Odebrałam wczoraj laptopa, ale jutro wyjeżdżam na 10 dni na wakacje. Cieszę się, że mój shot został w części uratowany. (jedną część miałam zapisaną na pulpicie, a drugą gdzieś indziej i ta druga niestety zaginęła). Dlatego macie pierwszą scenę (spokojnie, mam napisane dużo więcej) i w sumie została mi końcówka. Myślę, że do końca miesiąca będzie gotowy.
Pozdrawiam was baaaaaaaardzo i przypominam, że was uwielbiam. Jeśli ktoś wciąż jest ze mną, niech się niżej odezwie, okej? :)
Miłego czytania!
Pozdrawiam was baaaaaaaardzo i przypominam, że was uwielbiam. Jeśli ktoś wciąż jest ze mną, niech się niżej odezwie, okej? :)
Miłego czytania!
Tytuł: Wróć do mnie.
Autorka: Melie
Opis: Cztery lata to naprawdę dużo, może nawet zbyt wiele.
AU, w którym Harry ma dziewiętnaście lat, masę pierwszych razów przed sobą i ostatnich za plecami, a Nicole próbuje pomóc odnaleźć mu się w nowej rzeczywistości.
Czas akcji: od listopada 2013.
Od autorki: Bardzo dużo miejsca w moim malutkim, pisarskim serduszku. Mam nadzieję, że się spodoba *denerwuje się bardziej niż ogólnie przy IMMWF*.
Wróć do mnie
Jeśli nie możesz znieść bólu, musisz nadać mu sens.
Motto:
Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać. - Ernest
Hemingway
Wszyscy zawsze powtarzają, że prawda wyzwala.
Wszyscy zawsze chcą znać szczegóły,
nie zdając sobie
sprawy, jak bardzo destrukcyjną siłę mają niektóre
słowa.
***
1. Mija godzina
nim orientuję się, że Harry zniknął.
Mijają trzy, kiedy
zaczynam panikować.
Mija siedem godzin zanim dzwonimy do
rodziców Harry'ego.
Mijają kolejne cztery, kiedy całą
czwórką siedzimy w poczekalni na komisariacie policji w
Bradford.
I jeszcze dwie, kiedy decydują się odwieźć nas
do domu, a mama Harry'ego płacze w rogu pomieszczenia.
Mija
noc, a ja nie przestaję szlochać w materiał na brzuchu ogromnego
pluszaka, którego dostałam na Walentynki.
***
- Jedyne, co możemy zrobić to czekać.
Poinformowaliśmy policję na terenie całego kraju, zdjęcia
Harry'ego wiszą w każdej jednostce. Naprawdę, nie jesteśmy w
stanie zrobić nic więcej, nie ma żadnego nowego dowodu, proszę
być dobrej myśli. Obiecuję, że robimy co w naszej mocy. Proszę
dać nam tylko trochę czasu...
Więc czekaliśmy. Całe
cztery lata.
Każdego poranka budziłam się smutna i
patrzyłam bezmyślnie na kilka rzeczy, które miały z nim jakiś
związek i pozwalałam sobie na łzy. Płakałam codziennie, myśląc
o tym gdzie może być, co właśnie robi, czy ktoś go krzywdzi i
gdzieś w duszy łudziłam się, że zrobił to umyślnie. Może
niedługo pokażą w telewizji jego opaloną twarz i okaże się, że
przez ten cały czas wypoczywał gdzieś na Malediwach, bo w końcu
to Harry, prawda? Więc płakałam tak mocno i tak często jak tylko
potrafiłam.
Aż w końcu przestałam.
Któregoś dnia
spojrzałam na zdjęcia na mojej tablicy korkowej, później na jego
płyty, które ciągle mi pożyczał i na pluszaka, którego wspólnie
ochrzciliśmy jako Barry'ego i poczułam się... zmęczona. Nie
miałam już sił na łzy, na żal i na życie wspomnieniami. Harry
rozpłynął się w powietrzu, a razem z nim jakaś cząstka mnie,
której nigdy nie odzyskałam. Moje odbicie w tafli wody od tamtej
pory już zawsze pozostawało niewyraźne i wyjątkowo niespokojne, a
mój głos łamał się za każdym razem, kiedy ktoś głośno
wspominał jego imię.
Więc wszyscy nauczyliśmy się
milczeć.
Żyliśmy dalej. Inaczej, trochę mniej swobodnie,
mniej beztrosko, ale dawaliśmy radę. Nikt nie pozwolił sobie na
rozpamiętywanie, bo każdy z nas dochodził do tych samych wniosków,
które przerażały nas jeszcze bardziej niż same skutki.
Cierpieliśmy, ale kiedy nie możesz znieść bólu musisz spróbować
nadać mu sens. To jedna z podstawowych zasad prawdziwego życia, z
którym prędzej czy później będziesz musiał się zmierzyć. Bez
względu na to w jakich okolicznościach cię dopadnie i nieważne
jak bardzo będziesz błagał, żeby odeszło.
Dość często
o nim myślę. Nie codziennie, ale wciąż zastraszająco dużo.
Czasami, kiedy wracam zmęczona z zajęć albo z praktyk i mam ochotę
tak po prostu przytulić Liama i napić się herbaty to wtedy jest
łatwiej. Myślę tylko o tym, że powinnam przygotować się na
jutro, że za miesiąc egzaminy, a ja wciąż jestem w głębokiej
dupie z materiałem.
Studiuję pielęgniarstwo. Trochę
słabo, nie? Zawsze chciałam być lekarzem, ale matura udowodniła
mi, że jednak się do tego nie nadaję. Mimo wszystko tutaj także
się spełniam. Pomagam ludziom, dużo z nimi rozmawiam i upewniam
się pięć razy zanim wyjdę, czy aby na pewno wszystko w porządku
i czy czegoś nie potrzebują. Czasem wydaje mi się, że to nawet
lepsze, bardziej ludzkie. Nie jest to nieczułe gmeranie w cudzych
flakach z litrem krwi na rękawiczkach, a zwykła rozmowa, która
niekiedy potrafi zdziałać więcej niż skalpel. Ostatnio poszłam
zrobić zastrzyk pewnemu staruszkowi z rakiem żołądka, który
poddawany był radioterapii przez pięć najbliższych tygodni. I
wiecie co? Usiadłam koło niego, pogłaskałam go po dłoni i
pozwoliłam opowiedzieć o swojej czteroletniej wnuczce, której
zdjęcia pokazywał mi w swojej komórce. To niby tylko pięć minut
rozmowy, ale uśmiech nie schodził z jego twarzy przez resztę dnia,
a mi zawsze robiło się odrobinę cieplej na sercu, kiedy szłam
sprawdzić, czy dobrze się czuje.
Mieszkam z Liamem jakieś
trzy miesiące. Jest na trzecim roku ekonomii i dzieli nas tylko
kilka miesięcy. Wynajmujemy nieduże, dwupokojowe mieszkanie w
centrum na trzecim piętrze. To zaledwie czterdzieści siedem metrów
kwadratowych, ale jest to takie nasze małe Niebo. Znamy się od
dwóch lat, a jesteśmy razem prawie półtora. Świetnie się
dogadujemy, Liam mnie słucha i nawet kiedy nie rozumie pozwala
wypłakać się na swoim ramieniu i tuli w łóżku tak długo,
dopóki nie zasnę. To on tak naprawdę pomógł mi wyjść na
prostą, przeszliśmy tak wiele rozmów o mnie, mojej rodzinie, moich
skłóconych przyjaciołach i Harry'm, że aż w końcu przestałam
rozmyślać nad bólem jaki przywoływały wspomnienia. Nauczył
mnie, że nie warto bezustannie wracać do przeszłości, jeśli to
nas niszczy. Liam naprawdę nie powinien studiować tej ekonomii i
zasypywać mnie rewelacjami na temat inflacji. Znacznie łatwiej
przychodziła mu ta typowa gadka psychologów, z którymi rozmawiałam
przez pierwsze trzy lata od... incydentu.
Poznaliśmy się w
dość nietypowy sposób. W dniu moich siedemnastych urodzin mama
zabrała mnie do schroniska dla zwierząt, gdzie Liam był
wolontariuszem. Miałam wybrać sobie psiaka o jakim zawsze marzyłam,
a ja byłam tak podekscytowana, że wszystko wokół nagle przestało
mieć jakiekolwiek znaczenie. Zdecydowałam się na małą, beżową
kulkę, która cicho poszczekiwała w ramionach wysokiego szatyna o
ciepłych, brązowych oczach i nieśmiałym uśmiechu. Od razu się w
nim zakochałam, rzecz jasna w psie. Raphy spojrzał wtedy na mnie
swoimi zmęczonymi oczkami i żałośnie pisnął, kiedy Liam podawał
mi zwierzaka i rzucał mu tęskne spojrzenia. Ciężko było mu się
rozstać ze swoim opiekunem, więc odwiedzaliśmy szatyna w
schronisku aż do końca lata. Później to on odwiedzał nas.
Teraz
Raphy sypiał w kojcu naprzeciw kanapy, od czasu do czasu włażąc
na nasze łóżko i żądając godzinnego głaskania i drapania za
uchem.
W moim życiu zmieniła się jeszcze jedna kwestia –
moi przyjaciele. Harry, Zayn, Louis, Perrie i ja mieszkaliśmy na tym
samym osiedlu i byliśmy piątką najbardziej nieznośnych i
rozwydrzonych dzieciaków, jakie poznała dzielnica. Naprawdę,
byliśmy straszni. Kradliśmy sąsiadom wiśnie z drzew, deptaliśmy
wieczorami po ich idealnie ostrzyżonych krzakach i podrzucaliśmy
psie kupy na wycieraczki. Wszyscy mieli nas dosyć i grozili
zgłoszeniem naszych występków w szkole, ale szybko zorientowaliśmy
się, że to tylko puste słowa, które miały nas nastraszyć.
Dorastaliśmy razem i byliśmy typowymi papużkami-nierozłączkami w
powiększonej wersji. Aż do siedemnastego sierpnia dwutysięcznego
dziewiątego roku.
Liverpool w wakacje tętnił
życiem. Zawsze o tym słyszeliśmy, a dodatkowo gdzieś w tle
przebąkiwała nam Gemma, która spędziła tam niedawno weekend z
przyjaciółkami. To miasto podobno nigdy nie śpi, a to jedna z
największych zachęt dla piątki narwanych piętnastolatków, którzy
myślą, że osiągnęli już szczyt dojrzałości i są prawdziwie
dorośli. Nam nie trzeba było dwa razy powtarzać, każdy z nas
załapał wakacyjną robotę w lipcu i ukrywając zarobki w słoiku
za łóżkiem odkładaliśmy pieniądze na nasz własny weekend w
Liverpoolu. Udało się. I poszło łatwiej niż się spodziewaliśmy.
Już nawet nie pamiętam, co powiedziałam rodzicom. W
każdym razie na pewno to łyknęli skoro w piątek siedzieliśmy w
autobusie i popijaliśmy tanie piwo z puszki. Życie wydawało się
wtedy tak proste i tak idealne, że aż trudno było nam w to
uwierzyć. Mieliśmy plany, chęci i siebie, a to przecież
najważniejsze w takie dni jak ten. Temperatura jeszcze o
siedemnastej wynosiła niemal trzydzieści stopni, a my roztapialiśmy
się w krótkich szortach i z zimnym piwskiem w dłoniach. Nic nie
mogło pójść źle, przecież nigdy nie szło, prawda?
Cóż. Poszło.
Około dwunastej trzydzieści w nocy, kiedy
bawiliśmy się na plaży z jakąś ekipą z Leeds poczułam w talii
silny uścisk, a chwilę później obca broda wbijała mi się w
bark. Odchyliłam głowę minimalnie w tył pocierając policzkiem
ten Harry'ego i kładąc swoją dłoń na jego splecionych ze sobą
na moim brzuchu. Nie wiem czy mogłam go nazwać swoim chłopakiem,
ale chyba tak. Nigdy tego oficjalnie nie potwierdziliśmy, ale i bez
tego wszyscy wiedzieli co jest na rzeczy. Usłyszałam cichy śmiech
tuż przy moim uchu, a później poczułam miękkie usta na swoim
policzku. Uśmiechnęłam się gdzieś w przestrzeń i pewniej
oparłam się plecami o jego ciało.
- Zaraz wrócę,
dobrze? - pytał, na kilka sekund mocniej przyciągając mnie do
siebie i składając jeszcze jednego całusa na mojej skórze.
Dlatego długo nie mogłam pozbierać myśli, kiedy Anne Styles w
środę, trzydziestego listopada, zadzwoniła do mnie pierwszy raz od
roku i powiedziała, że Harry jest w domu.
Jakie to jest dhbchsdbchbcsd. I Ty chciałaś rzucić pisanie? O niee, bo ja Cię tutaj przetrzymam xD
ReplyDeleteJak je czytałam to czułam się tak jakoś inaczej (ale w dobrym sensie :)). To tak jakbym zaczynała czytać prawdziwą książkę, a nie jakieś opowiadanie w internecie, które pisze jakaś tam 15-latka i pisze to tylko na odwal się, żeby szybciej, bo trzeba wyjść jeszcze na dwór. Bardzo fajnie ukazałaś emocje, tylko szkoda, że zaczyna się tak smutno :(
A ten początek:"Mija godzina nim orientuję się, że Harry zniknął.
Mijają trzy, kiedy zaczynam panikować.
Mija siedem godzin zanim dzwonimy do rodziców Harry'ego..." itd. jest taki - nawet nie wiem jak mam go nazwać - tajemniczy, ale jednak coś z niego wiadomo.
Także jeśli komuś się nie będzie podobało to olej to nie musiał/a czytać. :)
Mi się bardzo podobało :) Mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejna część. :D
P.S. Napisz w przyszłości jakąś książkę, a na pewno ją kupię!! :3 :D
Kasia <33
O matko to jest świetne *.* masz naprawdę niesamowity talent;* chce już ciąg dalszy !<3
ReplyDelete