Opis: „Ponieważ byłem nikim bez
niego, niczym wobec świata i wobec ciebie. Jesteś moim światłem,
Maggie, które ma poprowadzić mnie przez tę klątwę.” -
Venom.
Czyli Alex Ray Jules jako początkująca aktorka promuje film poprzez udawany związek z człowiekiem, którego nawet nie poznała.
Czyli Alex Ray Jules jako początkująca aktorka promuje film poprzez udawany związek z człowiekiem, którego nawet nie poznała.
1. Postać Venom naprawdę pochodzi z
komiksów Marvela (polecam sobie sprawdzić jakie to ciacho, wiecie,
ten Venom) pojawił się też w filmie „Spider-man 3”. Tak, to to
czarne z metrowym jęzorem.
2. Historia nie niesie za sobą nic innego prócz przyjemności z czytania, więc możemy przymknąć oko na małe naciągnięcia :) Jest to typowa historia „o miłości” nic górnolotnego ;)
3. A i powiem wam coś śmiesznego. Popłakałam się dzisiaj na reklamie mydła, kobiety takie so...
4. Kto zbiera ze mną na buty dla Tomlinsona? LINK
2. Historia nie niesie za sobą nic innego prócz przyjemności z czytania, więc możemy przymknąć oko na małe naciągnięcia :) Jest to typowa historia „o miłości” nic górnolotnego ;)
3. A i powiem wam coś śmiesznego. Popłakałam się dzisiaj na reklamie mydła, kobiety takie so...
4. Kto zbiera ze mną na buty dla Tomlinsona? LINK
PS. NIE POTRAFIĘ FORMATOWAĆ TUTAJ TEKSTU. POLECAM WIĘC CZYTANIE NA TELEFONIE :)
Premiera „Venom” już w lipcu!
Kilka miesięcy do premiery filmu
„Venom”! Przeżyjmy wraz z aktorami ostatnie dni na planie!
„Venom” przedłuża prace,
przyczyną choroba głównej bohaterki?!
„Venom” - pierwszy oficjalny
zwiastun filmu!
„Nowe spojrzenie na alternatywną
rzeczywistość” o czym mowa? Zobaczmy nowe zdjęcia z planu
„Venom”!
Wywiad z odtwórcami głównych ról w
„Venom”, poznajcie kulisy ich współpracy!
Romans na planie „Venom”?
Dementujemy plotki!
Oficjalne zakończenie pracy nad
„Venom”, reżyser rozwiał wątpliwości - „zobaczymy się w
lipcu!”
Z naszego źródła doszły informacje
o rzekomym romansie dwójki odtwórców głównych ról – Alex Ray
Jules oraz Dave Franco rozwiali wszelkie domysły! Aktor ostatnio
wrzucił na swojego Instagrama zdjęcie z piękną dziewczyną, która
w ogóle nie przypomina Alex! Para spędziła razem romantyczny
weekend w górach, gdzie podobno spotkała się z bratem aktora i
kilkorgiem przyjaciół spoza show-biznesu. Nie pozostaje nam więc
nic innego oprócz trzymania za nich kciuków i wspierania Alex w
poszukiwaniu tego jedynego! Poniżej znajdziecie kilka fotek!
Alex Ray Jules („Venom”) i John
Legend widziani byli wczoraj (20.04.) w jednej z hollywoodzkich
restauracji! Towarzyszyła im żona piosenkarza oraz... kaskaderka
aktorki! I choć plotki na temat orientacji seksualnej Alex wciąż
spędzają jej sen z powiek, Jules wydaje się nic z tym nie robić!
Cała czwórka bawiła się do późnych godzin wieczornych po czym
małżeństwo wsiadło w taksówkę, a kobiety zniknęły z oczu
reporterów na resztę nocy. Czy szykuje się wielki coming out?
Słynna kaskaderka Alex Ray Jules
pozuje na zdjęciu z... narzeczonym! Kilka dni temu do naszych źródeł
dotarły informacje o podejrzeniach odnośnie charakteru relacji
aktorki z kaskaderką. Wczoraj oficjalny fanpage „Venom”
opublikował zdjęcie z imprezy z okazji zakończenia zdjęć!
Wygląda na to, że Alex świętowała sama!
***
Jest dziewiąta sześć. Dziewiąta
sześć. Oznacza to, że Alex jest spóźniona już sześć minut a
jeszcze nawet nie wyjechała ze swojej ulicy. Jej budzik zadzwonił
(podobno) trzy razy. O siódmej, o siódmej dwadzieścia i o siódmej
czterdzieści. Wydawało jej się to naprawdę dziwne, bo obudziła
ją dopiero mama, która zadzwoniła o wpół do dziewiątej jakby
zapomniała o istnieniu stref czasowych. W dodatku taksówka, po
którą zadzwoniła również dotarła z kilkuminutowym opóźnieniem
a i ktoś zjechał jedyną działającą windą w dół i trzeba było
czekać aż wróci na siódme piętro. Zdaje sobie sprawę, że
prawdopodobnie wygląda najgorzej - jest niepomalowana, włosy spięła
w wysokiego kucyka a w dodatku ma na sobie koszulę, która już
zdążyła się wygnieść i wczorajsze dżinsy. Naprawdę nie chce
patrzeć na swoje odbicie w lustrze i w duchu cieszy się, że jest
jeszcze przed premierą i są to prawdopodobnie ostatnie chwile jej
wolności. Menadżer ostrzegał ją przed tym ze dwieście razy.
Taksówce zajmuje trzydzieści pięć
minut dojechanie na miejsce. Jest umówiona w głównej siedzibie
swojego managementu na spotkanie z Arthurem i producentami filmu
„Venom”. Nie ma pojęcia czy pojawi się na nim także Dave –
nie dogadują się najlepiej. O ile „nie najlepiej” może
oznaczać wymianę spojrzeń, które potrafiłyby zabijać.
Zaczęło się od głupiego wywiadu, w
którym palnęła, że Dave jest trochę despotyczny, ale skwitowała
to śmiechem i dziennikarz wziął to za żart. Wydawało jej się,
że wybrnęła z sytuacji umiejętnie zmieniając temat jak ją
uczono, ale dla Dave'a było to za mało. Kolejny dzień zdjęciowy
spędzili we wrogiej atmosferze, którą można było spokojnie
pokroić nożem i którą wyczuwali wszyscy. I choć reżyser pięć
razy ich upominał to i tak trzeba było przerwać pracę, ponieważ
Franco wymyślał co chwilę kolejne powody, dla których wszystko co
Alex robiła było „do dupy”. Do dupy interpretacja, do dupy ton,
do dupy rekwizyty... Cóż, w tamtym momencie Alex myślała tylko o
tym, że aktorzy powinni mieć trochę większy zasób słownictwa
niż „dupa”, „spadać” i „tosty ze szpinakiem”. Poza tym
Dave i tak się zemścił żartując o tym, że Alex jest przesadnie
dramatyczna i trochę przewrażliwiona na swoim punkcie. I wtedy
zaczęła się wojna.
Doszło więc do tego, że aktorka
została okrzyknięta bezczelną gwiazdeczką jednej produkcji. Cóż,
to było jak nóż w serce. Media podchwyciły temat jednego wywiadu
zupełnie zapominając o akcjach charytatywnych, w których brała
udział oraz o ulicznej zbiórce pieniędzy, którą pomogła
zorganizować szkole, która ucierpiała w czasie ostatniej powodzi w
Charleston. Mimo że zdawała sobie sprawę, że w tym świecie jest
nowa, a rola w „Venom” dopiero otwiera jej drzwi to bolało to
naprawdę bardzo dotkliwie. Skończyła płaczem w poduszkę i trzema
godzinami rozmowy telefonicznej z mamą.
Ale to już minęło. Teraz ma za sobą
najcięższe i najbardziej pracowite pięć miesięcy w całym życiu.
Koniec wstawania w środku nocy tylko po to, żeby nagrać scenę ze
wschodem słońca, koniec siedzenia do późna i życia na
hektolitrach kofeiny, bywało i tak, ze pracowali po dwa dni z
krótką, maksymalnie dwugodzinną przerwą na drzemkę. To było
zdecydowanie zbyt wiele jak na pierwszy raz, ale Alex nigdy nie
odważy się narzekać. W końcu spełnia swoje marzenia.
Jest dziewiąta czterdzieści trzy,
kiedy taksówka zatrzymuje się przed budynkiem, a Alex podaje
kierowcy trzydzieści dolarów. Szybko wybiega z samochodu prawie
przewracając się o próg, ale na szczęście w ostatniej chwili
łapie równowagę. Wchodzi do środka, zdejmując okulary
przeciwsłoneczne i podchodzi do recepcji, gdzie pyta w którym
gabinecie znajdzie Arthura. A potem jedzie na czwarte piętro.
Zanim winda się zatrzymuje, Alex
dokonuje szybkiej oceny swojego wyglądu i poprawia szminkę na
swoich ustach zanim nie staje przed gabinetem swojego menadżera.
- Arthur, naprawdę cię...
- Cicho, jeszcze ich nie ma. - mężczyzna odzywa się znad swojej komórki nawet nie podnosząc na nią spojrzenia. - Siadaj.
Alex unosi brew i rozgląda się po
pomieszczeniu jakby producenci gdziekolwiek mogliby się ukryć.
Chwilę później chce się uszczypnąć za tę głupotę, ale
podchodzi do stolika, przy którym opiera się Arthur i odsuwa jedno
z krzeseł w końcu na nie opadając.
Arthur Vytautas jest jej menadżerem
odkąd jego przełożony – Martin Dawson pojawił się na premierze
sztuki, którą jej grupa wystawiała w ramach spektaklu dyplomowego
kończącego ich naukę w szkole aktorskiej. I choć Alex grała tam
rolę drugoplanową to jako jedna z jedynie dwóch osób została
wybrana do dalszej współpracy z jego managementem. Kontrakt
obejmował stałe zamieszkanie w Kalifornii, brak zawierania umów
pomiędzy nią a innymi podmiotami firm z branży oraz odsprzedanie
części wizerunku. I parę innych warunków.
W każdym razie Alex uważa, że
wygrała życie.
Arthur jest wysokim, barczystym
facetem z brzydką brodą i przydługimi włosami. Nie jest też zbyt
sympatyczny, ale bardzo solidnie podchodzi do swojej pracy i
dziewczyna naprawdę widzi, że stara się jak może. Są w ciągłym
kontakcie, dostaje od niego informacje na bieżąco i prawie każdą
decyzję konsultują. Jest całkiem okej, nie ma na co narzekać.
Mężczyzna odbija się od stołu, o
którym dotąd się opierał i siada naprzeciw niej, splatając palce
na gładkim, drewnianym blacie. Pochyla się odrobinę i sunie swoją
komórkę w bok, by go nie rozproszyła.
- Powinni pojawić się za kilka
minut, więc w tym czasie wprowadzę cię trochę w temat. Ściągnij
tę głupią minę z twarzy, nie zrobisz tym dobrego wrażenia. -
Alex wystawia mu język, ale mężczyzna tylko przewraca oczami. - Po
pierwsze znowu się spóźniłaś.
- Oni też!
- Ale to oni ci płacą. - warczy. -
Masz szczęście, że dostałaś się jednak tutaj przed nimi, ale
ogarnij się. To jeszcze nie czas na zgrywanie divy, jeden film nie
robi z ciebie nikogo ważnego, jasne? W dodatku teraz, przed
premierą.
- Nie zgrywam divy. - jest jedynym co mówi,
ponieważ Arthur ma rację. To może tak wyglądać.
- W
ogóle. - znów przewraca oczami, ale poprawia się na swoim miejscu
i zmienia ton na odrobinę bardziej konspiracyjny. - Słuchaj,
dostałem dwa dni temu telefon od Christophera Grounda na temat
twojego... odrobinę większego wkładu w promocję filmu. No i w
dodatku twoja popularność też bardzo na tym zyska, co powinno
liczyć się dla ciebie najbardziej, by nikogo nie zraziła twoja
rola w Venom, rozumiesz? Nie powinnaś być kojarzona tylko z
tej produkcji. To najgorsze co może spotkać początkującego
aktora, to jak przedwczesna śmierć. I już na zawsze będziesz
tkwić w lokalnych teatrach wystawiając Wróżkę Zębuszkę.
Wróżkę
Zębuszkę?
- Wróżkę Zę... Czekaj co? -
Alex marszczy czoło tylko po to, by za chwilę wytrzeszczyć oczy i
podnieść głos. - Że niby mojego większego wkładu w promocję?
Przecież robię co mi każesz!
- Ciszej! - upomina.
Dziewczyna milknie, ale zaciska leżącą na stole dłoń w
pięść.
To bardzo nie fair. Od kilku tygodni Alex nie robi
nic oprócz promowania filmu. Spotyka się z celebrytami, chodzi na
eventy (na tak wiele, że często nawet nie wie gdzie przyszła i
informuje ją o tym dopiero program spotkania, który dostaje zaraz
po przybyciu), udziela wywiadów, daje się przyłapywać paparazzim
i powstrzymuje się od dementowania kolejnych głupot, które
pojawiają się o niej w Internecie. Oddała wszystkie swoje konta
społecznościowe managementowi, który miesza tam tak bardzo, że
Alex już nawet się nie loguje.
W porządku. Wie, że jest nowa, jest
młoda i całkiem nieznana i że Arthur stara się ją wypromować,
ale... jest już tak bardzo zmęczona. Sypia po dwie, czasem trzy
godziny na dobę, kiedy lata z LA do Vegas, Houston, czy Phoenix
tylko po to, by zapozować do kilku zdjęć i powiedzieć parę słów
na temat pracy na planie i jej relacji z ekipą. Udaje najlepszych
przyjaciół ludzi, których nawet nie zna i z którymi rozmawiała
kilka razy w życiu, musiała nawet odwołać swoje odwiedziny w
domu, które planowała od miesięcy. Venom samo
w sobie jest reklamą - za sam tytuł i nawiązania do fantastyki. W
grudniu film został okrzyknięty jednym z najbardziej wyczekiwanych
w nowym roku i choć zdjęcia zakończyły się już jakiś czas temu
to temat wcale nie cichnie. Nazwisko Dave Franco stało się jednym z
najgorętszych, kiedy aktor co chwilę wspominał o produkcji i
zdradzał kolejne szczegóły, a Alex Ray Jules miała dać się
poznać od strony swojego warsztatu.
- To nie chodzi
już o to co robisz czy nie robisz dla promocji. Bardziej chodzi o
ciebie jako osobę, młodą aktorkę z talentem i potencjałem.
Hollywood jest pełne gwiazd jednego hitu i ani ja ani management a
już na pewno nie ty, nie chcemy zacząć wliczać cię do tej
kategorii. Ale czasem zdolności i ciężka praca nie wystarczają i
należy trochę bardziej się... poświęcić.
Poświęcić?
Alex już
podejrzewa o co chodzi i wcale jej się to nie uśmiecha.
-
Nie rozbiorę się. - odpowiada (może trochę zbyt dramatycznie) i z
małym impetem ląduje plecami na oparciu krzesła, splatając
ramiona na brzuchu. - Rozmawialiśmy o tym, nie rozbiorę się dopóki
nie będzie tego w scenariuszu.
- I tak prawie rozebrałaś
się w Venom.
- Nie
rozebrałam się. Kamera uchwyciła tylko moje plecy i bok, który
zasłoniłam ramieniem. Jedyną osobą, która widziała mnie wtedy
był Dave. Arthur powtarzam ci, że nie chcę wylądować na jakiejś
śmieciowej rozkładówce!
- Dobra, nieważne, nie o to
zresztą chodzi.
- To niby o co? - Alex wciąż nie
odchodzi od swojej wrogiej postawy. Jest zdenerwowana, ponieważ on
dobrze zna jej granice i nie mieli w umowie przymusu brania udziału
w takich sesjach.
- Zwykły PR. Trochę spotkań, słodkich
gestów i dużo niedomówień.
Co?
Dziewczyna
naprawdę nie wie czy powinna się zaśmiać czy krzyknąć, a może
uderzyć głową w stół.
- Niedomówienia i słodkie gesty?
- prycha z oburzeniem. - Chyba nie chcesz powiedzieć mi, że
wymyślili dla mnie jakiś głupi romans?!
- Panie
Vytautas..? - cichy, kobiecy głosik rozbrzmiewa gdzieś za nimi na
co oboje od razu się obracają, a Alex myśli, że wybuchnie ze
złości. - Już są.
***
Alex
wybucha ze złości jak tylko wraca do swojego mieszkania. Trzaska
drzwiami, od razu rzuca się na swoje łóżko i przykłada poduszkę
do twarzy, gdzie wykrzykuje najgorsze przekleństwa, zaklinając przy
tym wszystkich, którzy maczali w tym palce. Krzyczy, dopóki nie
boli jej gardło i dopóki wszystkie łzy, zebrane w kącikach oczu
nie wchłaniają się w miękki materiał puchatej poduchy. Pieprzony
Arthur, pieprzeni producenci i pieprzony cały management. Nadal nie
przestaje krzyczeć.
Chce zadzwonić do mamy i się
wypłakać, ale w Connecticut jest przed piętnastą, więc
prawdopodobnie wciąż jest w pracy. A poza tym Alex jeszcze nie
czuje się na siłach i jest pewna, że rozbeczałaby się do
telefonu jak małe dziecko.
Zamiast tego wysyła smsa do
Blanci – najlepszej (i jedynej) przyjaciółki jaką tu ma, która
jednocześnie miała okazję być jej własną kaskaderką przy
niebezpiecznych scenach w Venom (i
która została ogłoszona jej dziewczyną ku uciesze jej
narzeczonego). Proponuje spotkanie, najlepiej u niej i prędko
dostaje odpowiedź, że nie ma na co liczyć, jeśli nie przygotuje
swojej słynnej sałatki z porem.
Dlatego Alex po
dobrych dwudziestu minutach krzyku, paniki i płaczu wstaje, by
przygotować posiłek, rzucając mordercze spojrzenia na skrypt,
który przyniosła ze sobą. Zaczyna nawet zastanawiać się, czy nie
upuścić na niego trochę majonezu i skłamać, że nie była przez
to w stanie się do niego zastosować. Przeklina w myślach Arthura,
który wysłał jej też elektroniczną wersję.
-...
Gówno. - podsumowuje, biorąc kolejny ogromny łyk
wina (zdecydowanie nie zachowuje się dziś jak dama). - Tak się nie
robi, no. Chamstwo. I wyzysk. Gówno.
- Tak sądziłam,
że aktorzy nie są zbyt elokwentni. - słyszy, na co kopie kobietę
prosto w udo tam, gdzie dosięga jej stopa.
Blanca
pojawiła się kilka godzin po pełnej rozpaczy i dramatyzmu
wiadomości od Alex z butelką różowego wina i małym balonikiem w
kształcie żaby, który przylgnął gdzieś do sufitu. Nie mogła
pojawić się wcześniej, ponieważ już powoli wpada w szał
organizacji swojego wesela – dzisiaj na przykład razem z Derekiem
wybierali zastawę i dekoracje stołów co zajęło znacznie więcej
czasu niż można byłoby zakładać.
Kobiety poznały się
na planie filmowym, gdzie Alex panikowała przed sceną skoku z klifu
(na green screenie, ale nie oceniajcie. Ma lęk wysokości nawet jak
wchodzi na krzesło). Blanca bardzo chętnie zaoferowała swoją
możliwość zagrania tego momentu ku wielkiej uciesze aktorki. Tego
samego dnia wybrały się razem na kolację w czasie przerwy między
zdjęciami i jakoś tak się zaczęło.
Były też do
siebie dość podobne, choć kaskaderka wróciła już do swojego
naturalnego blondu, którego musiała się pozbyć na rzecz bycia
sobowtórem. Alex od zawsze miała ciemnobrązowe, długie włosy,
które idealnie odzwierciedlały postać Maggie, którą wówczas
zagrała. Obie są bardzo szczupłe i niemal równe wzrostem oraz
proporcjami, a Jules zawsze zastanawiała się jak długo ekipie
zajęło poszukiwanie odpowiedniej kaskaderki.
I
choć od zakończenia zdjęć minęło już kilka tygodni to wciąż
pozostały w bardzo dobrym kontakcie i rozmawiają ze sobą prawie
codziennie. Czasem są to godzinne rozmowy przez telefon a czasami
krótka wymiana smsów najczęściej dotycząca zbliżającego się
wesela Blanci. Zaprzyjaźniły się do tego stopnia, że Alex zaufała
jej w pełni, kiedy wyjawiła do czego została zmuszona przez swój
management. W efekcie czego obie siedzą na jednej kanapie i popijają
ulubione wino.
- Może nie będzie tak źle... - próbuje
blondynka, ale natychmiast cichnie, kiedy dostaje spojrzenie w
gratisie ze sztyletem.
- Będzie okropnie!
- Może
być zabawnie.
- Masz bardzo dziwną definicję zabawy. Och,
zatrzymaj tę karuzelę szaleństwa! - Alex przewraca oczami i upija
jakieś pół kieliszka za jednym razem. Kiedy przyjaciółka chce ją
ostrzec przed upiciem kopie jej udo jeszcze raz.
- Jesteś
pieprznięta. A co on na to? - pyta, spychając nogi aktorki z
kanapy, kiedy dostaje kolejnego kopniaka. Opiera się wygodniej o
poduszki i sączy swój alkohol.
- Że jestem pieprznięta? -
och, hm, cóż. Wino działa.
- Tak, kretynko, że jesteś
pieprznięta. - Blanca lekko klepie się w czoło. - Na ten
pomysł!
- Nie wiem, nie było go.
- NIE BYŁO
GO?!
- Sama widzisz jak mu zależy. - Alex ponuro się
śmieje. - Boże, on mnie nawet nie zna. Ja też go nawet nie znam!
On nie ma pewnie pojęcia kim jestem!
To akurat prawda.
Dziewczyna nie uważa się za specjalnie sławną poprzez same
zdjęcia w brukowcach i kilka tych na oficjalnej stronie filmu.
-
Pewnie ktoś mu powiedział. - Blanca wzrusza ramionami, na co w
odpowiedzi dostaje tylko głośne prychnięcie.
- Wiesz, że
nie takiej odpowiedzi oczekiwałam, nie?
- Kiedyś
słyszałam, że lubi superbohaterów, więc pewnie słyszał o
Venom, zresztą kto
nie słyszał... Ten film pojawił się chyba wszędzie! Plakaty,
reklamy, zwiastuny, wywiady! Nawet w programach śniadaniowych mówią
o Venom, ostatnio Good
Morning America! Zrobiło konkurs i do wygrania były cztery bilety
na premierę i...
- Venom nie jest superbohaterem. Nie jest
nawet bohaterem, jest zły. Jest wrogiem superbohatera, Boże,
czytałaś scenariusz?!
- Po co? Ja tam tylko skaczę z
klifu. - śmieje się, odchylając głowę w tył w czasie gdy Alex
mierzy ją wymownym spojrzeniem.
- Zadzwonię do reżysera,
żeby wyciął wszystkie sceny z twoim udziałem. Sama się rzucę z
tego klifu, o tak! To genialny pomysł! Wszystkie moje męki na pewno
się skończą.
-
Męki... Założę się, że piętnaście procent populacji
nastolatek NA ŚWIECIE chętnie by się z tobą zamieniło. Albo
zabiło, żeby być na twoim miejscu.
- To też mnie nie
pociesza, wiesz? Nie chcę dostawać gróźb śmierci, wiesz ilu jest
młodocianych morderców w tym kraju?! Jest nawet specjalne więzienie
dla nastolatków, którym poprawczak już nie wystarcza. To są źli
ludzie! Dzieci szatana!
- Nie dramatyzuj.
- Nie
dramatyzuj?! Patrz jaką mi instrukcje wysłali! Czekaj no... - Alex
odkłada wino i nadal leżąc stara się dosięgnąć tablet, który
leży na ławie. Wyciąga rękę, wydając przy tym kilka pełnych
bólu i cierpienia jęków aż wreszcie dopada go, od razu wchodząc
w aplikację poczty. Otwiera wiadomość od Arthura i szuka
odpowiedniego fragmentu. - Czekaj, gdzie to... O! Mam! Związek
trwa od kilku tygodni, miejscem poznania się było studio, gdzie
zespół razem z innymi artystami nagrywał soundtrack.
Przez ten chory pomysł teraz muszą nagrać piosenkę na ostatnią
chwilę! Brak słów.
- No, średnio romantyczne powiem ci...
Liczyłam na coś bardziej, wiesz... w twoich klimatach! - Blanca
pociera palcem brodę w geście zastanowienia. - Jak na przykład...
Mógłby cię złapać z klifu na przykład.
- Ty spadasz z
klifu.
- No właśnie! - kaskaderka klaszcze w dłonie. -
Mógłby mnie złapać. Mógłby nawet upaść ze mną na podłogę
i...
- Masz narzeczonego.
- Praca wymaga poświęceń!
- żartuje. - Daj spokój, Alex. Mogłaś trafić dużo gorzej...
Mogli ci na przykład kazać spotykać się z Dave'em.
Tak,
racja. To byłoby znacznie gorsze, to byłoby... Naprawdę złe
(dwieście punktów za dobór argumentów). Dziewczyna bierze
ostatnie łyki ze swojego kieliszka i prosi koleżankę o dolewkę. A
później nawet nie kojarzy kiedy czas ucieka im przez palce, a Derek
czeka przed blokiem na swoją narzeczoną. A Alex jest tam gdzie była
czyli w największej dupie w całym swoim życiu.
A tam
towarzyszyć ma jej niejaki Louis Tomlinson.
***
Rano
ma małego kaca, ale to w porządku. Jest teraz uciemiężoną
cierpiętnicą i ma weltschmerz, więc wszystko się zgadza –
dodajcie do tego ból fizyczny i staje się personalizacją porażki.
Ma ochotę na wczorajszą sałatkę, której resztki czekają na nią
w lodówce, ale z drugiej strony trochę boi się wstać. Teraz jest
w łóżku a to jest jej bezpieczna przestrzeń.
Tyle że
dzisiaj powinna już zacząć pakować kartony, ponieważ do końca
tygodnia musi opuścić to mieszkanie. Sąsiedzi wiedzą kim jest i
już kilka razy paru paparazzo pojawiało się przed blokiem, ale w
większości przypadków brali to za fałszywkę (na szczęście).
Alex zdaje sobie jednak sprawę, że po premierze taki przekręt nie
przejdzie.
Jej drugą myślą po przebudzeniu (zaraz po
„Boże, uciszcie to powietrze!”) jest jej udawany związek. A
potem to co będzie musiała mówić o udawanym związku. I na końcu
jej udawany chłopak.
Boże, to zdecydowanie za dużo.
Nigdy
w życiu nie spotkała Louisa Tomlinsona. Nie wie o nim wiele więcej
niż to co wiedzą wszyscy, czyli czym się zajmuje, ile ma lat i że
niedawno został ojcem. To raczej mało jak na kilkutygodniowy
związek, prawda? Ma w skrypcie kilka stron przeznaczonych tylko dla
niego i są one pełne informacji o jego życiu i jego charakterze,
ale to ją odrzuca. To bardzo nie w porządku i Alex naprawdę nie
chciała pakować się w coś takiego. Chciała grać, a nie kłamać,
żeby móc grać.
Jak to powiedział celnie Arthur „taki
jest show-biznes”.
A Alex zawsze chciała być jego częścią
i jest w stanie zrobić naprawdę wiele, by spełnić to
postanowienie.
Do premiery zostało osiem dni.
Więc
pakuje wszystkie swoje rzeczy razem z godnością i prawdomównością,
i układa je przy wyjściowych drzwiach
mieszkania.
***
Pięć
dni do premiery.
- Mamo, kupiłam wam bilety na sobotę,
dobrze? Będziecie koło ósmej rano na miejscu, więc to całkiem
sporo czasu do wieczora. Przyjadę po was albo ja albo mój
przyjaciel Derek, w porządku? Nie wiem jeszcze czy nie będę
musiała gdzieś wtedy być...
- Skarbie, nie musiałaś tego
robić. I tak byśmy się tam pojawili.
Alex bardzo kocha
swoją mamę, ale wie, że gdyby nie to, że sama zapłaciła to
prawdopodobnie nie przyjechaliby wszyscy.
- Wiem mamo, to
prezent. Po prostu... Dziękuję, wiesz? Za wszystko.
A
przede wszystkim powinna przeprosić za to, że już wkrótce będzie
musiała zacząć ją okłamywać.
***
Trzy
dni do premiery.
-
Ała! - syczy Alex, kiedy kobieta wbija igłę w jej skórę. Azjatka
szepcze ciche przeprosiny, ale aktorka widzi, że wcale nie jest jej
przykro, ponieważ chwilę później kolejne ostrze trochę ją dźga.
- Podoba mi się. - mruczy Blanca z białego fotela,
ułożonego w rogu pomieszczenia. - Dobrze wygląda tu twoja
talia.
Są w jednym z salonów Alexandra Wanga, gdzie Alex
przymierza sukienkę na premierę. Jest to długa, srebrno-biała
błyszcząca suknia z długim za kostki dołem. Nie widać w niej
nawet czubków jej butów. Mocno ściągnięta w talii i eksponująca
biust jest jedną z najbardziej kobiecych kreacji jakie kiedykolwiek
miała na sobie.
- Mówisz? Zawsze się bałam, że w takim
kroju cycki w każdej chwili są zagrożone. - zdradza, wskazując
dłonią na dekolt, ciągnący się w dół tułowia aż do połowy
brzucha. Blanca się śmieje, a Azjatka mruczy coś pod nosem w innym
języku. - A wiesz z kim przychodzi Dave?
- Z kim? - pyta
blondynka znad jakiegoś magazynu.
- Nie wiem, myślałam, że
coś słyszałaś... Pewnie z Candice, była parę razy na planie.
- Tą modelką? Nie jest zbyt ładna. - Blanca wzrusza
ramionami. - Ciekawe jak twój chłopak. - unosi wymownie brwi na co
Alex upewnia się, że Azjatka jest zajęta i pokazuje przyjaciółce
środkowy palec.
Wciąż nie dostała wiadomości o spotkaniu
z Louisem, a Arthur wyraźnie powiedział, że zdążą pogadać
jeszcze przed premierą, na którą mieli przyjść razem.
Czeka,
ale jej telefon ciągle milczy.
***
Jeden
dzień do premiery.
- W Japonii?! Nadal?! - Alex prawie
piszczy do telefonu.
Do premiery zostały dwadzieścia dwie
godziny a ona nadal nie wie nic o swojej sytuacji. Nawet mimo tego,
że przeczytała cały skrypt ze dwieście razy.
- Ma
zobowiązania wobec zespołu, nie udało im się przylecieć
wcześniej, ale spokojnie. Według moich informacji powinni być na
miejscu w południe.
- W południe... W południe, jak...
sześć godzin przed czerwonym dywanem? Nie do wiary...
-
Poradzicie sobie, listę pytań masz w załączniku do skryptu, nie
mają prawa was niczym zaskoczyć. Zapoznaj się z tym i nie stresuj,
okej? - uspakaja Arthur. - To profesjonalista, ma doświadczenie i
wie jak się zachować.
- Bardziej boję się o siebie, jeśli
tak już sobie szczerze rozmawiamy...
To prawda. Nie może
spać od piątej rano, choć premiera odbyć ma się dopiero jutro.
Denerwuje się wszystkim, dosłownie. Fryzurą, sukienką, makijażem,
tym, żeby nie przewrócić się na czerwonym dywanie i tym, żeby
nie mieć szminki na zębach. To by było kulturowe samobójstwo.
Od
wczorajszej nocy jest już w nowym mieszkaniu. To trzypokojowe
mieszkanie w jednej z bardziej snobistycznych dzielnic, ale ma jeden
plus – praktycznie zerowy kontakt z sąsiadami. Każde mieszkanie
jest na jednym piętrze, więc prawdopodobieństwo spotkania
ogranicza się do wspólnej jazdy windą. I choć paparazzi nie mogą
robić zdjęć zdradzających miejsce zamieszkania (a także w jego
okolicach) to w takim miejscu powinna czuć się bezpieczniej (według
Arthura i jego teorii).
Wciąż jest tutaj pusto –
przewiozła kilka starych mebli, dopóki nie znajdzie czasu na zakup
nowych. Powierzchnia jest trzy razy większa od klitki, którą
wynajmowała wcześniej i Alex czuje się trochę przytłoczona. Jest
bardzo cicho, chłodno i słychać echo, kiedy rozmawia przez
telefon.
Jutro o ósmej rano ląduje jej rodzina. Alex nie ma
swojego samochodu, więc razem z Derekiem jadą odebrać ich z
lotniska i dziewczyna ma całe dwie godziny na spędzenie z nimi
czasu nim nie zniknie, by przygotować się na wieczór.
Nie
widziała się z nimi od października, nie licząc wielu rozmów na
skype i musi przyznać, że bardzo jej tu ich brakuje. Oczywiście,
że nigdy się do tego nie przyzna po tym jak przechodziła okres
buntu przez prawie dziesięć lat i ciągle powtarzała, że nie może
doczekać się wyprowadzki z rodzinnego domu. Teraz, po takiej
rozłące Alex pęka serce. Tyle że ma też swoją dumę i swoje
wewnętrzne rozterki woli zachować dla siebie.
Dużo myśli
też o tym, że będzie musiała jutro stanąć z nimi twarzą w
twarz i kłamać o tym jak jest szczęśliwa w swoim nowym związku.
Prawdę zna tylko Blanca i Alex dobrze znając swoją mamę wolałaby,
żeby tak zostało. Ta kobieta potrafiła bardzo dużo gadać, często
nawet przed myśleniem czy w ogóle powinna coś zdradzać. Przezorny
zawsze ubezpieczony, czy coś. Aktorka zdecydowała, że ujawni
wszystko jak cała ta farsa dobiegnie końca.
- Trzymaj się,
tak? Jesteś świetna w tym co robisz i przedpremierowa ocena wypadła
bardzo dobrze. Teraz będzie już tylko
lepiej.
Oby.
***
Dzień
premiery.
Jest siedem po ósmej, a Alex stoi przy bramce,
czekając na swoją rodzinę. Towarzyszy jej Derek, który całą
drogę próbował ją rozbawić, widząc jej stres dosłownie
wymalowany na twarzy. Spała w nocy maksymalnie cztery godziny, ale
nawet nie jest zmęczona, nieustannie przestępując z nogi na nogę
i nerwowo wbijając paznokcie w dłonie.
- Przestań,
drapniesz się do krwi. - warczy Derek, chwytając jej dłonie i
ściskając mocno z swoich.
Naprawdę bardzo go lubi.
Decyduje się wreszcie na przeniesienie spojrzenia z
zamkniętych nadal drzwi na swojego przyjaciela. Jest od niej sporo
wyższy, ma krótkie jasne włosy i dobrotliwy uśmiech Papy Smerfa.
W dodatku z jego oczu bije sympatia, którą Alex dostrzegła już
pierwszego dnia znajomości i w końcu decyduje się wziąć głębszy
oddech, o który ją prosi. On działa jakoś tak uspokajająco na
znerwicowane kobiety. Dziękuje Bogu za takich ludzi.
- Zaraz
ktoś nas przyłapie. - próbuje żartować dziewczyna i spogląda na
ich splecione palce. - Najpierw romansowałam z twoją narzeczoną a
później z tobą. To mogłoby nadać się do jakiegoś
sitcomu.
Derek tylko się śmieje.
- Możemy to uznać
za jedną zdradę, nie? Gdzieś powinna być zapisana taka zasada, że
zdrada dwóch ludzi z tą samą osobą liczy się jako jedna. Albo
pół.
- Niby czemu pół?
- Nie wiem czy uznałbym
za zdradę wasz wspólny skok w bok. - porusza śmiesznie brwiami i
może to ją trochę rozbawia. Może.
- Oboje macie
pogrzane.
Teraz już oboje się śmieją i Alex wyswabadza
delikatnie swoje ręce i splata je ponownie na wysokości brzucha.
Rozmawiają chwilę o pogodzie i w końcu drzwi bramy otwierają się
i wychodzą ze środka pierwsi pasażerowie lotu 413 z New Haven.
Dziewczyna przygryza nerwowo dolną wargę i czeka aż wreszcie
pojawi się jakaś znajoma sylwetka.
I pojawia się. Najpierw
zauważa swojego ojczyma, który powoli kroczy szlakiem i rozgląda
się, zapewne szukając jej wzrokiem. Poznaje go po łysiejącej
głowie i charakterystycznym krzywym nosie. Alex widzi także, że
odrobinę przytył i cieszy się, że ma czym znów go dręczyć.
Zawsze się tak przekomarzali. Razem z Derekiem wymijają jakąś
rodzinę z małym dzieckiem i machają w stronę mężczyzny.
Wentworth szybko odwzajemnia gest i uśmiecha się do nich
szeroko.
Tuż po tym obraca się w stronę bramki i wskazuje na
pozostałą dwójkę, wlekącą się gdzieś z tyłu ze swoimi
bagażami. Alex do oczu napływa potok łez, kiedy widzi swoją mamę,
biegnącą w jej stronę.
- Och, Kochanie, tak bardzo
tęskniłam! - szepcze jej mama, kiedy wreszcie rzuca się w jej
stronę, by dać jej jeden z tych najlepszych, matczynych uścisków.
Dziewczyna naprawdę stara się nie rozpłakać na środku lotniska,
ponieważ też tak strasznie tęskni. Kocha ją ponad życie.
Kiedy
dają sobie jeszcze buziaka jej mama podchodzi do Dereka i
przedstawiają się w sobie w czasie, gdy Alex tuli się do ogromnego
ciała swojego ojczyma. A później przychodzi czas na jej brata i
dziewczyna myśli czy przypadkiem nikt nie podmienił go w czasie jej
nieobecności.
- Jamie? - pyta jakiegoś młodego chłopaka o
wzroście Hagrida i znajomym uśmiechu. - O mój Boże, dzieciaku,
przestań rosnąć! - śmieje się i wyciąga ręce w stronę
osiemnastolatka, który musi nachylić się, żeby wreszcie przytulić
siostrę.
To bardzo dziwne uczucie, kiedy twój młodszy o
pięć lat brat jest wyższy od ciebie o głowę... Albo
półtora.
Ruszają w stronę domu kilkanaście minut
później, a gdy Alex siada na tylnym siedzeniu między mamą a
Jamiem robi sobie selfie z bratem i wrzuca na swój Instagram z
dopiskiem I love this little lad. I
trochę czuje się jak w domu.
Wspólnie spędzone dwie
godziny (głównie na marudzeniu mamy o pustych czterech ścianach)
mijają jak dwie minuty. Zjedli razem wspólne śniadanie, które
kupili po drodze i rozmawiali o wszystkim co działo się po ich
ostatniej rozmowie na Skype. Jamie cały czas siedzi z telefonem w
ręce i uśmiecha się do niego jak głupi do sera, i Alex czuje się
zaintrygowana. Próbuje wyciągnąć z niego prawdę, kiedy wychodzi
na balkon odebrać jakieś połączenie.
Mama wzrusza
ramionami i mówi bezgłośnie „cały dzień”, kiedy aktorka
wywraca oczami na zachowanie swojego braciszka.
- Nie
widziałeś mnie dziesięć miesięcy, dzieciaku! Możesz powiedzieć
swojemu telefonowi, że chciałbyś spędzić dzień z ukochaną
siostrą? - pyta, kiedy nastolatek wraca do salonu i siada na kanapie
obok Wentwortha. Jego telefon znajduje się w kieszeni luźnych
spodni, więc Alex czuje się usatysfakcjonowana.
- Nie
tęskniłem jakoś specjalnie.
- Mamo! - woła dziewczyna i
wskazuje palcem na chłopaka. - On z nami nie idzie!
Wszyscy
zaczynają głupio chichotać jakby była to najzabawniejsza rzecz na
świecie.
Louis
nie pojawia się w mieście o dwunastej. W Japonii jest potężna
burza i lot został przesunięty a Alex uważa, że to wszystko wina
wszechświata, który jej nienawidzi. Nie dość, że od czterdziestu
ośmiu godzin dziewczyna nie robi nic oprócz denerwowania się i
wymyślania w głowie najgorszych scenariuszy to jeszcze to... To
jest jej pierwsza taka impreza, po raz pierwszy ma się pojawić na
prawdziwym czerwonym dywanie i to w dodatku jako odtwórczyni głównej
roli i to po prostu... Jest naprawdę dużo i bardzo trudno jej się
uspokoić, tak?
Mijają kolejne godziny a Alex wędruje z rąk
fryzjerów do stylistów, Arthura a później makijażystki Penny,
którą widzi pierwszy raz w życiu. Ma pół godziny do wyjazdu i
godzinę do imprezy i już z nerwów zaczyna trzeć zębami.
Bierze nawet coś na uspokojenie, ale nie bardzo jej to
pomaga.
Dostała informację, że Dave pojawić się ma zaraz
po reżyserze, a ona wychodzi jako trzecia. Dobrze, że nie musi
pokazywać się z Franco, bo to byłoby jak nóż w plecy.
Kiedy wreszcie
wsiada do długiej, czarnej limuzyny Arthur pojawia się tuż obok i
pomaga jej z sukienką po czym do niej dołącza. Droga zajmuje
jakieś pół godziny w czasie których jej menadżer zdradza kolejne
wskazówki, przeplatane litanią miłych słów, które niby powinny
ją uspokoić. Trochę działa.
- Tomlinson jest już na
miejscu. Przejdziecie razem cały dywan, rozdacie parę autografów,
zapozujecie na ściance i po wszystkim, tak? W środku nie będzie
paparazzich tylko jeden fotograf teatru.
Alex zdobywa się
jedynie na kiwnięcie głową.
- Spokojnie. - uśmiecha się
Vytautas i kładzie dłoń na jej kolanie. - Dzisiaj twoje życie
wreszcie się zmieni, hm?
Mija pięć
minut i taksówka staje. Słyszy od Arthura krótkie „powodzenia!”
i jej serce na moment staje. A później słyszy okropne krzyki i
ktoś otwiera jej drzwi. Wydycha całe powietrze, jakie zalega jej w
płucach i łapie za czyjąś dłoń wyciągniętą w jej stronę.
Wysuwa jedną stopę i kiedy stawia ją i upewnia się, że grunt
jest stabilny podciąga się wyżej i staje wreszcie na swoim
pierwszym czerwonym dywanie.
Krzyki i nawoływania nabierają
siły, chce się rozejrzeć, ale błyski fleszy zasłaniają jej pole
widzenia. Ktoś ciągle powtarza jej imię, ludzie piszczą i Alex
chyba nigdy nie czuła się bardziej zdezorientowana. Czuję ramię
owijające się ciasno w jej talii i chwilę później zostaje
zmuszona do przejścia pierwszego kroku. Odwraca się w lewo i...
och.
Cóż, to Louis Tomlinson.
Posyła jej mały
uśmiech i brodą pokazuje w przód. Ma na sobie czarny garnitur ze
srebrną muszką, co pewnie było zamierzone, patrząc na to jak
wygląda ona sama. Z tak bliska dokładnie widzi małe zmarszczki
wokół jego oczu i lekko zacienione dolne powieki. Jego wąskie usta
nadal układają się w przyjazny uśmiech i... właściwie to tyle
jest w stanie zauważyć, bo później do jej uszu dociera kolejny
głośny pisk. Alex jest pewna, że już wkrótce zacznie boleć ją
głowa.
Ale właśnie
na ten moment czekała całe życie.
Odwraca więc od niego
wzrok i powoli pozwala kierować się do barierek wypełnionych
tysiącem fanów filmu i poszczególnych gwiazd, które miały
pojawić się dzisiaj właśnie w tym miejscu. Alex jest w tak
wielkim szoku, że nie ma pojęcia co robić najpierw mimo że Arthur
dokładnie ją w tym przeszkolił. Jest zestresowana i dobrze zdaje
sobie sprawę, że to widać. Dlatego przywdziewa najszerszy uśmiech
jaki ma i pozwala swoim marzeniom po prostu się spełniać.
Louis
coś do niej mówi, ale nic nie słyszy, jest zbyt skupiona na tym,
że są tu dziesiątki obcych ludzi skandujących jej imię. Czuje
się niesamowicie to wszystko wydaje się być tak nierealne, że
Alex nawet chce się uszczypnąć. Chce podejść do tych ludzi i
wszystkich z całej siły uścisnąć, więc po prostu to robi.
I
chyba nawet to Tomlinson miał na myśli, bo właśnie rozdzielają
się na dwie strony i podchodzą do fanów.
- Alex! Mogę
zdjęcie?!
- Alex tutaj!
- Alex!
- Podpisz
mi plakat!
- Cudowna sukienka!
- Alex, tutaj, proszę!
I choć dziewczyna ma doskonałą świadomość tego, że
oczy całego Hollywood są zwrócone właśnie na nią nie potrafi
ukryć szczęścia jakie je rozpiera. Ci ludzie... Oni naprawdę są
za nią.
Podchodzi do jakiejś dziewczyny i robi sobie z nią
pierwsze zdjęcie. Zabiera jej telefon, żeby dokładniej uchwycić
ich twarze i dziękuje jej chociaż sama nie wie za co. Później
ktoś wciska w jej dłonie plakat Venom, więc podpisuje go
przy swoim zdjęciu z małym uśmiechem przy nazwisku.
W
najśmielszych snach nie wyobrażała sobie, że to uczucie będzie
tak niezwykłe. Chce płakać, ale z drugiej strony chce się
roześmiać, bo ma w sobie taki natłok różnych emocji, że to
prawdopodobnie ją rozerwie. Jest z siebie dumna, jest wdzięczna za
tych ludzi, jest po prostu na szczycie.
- Alex, pięknie
wyglądasz! - krzyczy ktoś z tłumu, ale jest tak głośno, że
nawet nie jest w stanie rozpoznać, czy głos należy do dziewczyny
czy jakiegoś chłopaka.
- Dziękuję! - odkrzykuje znad
jakiegoś pamiętnika, gdzie wpisuje pozdrowienia i swój podpis.
-
Czy to Marc Jacobs? - ktoś kontynuuje temat, na co aktorka
chichocze.
- Alexander Wang.
- Dlaczego przyszłaś
z Louisem? Jesteście razem?
To pytanie Alex stara się
zignorować jak tylko może, uśmiechając się tylko do każdego po
kolei, bo nawet nie wie kto o to zapytał. Robi sobie kolejne
zdjęcie, ale pytania o Louisa nie cichną – wręcz przeciwnie.
Fani zauważają, że unika odpowiedzi.
- Jesteście w
związku?!
- Jeszcze raz mogę prosić twoje imię? - Alex
pyta jakiejś dziewczynki z przodu, która szybko się
przedstawia.
- Mogłabyś nagrać coś dla mojej przyjaciółki
Chelsea? Jest chora, miała być tu dzisiaj ze mną...
- Czy
poznaliście się z Louisem na planie?
- Cześć Chelsea!
Tutaj Alex Ray Jules, chciałam życzyć ci wszystkiego dobrego i
szybkiego powrotu do zdrowia! Trzymaj się! - mówi do czyjegoś
telefonu i wysyła buziaczka prosto w obiektyw.
- Alex!
-
Dziękuję, Alex! Miłego wieczoru!
- Dzięki, skarbie.
-
Alex, możesz jeszcze jedno ze mną?
- Alex. - słyszy tuż
za sobą i nagle ktoś dotyka jej pleców. Obraca głowę, w ręce
wciąż trzymając plakat, a później słyszy pięć razy
głośniejszy pisk. Ochroniarz czeka aż dziewczyna złoży swój
autograf, a później chwyta jej dłoń i prowadzi do Louisa, który
już czeka, wciąż miło się do niej uśmiechając. Do tego
stopnia, że zaczyna się zastanawiać które z ich dwójki jest po
szkole aktorskiej.
Pozwala ponownie lekko się objąć i
macha fanom, kierując się w stronę ścianki. Mijają fotografów
wołających ich z imienia z dodatkiem „w lewo!”, „tutaj, do
środka!” albo „teraz bokiem!” a błyski fleszy oślepiają ją
jeszcze bardziej niż te przy wejściu. Ustawiają się mniej więcej
na środku, pilnując odległości od Dave'a, który właśnie
udziela wywiadu tak, by nie załapał się na zdjęcia.
Stają
obok siebie, aż w końcu dziewczyna przekłada własne ramię,
zahaczając palcami o bok piosenkarza. Drugą rękę opiera na swoim
biodrze i stara się wyglądać tak pewnie siebie jak oczekiwałby
Arthur albo jej mama. Uśmiecha się szeroko patrząc na każdy
aparat przez sekundę i w ogóle nie stosuje się do ich próśb.
Jest ich po prostu za dużo.
- Tommo, trochę w lewo!
-
Alex, tutaj! Po prawej!
- Spójrzcie tu!
Kilka minut
później dziękują fotografom, którzy zainteresowali się teraz
Seanem Penn, który grał rolę drugoplanową. Udają się w stronę
pierwszej dziennikarki (mają rozmawiać tylko z trzema) i pozwalają
jej zadać kilka pytań. Dłoń Louisa ciągle tkwi w dole pleców
kobiety, choć nie wygląda to już tak oczywiście jak przy ściance.
Odpowiada głównie Alex, zdradzając kilka szczegółów z
pracy na planie. Mówi także o swoich kontaktach z Dave'em (a raczej
kłamie) oraz refleksjach na temat odbioru filmu przez fanów
Marvela. Louis wspomina tylko jak nagrywało im się piosenkę do
Venom i skąd czerpali inspirację. Pada także jedno pytanie
dotyczące ich samych.
- Przyszliście tu dziś razem. -
wspomina dziennikarka. - Czy to oznacza coś poważnego?
Alex
uśmiecha się i spogląda na mężczyznę (w duchu przyznaje sobie
Oscara za improwizowaną scenę), który tylko śmieje się krótko i
odpowiada:
- Rodzina Venom zawsze trzyma się
razem.
I to jest koniec.
Przy rozmowie z drugim
dziennikarzem z Meksyku ktoś podchodzi do nich i kładzie dłoń na
barku Tomlinsona. Prawdopodobnie ochroniarz.
- Tommo,
chłopaki czekają na ciebie przy filarze. - szepcze na tyle głośno,
by Alex mogła dokładnie go usłyszeć i klapie piosenkarza lekko w
miejsce, gdzie dotąd trzymał swoją dłoń. Louis dziękuje mu
krótko i przeprasza dziennikarza tłumacząc się innymi
obowiązkami. Później ściska mocniej talię dziewczyny i
informuje, że niedługo wróci.
Alex sama dokańcza
wywiad.
Po zrobieniu
zatrważającej ilości wspólnych zdjęć z Dave'em jedyne o czym
myśli to odpoczynek. Po tej ilości fałszu może być to jednak
naprawdę trudne. Musiała udawać miłą pogawędkę ze swoim
filmowym partnerem i okłamywać cały świat, że żyją w błogiej
przyjaźni i że razem skaczą po tęczowej drodze jednorożców.
Gówno prawda.
Nie spotyka Louisa w drodze na salę. Arthur
zaczepia ją po drodze i chwali, odprowadzając na wyznaczone
miejsce. Wszystkie fotele podpisane są nazwiskiem i widzi, że
będzie musiała oglądać film po sąsiedzku z Dave'em. Super, przez
chwilę zastanawia się czy nie podmienić kartki z jego nazwiskiem
na tę z danymi Candice. Modelkę jest jeszcze w stanie znieść,
jeśli tylko nie otworzy swoich ust.
Stoi przy swoim miejscu
i gawędzi z Arthurem, który cały czas jest dla niej strasznie i
nieludzko wręcz miły. Alex myśli nawet, że może gdyby nie ta
warstwa makijażu, dzięki której przytyła dobry kilogram to byłaby
w stanie się zarumienić.
Ktoś ogłasza
dwie minuty do seansu i prosi wszystkich o zajęcie foteli. Żegnają
się więc buziakiem w policzek (który tak zszokował aktorkę, że
wyszukiwała wzrokiem ukrytej kamery) a Alex zasiada tuż obok...
Candice. Dzięki Bogu, zaczyna dostrzegać, że Franco wcale nie jest
takim głupkiem za jakiego go miała (owszem, jest).
Uśmiechają
się do siebie, bo przecież między nimi jest chyba okej. Nigdy nie
miały jakichś szczególnych spięć, no może oprócz tego, w
którym modelka stwierdziła, że słonie to płazy chronione prawem
komunistycznej Australii a aktorka prosiła wtedy wszystko co boskie
o litość... Hit.
Mija może jakieś dziesięć sekund nim
obok niej nie pojawia się piosenkarz. Bez słowa siada tuż obok i
wyjmuje telefon z marynarki, gdzieś między jednym a drugim smsem
posyła jej miłe spojrzenie. Czy tak to ma wyglądać?
Alex
wcale nie jest wścibska, ale zauważa, że wycisza telefon.
-
Mogę was sfotografować? - pyta ktoś łamanym angielskim i aktorka
dopiero wtedy dostrzega jakiegoś mężczyznę, którego twarz w
pełni zasłania aparat wielkości małego laptopa. - Najpierw wasza
dwójka, a później wszyscy, okej?
- Pewnie. - odpowiada za
nich Tomlinson i poprawia się na swoim miejscu, rozpinając i
wygładzając swoją marynarkę. Dziewczyna poprawia sukienkę na
ramionach i uśmiecha się wesoło do obiektywu. Fotograf daje im
jeszcze dwie wskazówki na temat ustawienia twarzy po czym robi kilka
zdjęć z roześmianą aktorką i dłonią Louisa na jej kolanie.
Będzie trochę plotek, to pewne jak to, że już się
ściemnia.
Naprawdę chciałaby się upić i ma nadzieję, że
uda jej się to zrobić na after-party.
- Wiesz. - zaczyna
mężczyzna, wciąż wiercąc się na swoim miejscu. Zajmuje mu dobre
czterdzieści sekund nim wreszcie opiera się wygodnie, kładąc
zgięty łokieć na podpórce między nimi. - Venom to był zawsze
mój ulubiony wróg Spider-mana. - szepcze konspiracyjnie na co ona
nie może się nie uśmiechnąć. Jest całkiem swobodnie, choć
spodziewała się prawdziwej walki o nieskrępowany oddech.
- W takim razie
film nie powinien cię zawieść. Jest cały o Venom. - żartuje i
przez chwile pozwala sobie zaśmiać się razem z nim.
-
Och? Musiałem pomylić salę, nie wiesz może gdzie grają
„Pamiętnik księżniczki”?
Światła gasną, a na
ekranie pojawiają się napisy początkowe. W tle słychać
wprowadzającą piosenkę Johna Legenda.
- Pamiętnik
księżniczki? - Alex udaje zdziwienie i kładzie dłoń na
sercu, choć jest już na tyle ciemno, że nie jest w stanie tego
zobaczyć. Poza tym tylko jej słucha, a wzrok utkwiony ma w ekran. -
Myślałam, że jesteś bardziej w stylu Aut 2 albo...
-
Przyszedłem tylko po to, żeby zobaczyć nową, ładną aktorkę,
właśnie tę. - szepcze, brodą wskazując jej, by zajęła się
oglądaniem.
I serce na moment jej staje, kiedy widać
kontury jej twarzy jakby narysowane ołówkiem a obok pochyłą
czcionką – W roli głównej, Alex Ray Jules.
Film
jest... dobry. I to całkowicie obiektywna opinia. Poważnie.
Alex
już raz go widziała tyle że nie do końca obrobiony i na małym
ekranie tabletu. Już wtedy wydawało jej się, że cała ekipa
odwaliła kawał dobrej roboty – produkcja nie jest
przekombinowana, co grozi niemal każdemu filmowi fantastycznemu a
wszystko zachowuje odpowiednie proporcje i przede wszystkim nie
nudzi. Akcja z początku może i rozwija się dość powoli, ale na
pewno lepsze jest to od ekranizacji, gdzie już po pięciu minutach
nie wiadomo o co chodzi. Zwłaszcza dla ludzi, którzy nie znają
komiksu Marvela, który był inspiracją do stworzenia zupełnie
nowej historii o Venom i o tym jak trafił na Ziemię. Ulubioną
sceną aktorki jest ta, gdzie Maggie i Nosiciel mają swój pierwszy
pocałunek. I choć całowanie Dave'a nie było przeżyciem
ponadczasowym i wartym refleksji to pokazane to zostało naprawdę w
genialny i bardzo uczuciowy sposób. Kiedy ich usta się łączą, a
symbiot powoli wręcz wtapia się w ciało mężczyzny jest według
niej najromantyczniejszym momentem filmu. Nawet bardziej od sceny
seksu. Alex właśnie jej bała się najbardziej, mimo że była
naprawdę subtelna.
Kiedy film się kończy prawie wszyscy
wstają z miejsc i klaszczą.
I to jest kolejny moment, w
którym myśli, że się rozpłacze.
After-party
robią w restauracji hotelu Hilton i Alex zabiera tam swoją rodzinę.
Po premierze przyjęła kilka gratulacji od aktorów drugoplanowych i
wyszła z sali z bukietem około stu pięćdziesięciu róż, z
którymi pozowała prawie dwadzieścia minut.
Aktorka wraz z
Arthurem i Louisem (oraz jego ochroniarzem) wsiedli do limuzyny i
przejechali razem kilka minut, rozmawiając o pomyśle na nowe
oblicze Venom. Tomlinson wydawał się być całkiem
usatysfakcjonowany (jako fan Marvela i jako samozwańczy krytyk
filmowy). Okazuje się, że zespół nie widział projektu
przedpremierowo z racji tego całego cyrku z odwołanymi lotami do
Stanów.
Może to i lepiej. Inaczej nie mogłaby zerkać na
niego kątem oka przy tych ważniejszych scenach.
Kiedy
wysiadają są ze sobą tylko do momentu przekroczenia progu Hiltona,
gdzie paparazzi mają całkowity zakaz wstępu. Louis informuje, że
musi porozmawiać z paroma ludźmi i że znajdzie ją później.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby tylko dziewczyna znalazła
najpierw Blancę (którą chciała prosić o małą przysługę) a
dopiero później swoją mamę. Cóż, wyszło odwrotnie.
Zaraz
po tym jak rodzicielka podeszła do niej wzruszona przytulając ją,
zobaczyła resztę rodziny. Wszyscy bardzo jej gratulowali i zgodnie
stwierdzili, że film (obiektywnie, rzecz jasna) był dziełem sztuki
(obiektywnie, co nie?) głównie za postać Maggie. Grunt to rodzina.
Jej mama długo czekała na ten wieczór, przeglądając
potencjalny strój już pół roku temu, decydując się na długą,
czarną sukienkę. Ciemnobrązowe włosy upięła w wysokiego koka,
ozdobionego szeregiem delikatnych, drobnych kamyczków. Wygląda
naprawdę całkiem dobrze między dwójką wyrośniętych mężczyzn
w garniturach. Jej mały braciszek jest już dorosły... Alex chce
się płakać. Tak szybko dorastają!
- Jak ci się podobało,
Jamie? - pyta wreszcie, ponieważ nastolatek miał dość niemrawą
minę. - Było okej?
- Okej. Trochę dziwnie oglądać swoją
siostrę sypiającą z przemądrzałym facetem, który żyje w
symbiozie z jakąś bakterią z kosmosu, ale było całkiem fajnie,
no. Podobało mi się. Wydałbym te dwadzieścia dolców.
-
Dzięki, czy coś.
- Hej, a wiesz co? - osiemnastolatek nagle
się ożywia i robi krok w jej stronę tak, ze teraz cała trójka
stoi tuż naprzeciw niej. Alex unosi brew, gdy ten zakłada ramiona
na brzuchu. - Tam na tym długim czerwonym ręczniku, gdzie machałaś
jak Miss World i suszyłaś zęby do kamer były takie ogromne,
ogroooomne telewizory. I zgadnij co było widać na tych
telewizorach, kiedy wyszłaś z limuzyny?
- O Boże... -
zaczyna się. Kobieta już czuje jak poci jej się czoło.
-
Właśnie! - wtrąca się mama. - Kiedy zamierzałaś nam
powiedzieć?! Czy w ogóle zamierzałaś nam powiedzieć?
-
…
- Alex, mówię do ciebie. - upomina, ale odpowiada jej
cisza i odrobinę przestraszony wzrok córki. - Kim dla ciebie jest
ten mężczyzna i dlaczego jest nim Louis Tomlinson?
Czując
pot spływający wzdłuż pleców (i który prawdopodobnie kapał
stamtąd na jej nowe buty), ponaglający wzrok matki i nagłe spięcie
odpowiada jedynie:
- Potrzebuję drinka. - i po prostu
wychodzi.
Chce
drinka, ale zamiast alkoholu spotyka źródło swojego stresu czyli
samego piosenkarza. Nie wie czy ma się ucieszyć (ponieważ właśnie
opóźnia jej rozmowę z rodziną), czy zdenerwować (ponieważ, na
litość boską, nadal jest trzeźwa. A ten dzień przecież należy
do niej), dlatego wybiera opcję pośrednią, która brzmi po
prostu:
- Louis? - o matko, to wychodzi bardziej żałośnie
niż się spodziewa. Tego nie uczyli w szkole aktorskiej (albo
uczyli, ale wolała wtedy dłużej pospać, kto wie?). Mężczyzna
uśmiecha się, a jego oczy przymykają się jakby odrobinę bardziej
niż kilka godzin wcześniej. Czyżby już był po jednym głębszym?
Są tu od pół godziny!
- Chodź, mamy dla ciebie
niespodziankę. - mówi z chytrym uśmiechem i okej. Alex jest pewna,
że już coś sobie wypił.
Wie, że muszą udawać nawet
tutaj, kiedy wokół nie ma nikogo kto mógłby sprzedać ich zdjęcia
szmatławcom i sama potrzebuje alkoholu, żeby jakoś to przetrwać.
Wie, że wokół niej ludzie udający jej przyjaciół tak naprawdę
czekają na jej potknięcie, by wykorzystać to dla rozwoju własnej
kariery. I wie, że większość z nich wcale nie cieszy się z jej
sukcesu.
Mimo to zrównuje krok z mężczyzną i ruszają
kilka kroków na lewo od baru, a po tych kilku metrach wędrówki już
zauważa swojego menadżera.
- Gdzie zginęłaś? - śmieje
się i podchodzi do niej, chwytając jej przedramię. Delikatnie
zaciska palce na jej skórze a ona jest zdezorientowana jeszcze
bardziej niż myślała, że to możliwe, ponieważ tuż przed
nią...
O Boże.
Mija długa sekunda zanim Alex nie
wytrzymuje i wybucha śmiechem, próbując zasłonić usta, ale scena
przed nią jest po prostu rozbrajająca! Widzi trójkę mężczyzn w
garniturach z maskami Venom (który ma otwarte usta, rzecz jasna) na
twarzach. Mierzy ich wzrokiem i chce odwrócić się do Louisa i
spytać co to za banda idiotów, ale nagle on sam zakłada
identyczną.
Cóż, to chyba staje się jasne.
Arthur
macha na nią ręką, a Tomlinosn kładzie dłoń na jej plecach
popychając ją w stronę przebierańców. Dziewczyna już domyśla
się kim są, zresztą słyszy charakterystyczny śmiech Nialla, więc
odwzajemnia to i ustawia się między nimi pośrodku, kiedy Arthur
robi zdjęcie.
- Leci na twój Instagram. - informuje
menadżer, wklepując zapewne jakiś fantastyczny opis fotki. Alex
już nawet nie dziwi, że połączył on swój telefon z jej kontem.
Ogólnodostępny Instagram to cena jaką może płacić za
sławę.
Louis przedstawia ją po kolei każdemu z chłopaków,
kiedy tylko zdejmują maski Venom. Nie podają sobie dłoni, ponieważ
wszyscy obecni tutaj myślą, że całkiem dobrze się znają, więc
wymieniają się tylko buziakami w policzek. Każdy z nich mówi też
coś miłego na temat filmu a Alex rumieni się, choć dobrze wie, że
nikt nie może tego zobaczyć. Sama jest z siebie dumna, ale to miło
usłyszeć uznanie z tak wielu ust dzisiejszego wieczoru.
-
Nie spodziewałem się takiej historii tak szczerze. - odzywa się
Liam. - Myślałem, że symbiot po prostu zleciał na ziemię razem z
jakimś meteorytem a tutaj... No, moje uznanie. Dość
oryginalnie.
- Venom jest chyba najbardziej tajemniczy, więc
było najprościej o coś spektakularnego. Octopus na przykład był
dość oczywisty, nie? Chociaż podejrzewam, że nie chodziło mu do
końca o to, o czym mówił. Można byłoby rozwinąć ten temat. -
dyskutuje Alex, ponieważ tak, lubi Marvela.
- No tak, ale
przecież Octopus...
- Zaczyna się. - odzywa się Harry
gdzieś z boku i przewraca oczami, upijając łyk swojego drinka. -
Może pogadamy o czymś innym? Czy ktoś wybiera się w przyszłym
tygodniu na Hansa Zimmera do Dolby?
- HANS ZIMMER GRA W
DOLBY?! DLACZEGO JA NIC NIE WIEM?! - panikuje Alex, całkowicie
zapominając o Liamie, kiedy przetwarza informację od drugiego
mężczyzny.
Wszyscy się śmieją, ale aktorce wcale nie
jest do śmiechu, no bo nie. Zawsze chciała iść na koncert, ale
nigdy nie grał w okolicy jej rodzinnego miasta a później nie miała
czasu przez film.
- Lubisz go?
- Czy ktoś nie lubi
Hansa Zimmera?
- Racja.
Alex chce już kontynuować
rozmowę, ale Arthur wciska jej w ręce komórkę z otwartym
instagramem, pokazując jej nowe zdjęcie, które już miało prawie
tysiąc serduszek (mimo osiemnastu sekund istnienia na stronie). Jest
na nim cała piątka, aktorka wciśnięta między udawanych Venom i
czyta podpis „Four times V. #venompremiere2016”. Uśmiecha się
tylko do telefonu na dłużej pozostając przy słowie premiera,
ponieważ tak. Marzenia się spełniają.
Parę
godzin później Alex jest wstawiona (to dobre słowo, tak) i jest w
stanie rozmawiać swobodnie ze swoją rodziną kłamiąc jej w twarz.
- Tak, dużo śpię.
- Nie no coś ty, jem
regularnie, naprawdę.
-Tak, schudłam tylko tyle ile
napisali w kontrakcie.
Ale mama jest
bardziej przebiegła niż mogłaby ją o to posądzać. Jej brat
patrzy na wszystko spod uniesionej brwi i Alex jest pewna, że nie
wierzy w żadne jej słowo. Dopiero Wentworth okazuje odrobinę
zrozumienia. Dziewczyna uwielbia tego faceta.
- Kochanie, czy
możesz już z łaski swojej dać spokój tej biedaczce? - pyta jej
matki, owijając wokół niej swoje ramię. Jamie uśmiecha się w
swoją szklankę z sokiem a Alex udaje, że oddycha z ulgą.
Wentworth obraca się do niej. - Ma syndrom pustego gniazda odkąd
wyprowadziłaś się na drugi koniec kontynentu. A przecież Jamie
wciąż z nami mieszka.
- Moje dziecko jest samo na drugim
końcu oceanu! - dramatyzuje mama. - Ciężko pracuje, mało je i
częściej oglądam ją w telewizji niż na żywo! Wiecie jaki to
jest dla matki szok?!
Okej, bardzo możliwe, ze Alex właśnie
po niej odziedziczyła skłonności do robienia scen.
-
Kochanie, wdech i wydech... - prosi Wentworth. - Uspokój się,
jesteśmy...
- Ale ja jestem spokojna!
Mężczyzna
unosi ręce w geście kapitulacji, a Jamie obserwuje wszystko z boku
i pod nosem śmieje się z siostry na co ta wysyła mu pięć noży w
jednym spojrzeniu. Pomógłby a nie.
- … A później
przyjeżdżam tutaj, lecę tysiące kilometrów, żeby dowiedzieć
się, że moja córka ma sekretnego chłopaka. Sekretnego chłopaka z
pierwszych stron gazet.
Auć.
- Mamo... - prosi
aktorka. - Czy możemy porozmawiać o tym w domu? Przyniosę ci wina,
co?
Mama oddycha ciężko ze zrezygnowaniem, ale
odpuszcza.
- Dobrze, lampkę białego.
- Świetnie,
chodź Jamie, pomożesz mi. - mówi, wyciągając dłoń w stronę
brata, który przewraca oczami, ale wreszcie ją chwyta.
Odchodzą
parę kroków w stronę baru, a on ciągle zerka na swój telefon.
Alex już rano zastanawiała się o co z nim chodzi, ale kiedy
rozmawiała z rodzicami niczego się nie dowiedziała. Mama
twierdziła, ze nic nie wie, Wentworth zresztą tak samo. Ona ma
jednak swój typ, ponieważ jest dziewczyną i kiedyś też miała
osiemnaście lat i dobrze pamięta swoje pierwsze miłostki w tamtym
czasie. Teraz jest już stara - ma dwadzieścia dwa lata i małą
zmarszczkę na czole.
- Dam ci łyka wina za informacje. -
proponuje, kiedy barman podaje jej lampkę. Bierze ją i unosi
dokładnie mu pokazując i uśmiecha się konspiracyjnie. - Stoi?
-
Nie.
- Dwa łyki?
- Nie chcę twojego wina.
-
Trudno, twoja strata. - wzrusza ramionami i upija pierwszy łyk.
Kiedy Jamie po prostu stoi obok i nawet sobie z niej nie żartuje
Alex ściąga brwi. - To co muszę zrobić, żebyś powiedział mi
kim jest człowiek po drugiej stronie twojej komórki?
- Kim
jest dla ciebie Louis Tomlinson? - odgryza się.
- Pierwsza
spytałam.
- Pierwsza spytałam? Serio? Pochwaliłaś się
nim całemu światu tylko nie własnej rodzinie.
Ma rację,
Alex prawie kończy swojego drinka jednym łykiem. Jamie przygląda
się temu z konsternacją, ponieważ już widzi, że jego siostra
jest pijana. To zazwyczaj nie kończyło się szczególnie
dobrze.
- Może zwolnisz?
- Może przestaniesz być
taki wredny?
- Nie jestem wredny, po prostu wkurza mnie, że
nas oszukujesz. Znam cię, Alex, i wiem, że już dawno temu byś się
wygadała. Tak samo jak z Maxem albo z...
- Dobra, rozumiem.
Po prostu... - trochę kręci jej się już w głowie. - Znasz
mamę...
I jakoś tak się dzieje, że Jamie dowiaduje się
prawdy.
-
Jesteś niepełnoletni*, nie możesz poderwać Scarlett Johansson.
Nawet ja jej nie podrywam, a mogę to robić już od roku!
-
Schlałaś się, Al.
- Nie będziesz mówił mi takich
rzeczy, dzieciaku! Jestem dorosłą, odpowiedzialną kobietą i mogę
mówić co chcę i mogę też pić co chcę i będę podrywać
Scarlett Johansson nawet jeżeli ma męża. I dziecko, swoją drogą
słodka dziewczynka.
Jamie parska pod nosem, co jest dla Alex
teraz wręcz karygodne i powinien zostać oblany czerwonym winem. On
i jego biała koszula. I jego pieprzony telefon.
Jak to tak
taki dzieciak będzie na nią prychał. To niedopuszczalne, bo
przecież kim ona jest? Jest jego siostrą, powinien ją kochać,
mówić, że jest piękna i odwozić do domu. I dbać o jej komfort
psychiczny przy matce. I kochać ją – to przede wszystkim!
-
Powinieneś mnie kochać.
- Kocham cię.
-
Powinieneś być ze mnie dumny. Uratowałam świat, gdyby nie ja
Venom już dawno opanowałby ludzkość i wszyscy bylibyśmy pod
rządami symbiotu z kosmosu i bylibyśmy spętani nienawiścią do
siebie samych. Wtedy już nie moglibyśmy sobie tak siedzieć, o jak
teraz, bo byłaby godzina policyjna o dwudziestej drugiej a
niepełnoletnie dzieci jak ty już dawno musiałyby... Czekaj, która
godzina?
- Wpół do drugiej.
- Wpół do drugiej!
Już byśmy sobie tu nie posiedzieli, bo...
- Bo byłaby
godzina policyjna, tak. - chłopak się śmieje. - Jesteś dużo
zabawniejsza po pijaku.
- Cześć dzieciaki! - nagle znikąd
pojawia się mama i Alex aż kręci się w głowie, bo nie wiedziała,
że jej mama jest tak szybka. Przed chwilą jeszcze była na drugim
końcu sali albo może... Może to było przy poprzednim drinku?
-
Alex, chodź, mam coś dla ciebie. - i Arthur? Gdzie on jest?
Dziewczyna obraca się na wysokim hokerze i widzi przed sobą swojego
menadżera i och... I Louisa.
W ręce aktorki zostaje podana
mała, wąska torebka prezentowa z papierową czerwoną gwiazdą przy
uchwycie. Alex przygląda się temu podejrzliwie i spogląda to na
paczkę to na Arthura.
- No otwórz, dalej. - śmieje się,
ale Alex jest zbyt zajęta patrzeniem na to jak z nazwiska
przedstawia się Tomlinson jej własnej matce.
Chwila co?
Chyba naprawdę za dużo wypiła.
Następnym co
pamięta jest fakt, że wyjęła z torebki od Arthura dwa bilety na
koncert Hansa Zimmera w teatrze Dolby.
***
Kac to
największa zmora ludzkości z co najmniej trzech powodów. Pierwszym
jest kapeć w buzi i świadomość, jakby coś w nocy wlazło ci w
usta i tam zdechło, chwilę po tym następuje pulsujący ból głowy,
ogólne rozbicie, chęć wymiotowania i poranny heliktopter a trzecim
powodem okazuje się być zmarnowany potencjał. Człowiek potrafi
wpaść na naprawdę genialne i całkiem przyszłościowe pomysły po
alkoholu, o których później zwykle zapomina.
No więc Alex
to ma. Ma świadomość tego, że dokonała wczoraj czegoś o
podobnej skali co Krzysztof Kolumb, który ucywilizował Amerykę,
ale za nic nie może sobie tego przypomnieć. Myślenie trochę
jeszcze ją boli, więc przez jakieś dwadzieścia minut wciąż leży
w swoim łóżku i kilka razy liczy od stu do zera prosząc wszystko
co boskie, żeby nie wymiotowała. Wciąż jest tu jej rodzina, więc
oficjalnie wcale nie ma kaca.
Mimo to czuje, że wciąż jest
pijana.
Mija kolejne dziesięć minut nim wreszcie decyduje
się na szybki, zimny prysznic, ponieważ wieczorem odwozi rodziców
i Jamiego na lotnisko. Ona sama jutro leci na promocję filmu do
Berlina.
Jej rodzina siedzi w jej pustej kuchni (na podłodze)
i jedzą coś co wygląda jak jajecznica, ale Alex boi się na to
spojrzeć. Wciąż czuje, że ciężko jej w brzuchu i nie da rady
przełknąć nic poza ciepłą herbatką, która... Och, czeka na
nią. Naprawdę kocha swoją mamę.
Spędzają razem poranek,
a później wszyscy poza nią wybierają się na spacer w czasie gdy
Alex wreszcie zasiada do swojego komputera i bierze pięćset tysięcy
głębokich oddechów i robi to, co kilkakrotnie zabraniał jej
Arthur.
Googluje się.
Kiedy wciska enter natłok
informacji ją przyciska. Wszędzie jest pełno jej zdjęć z
wczorajszego wieczora, pełno odnośników i pełno nazwiska
„Tomlinson” tuż obok jej własnego. Kilka pierwszych odnośników
to adresy portali plotkarskich, których nie, wcale nie zamierza
czytać (no może dwa pierwsze linki).
Alex Ray Jules i
Louis Tomlinson razem na premierze „Venom”!
Para była
zaskoczeniem niemal tak wielkim jak sam pomysł realizacji i
przedstawienia historii „Venom” (przypominamy TEN LINK do naszej
recenzji).Odtwórczyni głównej roli pojawiła się wczoraj na
czerwonym dywanie z członkiem najsłynniejszego obecnie boybandu,
Louisem Tomlinsonem. Reakcja dziennikarzy, fanów a nawet niektórych
z obecnych gwiazd była całkowicie niespodziewana! Otóż okazuje
się, że para spotyka się ze sobą od... tygodni! Według naszego
źródła Alex i Louis poznali się w czasie nagrywania przez zespół
piosenki „Punishment”, która później pojawiła się w
soundtracku filmu. Czy ktokolwiek z was się tego spodziewał? My
jesteśmy zaskoczeni, ale trzymamy mocno kciuki, żeby im się
udało!
[Zdjęcia z premiery, poznajcie uroczą towarzyszkę
Dave'a Franco!]
HOT! Alex Ray Jules z nowym
chłopakiem!
Nie jest tajemnicą, że choć Alex jest nowa w
świecie show-biznesu to przez dość długi czas media kwestionowały
jej orientację seksualną. Wiele razy pokazywała się ze swoją
kaskaderką, kiedy we dwie spędzały wolny wieczór. Niedawno
okazało się, że kobieta jest zaręczona a Alex także odnalazła
szczęście! Wczorajszego wieczora pojawiła się na premierze
„Venom” ze swoim nowym chłopakiem. Oto kilka fotek:
Choć
para nie potwierdziła związku oficjalnie to zdjęcia wydają się
być dość jednoznaczne, prawda? :) Poza tym Alex wstawiła na
swojego Instagrama zdjęcie z premiery, gdzie pozowała z całą
czwórką! Ocenę sytuacji pozostawiamy wam!
Naprawdę
nie sądziła, że to wszystko potoczy się w takim tempie. Wszystkie
portale trąbiły tylko o „Venom”, jej zdjęcia widniały na
stronach głównych największych korporacji, wszyscy rozmawiali o
premierze, wszyscy mówili tylko o tym. Ludzie oszaleli, cały świat
oszalał. Jej nazwisko było jednym z najgorętszych ostatnich
czasów, wszyscy w kółko mówili o niej i Dave'ie, ciągle przed
oczami przemykało jej własne imię – od oceny odtworzenia roli
Maggie, poprzez kwestionowanie związku z Louisem po samą ocenę
kreacji, którą włożyła na tę okazję! Alex wytrzeszczyła oczy,
widząc, że ludzie odnaleźli jej sukienkę od razu wpisując cenę
przy nazwisku projektanta. Komentowano każdy jej krok, każdy
uśmiech, każdy oddech i mrugnięcie okiem. Poczuła się...
naprawdę przytłoczona.
Ocena filmu ogólnie wypadła
dobrze. Może nawet lepiej niż dobrze, wszyscy chwalili realizację
to było wreszcie spełnienie jej marzeń, Alex siedziała godzinę
przed komputerem i z lubością pochłaniała każde kolejne zdanie,
w którym chwalono jej warsztat, jej wygląd, jej interpretację po
prostu... Wszystko. Uznano ją za niezwykle profesjonalną jak na
niemal zerowe doświadczenie w filmie i ktoś nawet napisał, że
jest świetną przedstawicielką aktorów młodego pokolenia, którym
wróżono wielką przyszłość.
Alex sądzi, że wciąż
śpi.
Ale później do domu wchodzi jej rodzina, rzucając
się do spędzania popołudnia w najbardziej czuły sposób od
lat.
***
Trzy
dni po premierze.
Alex jest właśnie w samolocie, a pilot
informuje, że przygotowują się do lądowania i prosi o zapięcie
pasów. Wraca z Europy, gdzie promowała film w trzech krajach na
trzech różnych konferencjach. Jest zmęczona, nie jadła nic od
szesnastu godzin a nie spała jeszcze dłużej. Naprawdę nie widzi
na oczy.
Pierwszy był Berlin, gdzie Alex rozmawiała z
dziennikarzami na temat filmu od jedenastej do trzynastej
trzydzieści. Później o szesnastej pojawiła się w Paryżu,
udzielając dwugodzinnego wywiadu a na końcu wylądowała w Rzymie i
tam już straciła poczucie czasu. To było naprawdę męczące
doświadczenie – aktorka przyzwyczajona była do formy rozmów
sprzed premiery, gdzie towarzyszyła jej jedna bądź dwie kamery,
jeden dziennikarz i ekipa dźwiękowa. Tutaj działo się istne
szaleństwo! Jak tylko jej samolot wylądował w Niemczech oślepiły
ją błyski fleszy reporterów, którzy przekrzykiwali się nawzajem
chcąc dostać jakiekolwiek informacje. Pytali o wszystko – o
samopoczucie, o plany na przyszłość, o rodzinę i o Louisa.
Niektóre z pytań były absurdalne, inne absorbujące, a i była
grupa takich, których nawet nie zrozumiała. Arthur ciągle był tuż
przy niej i trzymał jej dłoń, odciągając od żądnych krwi
paparazzich i wpakował do busa, który czekał na lotnisku. W ten
sposób Alex nie rozmawiała z żadnym paparazzo, nie mogła nawet na
nich patrzeć, ponieważ błyski fleszy raniły jej oczy.
Nie
miała czasu nawet się zdrzemnąć. W samolocie rozmawiała z
menadżerem o wszystkim i o niczym, ponieważ Arthur co chwilę
wyskakiwał z jakąś rewelacją. Musiała podpisać kilka
dokumentów, posłuchać o tym gdzie w najbliższym czasie ją
zapraszano, gdzie powinna się pojawić a gdzie może sama zdecydować
o swojej obecności. Połowa informacji uciekała jej mimo uszu,
ponieważ nie miała siły skupić się nawet na tym, by utrzymać
swój wzrok trzeźwym. Arthur proponował jej sen, kilka chwil
przerwy, godzinną drzemkę, ale nie potrafiła zasnąć. Wciąż
była cała w emocjach, a jeżeli myślała, że stres zniknie po
premierze to była naprawdę naiwna. Miała wrażenie, że jest
jeszcze gorzej o ile w ogóle było to możliwe.
Wtedy z
odsieczą przychodzi Arthur.
-
Za godzinę masz randkę w Rosso. Akurat dojedziemy na miejsce,
posiedzicie tam od godziny do dwóch, później Louis odwiezie cię
do mieszkania około dwudziestej czwartej, a rano masz audycję w
jakimś radio, nie pamiętam nazwy. Ktoś po ciebie wpadnie po ósmej
rano, zadzwonię.
- Pewnie, myślisz, że dobrze wyglądam?
Matko, mam na sobie tyle podkładu, ze mogłabym spokojnie
wytapetować tym salon. - odpowiada Alex, przeglądając się w małym
lusterku, które zawsze nosi w torebce. - Angie jest w tym cudowna,
smokey eye przerasta mnie odkąd skończyłam siedemnaście lat.
-
Wyglądasz w porządku. Pamiętaj, żeby zasłaniać twarz, kiedy
będziecie wychodzić. Wejdź w tym.
- Luzik. - mruczy
dziewczyna, zabierając od Arthura okulary przeciwsłoneczne, dla
których od razu szuka odpowiedniego miejsca w torebce. Myśli czy
będą bezpieczne obok kalendarza czy może rozsądniej byłoby tuż
obok butelki wody, hm. - Wiesz co? Śmieszne, że oni będą tam
czekać aż się najemy. O ja, ale mam ochotę na owoce morza, może
z makaronem? A nie, dobra, nieważne, zapomniałam, że nie mogę
makaronu, obojętnie. Zjem nawet same krewetki albo zupę z
ośmiornicy! O, zupa z ośmiornicy! Ośmiornica to ogólnie dość
obrzydliwe zwierze, nie? Te macki, przyssawki czy co ona tam na na
tych odnóżach, ale zupa jest okej. W zupie jak nic nie pływa jest
bezpiecznie, wiesz... Że jak podnoszę łyżkę to nic tam nie
spada, nie lubię nawet dżemu z owocami, czekaj, co ja chciałam...
A no, że będą czekać te dwie godziny. Niepojęte.
- To
jest ich praca. Gówniana, ale podobno dobrze płacą.
- To
praca na etat? - pyta aktorka nagle interesując się wszystkim co ma
związek z fotografami. Siada wygodniej na swoim miejscu i wsuwa
dłonie pod pupę.
- Nie sądzę, pewnie płacą od
sztuki.
- No może. W sumie no, miałoby to sens. - mówi,
drapiąc się po brodzie, ale szybko zastyga w miejscu, kiedy widzi w
jaki sposób przygląda jej się Arhur. - No co? Że od sztuki płacą
to sensowne. O co ci chodzi?
Menadżer tylko troszkę się
śmieje, bo to miłe się tak śmiać.
- Powinienem dać ci
trochę mniej.
Alex przewraca oczami i rusza nerwowo
stopą.
Chwilkę po dwudziestej
drugiej wchodzi do Rosso, gdzie czekać ma na nią już jej
„chłopak”. Nie jest zdziwiona, że przy drzwiach stało z
dziesięciu fotografów a światło fleszy oślepiało ją nawet
pomimo okularów przeciwsłonecznych, które tkwiły na jej nosie.
Przepchała się między nimi, nie odpowiadając na żadne pytanie i
pozwoliła odźwiernemu wprowadzić się do środka. Oddaje mu swój
cienki płaszczyk i odnajduje wzrokiem Louisa, który siedzi przy
najbardziej ukrytym stoliku (rzecz jasna z telefonem w dłoniach,
Alex zastanawia się czy mężczyznom ostatnio nie
odwaliło).
Kelner odprowadza ją na miejsce, a kiedy
docierają na miejsce Alex czuje wzrok kilku osób, które akurat
siedzą przy stolikach obok. Louis uśmiecha się do niej lekko,
wstaje na równe nogi i dziękuje chłopakowi z tacą. Chowa telefon
do kieszeni spodni i nachyla się w stronę aktorki, składając na
policzku szybkiego buziaka.
Szepty wokół narastają.
Kelner odsuwa jej krzesło, a później znika informując,
że za parę minut wróci po zamówienie.
Alex łapie za
kartę dań.
- Jak minął ci dzień? - słyszy i ponosi
trochę wzrok, napotykając ciekawe spojrzenie Louisa.
Och...
Nie
ukrywa, że jest zaskoczona jego podejściem. To znaczy tak, w końcu
im obojgu powinno zależeć na utrzymaniu przyjacielskiej atmosfery i
przecież mogą zostać przyjaciółmi, ale... No właśnie, Alex
powinna mieć całkowity zakaz używania Google. Poczytała trochę o
Louisie i media nie kreują go na kogoś porządnego, wręcz
odwrotnie. Naczytała się wiele o tym jakim jest mężczyzną –
dziecko z jedną, związek z drugą a na imprezie wyrywa trzecią
tylko po to by spędzić z nią jedną noc. Wie, że wychodzi w tej
chwili na hipokrytkę, ponieważ sama dobrze wie jak media próbowały
zdobyć zainteresowanie kwestionowaniem jej seksualności i
notorycznie łączyły ją w romantyczną relację z jej najlepszą
przyjaciółką, ale to silniejsze od niej.
Alex podnosi
jednak rękawicę i posyła mu jeden z najładniejszych uśmiechów
jakie posiada.
- Nie najlepiej prawdę mówiąc. - opiera
łokcie na drewnianym blacie i łączy ze sobą palce na wysokości
twarzy, opierając na nich brodę. - Oby skończył się znacznie
przyjemniej.
Może trochę flirtować, prawda?
Louis
śmieje się, ponieważ zapewne od razu łapie o co jej chodzi.
-
To propozycja?
- Wyzwanie.
- A twój menadżer
dzwonił do mnie z prośbą, żebym cię dzisiaj za bardzo nie
męczył. - uśmiecha się trochę szerzej i unosi zabawnie brwi. -
Podobno dopiero wróciłaś z Rzymu.
- Nawet nie spróbowałam
włoskiej pizzy, jestem naprawdę niepocieszona. Nie napiłam się
espresso i nie poznałam żadnego Włocha oprócz tych, którzy
próbowali włożyć mi swój mikrofon w usta.
Chłopak cicho
parska śmiechem.
- Wtedy twój dzień mógłby skończyć
się stosunkowo przyjemnie. - ponownie unosi lewą brew tym razem
znacznie wyżej.
Och, pieprzony...
- Nigdy nie byłam
szczególnie zainteresowana reporterskimi mikrofonami.
- Masz
ulubiony rodzaj mikrofonu?
- Oczywiście. Jestem dość
wybredna. - Alex wzrusza ramionami. - Blondyna z lewej robi nam
zdjęcie, chyba myśli, że jest dyskretna.
Louis od razu
odwraca się we wskazaną stronę i przyłapuje nastolatkę z
telefonem w ręce. Uśmiecha się do niej sztucznie i unosi dłoń,
machając w jej stronę. Aktorka patrzy z niedowierzaniem na niego,
później na speszoną fankę i z powrotem na Louisa, który...
Powraca do karty dań jakby nic się nie stało.
- Jesteście
gotowi zamówić?
Alex w tym momencie nie jest gotowa
zupełnie na nic.
- Jesteś
kompletnie nafukana, nie? - Alex słyszy od Louisa godzinę (i dwie
lampki wina) później. Jego głos jest znacznie luźniejszy niż
dotychczas, trochę mniej sztucznie się uśmiecha a teraz wreszcie
skupia całą swoją uwagę na kimś innym niż na swoim
telefonie.
Alex podnosi wzrok znad karty dań, zastanawiając
się nad deserem i spogląda na mężczyznę z konsternacją. Nie ma
pojęcia o co mu chodzi, przecież umówili się, że podejmą
decyzję co do deseru razem i to pod daniu głównym, ponieważ nigdy
nie wiadomo na co najdzie ich ochota po makaronie. Na przykład
aktorka waha się między szarlotką na ciepło a kremem Brulee.
-
Co? - dziewczyna unosi brew, ponieważ nie rozumie o co mu chodzi.
Wzrusza ramionami i spogląda z powrotem do menu. - Wezmę krem,
najwyżej umrę gruba, ale szczęśliwa.
- Właściwie to już
nie musisz odpowiadać. - śmieje się z niej i sam zaczyna
przeszukiwać wzrokiem kartę. - Ja chyba chcę tartę.
- Co
to znaczy, że niby nie muszę właściwie odpowiadać, co? - Alex
teraz już odkłada na stół wszystko co miała w rękach. Opiera
łokieć o blat i nachyla się trochę w jego stronę, ale kiedy on
nie robi sobie nic z jej groźnej (jakże) postawy, decyduje się na
kolejny łyk wina. Jest idealne.
- Nic, przecież mówię. W
zasadzie to wcale ci się nie dziwię, przechodziłem przez to samo w
czasie trasy. - uśmiecha się i mruga okiem po czym unosi dłoń,
żeby zawołać ich kelnera. - Spałaś coś w ogóle?
- Trzy
godziny dwadzieścia godzin temu. - odpowiada grzecznie, bez
większego przejęcia. Nie jest zmęczona.
- Nie dałaś rady
przekimać się w samolocie? - Louis jest zdziwiony, ha! W samolocie,
dobre.
- Trudno mi spać, kiedy lecę dziewięć kilometrów
nad ziemią maszyną o wadze jakichś pięćdziesięciu ton wśród
chmur a pod sobą widzę tylko ocean. Nie najlepiej pływam,
wiesz?
- Jeszcze wina? - pyta z uśmiechem chłopak, wołając
kelnera wzrokiem.
- Bardzo chętnie.
-
O mój Boże, miało być tak kulturalnie, miałeś mnie odwieźć a
ja miałam się nie upić. Znowu. Czy życie w tej branży właśnie
tak wygląda? Czy nikt już nie jest trzeźwy?
- Obawiam
się, że nie. - odpowiada poważnie, ale jego usta wykrzywiają się
w małym uśmiechu. - No już, zapnij się i chodź, muszę rano
wstać.
- No dobra, Boże, nie musisz się tak denerwować.
Louis Nerwowy Tomlinson. - przedrzeźnia jego głos, ale nie
wytrzymuje i przy końcu zdania sama śmieje się ze swojej głupoty.
Alex jest zabawna, prawda? Albo śmieszna. Oby jednak to
pierwsze.
Całkiem sprawnie idzie jej zapięcie swetra,
odrobinę gorzej tylko przy pierwszym kroku na tych wysokich
obcasach. Dlaczego one są tak niestabilne? Godzinę temu jeszcze
wszystko było w porządku. Na szczęście w porę łapie równowagę
i prawdopodobnie nikt oprócz niej i jej udawanego chłopaka tego nie
widział. Dziewczyna szczerzy się w uśmiechu odsłaniającym
wszystkie zęby i później już znacznie pewniej rusza za nim w
stronę wyjścia z restauracji. Już ze środka widać kilku
paparazzich, czekających przed drzwiami. Czekają chwilę na dwóch
ochroniarzy Tomlinsona, którzy rozmawiają krótko chyba o tym,
gdzie stoi ich samochód. Z tego co orientuje się Alex któryś z
nich odwiózł auto Louisa, kiedy jeszcze jedli. No cóż, to miłe.
Ochroniarze są mili.
Czuje jak jej udawany chłopak łapie
ją w talii i przytrzymuje, żeby nie skompromitowała się już
całkiem przed aparatami za co jest mu trochę wdzięczna. Opiera się
bardziej o jego bok aż dostają znak od wyższego z ochroniarzy i
ruszają przez główne drzwi.
Alex przypomina sobie
wszystkie wskazówki od Arthura i jedyne na czym skupia się w
trakcie tej krótkiej drogi to ukrywanie twarzy.
Jest naćpana
a w dodatku przed chwilą opróżniła prawie całe wino. Jak źle to
brzmi?
- Pokaż mi swoją twarz, Alex! - ktoś krzyczy bardzo
blisko jej ucha, ale jedyną reakcją okazuje się być mocniejszy
uścisk wokół bioder i głębsze pochylenie jej głowy w dół. Z
opóźnieniem czuje chłód, który uderza w jej odkryte nogi i Alex
nie przypomina sobie, by kiedykolwiek było jej tak zimno latem.
-
Gdzie jedziecie?
- Louis! Może parę słów o
Freddie'm?!
- Jak randka?
- Alex, jak było w
Europie?! Jesteś zadowolona z oceny „Venom” w Niemczech?
-
Spój... - i nagle wszystko cichnie.
Alex chce podnieść
głowę, ale trochę boi się, że wciąż ktoś może ją
sfotografować. Arthur ostrzegał ją na siedemnaście tysięcy
sposobów jak mogłoby się to skończyć a niektóre z nich były
naprawdę przerażające, więc Alex woli nie ryzykować.
Chwilę
później do jej głowy docierają jeszcze jakieś stłumione krzyki,
coś mocno nią szarpie i... po prostu pustka.
***
-
Co. Się. Tam. Kurwa. Stało.
Aktorka słyszy te słowa już
od dziesięciu minut, ale nadal nie ma siły, żeby odpowiedzieć.
Mruczy coś tylko ledwo zrozumiale w poduszkę, gdy leży bezwładnie
na swojej kanapie. Nie wie która jest godzina, nie wie co robi u
niej Arthur i nie ma pojęcia o co w ogóle tu chodzi.
Jej
menadżer jest u niej odkąd się obudziła, ale w tym czasie
wykonywał ciągle jakieś telefony na przemian krzyczał i
grzecznie, bezradnie odpowiadał, chwytał się za nos i chodził w
kółko po jej salonie. Alex trochę spała, ale budził ją średnio
co minutę swoim krzykliwym warkotem. To chyba najodpowiedniejsze
określenie.
- Dasz mi... Dziękuję. - mówi, kiedy nie musi
dokańczać prośby, a Arthur podaje jej szklankę wody z cytryną.
Czuje się tak źle jak chyba jeszcze nigdy. Chce jej się
wymiotować, ale nie ma siły poruszyć nogą. Leży na kanapie we
wczorajszej sukience, pod powiekami czuje skruszony tusz do rzęs,
który niemiłosiernie ją drażni i jest jej okropnie gorąco.
Rozumie tylko połowę z tego co mówi do niej mężczyzna, co
denerwuje go jeszcze bardziej, ale z drugiej strony jest też
troskliwy, ciągle głaszcząc jej ramię i dbając o to, by zawsze
miała pełną szklankę wody.
Jego telefon znów dzwoni,
więc dziewczyna tylko wysuwa poduszkę spod głowy i dociska ją do
ucha.
- Pierdolę to! To nie miało prawa się stać,
rozumiesz mnie?! Nie zostawię tak tego, możesz być pewien!
Alex
dociska materiał jeszcze mocniej z obawy, że jej głowa
wybuchnie.
- MAM PIERDOLONYCH ŚWIADKÓW, NIC MNIE NIE
OBCHODZI TWOJE ZDANIE. UDOSTĘPNISZ MI TO NAGRANIE ALBO NAROBIĘ
WIĘKSZEGO GÓWNA.
- Arthur... - dyszy Alex. - Proszę,
cichutko.
- Przepraszam, Malutka. - szepcze, odsuwając
telefon od ucha i zasłaniając aparat dłonią, żeby rozmówca nie
usłyszał jego słów.
Malutka? Okej, ktoś podmienił jej
menadżera.
- Pójdę do kuchni, leż dalej. - informuje i...
Teraz to już w ogóle. Gdyby dziewczyna właśnie nie umierała to
pewnie zadzwoniłaby po policję. Albo księdza.
Zamiast tego
unosi kciuk w górę na wysokość dwóch centymetrów nim jej dłoń
z powrotem opada na kanapę tuż obok biodra.
Nie wie o co ta
cała awantura, poranne krzyki i miły Vytautas (to nawet trochę
wbrew naturze, ale cokolwiek). Jeśli ma być szczera to nawet nie
pamięta jak znalazła się w swoim mieszkaniu i dlaczego położyła
się na kanapie a nie w swoim łóżku. I dlaczego nawet nie zdjęła
swojej sukienki, widocznie wino musiało być naprawdę bardzo mocne.
Ale nic z tego nie rozwiązywało zagadki skąd wziął się tu
Arthur.
Bierze głębszy oddech i odkłada szklankę na
podłogę tuż obok kanapy. Leży jeszcze może dwie minuty, zza
drzwi słysząc awanturę (a raczej monolog), kiedy decyduje się, że
chce jej się siku już na tyle, że musi zejść z tej kanapy.
-
Alex? - słyszy w momencie, w którym podnosi się z klęczek (tak,
schodziła na czworaka). Arthur stoi w przejściu i przygląda jej
się zdecydowanie... dziwnie. Mierzy jej sylwetkę wzrokiem i
normalnie zażartowałaby coś o romansie w pracy, gdyby nie to, że
jest ledwo żywa i wygląda jak kupa.
- Siusiu. - mówi tylko
i już chce odwracać się w stronę łazienki, kiedy mężczyzna
zatrzymuje ją krótką prośbą.
- Poczekaj. - podchodzi do
swojej walizki i grzebie w niej przez kilka chwil, wyjmując
wreszcie... kubeczek? - Siusiu tu, okej?
Alex tylko kiwa
głową, bo już nawet nie wie co właśnie ma
miejsce.
***
Godzinkę
później jest już o niebo lepiej, choć wciąż tragicznie. Nadal
wszystko ją boli, ale dostała na to tabletkę i przechodzi. Wzięła
długi, gorący prysznic, otuliła się w cieplutki sweter i siedzi z
ciepłą zieloną herbatą znów na swojej kanapie. Czeka aż Arthur
wreszcie się nią zainteresuje i łaskawie opowie o co w tym
wszystkim chodzi i dlaczego musiała sikać do kubka. Wbrew pozorom
to interesowało ją najbardziej.
Jest po czternastej, słońce
świeci prosto w jej okna i wszystko wydaje się być
normalne.
Popija herbatę, dokładnie oglądając prawą nogę
i szukając najmniejszej dziurki w swoich legginsach. Nic.
-
Lepiej? - w końcu jej menadżer odzywa się, zaglądając na nią
znad swojego telefonu, gdzie wstukuje coś nerwowo. Alex kiwa głową,
ponieważ tak, jest znacznie lepiej. Parę chwilę później dołącza
do niej na kanapie.
Dziewczyna podciąga nogi do klatki
piersiowej i opiera brodę na jednym kolanie. Kubek przestaje w końcu
parzyć jej dłonie, więc decyduje się ułożyć go na złączonych
ze sobą stopach. Arthur przekłada ramię przez oparcie kanapy i
obraca się całym ciałem przodem do niej, by poświęcić całą
uwagę właśnie jej. Ona czeka na wyjaśnienie, unosząc brodę i
opierając w tym miejscu prawy policzek, by móc na niego
spojrzeć.
- Pamiętasz cokolwiek z wczorajszego wieczora? -
pyta spokojnie, a w jego głosie nie słychać już nawet odrobiny
nerwów. Mówi łagodnie i dość cicho, co jest do niego niepodobne,
ale Alex podoba się ta zmiana.
- Och... więc o to chodzi.
Niewiele, tak szczerze? Wypiliśmy trochę więcej niż zakładaliśmy
i...
- Nie o alkohol cię pytam. - przerywa jej. - Alex, skup
się. Ile pamiętasz z wczoraj?
Robi się poważnie i ona od
razu to odczuwa. Podnosi twarz na wysokość jego i czuje jak coś
dziwnego dzieje się w jej brzuchu. O co chodzi?
- No...
Pamiętam wszystko do momentu wyjścia, mniej więcej, żadnych
szczegółów. Rozmawialiśmy tylko, było całkiem miło. Później
Alberto i ten drugi ochroniarz wyprowadzili nas z restauracji i byli
tam paparazzi. Dalej nic. - wzrusza ramionami. - Wiem i przepraszam,
nigdy nie doprowadzam się do takiego stanu, by nic nie pamiętać.
Wyszło aż tak źle? Jakieś kompromitujące zdjęcia? Nieraz piłam
więcej i trzymałam się lepiej to pewnie przez zmęczenie i przez
amfetaminę, którą wzięłam wtedy w samolocie i...
Arthur
przerywa jej głośnym wydechem i to całkowicie ją rozprasza.
Mężczyzna chwyta nasadę nosa i chwile ściska ją w palcach, by
później podrapać się po brodzie. Alex dokładnie przygląda się
jego każdemu ruchowi, każdemu oddechowi i każdej ucieczce
wzrokiem. Widzi, że wie coś, o czym ona nie ma pojęcia i że
zastanawia się o tym jak jej powiedzieć. Naprawdę bardzo się boi,
że ktoś mógłby sfotografować ją w jakimś najgorszym momencie
i... Byłaby skończona.
- Arthur..? - upomina go. - Co się
dzieje? Dlaczego jesteś taki zdenerwowany, coś zrobiłam? Martwię
się, powiedz mi. I dlaczego musiałam nasikać do tego kubka? To w
ogóle ma jakiś związek? - pokazuje na wspomniany kubek, na który
menadżer nakleił już karteczkę z jej nazwiskiem.
-
Przeglądałem wasz rachunek, policzyli wam sześć lampek wina,
Tomlinson przyznał, że wypiliście tyle samo, więc to nie jest
możliwe, żebyś nie pamiętała zupełnie nic. Feta, którą brałaś
nie ma z tym żadnego związku, to tak nie działa. Poza tym wzięłaś
jej za mało by mogła wyrządzić ci jakąkolwiek krzywdę.
Dziewczyna nie spuszcza z niego wzroku, marszcząc czoło.
Teraz już nie rozumie zupełnie nic, co się wydarzyło?!
-
Co ty... Co ty próbujesz mi powiedzieć?
- Ktoś ode mnie za
chwilę przyjedzie, żeby zabrać twój mocz do laboratorium.
-
Laboratorium?! - powtarza głupio i uchyla usta.
CO
JEST?!
- Rosso jest w posiadaniu nagrania, gdzie ktoś kręci
się przy barze wokół twojego drinka, prawdopodobnie wsypując tam
GHB. - wyjaśnia Arthur z takim spokojem na jaki tylko go stać. Alex
czuje jak słabnie a jej mięśnie rozkładają się.
-
GHB...?
- Pigułkę gwałtu.
- Pigu-co?! - piszczy a
świat wokół niej się zatrzymuje. Czuje jak krew odpływa z jej
mózgu w dół po plecach, paraliżując cały kręgosłup. Ma
wrażenie, że ktoś uderzył ją właśnie bardzo mocno w głowę.
Boże, co...
Kiedy Arthur nie przeczy, nie wyjaśnia i po
prostu milczy ona ma wrażenie, że wszystko wokół to fikcja. Wsuwa
palce we włosy i zaciska w pięści, czując jakby to wszystko
działo się wokół niej i jakby dotyczyło kogoś zupełnie innego.
Wciąż jest zmęczona i kiepsko się czuje, ale nie może przestać
wyobrażać sobie tego, że ktoś próbował...
- Alex.
Nie wie co ma robić, chce jej się płakać, chce krzyczeć,
chce się schować i uciec jednocześnie.
- Alex, posłuchaj
mnie teraz uważnie, dobrze? - mówi, oplatając dłonią jej łokieć,
delikatnie przyciągając w swoją stronę. Drugą ręką dotyka jej
policzka i przesuwa jej twarz tak, by mogła na niego spojrzeć. Jego
dotyk jest delikatny, prawie niewyczuwalny albo może po prostu ona
nic już nie czuje. - Odwołałem wszystko, co miałaś zaplanowane
na przyszły tydzień, tak? Zostaniesz w domu do rozwiązania tej
sprawy. To ważne, nie możesz się pokazywać. To... rozeszło się,
jest paskudnie, podchwyciły to wszystkie media. Spekulują, żerują
na nowych informacjach, tak? Nie możesz brać w tym udziału, nie
przeglądaj Internetu, najlepiej w ogóle nie włączaj komputera. I
nie martw się, nikt nie ma twojego zdjęcia, przynajmniej z tego co
wiadomo na tę chwilę. Złapało cię dopiero w aucie, nie
pokazywałaś twarzy, jeden z ochroniarzy cię zasłonił.
-
O mój Boże...
- Spokojnie, Malutka, wszystko będzie
dobrze. To nie ma prawa postawić cię w złym świetle, tak?
Wszystko jest jasne, to ewidentnie wina osoby trzeciej, więc proszę,
uspokój się. Oddychaj...
***
- Arthur, oddaj
mi telefon. Chcę zadzwonić do mamy. - odzywa się Alex kilka godzin
później, gdy po małej drzemce idzie do kuchni, gdzie urzęduje jej
menadżer.
Mężczyzna siedzi na wysokim hokerze przy
kuchennej wyspie i przegląda coś w swoim komputerze. Nie ma już na
sobie marynarki, w której chodził cały ranek ani krawata idealnie
zawiązanego pod szyją. Czarną koszulę odpiął na kilka guzików
w dół od kołnierza a także podwinął rękawy do samych łokci.
Wyglądał znacznie młodziej niż jak widywała go do tej pory, choć
lwia zmarszczka nadal go postarzała. Alex nie wie ile ma lat, ale
obstawiałaby coś około trzydziestu pięciu.
Odsuwa
filiżankę z czarną kawą od swoich ust i kładzie na podstawce
nadal nie odrywając wzroku od ekranu. Alex stoi dwa kroki za nim i
patrzy się głupio w jego szerokie plecy, skacząc spojrzeniem z
lewej łopatki na prawą, fascynujące.
- Nie. - mówi krótko
i włącza kolejną kartę w przeglądarce, wpisując adres
twittera.
- Słucham?
- Nie dostaniesz swojego
telefonu. Twoja mama wszystko wie, skontaktowałem się z nią i
poinformowałem, że odezwiesz się za kilka dni, kiedy sprawa
ucichnie.
Alex chce go uderzyć, ale zatrzymuje tę myśl
nim dotrze do jej dłoni, ponieważ Arthur jest już spokojny, jego
głos nie drży a on nie spina się już z każdym kolejnym oddechem.
Podejrzewa, że coś już powoli się wyjaśnia, znała swojego
menadżera już na tyle by rozpoznawać pewne rzeczy zanim powie je
na głos.
Zainteresowana jego nową i zdecydowanie bardziej
przystępną postawą siada tuż obok.
Nie zwraca na nią
specjalnej uwagi, biorąc jeszcze łyk swojej czarnej jak smoła kawy
na widok której dziewczynie robi się niedobrze. Może dlatego z
początku miała taki problem ze zrzuceniem wagi – za bardzo
uwielbia cukier.
Przez kilka chwil jedynym towarzyszącym im
dźwiękiem jest stukot palców mężczyzny w klawiaturę i ich ciche
oddechy. Alex wciąż nie przetrawiła tych wszystkich rewelacji,
którymi zasypał ją rano, ale nadal nie ma na to siły, czuje się
wypompowana psychicznie w każdym możliwym znaczeniu tego
słowa.
Opiera łokieć o blat a brodę o dłoń i szturcha
stopą jego kolano.
- Hm?
- Zrobiłbyś mi
cappuccino? Takie wiesz... Dużo piany.
Arthur uśmiecha się
pod nosem i kiwa głową. Klika coś jeszcze parę razy i zamyka
laptopa, wstając wreszcie z miejsca.
- Dziękuję! - woła
za nim a kiedy odwraca się do niej plecami, szukając kapsułek z
odpowiednim rodzajem kawy, Alex korzysta z okazji i sprawdza jego
komputer.
Kiedy podnosi klapę strona jaka pojawia jej się
jako pierwsza to twitter.
Jej twitter.
-
Alex. - przerywa jej krótkie, ale pełne jadu ostrzeżenie. Arthur z
impetem zamyka komputer i wlepia wzrok prosto w jej oczy.
Ona
odwzajemnia spojrzenie z dołu i czuje się jeszcze mniejsza pod jego
ciężkim okiem. Mężczyzna wykrzywia usta w grymasie niezadowolenia
i otwiera usta, żeby coś jej powiedzieć, ale ona nie wytrzymuje i
nagle ni stąd ni zowąd wybucha płaczem.
Chowa twarz w
dłoniach a łzy spływają jej między palcami. Szloch wstrząsa jej
ramionami a ona sama gubi co chwilę rytm oddechu. Jest smutna,
przerażona i nie może pogodzić się z tym wszystkim wokół. Boli
ją reakcja ludzi, boli ją to, że ktoś chciał ją skrzywdzić, że
ona robi wszystko dla swojego sukcesu a niektórzy potrafią obrócić
wszystko przeciw niej. Każde jej wyrzeczenie, każda niezgodna z
własnym sumieniem i każda próba, którą podejmowała wbrew sobie
uderzają w nią ze zdwojoną siłą. Robiła wszystko dla siebie,
dlaczego więc tak bardzo ingerują w to wszyscy inni.
Nie
chce o tym myśleć, ale każda komórka jej ciała przypomina jej o
tym kim zawsze chciała być a co z każdą chwilę oddala się od
niej coraz bardziej. Cudzy błąd kosztuje ją swój sukces, swoją
pozycję i wszystko to na co pracowała.
Płacze jeszcze
głośniej, zagłuszając uspakajające słowa Arthura docierające
do niej jakby spod ziemi. Nie słucha go, nie chce wiedzieć co ma do
powiedzenia, nie w tej chwili, kiedy całkiem rozkleiła się i nie
wie co powinna zrobić, co powinna myśleć a nawet co powinna w tej
chwili czuć.
Mężczyzna przesuwa dłonią wzdłuż jej pleców,
starając się pokazać w ten sposób, że jest tuż obok. Kiedy jego
dłoń delikatnie masuje jej kark Alex wreszcie decyduje się odsunąć
dłonie od twarzy. Ściera jedną ręką łzy z prawego policzka, a
kiedy menadżer stara się przyciągnąć ją do uścisku wreszcie
pozwala się przytulić i ląduje nosem gdzieś w męskiej koszuli.
Nie ma pojęcia czy w tej chwili mogłoby być
gorzej.
***
Może.
Sprawczynią całego zajścia okazuje się fanka Louisa,
która próbowała zrobić im zdjęcie ze stolika obok.
Alex
dostaje listem wezwanie na rozprawę sądową.
I dwanaście
tysięcy powiadomień na twitterze o tym jak zniszczyła życie
niewinnej, zagubionej nastolatce.
***
Mija
kilka dni, kiedy wreszcie po raz pierwszy ma pojawić się w miejscu
publicznym.
Po ciężkim tygodniu, w którym Blanca, Derek i
Arthur praktycznie u niej zamieszkali, starając się, by nigdy nie
zostawała sama, Alex czuje się jeszcze gorzej. Jest umówiona na
kolejną randkę z Louisem tym razem w Dolby, gdzie za niecałą
godzinę ma odbyć się koncert Hansa Zimmera, na który dostała
bilety od Arthura w dniu premiery. Nie ma pojęcia czego się
spodziewać, rzekomo nie ma być tam żadnych paparazzich a jedynie
dwie osoby, które powinny zrobić kilka niewyraźnych fotek z
telefonu. Alex jednak zdaje sobie sprawę, że na pewno ktoś ich
rozpozna i będzie tego znacznie więcej w Internecie zanim koncert w
ogóle się skończy. Albo zacznie, zależy w którym momencie ich
dorwą.
Będąc szczerą w ogólnie nie ma nawet najmniejszej
ochoty na to wyjście. Fakt, uwielbia muzykę Zimmera i marzy jej się
koncert już od dłuższego czasu, ale zważywszy na okoliczności
kilku ostatnich dni nie ma ochoty wysuwać nosa poza swoje
mieszkanie. Najlepiej do końca życia.
Wkłada czarne,
obcisłe spodnie z wysokim stanem i marynarkę pod którą ma tylko
specjalny stanik. Wygląda elegancko i bardzo seksownie, ale o to
właśnie chodzi – ma pokazać, że ma się bardzo dobrze i nie
przejmuje się tą burzą, która wybuchła od jej ostatniej wizyty w
Rosso.
Z całych sił stara się nie poddawać myślom o tym
do czego zdolne są niektóre młode dziewczyny. Zaślepione
platoniczną, toksyczną miłością do kogoś kto nawet nie wie o
ich istnieniu są zdolne do skrzywdzenia drugiej osoby bez żadnego
specjalnego powodu. Oczywiście Alex dobrze wie, że nikt nie chciał
jej zamordować ani pobić a jedynie ośmieszyć to i tak jest to dla
niej zbyt dużo, nigdy nie przypuszczała, że mogłoby spotkać ją
coś takiego tylko poprzez to z kim się spotyka.
Nie
rozmawiała z Louisem od tamtej chwili. Nie wie co o tym sądzi,
jakie przyjmuje stanowisko. Rozmawiała z Arthurem i okazało się,
że nie podjął żadnego tematu w żadnej z rozmów ani z fanami ani
z dziennikarzami. Może to i lepiej, że niczego nie
komentuje.
Kiedy SUV podjeżdża pod jej blok a Arthur życzy
powodzenia wszystko nabiera tempa.
- Trzymasz się? - jest
jedynym co słyszy od Louisa w samochodzie i nawet na to nie
odpowiada.
Pokonują drogę w milczeniu, a Alex nieustannie
przyłapuje się na tym, że wbija paznokcie w skórę dłoni ze
wzrokiem wbitym w boczną szybę. Denerwuje się, przez co czuje, że
jest jej trochę niedobrze, w dodatku nie dała rady dziś nic
przełknąć i trochę burczy jej w brzuchu. Ma nadzieję, że Louis
tego nie słyszy.
Dowiedziała się, że oprócz nich będzie
tutaj także Harry ze swoją siostrą. Z całego serca ma nadzieję,
że go tu nie spotka, ponieważ naprawdę nie ma ochoty na wymianę
uprzejmości z kimś kto nie plasuje się w spisie jej
obowiązków.
Poznaje już okolicę i wie, że do Dolby
zostało im mniej niż pięć minut jazdy, więc denerwuje się
jeszcze bardziej, wbijając długi paznokieć we wzgórek tuż przy
kciuku. Napina brzuch, czując, że nadchodzi kolejne wołanie o
jedzenie ze strony jej żołądka, gdy czuje na swoich splątanych ze
sobą mocno dłoniach czyjąś delikatną skórę. Spogląda w dół,
widząc jak szczupłe palce Louisa próbują przecisnąć się między
jej własne delikatnym, posuwistym ruchem. Alex jest trochę
zdziwiona, ale posłusznie rozluźnia uścisk choć nadal nie odrywa
wzroku od bocznej szyby auta.
A on pozwala jej ranić skórę
swojej dłoni dopóki kierowca nie parkuje przed głównym
wejściem.
Okazuje się, że na zewnątrz zostało bardzo
niewielu ludzi, więc wchodzą do środka bez żadnego problemu nadal
trzymając się za ręce.
I ten wieczór jakoś tak po
prostu mija – w milczeniu, w muzyce akustycznej, w Piratach z
Karaibów i z Louisem w ogromnej sali teatru.
Tego dnia nie
dzieje się nic specjalnego.
***
Jedenaście
dni później dostaje wiadomość od Liama Payne na twitterze
(oczyszczonym już przez Arthura i jej nowego moderatora, który
pracuje całe 24/7, a którego nigdy nie poznała). W ciągu tego
czasu odbyła jeszcze cztery spotkania z Louisem – byli na
zakupach, raz w kawiarni i na targu kwiatowym, gdzie dostała od
niego bukiet goździków za który podziękowała buziakiem w
policzek, upewniając się, że stoi w odpowiedniej pozycji dla
fotografa ukrytego za kaktusami.
Bukiet dalej tkwi w jej
szklanym wazonie na stoliku do kawy.
Było to ciężkie
jedenaście dni, Alex nadal stroniła od promowania „Venom” (co
także odbiło się na jej koncie bankowym), jej obecność w mediach
ograniczała się do zdjęć z Tomlinsonem i dwóch z Blancą, gdzie
szły akurat do siedziby firmy, która miała zajmować się
wystrojem sali, w której miało odbyć się wesele. Nie wychodziła
z domu prawie w ogóle, nie robiła zupełnie nic i nie rozmawiała
niemal z nikim, dlatego tak bardzo zdziwiła ją wiadomość od
Liama, ponieważ rozmawiała z nim tylko raz na afterze
„Venom”.
Odczytuje.
Hej, organizuję małą
imprezę z okazji swoich urodzin w sobotę. Miałabyś ochotę wpaść
i trochę się rozerwać? Obiecuję dyskrecję ;)
Alex
zajmuje całe czterdzieści minut rozważając wszystkie za i przeciw
oraz jeden telefon do Blanci czy miałaby ochotę razem z narzeczonym
jej w tym towarzyszyć nim wreszcie mu odpisuje.
Do
zobaczenia w sobotę :)
***
Impreza
zaczyna się o dwudziestej drugiej w klubie „Mile High Club”.
Aktualnie jest dwudziesta druga trzydzieści sześć, ale Alex nie
bardzo przejmuje się swoim spóźnieniem. To przecież nie tak, że
wszyscy jej tam oczekują.
Przyczyną ich poślizgu okazał
się Derek, który wrócił za późno nie wiadomo skąd co skończyło
się kłótnią narzeczeństwa w taksówce. Alex całą drogę
przewracała oczami i miała wrażenie, że jedzie z bandą
dzieciaków a nie dwójką dorosłych, odpowiedzialnych ludzi.
-
Czy możecie skończyć tę dziecinadę rano? - warczy aktorka w ich
stronę, ale Blanca tylko prycha pod nosem, splatając ramiona i
odwraca się do okna, żeby za wszelką cenę uniknąć wzroku
mężczyzny.
Alex oddycha z ulgą.
Wyjmuje telefon z
małej torebki, którą ze sobą zabrała i odczytuje wiadomość od
Arthura, w której przypomina, że miło byłoby gdyby dodała jakieś
zdjęcie na swój Instagram. Chodzi o to, że Alex powinna pokazywać
światu, że jest z nią w porządku i nie boi się nikogo ani
niczego, będąc pewną swojej pozycji, swojej kariery i swojej
szansy na rozwój. Ta, łatwo mówić.
Kiedy Liam zaprosił
ją kilka dni temu pierwszą myślą dziewczyny było „co można
kupić facetowi, który prawdopodobnie ma wszystko?”. Ta myśl
znowu odwiodła ją ku tym, że być może jej dawni przyjaciele
niedługo będą mieli ten sam problem, kiedy nadejdą jej urodziny.
Z jednej strony było to dość budujące a z drugiej tak
niesamowicie nierealne, że czuła jakby działo się gdzieś obok a
nie było jej własnym życiem.
Wysiada z auta a sekundę
później jej przyjaciółka oplata dłońmi jej przedramię
zostawiając Dereka samego kilka metrów z tyłu. Nachyla się do jej
ucha, mocniej ściskając skórę ramienia.
- Myślisz, że
znajdę tutaj nowego narzeczonego?
- Słyszałem to. Masz
zakaz alkoholu. - krzyczy z tyłu Derek w czasie gdy Alex przewraca
oczami i podchodzi do ogromnego, kwadratowego wręcz faceta przy
drzwiach wejściowych.
Nigdy nie była w Mile High Club.
Mijała kilka razy to miejsce, ale nigdy jakoś szczególnie mu się
nie przyglądała. W zasadzie gdyby nie wielki szyld z napisem to w
życiu nie połapałaby się, że to nocny klub, ponieważ idealnie
kamuflował się z kamienicą wokół której się znajdował. Chyba
nie był zbyt duży, choć trudno było jej to ocenić.
-
Nazwisk... Och, laska od Venom. - komentuje mężczyzna, ale uśmiecha
się przy tym przyjaźnie, więc może mu wybaczyć bezczelność. -
Świetny film, gratuluję.
- Dzięki.
- Kim są twoi
przyjaciele? - pyta, wskazując na nich brodą drugiemu ochroniarzowi
mniej więcej jego wymiarów. Ten podchodzi do Dereka i dotyka jego
marynarki. Sprawdza czy nie wnosi broni czy co?
- Blanca
Westford i Derek Hyder.
- Blaca, kropka, Derek. Nie
przyszliśmy razem. - wtrąca się dziewczyna, stojąc krok za
aktorką na co ta wywraca oczami. Ochroniarz unosi brew, ale Alex
tylko macha ręką co ma oznaczać „nie zwracaj uwagi”.
Zdecydowanie nie powinna pozwalać im otwierać swojej
whisky, kiedy byli jeszcze w jej mieszkaniu. To był duży
błąd.
Mężczyzna zapisuje coś sobie w tablecie po czym
ponownie uśmiecha się krzywo i zaprasza ich do środka, otwierając
przy tym drzwi. Jules odwraca się jeszcze przez ramię, żeby
upewnić się, że jej przyjaciele idą tuż za nią i oboje są
jeszcze żywi (może mogła mieć małe wątpliwości po tym co
odstawili w taksówce).
Idą.
Wchodzą
do szatni, gdzie mogą oddać ubrania wierzchnie, których nie mają
i skręcają na prawo w stronę właściwej sali. Jest... niewielka.
Czarne ściany, czarna podłoga, biały bar i wszystkie meble.
Światła mienią się na czerwono i biało, co Alex uznaje za
całkiem fajne połączenie. W pomieszczeniu unosi się dym i
dziewczyna zdaje sobie sprawę jak dawno nie była na takiej
imprezie. Nie pamięta, żeby udała się na jakąś tu, w
Kalifornii. Ostatnie co pamięta to jej impreza pożegnalna jeszcze w
Connecticut.
Przystaje na chwilę w miejscu, żeby pozostała
dwójka mogła zrównać z nią krok. Alex w tym czasie rozgląda się
wokół widząc dziesiątki ludzi, których twarze mieszają się ze
sobą. Większość jest już na parkiecie, ale są też tacy, którzy
dopiero zamawiają alkohol przy barze. Odruchowo szuka wzrokiem
Liama, mocniej ściskając w ręce prezent.
- Jesteś! -
Alex podskakuje w miejscu, kiedy słyszy głos tuż przy swoim
uchu.
Odwraca się błyskawicznie, widząc przed sobą
zamgloną twarz Liama, który uśmiecha się do niej uprzejmie.
Dziewczyna ostentacyjnie wypuszcza z płuc powietrze, kładąc
rozłożoną dłoń na klatce piersiowej i przewraca oczami. Staje na
palcach, żeby dorównać mu wzrostem i zbliża twarz nad jego ramię,
ponieważ muzyka jest bardzo głośna i boi się, że mógłby jej
nie usłyszeć.
- Nie strasz mnie tak więcej! - prosi. -
Wszystkiego najlepszego!
Odsuwa się, podając mu mały
pakunek, a on w podziękowaniu całuje krótko jej policzek. Wita się
z Derekiem i Blancą, których zresztą dopiero poznaje a później
prowadzi ich w stronę stolika, który został zarezerwowany dla
nich. Dziewczyna marszczy brwi, kiedy zauważa, że zmieściłoby się
przy nim spokojnie z dziesięć osób. Już chce o to zapytać, ale
on ją uprzedza.
- Usiądziecie z chłopakami, okej? -
prawie krzyczy, pokazując dłonią na stół. - Nie wiem gdzie ich
wciągnęło, no dobra, trudno. To impreza zamknięta, więc nie
musisz się martwić, Alex, hm? - mruga jednym okiem, zwracając tym
samym na siebie całą jej uwagę. - Ręczę za wszystkich, żadnych
zdjęć z ukrycia, żadnych nagrań, żadnych przekrętów.
Obiecuję.
Oby.
Pięć
minut po tym jak Liam powiedział, że przyjdzie niedługo na dłuższą
pogawędkę pojawia się Niall z jakąś blondyną, przedstawiając
ją jako Agness. Wymieniają krótkie uprzejmości i siadają
naprzeciwko siebie zaczynając jakąś mało ambitną rozmowę i
sącząc swoje drinki. Alex powoli wciąga swój o nazwie Tequila
Sunrise i stara się nie mruczeć. Jest chyba jedną z niewielu
kobiet, które lubią taki alkohol.
Blanca i Derek nadal ze
sobą nie rozmawiają a dziewczyna ostentacyjnie mruga ciągle do
kelnera, który ich obsługuje. Jej narzeczony posyła tylko Alex
zmęczone spojrzenia, ale jej odpowiedzią jest tylko wzruszenie
ramion. To nie jej sprawa.
Agness okazuje się całkiem
sympatyczna. Jest makijażystką, która dołączyła do ich ekipy
pod koniec ostatniej trasy koncertowej i tak się poznali. Nie są w
związku, Niall powiedział, że są dobrymi przyjaciółmi, ale
spojrzenia jakie wymieniali i małe, intymne uśmiechy mówiły
zupełnie coś innego.
Później dołącza Harry, który
wpadł tutaj sam. Siada tuż obok Alex i gawędzą o ostatnim
koncercie Hansa Zimmera, na którym jednak się nie spotkali,
ponieważ jego siostra źle się poczuła i wrócili do domu trochę
szybciej. Aktorka udaje, że jest jej przykro. Lubi Harry'ego, ale
bardzo wtedy nie chciała spotkać po drodze znajomej duszy.
Kiedy
rozgląda się po klubie obstawia w myślach, że jest tu około
siedemdziesięciu osób. Nikt nie zwraca na siebie uwagi, kilka osób
kojarzy ze świata show-biznesu, ale jednak większość wydaje się
być normalnymi ludźmi. Podoba jej się, że wszyscy chyba mają
gdzieś to, że tu jest i chciałaby im za to podziękować.
To
byłoby dziwne.
Louis dołącza najpóźniej. Kompletnie
narąbany.
Prawdopodobnie wszystkim czym tylko można.
To
znaczy tak, Alex zauważyła, że każdy z kim rozmawiała był
podejrzanie energetyczny, miał charakterystycznie przymknięte oczy
i szeroki uśmiech, ale u Louisa widziała to jakoś bardziej. Może
dlatego, że zawsze wydawał jej się jakiś inny...
Ma na
sobie zwykłe dżinsy i czarną koszulkę. Wygląda zwyczajnie
podczas gdy ona ma na sobie krótką czerwoną sukienkę, wysokie
buty i pełny makijaż. Kiedy ona spędziła w łazience ponad
godzinę przed wyjściem on prawdopodobnie włożył na siebie
pierwsze rzeczy, które wyjął z szafy. Jego włosy są ledwo
ułożone, grzywka ładnie opada mu na czoło w czasie gdy te z tyłu
są w całkowitym nieładzie. Wygląda jakby właśnie... No cóż,
to całkiem możliwe.
Kiedy spotyka ją wzrokiem uśmiecha
się szeroko i chwieje trochę na piętach.
A była dopiero
dwudziesta trzecia.
- Nie sądziłem, że się pojawisz. -
mówi, kiedy przepycha się przez Harry'ego i siada na jego miejscu,
kradnąc też jego drinka. Styles jednak albo tego nie zauważył
albo jest przyzwyczajony, bo spogląda tylko krzywo na przyjaciela i
zajmuje się rozmową z Agness i Niallem.
Alex już otwiera
usta, żeby odpowiedzieć, ale uprzedza ją dodając jeszcze kilka
słów.
- Nie musisz się denerwować. - nachylił się
trochę w jej stronę, by dokładnie słyszała każde słowo nawet
mimo piekielnie głośnej muzyki wokół. - Twoje drinki przygotowuje
tylko jeden barman.
Och to... wow.
To była
uprzejmość czy raczej marna próba żartu?
- Za nowy
początek? - pyta Louis, unosząc kradzionego drinka w górę i
przechylając go lekko w jej stronę, dając znak, żeby zrobiła
dokładnie to samo. Alex więc unosi swoją szklankę i stukają się
nimi krótko.
- Za nowy początek.
-
It's Saturday and I won't be long.
-
TILL I HIT THE DANCEFLOOR!
- HIT THE DANCEFLOOR! - krzyczy
Alex przez śmiech, który wtóruje jej Blanca.
Tańczą na
środku parkietu do swojej ulubionej piosenki kilku ostatnich dni i
od godziny zajmując się tylko sobą. Wokół nich ludzie zmieniają
się z po każdym utworze a one tkwią tutaj dając z siebie wszystko
i spędzając razem pierwszą prawdziwą imprezę. To dziwne, że
nigdy wcześniej nie pojawiły się w takim miejscu, choć dogadują
się tak idealnie. Zaczynają wygłupiać się coraz bardziej i nawet
całują się kilka razy. Są bardziej niż pijane, kiedy pierwszy
raz Alex przysuwa usta do tych swojej przyjaciółki, ale Blanca
tylko śmieje się w jej wargi i oddaje każdy pocałunek.
I
ani myślą o tym jak to wszystko może wyglądać z boku.
Kobiece
pocałunki bardzo różnią się o tych, które dotąd dzieliła z
mężczyznami. Jej policzków nie drapie twarda broda, drugie usta są
gładkie i słodkie od klejącego błyszczyku, i wszystko wydaje się
być dużo delikatniejsze. Nie czuje zachłanności w tym, by po
pijaku zdarzyło się coś więcej, a wręcz przeciwnie – każdy
ruch wydaje się być czysty i dość niewinny, ponieważ Blanca ma
narzeczonego a ona dwuosobową listę byłych chłopaków.
I
jednego aktualnie udawanego.
Alex nie była w związku od
ponad dwóch lat. Jej ostatni chłopak – Sam – zostawił ją w
czasie przygotowań do jednej z większych sztuk zaliczeniowych
jeszcze w czasie studiów. Wtedy wydawało jej się to całkiem
zrozumiałe, ponieważ próby pochłaniały większość jej dnia, a
wieczorami była tak zmęczona, że wykrzesywała z siebie jedynie
trochę siły na rozmowę przez telefon. Z perspektywy czasu jednak
wydaje jej się to dobrą drogą, ponieważ właśnie dzięki temu,
że wówczas była sama mogła pozwolić sobie na dodatkowe warsztaty
w Waszyngtonie a później podpisanie kontaktu z produkcją „Venom”,
które zmieniło jej życie. W ostatecznym rozrachunku jest jej
dobrze, gdy musi martwić się tylko o siebie a jej decyzje są
kierowane tylko własnym dobrem a nie względem na to jak może to
wpłynąć na drugą osobę. Tak jest trochę łatwiej.
Nie
mówi tu o tym jak źle jest zasypiać samej w wielkim, chłodnym
łóżku i jak źle jest budzić się z poczuciem, że kolejny raz
będzie wracać do pustego domu. Kiedy jest jej smutno a ona może
płakać tylko w swoją poduszkę, bo i tak nikt nie przyjdzie by ją
pocieszyć. Nikt nie ugotuje jej ulubionego dania, nikt nie
przyniesie kawy do łóżka i nie złapie za kolano pod stołem na
rodzinnej kolacji. Nie będzie jej rozśmieszał tylko po to, by
dostać śliczny uśmiech zarezerwowany tylko dla jednej osoby i nikt
nie będzie kupował jej kwiatów bez okazji czy całował w czoło,
by poczuła się bezpiecznie.
Nikt.
I jest jej z tym
dobrze, tak na co dzień, kiedy dużo pracuje i szybko zasypia. I nie
pije.
Bo w chwilach takich jak ta, kiedy ledwo pamięta
okazje z jakiej się tu znalazła zaczyna to czuć. Smutek,
samotność, zazdrość, kiedy patrzy na szczęśliwych, zakochanych
w sobie najlepszych przyjaciół. Życzy im jak najlepiej, ale sama
chciałaby mieć coś podobnego.
Tyle że musiała wybrać i
postawiła na spełnienie swojego największego marzenia. Przecież
miłość mogła zaczekać, prawda?
Czekała na nią dwa
lata, kolejnych kilka nie zrobi jej większej różnicy.
-
Alex? - odzywa się nagle Blanca, mocno chwytając jej ramię. -
Wszystko gra?
Nie.
- Tak. Idziemy się
napić?
Blanca przytakuje, więc wymieniają krótkie,
porozumiewawcze uśmiechy i podchodzą do baru. Liam przedstawił
Alex barmana, który odpowiadał za jej drinki i poprosi go o tequile
w czasie gdy kelnerka przygotowuje Blance Caiphirinie. Rozmawiają
chwilę o tym, że impreza całkiem im się podoba i nawet dobrze się
bawią, a później plotkują o najbardziej pijanym facecie na
imprezie, który już bawi się sam ze sobą.
Wracają do
swojego stolika trzymając się za dłonie. Siedzi tam Derek
(wiadomo), który nie wydaje się być już tak obrażony jak na
początku, Louis pijący kolejnego drinka razem z Harry'm i Agness,
robiąca sobie zdjęcia z koleżanką Liama ze szkoły, którą
poznała w toalecie.
- Ale było tam gorąąąąąco... -
śmieje się Harry, wskazując ręką na parkiet, z którego właśnie
zeszły. Dziewczyny wymieniają się tylko krótkimi uśmiechami.
Blanca obejmuje ramieniem przyjaciółkę. - Nie mogliśmy się
napatrzeć.
- Podobało ci się, kochanie? - Blanca
podchwytuje temat, spoglądając na swojego narzeczonego, który
dyskutuje właśnie z Louisem. Oboje palą i w jednym momencie
poświęcają całą uwagę blondynce.
Louis tylko się
uśmiecha a Derek ostentacyjnie zaciąga się jeszcze raz zanim
odpowiada.
- Ustaliliśmy ostatnio listę osób, z którymi
jakby co to się nie liczy. - odpowiada nieprzejęty na co kilka osób
się śmieje.
- Chodźcie, zróbmy sobie pamiątkowe zdjęcie,
póki wszyscy jakoś jeszcze wyglądamy. - proponuje Agness, machając
ręką i zapraszając w ten sposób wszystkich do siebie. Alex
podbiega jako pierwsza z racji tego, że jest dziewczyną i uwielbia
takie zdjęcia. Ustawia się koło blondynki, czekając na resztę,
która dopasuje się w kadr. Ktoś kto akurat przechodzi proponuje
zwykłą fotkę zamiast selfie co każdy przyjmuje z dużą aprobatą.
Alex z boku obserwuje swoich przyjaciół, którzy chyba już się
pogodzili, bo właśnie się przytulają a później Louisa, który
niechętnie wstaje z kanapy. Robi kilka ostrożnych kroków i staje
tuż obok niej. Po chwili Alex czuje jak jego ramię owija się wokół
jej brzucha i pozują do zdjęcia, które robi im któryś z kolegów
Liama.
Dobry ruch, kolejne potwierdzenie ich rzekomego
związku.
Więc Alex zgadza się, kiedy Agness pyta czy może
to opublikować. Louis też.
I to tyle z ich kontaktu przez
następną godzinę.
Drinka
później do aktorki podchodzi mężczyzna, który robił im to
grupowe zdjęcie. Nachyla się nad jej ramieniem, kiedy ona siedzi i
sączy swój alkohol w milczeniu i pyta o jeden taniec. Alex jest
trochę zdezorientowana, ponieważ nigdy nawet z nim nie rozmawiała,
ale jest na tyle pijana, że zgadza się chętnie i wstaje,
poprawiając sukienkę. Macha wszystkim przy stoliku i pokazuje
Blance, że idzie na parkiet na co ta wystawia w jej stronę
uniesiony kciuk, nadal siedząc na kolanach swojego chłopaka. Alex
jedynie puszcza jej oczko i pozwala poprowadzić się w stronę
tańczących ludzi.
Kiedy podchodzą bliżej chłopak łapie
za jej dłoń i próbuje wprowadzić w środek parkietu, między
ciasno ściśniętych gości Liama i wtedy to się dzieje.
Alex
naprawdę z trudem orientuje się co właśnie ma miejsce, ponieważ
jest dość (bardzo) pijana a w jej głowie huczy muzyka i procenty,
i to jest jedynym na czym skupia swoją uwagę tego wieczoru. Mija
więc dłuższa chwila zanim do jej mózgu dociera ból, rozchodzący
się po jej prawym pośladku na całą pupę i odwraca się do
tyłu.
Tyle że... nie widzi nikogo. Prócz Louisa, który
krzyczy coś w stronę chłopaka, który wygląda bardziej na
przerażonego nastolatka niż dorosłego mężczyznę. Alex wyrywa
swoją dłoń z uścisku swojego niedoszłego partnera i skupia się
na awanturze, która zdążyła się rozwinąć. Jest tak zdziwiona,
że nie może z początku załapać o co w ogóle chodzi aż do
chwili, kiedy Louis przechodzi do rękoczynów.
- Oszalałeś?!
- krzyczy w stronę chłopaka i popycha go w tył, uderzając w
klatkę piersiową gdzieś na wysokości mostka. - Co do kurwy?!
-
Odwal się ode mnie. - pyskuje młodszy, ale unosi ramiona w górę w
geście kapitulacji. - Nie chcę wchodzić ci w drogę.
- To
przestań klepać tyłek mojej pieprzonej dziewczyny! - warczy,
popychając chłopaka jeszcze raz tym razem nieco bardziej
agresywnie.
Alex jest w szoku i nie ma pojęcia jak reagować.
Kilka par wokół nich przerywa taniec i tworzy mały półokrąg
wokół całej sytuacji. Kiedy Louis krzyczy jeszcze parę wyzwisk w
końcu dziewczyna jakby trzeźwieje.
- Louis, przestań. -
prosi cicho, ale dostaje jego uwagę. Mężczyzna posyła jej ostre
spojrzenie, ale puszcza pięści zaciśnięte dotąd na koszulce
nastolatka.
- Tommo..? - nagle między ludźmi przepycha się
Liam, błyskawicznie stając między nimi. Alex nie widziała go
praktycznie wcale w czasie imprezy, dlatego dziwi ją, że tak szybko
się tu pojawił. Payne przygląda się najpierw Louisowi a później
temu drugiemu, oceniając sytuację. - Co jest?
- Ten
gówniarz...
- Hej, uważaj na słowa, co? - odzywa się
nastolatek i Alex aż otwiera szerzej oczy na jego nagły przypływ
odwagi. Jeszcze przed chwilą prawie przepraszał a teraz nakręca
kłótnię jeszcze bardziej. Louis momentalnie podnosi rękawicę i
robi krok w jego stronę tak, że gdyby nie odciągające go ramię
Liama pewnie rzuciłby się na niego bez wahania.
- Uspokój
się, Tomlinson. - syczy Liam, odpychając go lekko na bezpieczną
odległość. Alex zauważa, że Derek i Blanca wstają, żeby
przyjrzeć się sytuacji tak samo jak i kilka innych osób. To
jeszcze bardziej rozwściecza piosenkarza, bo zaciska mocno wargi i
robi się czerwony z nerwów zaciskając pięści wzdłuż boków. -
Co się dzieje? - pyta, przeskakując spojrzeniem z jednego na
drugiego. Żaden się nie odzywa, a jedynie patrzą na siebie w taki
sposób, że Alex boi się, że któryś nagle wyskoczy z pięściami.
Już chce się odezwać, ale wtedy Liam znów otwiera usta. - Lepiej,
żebyś już wyszedł, Louis.
- Co kurwa? - pyta Louis
patrząc z niedowierzaniem na kumpla, który tylko wydycha głośno
powietrze. - Żartujesz?
- Nie chcę kolejnej awantury, okej?
Myślę, że to już czas na ciebie.
- Liam. - próbuje Alex,
ale zostaje całkowicie zignorowana.
- A ja myślę, że
twój pieprzony kumpel powinien nauczyć się odrobiny szacunku.
-
Nie będę z tobą o tym dyskutował, Tommo. Nie chcę tu żadnych
spin.
- Czy to są, kurwa, żarty?! - śmieje się Louis,
rozglądając się wokół. - Masz problem do mnie?!
-
Chodź, odprowadzę cię. - Liam idzie w zaparte i łapie delikatnie
za rękaw kumpla, ale ten błyskawicznie się wyrywa. Komentuje coś
jeszcze podniesionym, niedowierzającym tonem, ale kolejny raz
szarpie się, kiedy ktoś próbuje go wyprowadzić.
- Pierdol
się, Payne. - pluje wrogo i odwraca się na pięcie prawie biegnąc
w stronę wyjścia.
Alex nie ma pojęcia co właśnie ma
miejsce, ale posyła jedynie krótkie spojrzenie Blance i wychodzi za
Louisem.
Próbuje za nim nadążyć w międzyczasie starając
się przetworzyć wszystkie informacje. Chwilę zastanawia się jakim
cudem tak szybko znalazł się tuż obok niej, kiedy dokładnie
widziała, że był zajęty rozmową z Harry'm i nie zauważyła,
żeby w ogóle zwrócił uwagę, że wychodzi. W dodatku nazwał ją
swoją dziewczyną w miejscu, w którym wszystko co się wydarzyło
miało pozostać między nimi. Liam ręczył za swoich gości i
obiecywał dyskrecję, przecież gdyby było inaczej pewnie nie
zaprosiłby Alex, by jego przyjaciel nie musiał czuć się
przytłoczony i żeby wszyscy mogli uniknąć niezręczności.
No
właśnie.
Udaje
jej się złapać go na zewnątrz z drugiej strony klubu. Nie powinno
jej dziwić to, że wyszedł tyłem, nie chciał ryzykować, że ktoś
mógłby go rozpoznać z głównej drogi. Tutaj obok wielkiego
kontenera na śmieci i rzeki niedopałków jest bezpieczny. Wokół
nie ma żywej duszy, nie jedzie żaden samochód a jedynym dźwiękiem
jest zgłuszona muzyka wydobywająca się z wewnątrz. Louis stoi
oparty o brudną, starą ścianę przyległej kamienicy i odpala
papierosa. Alex dopiero teraz czuje jak chwieje się na nogach, zbyt
przejęta wcześniej adrenaliną buzującą w jej żyłach, kiedy za
wszelką cenę chciała go zatrzymać i przeprosić, że musiał
ingerować. Już chce podejść bliżej, ale on wyjmuje telefon.
-
Przyjedź po mnie. Teraz. - warczy przez zaciśnięte zęby i nawet
nie czeka na odpowiedź rozmówcy tylko rozłącza się, chowając
telefon do tylnej kieszeni.
Dziewczyna robi kilka kroków w
jego stronę, starając się stąpać wysokimi obcasami jak
najciszej, choć sama nie ma pojęcia dlaczego.
- Przyszłaś
mnie niańczyć? - warczy wrogo, lecz nadal na nią nie spogląda.
Zaciąga się mocniej i powoli wypuszcza dym z ust, kiedy wlepia
wzrok na małą, osiedlową drogę przed nim. Opiera się wygodniej o
budynek i ugina nogę w kolanie.
Co?
Alex pozwala
sobie zmierzyć go wzrokiem i widzi w nim wiele sprzeczności. Ma
wrażenie, że wytrzeźwiał w tych kilka minut, ale z drugiej strony
ciągle kiwał się na boki i odpalał swojego papierosa znacznie
dłużej niż powinno to zajmować. Marznie, ponieważ nawet z tej
odległości może dostrzec gęsią skórę na jego ramionach i w
tamtym momencie dociera do niej, że sama trzęsie się od chłodnego
wiatru, który uderza w jej rozgrzane ciało. Jego koszulka jest
wygnieciona a spodnie luźno wiszą mu w pasie, wygląda dość
niechlujnie. Kiedy patrzy na jego twarz (a raczej sam profil,
ponieważ nadal nie obraca się w jej stronę) widzi przymknięte,
zmęczone oczy, zmarszczone czoło i kilkudniowy zarost, który
zdobił jego policzki i brodę. W takim wydaniu – w brudnym
ubraniu, spalanym papierosie i potarganych włosach dostrzega, że
podoba jej się nawet bardziej niż dotychczas. Nie może temu
zaprzeczyć, Louis jest przystojnym mężczyzną choć z urodą dosyć
popularną, ostry zarys kości szczytowych i trochę zapadnięte
policzki, dlatego nie ma bladego pojęcia co w tej chwili sprawia, że
czuje się właśnie... tak.
Może to przez to jak starał
się obronić ją przed poniżającym ją nastolatkiem z klubu albo
przez nadmiar alkoholu w jej krwiobiegu.
Albo może z obu
powodów, ale Alex nie chce się nad tym zastanawiać i zamiast tego
podchodzi jeszcze bliżej, stając tuż naprzeciw.
Wreszcie
unosi wzrok wyżej, patrząc na nią z mieszanką zmęczenia i
konsternacji. Jego niebieskie oczy szybko odnajdują jej własne
piwne i przez pół sekundy po prostu wpatrują się w siebie bez
słowa, a w głowie Alex szaleją emocje.
- Przykro mi, że
pokłóciłeś się z Liamem. - mówi cicho, prawie szepcząc, czym
zdobywa całkowicie jego uwagę.
Powinna przeprosić?
Powiedzieć, że wcale nie musiał tego robić? Nie chce.
-
Przejdzie mu.
- Mimo wszystko. - robi jeszcze jeden krok na
tyle blisko, by dzielił ich jakiś metr. Louis nadal nie zmienił
swojej pozycji i wciąż opiera się o chłodną ścianę,
poprawiając trochę na swoim miejscu i poruszając rozluźniająco
ramionami. Pali, ale nie wygląda jakby zamierzał jej odpowiedzieć.
- Dziękuję.
Po tym cichutkim wyznaniu uśmiecha się może
tylko trochę prowokacyjnie (ponieważ Bóg wie, że jest pijana i
robi to na wpół świadomie) i przymyka uroczo oczy (przynajmniej ma
nadzieję, że to tak wygląda). Wie, że prawdopodobnie właśnie
wychodzi na odrobinę zadziorną, ale nie przeszkadza jej to,
ponieważ on wygląda tak dobrze a ona nie miała nikogo od
dwóch lat. Dodatkowo zdaje sobie sprawę z tego, że jutro będzie
uderzać się w czoło za swoje zachowanie, ale to będzie dopiero
jutro.
A jeszcze jest dzisiaj, choć jutro po północy. O
ile ma to jakikolwiek sens.
Louis odwzajemnia krótki, mały
uśmiech i upuszcza papierosa, przydeptując go butem w boleśnie
wolnym tempie. Dokładnie naciska stopą na niedopałek, odbija się
od ściany i wędruje spojrzeniem w górę od swojego buta przez całe
ciało dziewczyny na końcu znów patrząc w jej twarz z odrobinę
większym uśmiechem. Alex zupełnie to nie przeszkadza, wręcz
przeciwnie, czeka na kolejny krok, który nie nadchodzi.
Stoją
teraz bardzo blisko siebie, może poczuć ciepło, które od niego
bije choć nawet się nie dotykają. Wiatr, który dotąd uderzał w
nią swoim chłodem nagle gdzieś znika a świat kończy się na ich
dwójce. Dziewczyna czuje się znacznie bardziej pijana niż przed
minutą, choć nie ma to żadnego racjonalnego wytłumaczenia.
-
No dalej, Alex. - zachęca z kpiącym uśmiechem na ustach i lewą
brwią uniesioną lekko w górę.
Alex go nienawidzi i ma
ochotę zdjąć mu ten uśmieszek z twarzy.
Więc robi
to.
Wspina się na palce i nie myśli wiele, kiedy dotyka
swoimi ustami tych jego. Pocałunek jest krótki, pełen zaskoczenia
i nieodwzajemniony. Jego broda drapie jej delikatną skórę, ale to
nakręca ją jeszcze bardziej. Louis szybko odnajduje się w tej
sytuacji i pogłębia pieszczotę. Jego usta są wąskie, ale
przyjemnie twarde i Alex czuje na nich niedawno spalonego papierosa.
Odrywają się od siebie zdecydowanie zbyt szybko i dziewczyna chce
tupnąć nogą ze złości.
Dopiero po czasie orientuje się
dlaczego przerwał. Po tym jak cierpliwie znosi jego trochę
wyśmiewczy wyraz twarzy (zapewne po minie jaką przybrała) i
pokazuje głową w kierunku jezdni, gdzie czeka już
samochód.
Louis ściąga na siebie jej uwagę jednym krótkim
pytaniem.
- Wsiadasz?
____________
* Ameryka, pełnoletność po 21 roku życia.
Wow, wow, wow. Super długość, a piszesz to naprawdę ciekawie ^^ Po prostu: wow xd Nic dodać, nic ująć ������
ReplyDelete~ W.S.M.
Nawet nie wiesz, jak bardzo doceniam to, że odpowiadasz na moje komentarze (i że wgl je czytasz). Kilka znaków, a sprawiają, że mam banana na twarzy xd Twoja aktywność jest onieśmielająca, niesamowita i godna podziwu. Mogłabym wypisać więcej przymiotników, ale jest ich zdecydowanie za dużo dla tego zjawiska :) Myślę, że zdajesz sobie sprawę z tego, jak dobra jesteś w pisaniu :** To jak się udzielasz... Brak słów ;› xx
DeleteKurwa xd *W.S.M. xd
DeleteA ja? Jak widzę, że osoba, która od tak dawna czyta mojego bloga nadal tu jest <3 <3 <3 <3 <3 po prsotu... nie wiem co powiedzieć :) To naprawdę świetne!
DeleteI awwww... dziekuje za tyle milych slow!:) nawet pomimo tego, z emnie tu praktycznie nie ma, choć tak naprawdę wchodzę codziennie, ale dorosłe życie mnie czasami przerasta :D
A co u ciebie?!
Dylematy życiowe: filologia rosyjska vs fizjoterapia vs ratownictwo medyczne :') Mam jeszcze sporo czasu, ale cholernie chcę mieć jakiś plan. Do tego znienawidzona pora roku, wolontariat dot. ŚDM i uczenie się niemieckiego (��) przez calutkie wakacje. Lepszych być nie mogło :P Dzięki takim osobom jak Ty (!) staram się od tego oderwać czytając wasze świetne prace ;› Pozdrawiam, W.S.M. ;***
DeleteNIEMIECKI <3 <3 <3
DeletePowiem ci szczerze, że nie polecam samej filologii. Powinnaś zastanowić się co chcesz robić po tym języku (chyba że być tłumaczem) i zrobić coś obok tego, żeby się wyspecjalizować w danej branży/dziedzinie. Teraz dogadanie się samo w sobie nie jest problematyczne właściwie na całym świecie. Nie chcę cię dołować (ponieważ ja też to przechodziłam), ale zobacz jak wielu ludzi kończy takie studia każdego roku a np w jednej firmie ilu takich tłumaczy potrzebują? 1? 2? Gdzie rocznie kierunek kończy załóżmy setka czy nawet pięćdziesiątka. Dlatego pomyśl co chciałabyś robić dodatkowo. A jeżeli chodzi o ratownictwo medyczne to polecam Norwegię, ponieważ tam zarabia się najwięcej w zawodach medycznych XDD
DeleteTa, dzięki za zajebistą opinię. Zostań doradcą zawodowym. A tak serio dziękuję za szczerość, ale myślę, iż polemizowanie w komentarzach nie jest najlepszym pomysłem xdddd
Delete~ W.S.M. ^^
Luzik, po prostu też zastanawiałam się nad filologią i doszłam do takich wniosków. Jeśli masz na siebie taki a nie inny pomysł to mi nic do tego :)
Delete