Friday, December 5, 2014

Prompt: Ciąża.



      Nogi prawie uginały się pod ciężarem jaki w sobie nosiłam. Wiedziałam, że to nieuniknione, że w końcu będzie musiał się dowiedzieć, ale tak bardzo się tego bałam... Nie wiedziałam jak to ubrać słowa, w którym momencie się przyznać, co zrobić, czego po nim oczekiwać. Od wczorajszego wieczora mam okropny mętlik w głowie, w nocy spałam jedynie dwie godziny, bo za każdym razem kiedy zamykałam oczy słyszałam w sobie jego krzyk, jego wyrzuty i słowa, których zawsze najbardziej się obawiałam. Jesteśmy młodzi, o wiele za młodzi na taką odpowiedzialność, dlatego to wszystko tak bardzo mnie przerażało. Miałam plany na najbliższe miesiące, miałam ćwiczyć do przesłuchań do collage'u artystycznego, wszystko miało być takie dobrze i takie bezpieczne, a teraz..?

     - Wszystko okej? - słyszę za sobą.


    Nie.


     - Pewnie. - uśmiecham się słabo, oglądając się przez ramię i włączyłam ekspres do kawy.


     Zaprosiłam Liama specjalnie w takich godzinach, kiedy Claudia jest na treningu, a rodzice wciąż w pracy. Justine siedzi zamknięta w swoim pokoju, jak zwykle i odcięła się całkowicie, więc nie miałam czym się przejmować. W kuchni roznosił się ostry zapach mocnej, czarnej kawy, którą zawsze u mnie pijał, a mnie jeszcze bardziej zachciało się płakać na myśl o tym, że może po raz ostatni czuję ten zapach.


     Chłopak siedzi przy kuchennej wyspie, przyglądając mi się spod uniesionych lekko brwi. Trochę marszczy czoło, a to pogłębia się, kiedy staram się uspokoić drżący oddech, który na pewno zauważył. Kołnierz jego koszuli jest wygięty tuż przy szyi i mam ochotę podejść bliżej i ją poprawić tylko po to, żeby móc poczuć pod palcami jego delikatną skórę.

Liam jest odpowiedzialny. Twardo stąpa po ziemi i potrafi przyjąć konsekwencje tego, co zdążyło wydarzyć się z jego powodu. Jest spokojny, kiedy trzeba, a w stresowych sytuacjach zawsze radził sobie lepiej ode mnie. Nawet wtedy, kiedy jeszcze nie byliśmy razem, a w zasadzie od momentu, kiedy to wszystko się zaczęło. To było jakiś miesiąc przed jego zerwaniem z Danielle, siedziałam wtedy smutna w swoim pokoju w domku letniskowym ojczyma Harry'ego, Liam sprawdzał co u mnie i... tak jakoś wyszło. Spodziewałam się, że będzie udawał, że przecież do niczego nie doszło, że to była chwila słabości, a Dani od miesiąca wylegiwała się na Florydzie, ale... Było zupełnie inaczej.

     Wsypuję łyżeczkę cukru do filiżanki, wlewam odrobinę mleka i przyklejając sztuczny uśmiech na twarz, kładę ją tuż pod jego nosem. Wciąż nie spuszcza ze mnie swojego zaintrygowanego spojrzenia, na co biorę głęboki oddech i okrążam wyspę, sekundę później stając kilkanaście centymetrów od niego. Obraca się powoli na wysokim, czarnym hokerze, mierząc mnie wzrokiem z góry na dół. Uśmiecham się smutno po raz kolejny i niepewnie wyciągam dłoń w jego stronę, chwytając materiał niebieskiej koszuli.


     Bez słowa poprawiam kołnierz, a mój wzrok wodzi za palcami. Boję się spojrzeć mu w oczy, boję się, że wszystkiego wtedy się dowie, a ja tak bardzo się przecież tego boję. Chciałabym, żeby wszystko wróciło do normy, żeby było zupełnie tak jak ten idealny miesiąc temu...


     Jego spojrzenie wydaje się być zmartwione i troskliwe, a ja po prostu nie wytrzymuję.


    Kładę dłonie na jego ramionach i chwilę później mocno wtulam się w jego ciało, stając między jego rozchylonymi kolanami. Jest wyraźnie zaskoczony, kiedy przyciskam usta do jego szyi i oddycham ciężko przez nos, ale obejmuje mnie z równą siłą i przyciąga jeszcze bardziej do siebie. Pociera delikatnie dół moich pleców i szepcze moje imię prosto do ucha, a wtedy nie wytrzymuję. Zaczynam płakać, moja klatka piersiowa drży i zaciskam pięści. Pociągam żałośnie nosem.


    - Co się dzieje? - mówi cicho, ale ja myślę jedynie o tym, żeby to nie był ostatni raz, kiedy czuję przy sobie jego ciepło.



    - Nie mogę cię stracić. - mamroczę w jego skórę, na co jego uścisk staje się jeszcze mocniejszy. - Nie teraz, kiedy wszystko jest takie idealne...

    - O czym ty mówisz? - niemal wchodzi mi w słowo, pospiesznie starając się wszystko ze mnie wyciągnąć. Chcę płakać jeszcze bardziej, więc po prostu sobie na to pozwalam.

    Czuję jak jego mięśnie się spinają, a on sam niecierpliwi, ale ja nie jestem jeszcze gotowa, to nie jest wciąż ten moment...

    Jedyne na co się zdobywam to energiczne zaprzeczenie.

    Chwyta mnie stanowczo w talii i odsuwa od siebie na niewielką odległość. Patrzę w podłogę i zaciskam dłonie w pięści, opierając je o męskie uda. Liam wyciera łzy z moich policzków, a ja wciąż boję się podnieść wzrok.

    Łapie moją brodę i unosi ją miękko w górę, dopóki nie spotykamy się wzrokiem.

    Jego oczy są pełne troski i to sprawia, że jest mi jeszcze gorzej.

    - Powiedz mi, dobrze? - pyta cicho. - Nie mogę patrzeć, kiedy się tak zadręczasz.

    Może jednak powinnam...

    - Jestem w ciąży. - wyrywa mi się zanim zdążam to w ogóle przemyśleć.

    I wtedy się zaczyna. Urywa oddech, zastygając w miejscu, a jego oczy powiększają się z niedowierzania. Nie spuszcza ze mnie wzroku, doszukując się jakichś oznak, czy przypadkiem nie żartuję, ale kiedy zdaje sobie sprawę, że w tym momencie jestem śmiertelnie poważna zamiera jeszcze bardziej.

    Znów zaczynam płakać, tym bardziej jeszcze rzewniej. Liam już nic z tym nie robi, po prostu patrzy na moje łzy, dopiero po chwili spuszczając głowę. To, że milczy sprawia, że czuję się jeszcze gorzej i zaczynam żałować, że w ogóle...

    - Jak długo wiesz? - pyta poważnie. Biorę głęboki oddech i wycieram dłonią jeden policzek.

    - Od dwóch dni. - pociągam nosem. - Zrobiłam test.
   
    Liam wypuszcza z płuc długi oddech tylko po to, żeby zacisnąć mocno usta i uciec wzrokiem gdzieś w bok. Staram się przestać tak żałośnie czkać, ale to wszystko co dzieje się wokół mnie przeraża mnie i przerasta, a ja nie wiem co powinnam teraz powiedzieć, więc wciąż milczę.

   Ale kiedy czuję nagle stanowcze ramię naciskające na moje plecy i ciepłe usta całujące moje czoło zdaję sobie sprawę, że to dopiero początek.


   I cholernie boję się swojej przyszłości.



______

Sesja za 6 tyg ;)









Tuesday, November 25, 2014

Odbjur! Promptowa propozycja :)

      Idzie grudzień = sesja coraz bliżej = majtki coraz bardziej pełne. Jak wiadomo stresem się nie najem, a jak przystało na prawdziwego studenta w te dwa miesiące schudłam 5kg - jak tak dalej pójdzie to niedługo zobaczycie mnie w Top Model obok Dżoany. Moje oczy wciąż są przymknięte, nogi coraz bardziej umięśnione dzięki bieganiu przez całe miasto linią uczelnia-praca (po co komu siłownia?), nerwy zszargane w dziekanacie i wszystko co mówią u mnie się sprawdza. Uroczo.
     W każdym razie! Projekty się piętrzą, kolokwia czekają aż je poprawiam (wciągnął mnie wir życia towarzyskiego, którego tu nie da się NIE prowadzić), tak więc z głową pełną bólu po wczorajszym koc... nauce przychodzę z nowym pomysłem na realizację, który zwiastuje dobre czasy (który raz już to mówię?).
     Bo jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o... No właśnie. Odkąd zaczęłam pracę... Tzn nie. Odkąd zaczęłam studiować i nie rzuciłam pracy moje życie wygląda tak: szkoła-praca-szkoła-szukanie NOWEJ pracy-sen-nauka-sen2. Mam popieprzoną dobę i współlokatora, który nie zna pojęcia cisza, więc jest mi ogólnie bardzo ciężko.
     ALE. Od grudnia znów wprowadzam się do domu i redukuję swoje godziny pracy do minimum, więc może odrobinę odpocznę. W związku z tym, że przyszły weekend okazuje się być ostatnim rozrywkowym mam pewną propozycję!


Korzystam z faktu, że tumblr to moje Hannah Montana life i inspiruje mnie ta masa nagich tyłków, żarcia i cytatów na dashu postanowiłam, że wprowadzę na swojego bloga coś takiego jak... PROMPTS. :)  Za cholerę nie wiem, czy ma to jakieś odzwierciedlenie w języku polskim, ale głównie chodzi o to, że to wy decydujecie o czym mam pisać. Chcę powrócić do tego bloga, do tego co lubię i co zawsze mnie odstresowywało i potrzebuję waszej pomocy.

Ustalacie co ma się dziać w promptcie (jest to krótki, najczęściej jedno - do kilku-scenowych postów) i wybieracie sobie bohaterów, którzy mają tam uczesniczyć. Do wyboru macie postacie z "It makes me wanna fly" (LINK), czyli Harry, Cloudy, Leila, Liam, Niall, Justine, Zayn, Perrie, Danielle itd.

NIE BĘDĄ TO PROMPTY ZWIĄZANE Z FABUŁĄ, MACIE PEŁNĄ DOWOLNOŚĆ.

Prompt - Przykład.
Harry i Cloudy na randce w lodziarni, Harry brudzi sobie całą twarz.

Leila zdradza Liama z Zaynem, przyłapuje ich Niall. Liam wścieka się i rzuca ją/wybacza.

ale może być po prostu

Cloudy kupuje nową książkę w księgarni Louisa. Rozwiń.

Bohaterowie nie muszą być w swoim rzeczywistym wieku, mogą być nawet staruszkami. Rzecz może dziać się na Antarktydzie, w supermarkecie albo na szczycie Mount Everestu.

Możecie składać więcej niż jedną propozycję.
Propozycję proszę przesyłać tutaj: http://youaremysecondwind.tumblr.com/ask żeby nie było podglądania! :D

Akcja rusza od 1.12.2014r. Mam nadzieję, że będzie parę propozycji.

Ogłaszam grudzień promptowym miesiącem! Wszystkie dostarczone propozycję opublikuję do końca roku :)



Friday, August 8, 2014

ZAPOWIEDŹ [OS] Wróć do mnie.

Odebrałam wczoraj laptopa, ale jutro wyjeżdżam na 10 dni na wakacje. Cieszę się, że mój shot został w części uratowany. (jedną część miałam zapisaną na pulpicie, a drugą gdzieś indziej i ta druga niestety zaginęła). Dlatego macie pierwszą scenę (spokojnie, mam napisane dużo więcej) i w sumie została mi końcówka. Myślę, że do końca miesiąca będzie gotowy. 
Pozdrawiam was baaaaaaaardzo i przypominam, że was uwielbiam. Jeśli ktoś wciąż jest ze mną, niech się niżej odezwie, okej? :)
Miłego czytania!


Tytuł: Wróć do mnie.

Autorka: Melie

Opis: Cztery lata to naprawdę dużo, może nawet zbyt wiele.

AU, w którym Harry ma dziewiętnaście lat, masę pierwszych razów przed sobą i ostatnich za plecami, a Nicole próbuje pomóc odnaleźć mu się w nowej rzeczywistości.

Czas akcji: od listopada 2013.

Od autorki: Bardzo dużo miejsca w moim malutkim, pisarskim serduszku. Mam nadzieję, że się spodoba *denerwuje się bardziej niż ogólnie przy IMMWF*.



Wróć do mnie

Jeśli nie możesz znieść bólu, musisz nadać mu sens.




Motto: Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać. - Ernest Hemingway

Wszyscy zawsze powtarzają, że prawda wyzwala. Wszyscy zawsze chcą znać szczegóły,
nie zdając sobie sprawy, jak bardzo destrukcyjną siłę mają niektóre słowa.


***



1. Mija godzina nim orientuję się, że Harry zniknął.

Mijają trzy, kiedy zaczynam panikować.

Mija siedem godzin zanim dzwonimy do rodziców Harry'ego.

Mijają kolejne cztery, kiedy całą czwórką siedzimy w poczekalni na komisariacie policji w Bradford.

I jeszcze dwie, kiedy decydują się odwieźć nas do domu, a mama Harry'ego płacze w rogu pomieszczenia.

Mija noc, a ja nie przestaję szlochać w materiał na brzuchu ogromnego pluszaka, którego dostałam na Walentynki. 


***



- Jedyne, co możemy zrobić to czekać. Poinformowaliśmy policję na terenie całego kraju, zdjęcia Harry'ego wiszą w każdej jednostce. Naprawdę, nie jesteśmy w stanie zrobić nic więcej, nie ma żadnego nowego dowodu, proszę być dobrej myśli. Obiecuję, że robimy co w naszej mocy. Proszę dać nam tylko trochę czasu...

Więc czekaliśmy. Całe cztery lata.

Każdego poranka budziłam się smutna i patrzyłam bezmyślnie na kilka rzeczy, które miały z nim jakiś związek i pozwalałam sobie na łzy. Płakałam codziennie, myśląc o tym gdzie może być, co właśnie robi, czy ktoś go krzywdzi i gdzieś w duszy łudziłam się, że zrobił to umyślnie. Może niedługo pokażą w telewizji jego opaloną twarz i okaże się, że przez ten cały czas wypoczywał gdzieś na Malediwach, bo w końcu to Harry, prawda? Więc płakałam tak mocno i tak często jak tylko potrafiłam.

Aż w końcu przestałam.

Któregoś dnia spojrzałam na zdjęcia na mojej tablicy korkowej, później na jego płyty, które ciągle mi pożyczał i na pluszaka, którego wspólnie ochrzciliśmy jako Barry'ego i poczułam się... zmęczona. Nie miałam już sił na łzy, na żal i na życie wspomnieniami. Harry rozpłynął się w powietrzu, a razem z nim jakaś cząstka mnie, której nigdy nie odzyskałam. Moje odbicie w tafli wody od tamtej pory już zawsze pozostawało niewyraźne i wyjątkowo niespokojne, a mój głos łamał się za każdym razem, kiedy ktoś głośno wspominał jego imię. 

Więc wszyscy nauczyliśmy się milczeć.

Żyliśmy dalej. Inaczej, trochę mniej swobodnie, mniej beztrosko, ale dawaliśmy radę. Nikt nie pozwolił sobie na rozpamiętywanie, bo każdy z nas dochodził do tych samych wniosków, które przerażały nas jeszcze bardziej niż same skutki. Cierpieliśmy, ale kiedy nie możesz znieść bólu musisz spróbować nadać mu sens. To jedna z podstawowych zasad prawdziwego życia, z którym prędzej czy później będziesz musiał się zmierzyć. Bez względu na to w jakich okolicznościach cię dopadnie i nieważne jak bardzo będziesz błagał, żeby odeszło.

Dość często o nim myślę. Nie codziennie, ale wciąż zastraszająco dużo. Czasami, kiedy wracam zmęczona z zajęć albo z praktyk i mam ochotę tak po prostu przytulić Liama i napić się herbaty to wtedy jest łatwiej. Myślę tylko o tym, że powinnam przygotować się na jutro, że za miesiąc egzaminy, a ja wciąż jestem w głębokiej dupie z materiałem. 

Studiuję pielęgniarstwo. Trochę słabo, nie? Zawsze chciałam być lekarzem, ale matura udowodniła mi, że jednak się do tego nie nadaję. Mimo wszystko tutaj także się spełniam. Pomagam ludziom, dużo z nimi rozmawiam i upewniam się pięć razy zanim wyjdę, czy aby na pewno wszystko w porządku i czy czegoś nie potrzebują. Czasem wydaje mi się, że to nawet lepsze, bardziej ludzkie. Nie jest to nieczułe gmeranie w cudzych flakach z litrem krwi na rękawiczkach, a zwykła rozmowa, która niekiedy potrafi zdziałać więcej niż skalpel. Ostatnio poszłam zrobić zastrzyk pewnemu staruszkowi z rakiem żołądka, który poddawany był radioterapii przez pięć najbliższych tygodni. I wiecie co? Usiadłam koło niego, pogłaskałam go po dłoni i pozwoliłam opowiedzieć o swojej czteroletniej wnuczce, której zdjęcia pokazywał mi w swojej komórce. To niby tylko pięć minut rozmowy, ale uśmiech nie schodził z jego twarzy przez resztę dnia, a mi zawsze robiło się odrobinę cieplej na sercu, kiedy szłam sprawdzić, czy dobrze się czuje. 

Mieszkam z Liamem jakieś trzy miesiące. Jest na trzecim roku ekonomii i dzieli nas tylko kilka miesięcy. Wynajmujemy nieduże, dwupokojowe mieszkanie w centrum na trzecim piętrze. To zaledwie czterdzieści siedem metrów kwadratowych, ale jest to takie nasze małe Niebo. Znamy się od dwóch lat, a jesteśmy razem prawie półtora. Świetnie się dogadujemy, Liam mnie słucha i nawet kiedy nie rozumie pozwala wypłakać się na swoim ramieniu i tuli w łóżku tak długo, dopóki nie zasnę. To on tak naprawdę pomógł mi wyjść na prostą, przeszliśmy tak wiele rozmów o mnie, mojej rodzinie, moich skłóconych przyjaciołach i Harry'm, że aż w końcu przestałam rozmyślać nad bólem jaki przywoływały wspomnienia. Nauczył mnie, że nie warto bezustannie wracać do przeszłości, jeśli to nas niszczy. Liam naprawdę nie powinien studiować tej ekonomii i zasypywać mnie rewelacjami na temat inflacji. Znacznie łatwiej przychodziła mu ta typowa gadka psychologów, z którymi rozmawiałam przez pierwsze trzy lata od... incydentu.

Poznaliśmy się w dość nietypowy sposób. W dniu moich siedemnastych urodzin mama zabrała mnie do schroniska dla zwierząt, gdzie Liam był wolontariuszem. Miałam wybrać sobie psiaka o jakim zawsze marzyłam, a ja byłam tak podekscytowana, że wszystko wokół nagle przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Zdecydowałam się na małą, beżową kulkę, która cicho poszczekiwała w ramionach wysokiego szatyna o ciepłych, brązowych oczach i nieśmiałym uśmiechu. Od razu się w nim zakochałam, rzecz jasna w psie. Raphy spojrzał wtedy na mnie swoimi zmęczonymi oczkami i żałośnie pisnął, kiedy Liam podawał mi zwierzaka i rzucał mu tęskne spojrzenia. Ciężko było mu się rozstać ze swoim opiekunem, więc odwiedzaliśmy szatyna w schronisku aż do końca lata. Później to on odwiedzał nas.

Teraz Raphy sypiał w kojcu naprzeciw kanapy, od czasu do czasu włażąc na nasze łóżko i żądając godzinnego głaskania i drapania za uchem.

W moim życiu zmieniła się jeszcze jedna kwestia – moi przyjaciele. Harry, Zayn, Louis, Perrie i ja mieszkaliśmy na tym samym osiedlu i byliśmy piątką najbardziej nieznośnych i rozwydrzonych dzieciaków, jakie poznała dzielnica. Naprawdę, byliśmy straszni. Kradliśmy sąsiadom wiśnie z drzew, deptaliśmy wieczorami po ich idealnie ostrzyżonych krzakach i podrzucaliśmy psie kupy na wycieraczki. Wszyscy mieli nas dosyć i grozili zgłoszeniem naszych występków w szkole, ale szybko zorientowaliśmy się, że to tylko puste słowa, które miały nas nastraszyć. Dorastaliśmy razem i byliśmy typowymi papużkami-nierozłączkami w powiększonej wersji. Aż do siedemnastego sierpnia dwutysięcznego dziewiątego roku.

Liverpool w wakacje tętnił życiem. Zawsze o tym słyszeliśmy, a dodatkowo gdzieś w tle przebąkiwała nam Gemma, która spędziła tam niedawno weekend z przyjaciółkami. To miasto podobno nigdy nie śpi, a to jedna z największych zachęt dla piątki narwanych piętnastolatków, którzy myślą, że osiągnęli już szczyt dojrzałości i są prawdziwie dorośli. Nam nie trzeba było dwa razy powtarzać, każdy z nas załapał wakacyjną robotę w lipcu i ukrywając zarobki w słoiku za łóżkiem odkładaliśmy pieniądze na nasz własny weekend w Liverpoolu. Udało się. I poszło łatwiej niż się spodziewaliśmy. 
Już nawet nie pamiętam, co powiedziałam rodzicom. W każdym razie na pewno to łyknęli skoro w piątek siedzieliśmy w autobusie i popijaliśmy tanie piwo z puszki. Życie wydawało się wtedy tak proste i tak idealne, że aż trudno było nam w to uwierzyć. Mieliśmy plany, chęci i siebie, a to przecież najważniejsze w takie dni jak ten. Temperatura jeszcze o siedemnastej wynosiła niemal trzydzieści stopni, a my roztapialiśmy się w krótkich szortach i z zimnym piwskiem w dłoniach. Nic nie mogło pójść źle, przecież nigdy nie szło, prawda?
Cóż. Poszło.
Około dwunastej trzydzieści w nocy, kiedy bawiliśmy się na plaży z jakąś ekipą z Leeds poczułam w talii silny uścisk, a chwilę później obca broda wbijała mi się w bark. Odchyliłam głowę minimalnie w tył pocierając policzkiem ten Harry'ego i kładąc swoją dłoń na jego splecionych ze sobą na moim brzuchu. Nie wiem czy mogłam go nazwać swoim chłopakiem, ale chyba tak. Nigdy tego oficjalnie nie potwierdziliśmy, ale i bez tego wszyscy wiedzieli co jest na rzeczy. Usłyszałam cichy śmiech tuż przy moim uchu, a później poczułam miękkie usta na swoim policzku. Uśmiechnęłam się gdzieś w przestrzeń i pewniej oparłam się plecami o jego ciało. 
- Zaraz wrócę, dobrze? - pytał, na kilka sekund mocniej przyciągając mnie do siebie i składając jeszcze jednego całusa na mojej skórze. 

Dlatego długo nie mogłam pozbierać myśli, kiedy Anne Styles w środę, trzydziestego listopada, zadzwoniła do mnie pierwszy raz od roku i powiedziała, że Harry jest w domu.

Sunday, July 13, 2014

OS: Wasza decyzja.

Niedługo będę wstawiać tutaj tego obiecanego shota.
Ma on ok. 30 stron (nie jest jeszcze skończony, więc nie jestem pewna ile będzie zajmować reszta)
czyli jakieś 20 tys. słów.
Chcecie, żebym wrzuciła to za jednym razem, czy wolicie w rozdziałach? (shot będzie napisany, więc rozdziały będą regularnie)



ALWAYS IN MY HEART, YOUR MELIE X

Friday, June 27, 2014

Carma jest dziwką!

      Muszę się komuś wygadać!
      Okej. To, że moje życie ma tyle sensu co sedes na ciepło tyłka to powszechnie znana informacja. Jeśli leci jeden ptak nad deptakiem i znajduje się na nim dwieście osób to ja będę tą jedyną, którą obsra (serio, już raz miałam taką sytuację). Jeśli dobrze wiesz, że jesteś w klasie maturalnej i za miesiąc masz studniówkę to ja będę tą jedyną dziewczyną, która trzy dni przed złapie grypę i pójdzie na nią obolała, bez antybiotyku (bo oczywista jest wódka pod stołem) i z dwoma opakowaniami tabletek na gardło (też informacja z życia). Jeśli słyszysz plotki, że ktoś oblał prawko na PIĘĆDZIESIĄTEJ SIÓDMEJ MINUCIE JAZDY to tak, tak, to również ja. I jeśli kontrola użytkowania dróg krajowych (dobrze zrozumiałam, panie Policjancie?) zatrzyma jeden samochód to na pewno będzie mój Peugeot (nie mój, rodziców, no ale...). I co zrobi szanowna reprezentacja tego urzędu? Jebnie mi mandat za brak gaśnicy. I jeśli ktoś opowiada ci, że jego znajoma poszła w poniedziałek na rozmowę kwalifikacyjną, na której podstarzały reprezentant całą godzinę gapił się na jej cycki to pewnie jest... no jak myślicie, kto? :)
      Melie to chyba nie pseudonim, a sposób na życie.
      W porządku. To, że moje życie miłosne nie istnieje, a jeśli już coś zaczyna się dziać to jest to jakiś pieprzony żart (poważnie, jakbym wam opowiedziała historię z soboty to chyba byście się posikały ze śmiechu), ale SERIO?! SERIO?! ŻEBY TAK KURWA NIC NIE SZŁO PO MOJEJ MYŚLI?!
Lista rzeczy, które miałam osiągnąć (x przy osiągniętych)

1. Prawo jazdy. x (jednakże dwa razy dłużej niż planowałam)
2. Praca.
3. D***** (tu w ogóle minus milion)
4. Dokończenie tego bloga.
5. Nauka gry na gitarze.
6. -4kg. x
7. Zdobycie nowego przyjaciela. x
8. Dobrze zdana matura.

Co do punktu numer 8. HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHA AHAHAHAHAHAHAHAHA HAHAHAHAHAHAHA AHHAHAHAHAHAHAHA ŻART ROKU.


Pięć godzin temu odebrałam wyniki. Wniosek: ŻEGNAJ EKONOMIO :*

     Poważnie... Poszło TRAGICZNIE. Wszystko napisałam gorzej niż przewidywałam. WSZYSTKO. Carma jest rasową dziwką, bo tyle łez, krwi, potu i... no, na to poszło, że powinnam napisać wszystko na conajmniej zadowalający mnie wynik. Mój wynik? Śmiech na sali i prawdopodobieństwo podejścia jeszcze raz za rok, bo to już nawet nie jest warte jakiegokolwiek komentarza z mojej strony. Nic tylko usiąść i płakać i żegnać się z kierunkiem, który jako-tako mi odpowiada na tej uczelni, na jaką się wybieram (lub też nie wybieram, teraz to już nic nie jest pewne). Napisałam na 60% maturę z przedmiotu, z którego NIC SIĘ NIE UCZYŁAM, nawet nie wiem dlaczego go zdawałam, skoro nie jest mi do niczego potrzebny. Och, no przecież! W pierwszej klasie liczyłam, że zostanę pierdolonym prawnikiem ;) (rzeczywistość to taka sama suka) A z przedmiotów mi potrzebnych... ach, naprawdę, brak słów c:
   


    Podsumowując.

  DOROSŁOŚĆ SSIE, A ŻYCIE RUCHA SŁABSZYCH. NIC OPRÓCZ PŁACZU I MODLITWY MI NIE POZOSTAŁO.




Wiecie... Niby mogłabym się pocieszać, że przecież i tak wszyscy umrzemy, yolo, te sprawy, ale... cholera. Potrzebuję odstresowania, a nie stanu podgorączkowego i rozwalonego gardła.




*Linki, gdzie można mnie znaleźć.

Wednesday, May 21, 2014

#100Happydays!

Cześć!

Słyszałyście o akcji #100happydays? Ja zostałam do tego namówiona wczoraj i naprawdę chcę spróbować! Chodzi o to, żeby codziennie przez 100 dni wrzucać zdjęcia małych rzeczy, które was w danym dniu ucieszyły + krótki ich opis. To może być dość ciekawe, prawda? Może faktycznie wyniknie z tego coś pozytywnego.
Prośba/Pytanie do was!
Chcielibyście dołączyć do mnie? :) Oficjalnie zaczynam od jutra - bo od jutra zaczynam też nowe życie, w nowym kraju i myślę, że to może być fajną odskocznią od szarej, przerażającej mnie rzeczywistości, hmm? :)
Chodzi o to, że fajnie byłoby zrobić coś takiego wspólnie (żeby też wspólnie opieprzać się, że się zapomniało, ups?). Fajnie byłoby też, gdybyśmy dzielili się przeżyciami i motywowali do kontynuowania tego. Tak więc zapraszam was serdecznie, zostawcie swoje blogi w komentarzu jeśli przystępujecie do akcji! Zrobię sobie specjalną tabelkę i będę was odwiedzać i sprawdzać czy trzymacie się reguł! haha. Co wy na to?
Za miesiąc koniec roku, a później 2 miesiące laby, więc na pewno będzie łatwiej się tego podjąć :)


Co do zmian na blogu - jak widać są już wprowadzone i tylko czekać aż wrzucę swojego pierwszego shota - pisze się, jest dobrze, będzie długi :D
Szkolne AU (to chyba moja obsesja... wiecie, całe to amerykańskie kino dla młodzieży XD)

Pozdrawiam, kocham i obiecuję (!) że następna notka będzie z shotem ;)


http://www.100happydays.com/pl/

Sunday, May 18, 2014

And the winner is...







AU, w którym Harry to nowy dzieciak i naprawdę, naprawdę bezczelny złodziej.



To będzie lekkie, trochę zabawne jak mi się uda. Chyba jeszcze nie dojrzałam do pisania dobrych, poważnych ff. Może kiedyś... :)
Nie jest to pomysł, który chciałam zrealizować na początku, ALE wydaje mi się być nawet niezłym zamiennikiem. Po prostu tamten pomysł musi poleżeć aż dorosnę :p
Do środy "posprzątam" na blogu. Podejmę decyzję co do jego dalszego prowadzenia i co do dalszej historii IMMWF. Mam nadzieję, że dacie mi szansę na pewną zmianę na mojej stronie i że się wam to spodoba :). Mam już zamysł, dlatego liczę na waszą szczerą opinię. Jeśli chcecie możecie mnie zjechać, bo z samymi słodkimi komentarzami nie będę w stanie dalej się rozwijać. Macie do tego prawo, ale zmieniłam swoje nastawienie, wiecie? Nie powinnam się zmuszać do pisania, jeśli ewidentnie nie mam weny, bo potem to się kończy właśnie tak jak z Cloudy i spółką. Chciałam, żebyście nie musieli długo czekać, tak bardzo nie chciałam was zawodzić, aż doszliśmy wszyscy do tego momentu, w którym mam całkowite zacięcie. Szkoda, bo miałam pomysł na jeszcze jeden tom ;).
Wstawię tego shota jak go skończę, a później Wielką Notkę Informacyjną, gdzie wszystko wyjaśnię.
Poza tym chciałam wam bardzo podziękować za taką niesamowitą liczbę wyświetleń! Jestem w szoku! Naprawdę się tego nie spodziewałam, to chyba mój największy sukces odkąd zaczęłam blogować (a robię to od prawie 4 lat!). Wielkie, naprawdę wielkie dziękuję, bo wszystko zawdzięczam właśnie wam.


Do następnej!

Kocham, Wasza (wciąż trochę irytująca, ale tak was uwielbiająca) Melie. 

Sunday, May 11, 2014

ERSTE HILFE

Dzień dobry! Jestem taka podniecona na nowego shota, którego sobie przed chwilą wymyśliłam, że awjdbakeuf *.* Póki nie mam nerwów na Cloudy to chcę się zająć nim!
Ale.!
Potrzebuję waszej pomocy. (napiszę go prawdopodobnie do przyszłej środy, bo później wyjeżdżam i wracam w październiku ;<) i prawdopodobnie będzie podzielony na części, czy coś...
Kogo wolicie w roli głównej?


          LIAM CZY HARRY?!

zbieram głosy! :D


W niedzielę napiszę wam czym się zajmę i wstawię zapowiedź :)

Monday, May 5, 2014

Matura 2014, czyli jak skutecznie zniszczyć marzenia o przyszłości.








Witam Państwa!
           Chciałabym poruszyć temat matury 2014 z języka polskiego na poziomie podstawowym. Napisałabym o tym felieton, ale że już skończyłam szkołę to co się będę starać, za darmo nie robię, a co! Także napiszę tutaj chaos i nieporządek, żeby jakkolwiek się odstresować, bo FUCKTHISSHIT jak nie dostanę się tam gdzie chcę to... no to będę musiała iść do innej szkoły, ale będę bardzo zirytowana.
            Wczoraj prowadziłam sobie wieczorem inteligencką polemikę z własnym drugim moim JA XD i doszliśmy oboje (jeszcze się nie zdecydowałam jaką płeć ma moje sumienie, gender!) do wniosku, takiego że:
a. SIENKIEWICZA NIE BĘDZIE, BO NIE. (a bo będzie za rok, bo minie 110 lat od przyznania mu nagrody Nobla - a za co dostał? za co?! Zadanie domowe dla was! :P)
b. LALKA NA BANK BĘDZIE, NO BO TO W KOŃCU LALKA. (lalka to życie, więc no...)
c. TANGO BĘDZIE (bo Mrożek zmarł rok temu).
d. BĘDZIE JĄDRO CIEMNOŚCI (kto nie lubi ciemnych jąder? a poza tym wcześniej nie było)
e. DŻUMA (bo szczury. Lepszego wytłumaczenia nie miałam, a grono (tabun!) przerażonych i spanikowanych maturzystów zaśmiecało każde możliwe forum, zadżumiając przy tym serwery)
f. CHŁOPI (patrzcie Państwo, Reymonta rocznica któraś tam, a poza tym chłopi są spoko, krowa zabita, Endriu poobijany)
g. ZBRODNIA I KARA (nie wiem czemu liczyłam na taki cud, ale musiałam się czymś połudzić, spasiba)
             Szczerze mówiąc moje kobieco-męskie JA zamiast szeptać urocze "tam leży książka, weź poczytaj trochę" darło się #YOLO, a ja jestem taaaka słaba, więc nie za bardzo przygotowałam się (niestety) do mojego egzaminu dojrzałości z części humanistycznej (ja-polonista), ale nie ma co rozpamiętywać, jutro matma także dopiero będzie zabawnie.
              Kiedy usłyszałam to cudowne "proszę rozedrzeć arkusz dowodem tożsamości", więc cała moja szkoła nagle szum, płacz i zgrzytanie zębów, bo co? Bo POTOP. I WESELE. Rozumiecie to? Potop... i Wesele... Dwa młodopolskie utwory (gdzie ja młodą Polskę kojarzę tak bardzo jak wszystkie te dzieci z matura to bzdura) DWA MŁODOPOLSKIE UTWORY. No po prostu tyle przegrać to mi się nigdy nie udało.
Ja nie lubię prozy. Nie znoszę czytać lektur pisanych prozą, bo są nudne i nie mogę wyciągnąć z nich nic choć odrobinę intrygującego. GDZIE SĄ KU*WA WIERSZE, JA SIĘ PYTAM?! GDZIE JAKIŚ BACZYŃSKI? RÓŻEWICZ? Białoszewski chociaż... Ale że ja podchodzę do matury to wiadomo, że dopierdzielą coś o czym ja nie mam bladego pojęcia.
Nawet nie napisałam żadnego kontekstu nic. Po-raż-ka! Nic mi nie pozostało, a tekst a na drzewach zamiast liści będą wisieć humaniści nabrał dla mnie nowego, prawdziwego znaczenia XD) Jeżeli więc czyta mnie ktoś, kto dopiero wybiera się do liceum to mówię wam - idźcie na jakiś profil ściślejszy albo chociaż akademicki i błagam! nie popełniajcie tego błędu co ja, czyli nie wybierajcie samych humanistycznych przedmiotów, bo to was zgubi. Jeśli lubicie polski/wos itd to weźcie sobie coś dodatkowego typu biologia, fizyka. Ja nie mogę zdecydować się na żadne studia, bo nie piszę matury z niczego przyszłościowego... Mądry Polak po szkodzie.
       Co jeszcze ciekawego wymyśliło CKE? <3
Uwaga!
Miłość według księdza, poety, biologa i filozofa. Bełkot, bełkot, zwłaszcza jeśli ktoś przechodzi jakieś miłosne problemy czy coś ekhem, no. Ale! Jedno pytanie było mistrzem - uwaga!

Na podstawie akapitu 1. wyjaśnij, co stanowiło pokarm duchowy dla bohaterów utworu Platona "Uczta"








Odpowiedź przykładowa:
Pokarmem duchowym dla bohaterów Uczty Platona była dyskusja filozoficzna nad kwestiami filozoficzno-moralnymi (koncepcją przejścia miłości w piękno i prawdę)
.
.
.
.
.
.
Serio..? Serio?



No nic... Życie i tak kopnie cię w dupę, niezależnie od tego jak bardzo byś się starał :). Matura 2014 <3

Swoją drogą byłam pewna czegoś z romantyzmu, ale dla pewności przejrzałam "Lalkę" i uwaga co mi powyskakiwało XDDDDDDD








I przemyślenie, które mnie rozwaliło na części: Izabela tak naprawdę jest antydziwką, bo daje dupy wszystkim wokół z wyjątkiem Wokulskiego, który płaci jej jako jedyny.
Poza tym nasłuchałam się czegoś w rodzaju:
- a jak dojebałem, że gospodarz był chłopem to mam błąd rzeczowy?
- liczyłam Potop z delty XDDDDDDD
(delta to takie coś co liczysz jak nie wiesz co liczyć ;d) zajarzą tylko ludzie, którzy nie ogarniają matmy jak ja ;c

W ogóle jadę sobie samochodem na maturę, włączam radio a tam:

PYTANIE DLA MATURZYSTÓW!
 Podaj adres ludzi bezdomnych*!
Ulica! (ja-hejter)
BADUM-TSSS


*lektura taka jest, gra słów, taka sytuacja.



No nic.. Jutro czeka mnie matematyka, a mi nie wchodzi matemaks (funkcje mnie pogrzebią).







I MÓJ MISTRZ.







Ja nie wiem co ja bym zrobiła bez kwejka...


W ogóle na próbnej maturze (listopad? styczeń? któraś z tych) było zadanie:




Odpowiedzi moich znajomych:

1. Delta ujemna.
2. Syn był upośledzony i ojciec pracując z nim musiał dodatkowo się nim zajmować, więc zamiast pół godziny zbierał te jabłka 6 godzin.
Dalej.
Ojciec sam pracowałby o 5h krócej niż syn samemu, więc jeżeli ojciec sam by pracował pół godziny to syn pracowałby -4,5h. MINUS CZTERY I PÓŁ GODZINY? To co? Ten upośledzony syn w 4,5h brał jabłka ze skrzynek i przyczepiał z powrotem do drzewa?
3. Prawo Ohma. Powyżej kolan napięcie rośnie, a opór maleje.
4. Sprawdziłem. Wyszła dupa.




A co u mnie? Żyję maturami... Głównie na tumblrze, ale ciii... (w ogóle zreblogowałam brzuch Liama i +3 obserwujących, hahahaa).

Nie chce mi się żyć przez tą maturę.
Uczcie się póki czas :(

Friday, April 25, 2014

Zapowiedź rozdziału 27. Everyone has a story. What's yours? oraz moje przemyślenia (znowu).





















          - Przez te wszystkie wasze dramaty czuję się jak w operze mydlanej. - odsunęłam się natychmiast od Harry'ego, przerywając tym samym pocałunek głośnym mlaśnięciem, kiedy dotarł do mnie głos Liama. - Poważnie, Styles, dziesięć minut temu próbowałeś wywrzeć na mojej dziewczynie litość, a teraz bajerujesz jej kuzynkę? - zaśmiał się gardłowo, siląc się na jak najgłośniejszy ton. - Nie wiem czy można być bardziej żałosnym. - pokręcił głową z niedowierzaniem, a chwilę później utkwił wzrok we mnie, uśmiechając się ironicznie. - Albo głupim.

         - Skończ. - warknął Harry, ale poluźnił uścisk na moich plecach. Jedno ramię opuścił całkiem, dotykając mnie teraz tylko palcami prawej ręki. - Gówno cię to obchodzi, nie mamy o czym więcej gadać.

         Śmiech Liama ponownie uderzył w moje uszy i kątem oka spojrzałam na lokatego, który teraz mrużył groźnie powieki.

         - Oczywiście. - przytaknął. - Ale ze względu na naszą niegdyś zażyłą relację chciałbym zauważyć pewną właściwość. - przekrzywił głowę delikatnie w bok. - Mam mówić przy niej? - wskazał brodą na mnie. - Zresztą po co pytam, dziewczyna zna cię od twojej gorszej strony. Jak już pewnie zdążyłeś się domyślić nie zamierzam bronić twojej dupy w sprawie z Zaynem. Leila też nie, już ja się o to postaram. Choć nie wydaje mi się, żeby było to jakoś wybitnie trudne po tym przedstawieniu, które urządziliście w holu.

         Przegryzłam dolną wargę, będąc w kompletnym szoku. Spojrzałam szybko na Harry'ego, który trochę zbladł, ale szybko odzyskał pewność siebie i spinając mięśnie odwrócił się przodem do Liama i przemierzył krótką odległość między nimi. Stali przez chwilę w zupełnej ciszy i przyglądali się sobie dokładnie, dopóki Liam nie wysyczał:

         - Trzymaj się z dala od Leili, dobrze ci radzę.














________________
Coraz częściej zastanawiam się jakim cudem ja skończyłam liceum i to z całkiem przystępną średnią. (nie pytajcie, bo się nie przyznam, hahaha)
(WCZORAJ ODEBRAŁAM ŚWIADECTWO!)
Większość z was pewnie idzie nową reformą, ale ja wam tu wyliczę coś, żebyście mi zaczęli współczuć, czy coś...
(Ja-największy tuman chemiczny i fizyczny jaki chodzi po tej ziemi)
Ilość godzin w ciągu 3 lat: (około) - podaję w godzinach lekcyjnych!
Chemia: 114h (tylko w 1 klasie)
Fizyka: 114h (tylko w 2 klasie)
Biologia: 114h (tylko w 1 klasie)
Geografia: 114h (w klasie 1 i 2)
Matematyka: 658h (w ciągu całego liceum +dodatkowe h)
Polski: 730h (w ciągu całego liceum + dodatkowe h) R*
WF: 350h (w ciągu całego liceum + hahahahha, JAKIE DODATKOWE?! XDD) - u mnie wf pewnie będzie miał jakoś o połowę mniej, bo ja + ćwiczenia = śmieszny żart i co roku niestety walczę z obowiązkowym 50% :(
Historia: 160h (w ciągu całego liceum + dodatkowe h) R*
WOS: 160h (w ciągu całego liceum + dodatkowe h) R*
Przedsiębiorczość: ok. 35h (tylko w 3 klasie)
Niemiecki: 658h (w ciągu całego liceum + dodatkowe h) R*
Angielski: 180h (w ciągu dwóch lat + dodatkowe h)
WOK: 35h (tylko w 1 klasie)
Religia: 210h (przez całe liceum)
PO: 80h (+PCK i tylko w 1 klasie)

TI: 114h (w 2 i 3 klasie)

R* - poziom rozszerzony.


W sumie w szkole spędziłam ok. 3791h lekcyjnych (bez przerw). Nie zamierzam przeliczać tego na dni, bo po pierwsze godziny lekcyjne trwają 45minut, a po drugie to mi się nie chce i tyle XD, ale wydaje mi sie, że będzie to niecałe 200 (przez całe liceum)

W czasie liceum przytyłam 4kg, a urosłam 2cm :(

Zdążyłam w tym czasie nosić okulary przez jakieś 5 miesięcy i zemdleć 2 razy (w tym wylądować na pogotowiu i dostać zastrzyk w dupkę, ok).
Zyskałam jednego przyjaciela + umocniłam więź z jakimiś 2 bardzo bliskimi mi teraz osobami (chociaż wiem, że jeśli chodzi o tę dwójkę wszystko szlak trafi w czasie studiów)
Zrobiłam prawo jazdy.
Wybiłam palca.
Skręciłam nadgarstek. (nie dziwcie się, że nie lubię wfu...)
Zaliczyłam 3 poważne prace.
Mam za sobą 2 związki.
Byłam na dwóch studniówkach (tyle wygrać) i na wymianie uczniów za granicą.
i uwaga!
W dalszym ciągu nie mam pojęcia co będę studiować i gdzie... (Prawdopodobnie będzie to Frankfurt, ale nie mogę się wciąż zdecydować...)


Nie sądziłam, że aż tak związałam się ze swoją klasą. Tzn lubię ich, są naprawdę w porządku, ale nie sądziłam, że będzie mi ich brakować, cóż... brakuje. Może to przez strach przed maturą, która już za 10 dni albo przez strach przed przyszłością, nie mam pojęcia. Nie czuję się dorosła, jedyne co mi o tym wciąż przypomina to pytanie ekspedientki w weekendowe wieczory "czy mogę prosić dowód?" oraz fakt, że siedzę za kółkiem. Poza tym wciąż biegam w gaciach po dworze, kiedy pada i gram maniakalnie w simsy. 
Nie farbuję włosów, jedynie je prostuję. Maluję tylko rzęsy i nakładam puder, wysokie obcasy noszę tylko na większe okazje albo na imprezy. Jestem dzieckiem! NIE CHCĘ DORASTAĆ :((


Teraz, kiedy tak o tym piszę to przypominają mi się wszystkie klasowe imprezy i cała ta reszta, kiedy musieliśmy zostawać w szkole czasem nawet do 19 i przygotowywać coś w ramach kary albo tego, że byliśmy murzynem tej szkoły i odwalaliśmy całą brudną robotę. Myślę nad wszystkimi tymi ludźmi, których poznałam i cholera... To zajebiście przytłaczające, że rozjedziemy się po całej Polsce, może nawet świecie i zapomnimy o sobie, a nasz kontakt będzie ograniczał się do forum na facebooku, sporadycznych wspólnych wyjść i krótkiego "cześć" na ulicy. Część z nas zostanie prawnikami, część będzie językowcami, część uderza w ekonomię. Za wszystkich będę trzymać kciuki i oby udało wszystko, co planowali. 
(A dzisiaj mam nadzieję, że już wyleczyli kaca po wczorajszej pożegnalnej imprezie, o której wróciłam o 8 rano, hahaha)

Było najlepiej.



A co do moich przygotowań do matury to wciąż tłukę matematykę. Moje dzisiejsze przemyślenia na temat wszystkich dostępnych w internecie arkuszy maturalnych + tych z mojej cudownej, super książki




Tak właśnie, dziękuję. Nie jestem ścisłym umysłem, choć lubię matmę, naprawdę. Tylko że za nic w świecie jej nie rozumiem, no kur*a. 

Do reszty przedmiotów jestem W MIARĘ przygotowana, choć i tak będę tyrać z tym przez całe noce i dnie do 5 maja. A potem będę sikać po nogach, że nie napisałam tego na wystarczającą ilość punktów, żeby dostać się na jakąś porządną uczelnię.

Podsumowując

CHCĘ CHODZIĆ JESZCZE DO SZKOŁY. PIERDOLCIE SIĘ STUDIA.


dziękuję bardzo, dobranoc.



+ Co do rozdziału to nie mam pojęcia kiedy się pojawi. Rozumiecie, prawda? :(


Saturday, April 19, 2014

Wszystkiego najlepszego! :)






Jajek na twardo
królika z kokardą
mokrego Dyngusa
fajnego psikusa
rzeżuchy po pachy
i smacznej kiełbachy!




    Okej... To są tylko życzenia, ale obawiam się, że nie będę w stanie wstawić żadnej nowości przed maturą. Wybaczcie, ale zostały 2 tygodnie, a ja jestem w jeszcze głębszej dupie niż byłam na początku trzeciej klasy (o ile to w ogóle możliwe, czy coś...). Poza tym wokół mnie jest miliard rozpraszaczy, które robią wszystko, żebym tylko nie potrafiła skupić się na niczym. (Nie mam prezentacji na maturę z polskiego i nie zanosi się, żebym ją zrobiła, hehe -,-) Nie mam pojęcia dlaczego tak jest, ale wszystko mnie denerwuje. Naprawdę. Nawet pisanie tego posta mnie wkurza, bo ciągle robię jakieś błędy. Poza tym wszystko mnie swędzi i boli mnie kark. FUCK. 

Mam kryzys. To oficjalne.
     

Sunday, April 6, 2014

Dodatek: One day from holidays'11. część 1




Zepsuta kobieta należy do tego rodzaju istot,
 których mężczyźni nigdy nie mają dosyć.
-
O. Wilde





             Niall zazwyczaj lubił długo spać. Lubił, kiedy budził go ruch uliczny za oknem albo starszy brat, który krzyczał na niego, że już dwunasta i że nie zamierza przekopywać całego ogrodu sam. Był typem lenia, który potrafił przeleżeć w łóżku cały dzień z nagrzanym laptopem na nagim brzuchu, jeśli tylko miał taką ochotę. Czasem był pełnym energii młodym chłopakiem, który uwielbiał grać w piłkę i imprezować, a czasem po prostu musiał pobyć trochę sam.

             Ale nigdy nie mógł długo spać, kiedy bawił się trochę 'za dobrze' poprzedniego wieczoru. To właśnie była ta cecha u Horana, której nikt nie potrafił zrozumieć. Im więcej imprezował tym mniej snu na regeneracje potrzebował. Rzecz jasna w przeciwieństwie do reszty świata.
Więc kiedy wybiła dziewiąta rano, a blondyn znudził się już bezsensownym gapieniem się w sufit namiotu postanowił coś ze sobą zrobić. Odwrócił głowę w bok, zerkając na pogrążonego we śnie Louisa, ale szybko zrezygnował z pomysłu brutalnego rzucenia się na niego i zmuszenia do tego, żeby wybrał się z nim na śniadanie. Jak przez mgłę pamiętał, że zabrudził mu wczoraj bluzę własnymi wymiocinami...

             Po lewej natomiast spała Leila. Jej długie, jasne włosy zasłaniały jej połowę twarzy, a jej gorący oddech uderzał w końcówkę jego ramienia. Zmarszczył brwi, zastanawiając się nad tym, czy pamiętał jej obecność na ognisku wczorajszego wieczora czy znów zniknęła z Jasonem w tajemniczych okolicznościach, które miały miejsce w krzakach przy plaży.

             Nagle ramię owinięte wokół jej szczupłej talii poruszyło się, mocniej zgarniając ją do uścisku. Leila wypuściła z płuc większą ilość powietrza niż zazwyczaj, ale wciąż nie otwierając oczu posłusznie poddała się chłopakowi. Harry oparł nos o jej szyję i zaciągając się jej zapachem wygodniej ułożył na niewygodnym materacu, który wypadałoby już napompować, bo niemiłosiernie 'stękał' przy każdym ruchu kogokolwiek z nastolatków.

         - Czemu się gapisz, Horan? - mruknął Harry zachrypniętym, porannym głosem, który uniemożliwiał dobre zrozumienie go bez dłuższego analizowania jego mamrotania w głowie.

         - Nudzę się. - odparł blondyn, przesuwając dłońmi po twarzy, a później po poczochranych włosach, które sterczały w każdą możliwą stronę jak każdego poranka. - Jestem głodny. Wstawajcie.

         Leila wydała z siebie przeczące jęknięcie i odwróciła się tyłem do niebieskookiego, szturchając tyłkiem jego biodro, kiedy wtulała twarz w klatkę piersiową Harry'ego. Ten jedynie objął ją mocniej, gładząc po plechach, na co mruknęła z uznaniem, wywołując w Stylesie rozczulający uśmiech.

          - Zobacz co u reszty. - podrzucił Harry, wspominając o grupie przyjaciół z Ohio, których poznali kilka dni temu na plaży. Od razu cała ósemka się polubiła i postanowili rozbić swoje namioty obok siebie i spędzić ze sobą kilka najbliższych dni. - Mia już pewnie nie śpi. - powiedział przez uśmiech, chcąc podjudzić blondyna, robiąc mu trochę na złość.

          - Stul pysk, Loczek. - warknął trochę za głośno, bo sekundę później poczuł mocne kopnięcie w łydkę z lewej strony. - Ała! - żachnął się, wysyłając Leili mordercze spojrzenie, którego nie była w stanie zauważyć.

          - Dajcie mi spać, do cholery! - podniosła głos, kopiąc chłopaka jeszcze raz, tym razem już delikatniej. - Jestem na wakacjach, chcę być wyspana i... - zatrzymała się nagle na co chłopcy posłali sobie zdezorientowane spojrzenia. Niall wzruszył ramionami, a Harry starał się zaglądnąć w jej twarz, którą wciąż skrzętnie chowała w jego torsie. - Chłopcy? - zaczęła cicho, unosząc nagle twarz na kilka centymetrów i unosząc koc, pod którym spała cała czwórka. Harry oparł głowę o dłoń na zgiętym łokciu i patrzył na dziewczynę ze zmarszczonym z niezrozumienia czołem. - Gdzie moja bluzka? - spytała, unosząc brew do góry. Styles roześmiał się na ten widok, kiedy starała się ogarnąć co wokół niej się dzieje, choć jej umysł chyba wciąż pogrążony był w jakiś przyjemnym śnie, skoro całą noc słodko coś mruczała, prosto do jego ucha z rozmarzonym uśmiechem.

           - Może powinniśmy spytać Jasona? - droczył się Horan i ponownie jęknął, kiedy kopnęła go trzeci raz już nie siląc się na delikatność.

           - Nieważne. - marudziła w końcu odsuwając się trochę od Lokatego i kładąc się na plecach. - Daj mi wody. - upomniała się, biorąc od Nialla wypełnioną do połowy małą butelkę wody mineralnej. Przeczesała dłonią włosy zanim ją odkręciła, a materiał koca zsunął się z niej odrobinę, ukazując niemal cały jej odziany w fioletowy stanik biust. Blondyn niemal od razu odwrócił wzrok, napotykając ostrzegawcze spojrzenie Harry'ego, ale nie mógł już powstrzymać drwiącego z tej sytuacji uśmiechu. Kiedy Leila przyssała się w końcu do butelki, ramię Harry'ego z powrotem powędrowało pod ciepły koc, zawijając się wokół jej bioder. Przysunął się bliżej, składając krótki pocałunek na jej żuchwie, sekundę później przenosząc się ze słodkimi całusami na jej szyję i górą część dekoltu.

          - Tak powinnam zostać obudzona! - jej cichy, uroczy śmiech rozbrzmiał w całym namiocie, na dźwięk którego Louis, wciąż śpiąc, poprawił się na swoim miejscu. Niall nagle usiadł, a Styles uśmiechnął się w jej ciepłą skórę, nie zaprzestając pieszczot.

          - Dobra, szybciej umrę z głodu niż was stąd wyciągnę. - marudził blondyn, w końcu podnosząc tyłek i pochylił się nad parą, żeby sięgnąć zza pleców przyjaciela swój portfel. - Idę jeść. - poinformował, szybko odpinając zamek namiotu i wyczołgał się na plażę. Od razu dotarły do nich ciche rozmowy wczasowiczów, którzy przechodzili obok pola i śmiali się z jakiejś historii.

           - Też powinniśmy wstawać. - stwierdziła dziewczyna, odchylając głowę trochę do tyłu, ułatwiając Harry'emu dostęp do swojej szyi. - Znowu nie podadzą nam naleśników! - pisnęła cicho, kiedy chłopak zassał mocno jej skórę, przegryzając ją delikatnie. - Przestań! - upomniała. - Chcę naleśniki, chodź.

           - Możemy iść jutro. - wymamrotał.

           - Mówisz to codziennie! - żachnęła się. - Rusz dupę.

           - Poleżmy jeszcze trochę... - marudził. - Proszę. - Leila przewróciła oczami i z przesadnym znudzeniem opadła miękko z powrotem na niewygodny materac. Kiedy chłopak w końcu odsunął usta od jej skóry oparł się na łokciu i przyglądał się z boku jej twarzy. Uniosła podejrzliwie brew.

           - Co?

           - Chcę cię o coś spytać. - zaczął niepewnie, przesuwając językiem po dolnej wardze i kątem oka upewniając się, że Lou nadal smacznie spał.

           - No?

           - Jak daleko zaszłaś z Jasonem?

           - Słucham?! - zaśmiała się niezręcznie, nie mogąc uwierzyć w pytanie Loczka. - Ty się dobrze czujesz?

           - Po prostu mi odpowiedz. - poprosił stanowczo, nie spuszczając z niej poważnego spojrzenia.

           - Żartujesz, nie? - prychnęła. - Nie zamierzam ci się z tego spowiadać. Są sprawy, którymi nawet przyjaciele nie powinni się dzielić.

           - Przyjaciele. - parsknął ironicznie, na co wysłała mu pytające spojrzenie. - Który przyjaciel całuje swoją przyjaciółkę zaraz po przebudzeniu?

           - To przyjemne. - odpowiedziała gładko, jakby to miało wszystko wyjaśniać. - Przyjaciele sprawiają sobie przyjemności. To wcale nie musi nic znaczyć.

           - Ty mnie nie całujesz. - wypomniał.

           - Będziemy o tym teraz rozmawiać?

           - Może powinniśmy. - warknął, na co dziewczyna mocno zacisnęła wargi.

           Niewiele myśląc położyła małą dłoń na boku chłopaka, zawijając delikatnie palce, żeby przejechać długimi paznokciami po opalonej skórze. Nie lubiła takich dni, kiedy Harry robił się problematyczny i nagle wszystko zaczynało mu przeszkadzać. Nie lubiła, kiedy wypominał jej coś takiego albo kiedy próbował zaciągnąć rozmowę w kierunku związku, który nigdy nie powinien powstać. I ona tego pilnowała.


           Kiedy chłopak wypowiedział ostrzegawczo jej imię szybko położyła dwa palce na jego ustach, skutecznie go uciszając. Podniosła głowę, opierając się na lewej, wolnej ręce i musnęła ustami jego brodę, po której chwilę później sunęła swoimi ostrymi, malutkimi ząbkami. Poczuła na grzywce jak wypuścił z ust powietrze, starając się nie dać ponieść, ale niewiele ją to w tamtym momencie obchodziło. Skoro Harry chciał być całowany, a to równało się końcem jego zrzędzenia to była w stanie to zrobić. Kiedy jej nos odbił się od męskiej szyi, przylgnęła wargami do skóry i zassała mocno, wkładając w to całą siłę, żeby tylko pozostawić po sobie ślad. Domyślała się co teraz działo się w głowie Harry'ego, bo doskonale znała jego stanowisko w całej tej sprawie, ale była zbyt zdeterminowana, by jakkolwiek to na nią wpłynęło.

           - To. - szepnęła i przegryzła płatek jego ucha, na co drgnął nieznacznie. - Nie jest żadne oświadczenie. 

           Chłopak szybko obrócił głowę w jej stronę, starając się trafić ustami na jej własne. Leila uśmiechnęła się litościwie i cmoknęła pospiesznie jego nos, od razu podnosząc się do siadu. Spojrzała na prawo, na śpiącego wciąż nieświadomie Louisa i wypuściwszy z płuc całe nagromadzone w nich powietrze sięgnęła do swojej torby, wyjmując z niej pierwszą, lepszą rzecz. Włożyła na siebie ciemnozieloną bluzkę na ramiączkach i klepiąc jeszcze na odchodnym brzuch Harry'ego wygramoliła się z namiotu tak samo, jak zaledwie kilka minut temu Niall. 






***




            Harry obudził Louisa i oboje wyszli z namiotu, żeby pójść do ich stałej knajpy i zrobić wszystko, żeby ich brzuchy przestały tak irytująco burczeć. Styles czuł się strasznie zmęczony, wczoraj wypił trochę za dużo, spał zbyt krótko i zmuszał się do leżenia na plecach całą noc, żeby tylko Leila miała wygodne miejsce tuż obok niego. Nie winił jej za to, ani nie miał zamiaru tego wypominać, bo wcale go o to przecież nie poprosiła.

            Odruchowo szukał wzrokiem przyjaciół z Ohio, których namiot znajdował się zaledwie kilka metrów dalej od ich własnego. Widział Mię, rozmawiającą o czymś żywo z Jasonem, który obejmował w talii roześmianą Leilę. Harry przegryzł dolną wargę na ten widok i naprawdę naprawdę chciał odwrócić wzrok, ale nie mógł powstrzymać się od masochistycznych myśli, które przedstawiały blondynkę z kimś innym. Zacisnął mocno dłoń w pięść i wepchnął ją do kieszeni dżinsów.

           - Hazz? - usłyszał gdzieś z boku, a później dodatkowo poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu.

             Niall uśmiechał się pocieszająco i patrzył na niego tym swoim pełnym zrozumienie spojrzeniem, pocierając jego ramię palcami. Wiedział o wszystkim, co działo się w przyjacielu, ale nigdy tego nie potępiał czy nie oceniał. Po prostu był i rozumiał, i to było w Niallu najlepsze.

           - Wiesz, co o tym myślę, nie? - spytał blondyn, odciągając uwagę Stylesa od pary. - Ona się tobą bawi, Harry, przecież doskonale to widzisz. - wypomniał, na co chłopak uciekł wzrokiem gdzieś w lewo. - To świetna dziewczyna, wyluzowana i w ogóle, ale zdecydowanie nie nadaje się dla ciebie. Otwórz oczy. 

           - Daj spokój...

           - Mamy wakacje, zacznij się, do cholery, bawić! - wyrzucił z siebie, ściągając uwagę plączącego się gdzieś obok nich Louisa, który natychmiast podszedł bliżej. - Mam coś dla was i nie chcę słyszeć żadnego sprzeciwu. - uśmiechnął się konspiracyjnie do przyjaciół, rozglądając się uważnie i wcisnął coś do kieszeni Harry'ego. - Dzisiejszy wieczór wszystko zmieni, obiecuję.

             Gdyby tylko wiedział, co to znaczyło...





_________________
Od jakiś 2 tygodni próbuje napisać rozdział. Niby pierwszą scenę napisałam w końcu od początku do końca, ale kiedy przeczytałam to COŚ co tam powstało moja reakcja:





Dlatego zabrałam się za ten dodatek, który i tak ssie, no ale jest mi tak strasznie głupio, że od ponad miesiąca jest tutaj cisza i no... Macie pierwszą część dodatku! :)

Powód mojego rozbicia i nieobecności?
Matura za 29 dni, koniec roku za 19, za 8 wystawienie ocen. Dziękuję bardzo, dobranoc.
Napiszcie mi proszę, że wciąż ze mną jesteście, bo się załamię :(

Tuesday, March 25, 2014

Shake it like a pom-pom, paparazzi wanna see - CHEESE!








WŁĄCZ!



I see you got low,
And you got plenty more to show, gooooooo
Shake it like a pom-pom,
Like a pom pom!







Ladies and Gentelmen! 

Twerk Master, Styles!



and his wife, Melie.






----------------------------------









Ok, zakończyliśmy część artystyczną tej notki XDDD

Chciałabym powiedzieć, że blog NIE jest zawieszony, a ten... zahibernowany? Śpi w każdym razie.
Ostatnio chciałam coś napisać i w sumie może mi się udało wyskrobać kilka zdań, może ze dwa akapity, ale jest to tak mega słabe, że aż żal patrzeć/czytać w ogóle mieć jakikolwiek kontakt z tym.
Jestem w stanie rozpieprzenia wewnętrznego, ponieważ.
1. Za miesiąc kończę szkołę (bitch, za równe 30 dni!), a jeszcze nie ze wszystkich przedmiotów mam oceny. (w związku z tak krótkim drugim półroczem miałam 1,5 miesiąca na zebranie conajmniej 3 ocen z każdego przedmiotu - hehehe?) 
2. Za 40 dni i 11 godzin mam maturę.
.
.
.
.


No właśnie XD
Moja dusza humanisty, która jest po prostu duszą z matematycznym debilizmem jeszcze się na ten egzamin nie przygotowała psychicznie. W sumie można by to zaliczyć do czegoś w rodzaju nieodpowiedzialności, niedojrzałości, olewatorstwa itd, ale to po prostu styl życia jaki prowadzę, a raczej nie prowadzę, bo serio. Serio? 18 lat to za mało, żeby pisać maturę, ot co!
gówno prawda.


3. Powiem wam coś śmiesznego. Przerwa świąteczna zaczyna się w tym roku 17 kwietnia, a kończy 22. Czyli od 23.04. dalej chodzimy do szkoły, a ja?
Ja przychodzę tylko tego 23 i mam koniec roku XDDDD
tyle wygrać!
Dobra, jakoś się nie uśmiałam.

4. Szukam pracy.

5. A raczej próbuję...

Powaaaaażnie, mam doświadczenie i nawet te badania, gdzie trzeba przez 3 dni kupę przynosić w kubku. Ale wszędzie albo nie dają zakwaterowania albo oferują jakąś śmieszną stawkę typu 5zł za godzinę.


Nie rozumieją państwo, że ja niedługo będę studentę? (o ile gdziekolwiek mnie przyjmą z maturą, której na pewno nie zdam tak dobrze, jak powinnam)
I need money, guys! 

Życie wygrał facet, do którego zadzwoniłam.
J-Ja
F-Facet

ja: Dzień dobry! Dzwonię w sprawę pracy, czy ogłoszenie dalej aktualne?
f: a skąd pani jest?
ja: *podaje miejscowość*.
f: Aha, oczywiście, że aktualne. Mam rozumieć, że będzie pani dojeżdżać codziennie 400km do pracy?
BADUM-TSS



6. Jestem w trakcie pisania prezentacji z polskiego. Moje lektury mają w sumie jakieś 700 stron, a ja nie zaczęłam ani jednej. Szkoda, że np. Dostojewskiego nie czyta się tak łatwo jak chociażby Rowling? Dodać do "Zbrodni i kary" czarodziejskie różdżki i latające wróżki, a moje życie stanie się łatwiejsze.
Poważnie się zastanawiałam, czy nie zlecić komuś, żeby za mnie napisał to coś, ale... Poważnie? 150zł? oO Nie śpię na hajsie, więc dziękuję. Poradzę sobie sama, a co!

7. Robię prawo jazdy. (Podchodzić do teorii 5 razy to ja, proszę państwa!)



Koniec tematu, bo się zdenerwuję :D
Nie sądziłam, że pytania o długość drążka do zmiany biegów mnie tak zagną...

8. Uczę się. Ostatnio dość sporo, bo naprawdę nie czuję się przygotowana do matury, a poza tym no... wysyłam CV do każdego miejsca, które oferuje mi pieniądze za cokolwiek XD
9. Przypomniała mi się ta jedna genialna scena z Kac Vegas
Alan: WIDZIAŁEM MISIA POLARNEGO.... ALBINOSA XDDD

10. Nie wiem co jeszcze powinnam napisać, ale czeka na mnie niemiecki, więc coś jeszcze wymyślę.


Sprzedam wam trochę gifów, bo ja+tumblr=5h z życia.


Okej wczoraj, kiedy przeglądałam tumblra trafiłam na to zdjęcie:

Myślałam, że coś mu się stało! Ale później, kiedy doszłam do fotografii numer 2:

czyli Hazza-Lifestyle to wpadło mi do głowy, że on już po prostu tak ma i serio... Chodzenie z chustką na twarzy w przypadku kogoś kto nawet na prostej drodze potrafi się potknąć nie mogło skończyć się dobrze...

Ale w końcu wpadłam na resztę zdjęć:








To zdałam sobie sprawę, że jemu zwyczajnie zmarzła dupa.

Chyba że ktoś wie z was czy naprawdę mu się coś stało..?



------
Uwielbiam tę dwójkę! :3














Liam's face... 



Awww, Hi, youuu ;)


eeee, odejdź wariatko..?



Tak wyglądam w każdy weekend: XD


Poza numer 5 XD




TEN GIF MNIE NIGDY NIE PRZESTANIE ŚMIESZYĆ, OFICJALNIE XD





Louis to styl życia XDDD






wy też tutaj widzicie takie zdyszanego królika?





Brakuje mi tu tylko tego napisu: BIEGNE CI WPIERD*


Jakieś tam składowisko...












Z DUPY SE ZADZWOŃ!



STOP!
TERAZ WĘGORZ!
Patrzcie świnie, król parkietu, ręka jak złamana! Nakurwiam węgorza NANANANA! XD


Za dużo czasu spędzam w internecie...






I oficjalnie zakochałam się w tym:

Długo nie mogłam się przekonać do Sheerana, ale ta piosenka mnie zbija.



Mam nadzieję, że was nie zanudziłam i nie zawiodłam, ale same rozumiecie... Moja przyszłość się tu waży XD
W święta może dam radę coś naskrobać :)
w ten weekend wyjeżdżam, niestety, ale znowu tez nie chcę nic obiecywać...

Dziękuję wam, że wciąż czekacie i przepraszam :(
ale nie zawiesiłam działalności! :)))




DO NASTĘPNEGO!
(mam nadzieję...)