Alex
budzi się siedem godzin później we własnym łóżku. Bierze dwa
głębokie wdechy a później przeklina w myślach Louisa Tomlinsona
jednocześnie dziękując za jego zdrowy rozsądek. Kto wie jak
skończyłaby się ta noc, gdyby mieli polegać na jej zachciankach.
Kiedy wsiadała z nim do jednego samochodu oczami wyobraźni już
widziała jak spędzają kolejną godzinę, ale wtedy, w momencie
największego ciśnienia kierowca zatrzymał się pod jej blokiem.
Momentalnie zrozumiała, nawet jeśli on wciąż uśmiechał
się do niej w ten dziwny, intrygujący sposób i wciąż trzymał
dłonie na jej biodrach, kiedy prawie leżała na tylnym siedzeniu
samochodu jego ochroniarza. W tamtej chwili w ogóle nie obchodziło
ją co tamten biedny mężczyzna musi przeżywać z namiętnie
całującą się parą tuż za jego plecami, zapomniała o istnieniu
wstydu czy zażenowania i po prostu oddawała każdy pocałunek i
każdy uśmiech prosto w usta Louisa. Była prawie gorąca z
podniecenia i wydawało jej się, że on przeżywa to samo do
momentu, kiedy subtelnie kazał jej wracać do domu.
Dlatego
wróciła. Gdy tylko zorientowała się co się dzieje wyszła z
samochodu bez słowa, poprawiła sukienkę i nie oglądała się za
siebie. Była wściekła.
Dziś czuje tylko wdzięczność.
Nie wie czy dźwignęłaby to wszystko na trzeźwo.
Wieczorem
ma wywiad u Jamesa Cordena i to na tym chce skupić wszystkie swoje
myśli, wychodząc spod ciepłej pościeli pod zimny prysznic, który
ma przygotować ją na cały kolejny dzień.
Po
wywiadzie Alex wyszła do fanów, gdzie spędziła czterdzieści
minut na robieniu zdjęć i rozdawaniu autografów. Sprawnie
ignorowała pytania o Louisa i chętnie opowiadała o tym jak poszło
u Jamesa. Nagrała kilka pozdrowień i próbowała powiedzieć
„kocham cię” w co najmniej trzech różnych językach. Później
wszystko przerwał jej telefon od Jamiego, z którym rozmawiała
przez kolejny kwadrans, zapraszając go na kilka dni przed
rozpoczęciem roku szkolnego co przyjął z dużą aprobatą. Miała
wolny tydzień od czwartku, a że chłopak był tylko raz w życiu w
tej części kraju chciała pokazać mu parę miejsc.
Ale
później wszystko szlag trafił.
Okazało się, że jutro po
konferencji, na której pojawić się miała z Dave'em, Louis gra
towarzyski mecz z Doncaster Rovers w Manchesterze. I Alex absolutnie
i koniecznie musi się tam pojawić. Arthur przyniósł jej bilet a
później wyskoczył z kolejną rewelacją.
- Nigdy w życiu.
- odpowiada Alex, zupełnie ignorując całą sytuację i starając
się nie denerwować chociaż w środku aż wrzała. Zajmuje się
wymienianiem wiadomości z Blancą, która wysyła zdjęcia różnych
tortów ślubnych i pyta przyjaciółkę o zdanie, który pasuje do
nich najbardziej. Aktorka próbuje skupić na tym całą swoją
uwagę, ale wychodzi jak zwykle.
- Alex...
- Arthur.
- przedrzeźnia swojego menadżera, wreszcie podnosząc na niego
wściekłe spojrzenie. - Miałam mieć wolne, zaprosiłam Jamiego,
nie mogę powiedzieć mu, że plan się zmienił, ponieważ ty nie
uzgadniasz ze mną moich pieprzonych obowiązków!
-
Podpisałaś kontrakt. - odpowiada. - Musisz to zrobić.
-
Gówno prawda.
Arthur ją ignoruje.
- Poza tym nikt
nie broni ci zaprosić Jamiego. Niech po prostu przyjedzie dzień
później, to żaden problem przebukować bilet. Mogę to zrobić w
pięć minut.
- Doceniam twoje umiejętności, ale nie.
Arthur, cholera, zachowuj się w porządku, dobra? Nie powiedziałeś
mi o tym, nie taka była umowa. Miałam mieć wolne!
Alex
podnosi głos przy końcu zdania i uderza pięścią w tapicerkę
siedzenia obok. Arthur wypuszcza głośno z ust powietrze i drapie
się w czoło.
- Wiesz ilu ludzi marzy o urlopie na jachcie?
Dlaczego zawsze musisz być taka problematyczna?! - warczy i wtedy
dziewczyna nie wytrzymuje.
Jej menadżer wymyślił, że swój
wolny tydzień Alex powinna spędzić na jachcie, dryfując po
kalifornijskich wodach i pławić się w słońcu godzinami. Wszystko
było by nawet bardziej niż w porządku, gdyby nie kazał jej udać
się tam z Tomlinsonem zaraz po jego meczu w Anglii. Media miały to
podchwycić jako odpoczynek po tygodniach ciężkich treningów i
przygotowań do meczu. Mieli porobić im parę zdjęć jednego dnia a
później obiecali spokój na resztę wyjazdu. Alex nienawidzi tego
pomysłu.
- Nie mam zamiaru marnować swojego wolnego czasu
na kolejne udawanie. Arthur, jestem tym zmęczona, miałam odpocząć,
spędzić czas z bratem i...
- Nikt nie broni Jamiemu jechać
z wami. Jak myślisz ile dzieciaków ma okazję spędzić wakacje w
taki sposób? Jestem przekonany, że byłby zachwycony.
Alex
prycha.
- Mój brat nie jest przekupny.
- Myślę, że
skusiłaby go ta wizja. Dzwonisz?
- Nienawidzę
cię.
Naprawdę.
***
Alex
dojeżdża już pod stadion w Manchesterze, usilnie ignorując
jetlag, który ją trafił. Jest zmęczona i trochę boli ją głowa,
więc poprosiła swojego kierowcę, żeby zatrzymał się pod drodze
i kupił jej jakieś tabletki przeciwbólowe. Po ostatniej akcji, w
której Arthur „pomógł” jej przezwyciężyć senność Alex
woli nie ryzykować. Kawa, którą kupiła sobie na lotnisku jest już
zimna, choć nie wypiła nawet połowy. Jest zdenerwowana, nigdy
nawet nie była w Anglii a co dopiero na angielskim meczu piłki
nożnej swojego chłopaka. Wiele na ten temat czytała i to
zestresowało ją trochę bardziej, ponieważ okazało się, że jest
to najważniejszy sport tutaj i karygodne jest nazywanie tego sportu
„soccer” jak robiła to całe życie będąc amerykanką. Nie
chce popełnić żadnej gafy, kiedy być może zaczepi ją jakiś
dziennikarz albo znajomi Louisa.
O matko.
W tamtej
chwili dopiero to do niej dociera.
Jest w Anglii, w rodzinnym
kraju Tomlinsona. Malutkim kraju na wyspach, więc bardzo
prawdopodobne wydaje jej się to, że może spotkać tam jego
rodzinę.
O matko.
Alex nie myślała o tym
wcześniej i chce zadzwonić do Arthura i opieprzyć go za to, że
jej nie ostrzegł. Nie ma pojęcia ile powiedział im Louis i czy w
ogóle mówił prawdę, jak powinna się zachować, co powiedzieć
i... Jezu.
Nawet nie zna imienia jego matki, jak źle
jest?
Jeżeli Alex minutę temu myślała, że jest
zdenerwowana to teraz prawie umiera.
Samochód zatrzymuje się
sekundę przed tym jak Alex chce zacząć krzyczeć i prosić
kierowcę by zawrócił i kupił jej bilet powrotny do domu.
Ktoś
otwiera jej drzwi i widzi przed sobą jakiegoś wysokiego, szczupłego
mężczyznę, który cicho się przedstawia, ale ona nie zapamiętuje
nazwiska. Pomaga jej wygrzebać się z auta i proponuje swoje ramię
do podparcia. Kiedy pyta czy wszystko w porządku w dziewczynę
uderza jego ciężki akcent. Ma na sobie garnitur i Alex zaczyna czuć
wyrzuty sumienia, ponieważ nie sądziła, że powinna wyglądać
jakoś bardziej elegancko... Ma na sobie tylko obcisłe, czarne
spodnie z wysokim stanem i białą koszulę rozpiętą na kilka
górnych guzików. Nie prezentuje się zbyt oficjalnie...
-
Pani miejsce jest w loży VIP na siódmym poziomie. Mogę też
zaproponować miejsce tuż przy ławie rezerwowych, tyle że
niedaleko jest strefa dla dziennikarzy.
Na pewno nie.
I
pozwala zaprowadzić się do loży VIP, gdzie kelner od razu
proponuje jej piwo. Piwo. Już czuje się jak europejka.
-
Niestety pan Tomlinson nie jest w stanie pojawić się tutaj przed
spotkaniem, ale kazał przekazać, że życzy dobrej zabawy i ma
nadzieję, że piłka nożna wyda się pani choć trochę bliższa
niż dotychczas.
Ha, nie.
Czytała w samolocie sporo
na temat tego sportu, ale nadal nie wie większości rzeczy. Nie
rozumie rozstawienia piłkarzy, nie widzi sensu w ilości doliczanych
minut i nie wie co to jest spalony. I wcale nie jest jej przykro, że
łapie tylko to, że dwudziestu dwóch facetów biegnie za jedną
piłką i próbuje kopnąć ją do tej siatki po boku.
Alex
tylko kiwa głupio głową i bierze od kelnera swoje piwo. Upija
pierwszy łyk i rozgląda się wokół. Pomieszczenie jest dość
duże, przeszklone z kilkoma wygodnymi fotelami poustawianymi w
średnio przemyślanej kompozycji. Jest także mały balkon,
wychodzący na zewnątrz i dziewczyna podejrzewa, że właśnie tam
spędzi większość gry, ponieważ nie ma ochoty znosić obcych
spojrzeń, oceniających jej niewiedzę. Mecz jeszcze się nie
zaczął, więc tutaj z głośników leci przyjemnie cicha muzyka.
Ludzi nie ma wielu, głównie są to dojrzali mężczyźni, którzy
nie zwracają na niej specjalnej uwagi. I dobrze.
Bardzo
dobre piwo.
Aktorka siada na swoim fotelu (przy stoliku z jej
nazwiskiem) i czeka tych kilka minut na rozpoczęcie meczu. Rozgląda
się po trybunach, skanując wzrokiem fanów Doncaster Rovers jak i
drużyny przeciwnej, z dumą trzymając szaliki w barwach swoich oraz
malując swoje twarze. Coś krzyczą albo śpiewają, Alex nie
wyczuwa tego, ale podoba jej się klimat.
Po chwili ktoś do
niej dołącza. Tuż przed sobą zauważa kobiece, szczupłe nogi,
wąskie biodra i wyraźną talię. Stoi przed nią jakaś młodziutka,
chudziutka blondynka z mocnym makijażem i długimi, rozpuszczonymi
włosami spływającymi w dół wzdłuż szczupłych ramion. Uśmiecha
się przyjaźnie i przechyla trochę głowę, dokładniej
przyglądając się aktorce.
- Alex Ray Jules, tak? - pyta
uprzejmie, choć Alex nie odpowiada. - Jestem Charlotte Tomlinson,
siostra Louisa. - wyznaje z jeszcze większym uśmiechem i wyciąga w
jej stronę dłoń.
Aktorka dopiero po kilku chwilach
załapuje co właśnie ma miejsce. Wstaje na równe nogi i wita się
z nastolatką (naprawdę trudno jej ocenić ten wiek przez mocny
makijaż, nawet Alex nigdy nie nakłada tyle rozświetlacza).
Dyskretnie rozgląda się wokół szukając reszty rodziny.
-
Spokojnie, jestem tylko ja.
Cóż, chyba nie jest jednak tak
dyskretna jak miała nadzieję.
Charlotte prędko zajmuje
miejsce tuż obok niej i pyta jak minął jej lot. Mimo tego, że
Jules jest trochę zmieszana i nie do końca jeszcze odnalazła się
w nowej strefie czasowej to zauważa, że dziewczyna jest dość
miła, uprzejma i stara się ją czymś zająć. Alex grzecznie
odpowiada na każde pytanie w duchu zastanawiając się czy reszta
jego rodziny jest równie przyjazna.
O dziwo, Charlotte nie
pyta o „Venom”. Jest jedną z niewielu nowopoznanych osób, które
nie opierają na tym całej rozmowy.
- Byłaś wcześniej na
takim meczu? - pyta, wygodniej siadając w fotelu i zakładając nogę
na nogę. - W Europie? - Alex zaprzecza. - W Stanach chyba nie
traktujecie tego aż tak poważnie jak futbol amerykański, nie? -
chichocze. - Jeśli nie chcesz kłótni z moim bratem radzę nie
zaczynać tego tematu. Jest trochę przewrażliwiony.
- Nie
jestem typem sportowca... - wyznaje aktorka, ale szybko chce ugryźć
się w język, bo na jaką dziewczynę właśnie
wychodzi...
Charlotte jednak tylko śmieje się cicho i
nachyla lekko w jej stronę.
- Myślałam, że tego wymaga
wasz kontrakt. - szepcze i Alex chce już się obrażać za tę nie
do końca na miejscu uwagę, ale po chwili zdaje sobie sprawę, że
to wcale nie było złośliwe. Nastolatka wciąż uśmiecha się miło
w jej stronę i nic nie wskazuje na to, że chciała ją czymś
urazić.
Okej, może nie będzie tak źle.
- Cztery
dni temu dowiedziałam się, że Louis gra ten mecz. Mogłabyś mi
chociaż mniej więcej wytłumaczyć zasady..? W moim kraju piłkę
nożną nazywamy soccer.
Teraz już obie się śmieją.
- Pewnie, chodź.
Dwadzieścia
minut później są na balkonie i Charlotte próbuje czwarty raz
wytłumaczyć Alex czym jest spalony. Na marne.
- Po
prostu... - nastolatka wzdycha z rezygnacją. - Jak tamten koleś
podniesie chorągiew to jest spalony, okej?
- Trzeba było
tak od razu!
Kolejnych kilka minut zajmuje wyjście piłkarzy
na boisko i powitanie z drużyną przeciwną. Widzi, że Louis
wychodzi jako pierwszy, dzierżąc na ramieniu odblaskową opaskę z
literką C, więc Alex bystro orientuje się, że został kapitanem
na czas tego spotkania. Obserwuje go uważnie jak wchodzi na boisko z
jakąś małą dziewczynką ubraną w taki sam strój i wydaje jej
się to dziwnie urocze. Choć każdy z graczy przyszedł z dzieckiem
jak nakazywała tradycja to dziewczyna dziwnym trafem przygląda się
tylko jemu.
Jego drużyna jako pierwsza jest przy piłce.
Aktorka nadal nie nadąża nad wszystkimi zasadami, ale podoba jej
się mecz. Czuje nawet małe zdenerwowanie, kiedy ktoś z przeciwnej
drużyny przejmuje piłkę albo kiedy ktoś próbuje sfaulować ich
napastnika. Louis gra w pomocy.
Jest dość sprawny na
boisku, szybko reaguje, krzyczy coś do swoich i pokazuje dziwne,
tajemnicze znaki do bramkarza. Kilka razy bierze udział w
ważniejszej akcji, ale nie dochodzi do gola w pierwszej połowie.
Mniej więcej w połowie drugiej ktoś po chamsku podkłada
nogę Louisowi, który opada na murawę, łapiąc za swoje kolano.
Alex dokładnie widziała, że było to zamierzone i czeka na reakcję
sędziego. Piski, okrzyki buntu i buczenie rozbrzmiewa z trybun,
kiedy faul Louisa zostaje uznany za udawany. Alex i Charlotte
dyskutują głośno o tym jak niesprawiedliwie został potraktowany a
nastolatka nawet przeklina pod nosem.
Któryś z Doncaster
Rovers pomaga mu podnieść się z murawy, ale wciąż trochę utyka.
Dopiero po długiej minucie kapitan przeciwników podchodzi do
Tomlinsona, klepiąc go przyjaźnie w plecy.
Nie schodzi,
ale jest znacznie mniej aktywny niż dotąd.
Siedem minut
przed końcem meczu Doncaster zdobywa gola, wygrywając mecz 1:0
nawet pomimo doliczonych dwóch minut.
Alex nawet przybiera
na twarz szeroki uśmiech, widząc radość i szczęście
przepełniające drużynę Louisa. Gracze podnoszą piłkarza, który
strzelił gola w górę i krzyczą coś do niego, dziękując. Trwa
to tylko kilka chwil nim dziękują przeciwnej drużynie a
kapitanowie wymieniają krótki, przyjacielski uścisk.
Po
jakimś czasie w loży zaczynają pojawiać się pojedynczy piłkarze,
witając się ze swoimi dziewczynami, matkami czy dziećmi. Aktorka
zauważa też tego mężczyznę, który uratował honor drużyny i
uśmiecha się do siebie widząc jak nachyla się nad brzuchem swojej
ciężarnej dziewczyny i krótko go całuje. Alex jak i Charlotte są
już w połowie drugiego piwa i świat wokół wydaje im się
bardziej przyjazny. Rozmawiały nawet o jutrzejszym wylocie z
powrotem do Stanów, by spędzić kolejnych kilka dni na morzu, ale
szybko okazało się, że Charlotte w tym czasie pracuje
tutaj.
Szkoda, zawsze to jedna przyjazna dusza
więcej.
Louis przychodzi z wielkim uśmiechem na ustach i
stroju zielonym od tarzania się w trawie. Alex dokładnie patrzy na
niego, kiedy podchodzi do nich powoli, wymieniając jeszcze ostatnie
słowa z bramkarzem. Jego biały strój ładnie podkreśla opaloną,
szczupłą sylwetkę i dziewczyna jest naprawdę pod wrażeniem.
Nawet mimo tego, że jego twarz nadal jest mokra od potu a włosy
sterczą na wszystkie strony świata, Alex wcale nie musi zdobywać
się na uśmiech, który przychodzi sam.
- Cześć,
małolacie. - wita się z siostrą, która wystawia język w jego
stronę, ale pozwala pocałować się krótko w policzek. - Fajnie,
że przyszłaś.
- To był naprawdę dobry mecz. - chwali,
na co Louis posyła jej jeszcze jeden uśmiech i całuje jeszcze raz,
szepcząc „dzięki”.
Później odwraca się w jej stronę
i łagodnie spogląda w jej twarz. Jest zmęczony, jego skóra wydaje
się być trochę szara a worki pod oczami minimalnie większe, ale
jest też szczęśliwy i to bardzo miły widok.
- Podobało
się? - pyta luźno, wzorkiem pokazując jej na wszystkich wokół,
choć Alex nie zauważyła, by ktokolwiek zwracał na nich większą
uwagę. Wyciąga ramiona w jej stronę i zaplata je gdzieś pod tymi
jej, przytulając do siebie. Dziewczyna z początku nie wie jak się
zachować, ale szybko odwzajemnia gest, całkiem niwelując dzielącą
ich przestrzeń. Jego mokra koszulka klei się do ciała, skóra na
karku jest rozgrzana a włosy lekko wilgotne od potu, kiedy wsuwa w
nie palce. Przy każdym wdechu Alex czuje jego zapach, zmieszany z
wonią trawy i chłodnej ziemi. Znów czuje dziwne ciepło na bliższy
kontakt z mężczyzną i nawet przymyka na chwilę oczy, by móc
cieszyć się razem z nim z wygranego meczu.
Z transu wyrywa
ich dźwięk aparatu w telefonie. Louis podnosi brodę z jej ramienia
i odchyla ją tak, by i dziewczyna mogła posłać Charlotte
nierozumiejące spojrzenie. Wciąż lekko się obejmują, ale jest to
zdecydowanie mniej intymne.
- No co? - pyta, kiedy Louis
warczy coś w jej stronę. - Wstawię to na swój Instagram, nie
czepiaj się, staram się pomóc. - tłumaczy i pochyla głowę,
pisząc coś na swoim telefonie.
Tomlinson przewraca oczami
i wreszcie opuszcza dłonie w dół tak, by luźno spływały wzdłuż
jego boków.
- Chłopcy jadą imprezować do Soho a my
powinniśmy pojawić się w hotelu za około godzinę. Lottie,
idziesz z nami? Możemy poświętować w mniejszym gronie, weź Toma.
- Przykro mi, ale powinnam wracać. Zaczynam pracę za
jakieś osiem godzin, więc sam rozumiesz...
Za osiem? To
było już tak późno?
Alex spogląda na zegarek na swoim
nadgarstku – dwudziesta druga trzydzieści.
- W porządku,
wyśpij się. - uśmiecha się do niej, ciągnąc za jeden kosmyk
jasnych włosów. - Dzięki, że przyszłaś.
- Zawsze. To
pa, Alex, miło było cię poznać.
Zatrzymują
się w „The Savoy”, gdzie docierają chwilę po dwudziestej
czwartej a w międzyczasie oglądali zdjęcie z meczu zrobione i
opublikowane przez fanów. Większość to zwykłe fotki Louisa
zrobione z trybun, ale było też kilka takich, które łapały Alex
i Charlotte na balkonie loży VIP – rozmawiających ze sobą,
śmiejących się i pijących piwo w czasie spotkania. Z ciekawości
zajrzeli też na jej Instagram, czytając kilka komentarzy pod ich
wspólnym zdjęciem zrobionym w czasie tego naciąganego
przytulania.
Naciąganego. Ta.
Mają jeden pokój.
Jeden. Co powinno być dość oczywiste, ponieważ, hej! Cały świat
myśli, że są parą.
- Wynajęliśmy dodatkowy pokój,
pozostali goście muszą po prostu widzieć jak wchodzimy razem,
później się rozdzielimy. - szepcze Louis prosto do jej ucha w
czasie gdy wchodzą do lobby.
Alex tylko kiwa głową i
mocniej zaciska palce wokół tych jego, drugą dłonią dodatkowo
chwytając jego przedramię. W holu nie ma wielu ludzi, kilkoro
gości, którzy przypatrują się całej sytuacji i dwóch
ochroniarzy, których poznała już jakiś czas temu w Rosso. Jeden z
nich właśnie odbiera kartę od recepcjonistki, z którą para tylko
przelotnie się wita. Kierownik piętra (jak się przedstawił)
prowadzi ich na drugi poziom, prowadząc do pokoju dwieście
trzydzieści jeden. Życzy udanego pobytu i krótko opowiada o
procedurze budzenia na życzenie czy zamawiania posiłków do pokoju.
Dziękują mu krótko zanim powoli wchodzą do środka pod czujnym
okiem ochrony.
Pokój nie jest specjalnie duży. Utrzymany w
kolorach złota i brązu, gdzie główną rolę odgrywa ogromne,
dwuosobowe łóżko z piękną, srebrzystą pościelą. Dalej
znajduje się stolik nocny z telefonem stacjonarnym i małą lampką,
a z prawej przy drzwiach do łazienki dwa fotele i duży, płaski
telewizor. Jest miło i przytulnie a wokół pachnie słonym
karmelem.
Louis od razu po zamknięciu drzwi puszcza jej dłoń
i siada na łóżku. Zdejmuje buty i kładzie się wzdłuż na
miękkiej, świeżej pościeli. Alex stoi przez chwilę w przejściu,
rozglądając się wokół.
- Bardzo jesteś zmęczony? -
pyta, choć szczerze mówiąc nie do końca się tym przejmuje, za
pięćdziesiąt dziewięć minut przejdzie do swojego pokoju. Stara
się nie spoglądać na Tomlinsona choć sama nie wie dlaczego.
Podchodzi bliżej do lustra i poprawia włosy mimo tego, że
wyglądają dokładnie tak jak wcześniej.
- Nie bardzo,
wciąż bardzo cieszę się z wygranej. - mówi w poduszkę. Alex
patrzy przez ramię jak leżąc na brzuchu próbuje wyjąć komórkę
ze spodni i rzuca ją chwilę później na pościel tuż obok siebie.
- A ty?
- Mój jetlag szaleje. W Kalifornii jest dopiero
popołudnie.
- Żyję z tym sześć lat, gwarantuje ci, że
idzie się przyzwyczaić. - mruczy w materiał i bierze głębszy
oddech po którym z powrotem opada na plecy. Poprawia poduszkę za
swoją głową tak, by mógł dobrze ją widzieć i krzyżuje
wyprostowane nogi. Splata palce na klatce piersiowej i uśmiecha się
krótko. - Najtrudniejszy pierwszy raz.
Mruga okiem a Alex
nie wierzy, że ma jeszcze siłę na flirt.
- Byłam już w
Europie.
- Na wyspach też? - pyta i wydaje się być
naprawdę zaciekawiony, więc Alex odchodzi od lustra w stronę okna,
by zza zasłon dojrzeć jak wielu paparazzich czai się przed
wejściem. Jest pewna, że któryś z gości, których widzieli w
lobby próbował zarobić na tej rewelacji.
- W Anglii nie.
- odpowiada wciąż ze wzrokiem wbitym w chodnik, ale nikogo
specjalnego nie zauważa. - Macie bardzo dobre piwo.
Chce
dopowiedzieć coś jeszcze, ale przerywa im dźwięk telefonu
Tomlinsona. Znowu.
- Na korytarzu jest kilkoro fanów... -
czyta. - Alberto właśnie wysłał mi to zdjęcie. - tłumaczy i
obraca ekran telefonu tak, by Alex mogła to zauważyć.
Podchodzi
kilka kroków, żeby dokładniej się przyjrzeć i zauważa jakichś
sześć osób.
- Chodzą w tę i z powrotem. Norma. - Louis
wzrusza ramionami. - Nikt im nie broni chodzić po korytarzu. Kiedyś
znalazłem film w internecie o jakichś dwóch nastolatkach, które
oglądały żarcie Nialla z room service.
- Nikt nic z tym
nie zrobi? - dziwi się Alex, otwierając szerzej oczy.
-
Nie. Po to tu przyjechaliśmy, nie? Dla rozgłosu.
Tak. Dla
rozgłosu.
Alex nie wie co ma o tym wszystkim myśleć. Coraz
mniej podoba jej się siedzenie tutaj z Louisem przez jedną noc a co
dopiero spędzenie z nim całego tygodnia na jachcie, który ma
ograniczoną powierzchnię jak i kryjówki. W tym momencie zaczyna
bardziej odczuwać skutki udawania i ciągłego kłamstwa. Boi się,
że niedługo to wszystko zmieni się w paranoję, a ona już nigdy
nie będzie szczera ze swoimi fanami, swoją rodziną i samą sobą.
Wypuszcza głośno powietrze z ust i kieruje się w stronę
jednego z foteli. Siada wygodnie i podciąga nogi pod brodę,
układając brodę na prawym kolanie.
I tak spędzają jakieś
pół godziny.
Po tym czasie przez zasłony dociera do ich
pokoju błysk i szybko orientują się, że to lampa błyskowa w
aparacie. Alex przeczesuje palcami włosy, Arthur uprzedzał ją, że
może do tego dojść, ale ochrona hotelowa ma czuwać całą dobę.
- W porządku? - słyszy z łóżka, więc podnosi wzrok na
Louisa, który unosi brew patrząc w jej twarz.
Alex tylko
uśmiecha się smutno w odpowiedzi.
- Może coś
obejrzymy..?
I to wydaje się być dobrą
propozycją.
Mniej
więcej w połowie filmu, gdy Tyler po raz drugi omawia zasady kręgu
(„pierwsza zasada kręgu – nie mówić o kręgu”) Alex czuje
się odrobinę zmęczona. Nie wie dlaczego, zmiana strefy czasowej
poprzednim razem nie była aż tak dotkliwa a miała wówczas przed
sobą cały dzień ciężkiej pracy i kolejnych wyjazdów. To dziwne,
biorąc pod uwagę to, że tutaj najcięższym zadaniem było
poradzenie sobie psychicznie z całym tym wyzwaniem. A może właśnie
dlatego czuje się tak wyczerpana.
Układa się wygodniej na
swojej stronie łóżka i wsuwa dłonie pod miękką poduszkę,
mocniej przytulając policzek do poszewki. Zna ten film na pamięć,
jest jednym z jej ulubionych, za chwilę do piwnicy zejdą...
-
Wyłączyć? - szepcze Louis ze swojego miejsca metr dalej. Jego głos
jest tak cichy, że ledwo go słyszy wtulona w gładką pościel. Od
razu ruchem głowy zaprzecza a później bierze głęboki, spokojny
oddech.
Nawet nie wie kiedy tak błyskawicznie ją
znużyło.
Nie słyszy, żeby on był zmęczony, więc tylko
krótko mruczy odpowiedź.
- Nie, oglądam. - na
potwierdzenie swoich słów znów otwiera lekko oczy, kierując je w
stronę telewizora.
Minęły prawie dwie godziny odkąd tu
siedzą, a ludzie w korytarzu dalej się kręcą i oboje wolą na
razie nie ryzykować. Jest chwilę przed drugą w nocy i Alex
podziwia ich zaangażowanie i silną wolę, by sterczeć tam i czekać
na... cokolwiek na co czekają.
- Jasne. - ironizuje. -
Zasypiasz. Poprosić kogoś, żeby przyniósł tu twoje rzeczy?
Ta,
gdyby to było takie proste, Alex myślała o tym odkąd się tu
pojawiła.
- Nie trzeba, w końcu wszystko musi wyglądać
jakbyśmy spędzali romantyczną noc. Twój ochroniarz wszystko by
zepsuł.
Alex mimo swojego zaspania zauważa, że jest to
ich najdłuższa konwersacja dzisiaj. W ogóle niewiele ze sobą
rozmawiają, ich spotkania to raczej towarzyskie milczenie.
-
Chcesz coś mojego?
Co?
- Co? - odpowiada głupio.
-
Do spania. Chyba że wygodnie ci leżeć tu w tych ciasnych dżinsach.
- prycha, na co dziewczyna lekko się uśmiecha.
Zajmuje jej
chwilę zanim podnosi się na łokciach i przeczesuje palcami włosy,
drapiąc się później po karku. Wciąga poduszkę gdzieś pod
klatkę piersiową i obraca się na brzuch, spoglądając
półprzytomnie na Louisa.
- Nie, dzięki. - chrypie. - Nie
mogą tam sterczeć całą noc, wkrótce zwinę się do siebie.
-
Jak wolisz.
On też wydaje się trochę bardziej znużony
niż dotychczas, ale powraca do filmu, na który ona straciła już
całkiem ochotę. Pozwala sobie przez chwilę patrzeć na jego twarz,
gdzie wokół oczu ma już malutkie zmarszczki i rzadkie brwi. Z tej
odległości zauważa sporo bardzo normalnych cech jak niedoskonała
cera czy szare worki pod oczami. Wie, że nie odkrywa nowych praw
fizyki, ale w tej chwili widzi jaki jest zwyczajny i ludzki. Niegdyś,
mieszkając jeszcze w Connecticut była tak naiwna, że wydawało jej
się to wszystko możliwe do zniwelowania, że bycie gwiazdą
oznaczało bycie idealną.
- Gapisz się. - stwierdza, ale
wciąż nie odrywa wzroku od ekranu.
- Gapię. - potwierdza i
cicho chichocze, choć nie ma w tym nic śmiesznego.
Louis
odwraca twarz w jej stronę z rozbawionym spojrzeniem.
-
Zmęczona robisz się bardziej zadziorna, nie? - pyta luźno z
ładnym, trochę cwaniackim uśmiechem i dotyka opuszkiem palca jej
nosa.
Jedyną reakcją Alex jest ugięcie nóg w kolanach i
splątanie ich ze sobą w powietrzu. Czuje się trochę bardziej
świadoma, kiedy rozmawiają niż kiedy powtarza w głowie każdą
kwestię bohaterów, których zna na pamięć.
- Próbuję
urozmaicić czas póki jesteśmy tu uwięzieni a ja prawie zasypiam.
- uśmiecha się tak, że zaczynają boleć ją policzki.
-
Tak? I jak ci to wychodzi?
- Jak mi to wychodzi? - śmieje
się, mrugając do niego. Teraz mężczyzna zwraca na nią całą
swoją uwagę i pewnie analizuje w głowie jej nagłe zmiany
nastrojów, ale nikt głośno nie narzeka, więc Alex nie bardzo się
tym przejmuje.
- Postaraj się trochę bardziej.
-
Ciężko cię zadowolić, prawda?
- Nawet nie wiesz jak
bardzo. - mruga do niej na co ona cicho chichocze, ukrywając twarz w
poduszce.
Jest zmęczona i objawia się to we wszystkim.
Naprawdę. Od poplątanych myśli, przez głupie gadanie aż do nie
najlepszego wyglądu. Nie spała wieki i coraz bardziej odczuwa tego
skutki. Ma nadzieję, że tym razem, kiedy wreszcie uda jej się
położyć do łóżka zaśnie błyskawicznie, ponieważ rano znów
czekała ją pobudka i kolejna podróż przez ocean.
-
Dziurę tu masz. - mruczy w swoje ramię, na którym opiera policzek.
Leży na boku, obrócona w jego stronę i dotyka delikatnie palcem
wskazującym małej dziurki na jego rękawie. Louis marszczy na to
brwi, więc Alex delikatnie stuka w to miejsce.
Chłopak od
razu próbuje dojrzeć o co jej chodzi i na końcu przewraca oczami,
kiedy widzi dziurę o średnicy jakichś dwóch milimetrów.
-
A ty tu. - przedrzeźnia, wciskając swój palec pomiędzy dwa guziki
jej białej koszuli, które w tej pozycji ukazały trochę opalonej
skóry jej brzucha. - I tu. - wskazuje w górę. - Tutaj też. I
tu.
Alex śmieje się uroczo na tę głupotę, co widocznie
go satysfakcjonuje.
- Tutaj. - znów podnosi dłoń wyżej i
niezdarnie uderza w nasadę jej nosa.
- Skoń...
-
No i tu. - skutecznie zamyka jej usta w połowie słowa, ale to nic.
Dziewczyna uśmiecha się w jego stronę i cieszy się, że atmosfera
się rozluźniła. Łapie swoją dłonią tę jego i przykłada
powolnym, delikatnym ruchem wysoko na poduszkę, gdzie zaraz kładzie
swoją głowę. - Koniec. - szepcze, odrobinę zbyt długo pozwalając
sobie dotykać ciepłej skóry nim nie zwija własnych palców pod
pościel. - Zostały nam cztery godziny snu. - informuje, spoglądając
kątem oka na zegar ścienny zawieszony tuż obok telewizora. -
Myślisz, że długo im tam jeszcze zejdzie?
- Nie mam
pojęcia.
- To ta część sławy, której zawsze się
bałam. - mówi smutno.
Louis momentalnie unosi brew.
-
Udawany związek?
- Udawany odpoczynek.
Myślała, że
znów rozładuje tym napięcie i wywoła uśmiech, ale nie. Louis
przewraca się z pleców na prawy bok, leżąc teraz naprzeciw niej –
twarz w twarz. Podpiera głowę na zgiętym łokciu i dokładnie
przygląda się jej twarzy. Jest tak blisko, że Alex doskonale czuje
jego zapach, który pamiętała z nocy urodzin Liama, do której
nigdy nie powrócili.
Czy jej żałuje? Nie do końca. Alex
potrafi wybaczać sobie wiele rzeczy, na które tylko po części ma
wpływ, poza tym nic większego się nie stało, Louis kontrolował
sytuację pozwalając tylko na pocałunek. Z Blancą też się
całowała, to przecież wcale nie musi nic znaczyć. Ludzie czasami
się całują, zwłaszcza ludzie, którzy nie mają do tego nikogo od
dwóch lat, prawda?
- Mam pomysł. - wyznaje, na co oczy
dziewczyny trochę bardziej się otwierają.
Nie liczy na nic
olśniewającego i ma rację.
Mężczyzna posyła jej
uspakajający uśmiech i poprawia się na swoim miejscu, wyjmując
zebraną kołdrę spod boku, która widocznie uwierała go na
wysokości żeber. Skupia całą uwagę na dokładnym lustrowaniu jej
twarzy i w myślach pewnie ocenia ją w skali zmęczenia. Alex jest
tego pewna.
- Zrobię ci malinkę.
- Słucham?
Przesłyszała się?
Ale Louis wydaje się być
poważny, kiwając głową twierdząco jakby była ułomna. Alex
unosi brew i już chce to skomentować, ale on kontynuuje rozwijanie
swojego pomysłu.
- Nie patrz tak na mnie, przecież nie
proponuję ci skoku z okna. - śmieje się krótko a Alex stara się
zdjąć z twarzy minę, która tak go rozbawiła. - Nawet jeśli
ktokolwiek cię sfotografuje i tak będzie miał dowód. Siedzimy tu
wystarczająco długo, żeby moje ego nie ucierpiało.
Alex
nie może się powstrzymać i parska śmiechem po ostatnim
zdaniu.
- Dwie godziny to całkiem dobry wynik.
-
Dzięki, starałem się.
Opada więc w tył na plecy, głową
lądując między dwiema puchatymi, ozdobnymi poduchami, a jej włosy
rozchodzą się wokół. Przeciąga się na miękkim materacu, czując
jak delikatny materiał dotyka skóry jej pleców i ud. Jest jej tu
naprawdę wygodnie i ma nadzieję, że jej łóżko jest
identyczne.
I może Louis ma trochę racji, bo przecież
właśnie potwierdzają przypuszczenia całego świata. Niemo
potwierdzają swoją relację nawet jeśli wciąż jest jednym
wielkim, dobrze przemyślanym kłamstwem. Największą propagandą w
jakiej dotąd uczestniczyła. Nie ma nawet siły, żeby zastanowić
się drugi raz i zbiera wszystkie kosmyki na jedną stronę
twarzy.
- Dobra, zabieraj się do roboty. - nakazuje a jej
ton jest mieszanką zmęczenia i żądania. Przegryza wargę, tłumiąc
śmiech na dźwięk własnego głosu.
- Okej.- potwierdza i
podciąga się na łokciach tak boisko, że przedramionami dotyka jej
boku. Alex umyślnie spogląda w okno, by powstrzymać się od
wpatrywania się w jego twarz zaledwie centymetry od jej własnej. -
Może to nie to samo co buziak od Venom, ale nie powinnaś się
rozczarować. - mówi na wydechu, a gorące powietrze uderza w
delikatną skórę jej szyi. Nawet nie spostrzegła, że już jest
tak blisko. Może to i lepiej.
Alex śmieje się, kiedy
Louis dmucha lekko w to miejsce tuż nad mostkiem, ale tylko do
momentu w którym jego usta wreszcie jej dotykają.
Wtedy
milknie.
Ponieważ on zamiast zassać kawałek skóry zaczyna
składać powolne, malutkie i ledwo wyczuwalne pocałunki w górę do
brody i znów w dół w stronę obojczyka. Jego broda drapie, a skroń
uderza przyjemnie o żuchwę. Całe jej ciało od razu spina się na
ten dotyk, a coś w jej podbrzuszu rozkosznie się zaciska. Rozchyla
minimalnie usta, by przypadkiem nie zatracić stabilnego oddechu i
wstrzymuje oddech, gdy czuje gorący język na gardle.
Czuje
jak jego usta wykrzywiają się w uśmiechu, choć nie może tego
zobaczyć. Każdy pojedynczy włosek przeciąga po jej skórze,
pozostawiając drażniący, ale i przyjemnie pobudzający ból. Gdy
wreszcie mocno ssie miejsce milimetr od krtani, Alex myśli tylko o
tym jak bardzo chciałaby wpleść palce w jego krótkie, gęste
włosy i zacisnąć je w pięść. Bierze głębszy oddech, w
momencie gdy używa swoich zębów i mocno zaciska szczękę.
A
później wszystko ustaje. Louis odsuwa się, składając jeszcze
szybki pocałunek w miejscu właśnie powstającej malinki i patrzy
na aktorkę z szerokim, sztucznym uśmiechem.
- Dobrej
nocy.
***
-
Tak, Jamie, spokojnie. Nie denerwuj się, Derek będzie czekać na
ciebie na lotnisku... Co?... No tak, pewnie... Mają moje
klucze.
Właśnie rozmawia z bratem, który trochę stresuje
się swoim pierwszym samotnym lotem, ale jak typowy facet wmawia jej,
że wcale nie. Schodzi po hotelowych schodach i stara się nie
wywrócić w jednej ręce trzymając komórkę a drugą poprawiając
rękaw bluzki.
Wszyscy są już w holu, czekając aż
wreszcie zaszczyci ich swoją obecnością. Alex wcale nie zaspała,
to wszystko wina tego głupiego, angielskiego budzika, dlaczego nie
ustawiła tego w telefonie?
Widzi gdzieś między małym
tłumem Louisa i kieruje się w jego stronę, kończąc rozmowę z
bratem.
Przedstawienie czas zacząć.
***
-
Cześć, kochanie! - słyszy Alex jak tylko jej stopa opada na teren
portu.
Obraca się w stronę wysokiego głosu, upewniając
się czy należy do tej osoby o której myśli, czy... Och, tak. W
jej stronę właśnie podbiega Agness i rzuca się jej na szyję. E,
no cóż.
- Hejka. - wita się z uśmiechem przyklejonym do
ust i wywraca oczami w stronę Jamiego, który tylko unosi kpiąco
brew. Typowy Jamie.
Kiedy wreszcie dziewczyna odsuwa się od
niej, a jej brat oficjalnie się przedstawia ma okazję przypatrzeć
się jachtowi, który wynajęli w szóstkę. Czekały ich cztery dni
na morzu a piątego na ostatnią noc dołączyć mieli Derek i
Blanca. Jest średniej wielkości, jeśli miałaby porównać go do
kilku innych zacumowanych w okolicach. Nazywa się Village (cóż,
jak oryginalnie) i z tego co opowiadał jej Louis mieści cztery
sypialnie, dwie łazienki i kuchnię. Wspominał też coś o
powierzchni, ale nie zdołała tego zapamiętać wpatrzona w zdjęcia
jakie jej pokazywał. Na pokładzie czekać miało na nich już dwóch
kapitanów – Ivan i Brandon – których Tomlinson zatrudniał już
od kilku lat.
W oddali widziała już pozostałą część
ekipy, czyli chłopaków i siostrę Agness.
Alex naprawdę
nie sądziła, że zabranie swojej siedemnastoletniej siostry było
odpowiednim krokiem, ale dziewczyna za nią ręczy, więc wszyscy
przymykają na to oko.
Siostry były do siebie naprawdę
bardzo podobne, choć dzieliło je jakieś sześć lat. Obie były
wysokimi, szczupłymi blondynkami z ładnym uśmiechem i zadartym
nosem. Alex zaczyna się zastanawiać czy polubi się z młodszą tak
samo jak z Agness. Oby.
Aktorka oddaje swój bagaż Ivanowi,
a Brandon zabiera ten Jamiego. Przedstawia bratu pozostałych i
szybko wchodzą na pokład.
Jest... wow. Pierwsze co rzuca
się jej w oczy to to, że przy barierkach na dziobie znajduje się
ogromny, miękki materac, który spokojnie pomieściłby z dziesięć
osób, dalej jest stół bilardowy, bar z wysokimi krzesłami i
ogromny stół zastawiony świeżymi owocami i przekąskami na widok
których Alex robi się bardzo głodna.
I w tamtej chwili
zdaje sobie sprawę, że wreszcie życie życiem o jakim zawsze
marzyła.
***
Zacznie
od jutra, ponieważ to dziś jest dzień, w którym paparazzi
ostrzegli o swojej obecności. Wcześniej Alex nie zdawała sobie
sprawy, że to tak działa, że sami podkładają się zdjęciom
tylko po to by
a) wzbudzić sensację,
b) zapewnić
sobie spokojne wakacje.
To genialne.
Jest chwilę po
dziesiątej rano, a oni już zajęli swoje sypialnie, przebrali się
i właśnie wylegują się w słońcu, zajmując miejsca na dziobie.
Niall przytargał ze sobą gitarę i brzdąka coś sobie, nucąc pod
nosem, ale nikt nie zwraca na niego większej uwagi. Agness leży na
brzuchu tuż obok jego zgiętego kolana i szuka w internecie tego
jakim cudem drony potrafią robić zdjęcia gwiazdom. Alex siedzi po
turecku, oparta plecami o barierki i obserwuje swojego brata
grającego w bilard ze swoją nową koleżanką – Sylvią.
Gdzieś
po ich prawej kręci się Louis, szykując jej drinka. O dziesiątej
rano. Ma nadzieję, że Jamie nie wygada się mamie.
- Twoja
siostra uwodzi mojego małego braciszka. - komentuje do Agness, kiedy
zauważa u osiemnastolatka szeroki uśmiech i mrugnięcie jednym
okiem. - Boję się, że jej się to uda.
Niall śmieje się
pod nosem, ale nic nie mówi.
- Nic dziwnego, twój brat jest
całkiem przystojny.
- Pozwalasz na to?!
Tym razem
śmieją się oboje, Alex nie widzi w tym nic zabawnego.
- Są
dorośli.
- Wcale nie są.
- Alex.
- Nie
są.
- Kto nie jest kim? - pyta Tomlinson, pojawiając się
tuż przed nimi. Ma na sobie tylko krótkie białe szorty i ona z
całej siły stara się ignorować ten widok.
Nie wie co się
zmieniło od ich ostatniej wspólnej nocy, ale coś na pewno. Okej,
może Alex była odrobinę samotna przez ten cały czas odkąd
wyjechała z domu, ale to nie wyjaśniało jej zachowania. Jest na
niego ewidentnie nakręcona i nie ma pojęcia dlaczego, za wszelką
cenę chciałaby się tego pozbyć. Raz na zawsze.
Ale nie
może. Nie kiedy ma spędzić z nim prawie cały tydzień od rana do
wieczora chodząc w połowie nago i udając szczęśliwie
zakochanych. Alex nie nadaje się do takich rzeczy, zbyt szybko się
przywiązuje.
Bierze od niego drinka i przesuwa się trochę,
robiąc miejsce.
- Dzięki. - odpowiada, ignorując jego
pytanie, ale on nie za bardzo się tym przejmuje. Siada tuż obok i
podciąga wyżej nogę stukając swoją szklanką w tę Alex.
-
Z prawej. - szepcze Louis do jej ucha siedem godzin później.
Alex
otwiera jedno oko i spogląda na niego z dołu. Wciąż leży w tym
samym miejscu, teraz jednak tylko po to, by jej skóra złapała
trochę słońca. Niall, Agness, Jamie i Sylvia grają w scrabble w
zadaszonej części. Aktorka unosi trochę głowę, by zobaczyć czy
nadal tam są i... no są.
Louis wciąż na nią patrzy,
pewnie udając głupiego, że wcale nie ma pojęcia o tej białej
motorówce, która stanęła niedaleko i na której zapewne są
jakieś żądne sensacji sępy. Wygodniej kładzie się tuż obok jej
wyciągniętego ciała i podpiera głowę na zgiętym łokciu. Alex
wypuszcza z ust powietrze, co wychodzi bardziej jak znudzony jęk,
kiedy ugina własną rękę i wplata palce w jego włosy. Ma
nadzieję, że to złapali.
- Rozmawiałam przed chwilą z
mamą. - żeby uniknąć głuchej ciszy dziewczyna postanawia
rozpocząć zwykłą rozmowę. Louis unosi brwi, pokazując, żeby
kontynuowała. - Obejrzały „Venom” z moją babcią. Nic nie
zrozumiała z filmu, ale napisała mi smsa, że nie pasuje mi
grzywka. - kończy ze śmiechem w duchu nie mogąc doczekać się aż
opowie to Jamiemu.
- Skupiła się na najważniejszym.
-
Ty też przez cały film myślałeś o mojej brzydkiej grzywce?
-
Nie do końca, ale jestem dżentelmenem i nic nie powiem.
Alex
przewraca oczami, ale uśmiecha się szerzej. Jest miło, myślała,
że będą czuli się bardziej niezręcznie, ale oboje są
wyluzowani. Ona ze swoim warsztatem aktorskim a on z doświadczeniem
w udawaniu.
Z całych sił powstrzymuje się, by nie obejrzeć
się przez ramię i sprawdzić czy paparazzi nadal tam są. Zrobiła
mały research na jego temat, kiedy Arthur wysłał jej skrypt
jeszcze przed pierwszym spotkaniem i nie widziała, by miał jakieś
szczególnie jednoznaczne zdjęcia z którąkolwiek z byłych. Drugim
pytaniem jest: która z nich była prawdziwa?
Ma nadzieję,
że za dwie minuty odpłyną, ale wtedy Louis nachyla się jeszcze
odrobinę.
- Teraz cię pocałuję. - mówi powoli, każde
słowo wysyłając z pojedynczym oddechem uderzającym gdzieś w jej
ucho. Alex czuje jak na skórze pojawia się gęsia skórka, kiedy
kładzie dłoń wysoko na jej brzuchu. - Dostaną takie zdjęcie i
odpłyną. Taka była umowa.
- Umowa? - pyta, ponieważ
co?
Nie odpowiada, zamiast tego od razu zbliżając swoje
usta do jej warg. Alex poddaje się natychmiast nawet specjalnie się
nie zastanawiając. Jest coś w tej relacji, że jakaś jej maleńka
cząstka na to czeka – na bliskość, która wymyka się spod
kontroli i na to aż będzie mogła czuć jego ciepło tuż przy
swoim.
Alex naprawdę potrzebuje mężczyzny i szczerego
związku.
Pocałunek jest krótki i czuły, to zaledwie
muśnięcie tak, by aparaty mogły to uchwycić.
Kiedy jego
uścisk staje się lżejszy z każdą milisekundą Alex ma wrażenie,
że jej świat się zapada. Jest zdesperowana i trochę zagłębiona
w przyjemności i dopiero po czasie orientuje się co mimowolnie
robi. Gdy Louis odsuwa twarz ona natychmiast łapie jego kark,
przyciągając do siebie znowu. Czuje jego uśmiech na swoich
wargach, kiedy po raz kolejny się całują a całe jej ciało
wreszcie się rozluźnia. Nie myśli o reporterach dziesięć metrów
dalej ani o reszcie swoich znajomych, którzy nieświadomie nadal
grają w scrabble zaledwie kilka kroków od nich. Po prostu poddaje
się temu na co czekała od tak dawna.
A on wcale tego nie
przerywa. Wręcz przeciwnie – jego palce, które dotąd spokojnie
opierały się o jej brzuch wędrują powoli wyżej, zatrzymując się
tuż pod jej stanikiem. W głębi duszy zaczyna cieszyć się, że
jest w samym bikini, ponieważ mogłaby stopnieć pod tym dotykiem.
Odruchowo ugina też jedną nogę w kolanie i zaciska mocniej wargi
wokół jego ust, kiedy męski kciuk wsuwa się minimalnie pod
sznurek na prawej piersi.
Czy naprawdę przez cały czas tu
było tak gorąco?
Są w tej pozycji dosłownie chwilę,
kiedy on przerywa pocałunek na każde pojedyncze słowo.
-
Alex. - upomina, ale nachyla się po ostatni, krótki całus. -
Zobaczą za dużo.
Racja.
Dziewczyna unika jego
wzroku przez następną godzinę, nawet kiedy emocje trochę opadają,
a jej rumieniec odrobinę się zmniejsza.
-
Jamie, chodź na słówko, mój ulubiony bracie. - jest już wieczór,
kiedy postanawiają wrócić do swoich kajut, żeby założyć coś
na wierzch. Wciąż świeci słońce, ale jest już zbyt chłodno na
kąpiel w morzu, czy opalanie na dziobie.
Chłopak od razu
posłusznie wstaje, machając w stronę Sylvii i Agness, i Alex
naprawdę bardzo głęboko zaczyna się zastanawiać gdzie podział
się jej nieśmiały braciszek. Cóż, prawdopodobnie nigdy nie
istniał.
Idą w przeciwną stronę niż pozostali, opierając
się o stół bilardowy a aktorka kończy swój sok. Wciąż czuje
się naprawdę bardzo dziwnie, kiedy Jamie stoi tuż obok i jest
wyższy o głowę. To... nienaturalne wręcz, te dzieci tak szybko
teraz rosną.
- No? - pyta siostry, gdy wreszcie są sami.
Poprawia okulary przeciwsłoneczne na swoim nosie i odkłada telefon
na stół, wiedząc jak bardzo ją to drażni.
- O co tu
chodzi? - Alex żąda odpowiedzi nie bawiąc się w psychologiczne
podejścia, które nigdy nie sprawdzają się na Jamiem. Jest jak
ewenement. - Tłumacz się. Teraz.
- Z czego niby?
-
Z Sylvii?! Dopiero ją poznałeś! Myślisz, że nie widzę tego...
czegoś co robicie?
To nie tak, że Alex jest nadopiekuńcza,
naprawdę. Po prostu też miała kiedyś osiemnaście lat i nie
chciałaby, żeby jej brat poszedł tą samą drogą. I no dobra,
może jest trochę nadopiekuńcza i skłonna do histerii, ale
odziedziczyła to po swojej ukochanej mamie. Jamie powinien być
przyzwyczajony.
I jest, kiedy nawet przez jego okulary
aktorka może dojrzeć jak przewraca oczami.
- Alex, jestem
dorosły. - przypomina zupełnie jakby było to jakiekolwiek
wytłumaczenie.
Ale jest i właśnie z tym nie potrafi się
jeszcze pogodzić.
- Wiem i to przeraża mnie najbardziej. -
oddycha ciężko, zupełnie tracąc zapał do tej rozmowy. Pociera
dłonią czoło i mierzy go uważnym spojrzeniem. - Uważaj, dobrze,
J? Martwię się o ciebie. Ona jest tutaj i tu zostanie a ty wrócisz
wkrótce do Connecticut i... No wiesz, nie chcę żebyś później
się smucił.
Jamie tylko parska cichym śmiechem.
-
Niczego nie zamierzam, spokojnie. Mam swoje życie i nie chcę znowu
go zmarnować.
- Znowu? - od razu podchwytuje, robiąc
dodatkowy krok w jego stronę.
Nie potrafi określić, czy
specjalnie poruszył tę kwestię czy zrobił to zupełnie niechcący,
ale ona nie odpuści. Odkąd wyprowadziła się na drugi koniec kraju
mają bardzo słaby kontakt a prawie zawsze przecież byli zgodnym
rodzeństwem. Wiadomo, że były między nimi ciągłe kłótnie o
łazienkę, nocne wyjścia czy samochód, który dostali od rodziców,
gdy J zdał swoje prawo jazdy. Tyle że w gruncie rzeczy zawsze
potrafili się dogadać i skoczyliby za sobą w ogień, dlatego Alex
ubolewa nad tym jak słaba stała się ich więź zaledwie w kilka
miesięcy.
Jamie jednak decyduje się na rozmowę, a ona
chce wychwalać ten dzień pod niebiosa, ponieważ nigdy nie był
zbyt wylewnym typem.
- Zanim przyjechaliśmy na premierę...
- zaczyna, ale robi krótką przerwę pewnie zastanawiając się jak
najlepiej ubrać w słowa to, co ma na myśli. - Była taka
dziewczyna, wiesz? Spotykaliśmy się jakiś czas, nie jest z naszego
miasta, ale mieszka całkiem blisko. Poznałem ją na imprezie Setha,
kojarzysz, nie? - jak mogłaby nie kojarzyć jego najlepszego
przyjaciela? Głupie pytanie. - Więc okazało się, że trenuje
siatkę w tym samym miejscu co on i tak jakoś się zakumplowali. I
wiesz... To nie jest tak, że każdej nowopoznanej osobie chwalę się
kim jest moja siostra.
O nie.
Alex już domyśla
się wszystkiego. Biedny Jamie.
- Zerwaliśmy parę dni przed
moim wylotem. Nie powiem ci z jakiego powodu, to nie jest ważne. W
każdym razie odezwała się do mnie dosłownie godzinę, no może
dwie po tym jak wylądowaliśmy w LA. To z nią tak pisałem, kiedy
wściekałaś się na mój telefon. Przeprosiła mnie, ja jej
wybaczyłem i było tak jak wcześniej, ale... Ale potem wróciłem i
Seth o wszystkim mi powiedział. Zobaczyła to nasze wspólne zdjęcie
na twoim Instagramie, zaczęła go o wszystko wypytywać.
O
nie...
- Chyba nie zdziwi cię to, że nie miałem już czego
szukać z taką osobą.
- Jamie...
Nie wie co
powinna mu powiedzieć. Przeprosić? Powiedzieć, że kobiety to
szuje? Szczerze mówiąc nigdy nie dopuszczała do siebie myśli, że
jej zawód ma bezpośredni wpływ na jego życie, że będzie płacił
cenę jej sukcesu.
Nie mówi nic, niwelując odległość
między nimi i obejmując go mocno ramionami. Przytula brata,
ponieważ uważa, że to będzie znaczyło więcej niż jakiekolwiek
słowa. Czuje jak klatka piersiowa Jamiego porusza się w śmiechu,
ale natychmiast odwzajemnia uścisk. Alex uśmiecha się w jego pierś
i dziwi się jeszcze bardziej kiedy on tak zmężniał.
-
Kocham cię, dzieciaku. - wyznaje, mocniej zaciskając ramiona. Jamie
całuje przelotnie jej czoło.
- Ja ciebie też, Maggie.
No tak. Nie mogłoby być nastrojowo z ich dwójką.
-
Skoro ja kocham ciebie a ty kochasz mnie... - zastanawia się głośno
chłopak i ona widzi ten podły uśmieszek na jego twarzy nawet jeśli
wciąż ma zamknięte oczy. - To może dla odmiany ty opowiesz mi co
miała znaczyć ta twoja gorąca chwila z Tom...
- Ale nie aż
tak!
***
-
Papuga. Nie! NIE PAPUGA! KROKODYL!
- Wróbel?
-
Jaskółka. Albo dziobak!
- Parówka.
- Bocian.
-
SZCZYGIEŁ!
- Nie czyń drugiemu co tobie niemiłe.
-
Latający dywan..?
- TAK!!!
Louis unosi ręce w górę
w geście zwycięstwa, gdy odgaduje hasło, które przedstawiała
Alex. Wylosowała latający dywan a że jest po prostu tragiczna w
kalamburach to nic dziwnego, że ludzie posądzali ją o ptactwo.
Przechodzi obok niego i przybija mu piątkę, wracając na swoje
miejsce obok Jamiego.
Nadal ze sobą nie rozmawiali, a to że
siedzą na dwóch końcach kanapy mówi samo za siebie.
Tomlinson
przedstawia „Trzy metry nad niebem” co błyskawicznie odgaduje
Niall, który znowu wylosował Monopoly. Później Sylvia przegrywa,
ponieważ dłużej niż trzy minuty zajmuje pokazanie jej „Drogi do
wnętrza ziemi” a Jamie w dziesięć sekund przedstawia „Kamień
filozoficzny”. I Alex naprawdę unika wzrokiem tego gratulacyjnego
buziaka w policzek od młodszej siostry Agness.
Około wpół
do pierwszej rozchodzą się do pokojów.
Aktorki już nawet
nie dziwi fakt, że Jamie nie pojawia się w ich wspólnej kajucie,
ale obiecała się nie wtrącać, więc jedynie zagryza mocno zęby i
wysyła mamie wiadomość, że wszystko u nich okej.
Siada na
materacu dużego, dwuosobowego łóżka i przegląda kilka maili,
które przyszły na jej skrzynkę w ciągu dnia. Po drugim męczy się
tak bardzo, że opada plecami w dół, a ugięte nogi nadal wiszą
jej centymetr nad podłogą. Nie może czytać tego bełkotu, który
podesłał jej Arthur, choć jedna propozycja całkiem ją
zainteresowała. Teledysk do najnowszej piosenki Timberlake'a..?
Bierze. Nawet za darmo.
Gdzieś między wstępnymi punktami
kontraktu słyszy pukanie do drzwi i przewraca oczami.
- Nie
zamykałam, J! Właź.
Czyta właśnie próbny scenariusz do
siedmiominutowego teledysku, kiedy orientuje się, że nikt się nie
odzywa ani nie słyszy żadnych kroków. Marszczy czoło i nadal w
pozycji leżącej odsuwa komórkę sprzed twarzy i spodziewa się
zobaczyć Jamiego, ale...
Ale to nie Jamie. Cholera.
Nie
rozmawiała z Louisem od czasu pocałunku, starała się nawet na
niego nie patrzeć. Była tak skrępowana i zażenowana tą sytuacją,
że wolała po prostu unikać kontaktu. Nie wie co sobie wyobrażała,
bo przecież mieli spędzić ze sobą kilka dni a ilość kryjówek
na jachcie jest ograniczona.
Kobiety.
Dlatego nie
rusza się z miejsca i może nie oddycha, kiedy widzi go w progu
swojej kajuty ubranego w cienki t-shirt, krótkie spodnie i z czapką
na głowie. Nagle powietrze w pomieszczeniu ewidentnie zgęstniało,
atmosferę można kroić nożem a w jej ciele pojawiło się
dziwaczne napięcie od czubka głowy po mały palec u stopy.
Nigdy
wcześniej nie była z nim w całkowicie prywatnej sytuacji pomijając
imprezę Liama gdzie byli pijani i zdenerwowani. Alkohol wyklucza
wszystko, ponieważ wtedy nigdy nie jest się sobą. A teraz Louis
stoi tam, trzeźwy, z małym uśmiechem błąkającym się na ustach
i łagodnym spojrzeniem. Alex dokładnie widzi jest szczupłą
sylwetkę, mały nos, wąskie usta, tatuaże wijące się w górę
ciała...
Dla bezpieczeństwa z powrotem łapie telefon,
przeglądając skrzynkę. Wie, że i tak nie będzie mogła się
skupić, ale przynajmniej uniknie tego niezręcznego uczucia w
kościach, kiedy patrzyli na siebie w ciszy.
- Coś się
stało? - pyta Alex, siląc się na luźny ton głosu. Bogu dzięki,
że skończyła szkołę aktorską.
- Stało.
Wie
to, okej?
- Rozwiniesz myśl?
Nie odpowiada, ale
słyszy jego kroki zbliżające się w jej stronę a później dłoń
delikatnie klepiącą bok jej uda. Alex odkłada telefon na pościel
i widzi jak Louis wyciąga ręce w jej stronę. Przewraca oczami, bo
niby dlaczego muszą rozmawiać na stojąco.
Ale okej,
wstanie, niech zna jej dobroć. Odpycha się od miękkiej pościeli i
chwyta za jego ramiona, pozwalając pomóc sobie podnieść się z
łóżka. Następnym co czuje jest mocny uścisk gdzieś w talii i
przyjemne drapanie na brodzie.
Zupełnie przegapiła moment,
w którym Louis zdążył docisnąć swoje usta do tych jej. A
później ten, kiedy oddała pocałunek.
Z początku całują
się delikatnie i lekko, ponieważ Alex wciąż nie do końca
rejestruje co się dzieje, dopóki chłopak nie przesuwa dłoni w
górę wzdłuż jej boków. Czuje jego palce mocniej wbijające się
w jej skórę przez cienki materiał plażowej sukienki i odruchowo
obejmuje jego kark. Nie ma pojęcia co, jaka siła czy moc kieruje
nią, kiedy napiera na niego mocniej, ale tak po prostu się dzieje.
Nie potrafi wytłumaczyć dlaczego, nie wie skąd w niej taka
potrzeba nagłej bliskości, nie może odmówić, kiedy przyszedł do
niej, ponieważ jej ciało zdradza, że tylko na to czekała.
Nie
umie tego rozszyfrować, praktycznie go nie zna, mają za sobą kilka
rozmów i jeden pocałunek a ona nie opiera się jemu w żadnym
stopniu. Teraz wie, że to z tęsknoty za drugim człowiekiem, za
intymnością i poczuciem bycia potrzebną. Jakkolwiek irracjonalnie
to brzmi.
Zdradziła to tego popołudnia, kiedy pozowali
paparazzim.
Wszystko
wydaje się być boleśnie powolne, mijają wieki nim rozpina jej
sukienkę na co Alex zgadza się bez chwili wahania. Dlatego oddaje
każdy dotyk i każdy ciepły oddech, pozwalając przyjemności po
prostu jej dotknąć.
***
Gra
bez słów – dokładnie tak opisałaby wczorajszą noc. Nie
zmienili nawet pół słowa od czasu, gdy Louis pojawił się w jej
sypialni i stało się... to. Tak po prostu.
Poranek jest
cichy i ciepły. W pokoju jest gorąco, choć zmięta pościel po jej
lewej wydaje się być zimna jak lód. Nie spodziewała się zobaczyć
go tu rano, ale coś mocno kuje jej serce, kiedy orientuje się, że
prawdopodobnie wyszedł tuż po tym jak zasnęła. Pamięta, że po
wszystkim pomógł jej obrócić się na bok, przyciągając jej
plecy do swojego brzucha i całując przelotnie jej kark. Była zbyt
zmęczona by na siłę otwierać zapadające się powieki.
Nie
ma ochoty wstawać, choć jest wypoczęta a jej ciało zrelaksowane
tak jak nie było od dawna. Dlatego po prostu leży w bezruchu przez
kolejne pół godziny do momentu, w którym potrzeba fizjologiczna
bierze nad nią górę.
Kiedy zgina się w pół i chce
zeskoczyć dostrzega coś między prześcieradłami po stronie
Louisa. Nachyla się odrobinę i dostrzega długą, czerwoną różę,
rozciągającą się od krańca materaca do samej poduszki.
Alex
mimowolnie się uśmiecha nawet jeśli doskonale wie, że jest to
jeden z kwiatów, które ozdabiają dziób statku i który Tomlinson
pewnie ukradł tylko po to by zanieść go do łóżka.
Nie
może się powstrzymać, więc wącha przyjemny, świeży zapach
płatków.
Kiedy bierze długi, ciepły prysznic zupełnie
zapomina o uczuciu wykorzystania.
***
Dopiero
kiedy wychodzi na górny pokład zastanawia się gdzie do jasnej
cholery przez całą noc był Jamie.
Alex ma nadzieję na to,
że nie poszedł w ślady starszej siostry. Naprawdę wielką.
Na
zewnątrz jest gorąco i zaczyna przeklinać, że wyszła w spodniach
prawie do kostki. Nie spodziewała się, że będzie jej duszno już
w pierwszej minucie, ale i tak woli to od zakrywania korektorem małej
malinki na wewnętrznej stronie uda. Nie chce o tym
rozmawiać.
Przez chwilę rozmyśla czy nie zejść na dół
i modlić się o to, by przestać czuć się tak niezręcznie, ale
później słyszy śmiech swojego brata. Od razu obraca się na boki,
szukając źródła tego dźwięku, ale na pokładzie nie widzi
nikogo. Unosi brew z zaintrygowaniu, gdy głos Jamiego dochodzi
gdzieś z zewnątrz.
Podchodzi dwa kroki w stronę kilku
zmiętych ręczników niedbale rzuconych na podłogę. Dźwięki
stają się wyraźniejsze i Alex rozróżnia wśród nich ten
należący do brata, do Sylvii i Nialla. Marszczy czoło i podchodzi
do barierki delikatnie się wychylając.
- Alex! - woła
Jamie, machając w jej stronę zanurzony po samą brodę. Dziewczyna
odpowiada mu cicho i rozgląda się wokół po gładkiej, spokojnej
tafli wody i dostrzega jeszcze parę głów.
Sylvia właśnie
odkleja się od jej brata, prawdopodobnie wcześniej przysysając się
do niego jak ośmiornica albo kleszcz, gdy tylko zauważa aktorkę. I
dobrze. Dalej z czegoś śmieje się Niall wpatrzony w Agness, która
chwyta się burty i przeciera oczy szepcząc parę przekleństw a
najbardziej z prawej widzi Louisa, który uśmiecha się tylko w
stronę przyjaciela i przenosi swój wzrok, który natychmiast
łagodnieje na Alex. Robi to dokładnie w taki sam sposób jak na
premierze Venom albo w
Rosso – tak samo jak pozuje dla fotografów czy w trakcie wywiadu.
Wow, auć. Jak oficjalnie.
Alex ma ochotę odwrócić
się na pięcie, wrócić do łóżka i krzyknąć prosto w poduszkę.
Jest poranek, chwilę przed dziewiątą rano a oni wszyscy wydają
się tak szczęśliwi i zajęci zabawą, że jest jej przykro.
Dlaczego nikt jej nie obudził..? Dobrze zna swojego brata, który w
weekendy nie wstawał przed dwunastą i jest w dwustu procentach
pewna, że ktoś wyciągnął go z łóżka.
Ktoś wyciągnął
z łóżka Louisa, ale nie ją.
Auć, znowu.
- Chodź
do nas! - woła Agness, ale Alex nie odpowiada. Jedynie macha ręką
w geście mówiącym nie, dzięki i
przykleja do ust sztuczny, wyćwiczony uśmiech.
Po drodze do
siebie weźmie to pyszne czekoladowe ciasto z kuchni i skończy z
policzkami w słodkiej polewie, udając, że śpi.
Już
odbija się dłońmi od barierki, gdy słyszy głos swojego
brata.
- Alex, zaczekaj! - prosi, podpływając do drabinki.
Aktorka posłusznie czeka aż chłopak wespnie się i powie
o co mu chodzi, pozwalając jej się uaspołecznić.
Jamie
mierzy ją poważnym wzrokiem jakby zastanawiając się czy jej strój
to żart czy może poważnie zachorowała. Sama chciałaby
wiedzieć.
Po całym jego ciele w dół płyną kolejne
krople wody, a mokre włosy wydzielają chyba taką jej ilość jak
jej dzienne spożycie płynów. Uśmiecha się do niego, ponieważ
wygląda bardzo dobrze – jest szczęśliwy, dużo się śmieje, a
jego oczy słodko się mrużą i Alex już wie, że niepotrzebnie się
obwinia, ponieważ jej brat zupełnie się o to nie złości. Bardzo
go kocha.
- Idę jeść. - informuje go. - Chcesz
coś?
Uśmiecha się tylko cwaniacko i rozkłada ramiona,
przytakując krótko głową.
- Przytul mnie.
Alex
parska i mierzy go wzrokiem, wkładając w to tyle udawanego
zażenowania ile jest w stanie.
- Śnisz. Przytuliłabym cię,
gdybyś wyszedł z jacuzzi a nie z lodowate-AAAA! - krzyczy, kiedy
czuje na całym ciele piekielnie zimną wodę i cholernie chłodne
męskie ramiona wokół siebie. Jamie dodatkowo wciska głowę w jej
szyję, mocząc włosami jej ciepłą skórę. Krzyczy jeszcze przez
chwilę i uderza go lekko pięściami w plecy, ale on tylko śmieje
się prosto do jej ucha.
- PUSZCZAJ! - warczy, ale zamiast
tego słyszy pozostałych, którzy mówią coś czego nie rozumie i
śmieją się tak głośno, że ma ochotę ich utopić. - JAMIE NIE!
NIE WAŻ SIĘ, NIE ZROBISZ TEG-NIE! JAMIE! - panikuje, kiedy brat
mocniej tuli ją do siebie i podnosi do góry. Alex od razu łapie
się nogami w jego pasie, gdy chwyta jej kolano, poprawiając na
swoim ciele. Przeklęty bachor i przeklęte jego metr
dziewięćdziesiąt. Nienawidzi go, chce go zamordować we śnie. -
Jamie, proszę, nie, nie, nie, nie, przecież się kochamy, nie rób
tego.
Bachor tylko durnowato chichra się tuż przy jej
twarzy i zmusza ją do planowania bratobójstwa. Puszcza ją jedną
ręką a ona mimowolnie przyciska się jeszcze bliżej, ponieważ,
matko święta, są na drabince!
- Jam-AA! - jest jedynym co
mówi zanim nie upada wprost do chłodnej wody, nurkując na kilka
krótkich sekund.
Gdy tylko się wynurza znów słyszy jak
dobrze bawią się wszyscy z wyjątkiem jej. Brat podpływa do niej,
gdy stara się zebrać wszystkie włosy z twarzy i pyta czy wszystko
okej. Alex tylko groźnie mruży na niego oczy i wystawia z wody
środkowy palec.
To jakimś dziwnym, kosmicznym sposobem
sprawia, że wszyscy śmieją się jeszcze głośniej. Ma nadzieję,
że wszystkich po kolei oparzy meduza.
O dziwo, już po kilku
sekundach całe jej ciało przyzwyczaja się do temperatury wody a
ona sama odczuwa małą ulgę na ten chłód, przypominając sobie
jak roztapiała się na pokładzie.
Ale i tak go
nienawidzi.
- Śpiąca królewna wreszcie postanowiła nas
zaszczycić swoją obecnością? - pyta Niall na co dziewczyna
przewraca oczami. Wie, że nie jest to złośliwe pytanie, ponieważ
ten chłopak w ogóle nie jest wredny w porównaniu do całej reszty
zgromadzenia.
Alex zdejmuje bluzkę przez głowę i rzuca w
jego twarz, ale on zdąża wziąć szybki unik. Łapie ją, składając
w kulkę i wrzuca na pokład. Przeklina w myślach Jamiego jeszcze
siedemdziesiąt razy, decydując się rozpiąć także spodnie,
ponieważ będzie to jeszcze bardziej podejrzane, kiedy nie zdejmie
ich, żeby wyschły. Dodatkowo jest jej tak niewygodnie jak w
kostiumie w czasie kręcenia Venom.
Za
wszelką cenę stara się nie spoglądać na Louisa.
Zauważa
też, że Sylvia trochę odsunęła się w stronę barierki, czyżby
aż tak ją krępowała? Bardzo dobrze, nie ma ochoty oglądać jej
obściskującej się z Jamiem. To jej mały braciszek, zawsze będzie
wyglądało dziwnie...
Spędzają w wodzie jeszcze jakieś
dwadzieścia minut w czasie których chłopcy robili głównie zawody
w długości wstrzymywania powietrza. Alex przewracała oczami i
przez chwilę miała wrażenie, że znów jest na wycieczce szkolnej
w liceum.
Razem z Agness i Sylvią wychodzą pierwsze, od
razu opatulając się w ręczniki. Kiedy siadają na kanapie, Alex
przekłada nogę przez drugą za wszelką cenę starając się ukryć
ślad na nodze. Nie chce głupich komentarzy czy rozmów, więc
podejmuje wszelkie środki ostrożności.
Najmłodsza
oferuje, że przyniesie coś do picia, więc jej siostra
błyskawicznie to wykorzystuje.
- Odpuść im trochę, co? -
mówi, pochylając się w jej stronę, żeby nikt inny nie był
świadkiem tej rozmowy. - Są młodzi, mają wakacje... Niech
korzystają.
- Przecież nic nie robię. - Alex natychmiast
oponuje, bo co to ma być.
- Teoretycznie nie, ale mam
wrażenie, że Sylvia trochę się ciebie boi. Daj spokój, Alex, też
kiedyś byłyśmy w tym wieku. - uśmiecha się, lekko dźgając
łokciem żebra aktorki.
Ona jedynie bierze głębszy oddech,
a kiedy wraca Sylvia pyta o jej plany na resztę roku.
Wszystko
dla Jamiego.
***
Louex na wspólnych wakacjach!
Kilka
dni temu nowa para show-biznesu – Alex Ray Jules i Louis Tomlinson
– wyjechali na wspólne wakacje! Spędzają kilka uroczych dni na
jachcie, dryfując po kalifornijskich wodach a towarzyszą im tam
przyjaciele oraz młodszy brat aktorki. Wydaje się, że bawią się
naprawdę dobrze, a Alex może wreszcie odpocząć po ostatnich
dniach pełnych stresu i niepokoju (przypominamy: ktoś próbował
otruć Alex! Menadżer Jules podjął temat!). Mamy nadzieję, że
zbierze w sobie nowe siły i wróci do pracy z nową pozytywną
energią!
Dołączamy zdjęcia:
***
Alex
ma zdecydowanie za dobre serce i zbyt rozbudowane poczucie empatii.
Za dużo się martwi, o wszystkim próbuje myśleć i jest małą
panikarą. Tyle że nie potrafi temu zaradzić, kiedy przez półtora
godziny plotkowała z Agness, kątem oka widząc śpiącego na leżaku
Louisa kilka metrów dalej. I widzi go nadal, w tym samym miejscu po
kolejnych trzydziestu minutach, w których brała prysznic. Pamięta
doskonale jak jej mama zawsze pilnowała, by w słońcu nosiła
kapelusz i krzyczała na Jamiego, który zdejmował czapkę na ich
całodniowych wycieczkach na plażę w kółko, jak mantrę,
powtarzając, że grozi im udar słoneczny, zawroty głowy i masa
innych rzeczy.
Dlatego stanęła wpół kroku przy nim,
zastanawiając się dwadzieścia razy czy aby na pewno dobrze robi.
Rozgląda się wokół, ale nikogo na razie nie ma i postanawia sama
zareagować.
Robi mały, niepewny krok w stronę leżaka i
spogląda na niego. Leży nawet na tym samym policzku, oczy wciąż
ma zamknięte a oddech miarowy. Nie wie, czy powinna to robić, ale w
głowie ma te wszystkie przerażające słowa mamy i postanawia
zaryzykować, by później nie mieć go na sumieniu, kiedy będzie
cały dzień umierał od zawrotów głowy albo wymiotowania. Albo
tego i tego.
Pochyla się odrobinę i szepcze jego imię, ale
nie reaguje.
- Louis. - mówi trochę głośniej, nie chcąc
go wystraszyć. Znów odpowiada jej cisza, więc przeczesuje
delikatnie palcami jego włosy. - Louis.
- Mphh..? - wydaje z
siebie, a Alex dostrzega, że jego podkoszulek jest odrobinę
wilgotny. Mężczyzna nic sobie z tego jednak nie robi i wygodniej
poprawia się na miejscu.
- Powinieneś zejść już z tego
słońca. - tłumaczy, wciąż jednak nie zabierając ręki z jego
włosów. - Jesteś bardzo ciepły. - martwi się, kiedy czuje jak
skóra jego głowy jest zdecydowanie nagrzana. - Słyszysz mnie?
-
Yhym.
Alex myśli, że przecież nikt nie kazał rano zrywać
mu się z łóżka i uciekać jak ostatni tchórz. Gdyby nie to na
pewno by się wyspał.
- Louis.
- No dobra.
Alex
słyszy jak wypuszcza z płuc długi, powolny oddech i powoli podnosi
się z miejsca, przechodząc do siadu. Przeciera oczy, sunąc dłońmi
w dół twarzy, próbując jakoś się obudzić i dziewczyna zupełnie
przegapia moment bezpiecznej ucieczki, zamiast tego tłumi śmiech,
widząc na jego policzku odcisk od ręcznika, na którym leżał.
-
Co? - pyta zdezorientowany, ale na jego usta wpełza miły uśmiech.
Wciąż jest na wpółprzytomny, ale nie wydaje się być zły za tę
pobudkę.
Dziewczyna wzrusza ramionami i prostuje plecy.
-
Nic. Idę znaleźć Jamiego. - informuje i zmierza w kierunku
bocznego wyjścia, gdy czuje palce zaciskające się wokół jej
nadgarstka. Przez chwilę nawet się nie odwraca, przymykając oczy i
biorąc relaksujący oddech. Na pewno jej się przyda.
-
Alex. - obraca się, kiedy ją upomina, ale jej wzrok nie wyraża nic
więcej poza obojętnością. - O co ci chodzi?
Proszę?
Naprawdę
powstrzymuje się od parsknięcia.
- O co chodzi mnie?
- unosi brwi w niedowierzaniu. Ma ochotę kopnąć go w piszczel.
- No tak, unikasz mnie. Jeśli chcesz zapomnieć o
wczorajszej nocy to po prostu powiedz, po co wprowadzać beznadziejną
atmosferę i psuć wszystkim wakacje. Co dzieje się na Village
zostaje na Village.
Że
niby co? Kim jest ten facet?!
- Że co? Żartujesz?
Louis
wzrusza ramionami, wciąż jednak trzymając jej rękę a Alex
wybucha.
- Wyszedłeś rano bez pieprzonego słowa! Naprawdę
będziemy o tym rozmawiać?
- Co? To o to ci chodzi? - pyta i
dziewczyna doskonale słyszy w jego głosie niedowierzanie na
pograniczu z rozbawieniem i to denerwuje ją jeszcze bardziej. Kiedy
widzi jej minę już nawet się nie kryje i otwarcie się śmieje.
Alex otwiera usta na jakąś ostrą odpowiedź, ale wchodzi jej w
słowo, łapiąc za jej drugą dłoń i ciągnie w swoją stronę. -
Wstałem przed szóstą, żeby móc porozmawiać z moją rodziną.
Moja mama ma dzisiaj urodziny a kończy pracę o dziesiątej i
chciałem zdążyć zanim położyłaby się do łóżka.
Och...
Och.
Louis śmieje się jeszcze trochę głośniej, i
prowadzi dziewczynę bliżej, między swoje rozchylone kolana.
-
Mogłeś mi to powiedzieć. - aktorka odpowiada wreszcie z wyrzutem,
choć wszystkie negatywne emocje od razu z niej spłynęły. Zdaje
sobie sprawę, że to wszystko nie zwolniło go z obowiązku
chociażby zostawienia krótkiej informacji czy czegokolwiek...
-
Mogłem, racja. Pozwól mi się przeprosić. - unosi brew, a
głupkowaty uśmiech na twarzy tylko się poszerza i Alex po prostu
ulega.
Jak zwykle.
Pozwala się posadzić na leżaku
tuż obok niego, myśląc tylko o tym jak bardzo potrzebuje kogoś
takiego w swoim życiu, niekoniecznie Louisa, kogokolwiek kogo
mogłaby pokochać.
Jak się nie ma co się lubi...
I z tym jakoś tak się dzieje,
że całują się powoli i nie jest to nic więcej od kilku słodkich,
krótkich buziaków. Oboje zdają sobie na pewno sprawę, że mimo
wszystko są tutaj z czwórką innych osób, które dokładnie znają
temat i nie powinny zostać wprowadzone w nowe szczegóły.
Co
dzieje się na Village
zostaje na Village...
***
-
Nigdy nie paliłam marihuany. - oznajmia Sylvia i jako jedyna upija
swojego drinka.
Alex otwiera szerzej oczy.
-
JAMIE?!
- ALEX?!
- Powiem matce! - krzyczą w jednym
momencie i sekundę później cała ekipa (wraz z nimi) wybucha
śmiechem. Przybijają sobie piątkę, a dziewczyna spogląda w kubek
brata, pilnując by nie wypił zbyt dużo. Nie jest przecież
pełnoletni to i tak wbrew prawu!
Jest wieczór drugiego dnia
i wszyscy zebrali się na zewnątrz, żeby spędzić miło czas. Cóż,
dla męskiej części ich ekipy gra w „nigdy nie” okazuje się
być nad wyraz interesująca...
Siedzą w kółku, sącząc
swoje drinki zgodnie z zasadami i Alex wreszcie czuje się pewnie.
Wyjaśnili sobie wszystko z Louisem, a dzięki namawianiu Agness
aktorka odpuściła bratu i jego nowej koleżance, dlatego kiedy
widzi choć małą próbę flirtu między nimi od razu odwraca wzrok.
Małe kroczki.
- Nigdy nie skakałem na bungee. - wyznaje
Jamie i nikt nie pije.
Kolej Alex, która stawia na
najbardziej bezpieczne stwierdzenie.
- Nigdy nie nauczyłam
się parkować tyłem. - wszyscy się śmieją, ale piją.
Auć,
jest gorszym kierowcą niż zdawała sobie dotąd sprawę.
-
Nigdy nie miałam psa. - wyznaje Agness i wszyscy trochę jej
współczują, kiedy łykają swój alkohol.
- Nigdy
nieszczęśliwie się nie zakochałem. - mówi Niall i z
zaciekawieniem i cwaniackim uśmiechem rozgląda się wokół.
Piją
wszyscy oprócz niego, Sylvii i Alex.
Wow.
Aktorka
spogląda na swojego brata a później na Louisa, ale żaden z nich
nie patrzy w jej stronę. Tomlinson napełnia pustą szklankę nowo
otwartą szkocką. Szybko mu idzie. Już od początku wieczora widzi,
że ciągle pije i nie najlepiej wygląda, jest cichy i praktycznie w
ogóle się nie odzywa.
Prawie leży między Niallem a
Sylvią, opierając plecy o barierkę i kładąc szklankę na swojej
piersi. Jest ubrany tak samo jak wcześniej mimo że wszyscy inni
opatulili się w grube bluzy, czując nieprzyjemny wiatr ze strony
morza.
- Nigdy nie śmieszyły mnie żarty Horana.
-
Pieprz się. - warczy blondyn, szturchając go w bok, ale nie wydaje
się być zły i wszyscy się śmieją, ale piją.
- Nigdy
nie spotykałam się z dwiema osobami jednocześnie. - wtrąca nagle
głośno Agness i Alex doskonale widzi jak kątem oka obserwuje
Nialla, który pije.
Razem z Louisem zresztą, tylko ich
dwójka.
Dziewczyna czuje małe ukłucie gdzieś w środku,
ale jest podpita i łatwo o tym zapomina, skupiając wszystkie myśli
na tym jak dobre jest jej wino.
Sylvia stara się pomóc
siostrze, ale dobija ją tym jeszcze bardziej.
- Nigdy nie
okłamałam nikogo co do moich uczuć.
Ta sama dwójka znów
pije.
Alex dostrzega, że wymieniają między sobą trochę
zaniepokojone spojrzenia, ponieważ Agness momentalnie zmarkotniała
i opuściła swój wzrok na kieliszek. Podnosi go do ust i wypija za
jednym zamachem wszystko co w nim pozostało.
- Idę spać.
I później wszystko idzie jak spod rynny – za Agness
wychodzi jej siostra, której na krok nie ustępuje Jamie, a po
pięciu minutach wspólnego milczenia Niall wykazuje resztki sumienia
i postanawia ją przeprosić wcześniej jednak opróżniając
szklankę swoją i tę Louisa. Alex tego nie komentuje, ponieważ to
nie jest jej sprawa. Oni nawet dobrze się nie znają.
Poprawia
szary sweter, który zarzuciła na ramiona i opatula się nim
mocniej, ponieważ jest noc, jest chłodno i trochę wieje. A później
odwzajemnia dziwaczny, krzywy uśmiech Louisa i pozwala sobie zaśmiać
się trochę głośniej, kiedy robi kilka głupich min.
Dolewa
sobie wina i spogląda w górę na gwiazdy, podciągając kolana
bliżej klatki piersiowej. Jest już trochę wstawiona, ponieważ to
jej trzecia (i ostatnia jak sobie obiecuje) lampka wina.
-
Wypatrujesz Obcych? - pyta Louis po kilku chwilach, w których Alex
próbowała znaleźć gwiazdozbiór Korony Północnej, o którym
opowiadał jej kiedyś Wentworth. Niestety nie potrafi dostrzec która
z gwiazd to Gemma. Cholerne wino.
- No, myślę, że
mieszkają tam. - bierze mały łyk wina, drugą ręką jednocześnie
wskazując gdzieś w okolicy Wężownika. - Są mali i fioletowi, bez
strun głosowych i uszu. Porozumiewają się telepatycznie albo przez
zajebiście rozwiniętą technologię.
- Myślisz, że
zaatakują?! - Alex spogląda na niego, kiedy udaje przerażenie i
kładzie sobie dłoń na klatce piersiowej.
- Tak, powinieneś
zacząć żałować wszystkich grzechów i być dobrym chłopcem w
czasie ostatnich kilku godzin życia.
- To naprawdę
straszne, że możemy nie dożyć rana. Miałem trochę planów.
-
Doprawdy?
- Doprawdy, ale niestety wychodzi na to, że oboje
na tym stracimy.
Alex przewraca oczami, ale chowa uśmiech za
kieliszkiem.
- Przylecą z południa. - znów powraca
wzrokiem na rozgwieżdżone niebo, czekając aż Louis usiądzie obok
co zajmuje mu niesamowicie dużo czasu (i trzy razy prawie się
przewraca, ale udaje, że nic takiego nie miało miejsca). Kiedy w
końcu ląduje tyłkiem obok niej postanawia kontynuować. Przesuwa
palcem w górę Herkulesa prawie do gwiazdozbioru Smoka**. - Tu mają
stację badawczą na tej gwieździe, widzisz? - nachyla się trochę
w lewo, uderzając barkiem o jego ramię, żeby jak najwierniej oddać
punkt na niebie, o który jej chodzi. - Nazywa się Thuban, była
kiedyś gwiazdą północną mniej więcej w czasie kiedy Egipcjanie
budowali piramidy. A tam – przesuwa dłoń odrobinę w prawo. - To
gwiazdozbiór Psów Gończych, o te dwie małe gwiazdki. Niżej jest
Warkocz Bereniki, Greczynki, która wyszła za króla Egiptu. Oddała
w ofierze Afrodycie swój długi, piękny warkocz, żeby sprowadziła
jej ukochanego bezpiecznie do domu, ale ten zaginął. W sensie
wiesz... warkocz zaginął. Później mówiono, że Afrodycie tak
spodobał się dar, że postanowiła umieścić go na niebie. -
zakańcza, łykając jeszcze trochę wina. Czuje jego wzrok na sobie,
więc tylko wzrusza ramionami. - Mój ojczym się tym pasjonuje.
-
Poważnie?
- Kupił mi gwiazdkę jak dostałam rolę w Venom.
- wspomina. - Gdzieś w Byku, ale nie widać jej gołym okiem.
-
A co z twoim ojcem? - dopytuje, na co Alex tylko prycha i uśmiecha
się prześmiewczo. Kiedy to wino tak zniknęło?
- Możemy
uznać, że nigdy go nie było.
Louis przesuwa swoją
szklankę z resztką whisky i stuka nią w jej kieliszek.
-
Za ojców, których nigdy nie było. - jest jedynym co mówi i
później na długo milką.
A Alex zastanawia się czy mówi
o tacie czy sobie samym.
Ale to nie jest rozmowa na teraz.
Prawdopodobnie na nigdy.
-
Naprawdę! Widać to nawet w jednym ujęciu!
- Jesteś
najgorszą aktorką z jaką kiedykolwiek się spotykałem. -
podsumowuje Tomlinson, ale nie może powstrzymać śmiechu i odsuwa
nawet szklankę od ust, żeby przypadkiem się nie zadławić. Alex
też śmieje się jak opętana, kiedy wspomina, że w czasie kręcenia
sceny napadu Venom do mieszkania Maggie aktorka ląduje na podłodze,
wyrywając przez przypadek uchwyt jednej z szuflad komody tak mocno,
że oderwała kawałek drewna.
Dziewczyna nie ma pojęcia,
która jest godzina, ale jest aż zanadto pewna tego, że otworzyła
kolejną butelkę wina i rozkoszuje się właśnie wytrawnym smakiem
aronii. Wciąż siedzą na podłodze w odsłoniętej części jachtu,
ciesząc się ze spokojnego morza i tego, że mogą skryć się przed
lekkim wiatrem za ogromną kanapą, na której zwykle spędzają całe
dnie. Choć będąc w tym stanie Alex wątpi, że mogliby odczuwać
chłód.
- Dawaj, twoja kolej. - upomina go, kiedy ten znów
spogląda w górę na gwiazdy. Alex ma dobry humor, chciałaby się
pośmiać, bo to fajne tak się śmiać z innymi. Korzysta z tego, że
siedzą teraz naprzeciw siebie i przesuwa stopę w stronę jego
rozchylonych kolan i dźga go lekko w udo.
On w odpowiedzi
łapie delikatnie za jej kostkę i wreszcie mówi.
- Twój
brat przyłapał mnie wczoraj jak wchodziłem do twojego pokoju.
-
CO?! - momentalnie nieruchomieje, a jej oddech grzęźnie w płucach.
- Żartujesz?
- W zasadzie sam poprosiłem go, żeby zamiast
tego został na noc u mnie.
- O Boże... - jest jedynym co
mówi zanim ponownie wybucha śmiechem, ponieważ to wszystko wydaje
się być na miejscu.
I nie myśli już dłużej o tym, że
Jamie wie.
***
-
Ja pieprze... - jest pierwszym co wydostaje jej się z ust tego
poranka. Jej głos jest zachrypnięty a połowa dźwięków ledwo
słyszalna przez ból w gardle. Nie ma pojęcia czy kac ma jakąś
skalę intensywności, ale jeśli ma to to co czuje w tej chwili
przebija wszystko.
Kołdra plącze się jej gdzieś między
nogami i nie może stwierdzić czy jest jej zimno czy gorąco. Ma
wrażenie, że nadal nie wytrzeźwiała, co jest dość
prawdopodobne, jeśliby bazować na tym, że skończyli pić chwilkę
przed czwartą rano. Nie do końca pamięta końcówkę wieczoru
będąc szczerą, ale nietrudno się domyślić, kiedy czuje
bezpośrednio na całym ciele miękką pościel, a pół metra obok
na dużym, dwuosobowym łóżku (które przecież powinna dzielić z
bratem) śpi Tomlinosn.
Ma to dziwne uczucie w głowie jakby
ktoś podzielił jej mózg na małe, cieniutkie kawałki a później
bezczelnie je pozaginał a one próbowały powrócić do pierwotnego
stanu. Na darmo.
- Mówiłem, żebyś napiła się wody
przed snem. - słyszy stłumione słowa, które mężczyzna bardziej
kieruje do poduszki niż do niej. Wciąż leży na boku tyłem do
niej, ale najwyraźniej nie śpi. - Teraz nie marudź i chodźmy
jeszcze spać.
Alex zupełnie to ignoruje, sięgając po
pełną szklankę wody na stoliku.
- Nie chce mi się
już.
- Alex, jest ósma rano. Ósma. Jesteśmy na wakacjach,
musimy dużo spać.
- Ty masz wakacje od początku roku,
chłoptasiu. Możesz się wysypiać codziennie. - kończy, odkładając
z hukiem pustą szklankę. Podciąga kołdrę wysoko pod brodę,
kiedy czuje jak materac obok niebezpiecznie się ugina. Dziewczyna
nawet nie spostrzega, kiedy nagle z obu stron ciała czuje łokcie
Louisa wbijające się w materac, a jego twarz jest centymetry od jej
własnej.
Oczy wciąż ma przymknięte, a jego spojrzenie
jest odrobinę nieobecne, ale wywołuje w niej ciepło, kiedy mały
uśmiech wpełza na usta.
- Chłoptasiu, tak?
- pyta i Alex trochę boi się tej dziwnie cwaniackiej miny, dlatego
ugina nogę w kolanie, żeby w jakikolwiek sposób móc obronić się
kopniakiem.
- Tak.
Louis ściąga brwi, a ona
odpowiada mu szerokim, sztucznym uśmiechem.
- Pożałujesz
tego. - grozi, ale aktorka tylko przewraca oczami.
- Nie boję
się ciebie, jesteś nieszkod-AAA! CO ROBISZ?! - odruchowo unosi w
górę biodra, kiedy czuje na tyłku mocne uszczypnięcie. -
Bolało!
- Bo miało.
- LOUIS! - krzyczy, kiedy
czuje mały ból rozchodzący się po prawym pośladku po raz
kolejny. - No przestań!
- Będziesz milsza?
-
Jestem miła cały czas. Ała, będę miała siniaka... - ścisza
głos, kiedy czuje jak jego dłoń przesuwa się troszkę wyżej i
delikatnie naciska na bolące miejsca.
- Pocałuję. -
obiecuje i mocniej zaciska palce, a Alex ma nadzieję, że naprawdę
to zrobi.
A później zaczyna zastanawiać się nad tym,
kiedy przegapiła moment, w którym Tomlinson sypia w jej łóżku i
bezkarnie obmacuje jej pupę.
Szybko porzuca te rozmyślania
na rzecz oddawania każdego pocałunku prosto w jego usta.
Przesuwa
dłońmi w górę jego ramion, zatrzymując je gdzieś mniej więcej
na wysokości łopatek. Czuje jak wygodniej układa się na niej,
swobodnie opuszcza ciało odrobinę wgniatając ją w miękki
materac. Alex czuje gorąco w dole brzucha, kiedy pocałunki stają
się zachłanniejsze i znacznie bardziej angażujące, zwłaszcza gdy
schodzi z nimi niżej wzdłuż szyi i dekoltu. Aktorka nie jest w
stanie nawet pomyśleć o odmowie, więc od razu zgadza się, kiedy
mężczyzna posyła jej niepewne spojrzenie z dołu. Jest jej
zdecydowanie zbyt ciepło, kiedy odsuwa kołdrę z łóżka, a on
delikatnie rozchyla jej nogi, robiąc sobie miejsce.
I wszystko wydaje się być bardziej niż w porządku, kiedy zaciska
mocno powieki i wstrzymuje oddech, ale nagle słyszy szarpnięcie
klamki i...
- Wstawaj, leniwa krowo, jesteśmy wcze-O BOŻE.
- pisk Blanci całkowicie ją wybudza. Alex błyskawicznie obraca
głowę w stronę drzwi, gdzie stoi jej przyjaciółka z dłonią
zasłaniającą usta i... nadal stojącą w miejscu!
Jej
ciało zastyga i prosi wszystkie bóstwa, żeby wtopić się w
pościel...
Mijają sekundy wymiany spojrzeń, a blondynka
NIE WYCHODZI, dlatego do akcji wkracza Louis, który wciąż leżąc
w tym samym miejscu podnosi rękę do góry i macha w jej stronę.
-
Cześć.
- Boże, dlaczego jeszcze nie wychodzę, już
wychodzę!
Blancę olśniewa i błyskawicznie zatrzaskuje za
sobą drzwi.
Cholera. Blanca
wie.
***
-
Możesz przestać się śmiać? Nie ma z czego, baranie. - warczy
cicho Alex do Dereka, który kolejny raz zanosi się śmiechem na
wspomnienie wpadki swojej narzeczonej. Blanca zdążyła już tysiąc
razy przeprosić za swoje wtargnięcie, a przecież widzą się
dopiero od jakichś czterdziestu minut. I choć Alex wcale się już
nie gniewa to i tak wstydzi się spojrzeć jej w oczy.
Dlaczego
w ogóle zapomniała, że to dziś do nich dołączają? Jest
najgorszą przyjaciółką na świecie. Przecież właśnie zaczął
się ich ostatni dzień na jachcie, jutro o tej godzinie wszystko
wróci do normalności.
- Sporo się wydarzyło przez te dwa
dni. - podsumowuje Derek, a ona ma ochotę zdzielić go po głowie za
to głupie gadanie. - Może...
- Przysięgam, że jeżeli
jeszcze raz chociaż spróbujesz się odezwać na ten temat to
wypieprzę cię za burtę i pozwolę pożreć rekinom.
-
Okej, w porządku. - chłopak unosi ręce w górę w geście
kapitulacji a Alex jest usatysfakcjonowana dosłownie na jedną
trzecią sekundy. - Nie będę cię już zawstydzał, przemyślałem
to. Bardzo dogłębnie.
- Zamorduję cię!
- Najpierw
umyj ręce, złotko.
- O mój Boże, weź go. - syczy w
stronę Blanci, która kopie go gdzieś w piszczel.
-
Właśnie, Kochanie. - kontynuuje Dzieło zła, w ogóle nie
przejmując się kopniakiem. Derek unosi brew i uśmiecha się
idiotycznie. - Weź mnie.
- Wychodzę.
-
...To wszystko twoja wina. - podsumowuje Alex, kończąc wyżalać
się jak bardzo źle czuje się teraz w towarzystwie swoich
przyjaciół, których celem życiowym stało się wyśmiewanie jej.
Leży na kanapie po drugiej stronie łodzi z dala od wścibskich oczu
i wrednego Dereka. Louis siedzi na podłodze z gitarą Nialla na
kolanach i coś sobie brzdąka, opierając plecy na wysokości jej
tułowia.
- Typowo. - wzrusza ramionami. - Coś jeszcze jest
moją winą? Terroryści, globalne ocieplenie?
- Nie
musiałabym się teraz ukrywać, gdyby nie zachciało cię się
porannego seksu.
On tylko śmieje się pod nosem, a Alex
ukrywa twarz w poduszce. Nienawidzi Blanci, że musiała wszystko
wypaplać.
- Obrałaś sobie naprawdę dziwny sposób
protestowania. Wybacz, że błędnie odczytałem twoje jęki i
wszystkie tak, proszę.
-
Nie mówiłam tak.
- Mówiłaś.
- Wcale nie.
-
Mogłaś jej nie zapraszać. - stwierdza, znów wracając do
brzdąkania. Alex momentalnie podnosi głowę i posyła mu w
spojrzeniu dwa noże, jeden w serce a drugi do przełyku.
-
Nie mów tak! To moja najlepsza przyjaciółka, kocham ją.
-
Więc się nie przejmuj. - mówi, jakby to było oczywiste. Przewraca
oczami i delikatnie odkłada gitarę w bezpieczne miejsce obok
fotela. Skręca się bokiem, żeby móc oprzeć łokieć o kanapę i
dokładnie spojrzeć na dziewczynę. - Najlepsi przyjaciele muszą
zobaczyć swoich innych najlepszych przyjaciół w takich sytuacjach,
żeby później im to wypominać. Na tym polega przyjaźń.
-
Nieprawda, przyjaźń polega na tym, żeby mówić sobie nawzajem, że
wcale się nie przytyło.
Louis wybucha śmiechem, więc Alex
sama nie może powstrzymać się od uśmiechu.
Mężczyzna
przysuwa się trochę bliżej i opiera brodę o jej ramię, czekając
aż spojrzy w dół.
- To ten sam rodzaj przyjaźni, wierz
mi.
***
Niall
i Agness od rana ze sobą nie rozmawiają. Alex zauważa to, gdy w
czasie lunchu siedzą po przeciwnych stronach stołu i już nie
kradną sobie nawzajem jedzenia z talerzy, co miało miejsce w czasie
ostatnich dwóch dni. Dziewczyna rozmawia tylko ze swoją siostrą i
okazjonalnie z Jamiem, który siedzi obok a Niall zajmuje się swoim
telefonem. Louis w ogóle się tym nie przejmuje gawędząc z
Derekiem o Bóg wie czym. Blanca posyła przyjaciółce zaintrygowane
spojrzenie, ale Alex tylko wzrusza ramionami.
- Oddaj mi
swoje oliwki. - odzywa się w stronę blondynki, widząc jak odkłada
je na bok, na bezpieczną odległość od swojej sałatki.
-
Poproś mnie.
- Oddaj mi swoje oliwki, wredna podglądaczko.
Proszę.
Blanca się rumieni a Alex zaczyna jeść. Uwielbia
swoją władczą stronę.
- Zostało nam tylko wybranie
kwiatów. - zdradza znad swojej szklanki z wodą. - A później już
tylko czekać na koniec września.
- O MÓJ BOŻE,
NAPRAWDĘ?! - aktorka prawie dławi się swoją wyżebraną oliwką a
później robi to jeszcze raz orientując się, że już za chwilę
jej przyjaciółka zostanie mężatką.
- Naprawdę. - cichy,
łagodny śmiech Blanci zwraca uwagę wszystkich. - Moja droga
druhno. - to nie pytanie, ale jej głos wydaje się być
niepewny.
Co?
- O MÓJ BOŻE, NAPRAWDĘ! - w tym
momencie Alex już nie przejmuje się tym, że prawdopodobnie zrzuca
swój talerz ze stołu i rzuca się z piskiem na przyjaciółkę.
Blondynka śmieje się prosto do jej ucha i obie wydają się być
banalnie szczęśliwe w swoich objęciach, spełniając swoje
marzenia i mając w sercach więcej nadziei niż
kiedykolwiek.
***
-
Wiesz co należy do obowiązków druhny?
- No dawaj.
-
Tu piszą, że ogólnie opiekowanie się panną młodą. Pewnie mają
na myśli pilnowanie, żeby za bardzo się nie upiła albo...
-
Czyli się nie sprawdzisz, mały pijaczku.
Alex momentalnie
odsuwa od ust szklankę z whisky i posyła Louisowi spojrzenie pełne
nienawiści.
- Nikt nie pytał cię o zdanie. Słuchaj lepiej
dalej! Poprawianie makijażu, magazynowanie chusteczek i rajstop... A
nie dobra, wesele jest tutaj, więc rajstopy nas nie dotyczą,
dalej... o! Uspokajanie panny młodej przed ceremonią, dodawanie
otuchy...
Louis parska śmiechem, więc Alex odrzuca telefon
gdzieś na bok między ich poduszkami.
- Co cię tak
śmieszy?!
- Malutka, nie znamy się długo ale do
uspokajania kogokolwiek to ty się nie nadajesz, może lepiej będzie
jeśli ktoś spokoj...
- ŻE NIBY DLACZEGO SIĘ NIE NADAJĘ?!
- Dobra, nie było pytania. - unosi ręce w geście
kapitulacji i przewraca oczami, czego Alex udaje, że wcale nie
widzi.
- Mam nadzieję! W ogóle to co ty robisz?
Wreszcie
orientuje się, że mężczyzna od kilku minut krąży między
łazienką a ich sypialnią i to dziwi ją na tyle, że aż musiała
zapytać. Jest chwilę przed drugą w nocy, wszystkie kobiety
rozeszły się już do łóżek a cała męska część ekipy
postanowiła skończyć zapas alkoholu i przetrwać do rana na
zewnątrz, współczując Derekowi dobrowolnego ograniczenia wolności
do końca życia.
- Idę spać..? - odpowiada z uniesioną w
górę brwią co zadziwia Alex jeszcze bardziej.
- Już po
męskim wieczorze?
- Nie mam ochoty tam siedzieć.
-
Wszystko okej...? - pyta trochę niepewnie, ponieważ była tak
zaaferowana propozycją Blanci, że nie zwracała uwagi na nic innego
poza nią.
Teraz dostrzega, że coś jest nie tak, ponieważ
mniej więcej do południa Louis był wesoły, rozmowny i nawet
odrobinę zadziorny a teraz Alex dokładnie może zauważyć jakąś
zmianę mimo że nadal się uśmiecha. Widzi to w spojrzeniu, którego
unika, w spiętych mięśniach i powolnych, jakby bolesnych ruchach.
Dokładnie przygląda się mężczyźnie, ale on wszystkiemu przeczy.
A ona nie naciska.
***
Alex
wraca do swojej sypialni po niecałych dwudziestu minutach z małym
talerzem kanapek z paprykowymi uśmiechami i dwoma kubkami gorącej
kawy. Gdy wychodziła Louis nadal spał, więc postanowiła zrobić
coś miłego, skoro sama należy do rannych ptaszków i nie lubi spać
dłużej niż do dziewiątej. Miała nadzieję, że mężczyzna
będzie dziś w lepszym nastroju niż wczoraj, ponieważ to ich
ostatni dzień tutaj i naprawdę chciałaby wiedzieć czego ma
oczekiwać od tej znajomości. Nie potrzebowała propozycji, obietnic
czy chociaż prośby, chciała po prostu wiedzieć na czym stoi.
Bardzo dobrze się dogadują i Alex naprawdę nie chciałaby
zakończyć tak szybko tej znajomości, mogliby przecież zostać
dobrymi przyjaciółmi.
Prawda?
Ma nadzieję, że
tak.
Dostała też rano wiadomość od Arthura ze szczegółami
dotyczącymi ich powrotu. Otóż o godzinie dwunastej trzydzieści
zostanie podstawiony dla nich bus, a chwilę wcześniej na miejscu
mają pojawić się paparazzi. Bez pozowania, bez rozmów, po prostu
mają minąć ich tak, by aparaty jak najlepiej ich uchwyciły i
mieli udawać, że to wszystko im przeszkadza. Mniej więcej godzinę
później Alex miała razem z Jamiem znaleźć się w jej mieszkaniu
spędzając ze sobą ostatnie godziny przed jego wylotem z powrotem
do Connecticut, gdzie zacznie studiować. Dziewczyna wciąż nie
mogła przyzwyczaić się do myśli, że jej mały braciszek tak
szybko dorósł.
Miała parę planów jak spędzą ostatnie
chwile razem, Jamie tak naprawdę nie widział jak wygląda typowe
życie w tym mieście, jak zabawnie można spędzać czas, co robić
wieczorami i gdzie udać się o poranku, by rozpocząć go jak
najlepiej. Chciałaby pokazać mu wszystko o czym sama wie, ale
rzeczywistość jest brutalna a rok akademicki rozpoczyna się
znacznie szybciej niżby tego chcieli.
Podchodzi do łóżka
i na szafce nocnej kładzie małą tackę tak, by nie było żadnej
możliwości jej zrzucenia. Do jej nozdrzy dochodzi specyficzny,
mocny zapach parzonej kawy jaką pije Louis i słaby, bardziej słodki
jej własnego cappuccino. Omija jego stronę i od tyłu próbuje
wspiąć się na swoją połowę.
- Nie śpię, nie musisz
się tak skradać. - słyszy jego głos, stłumiony odrobinę przez
poduszkę wciąż dociskającą do jego twarzy.
Alex
momentalnie wygodniej układa się na swoim miejscu bez myślenia o
tym, by go przy tym nie obudzić.
- Dzień dobry.
-
Dzień dobry. - szepcze, rozciągając się wzdłuż i przekręcając
głowę w jej stronę z małym, uprzejmym uśmiechem i w połowie
wciąż przymkniętymi oczami. - Która godzina?
- Wpół do
dziesiątej, mamy jeszcze trzy godziny.
- Mhmmmmm.... -
mruczy, przecierając oczy palcami i starając się w ten sposób
obudzić. Alex spogląda na niego kątem oka. - Trzy godziny i
wszystko wróci do gównianej normy. - marudzi, ale na jego twarzy
pojawia się przez chwilę uśmiech.
- Ty wrócisz i dalej
będziesz leniuchować.
Odpowiada jej śmiech. I temat
umiera.
***
Trzy
dni później.
Jamie od czterdziestu dziewięciu godzin jest
już w rodzinnym domu i pewnie dopakowuje ostatnie kartony, które
zabierze ze sobą do akademika. Już za parę dni stanie się
oficjalnie studentem pierwszego roku biznesu i finansów publicznych
i Alex jest bardziej niż dumna ze swojego małego braciszka. Po
powrocie do jej mieszkania spędzili razem resztę dnia na
spacerowaniu po dzielnicy Hollywood i robieniu sobie zdjęć ze
wszystkim co wydawało im się ciekawe, zabawne albo po prostu warte
uwiecznienia na małej fotce z ich powykrzywianymi głupkowato
twarzami. Jedno z nich Alex wstawiła nawet na swój Instagram, pół
godziny później czytając Jamiemu propozycje małżeństwa od co
najmniej dwudziestu dziewcząt.
Po
tym udzieliła dwóch wywiadów i spotkała się z Arthurem,
opracowując wspólnie szczegóły umowy współpracy pomiędzy nią
a kolejnym podmiotem Syco – Justinem Timberlake'em. Wieczorem
zostanie wypuszczona informacja o jej udziale w siedmiominutowym
teledysku do jego nowej piosenki. Alex już przebiera nogami na samą
myśl, że pozna swojego crusha z lat nastoletnich.
Przeglądała
także kilka zbliżających się wielkimi krokami castingów do
filmów i jednego do serialu, ale sama jeszcze nie wie czy chce iść
w stronę krótkometrażówek. Ale to przecież nie tylko jej własna
decyzja...
Poza tym Alex resztę czasu poświęca na
kontrolowanie samej siebie i nie przeglądaniu brukowców oznaczonych
tagiem Louex. Serio..? Tak ich nazwali? Brzmi jak środek do
dezynfekcji albo coś owadobójczego.
Tak w ogóle to jakby
ktoś pytał to tak, odkąd wróciła do domu nie miała nawet
najmniejszego kontaktu z Louisem. I tak, stara się udawać, że jej
to nie robi.
Przestaje, kiedy trzeciego dnia odbiera telefon
od Arthura.
- Środa, siedemnasta. Masz randkę z
Tomlinsonem, paparazzi będą czekać w parku przy dwunastej. Jutro
masz ten przełożony wywiad w radio. Samochód podjedzie po ciebie o
szóstej dwadzieścia, bo to poranna audycja.
- Co za to
dostanę? - pyta zmęczona, pocierając palcami czoło i już nie
siląc się na to, by udawać normalny głos. Posmutniała i jest to
tak widoczne, że dziwi się braku komentarza ze strony swojego
menadżera.
- Pieniądze, Alex. A jak ty dostaniesz pieniądze
to i ja je dostanę. A jeśli je dostanę to kupię nowy samochód, a
kiedy kupię nowy samochód będę bardzo szczęśliwy.
-
Pytam co ja za to dostanę.
- Kilka słodkich fotek ze swoim
udawanym ukochanym, możliwość przytulenia kilku fanów i szansę
uszczęśliwienia swojego ulubionego menadżera pomagając mu spełnić
marzenie o nowym Bentley'u.
- W takim razie mam już plany
na środę i muszę odmówić. Nie wykorzystuj mnie i mojej pozycji
dla zaspokajania własnych zachcianek, samolubie!
- Masz jak
dojechać czy wysłać po ciebie jakiś transport..?
Alex
naprawdę go nienawidzi.
- Pojadę metrem.
Rozłącza
się i zaczyna zastanawiać czy sprawienie sobie także nowego
Bentleya będzie aktem snobizmu i arogancji czy jeszcze
nie...
***
Alex
nie kupuje nowego samochodu i zamiast tego ciśnie się przy drzwiach
metra, w którym jest zdecydowanie za gorąco i pewien chłopak przy
drugim wyjściu nie spuszcza z niej wzroku. W celu zachowania
bezpieczeństwa Alex obraca się do niego tyłem i wsuwa na nos
okulary przeciwsłoneczne. Nie jedzie do parku przy dwunastej,
ponieważ Arthur zadzwonił do niej, że nagrania Tomlinsona się
przedłużyły i ma udać się do studia, żeby zaczekać tam na
swoją randkę. Alex przeklina w myślach Louisa, który nie potrafił
nawet samodzielnie jej o tym poinformować. Zdobycie jej numeru od
swojego menadżera nie mogło być tak trudne.
W każdym
razie. Zostały jej dwa przystanki i jest pewna, że gdzieś w
szeptach pasażerów słyszy „Venom” i „Jules”. Zaczyna
zastanawiać się czy za chwilę nie obejdą internetu fotki
dziewczyny w dżinsowej sukience będącej rzekomą Alex Ray Jules.
Rzekomą, tak.
Podłącza słuchawki do telefonu i skupia
całą swoją uwagę na pięknym głosie Jamesa Arthura i piosenkach
z jego pierwszej płyty. Jest zdenerwowana dzisiejszym spotkaniem i
nie będzie tego udawała, ponieważ to co wydarzyło się między
nią a Louisem najwidoczniej odeszło w zapomnienie i trafiło do
kartonu „nic się nie stało”. Alex chce uderzyć głową w rurę,
której właśnie się trzyma.
Będzie bardzo, naprawdę
bardzo niezręcznie.
Wysiada siedem minut później i od razu
zostaje zaczepiona. Ktoś delikatnie chwyta ją za nadgarstek, a
kiedy się odwraca widzi tego chłopaka z metra. Od razu zaczyna ją
przepraszać i trochę gubi się w słowach, kiedy Alex zaczyna mu
się przyglądać. Nie może mieć więcej niż piętnaście lat, ma
bujne, jasne włosy, gęste brwi i wąskie usta. Jego głos zaczyna
się łamać przy pytaniu czy miałaby chwilę na wspólne zdjęcie,
więc postanawia skrócić jego męki.
- Pewnie, włączaj
aparat. - odzywa się i uśmiecha szeroko, ciesząc się, że ma na
sobie okulary i chłopak nie może zobaczyć jak uśmiech wcale nie
dosięga jej oczu.
Ustawiają głowy koło siebie i aktorka
decyduje się zdjąć okulary do selfie, które musi zrobić za
niego, ponieważ chłopak jest tak zdenerwowany, że trzęsą mu się
dłonie. Alex uśmiecha się czule, kiedy stara się podtrzymać
rozmowę.
- Pięknie wyglądasz. - mruczy pod nosem na co ona
chichocze, ponieważ jest to tak słodkie, że nie może się
powstrzymać. Wyciąga ramiona w zapraszającym geście i pozwala się
przytulić odrobinę dłużej niż zazwyczaj, kiedy jest z
fanami.
Tak to po prostu jest, kiedy spotyka kogoś
pojedynczo zawsze może poświęcić mu więcej czasu niż kiedy
zbierze się grupka. Mimo że Alex kocha wszystkich swoich fanów to
wie, że nie jest w stanie każdemu z nich poświęcić
wystarczającej ilości czasu, choć bardzo by tego chciała.
-
Podobał ci się Venom?
- No pewnie! Najbardziej lubię ten moment, gdzie...
I tak
spędza kolejne minuty, odwlekając moment spotkania z Louisem tak
bardzo jak tylko jest w stanie. Wzbudzają zainteresowanie jeszcze
kilku przechodniów, więc kiedy Alex zauważa, że grupa zaczyna
powiększać się coraz bardziej postanawia się ewakuować, ponieważ
już jest spóźniona.
Dobrze, że do studia idzie się
około pięciu minut. Aktorka żegna się z każdym szybką piątką
i przytula dwie nowe dziewczyny i biegnie w stronę ruchomych
schodów.
Jest siedemnasta dwadzieścia, kiedy kobieta w
uniformie prowadzi ją na odpowiednie piętro.
Alex pocą się
dłonie, ale postanawia to ignorować. Nie może pokazać mu jak
bardzo to na nią wpływa.
Kobieta, która ją tu
zaprowadziła właśnie puka do drzwi przez które sekundę później
wychyla głowę.
- Dotarła Alex Ray Jules, czy mogę ją
wpuścić? Pan Tomlinson...
- Niech wejdzie. - odzywa się
jakiś obcy, niezbyt przyjemny głos i Alex unosi brew, ale nie
komentuje nic, gdy blondynka uśmiecha się miło i otwiera jej
drzwi.
Pomieszczenie jest małe i ciemne – to pierwsze co
zauważa po przekroczeniu progu. Od razu na wejściu widać ogromny
panel z miliardem kolorowych przycisków i światełek, a nad nim
widać przeszkloną, dźwiękoszczelną kabinę, w której dostrzega
już Louisa i Liama. Oboje podnoszą ręce i machają w jej stronę
co aktorka odruchowo odwzajemnia.
Przy panelu siedzi dwóch
mężczyzn – jeden bardzo wysoki, szeroki w barkach i łysy a drugi
jest znacznie drobniejszy z włosami przyprószonymi siwizną. Obaj
wstają i przedstawiają się jej jako koordynatorzy i każą usiąść
na kanapie w rogu, obiecując, że już kończą.
Alex więc
posłusznie siada na ciemnoniebieskiej kanapie ze złotymi poduchami
i jest jej znacznie wygodniej niż myślała. Zakłada nogę na nogę
i skupia całą uwagę na dwójce za szybą.
Niewiele może
z nich wyczytać. Na pewno są bardzo skupieni, Louis mocniej
przyciska słuchawki do uszu i patrzy w dół na jakiś tekst na
pulpicie. Liam splótł ramiona na wysokości brzucha i kiwa się
prawdopodobnie w rytm muzyki, której ona nie może usłyszeć.
-
Dobra, jeszcze raz refren, Liam zacznij. - instruuje ten mniejszy
facet, przesuwając jakiś guzik w górę. Muzyka wypełnia
pomieszczenie, gdy nagle wchodzi Payne ze swoim wersem, przeciągając
samogłoskę na końcu. Piosenka jest szybka, skoczna, wesoła i
całkiem wpada w ucho. Później nadchodzi kolej na Louisa, który w
refrenie śpiewa chórek. Alex za bardzo nie zna się na muzyce, ale
słyszy w jego głosie dziwną...
- Louis, jeszcze raz. -
nagle głos jednego z koordynatorów przerywa muzykę. Dziewczyna
marszczy czoło i spogląda w stronę swojego udawanego chłopaka,
ale on tylko kiwa twierdząco głową i zaczyna jeszcze raz.
-
Jeszcze raz.
- Jeszcze raz, Louis.
- Ja pierdolę,
będziemy siedzieć tu do rana. - szepcze mężczyzna do tego
drugiego tak cicho, że Alex ledwo to słyszy. - Louis, spróbuj
ponownie, chcesz wody?
- Jest okej. - odpowiada zza szyby
Tomlinson do mikrofonu, a Liam nerwowo przestępuje z nogi na
nogę.
- Dobrze, w takim razie jeszcze raz po prostu... skup
się, dobrze?
Louis ponownie kiwa głową, ale śpiewa
dokładnie tak samo jak za każdym razem jeszcze przez kolejne dwa
podejścia.
- Cholera, przy każdym demo jest dokładnie to
samo. - narzeka ten facet, a Alex czuje jak wzbiera się w niej
złość. Widzi postawę Louisa, który ewidentnie wygląda jak zbity
pies i czeka na kolejną reprymendę, i Alex czuję wewnętrzną
potrzebę zabrania go stamtąd, kiedy patrzy na jego smutny wyraz
twarzy. Liam klepie przyjaciela w ramię, ale Tomlinosn posyła mu
mordercze spojrzenie i zapisuje sobie coś na pulpicie. - Louis,
jeszcze raz. - dodaje do swojego mikrofonu zrezygnowanym i zmęczonym
tonem, a ona chce uderzyć tego faceta za bycie tak oczywistym.
-
Dokończmy to jutro. - odzywa się nagle Liam, ściągając na siebie
tym samym uwagę wszystkich. Ten wyższy facet przewraca oczami,
Louis posyła kolejny mentalny nóż w brzuch do swojego przyjaciela,
ale ten nie zwraca na to większej uwagi. - Przyjdziemy rano, ja też
nie czuję się najlepiej.
- Twoja część jest już
skończona, Liam. Kwestia ostatnich poprawek, a wersy Louisa są
nawet nietknięte. Słuchaj Tommo, może powinieneś bardziej
się...
- Powiedziałem, że dokończymy to jutro. - warczy
Payne i Alex aż unosi brwi ze zdziwienia jak jego głos jest
zdecydowany i wrogi. Louis stoi tuż obok i wydaje się przy nim
jeszcze mniejszy, ponieważ jest zawstydzony, zażenowany i
prawdopodobnie myśli tylko o tym by uciec stąd jak
najdalej.
Facet, który tak się dotąd kłócił opada
bezradnie plecami na oparcie z małym impetem i unosi ręce w geście
kapitulacji. Liam ściąga z głowy swoje słuchawki.
- W
porządku, koniec próby. I tak już nic z tego nie będzie. Jutro z
samego rana bądźcie w studio, okej? Chcę was widzieć tu
najpóźniej o wpół do dziesiątej, nie mam całego dnia.
Nie
dostaje odpowiedzi a w pomieszczeniu nagle zapada cisza. Alex widzi
jak Louis syczy coś w stronę drugiego chłopaka, ale tamten puszcza
to mimo uszu, kiedy wychodzą. Tomlinson jest zdenerwowany, można
doskonale to zauważyć po nerwowym zaciskaniu warg i rumieńcach
złości na policzkach.
- Hej, Alex. - wita się Liam i
podchodzi do niej, witając się krótkim buziakiem w policzek.
Później kieruje się do dwójki mężczyzn i coś do nich mówi,
ale ona w ogóle się na tym nie skupia, całą uwagą obarczając
swojego udawanego chłopaka, który ma wrażenie, że za chwilę
wybuchnie.
Aktorka od razu wstaje z miejsca, poprawiając
swoją sukienkę.
- Cześć. - szepcze w jej stronę Louis i
zdobywa się na krótki, wymuszony uśmiech zanim nachyla się po
krótki pocałunek. - Wychodzimy. - dodaje na wydechu, unikając jej
spojrzenia. Kładzie otwartą dłoń w dole jej pleców i lekko
popycha w stronę wyjścia. - Liam, jedziesz z nami?
- Nie,
dzięki. Jestem umówiony. Narazie!
Louis nie odpowiada wręcz
wypychając ją przez drzwi. Kiedy już znajdują się na korytarzu a
ona prawie biegnie, żeby zrównać z nim krok już chce się
odezwać, ale błyskawicznie wchodzi jej w słowo.
- Nie
będziemy o tym rozmawiać. - ucina temat. - Jesteś głodna?
-
Nie.
- W porządku, jedźmy więc od razu na miejsce, miejmy
to z głowy. - syczy przez zaciśnięte zęby i wkłada na głowę
ciemnoszarą beanie i okulary przeciwsłoneczne. Wychodzą z budynku,
a raczej Louis wychodzi a Alex snuje się za nim jak zagubiona
owieczka, ale cokolwiek. Podchodzą do samochodu chłopaka, który
okazuje się być pieprzonym Astonem Martinem i aktorka pozwala
otworzyć sobie drzwi.
Jazda jest krótka i cicha. Alex
patrzy cały czas w przednią szybę, jedynie kątem oka zerkając na
mężczyznę, który nadal nerwowo zaciska dłonie na kierownicy. Ma
chwilę by przeanalizować tę sytuację, nie wie co dzieje się z
Louisem, nigdy nie słyszała by jakoś specjalnie fałszował na
nagraniach z koncertów, które oglądała na youtube. Coś
ewidentnie było nie tak już od dłuższego czasu, co można było
wywnioskować z obronnej postawy Liama, który zarządził przerwę w
nagraniach nie bacząc na nic z wyjątkiem swojego
przyjaciela.
Alex staje się jeszcze bardziej ciekawa powodu
ich przerwy niż dotychczas.
Zatrzymują się na parkingu
parku jakieś dziesięć minut później. Bez słowa oboje wychodzą
z auta i odruchowo chwytają się za ręce, licząc na to, że gdzieś
kręci się kilkoro fotografów. Aktorka jest już przyzwyczajona do
ustawek, teraz powinna uśmiechnąć się szeroko i udawać jak
bardzo jest szczęśliwa.
- Słyszałem, że zagrasz w
teledysku Justina. - odzywa się po kilku chwilach towarzyskiego
milczenia, a jego głos powoli już wraca do normy. Nawet się do
niej uśmiecha.
- Skąd wiesz?
- Tutaj naprawdę nic
się nie da ukryć. - tłumaczy, ale kiedy widzi niezbyt bystrą minę
Alex kontynuuje. - Rozmawiałem z nim niedawno.
Oczywiście,
że rozmawiał.
Louis pieprzony Tomlinson, jej udawany facet
rozmawiał z jej crushem kilku ostatnich
lat.
Oczywiście.
Rozmawiają chwilę o scenariuszu
do nowej piosenki i udają, że wcale nie widzą gościa z aparatem
po drugiej stronie alejki. Alex jest właśnie w trakcie skracania
kilku ostatnich sekund, kiedy widzi starszego mężczyznę, który
kuca nad trzema kartonami całkiem sporych rozmiarów. Na tym
środkowym wielkimi literami napisane jest SPRZEDAM MŁODE KRÓLIKI
DOMOWE.
Alex prawie piszczy.
- O mój Boże, chodźmy
tam. - zarządza, ściskając mocniej palce Louisa, drugą ręką
jeszcze dodatkowo łapiąc jego przedramię. - Chodźmy je zobaczyć,
o matko, proszę.
Chłopak podnosi brew do góry i mierzy ją
rozbawionym spojrzeniem.
- Co chcesz zobaczyć?
- No
króliczki! - odpowiada jakby to było oczywiste i nie czeka na jego
odpowiedź, ciągnąc go w stronę staruszka. Ten widocznie już
zabiera swoich podopiecznych, ponieważ dokłada im karmę i kilka
natek marchewki do każdego kartonu. - Mieliśmy kiedyś z Jamiem
królika, ale odszedł przedwcześnie z tego świata. - wspomina i w
jej głowie od razu pojawia się obraz małej, białej kuleczki,
która zawsze poprawiała im dzień.
- Nie karmiliście
go?
- Był chory! Potem chciałam kolejnego, ale rodzice
woleli psa i jakoś tak wyszło... Dzień dobry! - wita się aktorka
z mężczyzną, który posyła im mały, dobrotliwy uśmiech,
rozciągający się wzdłuż jego pomarszczonych policzków.
Ma
około siedemdziesiątki, więc Alex nie podejrzewa, że oglądał
Venom czy słucha One Direction.
- Dzień do...
- O
jejku, jakie maluszki! Cześć. - rozczula się, kucając i wita się
głaskaniem noska każdego ze środkowego kartonu. A później z
kolejnych dwóch. - Ale jesteście piękne... Ojej, a tobie co się
dzieje? - pyta najmniejszego i jedynego tak bardzo skulonego w kącie
małego szaraczka. Alex powoli przysuwa palec, chcąc pogłaskać
zwierzę między uszami, ale ono oddycha w takim tempie, że
dziewczyna boi się, że za moment się zapowietrzy. Dlatego decyduje
się tylko na niego patrzeć, przerażony biedaczek.
- To
ostatni z tego miotu. - tłumaczy dziadek. - Urodził się
najmniejszy i do tej pory ma trochę kłopotów z jedzeniem. Jego
matka zmarła przy porodzie.
- Posikał się. - komentuje
Louis, kucając obok Alex i wskazując na małą plamę pod jego
łapkami.
- Przestraszyłeś go. - syczy aktorka,
postanawiając jednak pogłaskać kuleczkę. - Przestraszył cię ten
brzydki pan, prawda? - gaworzy do gryzonia, który wcale jej nie
odpowiada. Bardzo dziwne. - Ale masz śliczne uszka...
- To
jakaś konkretna rasa? - pyta Louis sprzedawcy, także głaszcząc
któregoś z kartonu obok.
- Te to króliki holenderskie, a
ten – wskazuje na Alex. - to Hermelin. No, nie tak do końca, matka
była czystej krwi a ojciec mieszańcem, ale ma bardzo wiele cech
charakterystycznych dla Hermelina. Małe uszy, krótkie kończymy,
masywna sylwetka. Ma siedem tygodni.
- Nie mogę cię wziąć,
skarbie... - aktorka nadal rozmawia z królikiem, który chowa się w
rogu kartonu. - Zbyt często nie ma mnie w domu, bardzo byś się u
mnie nudził, wiesz? Naprawdę.
- Ja go wezmę.
Co?
-
Co? Poważnie? - Alex momentalnie odwraca głowę od królika i
spogląda w szoku na Tomlinsona.
- I tak mam przerwę, nie?
- Tylko do końca roku. - przypomina. - Co zrobisz z nim
później?
- Zjem.
Alex przewraca oczami, a staruszek
nad nimi śmieje się cicho.
- Naprawdę jest pan
zainteresowany zakupem? - pyta, nie wiedząc czy Louis żartuje czy
rzeczywiście chce zabrać futrzaka do domu.
- Pewnie. -
odpowiada, podnosząc się na nogi. - Ile za tego
malucha?
-
A będziesz go bardzo kochał? - pyta Alex czterdzieści minut
później, kiedy Louis zatrzymuje się przed jej blokiem. Całą
drogę trzymała karton z królikiem na kolanach i nie mogła
przestać go głaskać. Zwierze wciąż jest przerażone, jednak tym
razem chyba bardziej szaleńczą jazdą niż obecnością nowych
ludzi. Prawie w ogóle się nie poruszył, oprócz momentów
gwałtownych zakrętów, gdzie zsuwał się na drugi koniec i
dziewczyna musiała go przytrzymywać.
- Bardzo. Będę
kochał go za nas oboje. - śmieje się Louis i odpina pas, całą
uwagę skupiając na kobiecie rozmawiającej z kartonem.
- To
dobrze. W takim razie możesz go zatrzymać.
- Och, no
wielkie dzięki. - ironizuje Louis, otwierając drzwi ze swojej
strony. - Odprowadzę cię.
- Nie! Nie możemy go tutaj
zostawić samego!
- Bo?
- Bo pomyśli, że go
porzucasz! No popatrz na niego jaki jest zdenerwowany... Chcesz mu
przysporzyć zmartwień?
- Wytrzyma. - przewraca oczami i
zatrzaskuje za sobą drzwi, kiedy słyszy jej kolejny protest.
Obchodzi samochód dookoła i otwiera z jej strony. - Pożegnaj się
z Maximusem i wysiadaj.
- Z Maximusem..? Jak ten
gladiator?!
Alex nie wierzy.
- No co, to mój królik.
Powiedz cześć i chodź.
- To pa, Maxi. - ostatni raz sunie
palcem przez mięciutką sierść króliczka a później odrobinę
nachyla się w jego stronę. - Ugryź go w palec rano. - szepcze
konspiracyjnie po czym obraca twarz w stronę Louisa i posyła mu
przesadny, sztuczny uśmiech. Ostrożnie odsuwa od siebie karton i
kładzie go na miejsce kierowcy.
- Naprawdę nie musisz. Znam
drogę. - mruczy Alex, kiedy drzwi przed nimi automatycznie się
otwierają. Witają się uprzejmym „dobry wieczór” z dozorcą i
ochroniarzem po czym kierują się w stronę windy, która prowadzi
ich na trzecie piętro.
- Jestem dżentelmenem. - mruga do
niej, kiedy drzwi rozsuwają się, wprowadzając ich na krótki
korytarz, gdzie są tylko dwoje drzwi.
Stają przed jej
własnymi i robi się odrobinę niezręcznie.
Co powinna
powiedzieć? Powinna go pocałować, przytulić? Nie ma tu aparatów
ani kamer, nie ma dziennikarzy ani obcych, ale z drugiej strony na
statku także nie było nikogo niewtajemniczonego a jednak...
-
Wiesz. - zaczyna powoli, widząc jak chytry uśmieszek wpełza na
jego usta. - Myślę, że...
Przerywa, czując mocny uścisk
w biodrach i szarpnięcie w stronę męskiego ciała. Louis nie traci
czasu i sekundę później całuje ją pewnie, choć wciąż
delikatnie. Po ciele Alex rozpływa się dawno zapomniane ciepło,
które kumuluje się w dole brzucha. Wie, że nie powinna, bo jutro
znów będzie za dużo myśleć, miała to wyjaśnić a nie poddawać
się każdemu kolejnemu ruchowi. Powstrzymuje cichy jęk, kiedy czuje
jak jego pocałunki przybierają na namiętności aż w końcu z
subtelnej wersji chłopaka nie pozostaje już nic.
Następnym
co rejestruje jest małe, bezbolesne uderzenie pleców o drzwi tuż
za nią. Louis przesuwa dłoń w dół, zaciskając ją na jednym z
pośladków a Alex odruchowo ugina nogę w kolanie. Kiedy zrobiło
się tutaj tak gorąco?
Bierze głębszy, przyspieszony
wdech, kiedy wreszcie chłopak odsuwa swoje usta, lądując nimi tuż
pod żuchwą. Z jej gardła mimowolnie wydobywa się cichy pomruk,
gdy przysuwa się jeszcze bliżej niż sądziła, że to w ogóle
możliwe.
- Naprawdę chciałabym cię zap- - przerywa,
oddając kolejny pocałunek. - do środka, ale... Maximus...
-
Już żałuję, że kupiłem tego futrzaka. - oboje uśmiechają się
w swoje usta i zajmuje im kolejną długą minutę nim Louis odchodzi
w stronę windy.
Zdecydowanie wpadła bardziej niż
ktokolwiek by się spodziewał.
****
Jest
w domu już od godziny. Była rano na przymiarce kostiumu do
teledysku i w lokalnym radio, udzielając półtora godzinnego
wywiadu. Opowiedziała o swoich planach, o sobie, o życiu przed
„Venom” i trochę pożartowali z kilku plotek dotyczących innych
celebrytów. Prezenter okazał się naprawdę miłym i profesjonalnym
dziennikarzem, więc spotkanie minęło bardzo szybko i w przyjemnej
atmosferze.
Właśnie pije swoją kawę i ogląda powtórkę
najnowszego odcinka Kardashianów, gdy ktoś puka do jej drzwi. Okej?
Alex marszczy czoło i przez chwilę zastanawia się o co tu chodzi.
Mieszka w strzeżonym bloku i każdy gość odwiedzający
któregokolwiek z mieszkańców musi najpierw skontaktować się z
dozorcą, który dzwoni i pyta czy może wpuścić delikwenta do
windy czy też nie. Może to któryś z sąsiadów?
Alex
wstaje z miejsca i poprawia luźny t-shirt. Nie spodziewała się
gości, dlatego ma na sobie krótkie, stare spodnie i koszulkę,
którą powinna wyrzucić już jakieś dwa lata temu, ale jest zbyt
sentymentalna by się jej pozbyć. Był to prezent od
Jamiego.
Szarpie za klamkę i otwiera lekko drzwi tak, by w
razie czego móc bardzo szybko zatrzasnąć je z powrotem.
Od
razu robi pół kroku w tył i rozchyla usta ze zdziwienia. W progu
stoi Louis tyle że nie sam.
- Ta-da! - woła i wystawia
ramiona do przodu, trzymając w nich ogromną, piętrową białą
klatkę obwiązaną grubą, różową wstążką. - Za bardzo za tobą
tęsknił. - tłumaczy i dopiero wtedy Alex zauważa przerażonego
Maximusa pośrodku wyłożonej trocinami podłodze.
Kupili
sobie małego, mięciutkiego tchórza.
- Przeprowadza się do
mnie? - pyta głupio, odsuwając się na bok i szerzej otwierając mu
drzwi.
- Nie chciał ze mną współpracować. - informuje i
kładzie klatkę obok włączonego telewizora razem z torbą, którą
przewiesił sobie przez ramię. - Płakał całą noc i wołał twoje
imię, musiałem to zrobić. - uśmiecha się, widząc jej minę. -
No dalej, przywitaj się.
- Cześć, Maxi! - Alex długo nie
wytrzymuje zanim decyduje się podejść do klatki i pogłaskać
zwierzątko. Może otworzy mu klatkę i maluch będzie mógł sam
pozwiedzać?
- Ze mną się przywitaj.
Alex
przewraca oczami, ale nie może powstrzymać uśmiechu cisnącego się
jej na usta. Wstaje, podpierając się dłońmi o uda i podchodzi do
Tomlinsona, zarzucając mu ramiona na kark. Skrada z jego ust długi,
czuły pocałunek.
- Cześć Louis.
A później
pozwala sobie na szeroki uśmiech ponieważ wreszcie nie będzie
całkiem sama pośród tych czterech ścian.
Maxi będzie
nowy rozdziałem.
***
-
Wygląda jakby chciało mu się siku. - odzywa się jakiś czas
później Louis, leżąc na jej kanapie z Maximusem na klatce
piersiowej. Zwierzak stał się odrobinę bardziej śmiały i nawet
nie ucieka, kiedy Tomlinson wpakował go na siebie po kolejną dawkę
czułości. - Chce mu się.
- Nie chce mu się, Louis. - Alex
przewraca oczami ze swojego miejsca na dywanie. - Nie pił odkąd
załatwił się na podłodze.
- Wczoraj mnie obsikał.
-
Mówiłam, żebyś nie zostawiał go samego w samochodzie, czuł się
porzucony, to zemsta. Każdy weterynarz ci to powie.
-
Nieprawda, popatrz jak mnie kocha. - dziewczyna obraca głowę w ich
stronę i widzi, że Maxi ułożył się wygodniej, wyciągając
lekko łapki do przodu i przymykając oczy na kolejne pieszczoty.
Mały słodziak.
Alex opiera się bokiem o kanapę i wyciąga
dłoń w stronę gryzonia, palcem głaszcząc go po wyciągniętych
przednich łapkach.
- Będę dla niego dobrą mamą. -
obiecuje dziewczyna, opierając brodę o męskie ramię. -
Obiecuję.
- Pod warunkiem, że nie będzie wracał później
niż o dziesiątej i będzie jadł słodycze tylko po obiedzie. Jako
ojciec też mam tu prawo głosu.
- Stoi. - zgadza się, a
sekundę później zakrywa usta dłonią przy ziewaniu.
-
Zmęczona?
-
Trochę. Wstałam przed piątą, to był naprawdę ciężki poran...
Louis? - Alex unosi brew, obserwując jak chłopak wstaje z Maximusem
wtulonym w jego pierś. Kuca przy klatce i ostrożnie wkłada
zwierzaka do środka, zamykając szerokie drzwiczki. Maluch od razu
kica w stronę świeżej natki marchewki, którą Alex wrzuciła mu
zaraz po tym jak zsikał się na jej panele. Wraca w stronę kanapy,
chwyta jej dłoń i pomaga podnieść się na nogi.
- Masz
jakieś obowiązki wieczorem? - pyta, ciągnąc ją delikatnie w
swoją stronę.
- Nie?
- Świetnie, chodź. -
uśmiecha się, gdy wreszcie siadają na miękkiej kanapie. Alex od
razu łapie o co chodzi i czuje przyjemne ciepło na policzkach,
ponieważ och... to urocze. Kładą się wzdłuż i mimo że
przestrzeń jest całkiem szeroka dziewczyna kończy z policzkiem
przyciśniętym do jego torsu.
Maximus zaczyna pić wodę na
co oboje przewracają oczami na głośne, rytmiczne cykanie.
Alex
wygodniej układa się przy nim, przesuwając się trochę wyżej,
ale szybko odsuwa głowę.
- Fuj. - komentuje, dotykając
swoich ust. - Chyba Maxi zostawił ci trochę swojego DNA. -
oznajmia, od razu palcami ściągając pojedyncze włoski z sierści
pozostawione na jego koszulce. Louis przesuwa dłoń wzdłuż jej
pleców i cierpliwie czeka aż skończy.
- Zawsze mogę ją
zdjąć.
Alex chichocze zupełnie jak wtedy, gdy...
Nieważne.
- Myślę, że wtedy obojgu nam odechciałoby się
spać. - trochę flirtuje (trochę), ale zakańcza temat jeszcze raz
opierając głowę na oczyszczonej piersi chłopaka. Przekłada ramię
przez jego brzuch i ziewa po raz ostatni. - Dobranoc.
-
Dobranoc.
Budzi
się jakiś czas później, gdy na zewnątrz zaczyna powoli się
ściemniać. Alex nie ma pojęcia jak długo spała ani która jest
godzina. Jedyne czego jest świadoma to krótki, miarowy oddech
ginący gdzieś w jej włosach i ciepłe ciało obok jej własnego.
Uśmiecha się w miękki materiał koszulki Louisa i wtula się
trochę bardziej.
Mieli sobie tak wiele wyjaśnić, mieli
widywać się przed kamerami i wspominać o sobie w wywiadach. Mieli
udawać a tymczasem...
Alex naprawdę nie wie w którym momencie ich znajomość weszła na
tor wspólnego popołudniowego leniuchowania i niezapowiedzianych
odwiedzin. Jednak jest to miłe i jest tym, czego brakuje jej odkąd
się tu przeniosła. Jej jedynymi przyjaciółmi są Blanca i Derek,
którzy pochłonięci organizacją własnego wesela nie są w stanie
poświęcać jej tyle czasu ile potrzebuje. Poza tym nigdy nie
chciała ograniczać swoich znajomości, zawsze pragnęła poznać
kogoś jeszcze, kto sprawiałby, że zacznie się więcej uśmiechać
i rumienić za każdym razem, gdy ktoś wypowie jego imię.
Czy
Louis mógłby stać się kimś takim? Dobrym przyjacielem?
Nie
ma zielonego pojęcia.
���������� Nie da się tego inaczej opisać, Bambi (xddd) No... Super! Nie wiem jak to robisz, że opowiadasz tak interesująco zachowując TAKĄ długość ^^ Ehhh... Już nie mogę doczekać się kontynuacji ������
ReplyDelete~ W.S.M.
Bambi? XD
DeleteI znowu tyle miłych słów, dziękuję <3 <3 <3 mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że niedługo popadnę w samozachwyt albo coś XDD
Myślę, że jeśli jest się złym człowiekiem mającym mój "charakterek", to nic złego �� Mimo, że jestem z natury chamska, wredna, szczera do bólu, egoistyczna, arogancka, pruderyjna, apatyczna (po prostu okropna xDDDDD) uwielbiam chwalić ludzi, którzy na to zasługują. Ty zdecydowanie należysz do tej grupy, więc nie mam z tym problemu, bo przecież genialnie piszesz i to jest zawsze niezwykle intrygujące :**
Delete~ W.S.M.
Nie sądzę by pruderyjnosc była zła cechą ;p
DeleteDziękuję bardzo :* x100000