Friday, July 1, 2016

Venom [OS] Część 1

Opis: „Ponieważ byłem nikim bez niego, niczym wobec świata i wobec ciebie. Jesteś moim światłem, Maggie, które ma poprowadzić mnie przez tę klątwę.” - Venom.

Czyli Alex Ray Jules jako początkująca aktorka promuje film poprzez udawany związek z człowiekiem, którego nawet nie poznała.



 1. Postać Venom naprawdę pochodzi z komiksów Marvela (polecam sobie sprawdzić jakie to ciacho, wiecie, ten Venom) pojawił się też w filmie „Spider-man 3”. Tak, to to czarne z metrowym jęzorem.
2. Historia nie niesie za sobą nic innego prócz przyjemności z czytania, więc możemy przymknąć oko na małe naciągnięcia :) Jest to typowa historia „o miłości” nic górnolotnego ;)
3. A i powiem wam coś śmiesznego. Popłakałam się dzisiaj na reklamie mydła, kobiety takie so...
4. Kto zbiera ze mną na buty dla Tomlinsona? LINK

PS. NIE POTRAFIĘ FORMATOWAĆ TUTAJ TEKSTU. POLECAM WIĘC CZYTANIE NA TELEFONIE :)



       Premiera „Venom” już w lipcu!


       Kilka miesięcy do premiery filmu „Venom”! Przeżyjmy wraz z aktorami ostatnie dni na planie!


       „Venom” przedłuża prace, przyczyną choroba głównej bohaterki?!


      „Venom” - pierwszy oficjalny zwiastun filmu!


      „Nowe spojrzenie na alternatywną rzeczywistość” o czym mowa? Zobaczmy nowe zdjęcia z planu „Venom”!


       Wywiad z odtwórcami głównych ról w „Venom”, poznajcie kulisy ich współpracy!


      Romans na planie „Venom”? Dementujemy plotki!


      Oficjalne zakończenie pracy nad „Venom”, reżyser rozwiał wątpliwości - „zobaczymy się w lipcu!”






       Z naszego źródła doszły informacje o rzekomym romansie dwójki odtwórców głównych ról – Alex Ray Jules oraz Dave Franco rozwiali wszelkie domysły! Aktor ostatnio wrzucił na swojego Instagrama zdjęcie z piękną dziewczyną, która w ogóle nie przypomina Alex! Para spędziła razem romantyczny weekend w górach, gdzie podobno spotkała się z bratem aktora i kilkorgiem przyjaciół spoza show-biznesu. Nie pozostaje nam więc nic innego oprócz trzymania za nich kciuków i wspierania Alex w poszukiwaniu tego jedynego! Poniżej znajdziecie kilka fotek!




       Alex Ray Jules („Venom”) i John Legend widziani byli wczoraj (20.04.) w jednej z hollywoodzkich restauracji! Towarzyszyła im żona piosenkarza oraz... kaskaderka aktorki! I choć plotki na temat orientacji seksualnej Alex wciąż spędzają jej sen z powiek, Jules wydaje się nic z tym nie robić! Cała czwórka bawiła się do późnych godzin wieczornych po czym małżeństwo wsiadło w taksówkę, a kobiety zniknęły z oczu reporterów na resztę nocy. Czy szykuje się wielki coming out?




      Słynna kaskaderka Alex Ray Jules pozuje na zdjęciu z... narzeczonym! Kilka dni temu do naszych źródeł dotarły informacje o podejrzeniach odnośnie charakteru relacji aktorki z kaskaderką. Wczoraj oficjalny fanpage „Venom” opublikował zdjęcie z imprezy z okazji zakończenia zdjęć! Wygląda na to, że Alex świętowała sama!








***






       Jest dziewiąta sześć. Dziewiąta sześć. Oznacza to, że Alex jest spóźniona już sześć minut a jeszcze nawet nie wyjechała ze swojej ulicy. Jej budzik zadzwonił (podobno) trzy razy. O siódmej, o siódmej dwadzieścia i o siódmej czterdzieści. Wydawało jej się to naprawdę dziwne, bo obudziła ją dopiero mama, która zadzwoniła o wpół do dziewiątej jakby zapomniała o istnieniu stref czasowych. W dodatku taksówka, po którą zadzwoniła również dotarła z kilkuminutowym opóźnieniem a i ktoś zjechał jedyną działającą windą w dół i trzeba było czekać aż wróci na siódme piętro. Zdaje sobie sprawę, że prawdopodobnie wygląda najgorzej - jest niepomalowana, włosy spięła w wysokiego kucyka a w dodatku ma na sobie koszulę, która już zdążyła się wygnieść i wczorajsze dżinsy. Naprawdę nie chce patrzeć na swoje odbicie w lustrze i w duchu cieszy się, że jest jeszcze przed premierą i są to prawdopodobnie ostatnie chwile jej wolności. Menadżer ostrzegał ją przed tym ze dwieście razy.

      Taksówce zajmuje trzydzieści pięć minut dojechanie na miejsce. Jest umówiona w głównej siedzibie swojego managementu na spotkanie z Arthurem i producentami filmu „Venom”. Nie ma pojęcia czy pojawi się na nim także Dave – nie dogadują się najlepiej. O ile „nie najlepiej” może oznaczać wymianę spojrzeń, które potrafiłyby zabijać.
Zaczęło się od głupiego wywiadu, w którym palnęła, że Dave jest trochę despotyczny, ale skwitowała to śmiechem i dziennikarz wziął to za żart. Wydawało jej się, że wybrnęła z sytuacji umiejętnie zmieniając temat jak ją uczono, ale dla Dave'a było to za mało. Kolejny dzień zdjęciowy spędzili we wrogiej atmosferze, którą można było spokojnie pokroić nożem i którą wyczuwali wszyscy. I choć reżyser pięć razy ich upominał to i tak trzeba było przerwać pracę, ponieważ Franco wymyślał co chwilę kolejne powody, dla których wszystko co Alex robiła było „do dupy”. Do dupy interpretacja, do dupy ton, do dupy rekwizyty... Cóż, w tamtym momencie Alex myślała tylko o tym, że aktorzy powinni mieć trochę większy zasób słownictwa niż „dupa”, „spadać” i „tosty ze szpinakiem”. Poza tym Dave i tak się zemścił żartując o tym, że Alex jest przesadnie dramatyczna i trochę przewrażliwiona na swoim punkcie. I wtedy zaczęła się wojna.

      Doszło więc do tego, że aktorka została okrzyknięta bezczelną gwiazdeczką jednej produkcji. Cóż, to było jak nóż w serce. Media podchwyciły temat jednego wywiadu zupełnie zapominając o akcjach charytatywnych, w których brała udział oraz o ulicznej zbiórce pieniędzy, którą pomogła zorganizować szkole, która ucierpiała w czasie ostatniej powodzi w Charleston. Mimo że zdawała sobie sprawę, że w tym świecie jest nowa, a rola w „Venom” dopiero otwiera jej drzwi to bolało to naprawdę bardzo dotkliwie. Skończyła płaczem w poduszkę i trzema godzinami rozmowy telefonicznej z mamą.

      Ale to już minęło. Teraz ma za sobą najcięższe i najbardziej pracowite pięć miesięcy w całym życiu. Koniec wstawania w środku nocy tylko po to, żeby nagrać scenę ze wschodem słońca, koniec siedzenia do późna i życia na hektolitrach kofeiny, bywało i tak, ze pracowali po dwa dni z krótką, maksymalnie dwugodzinną przerwą na drzemkę. To było zdecydowanie zbyt wiele jak na pierwszy raz, ale Alex nigdy nie odważy się narzekać. W końcu spełnia swoje marzenia.

   Jest dziewiąta czterdzieści trzy, kiedy taksówka zatrzymuje się przed budynkiem, a Alex podaje kierowcy trzydzieści dolarów. Szybko wybiega z samochodu prawie przewracając się o próg, ale na szczęście w ostatniej chwili łapie równowagę. Wchodzi do środka, zdejmując okulary przeciwsłoneczne i podchodzi do recepcji, gdzie pyta w którym gabinecie znajdzie Arthura. A potem jedzie na czwarte piętro.

       Zanim winda się zatrzymuje, Alex dokonuje szybkiej oceny swojego wyglądu i poprawia szminkę na swoich ustach zanim nie staje przed gabinetem swojego menadżera.

  • Arthur, naprawdę cię...
  • Cicho, jeszcze ich nie ma. - mężczyzna odzywa się znad swojej komórki nawet nie podnosząc na nią spojrzenia. - Siadaj.

     Alex unosi brew i rozgląda się po pomieszczeniu jakby producenci gdziekolwiek mogliby się ukryć. Chwilę później chce się uszczypnąć za tę głupotę, ale podchodzi do stolika, przy którym opiera się Arthur i odsuwa jedno z krzeseł w końcu na nie opadając.

      Arthur Vytautas jest jej menadżerem odkąd jego przełożony – Martin Dawson pojawił się na premierze sztuki, którą jej grupa wystawiała w ramach spektaklu dyplomowego kończącego ich naukę w szkole aktorskiej. I choć Alex grała tam rolę drugoplanową to jako jedna z jedynie dwóch osób została wybrana do dalszej współpracy z jego managementem. Kontrakt obejmował stałe zamieszkanie w Kalifornii, brak zawierania umów pomiędzy nią a innymi podmiotami firm z branży oraz odsprzedanie części wizerunku. I parę innych warunków.

         W każdym razie Alex uważa, że wygrała życie.

      Arthur jest wysokim, barczystym facetem z brzydką brodą i przydługimi włosami. Nie jest też zbyt sympatyczny, ale bardzo solidnie podchodzi do swojej pracy i dziewczyna naprawdę widzi, że stara się jak może. Są w ciągłym kontakcie, dostaje od niego informacje na bieżąco i prawie każdą decyzję konsultują. Jest całkiem okej, nie ma na co narzekać.

       Mężczyzna odbija się od stołu, o którym dotąd się opierał i siada naprzeciw niej, splatając palce na gładkim, drewnianym blacie. Pochyla się odrobinę i sunie swoją komórkę w bok, by go nie rozproszyła.

     - Powinni pojawić się za kilka minut, więc w tym czasie wprowadzę cię trochę w temat. Ściągnij tę głupią minę z twarzy, nie zrobisz tym dobrego wrażenia. - Alex wystawia mu język, ale mężczyzna tylko przewraca oczami. - Po pierwsze znowu się spóźniłaś.


     - Oni też!

    - Ale to oni ci płacą. - warczy. - Masz szczęście, że dostałaś się jednak tutaj przed nimi, ale ogarnij się. To jeszcze nie czas na zgrywanie divy, jeden film nie robi z ciebie nikogo ważnego, jasne? W dodatku teraz, przed premierą.

    - Nie zgrywam divy. - jest jedynym co mówi, ponieważ Arthur ma rację. To może tak wyglądać.

    - W ogóle. - znów przewraca oczami, ale poprawia się na swoim miejscu i zmienia ton na odrobinę bardziej konspiracyjny. - Słuchaj, dostałem dwa dni temu telefon od Christophera Grounda na temat twojego... odrobinę większego wkładu w promocję filmu. No i w dodatku twoja popularność też bardzo na tym zyska, co powinno liczyć się dla ciebie najbardziej, by nikogo nie zraziła twoja rola w Venom, rozumiesz? Nie powinnaś być kojarzona tylko z tej produkcji. To najgorsze co może spotkać początkującego aktora, to jak przedwczesna śmierć. I już na zawsze będziesz tkwić w lokalnych teatrach wystawiając Wróżkę Zębuszkę.


       Wróżkę Zębuszkę?


     - Wróżkę Zę... Czekaj co? - Alex marszczy czoło tylko po to, by za chwilę wytrzeszczyć oczy i podnieść głos. - Że niby mojego większego wkładu w promocję? Przecież robię co mi każesz! 

    - Ciszej! - upomina. Dziewczyna milknie, ale zaciska leżącą na stole dłoń w pięść.

       To bardzo nie fair. Od kilku tygodni Alex nie robi nic oprócz promowania filmu. Spotyka się z celebrytami, chodzi na eventy (na tak wiele, że często nawet nie wie gdzie przyszła i informuje ją o tym dopiero program spotkania, który dostaje zaraz po przybyciu), udziela wywiadów, daje się przyłapywać paparazzim i powstrzymuje się od dementowania kolejnych głupot, które pojawiają się o niej w Internecie. Oddała wszystkie swoje konta społecznościowe managementowi, który miesza tam tak bardzo, że Alex już nawet się nie loguje.


       W porządku. Wie, że jest nowa, jest młoda i całkiem nieznana i że Arthur stara się ją wypromować, ale... jest już tak bardzo zmęczona. Sypia po dwie, czasem trzy godziny na dobę, kiedy lata z LA do Vegas, Houston, czy Phoenix tylko po to, by zapozować do kilku zdjęć i powiedzieć parę słów na temat pracy na planie i jej relacji z ekipą. Udaje najlepszych przyjaciół ludzi, których nawet nie zna i z którymi rozmawiała kilka razy w życiu, musiała nawet odwołać swoje odwiedziny w domu, które planowała od miesięcy. Venom samo w sobie jest reklamą - za sam tytuł i nawiązania do fantastyki. W grudniu film został okrzyknięty jednym z najbardziej wyczekiwanych w nowym roku i choć zdjęcia zakończyły się już jakiś czas temu to temat wcale nie cichnie. Nazwisko Dave Franco stało się jednym z najgorętszych, kiedy aktor co chwilę wspominał o produkcji i zdradzał kolejne szczegóły, a Alex Ray Jules miała dać się poznać od strony swojego warsztatu.

     - To nie chodzi już o to co robisz czy nie robisz dla promocji. Bardziej chodzi o ciebie jako osobę, młodą aktorkę z talentem i potencjałem. Hollywood jest pełne gwiazd jednego hitu i ani ja ani management a już na pewno nie ty, nie chcemy zacząć wliczać cię do tej kategorii. Ale czasem zdolności i ciężka praca nie wystarczają i należy trochę bardziej się... poświęcić.

       Poświęcić?

       Alex już podejrzewa o co chodzi i wcale jej się to nie uśmiecha.

     - Nie rozbiorę się. - odpowiada (może trochę zbyt dramatycznie) i z małym impetem ląduje plecami na oparciu krzesła, splatając ramiona na brzuchu. - Rozmawialiśmy o tym, nie rozbiorę się dopóki nie będzie tego w scenariuszu. 

     - I tak prawie rozebrałaś się w Venom.

  - Nie rozebrałam się. Kamera uchwyciła tylko moje plecy i bok, który zasłoniłam ramieniem. Jedyną osobą, która widziała mnie wtedy był Dave. Arthur powtarzam ci, że nie chcę wylądować na jakiejś śmieciowej rozkładówce!


    - Dobra, nieważne, nie o to zresztą chodzi.


   - To niby o co? - Alex wciąż nie odchodzi od swojej wrogiej postawy. Jest zdenerwowana, ponieważ on dobrze zna jej granice i nie mieli w umowie przymusu brania udziału w takich sesjach.

     - Zwykły PR. Trochę spotkań, słodkich gestów i dużo niedomówień.

      Co?

      Dziewczyna naprawdę nie wie czy powinna się zaśmiać czy krzyknąć, a może uderzyć głową w stół.

      - Niedomówienia i słodkie gesty? - prycha z oburzeniem. - Chyba nie chcesz powiedzieć mi, że wymyślili dla mnie jakiś głupi romans?!

      - Panie Vytautas..? - cichy, kobiecy głosik rozbrzmiewa gdzieś za nimi na co oboje od razu się obracają, a Alex myśli, że wybuchnie ze złości. - Już są.







***






       Alex wybucha ze złości jak tylko wraca do swojego mieszkania. Trzaska drzwiami, od razu rzuca się na swoje łóżko i przykłada poduszkę do twarzy, gdzie wykrzykuje najgorsze przekleństwa, zaklinając przy tym wszystkich, którzy maczali w tym palce. Krzyczy, dopóki nie boli jej gardło i dopóki wszystkie łzy, zebrane w kącikach oczu nie wchłaniają się w miękki materiał puchatej poduchy. Pieprzony Arthur, pieprzeni producenci i pieprzony cały management. Nadal nie przestaje krzyczeć.


       Chce zadzwonić do mamy i się wypłakać, ale w Connecticut jest przed piętnastą, więc prawdopodobnie wciąż jest w pracy. A poza tym Alex jeszcze nie czuje się na siłach i jest pewna, że rozbeczałaby się do telefonu jak małe dziecko. 

       Zamiast tego wysyła smsa do Blanci – najlepszej (i jedynej) przyjaciółki jaką tu ma, która jednocześnie miała okazję być jej własną kaskaderką przy niebezpiecznych scenach w Venom (i która została ogłoszona jej dziewczyną ku uciesze jej narzeczonego). Proponuje spotkanie, najlepiej u niej i prędko dostaje odpowiedź, że nie ma na co liczyć, jeśli nie przygotuje swojej słynnej sałatki z porem.


       Dlatego Alex po dobrych dwudziestu minutach krzyku, paniki i płaczu wstaje, by przygotować posiłek, rzucając mordercze spojrzenia na skrypt, który przyniosła ze sobą. Zaczyna nawet zastanawiać się, czy nie upuścić na niego trochę majonezu i skłamać, że nie była przez to w stanie się do niego zastosować. Przeklina w myślach Arthura, który wysłał jej też elektroniczną wersję.













       -... Gówno. - podsumowuje, biorąc kolejny ogromny łyk wina (zdecydowanie nie zachowuje się dziś jak dama). - Tak się nie robi, no. Chamstwo. I wyzysk. Gówno.

       - Tak sądziłam, że aktorzy nie są zbyt elokwentni. - słyszy, na co kopie kobietę prosto w udo tam, gdzie dosięga jej stopa.

       Blanca pojawiła się kilka godzin po pełnej rozpaczy i dramatyzmu wiadomości od Alex z butelką różowego wina i małym balonikiem w kształcie żaby, który przylgnął gdzieś do sufitu. Nie mogła pojawić się wcześniej, ponieważ już powoli wpada w szał organizacji swojego wesela – dzisiaj na przykład razem z Derekiem wybierali zastawę i dekoracje stołów co zajęło znacznie więcej czasu niż można byłoby zakładać. 

       Kobiety poznały się na planie filmowym, gdzie Alex panikowała przed sceną skoku z klifu (na green screenie, ale nie oceniajcie. Ma lęk wysokości nawet jak wchodzi na krzesło). Blanca bardzo chętnie zaoferowała swoją możliwość zagrania tego momentu ku wielkiej uciesze aktorki. Tego samego dnia wybrały się razem na kolację w czasie przerwy między zdjęciami i jakoś tak się zaczęło.


      Były też do siebie dość podobne, choć kaskaderka wróciła już do swojego naturalnego blondu, którego musiała się pozbyć na rzecz bycia sobowtórem. Alex od zawsze miała ciemnobrązowe, długie włosy, które idealnie odzwierciedlały postać Maggie, którą wówczas zagrała. Obie są bardzo szczupłe i niemal równe wzrostem oraz proporcjami, a Jules zawsze zastanawiała się jak długo ekipie zajęło poszukiwanie odpowiedniej kaskaderki.

       I choć od zakończenia zdjęć minęło już kilka tygodni to wciąż pozostały w bardzo dobrym kontakcie i rozmawiają ze sobą prawie codziennie. Czasem są to godzinne rozmowy przez telefon a czasami krótka wymiana smsów najczęściej dotycząca zbliżającego się wesela Blanci. Zaprzyjaźniły się do tego stopnia, że Alex zaufała jej w pełni, kiedy wyjawiła do czego została zmuszona przez swój management. W efekcie czego obie siedzą na jednej kanapie i popijają ulubione wino.

     - Może nie będzie tak źle... - próbuje blondynka, ale natychmiast cichnie, kiedy dostaje spojrzenie w gratisie ze sztyletem.

     - Będzie okropnie!

     - Może być zabawnie.

   - Masz bardzo dziwną definicję zabawy. Och, zatrzymaj tę karuzelę szaleństwa! - Alex przewraca oczami i upija jakieś pół kieliszka za jednym razem. Kiedy przyjaciółka chce ją ostrzec przed upiciem kopie jej udo jeszcze raz.

     - Jesteś pieprznięta. A co on na to? - pyta, spychając nogi aktorki z kanapy, kiedy dostaje kolejnego kopniaka. Opiera się wygodniej o poduszki i sączy swój alkohol.

     - Że jestem pieprznięta? - och, hm, cóż. Wino działa.

     - Tak, kretynko, że jesteś pieprznięta. - Blanca lekko klepie się w czoło. - Na ten pomysł!

     - Nie wiem, nie było go.

     - NIE BYŁO GO?!

    - Sama widzisz jak mu zależy. - Alex ponuro się śmieje. - Boże, on mnie nawet nie zna. Ja też go nawet nie znam! On nie ma pewnie pojęcia kim jestem!

       To akurat prawda. Dziewczyna nie uważa się za specjalnie sławną poprzez same zdjęcia w brukowcach i kilka tych na oficjalnej stronie filmu.

    - Pewnie ktoś mu powiedział. - Blanca wzrusza ramionami, na co w odpowiedzi dostaje tylko głośne prychnięcie.

     - Wiesz, że nie takiej odpowiedzi oczekiwałam, nie? 

     - Kiedyś słyszałam, że lubi superbohaterów, więc pewnie słyszał o Venom, zresztą kto nie słyszał... Ten film pojawił się chyba wszędzie! Plakaty, reklamy, zwiastuny, wywiady! Nawet w programach śniadaniowych mówią o Venom, ostatnio Good Morning America! Zrobiło konkurs i do wygrania były cztery bilety na premierę i...

     - Venom nie jest superbohaterem. Nie jest nawet bohaterem, jest zły. Jest wrogiem superbohatera, Boże, czytałaś scenariusz?!

     - Po co? Ja tam tylko skaczę z klifu. - śmieje się, odchylając głowę w tył w czasie gdy Alex mierzy ją wymownym spojrzeniem.

     - Zadzwonię do reżysera, żeby wyciął wszystkie sceny z twoim udziałem. Sama się rzucę z tego klifu, o tak! To genialny pomysł! Wszystkie moje męki na pewno się skończą.


     - Męki... Założę się, że piętnaście procent populacji nastolatek NA ŚWIECIE chętnie by się z tobą zamieniło. Albo zabiło, żeby być na twoim miejscu.

     - To też mnie nie pociesza, wiesz? Nie chcę dostawać gróźb śmierci, wiesz ilu jest młodocianych morderców w tym kraju?! Jest nawet specjalne więzienie dla nastolatków, którym poprawczak już nie wystarcza. To są źli ludzie! Dzieci szatana!

     - Nie dramatyzuj.

     - Nie dramatyzuj?! Patrz jaką mi instrukcje wysłali! Czekaj no... - Alex odkłada wino i nadal leżąc stara się dosięgnąć tablet, który leży na ławie. Wyciąga rękę, wydając przy tym kilka pełnych bólu i cierpienia jęków aż wreszcie dopada go, od razu wchodząc w aplikację poczty. Otwiera wiadomość od Arthura i szuka odpowiedniego fragmentu. - Czekaj, gdzie to... O! Mam! Związek trwa od kilku tygodni, miejscem poznania się było studio, gdzie zespół razem z innymi artystami nagrywał soundtrack. Przez ten chory pomysł teraz muszą nagrać piosenkę na ostatnią chwilę! Brak słów.

     - No, średnio romantyczne powiem ci... Liczyłam na coś bardziej, wiesz... w twoich klimatach! - Blanca pociera palcem brodę w geście zastanowienia. - Jak na przykład... Mógłby cię złapać z klifu na przykład.

     - Ty spadasz z klifu.

     - No właśnie! - kaskaderka klaszcze w dłonie. - Mógłby mnie złapać. Mógłby nawet upaść ze mną na podłogę i...

     - Masz narzeczonego.

     - Praca wymaga poświęceń! - żartuje. - Daj spokój, Alex. Mogłaś trafić dużo gorzej... Mogli ci na przykład kazać spotykać się z Dave'em.

       Tak, racja. To byłoby znacznie gorsze, to byłoby... Naprawdę złe (dwieście punktów za dobór argumentów). Dziewczyna bierze ostatnie łyki ze swojego kieliszka i prosi koleżankę o dolewkę. A później nawet nie kojarzy kiedy czas ucieka im przez palce, a Derek czeka przed blokiem na swoją narzeczoną. A Alex jest tam gdzie była czyli w największej dupie w całym swoim życiu.

      A tam towarzyszyć ma jej niejaki Louis Tomlinson.










***






       Rano ma małego kaca, ale to w porządku. Jest teraz uciemiężoną cierpiętnicą i ma weltschmerz, więc wszystko się zgadza – dodajcie do tego ból fizyczny i staje się personalizacją porażki. Ma ochotę na wczorajszą sałatkę, której resztki czekają na nią w lodówce, ale z drugiej strony trochę boi się wstać. Teraz jest w łóżku a to jest jej bezpieczna przestrzeń.

        Tyle że dzisiaj powinna już zacząć pakować kartony, ponieważ do końca tygodnia musi opuścić to mieszkanie. Sąsiedzi wiedzą kim jest i już kilka razy paru paparazzo pojawiało się przed blokiem, ale w większości przypadków brali to za fałszywkę (na szczęście). Alex zdaje sobie jednak sprawę, że po premierze taki przekręt nie przejdzie.

       Jej drugą myślą po przebudzeniu (zaraz po „Boże, uciszcie to powietrze!”) jest jej udawany związek. A potem to co będzie musiała mówić o udawanym związku. I na końcu jej udawany chłopak.

       Boże, to zdecydowanie za dużo.

       Nigdy w życiu nie spotkała Louisa Tomlinsona. Nie wie o nim wiele więcej niż to co wiedzą wszyscy, czyli czym się zajmuje, ile ma lat i że niedawno został ojcem. To raczej mało jak na kilkutygodniowy związek, prawda? Ma w skrypcie kilka stron przeznaczonych tylko dla niego i są one pełne informacji o jego życiu i jego charakterze, ale to ją odrzuca. To bardzo nie w porządku i Alex naprawdę nie chciała pakować się w coś takiego. Chciała grać, a nie kłamać, żeby móc grać.

       Jak to powiedział celnie Arthur „taki jest show-biznes”.

       A Alex zawsze chciała być jego częścią i jest w stanie zrobić naprawdę wiele, by spełnić to postanowienie.

       Do premiery zostało osiem dni.

       Więc pakuje wszystkie swoje rzeczy razem z godnością i prawdomównością, i układa je przy wyjściowych drzwiach mieszkania.







***







       Pięć dni do premiery.

     - Mamo, kupiłam wam bilety na sobotę, dobrze? Będziecie koło ósmej rano na miejscu, więc to całkiem sporo czasu do wieczora. Przyjadę po was albo ja albo mój przyjaciel Derek, w porządku? Nie wiem jeszcze czy nie będę musiała gdzieś wtedy być...

      - Skarbie, nie musiałaś tego robić. I tak byśmy się tam pojawili.

      Alex bardzo kocha swoją mamę, ale wie, że gdyby nie to, że sama zapłaciła to prawdopodobnie nie przyjechaliby wszyscy.

     - Wiem mamo, to prezent. Po prostu... Dziękuję, wiesz? Za wszystko.

       A przede wszystkim powinna przeprosić za to, że już wkrótce będzie musiała zacząć ją okłamywać.








***








       Trzy dni do premiery.


     - Ała! - syczy Alex, kiedy kobieta wbija igłę w jej skórę. Azjatka szepcze ciche przeprosiny, ale aktorka widzi, że wcale nie jest jej przykro, ponieważ chwilę później kolejne ostrze trochę ją dźga. 

     - Podoba mi się. - mruczy Blanca z białego fotela, ułożonego w rogu pomieszczenia. - Dobrze wygląda tu twoja talia.

       Są w jednym z salonów Alexandra Wanga, gdzie Alex przymierza sukienkę na premierę. Jest to długa, srebrno-biała błyszcząca suknia z długim za kostki dołem. Nie widać w niej nawet czubków jej butów. Mocno ściągnięta w talii i eksponująca biust jest jedną z najbardziej kobiecych kreacji jakie kiedykolwiek miała na sobie. 

     - Mówisz? Zawsze się bałam, że w takim kroju cycki w każdej chwili są zagrożone. - zdradza, wskazując dłonią na dekolt, ciągnący się w dół tułowia aż do połowy brzucha. Blanca się śmieje, a Azjatka mruczy coś pod nosem w innym języku. - A wiesz z kim przychodzi Dave? 

     - Z kim? - pyta blondynka znad jakiegoś magazynu.

      - Nie wiem, myślałam, że coś słyszałaś... Pewnie z Candice, była parę razy na planie. 

     - Tą modelką? Nie jest zbyt ładna. - Blanca wzrusza ramionami. - Ciekawe jak twój chłopak. - unosi wymownie brwi na co Alex upewnia się, że Azjatka jest zajęta i pokazuje przyjaciółce środkowy palec.
 
       Wciąż nie dostała wiadomości o spotkaniu z Louisem, a Arthur wyraźnie powiedział, że zdążą pogadać jeszcze przed premierą, na którą mieli przyjść razem.

       Czeka, ale jej telefon ciągle milczy.









***










       Jeden dzień do premiery.

     - W Japonii?! Nadal?! - Alex prawie piszczy do telefonu.

       Do premiery zostały dwadzieścia dwie godziny a ona nadal nie wie nic o swojej sytuacji. Nawet mimo tego, że przeczytała cały skrypt ze dwieście razy.

     - Ma zobowiązania wobec zespołu, nie udało im się przylecieć wcześniej, ale spokojnie. Według moich informacji powinni być na miejscu w południe. 

     - W południe... W południe, jak... sześć godzin przed czerwonym dywanem? Nie do wiary...

     - Poradzicie sobie, listę pytań masz w załączniku do skryptu, nie mają prawa was niczym zaskoczyć. Zapoznaj się z tym i nie stresuj, okej? - uspakaja Arthur. - To profesjonalista, ma doświadczenie i wie jak się zachować.

     - Bardziej boję się o siebie, jeśli tak już sobie szczerze rozmawiamy... 

       To prawda. Nie może spać od piątej rano, choć premiera odbyć ma się dopiero jutro. Denerwuje się wszystkim, dosłownie. Fryzurą, sukienką, makijażem, tym, żeby nie przewrócić się na czerwonym dywanie i tym, żeby nie mieć szminki na zębach. To by było kulturowe samobójstwo.

       Od wczorajszej nocy jest już w nowym mieszkaniu. To trzypokojowe mieszkanie w jednej z bardziej snobistycznych dzielnic, ale ma jeden plus – praktycznie zerowy kontakt z sąsiadami. Każde mieszkanie jest na jednym piętrze, więc prawdopodobieństwo spotkania ogranicza się do wspólnej jazdy windą. I choć paparazzi nie mogą robić zdjęć zdradzających miejsce zamieszkania (a także w jego okolicach) to w takim miejscu powinna czuć się bezpieczniej (według Arthura i jego teorii). 

       Wciąż jest tutaj pusto – przewiozła kilka starych mebli, dopóki nie znajdzie czasu na zakup nowych. Powierzchnia jest trzy razy większa od klitki, którą wynajmowała wcześniej i Alex czuje się trochę przytłoczona. Jest bardzo cicho, chłodno i słychać echo, kiedy rozmawia przez telefon.

      Jutro o ósmej rano ląduje jej rodzina. Alex nie ma swojego samochodu, więc razem z Derekiem jadą odebrać ich z lotniska i dziewczyna ma całe dwie godziny na spędzenie z nimi czasu nim nie zniknie, by przygotować się na wieczór. 

       Nie widziała się z nimi od października, nie licząc wielu rozmów na skype i musi przyznać, że bardzo jej tu ich brakuje. Oczywiście, że nigdy się do tego nie przyzna po tym jak przechodziła okres buntu przez prawie dziesięć lat i ciągle powtarzała, że nie może doczekać się wyprowadzki z rodzinnego domu. Teraz, po takiej rozłące Alex pęka serce. Tyle że ma też swoją dumę i swoje wewnętrzne rozterki woli zachować dla siebie.

       Dużo myśli też o tym, że będzie musiała jutro stanąć z nimi twarzą w twarz i kłamać o tym jak jest szczęśliwa w swoim nowym związku. Prawdę zna tylko Blanca i Alex dobrze znając swoją mamę wolałaby, żeby tak zostało. Ta kobieta potrafiła bardzo dużo gadać, często nawet przed myśleniem czy w ogóle powinna coś zdradzać. Przezorny zawsze ubezpieczony, czy coś. Aktorka zdecydowała, że ujawni wszystko jak cała ta farsa dobiegnie końca. 

     - Trzymaj się, tak? Jesteś świetna w tym co robisz i przedpremierowa ocena wypadła bardzo dobrze. Teraz będzie już tylko lepiej.

      Oby.


 




***







       Dzień premiery.

       Jest siedem po ósmej, a Alex stoi przy bramce, czekając na swoją rodzinę. Towarzyszy jej Derek, który całą drogę próbował ją rozbawić, widząc jej stres dosłownie wymalowany na twarzy. Spała w nocy maksymalnie cztery godziny, ale nawet nie jest zmęczona, nieustannie przestępując z nogi na nogę i nerwowo wbijając paznokcie w dłonie. 

     - Przestań, drapniesz się do krwi. - warczy Derek, chwytając jej dłonie i ściskając mocno z swoich. 

       Naprawdę bardzo go lubi. 

       Decyduje się wreszcie na przeniesienie spojrzenia z zamkniętych nadal drzwi na swojego przyjaciela. Jest od niej sporo wyższy, ma krótkie jasne włosy i dobrotliwy uśmiech Papy Smerfa. W dodatku z jego oczu bije sympatia, którą Alex dostrzegła już pierwszego dnia znajomości i w końcu decyduje się wziąć głębszy oddech, o który ją prosi. On działa jakoś tak uspokajająco na znerwicowane kobiety. Dziękuje Bogu za takich ludzi.

     - Zaraz ktoś nas przyłapie. - próbuje żartować dziewczyna i spogląda na ich splecione palce. - Najpierw romansowałam z twoją narzeczoną a później z tobą. To mogłoby nadać się do jakiegoś sitcomu.

       Derek tylko się śmieje.

     - Możemy to uznać za jedną zdradę, nie? Gdzieś powinna być zapisana taka zasada, że zdrada dwóch ludzi z tą samą osobą liczy się jako jedna. Albo pół.

     - Niby czemu pół?

     - Nie wiem czy uznałbym za zdradę wasz wspólny skok w bok. - porusza śmiesznie brwiami i może to ją trochę rozbawia. Może.

     - Oboje macie pogrzane.

       Teraz już oboje się śmieją i Alex wyswabadza delikatnie swoje ręce i splata je ponownie na wysokości brzucha. Rozmawiają chwilę o pogodzie i w końcu drzwi bramy otwierają się i wychodzą ze środka pierwsi pasażerowie lotu 413 z New Haven. Dziewczyna przygryza nerwowo dolną wargę i czeka aż wreszcie pojawi się jakaś znajoma sylwetka.

       I pojawia się. Najpierw zauważa swojego ojczyma, który powoli kroczy szlakiem i rozgląda się, zapewne szukając jej wzrokiem. Poznaje go po łysiejącej głowie i charakterystycznym krzywym nosie. Alex widzi także, że odrobinę przytył i cieszy się, że ma czym znów go dręczyć. Zawsze się tak przekomarzali. Razem z Derekiem wymijają jakąś rodzinę z małym dzieckiem i machają w stronę mężczyzny. Wentworth szybko odwzajemnia gest i uśmiecha się do nich szeroko.
Tuż po tym obraca się w stronę bramki i wskazuje na pozostałą dwójkę, wlekącą się gdzieś z tyłu ze swoimi bagażami. Alex do oczu napływa potok łez, kiedy widzi swoją mamę, biegnącą w jej stronę.

     - Och, Kochanie, tak bardzo tęskniłam! - szepcze jej mama, kiedy wreszcie rzuca się w jej stronę, by dać jej jeden z tych najlepszych, matczynych uścisków. Dziewczyna naprawdę stara się nie rozpłakać na środku lotniska, ponieważ też tak strasznie tęskni. Kocha ją ponad życie.

        Kiedy dają sobie jeszcze buziaka jej mama podchodzi do Dereka i przedstawiają się w sobie w czasie, gdy Alex tuli się do ogromnego ciała swojego ojczyma. A później przychodzi czas na jej brata i dziewczyna myśli czy przypadkiem nikt nie podmienił go w czasie jej nieobecności.

     - Jamie? - pyta jakiegoś młodego chłopaka o wzroście Hagrida i znajomym uśmiechu. - O mój Boże, dzieciaku, przestań rosnąć! - śmieje się i wyciąga ręce w stronę osiemnastolatka, który musi nachylić się, żeby wreszcie przytulić siostrę.

      To bardzo dziwne uczucie, kiedy twój młodszy o pięć lat brat jest wyższy od ciebie o głowę... Albo półtora.

       Ruszają w stronę domu kilkanaście minut później, a gdy Alex siada na tylnym siedzeniu między mamą a Jamiem robi sobie selfie z bratem i wrzuca na swój Instagram z dopiskiem I love this little lad. I trochę czuje się jak w domu.

       Wspólnie spędzone dwie godziny (głównie na marudzeniu mamy o pustych czterech ścianach) mijają jak dwie minuty. Zjedli razem wspólne śniadanie, które kupili po drodze i rozmawiali o wszystkim co działo się po ich ostatniej rozmowie na Skype. Jamie cały czas siedzi z telefonem w ręce i uśmiecha się do niego jak głupi do sera, i Alex czuje się zaintrygowana. Próbuje wyciągnąć z niego prawdę, kiedy wychodzi na balkon odebrać jakieś połączenie.

        Mama wzrusza ramionami i mówi bezgłośnie „cały dzień”, kiedy aktorka wywraca oczami na zachowanie swojego braciszka. 

     - Nie widziałeś mnie dziesięć miesięcy, dzieciaku! Możesz powiedzieć swojemu telefonowi, że chciałbyś spędzić dzień z ukochaną siostrą? - pyta, kiedy nastolatek wraca do salonu i siada na kanapie obok Wentwortha. Jego telefon znajduje się w kieszeni luźnych spodni, więc Alex czuje się usatysfakcjonowana.

     - Nie tęskniłem jakoś specjalnie.

     - Mamo! - woła dziewczyna i wskazuje palcem na chłopaka. - On z nami nie idzie!

       Wszyscy zaczynają głupio chichotać jakby była to najzabawniejsza rzecz na świecie.












       Louis nie pojawia się w mieście o dwunastej. W Japonii jest potężna burza i lot został przesunięty a Alex uważa, że to wszystko wina wszechświata, który jej nienawidzi. Nie dość, że od czterdziestu ośmiu godzin dziewczyna nie robi nic oprócz denerwowania się i wymyślania w głowie najgorszych scenariuszy to jeszcze to... To jest jej pierwsza taka impreza, po raz pierwszy ma się pojawić na prawdziwym czerwonym dywanie i to w dodatku jako odtwórczyni głównej roli i to po prostu... Jest naprawdę dużo i bardzo trudno jej się uspokoić, tak?

       Mijają kolejne godziny a Alex wędruje z rąk fryzjerów do stylistów, Arthura a później makijażystki Penny, którą widzi pierwszy raz w życiu. Ma pół godziny do wyjazdu i godzinę do imprezy i już z nerwów zaczyna trzeć zębami. 

       Bierze nawet coś na uspokojenie, ale nie bardzo jej to pomaga.

       Dostała informację, że Dave pojawić się ma zaraz po reżyserze, a ona wychodzi jako trzecia. Dobrze, że nie musi pokazywać się z Franco, bo to byłoby jak nóż w plecy.


        Kiedy wreszcie wsiada do długiej, czarnej limuzyny Arthur pojawia się tuż obok i pomaga jej z sukienką po czym do niej dołącza. Droga zajmuje jakieś pół godziny w czasie których jej menadżer zdradza kolejne wskazówki, przeplatane litanią miłych słów, które niby powinny ją uspokoić. Trochę działa.

     - Tomlinson jest już na miejscu. Przejdziecie razem cały dywan, rozdacie parę autografów, zapozujecie na ściance i po wszystkim, tak? W środku nie będzie paparazzich tylko jeden fotograf teatru. 

       Alex zdobywa się jedynie na kiwnięcie głową. 

     - Spokojnie. - uśmiecha się Vytautas i kładzie dłoń na jej kolanie. - Dzisiaj twoje życie wreszcie się zmieni, hm? 







      Mija pięć minut i taksówka staje. Słyszy od Arthura krótkie „powodzenia!” i jej serce na moment staje. A później słyszy okropne krzyki i ktoś otwiera jej drzwi. Wydycha całe powietrze, jakie zalega jej w płucach i łapie za czyjąś dłoń wyciągniętą w jej stronę. Wysuwa jedną stopę i kiedy stawia ją i upewnia się, że grunt jest stabilny podciąga się wyżej i staje wreszcie na swoim pierwszym czerwonym dywanie.

      Krzyki i nawoływania nabierają siły, chce się rozejrzeć, ale błyski fleszy zasłaniają jej pole widzenia. Ktoś ciągle powtarza jej imię, ludzie piszczą i Alex chyba nigdy nie czuła się bardziej zdezorientowana. Czuję ramię owijające się ciasno w jej talii i chwilę później zostaje zmuszona do przejścia pierwszego kroku. Odwraca się w lewo i... och.

      Cóż, to Louis Tomlinson.

       Posyła jej mały uśmiech i brodą pokazuje w przód. Ma na sobie czarny garnitur ze srebrną muszką, co pewnie było zamierzone, patrząc na to jak wygląda ona sama. Z tak bliska dokładnie widzi małe zmarszczki wokół jego oczu i lekko zacienione dolne powieki. Jego wąskie usta nadal układają się w przyjazny uśmiech i... właściwie to tyle jest w stanie zauważyć, bo później do jej uszu dociera kolejny głośny pisk. Alex jest pewna, że już wkrótce zacznie boleć ją głowa.


      Ale właśnie na ten moment czekała całe życie.

       Odwraca więc od niego wzrok i powoli pozwala kierować się do barierek wypełnionych tysiącem fanów filmu i poszczególnych gwiazd, które miały pojawić się dzisiaj właśnie w tym miejscu. Alex jest w tak wielkim szoku, że nie ma pojęcia co robić najpierw mimo że Arthur dokładnie ją w tym przeszkolił. Jest zestresowana i dobrze zdaje sobie sprawę, że to widać. Dlatego przywdziewa najszerszy uśmiech jaki ma i pozwala swoim marzeniom po prostu się spełniać.

       Louis coś do niej mówi, ale nic nie słyszy, jest zbyt skupiona na tym, że są tu dziesiątki obcych ludzi skandujących jej imię. Czuje się niesamowicie to wszystko wydaje się być tak nierealne, że Alex nawet chce się uszczypnąć. Chce podejść do tych ludzi i wszystkich z całej siły uścisnąć, więc po prostu to robi.

       I chyba nawet to Tomlinson miał na myśli, bo właśnie rozdzielają się na dwie strony i podchodzą do fanów.

     - Alex! Mogę zdjęcie?!

     - Alex tutaj!

     - Alex! 

     - Podpisz mi plakat!

    - Cudowna sukienka!

    - Alex, tutaj, proszę! 

      I choć dziewczyna ma doskonałą świadomość tego, że oczy całego Hollywood są zwrócone właśnie na nią nie potrafi ukryć szczęścia jakie je rozpiera. Ci ludzie... Oni naprawdę są za nią.

       Podchodzi do jakiejś dziewczyny i robi sobie z nią pierwsze zdjęcie. Zabiera jej telefon, żeby dokładniej uchwycić ich twarze i dziękuje jej chociaż sama nie wie za co. Później ktoś wciska w jej dłonie plakat Venom, więc podpisuje go przy swoim zdjęciu z małym uśmiechem przy nazwisku. 

       W najśmielszych snach nie wyobrażała sobie, że to uczucie będzie tak niezwykłe. Chce płakać, ale z drugiej strony chce się roześmiać, bo ma w sobie taki natłok różnych emocji, że to prawdopodobnie ją rozerwie. Jest z siebie dumna, jest wdzięczna za tych ludzi, jest po prostu na szczycie. 

     - Alex, pięknie wyglądasz! - krzyczy ktoś z tłumu, ale jest tak głośno, że nawet nie jest w stanie rozpoznać, czy głos należy do dziewczyny czy jakiegoś chłopaka.

     - Dziękuję! - odkrzykuje znad jakiegoś pamiętnika, gdzie wpisuje pozdrowienia i swój podpis.

     - Czy to Marc Jacobs? - ktoś kontynuuje temat, na co aktorka chichocze. 

     - Alexander Wang.

     - Dlaczego przyszłaś z Louisem? Jesteście razem? 

       To pytanie Alex stara się zignorować jak tylko może, uśmiechając się tylko do każdego po kolei, bo nawet nie wie kto o to zapytał. Robi sobie kolejne zdjęcie, ale pytania o Louisa nie cichną – wręcz przeciwnie. Fani zauważają, że unika odpowiedzi.

     - Jesteście w związku?!

      - Jeszcze raz mogę prosić twoje imię? - Alex pyta jakiejś dziewczynki z przodu, która szybko się przedstawia.

     - Mogłabyś nagrać coś dla mojej przyjaciółki Chelsea? Jest chora, miała być tu dzisiaj ze mną...

      - Czy poznaliście się z Louisem na planie?

     - Cześć Chelsea! Tutaj Alex Ray Jules, chciałam życzyć ci wszystkiego dobrego i szybkiego powrotu do zdrowia! Trzymaj się! - mówi do czyjegoś telefonu i wysyła buziaczka prosto w obiektyw.

     - Alex!

     - Dziękuję, Alex! Miłego wieczoru!

     - Dzięki, skarbie.

     - Alex, możesz jeszcze jedno ze mną?

    - Alex. - słyszy tuż za sobą i nagle ktoś dotyka jej pleców. Obraca głowę, w ręce wciąż trzymając plakat, a później słyszy pięć razy głośniejszy pisk. Ochroniarz czeka aż dziewczyna złoży swój autograf, a później chwyta jej dłoń i prowadzi do Louisa, który już czeka, wciąż miło się do niej uśmiechając. Do tego stopnia, że zaczyna się zastanawiać które z ich dwójki jest po szkole aktorskiej.

      Pozwala ponownie lekko się objąć i macha fanom, kierując się w stronę ścianki. Mijają fotografów wołających ich z imienia z dodatkiem „w lewo!”, „tutaj, do środka!” albo „teraz bokiem!” a błyski fleszy oślepiają ją jeszcze bardziej niż te przy wejściu. Ustawiają się mniej więcej na środku, pilnując odległości od Dave'a, który właśnie udziela wywiadu tak, by nie załapał się na zdjęcia.

       Stają obok siebie, aż w końcu dziewczyna przekłada własne ramię, zahaczając palcami o bok piosenkarza. Drugą rękę opiera na swoim biodrze i stara się wyglądać tak pewnie siebie jak oczekiwałby Arthur albo jej mama. Uśmiecha się szeroko patrząc na każdy aparat przez sekundę i w ogóle nie stosuje się do ich próśb. Jest ich po prostu za dużo.

     - Tommo, trochę w lewo!

     - Alex, tutaj! Po prawej!

     - Spójrzcie tu!

       Kilka minut później dziękują fotografom, którzy zainteresowali się teraz Seanem Penn, który grał rolę drugoplanową. Udają się w stronę pierwszej dziennikarki (mają rozmawiać tylko z trzema) i pozwalają jej zadać kilka pytań. Dłoń Louisa ciągle tkwi w dole pleców kobiety, choć nie wygląda to już tak oczywiście jak przy ściance. 

      Odpowiada głównie Alex, zdradzając kilka szczegółów z pracy na planie. Mówi także o swoich kontaktach z Dave'em (a raczej kłamie) oraz refleksjach na temat odbioru filmu przez fanów Marvela. Louis wspomina tylko jak nagrywało im się piosenkę do Venom i skąd czerpali inspirację. Pada także jedno pytanie dotyczące ich samych.

     - Przyszliście tu dziś razem. - wspomina dziennikarka. - Czy to oznacza coś poważnego? 

      Alex uśmiecha się i spogląda na mężczyznę (w duchu przyznaje sobie Oscara za improwizowaną scenę), który tylko śmieje się krótko i odpowiada:

     - Rodzina Venom zawsze trzyma się razem.

       I to jest koniec.

       Przy rozmowie z drugim dziennikarzem z Meksyku ktoś podchodzi do nich i kładzie dłoń na barku Tomlinsona. Prawdopodobnie ochroniarz.

     - Tommo, chłopaki czekają na ciebie przy filarze. - szepcze na tyle głośno, by Alex mogła dokładnie go usłyszeć i klapie piosenkarza lekko w miejsce, gdzie dotąd trzymał swoją dłoń. Louis dziękuje mu krótko i przeprasza dziennikarza tłumacząc się innymi obowiązkami. Później ściska mocniej talię dziewczyny i informuje, że niedługo wróci.

       Alex sama dokańcza wywiad.










       Po zrobieniu zatrważającej ilości wspólnych zdjęć z Dave'em jedyne o czym myśli to odpoczynek. Po tej ilości fałszu może być to jednak naprawdę trudne. Musiała udawać miłą pogawędkę ze swoim filmowym partnerem i okłamywać cały świat, że żyją w błogiej przyjaźni i że razem skaczą po tęczowej drodze jednorożców. Gówno prawda.

       Nie spotyka Louisa w drodze na salę. Arthur zaczepia ją po drodze i chwali, odprowadzając na wyznaczone miejsce. Wszystkie fotele podpisane są nazwiskiem i widzi, że będzie musiała oglądać film po sąsiedzku z Dave'em. Super, przez chwilę zastanawia się czy nie podmienić kartki z jego nazwiskiem na tę z danymi Candice. Modelkę jest jeszcze w stanie znieść, jeśli tylko nie otworzy swoich ust.

        Stoi przy swoim miejscu i gawędzi z Arthurem, który cały czas jest dla niej strasznie i nieludzko wręcz miły. Alex myśli nawet, że może gdyby nie ta warstwa makijażu, dzięki której przytyła dobry kilogram to byłaby w stanie się zarumienić.


       Ktoś ogłasza dwie minuty do seansu i prosi wszystkich o zajęcie foteli. Żegnają się więc buziakiem w policzek (który tak zszokował aktorkę, że wyszukiwała wzrokiem ukrytej kamery) a Alex zasiada tuż obok... Candice. Dzięki Bogu, zaczyna dostrzegać, że Franco wcale nie jest takim głupkiem za jakiego go miała (owszem, jest).

      Uśmiechają się do siebie, bo przecież między nimi jest chyba okej. Nigdy nie miały jakichś szczególnych spięć, no może oprócz tego, w którym modelka stwierdziła, że słonie to płazy chronione prawem komunistycznej Australii a aktorka prosiła wtedy wszystko co boskie o litość... Hit.

       Mija może jakieś dziesięć sekund nim obok niej nie pojawia się piosenkarz. Bez słowa siada tuż obok i wyjmuje telefon z marynarki, gdzieś między jednym a drugim smsem posyła jej miłe spojrzenie. Czy tak to ma wyglądać? 

       Alex wcale nie jest wścibska, ale zauważa, że wycisza telefon.

     - Mogę was sfotografować? - pyta ktoś łamanym angielskim i aktorka dopiero wtedy dostrzega jakiegoś mężczyznę, którego twarz w pełni zasłania aparat wielkości małego laptopa. - Najpierw wasza dwójka, a później wszyscy, okej?

      - Pewnie. - odpowiada za nich Tomlinson i poprawia się na swoim miejscu, rozpinając i wygładzając swoją marynarkę. Dziewczyna poprawia sukienkę na ramionach i uśmiecha się wesoło do obiektywu. Fotograf daje im jeszcze dwie wskazówki na temat ustawienia twarzy po czym robi kilka zdjęć z roześmianą aktorką i dłonią Louisa na jej kolanie. Będzie trochę plotek, to pewne jak to, że już się ściemnia.

      Naprawdę chciałaby się upić i ma nadzieję, że uda jej się to zrobić na after-party.

     - Wiesz. - zaczyna mężczyzna, wciąż wiercąc się na swoim miejscu. Zajmuje mu dobre czterdzieści sekund nim wreszcie opiera się wygodnie, kładąc zgięty łokieć na podpórce między nimi. - Venom to był zawsze mój ulubiony wróg Spider-mana. - szepcze konspiracyjnie na co ona nie może się nie uśmiechnąć. Jest całkiem swobodnie, choć spodziewała się prawdziwej walki o nieskrępowany oddech.


     - W takim razie film nie powinien cię zawieść. Jest cały o Venom. - żartuje i przez chwile pozwala sobie zaśmiać się razem z nim. 

      - Och? Musiałem pomylić salę, nie wiesz może gdzie grają „Pamiętnik księżniczki”? 

       Światła gasną, a na ekranie pojawiają się napisy początkowe. W tle słychać wprowadzającą piosenkę Johna Legenda.

     - Pamiętnik księżniczki? - Alex udaje zdziwienie i kładzie dłoń na sercu, choć jest już na tyle ciemno, że nie jest w stanie tego zobaczyć. Poza tym tylko jej słucha, a wzrok utkwiony ma w ekran. - Myślałam, że jesteś bardziej w stylu Aut 2 albo...

     - Przyszedłem tylko po to, żeby zobaczyć nową, ładną aktorkę, właśnie tę. - szepcze, brodą wskazując jej, by zajęła się oglądaniem.

      I serce na moment jej staje, kiedy widać kontury jej twarzy jakby narysowane ołówkiem a obok pochyłą czcionką – W roli głównej, Alex Ray Jules.











      Film jest... dobry. I to całkowicie obiektywna opinia. Poważnie.

       Alex już raz go widziała tyle że nie do końca obrobiony i na małym ekranie tabletu. Już wtedy wydawało jej się, że cała ekipa odwaliła kawał dobrej roboty – produkcja nie jest przekombinowana, co grozi niemal każdemu filmowi fantastycznemu a wszystko zachowuje odpowiednie proporcje i przede wszystkim nie nudzi. Akcja z początku może i rozwija się dość powoli, ale na pewno lepsze jest to od ekranizacji, gdzie już po pięciu minutach nie wiadomo o co chodzi. Zwłaszcza dla ludzi, którzy nie znają komiksu Marvela, który był inspiracją do stworzenia zupełnie nowej historii o Venom i o tym jak trafił na Ziemię. Ulubioną sceną aktorki jest ta, gdzie Maggie i Nosiciel mają swój pierwszy pocałunek. I choć całowanie Dave'a nie było przeżyciem ponadczasowym i wartym refleksji to pokazane to zostało naprawdę w genialny i bardzo uczuciowy sposób. Kiedy ich usta się łączą, a symbiot powoli wręcz wtapia się w ciało mężczyzny jest według niej najromantyczniejszym momentem filmu. Nawet bardziej od sceny seksu. Alex właśnie jej bała się najbardziej, mimo że była naprawdę subtelna.

      Kiedy film się kończy prawie wszyscy wstają z miejsc i klaszczą. 

      I to jest kolejny moment, w którym myśli, że się rozpłacze.














       After-party robią w restauracji hotelu Hilton i Alex zabiera tam swoją rodzinę. Po premierze przyjęła kilka gratulacji od aktorów drugoplanowych i wyszła z sali z bukietem około stu pięćdziesięciu róż, z którymi pozowała prawie dwadzieścia minut. 

       Aktorka wraz z Arthurem i Louisem (oraz jego ochroniarzem) wsiedli do limuzyny i przejechali razem kilka minut, rozmawiając o pomyśle na nowe oblicze Venom. Tomlinson wydawał się być całkiem usatysfakcjonowany (jako fan Marvela i jako samozwańczy krytyk filmowy). Okazuje się, że zespół nie widział projektu przedpremierowo z racji tego całego cyrku z odwołanymi lotami do Stanów.

       Może to i lepiej. Inaczej nie mogłaby zerkać na niego kątem oka przy tych ważniejszych scenach.

       Kiedy wysiadają są ze sobą tylko do momentu przekroczenia progu Hiltona, gdzie paparazzi mają całkowity zakaz wstępu. Louis informuje, że musi porozmawiać z paroma ludźmi i że znajdzie ją później. Wszystko byłoby w porządku, gdyby tylko dziewczyna znalazła najpierw Blancę (którą chciała prosić o małą przysługę) a dopiero później swoją mamę. Cóż, wyszło odwrotnie.

      Zaraz po tym jak rodzicielka podeszła do niej wzruszona przytulając ją, zobaczyła resztę rodziny. Wszyscy bardzo jej gratulowali i zgodnie stwierdzili, że film (obiektywnie, rzecz jasna) był dziełem sztuki (obiektywnie, co nie?) głównie za postać Maggie. Grunt to rodzina. 

      Jej mama długo czekała na ten wieczór, przeglądając potencjalny strój już pół roku temu, decydując się na długą, czarną sukienkę. Ciemnobrązowe włosy upięła w wysokiego koka, ozdobionego szeregiem delikatnych, drobnych kamyczków. Wygląda naprawdę całkiem dobrze między dwójką wyrośniętych mężczyzn w garniturach. Jej mały braciszek jest już dorosły... Alex chce się płakać. Tak szybko dorastają!

     - Jak ci się podobało, Jamie? - pyta wreszcie, ponieważ nastolatek miał dość niemrawą minę. - Było okej?

     - Okej. Trochę dziwnie oglądać swoją siostrę sypiającą z przemądrzałym facetem, który żyje w symbiozie z jakąś bakterią z kosmosu, ale było całkiem fajnie, no. Podobało mi się. Wydałbym te dwadzieścia dolców.

    - Dzięki, czy coś.

     - Hej, a wiesz co? - osiemnastolatek nagle się ożywia i robi krok w jej stronę tak, ze teraz cała trójka stoi tuż naprzeciw niej. Alex unosi brew, gdy ten zakłada ramiona na brzuchu. - Tam na tym długim czerwonym ręczniku, gdzie machałaś jak Miss World i suszyłaś zęby do kamer były takie ogromne, ogroooomne telewizory. I zgadnij co było widać na tych telewizorach, kiedy wyszłaś z limuzyny?

     - O Boże... - zaczyna się. Kobieta już czuje jak poci jej się czoło.

     - Właśnie! - wtrąca się mama. - Kiedy zamierzałaś nam powiedzieć?! Czy w ogóle zamierzałaś nam powiedzieć?

     - …

     - Alex, mówię do ciebie. - upomina, ale odpowiada jej cisza i odrobinę przestraszony wzrok córki. - Kim dla ciebie jest ten mężczyzna i dlaczego jest nim Louis Tomlinson?

       Czując pot spływający wzdłuż pleców (i który prawdopodobnie kapał stamtąd na jej nowe buty), ponaglający wzrok matki i nagłe spięcie odpowiada jedynie:

     - Potrzebuję drinka. - i po prostu wychodzi.














       Chce drinka, ale zamiast alkoholu spotyka źródło swojego stresu czyli samego piosenkarza. Nie wie czy ma się ucieszyć (ponieważ właśnie opóźnia jej rozmowę z rodziną), czy zdenerwować (ponieważ, na litość boską, nadal jest trzeźwa. A ten dzień przecież należy do niej), dlatego wybiera opcję pośrednią, która brzmi po prostu:

     - Louis? - o matko, to wychodzi bardziej żałośnie niż się spodziewa. Tego nie uczyli w szkole aktorskiej (albo uczyli, ale wolała wtedy dłużej pospać, kto wie?). Mężczyzna uśmiecha się, a jego oczy przymykają się jakby odrobinę bardziej niż kilka godzin wcześniej. Czyżby już był po jednym głębszym? Są tu od pół godziny!

     - Chodź, mamy dla ciebie niespodziankę. - mówi z chytrym uśmiechem i okej. Alex jest pewna, że już coś sobie wypił. 

       Wie, że muszą udawać nawet tutaj, kiedy wokół nie ma nikogo kto mógłby sprzedać ich zdjęcia szmatławcom i sama potrzebuje alkoholu, żeby jakoś to przetrwać. Wie, że wokół niej ludzie udający jej przyjaciół tak naprawdę czekają na jej potknięcie, by wykorzystać to dla rozwoju własnej kariery. I wie, że większość z nich wcale nie cieszy się z jej sukcesu. 

      Mimo to zrównuje krok z mężczyzną i ruszają kilka kroków na lewo od baru, a po tych kilku metrach wędrówki już zauważa swojego menadżera.

     - Gdzie zginęłaś? - śmieje się i podchodzi do niej, chwytając jej przedramię. Delikatnie zaciska palce na jej skórze a ona jest zdezorientowana jeszcze bardziej niż myślała, że to możliwe, ponieważ tuż przed nią...

       O Boże.

     Mija długa sekunda zanim Alex nie wytrzymuje i wybucha śmiechem, próbując zasłonić usta, ale scena przed nią jest po prostu rozbrajająca! Widzi trójkę mężczyzn w garniturach z maskami Venom (który ma otwarte usta, rzecz jasna) na twarzach. Mierzy ich wzrokiem i chce odwrócić się do Louisa i spytać co to za banda idiotów, ale nagle on sam zakłada identyczną.

       Cóż, to chyba staje się jasne.

      Arthur macha na nią ręką, a Tomlinosn kładzie dłoń na jej plecach popychając ją w stronę przebierańców. Dziewczyna już domyśla się kim są, zresztą słyszy charakterystyczny śmiech Nialla, więc odwzajemnia to i ustawia się między nimi pośrodku, kiedy Arthur robi zdjęcie.

     - Leci na twój Instagram. - informuje menadżer, wklepując zapewne jakiś fantastyczny opis fotki. Alex już nawet nie dziwi, że połączył on swój telefon z jej kontem. Ogólnodostępny Instagram to cena jaką może płacić za sławę.

       Louis przedstawia ją po kolei każdemu z chłopaków, kiedy tylko zdejmują maski Venom. Nie podają sobie dłoni, ponieważ wszyscy obecni tutaj myślą, że całkiem dobrze się znają, więc wymieniają się tylko buziakami w policzek. Każdy z nich mówi też coś miłego na temat filmu a Alex rumieni się, choć dobrze wie, że nikt nie może tego zobaczyć. Sama jest z siebie dumna, ale to miło usłyszeć uznanie z tak wielu ust dzisiejszego wieczoru.

     - Nie spodziewałem się takiej historii tak szczerze. - odzywa się Liam. - Myślałem, że symbiot po prostu zleciał na ziemię razem z jakimś meteorytem a tutaj... No, moje uznanie. Dość oryginalnie.

     - Venom jest chyba najbardziej tajemniczy, więc było najprościej o coś spektakularnego. Octopus na przykład był dość oczywisty, nie? Chociaż podejrzewam, że nie chodziło mu do końca o to, o czym mówił. Można byłoby rozwinąć ten temat. - dyskutuje Alex, ponieważ tak, lubi Marvela.

     - No tak, ale przecież Octopus...

     - Zaczyna się. - odzywa się Harry gdzieś z boku i przewraca oczami, upijając łyk swojego drinka. - Może pogadamy o czymś innym? Czy ktoś wybiera się w przyszłym tygodniu na Hansa Zimmera do Dolby?

     - HANS ZIMMER GRA W DOLBY?! DLACZEGO JA NIC NIE WIEM?! - panikuje Alex, całkowicie zapominając o Liamie, kiedy przetwarza informację od drugiego mężczyzny. 

     Wszyscy się śmieją, ale aktorce wcale nie jest do śmiechu, no bo nie. Zawsze chciała iść na koncert, ale nigdy nie grał w okolicy jej rodzinnego miasta a później nie miała czasu przez film. 

     - Lubisz go?

     - Czy ktoś nie lubi Hansa Zimmera? 

     - Racja.

       Alex chce już kontynuować rozmowę, ale Arthur wciska jej w ręce komórkę z otwartym instagramem, pokazując jej nowe zdjęcie, które już miało prawie tysiąc serduszek (mimo osiemnastu sekund istnienia na stronie). Jest na nim cała piątka, aktorka wciśnięta między udawanych Venom i czyta podpis „Four times V. #venompremiere2016”. Uśmiecha się tylko do telefonu na dłużej pozostając przy słowie premiera, ponieważ tak. Marzenia się spełniają.










       Parę godzin później Alex jest wstawiona (to dobre słowo, tak) i jest w stanie rozmawiać swobodnie ze swoją rodziną kłamiąc jej w twarz. 

     - Tak, dużo śpię. 

     - Nie no coś ty, jem regularnie, naprawdę.

     -Tak, schudłam tylko tyle ile napisali w kontrakcie.


       Ale mama jest bardziej przebiegła niż mogłaby ją o to posądzać. Jej brat patrzy na wszystko spod uniesionej brwi i Alex jest pewna, że nie wierzy w żadne jej słowo. Dopiero Wentworth okazuje odrobinę zrozumienia. Dziewczyna uwielbia tego faceta.

     - Kochanie, czy możesz już z łaski swojej dać spokój tej biedaczce? - pyta jej matki, owijając wokół niej swoje ramię. Jamie uśmiecha się w swoją szklankę z sokiem a Alex udaje, że oddycha z ulgą. Wentworth obraca się do niej. - Ma syndrom pustego gniazda odkąd wyprowadziłaś się na drugi koniec kontynentu. A przecież Jamie wciąż z nami mieszka.

      - Moje dziecko jest samo na drugim końcu oceanu! - dramatyzuje mama. - Ciężko pracuje, mało je i częściej oglądam ją w telewizji niż na żywo! Wiecie jaki to jest dla matki szok?! 

      Okej, bardzo możliwe, ze Alex właśnie po niej odziedziczyła skłonności do robienia scen.

     - Kochanie, wdech i wydech... - prosi Wentworth. - Uspokój się, jesteśmy...

     - Ale ja jestem spokojna! 

      Mężczyzna unosi ręce w geście kapitulacji, a Jamie obserwuje wszystko z boku i pod nosem śmieje się z siostry na co ta wysyła mu pięć noży w jednym spojrzeniu. Pomógłby a nie.

     - … A później przyjeżdżam tutaj, lecę tysiące kilometrów, żeby dowiedzieć się, że moja córka ma sekretnego chłopaka. Sekretnego chłopaka z pierwszych stron gazet.

      Auć.

    - Mamo... - prosi aktorka. - Czy możemy porozmawiać o tym w domu? Przyniosę ci wina, co?

       Mama oddycha ciężko ze zrezygnowaniem, ale odpuszcza.

     - Dobrze, lampkę białego.

    - Świetnie, chodź Jamie, pomożesz mi. - mówi, wyciągając dłoń w stronę brata, który przewraca oczami, ale wreszcie ją chwyta.

      Odchodzą parę kroków w stronę baru, a on ciągle zerka na swój telefon. Alex już rano zastanawiała się o co z nim chodzi, ale kiedy rozmawiała z rodzicami niczego się nie dowiedziała. Mama twierdziła, ze nic nie wie, Wentworth zresztą tak samo. Ona ma jednak swój typ, ponieważ jest dziewczyną i kiedyś też miała osiemnaście lat i dobrze pamięta swoje pierwsze miłostki w tamtym czasie. Teraz jest już stara - ma dwadzieścia dwa lata i małą zmarszczkę na czole.

     - Dam ci łyka wina za informacje. - proponuje, kiedy barman podaje jej lampkę. Bierze ją i unosi dokładnie mu pokazując i uśmiecha się konspiracyjnie. - Stoi?

     - Nie. 

     - Dwa łyki?

     - Nie chcę twojego wina.

      - Trudno, twoja strata. - wzrusza ramionami i upija pierwszy łyk. Kiedy Jamie po prostu stoi obok i nawet sobie z niej nie żartuje Alex ściąga brwi. - To co muszę zrobić, żebyś powiedział mi kim jest człowiek po drugiej stronie twojej komórki?

     - Kim jest dla ciebie Louis Tomlinson? - odgryza się.

     - Pierwsza spytałam.

     - Pierwsza spytałam? Serio? Pochwaliłaś się nim całemu światu tylko nie własnej rodzinie.

       Ma rację, Alex prawie kończy swojego drinka jednym łykiem. Jamie przygląda się temu z konsternacją, ponieważ już widzi, że jego siostra jest pijana. To zazwyczaj nie kończyło się szczególnie dobrze.

     - Może zwolnisz? 

     - Może przestaniesz być taki wredny?

     - Nie jestem wredny, po prostu wkurza mnie, że nas oszukujesz. Znam cię, Alex, i wiem, że już dawno temu byś się wygadała. Tak samo jak z Maxem albo z...

     - Dobra, rozumiem. Po prostu... - trochę kręci jej się już w głowie. - Znasz mamę... 

       I jakoś tak się dzieje, że Jamie dowiaduje się prawdy.


















     - Jesteś niepełnoletni*, nie możesz poderwać Scarlett Johansson. Nawet ja jej nie podrywam, a mogę to robić już od roku! 

     - Schlałaś się, Al.

     - Nie będziesz mówił mi takich rzeczy, dzieciaku! Jestem dorosłą, odpowiedzialną kobietą i mogę mówić co chcę i mogę też pić co chcę i będę podrywać Scarlett Johansson nawet jeżeli ma męża. I dziecko, swoją drogą słodka dziewczynka.

      Jamie parska pod nosem, co jest dla Alex teraz wręcz karygodne i powinien zostać oblany czerwonym winem. On i jego biała koszula. I jego pieprzony telefon.

      Jak to tak taki dzieciak będzie na nią prychał. To niedopuszczalne, bo przecież kim ona jest? Jest jego siostrą, powinien ją kochać, mówić, że jest piękna i odwozić do domu. I dbać o jej komfort psychiczny przy matce. I kochać ją – to przede wszystkim!

     - Powinieneś mnie kochać.

     - Kocham cię. 

     - Powinieneś być ze mnie dumny. Uratowałam świat, gdyby nie ja Venom już dawno opanowałby ludzkość i wszyscy bylibyśmy pod rządami symbiotu z kosmosu i bylibyśmy spętani nienawiścią do siebie samych. Wtedy już nie moglibyśmy sobie tak siedzieć, o jak teraz, bo byłaby godzina policyjna o dwudziestej drugiej a niepełnoletnie dzieci jak ty już dawno musiałyby... Czekaj, która godzina?

     - Wpół do drugiej.

     - Wpół do drugiej! Już byśmy sobie tu nie posiedzieli, bo...

     - Bo byłaby godzina policyjna, tak. - chłopak się śmieje. - Jesteś dużo zabawniejsza po pijaku.

     - Cześć dzieciaki! - nagle znikąd pojawia się mama i Alex aż kręci się w głowie, bo nie wiedziała, że jej mama jest tak szybka. Przed chwilą jeszcze była na drugim końcu sali albo może... Może to było przy poprzednim drinku?

       - Alex, chodź, mam coś dla ciebie. - i Arthur? Gdzie on jest? Dziewczyna obraca się na wysokim hokerze i widzi przed sobą swojego menadżera i och... I Louisa.

       W ręce aktorki zostaje podana mała, wąska torebka prezentowa z papierową czerwoną gwiazdą przy uchwycie. Alex przygląda się temu podejrzliwie i spogląda to na paczkę to na Arthura. 

     - No otwórz, dalej. - śmieje się, ale Alex jest zbyt zajęta patrzeniem na to jak z nazwiska przedstawia się Tomlinson jej własnej matce.

       Chwila co? 

       Chyba naprawdę za dużo wypiła.

       Następnym co pamięta jest fakt, że wyjęła z torebki od Arthura dwa bilety na koncert Hansa Zimmera w teatrze Dolby.














***











       Kac to największa zmora ludzkości z co najmniej trzech powodów. Pierwszym jest kapeć w buzi i świadomość, jakby coś w nocy wlazło ci w usta i tam zdechło, chwilę po tym następuje pulsujący ból głowy, ogólne rozbicie, chęć wymiotowania i poranny heliktopter a trzecim powodem okazuje się być zmarnowany potencjał. Człowiek potrafi wpaść na naprawdę genialne i całkiem przyszłościowe pomysły po alkoholu, o których później zwykle zapomina.

       No więc Alex to ma. Ma świadomość tego, że dokonała wczoraj czegoś o podobnej skali co Krzysztof Kolumb, który ucywilizował Amerykę, ale za nic nie może sobie tego przypomnieć. Myślenie trochę jeszcze ją boli, więc przez jakieś dwadzieścia minut wciąż leży w swoim łóżku i kilka razy liczy od stu do zera prosząc wszystko co boskie, żeby nie wymiotowała. Wciąż jest tu jej rodzina, więc oficjalnie wcale nie ma kaca.

       Mimo to czuje, że wciąż jest pijana.

       Mija kolejne dziesięć minut nim wreszcie decyduje się na szybki, zimny prysznic, ponieważ wieczorem odwozi rodziców i Jamiego na lotnisko. Ona sama jutro leci na promocję filmu do Berlina.

       Jej rodzina siedzi w jej pustej kuchni (na podłodze) i jedzą coś co wygląda jak jajecznica, ale Alex boi się na to spojrzeć. Wciąż czuje, że ciężko jej w brzuchu i nie da rady przełknąć nic poza ciepłą herbatką, która... Och, czeka na nią. Naprawdę kocha swoją mamę.

       Spędzają razem poranek, a później wszyscy poza nią wybierają się na spacer w czasie gdy Alex wreszcie zasiada do swojego komputera i bierze pięćset tysięcy głębokich oddechów i robi to, co kilkakrotnie zabraniał jej Arthur.

       Googluje się.

       Kiedy wciska enter natłok informacji ją przyciska. Wszędzie jest pełno jej zdjęć z wczorajszego wieczora, pełno odnośników i pełno nazwiska „Tomlinson” tuż obok jej własnego. Kilka pierwszych odnośników to adresy portali plotkarskich, których nie, wcale nie zamierza czytać (no może dwa pierwsze linki).

      Alex Ray Jules i Louis Tomlinson razem na premierze „Venom”!

      Para była zaskoczeniem niemal tak wielkim jak sam pomysł realizacji i przedstawienia historii „Venom” (przypominamy TEN LINK do naszej recenzji).Odtwórczyni głównej roli pojawiła się wczoraj na czerwonym dywanie z członkiem najsłynniejszego obecnie boybandu, Louisem Tomlinsonem. Reakcja dziennikarzy, fanów a nawet niektórych z obecnych gwiazd była całkowicie niespodziewana! Otóż okazuje się, że para spotyka się ze sobą od... tygodni! Według naszego źródła Alex i Louis poznali się w czasie nagrywania przez zespół piosenki „Punishment”, która później pojawiła się w soundtracku filmu. Czy ktokolwiek z was się tego spodziewał? My jesteśmy zaskoczeni, ale trzymamy mocno kciuki, żeby im się udało!

[Zdjęcia z premiery, poznajcie uroczą towarzyszkę Dave'a Franco!]



    
      HOT! Alex Ray Jules z nowym chłopakiem!

       Nie jest tajemnicą, że choć Alex jest nowa w świecie show-biznesu to przez dość długi czas media kwestionowały jej orientację seksualną. Wiele razy pokazywała się ze swoją kaskaderką, kiedy we dwie spędzały wolny wieczór. Niedawno okazało się, że kobieta jest zaręczona a Alex także odnalazła szczęście! Wczorajszego wieczora pojawiła się na premierze „Venom” ze swoim nowym chłopakiem. Oto kilka fotek:


      Choć para nie potwierdziła związku oficjalnie to zdjęcia wydają się być dość jednoznaczne, prawda? :) Poza tym Alex wstawiła na swojego Instagrama zdjęcie z premiery, gdzie pozowała z całą czwórką! Ocenę sytuacji pozostawiamy wam!




       Naprawdę nie sądziła, że to wszystko potoczy się w takim tempie. Wszystkie portale trąbiły tylko o „Venom”, jej zdjęcia widniały na stronach głównych największych korporacji, wszyscy rozmawiali o premierze, wszyscy mówili tylko o tym. Ludzie oszaleli, cały świat oszalał. Jej nazwisko było jednym z najgorętszych ostatnich czasów, wszyscy w kółko mówili o niej i Dave'ie, ciągle przed oczami przemykało jej własne imię – od oceny odtworzenia roli Maggie, poprzez kwestionowanie związku z Louisem po samą ocenę kreacji, którą włożyła na tę okazję! Alex wytrzeszczyła oczy, widząc, że ludzie odnaleźli jej sukienkę od razu wpisując cenę przy nazwisku projektanta. Komentowano każdy jej krok, każdy uśmiech, każdy oddech i mrugnięcie okiem. Poczuła się... naprawdę przytłoczona.

        Ocena filmu ogólnie wypadła dobrze. Może nawet lepiej niż dobrze, wszyscy chwalili realizację to było wreszcie spełnienie jej marzeń, Alex siedziała godzinę przed komputerem i z lubością pochłaniała każde kolejne zdanie, w którym chwalono jej warsztat, jej wygląd, jej interpretację po prostu... Wszystko. Uznano ją za niezwykle profesjonalną jak na niemal zerowe doświadczenie w filmie i ktoś nawet napisał, że jest świetną przedstawicielką aktorów młodego pokolenia, którym wróżono wielką przyszłość.

      Alex sądzi, że wciąż śpi.

     Ale później do domu wchodzi jej rodzina, rzucając się do spędzania popołudnia w najbardziej czuły sposób od lat.







***






       Trzy dni po premierze.

      Alex jest właśnie w samolocie, a pilot informuje, że przygotowują się do lądowania i prosi o zapięcie pasów. Wraca z Europy, gdzie promowała film w trzech krajach na trzech różnych konferencjach. Jest zmęczona, nie jadła nic od szesnastu godzin a nie spała jeszcze dłużej. Naprawdę nie widzi na oczy. 

      Pierwszy był Berlin, gdzie Alex rozmawiała z dziennikarzami na temat filmu od jedenastej do trzynastej trzydzieści. Później o szesnastej pojawiła się w Paryżu, udzielając dwugodzinnego wywiadu a na końcu wylądowała w Rzymie i tam już straciła poczucie czasu. To było naprawdę męczące doświadczenie – aktorka przyzwyczajona była do formy rozmów sprzed premiery, gdzie towarzyszyła jej jedna bądź dwie kamery, jeden dziennikarz i ekipa dźwiękowa. Tutaj działo się istne szaleństwo! Jak tylko jej samolot wylądował w Niemczech oślepiły ją błyski fleszy reporterów, którzy przekrzykiwali się nawzajem chcąc dostać jakiekolwiek informacje. Pytali o wszystko – o samopoczucie, o plany na przyszłość, o rodzinę i o Louisa. Niektóre z pytań były absurdalne, inne absorbujące, a i była grupa takich, których nawet nie zrozumiała. Arthur ciągle był tuż przy niej i trzymał jej dłoń, odciągając od żądnych krwi paparazzich i wpakował do busa, który czekał na lotnisku. W ten sposób Alex nie rozmawiała z żadnym paparazzo, nie mogła nawet na nich patrzeć, ponieważ błyski fleszy raniły jej oczy.

      Nie miała czasu nawet się zdrzemnąć. W samolocie rozmawiała z menadżerem o wszystkim i o niczym, ponieważ Arthur co chwilę wyskakiwał z jakąś rewelacją. Musiała podpisać kilka dokumentów, posłuchać o tym gdzie w najbliższym czasie ją zapraszano, gdzie powinna się pojawić a gdzie może sama zdecydować o swojej obecności. Połowa informacji uciekała jej mimo uszu, ponieważ nie miała siły skupić się nawet na tym, by utrzymać swój wzrok trzeźwym. Arthur proponował jej sen, kilka chwil przerwy, godzinną drzemkę, ale nie potrafiła zasnąć. Wciąż była cała w emocjach, a jeżeli myślała, że stres zniknie po premierze to była naprawdę naiwna. Miała wrażenie, że jest jeszcze gorzej o ile w ogóle było to możliwe.

      Wtedy z odsieczą przychodzi Arthur.











     - Za godzinę masz randkę w Rosso. Akurat dojedziemy na miejsce, posiedzicie tam od godziny do dwóch, później Louis odwiezie cię do mieszkania około dwudziestej czwartej, a rano masz audycję w jakimś radio, nie pamiętam nazwy. Ktoś po ciebie wpadnie po ósmej rano, zadzwonię.

     - Pewnie, myślisz, że dobrze wyglądam? Matko, mam na sobie tyle podkładu, ze mogłabym spokojnie wytapetować tym salon. - odpowiada Alex, przeglądając się w małym lusterku, które zawsze nosi w torebce. - Angie jest w tym cudowna, smokey eye przerasta mnie odkąd skończyłam siedemnaście lat. 

     - Wyglądasz w porządku. Pamiętaj, żeby zasłaniać twarz, kiedy będziecie wychodzić. Wejdź w tym. 

     - Luzik. - mruczy dziewczyna, zabierając od Arthura okulary przeciwsłoneczne, dla których od razu szuka odpowiedniego miejsca w torebce. Myśli czy będą bezpieczne obok kalendarza czy może rozsądniej byłoby tuż obok butelki wody, hm. - Wiesz co? Śmieszne, że oni będą tam czekać aż się najemy. O ja, ale mam ochotę na owoce morza, może z makaronem? A nie, dobra, nieważne, zapomniałam, że nie mogę makaronu, obojętnie. Zjem nawet same krewetki albo zupę z ośmiornicy! O, zupa z ośmiornicy! Ośmiornica to ogólnie dość obrzydliwe zwierze, nie? Te macki, przyssawki czy co ona tam na na tych odnóżach, ale zupa jest okej. W zupie jak nic nie pływa jest bezpiecznie, wiesz... Że jak podnoszę łyżkę to nic tam nie spada, nie lubię nawet dżemu z owocami, czekaj, co ja chciałam... A no, że będą czekać te dwie godziny. Niepojęte.

     - To jest ich praca. Gówniana, ale podobno dobrze płacą. 

     - To praca na etat? - pyta aktorka nagle interesując się wszystkim co ma związek z fotografami. Siada wygodniej na swoim miejscu i wsuwa dłonie pod pupę. 

     - Nie sądzę, pewnie płacą od sztuki.

     - No może. W sumie no, miałoby to sens. - mówi, drapiąc się po brodzie, ale szybko zastyga w miejscu, kiedy widzi w jaki sposób przygląda jej się Arhur. - No co? Że od sztuki płacą to sensowne. O co ci chodzi?

     Menadżer tylko troszkę się śmieje, bo to miłe się tak śmiać.

     - Powinienem dać ci trochę mniej.

       Alex przewraca oczami i rusza nerwowo stopą.

 




       Chwilkę po dwudziestej drugiej wchodzi do Rosso, gdzie czekać ma na nią już jej „chłopak”. Nie jest zdziwiona, że przy drzwiach stało z dziesięciu fotografów a światło fleszy oślepiało ją nawet pomimo okularów przeciwsłonecznych, które tkwiły na jej nosie. Przepchała się między nimi, nie odpowiadając na żadne pytanie i pozwoliła odźwiernemu wprowadzić się do środka. Oddaje mu swój cienki płaszczyk i odnajduje wzrokiem Louisa, który siedzi przy najbardziej ukrytym stoliku (rzecz jasna z telefonem w dłoniach, Alex zastanawia się czy mężczyznom ostatnio nie odwaliło).

       Kelner odprowadza ją na miejsce, a kiedy docierają na miejsce Alex czuje wzrok kilku osób, które akurat siedzą przy stolikach obok. Louis uśmiecha się do niej lekko, wstaje na równe nogi i dziękuje chłopakowi z tacą. Chowa telefon do kieszeni spodni i nachyla się w stronę aktorki, składając na policzku szybkiego buziaka.

       Szepty wokół narastają. 

       Kelner odsuwa jej krzesło, a później znika informując, że za parę minut wróci po zamówienie. 

      Alex łapie za kartę dań.

     - Jak minął ci dzień? - słyszy i ponosi trochę wzrok, napotykając ciekawe spojrzenie Louisa.

     Och...

       Nie ukrywa, że jest zaskoczona jego podejściem. To znaczy tak, w końcu im obojgu powinno zależeć na utrzymaniu przyjacielskiej atmosfery i przecież mogą zostać przyjaciółmi, ale... No właśnie, Alex powinna mieć całkowity zakaz używania Google. Poczytała trochę o Louisie i media nie kreują go na kogoś porządnego, wręcz odwrotnie. Naczytała się wiele o tym jakim jest mężczyzną – dziecko z jedną, związek z drugą a na imprezie wyrywa trzecią tylko po to by spędzić z nią jedną noc. Wie, że wychodzi w tej chwili na hipokrytkę, ponieważ sama dobrze wie jak media próbowały zdobyć zainteresowanie kwestionowaniem jej seksualności i notorycznie łączyły ją w romantyczną relację z jej najlepszą przyjaciółką, ale to silniejsze od niej. 

      Alex podnosi jednak rękawicę i posyła mu jeden z najładniejszych uśmiechów jakie posiada.

    - Nie najlepiej prawdę mówiąc. - opiera łokcie na drewnianym blacie i łączy ze sobą palce na wysokości twarzy, opierając na nich brodę. - Oby skończył się znacznie przyjemniej.

       Może trochę flirtować, prawda?

      Louis śmieje się, ponieważ zapewne od razu łapie o co jej chodzi.

     - To propozycja?

    - Wyzwanie. 

     - A twój menadżer dzwonił do mnie z prośbą, żebym cię dzisiaj za bardzo nie męczył. - uśmiecha się trochę szerzej i unosi zabawnie brwi. - Podobno dopiero wróciłaś z Rzymu.

     - Nawet nie spróbowałam włoskiej pizzy, jestem naprawdę niepocieszona. Nie napiłam się espresso i nie poznałam żadnego Włocha oprócz tych, którzy próbowali włożyć mi swój mikrofon w usta.

       Chłopak cicho parska śmiechem.

     - Wtedy twój dzień mógłby skończyć się stosunkowo przyjemnie. - ponownie unosi lewą brew tym razem znacznie wyżej.

       Och, pieprzony...

     - Nigdy nie byłam szczególnie zainteresowana reporterskimi mikrofonami.

     - Masz ulubiony rodzaj mikrofonu? 

     - Oczywiście. Jestem dość wybredna. - Alex wzrusza ramionami. - Blondyna z lewej robi nam zdjęcie, chyba myśli, że jest dyskretna.

        Louis od razu odwraca się we wskazaną stronę i przyłapuje nastolatkę z telefonem w ręce. Uśmiecha się do niej sztucznie i unosi dłoń, machając w jej stronę. Aktorka patrzy z niedowierzaniem na niego, później na speszoną fankę i z powrotem na Louisa, który... Powraca do karty dań jakby nic się nie stało. 

     - Jesteście gotowi zamówić?

       Alex w tym momencie nie jest gotowa zupełnie na nic.









     - Jesteś kompletnie nafukana, nie? - Alex słyszy od Louisa godzinę (i dwie lampki wina) później. Jego głos jest znacznie luźniejszy niż dotychczas, trochę mniej sztucznie się uśmiecha a teraz wreszcie skupia całą swoją uwagę na kimś innym niż na swoim telefonie.

       Alex podnosi wzrok znad karty dań, zastanawiając się nad deserem i spogląda na mężczyznę z konsternacją. Nie ma pojęcia o co mu chodzi, przecież umówili się, że podejmą decyzję co do deseru razem i to pod daniu głównym, ponieważ nigdy nie wiadomo na co najdzie ich ochota po makaronie. Na przykład aktorka waha się między szarlotką na ciepło a kremem Brulee. 

     - Co? - dziewczyna unosi brew, ponieważ nie rozumie o co mu chodzi. Wzrusza ramionami i spogląda z powrotem do menu. - Wezmę krem, najwyżej umrę gruba, ale szczęśliwa.

      - Właściwie to już nie musisz odpowiadać. - śmieje się z niej i sam zaczyna przeszukiwać wzrokiem kartę. - Ja chyba chcę tartę.

     - Co to znaczy, że niby nie muszę właściwie odpowiadać, co? - Alex teraz już odkłada na stół wszystko co miała w rękach. Opiera łokieć o blat i nachyla się trochę w jego stronę, ale kiedy on nie robi sobie nic z jej groźnej (jakże) postawy, decyduje się na kolejny łyk wina. Jest idealne.

     - Nic, przecież mówię. W zasadzie to wcale ci się nie dziwię, przechodziłem przez to samo w czasie trasy. - uśmiecha się i mruga okiem po czym unosi dłoń, żeby zawołać ich kelnera. - Spałaś coś w ogóle?

     - Trzy godziny dwadzieścia godzin temu. - odpowiada grzecznie, bez większego przejęcia. Nie jest zmęczona.

     - Nie dałaś rady przekimać się w samolocie? - Louis jest zdziwiony, ha! W samolocie, dobre.

     - Trudno mi spać, kiedy lecę dziewięć kilometrów nad ziemią maszyną o wadze jakichś pięćdziesięciu ton wśród chmur a pod sobą widzę tylko ocean. Nie najlepiej pływam, wiesz?

     - Jeszcze wina? - pyta z uśmiechem chłopak, wołając kelnera wzrokiem. 

     - Bardzo chętnie.











     - O mój Boże, miało być tak kulturalnie, miałeś mnie odwieźć a ja miałam się nie upić. Znowu. Czy życie w tej branży właśnie tak wygląda? Czy nikt już nie jest trzeźwy? 

     - Obawiam się, że nie. - odpowiada poważnie, ale jego usta wykrzywiają się w małym uśmiechu. - No już, zapnij się i chodź, muszę rano wstać.

      - No dobra, Boże, nie musisz się tak denerwować. Louis Nerwowy Tomlinson. - przedrzeźnia jego głos, ale nie wytrzymuje i przy końcu zdania sama śmieje się ze swojej głupoty. Alex jest zabawna, prawda? Albo śmieszna. Oby jednak to pierwsze.

       Całkiem sprawnie idzie jej zapięcie swetra, odrobinę gorzej tylko przy pierwszym kroku na tych wysokich obcasach. Dlaczego one są tak niestabilne? Godzinę temu jeszcze wszystko było w porządku. Na szczęście w porę łapie równowagę i prawdopodobnie nikt oprócz niej i jej udawanego chłopaka tego nie widział. Dziewczyna szczerzy się w uśmiechu odsłaniającym wszystkie zęby i później już znacznie pewniej rusza za nim w stronę wyjścia z restauracji. Już ze środka widać kilku paparazzich, czekających przed drzwiami. Czekają chwilę na dwóch ochroniarzy Tomlinsona, którzy rozmawiają krótko chyba o tym, gdzie stoi ich samochód. Z tego co orientuje się Alex któryś z nich odwiózł auto Louisa, kiedy jeszcze jedli. No cóż, to miłe. Ochroniarze są mili.

       Czuje jak jej udawany chłopak łapie ją w talii i przytrzymuje, żeby nie skompromitowała się już całkiem przed aparatami za co jest mu trochę wdzięczna. Opiera się bardziej o jego bok aż dostają znak od wyższego z ochroniarzy i ruszają przez główne drzwi.

       Alex przypomina sobie wszystkie wskazówki od Arthura i jedyne na czym skupia się w trakcie tej krótkiej drogi to ukrywanie twarzy.

       Jest naćpana a w dodatku przed chwilą opróżniła prawie całe wino. Jak źle to brzmi?

     - Pokaż mi swoją twarz, Alex! - ktoś krzyczy bardzo blisko jej ucha, ale jedyną reakcją okazuje się być mocniejszy uścisk wokół bioder i głębsze pochylenie jej głowy w dół. Z opóźnieniem czuje chłód, który uderza w jej odkryte nogi i Alex nie przypomina sobie, by kiedykolwiek było jej tak zimno latem. 

     - Gdzie jedziecie? 

     - Louis! Może parę słów o Freddie'm?!

     - Jak randka?

    - Alex, jak było w Europie?! Jesteś zadowolona z oceny „Venom” w Niemczech?

     - Spój... - i nagle wszystko cichnie.

       Alex chce podnieść głowę, ale trochę boi się, że wciąż ktoś może ją sfotografować. Arthur ostrzegał ją na siedemnaście tysięcy sposobów jak mogłoby się to skończyć a niektóre z nich były naprawdę przerażające, więc Alex woli nie ryzykować. 

       Chwilę później do jej głowy docierają jeszcze jakieś stłumione krzyki, coś mocno nią szarpie i... po prostu pustka.







***






     - Co. Się. Tam. Kurwa. Stało.

      Aktorka słyszy te słowa już od dziesięciu minut, ale nadal nie ma siły, żeby odpowiedzieć. Mruczy coś tylko ledwo zrozumiale w poduszkę, gdy leży bezwładnie na swojej kanapie. Nie wie która jest godzina, nie wie co robi u niej Arthur i nie ma pojęcia o co w ogóle tu chodzi.

       Jej menadżer jest u niej odkąd się obudziła, ale w tym czasie wykonywał ciągle jakieś telefony na przemian krzyczał i grzecznie, bezradnie odpowiadał, chwytał się za nos i chodził w kółko po jej salonie. Alex trochę spała, ale budził ją średnio co minutę swoim krzykliwym warkotem. To chyba najodpowiedniejsze określenie.

     - Dasz mi... Dziękuję. - mówi, kiedy nie musi dokańczać prośby, a Arthur podaje jej szklankę wody z cytryną. 

       Czuje się tak źle jak chyba jeszcze nigdy. Chce jej się wymiotować, ale nie ma siły poruszyć nogą. Leży na kanapie we wczorajszej sukience, pod powiekami czuje skruszony tusz do rzęs, który niemiłosiernie ją drażni i jest jej okropnie gorąco. Rozumie tylko połowę z tego co mówi do niej mężczyzna, co denerwuje go jeszcze bardziej, ale z drugiej strony jest też troskliwy, ciągle głaszcząc jej ramię i dbając o to, by zawsze miała pełną szklankę wody.

       Jego telefon znów dzwoni, więc dziewczyna tylko wysuwa poduszkę spod głowy i dociska ją do ucha.

      - Pierdolę to! To nie miało prawa się stać, rozumiesz mnie?! Nie zostawię tak tego, możesz być pewien! 

       Alex dociska materiał jeszcze mocniej z obawy, że jej głowa wybuchnie.

     - MAM PIERDOLONYCH ŚWIADKÓW, NIC MNIE NIE OBCHODZI TWOJE ZDANIE. UDOSTĘPNISZ MI TO NAGRANIE ALBO NAROBIĘ WIĘKSZEGO GÓWNA.

     - Arthur... - dyszy Alex. - Proszę, cichutko.

      - Przepraszam, Malutka. - szepcze, odsuwając telefon od ucha i zasłaniając aparat dłonią, żeby rozmówca nie usłyszał jego słów.

       Malutka? Okej, ktoś podmienił jej menadżera.

     - Pójdę do kuchni, leż dalej. - informuje i... Teraz to już w ogóle. Gdyby dziewczyna właśnie nie umierała to pewnie zadzwoniłaby po policję. Albo księdza.

       Zamiast tego unosi kciuk w górę na wysokość dwóch centymetrów nim jej dłoń z powrotem opada na kanapę tuż obok biodra.

      Nie wie o co ta cała awantura, poranne krzyki i miły Vytautas (to nawet trochę wbrew naturze, ale cokolwiek). Jeśli ma być szczera to nawet nie pamięta jak znalazła się w swoim mieszkaniu i dlaczego położyła się na kanapie a nie w swoim łóżku. I dlaczego nawet nie zdjęła swojej sukienki, widocznie wino musiało być naprawdę bardzo mocne. Ale nic z tego nie rozwiązywało zagadki skąd wziął się tu Arthur. 

       Bierze głębszy oddech i odkłada szklankę na podłogę tuż obok kanapy. Leży jeszcze może dwie minuty, zza drzwi słysząc awanturę (a raczej monolog), kiedy decyduje się, że chce jej się siku już na tyle, że musi zejść z tej kanapy. 

     - Alex? - słyszy w momencie, w którym podnosi się z klęczek (tak, schodziła na czworaka). Arthur stoi w przejściu i przygląda jej się zdecydowanie... dziwnie. Mierzy jej sylwetkę wzrokiem i normalnie zażartowałaby coś o romansie w pracy, gdyby nie to, że jest ledwo żywa i wygląda jak kupa.

     - Siusiu. - mówi tylko i już chce odwracać się w stronę łazienki, kiedy mężczyzna zatrzymuje ją krótką prośbą.

     - Poczekaj. - podchodzi do swojej walizki i grzebie w niej przez kilka chwil, wyjmując wreszcie... kubeczek? - Siusiu tu, okej?

       Alex tylko kiwa głową, bo już nawet nie wie co właśnie ma miejsce.













***










       Godzinkę później jest już o niebo lepiej, choć wciąż tragicznie. Nadal wszystko ją boli, ale dostała na to tabletkę i przechodzi. Wzięła długi, gorący prysznic, otuliła się w cieplutki sweter i siedzi z ciepłą zieloną herbatą znów na swojej kanapie. Czeka aż Arthur wreszcie się nią zainteresuje i łaskawie opowie o co w tym wszystkim chodzi i dlaczego musiała sikać do kubka. Wbrew pozorom to interesowało ją najbardziej.

       Jest po czternastej, słońce świeci prosto w jej okna i wszystko wydaje się być normalne.
 
       Popija herbatę, dokładnie oglądając prawą nogę i szukając najmniejszej dziurki w swoich legginsach. Nic.

      - Lepiej? - w końcu jej menadżer odzywa się, zaglądając na nią znad swojego telefonu, gdzie wstukuje coś nerwowo. Alex kiwa głową, ponieważ tak, jest znacznie lepiej. Parę chwilę później dołącza do niej na kanapie. 

        Dziewczyna podciąga nogi do klatki piersiowej i opiera brodę na jednym kolanie. Kubek przestaje w końcu parzyć jej dłonie, więc decyduje się ułożyć go na złączonych ze sobą stopach. Arthur przekłada ramię przez oparcie kanapy i obraca się całym ciałem przodem do niej, by poświęcić całą uwagę właśnie jej. Ona czeka na wyjaśnienie, unosząc brodę i opierając w tym miejscu prawy policzek, by móc na niego spojrzeć.

     - Pamiętasz cokolwiek z wczorajszego wieczora? - pyta spokojnie, a w jego głosie nie słychać już nawet odrobiny nerwów. Mówi łagodnie i dość cicho, co jest do niego niepodobne, ale Alex podoba się ta zmiana. 

     - Och... więc o to chodzi. Niewiele, tak szczerze? Wypiliśmy trochę więcej niż zakładaliśmy i...

     - Nie o alkohol cię pytam. - przerywa jej. - Alex, skup się. Ile pamiętasz z wczoraj?

       Robi się poważnie i ona od razu to odczuwa. Podnosi twarz na wysokość jego i czuje jak coś dziwnego dzieje się w jej brzuchu. O co chodzi?

      - No... Pamiętam wszystko do momentu wyjścia, mniej więcej, żadnych szczegółów. Rozmawialiśmy tylko, było całkiem miło. Później Alberto i ten drugi ochroniarz wyprowadzili nas z restauracji i byli tam paparazzi. Dalej nic. - wzrusza ramionami. - Wiem i przepraszam, nigdy nie doprowadzam się do takiego stanu, by nic nie pamiętać. Wyszło aż tak źle? Jakieś kompromitujące zdjęcia? Nieraz piłam więcej i trzymałam się lepiej to pewnie przez zmęczenie i przez amfetaminę, którą wzięłam wtedy w samolocie i...

       Arthur przerywa jej głośnym wydechem i to całkowicie ją rozprasza. Mężczyzna chwyta nasadę nosa i chwile ściska ją w palcach, by później podrapać się po brodzie. Alex dokładnie przygląda się jego każdemu ruchowi, każdemu oddechowi i każdej ucieczce wzrokiem. Widzi, że wie coś, o czym ona nie ma pojęcia i że zastanawia się o tym jak jej powiedzieć. Naprawdę bardzo się boi, że ktoś mógłby sfotografować ją w jakimś najgorszym momencie i... Byłaby skończona.

     - Arthur..? - upomina go. - Co się dzieje? Dlaczego jesteś taki zdenerwowany, coś zrobiłam? Martwię się, powiedz mi. I dlaczego musiałam nasikać do tego kubka? To w ogóle ma jakiś związek? - pokazuje na wspomniany kubek, na który menadżer nakleił już karteczkę z jej nazwiskiem.

       - Przeglądałem wasz rachunek, policzyli wam sześć lampek wina, Tomlinson przyznał, że wypiliście tyle samo, więc to nie jest możliwe, żebyś nie pamiętała zupełnie nic. Feta, którą brałaś nie ma z tym żadnego związku, to tak nie działa. Poza tym wzięłaś jej za mało by mogła wyrządzić ci jakąkolwiek krzywdę. 

       Dziewczyna nie spuszcza z niego wzroku, marszcząc czoło. Teraz już nie rozumie zupełnie nic, co się wydarzyło?!

     - Co ty... Co ty próbujesz mi powiedzieć?

     - Ktoś ode mnie za chwilę przyjedzie, żeby zabrać twój mocz do laboratorium.

     - Laboratorium?! - powtarza głupio i uchyla usta.

       CO JEST?!

     - Rosso jest w posiadaniu nagrania, gdzie ktoś kręci się przy barze wokół twojego drinka, prawdopodobnie wsypując tam GHB. - wyjaśnia Arthur z takim spokojem na jaki tylko go stać. Alex czuje jak słabnie a jej mięśnie rozkładają się. 

     - GHB...? 

     - Pigułkę gwałtu.

    - Pigu-co?! - piszczy a świat wokół niej się zatrzymuje. Czuje jak krew odpływa z jej mózgu w dół po plecach, paraliżując cały kręgosłup. Ma wrażenie, że ktoś uderzył ją właśnie bardzo mocno w głowę. Boże, co...

      Kiedy Arthur nie przeczy, nie wyjaśnia i po prostu milczy ona ma wrażenie, że wszystko wokół to fikcja. Wsuwa palce we włosy i zaciska w pięści, czując jakby to wszystko działo się wokół niej i jakby dotyczyło kogoś zupełnie innego. Wciąż jest zmęczona i kiepsko się czuje, ale nie może przestać wyobrażać sobie tego, że ktoś próbował...

     - Alex. 

       Nie wie co ma robić, chce jej się płakać, chce krzyczeć, chce się schować i uciec jednocześnie.

     - Alex, posłuchaj mnie teraz uważnie, dobrze? - mówi, oplatając dłonią jej łokieć, delikatnie przyciągając w swoją stronę. Drugą ręką dotyka jej policzka i przesuwa jej twarz tak, by mogła na niego spojrzeć. Jego dotyk jest delikatny, prawie niewyczuwalny albo może po prostu ona nic już nie czuje. - Odwołałem wszystko, co miałaś zaplanowane na przyszły tydzień, tak? Zostaniesz w domu do rozwiązania tej sprawy. To ważne, nie możesz się pokazywać. To... rozeszło się, jest paskudnie, podchwyciły to wszystkie media. Spekulują, żerują na nowych informacjach, tak? Nie możesz brać w tym udziału, nie przeglądaj Internetu, najlepiej w ogóle nie włączaj komputera. I nie martw się, nikt nie ma twojego zdjęcia, przynajmniej z tego co wiadomo na tę chwilę. Złapało cię dopiero w aucie, nie pokazywałaś twarzy, jeden z ochroniarzy cię zasłonił. 

     - O mój Boże... 

     - Spokojnie, Malutka, wszystko będzie dobrze. To nie ma prawa postawić cię w złym świetle, tak? Wszystko jest jasne, to ewidentnie wina osoby trzeciej, więc proszę, uspokój się. Oddychaj... 











*** 












     - Arthur, oddaj mi telefon. Chcę zadzwonić do mamy. - odzywa się Alex kilka godzin później, gdy po małej drzemce idzie do kuchni, gdzie urzęduje jej menadżer. 

       Mężczyzna siedzi na wysokim hokerze przy kuchennej wyspie i przegląda coś w swoim komputerze. Nie ma już na sobie marynarki, w której chodził cały ranek ani krawata idealnie zawiązanego pod szyją. Czarną koszulę odpiął na kilka guzików w dół od kołnierza a także podwinął rękawy do samych łokci. Wyglądał znacznie młodziej niż jak widywała go do tej pory, choć lwia zmarszczka nadal go postarzała. Alex nie wie ile ma lat, ale obstawiałaby coś około trzydziestu pięciu. 

       Odsuwa filiżankę z czarną kawą od swoich ust i kładzie na podstawce nadal nie odrywając wzroku od ekranu. Alex stoi dwa kroki za nim i patrzy się głupio w jego szerokie plecy, skacząc spojrzeniem z lewej łopatki na prawą, fascynujące.

      - Nie. - mówi krótko i włącza kolejną kartę w przeglądarce, wpisując adres twittera.

      - Słucham?

     - Nie dostaniesz swojego telefonu. Twoja mama wszystko wie, skontaktowałem się z nią i poinformowałem, że odezwiesz się za kilka dni, kiedy sprawa ucichnie. 

       Alex chce go uderzyć, ale zatrzymuje tę myśl nim dotrze do jej dłoni, ponieważ Arthur jest już spokojny, jego głos nie drży a on nie spina się już z każdym kolejnym oddechem. Podejrzewa, że coś już powoli się wyjaśnia, znała swojego menadżera już na tyle by rozpoznawać pewne rzeczy zanim powie je na głos.

       Zainteresowana jego nową i zdecydowanie bardziej przystępną postawą siada tuż obok.

      Nie zwraca na nią specjalnej uwagi, biorąc jeszcze łyk swojej czarnej jak smoła kawy na widok której dziewczynie robi się niedobrze. Może dlatego z początku miała taki problem ze zrzuceniem wagi – za bardzo uwielbia cukier.

       Przez kilka chwil jedynym towarzyszącym im dźwiękiem jest stukot palców mężczyzny w klawiaturę i ich ciche oddechy. Alex wciąż nie przetrawiła tych wszystkich rewelacji, którymi zasypał ją rano, ale nadal nie ma na to siły, czuje się wypompowana psychicznie w każdym możliwym znaczeniu tego słowa.

       Opiera łokieć o blat a brodę o dłoń i szturcha stopą jego kolano.

     - Hm?

     - Zrobiłbyś mi cappuccino? Takie wiesz... Dużo piany.

       Arthur uśmiecha się pod nosem i kiwa głową. Klika coś jeszcze parę razy i zamyka laptopa, wstając wreszcie z miejsca.

       - Dziękuję! - woła za nim a kiedy odwraca się do niej plecami, szukając kapsułek z odpowiednim rodzajem kawy, Alex korzysta z okazji i sprawdza jego komputer.

      Kiedy podnosi klapę strona jaka pojawia jej się jako pierwsza to twitter.

     Jej twitter.





     - Alex. - przerywa jej krótkie, ale pełne jadu ostrzeżenie. Arthur z impetem zamyka komputer i wlepia wzrok prosto w jej oczy.

       Ona odwzajemnia spojrzenie z dołu i czuje się jeszcze mniejsza pod jego ciężkim okiem. Mężczyzna wykrzywia usta w grymasie niezadowolenia i otwiera usta, żeby coś jej powiedzieć, ale ona nie wytrzymuje i nagle ni stąd ni zowąd wybucha płaczem.

       Chowa twarz w dłoniach a łzy spływają jej między palcami. Szloch wstrząsa jej ramionami a ona sama gubi co chwilę rytm oddechu. Jest smutna, przerażona i nie może pogodzić się z tym wszystkim wokół. Boli ją reakcja ludzi, boli ją to, że ktoś chciał ją skrzywdzić, że ona robi wszystko dla swojego sukcesu a niektórzy potrafią obrócić wszystko przeciw niej. Każde jej wyrzeczenie, każda niezgodna z własnym sumieniem i każda próba, którą podejmowała wbrew sobie uderzają w nią ze zdwojoną siłą. Robiła wszystko dla siebie, dlaczego więc tak bardzo ingerują w to wszyscy inni.

        Nie chce o tym myśleć, ale każda komórka jej ciała przypomina jej o tym kim zawsze chciała być a co z każdą chwilę oddala się od niej coraz bardziej. Cudzy błąd kosztuje ją swój sukces, swoją pozycję i wszystko to na co pracowała.

       Płacze jeszcze głośniej, zagłuszając uspakajające słowa Arthura docierające do niej jakby spod ziemi. Nie słucha go, nie chce wiedzieć co ma do powiedzenia, nie w tej chwili, kiedy całkiem rozkleiła się i nie wie co powinna zrobić, co powinna myśleć a nawet co powinna w tej chwili czuć. 
Mężczyzna przesuwa dłonią wzdłuż jej pleców, starając się pokazać w ten sposób, że jest tuż obok. Kiedy jego dłoń delikatnie masuje jej kark Alex wreszcie decyduje się odsunąć dłonie od twarzy. Ściera jedną ręką łzy z prawego policzka, a kiedy menadżer stara się przyciągnąć ją do uścisku wreszcie pozwala się przytulić i ląduje nosem gdzieś w męskiej koszuli. 

      Nie ma pojęcia czy w tej chwili mogłoby być gorzej.












***










      Może. 

       Sprawczynią całego zajścia okazuje się fanka Louisa, która próbowała zrobić im zdjęcie ze stolika obok.

       Alex dostaje listem wezwanie na rozprawę sądową.

       I dwanaście tysięcy powiadomień na twitterze o tym jak zniszczyła życie niewinnej, zagubionej nastolatce.








***








      Mija kilka dni, kiedy wreszcie po raz pierwszy ma pojawić się w miejscu publicznym.

       Po ciężkim tygodniu, w którym Blanca, Derek i Arthur praktycznie u niej zamieszkali, starając się, by nigdy nie zostawała sama, Alex czuje się jeszcze gorzej. Jest umówiona na kolejną randkę z Louisem tym razem w Dolby, gdzie za niecałą godzinę ma odbyć się koncert Hansa Zimmera, na który dostała bilety od Arthura w dniu premiery. Nie ma pojęcia czego się spodziewać, rzekomo nie ma być tam żadnych paparazzich a jedynie dwie osoby, które powinny zrobić kilka niewyraźnych fotek z telefonu. Alex jednak zdaje sobie sprawę, że na pewno ktoś ich rozpozna i będzie tego znacznie więcej w Internecie zanim koncert w ogóle się skończy. Albo zacznie, zależy w którym momencie ich dorwą.

       Będąc szczerą w ogólnie nie ma nawet najmniejszej ochoty na to wyjście. Fakt, uwielbia muzykę Zimmera i marzy jej się koncert już od dłuższego czasu, ale zważywszy na okoliczności kilku ostatnich dni nie ma ochoty wysuwać nosa poza swoje mieszkanie. Najlepiej do końca życia. 

       Wkłada czarne, obcisłe spodnie z wysokim stanem i marynarkę pod którą ma tylko specjalny stanik. Wygląda elegancko i bardzo seksownie, ale o to właśnie chodzi – ma pokazać, że ma się bardzo dobrze i nie przejmuje się tą burzą, która wybuchła od jej ostatniej wizyty w Rosso. 

      Z całych sił stara się nie poddawać myślom o tym do czego zdolne są niektóre młode dziewczyny. Zaślepione platoniczną, toksyczną miłością do kogoś kto nawet nie wie o ich istnieniu są zdolne do skrzywdzenia drugiej osoby bez żadnego specjalnego powodu. Oczywiście Alex dobrze wie, że nikt nie chciał jej zamordować ani pobić a jedynie ośmieszyć to i tak jest to dla niej zbyt dużo, nigdy nie przypuszczała, że mogłoby spotkać ją coś takiego tylko poprzez to z kim się spotyka.

       Nie rozmawiała z Louisem od tamtej chwili. Nie wie co o tym sądzi, jakie przyjmuje stanowisko. Rozmawiała z Arthurem i okazało się, że nie podjął żadnego tematu w żadnej z rozmów ani z fanami ani z dziennikarzami. Może to i lepiej, że niczego nie komentuje.

      Kiedy SUV podjeżdża pod jej blok a Arthur życzy powodzenia wszystko nabiera tempa.

     - Trzymasz się? - jest jedynym co słyszy od Louisa w samochodzie i nawet na to nie odpowiada.

      Pokonują drogę w milczeniu, a Alex nieustannie przyłapuje się na tym, że wbija paznokcie w skórę dłoni ze wzrokiem wbitym w boczną szybę. Denerwuje się, przez co czuje, że jest jej trochę niedobrze, w dodatku nie dała rady dziś nic przełknąć i trochę burczy jej w brzuchu. Ma nadzieję, że Louis tego nie słyszy.

       Dowiedziała się, że oprócz nich będzie tutaj także Harry ze swoją siostrą. Z całego serca ma nadzieję, że go tu nie spotka, ponieważ naprawdę nie ma ochoty na wymianę uprzejmości z kimś kto nie plasuje się w spisie jej obowiązków.

       Poznaje już okolicę i wie, że do Dolby zostało im mniej niż pięć minut jazdy, więc denerwuje się jeszcze bardziej, wbijając długi paznokieć we wzgórek tuż przy kciuku. Napina brzuch, czując, że nadchodzi kolejne wołanie o jedzenie ze strony jej żołądka, gdy czuje na swoich splątanych ze sobą mocno dłoniach czyjąś delikatną skórę. Spogląda w dół, widząc jak szczupłe palce Louisa próbują przecisnąć się między jej własne delikatnym, posuwistym ruchem. Alex jest trochę zdziwiona, ale posłusznie rozluźnia uścisk choć nadal nie odrywa wzroku od bocznej szyby auta.

       A on pozwala jej ranić skórę swojej dłoni dopóki kierowca nie parkuje przed głównym wejściem.

       Okazuje się, że na zewnątrz zostało bardzo niewielu ludzi, więc wchodzą do środka bez żadnego problemu nadal trzymając się za ręce. 

        I ten wieczór jakoś tak po prostu mija – w milczeniu, w muzyce akustycznej, w Piratach z Karaibów i z Louisem w ogromnej sali teatru. 

       Tego dnia nie dzieje się nic specjalnego.

 








***










       Jedenaście dni później dostaje wiadomość od Liama Payne na twitterze (oczyszczonym już przez Arthura i jej nowego moderatora, który pracuje całe 24/7, a którego nigdy nie poznała). W ciągu tego czasu odbyła jeszcze cztery spotkania z Louisem – byli na zakupach, raz w kawiarni i na targu kwiatowym, gdzie dostała od niego bukiet goździków za który podziękowała buziakiem w policzek, upewniając się, że stoi w odpowiedniej pozycji dla fotografa ukrytego za kaktusami. 

       Bukiet dalej tkwi w jej szklanym wazonie na stoliku do kawy.

       Było to ciężkie jedenaście dni, Alex nadal stroniła od promowania „Venom” (co także odbiło się na jej koncie bankowym), jej obecność w mediach ograniczała się do zdjęć z Tomlinsonem i dwóch z Blancą, gdzie szły akurat do siedziby firmy, która miała zajmować się wystrojem sali, w której miało odbyć się wesele. Nie wychodziła z domu prawie w ogóle, nie robiła zupełnie nic i nie rozmawiała niemal z nikim, dlatego tak bardzo zdziwiła ją wiadomość od Liama, ponieważ rozmawiała z nim tylko raz na afterze „Venom”.

      Odczytuje.

       Hej, organizuję małą imprezę z okazji swoich urodzin w sobotę. Miałabyś ochotę wpaść i trochę się rozerwać? Obiecuję dyskrecję ;)

       Alex zajmuje całe czterdzieści minut rozważając wszystkie za i przeciw oraz jeden telefon do Blanci czy miałaby ochotę razem z narzeczonym jej w tym towarzyszyć nim wreszcie mu odpisuje.

        Do zobaczenia w sobotę :)









***







       Impreza zaczyna się o dwudziestej drugiej w klubie „Mile High Club”. Aktualnie jest dwudziesta druga trzydzieści sześć, ale Alex nie bardzo przejmuje się swoim spóźnieniem. To przecież nie tak, że wszyscy jej tam oczekują.

       Przyczyną ich poślizgu okazał się Derek, który wrócił za późno nie wiadomo skąd co skończyło się kłótnią narzeczeństwa w taksówce. Alex całą drogę przewracała oczami i miała wrażenie, że jedzie z bandą dzieciaków a nie dwójką dorosłych, odpowiedzialnych ludzi. 

     - Czy możecie skończyć tę dziecinadę rano? - warczy aktorka w ich stronę, ale Blanca tylko prycha pod nosem, splatając ramiona i odwraca się do okna, żeby za wszelką cenę uniknąć wzroku mężczyzny.

      Alex oddycha z ulgą. 

       Wyjmuje telefon z małej torebki, którą ze sobą zabrała i odczytuje wiadomość od Arthura, w której przypomina, że miło byłoby gdyby dodała jakieś zdjęcie na swój Instagram. Chodzi o to, że Alex powinna pokazywać światu, że jest z nią w porządku i nie boi się nikogo ani niczego, będąc pewną swojej pozycji, swojej kariery i swojej szansy na rozwój. Ta, łatwo mówić. 

      Kiedy Liam zaprosił ją kilka dni temu pierwszą myślą dziewczyny było „co można kupić facetowi, który prawdopodobnie ma wszystko?”. Ta myśl znowu odwiodła ją ku tym, że być może jej dawni przyjaciele niedługo będą mieli ten sam problem, kiedy nadejdą jej urodziny. Z jednej strony było to dość budujące a z drugiej tak niesamowicie nierealne, że czuła jakby działo się gdzieś obok a nie było jej własnym życiem. 

        Wysiada z auta a sekundę później jej przyjaciółka oplata dłońmi jej przedramię zostawiając Dereka samego kilka metrów z tyłu. Nachyla się do jej ucha, mocniej ściskając skórę ramienia.

     - Myślisz, że znajdę tutaj nowego narzeczonego?

     - Słyszałem to. Masz zakaz alkoholu. - krzyczy z tyłu Derek w czasie gdy Alex przewraca oczami i podchodzi do ogromnego, kwadratowego wręcz faceta przy drzwiach wejściowych.

      Nigdy nie była w Mile High Club. Mijała kilka razy to miejsce, ale nigdy jakoś szczególnie mu się nie przyglądała. W zasadzie gdyby nie wielki szyld z napisem to w życiu nie połapałaby się, że to nocny klub, ponieważ idealnie kamuflował się z kamienicą wokół której się znajdował. Chyba nie był zbyt duży, choć trudno było jej to ocenić.

     - Nazwisk... Och, laska od Venom. - komentuje mężczyzna, ale uśmiecha się przy tym przyjaźnie, więc może mu wybaczyć bezczelność. - Świetny film, gratuluję.

     - Dzięki.

     - Kim są twoi przyjaciele? - pyta, wskazując na nich brodą drugiemu ochroniarzowi mniej więcej jego wymiarów. Ten podchodzi do Dereka i dotyka jego marynarki. Sprawdza czy nie wnosi broni czy co?

     - Blanca Westford i Derek Hyder. 

     - Blaca, kropka, Derek. Nie przyszliśmy razem. - wtrąca się dziewczyna, stojąc krok za aktorką na co ta wywraca oczami. Ochroniarz unosi brew, ale Alex tylko macha ręką co ma oznaczać „nie zwracaj uwagi”. 

       Zdecydowanie nie powinna pozwalać im otwierać swojej whisky, kiedy byli jeszcze w jej mieszkaniu. To był duży błąd.

       Mężczyzna zapisuje coś sobie w tablecie po czym ponownie uśmiecha się krzywo i zaprasza ich do środka, otwierając przy tym drzwi. Jules odwraca się jeszcze przez ramię, żeby upewnić się, że jej przyjaciele idą tuż za nią i oboje są jeszcze żywi (może mogła mieć małe wątpliwości po tym co odstawili w taksówce).


       Idą.

       Wchodzą do szatni, gdzie mogą oddać ubrania wierzchnie, których nie mają i skręcają na prawo w stronę właściwej sali. Jest... niewielka. Czarne ściany, czarna podłoga, biały bar i wszystkie meble. Światła mienią się na czerwono i biało, co Alex uznaje za całkiem fajne połączenie. W pomieszczeniu unosi się dym i dziewczyna zdaje sobie sprawę jak dawno nie była na takiej imprezie. Nie pamięta, żeby udała się na jakąś tu, w Kalifornii. Ostatnie co pamięta to jej impreza pożegnalna jeszcze w Connecticut. 

       Przystaje na chwilę w miejscu, żeby pozostała dwójka mogła zrównać z nią krok. Alex w tym czasie rozgląda się wokół widząc dziesiątki ludzi, których twarze mieszają się ze sobą. Większość jest już na parkiecie, ale są też tacy, którzy dopiero zamawiają alkohol przy barze. Odruchowo szuka wzrokiem Liama, mocniej ściskając w ręce prezent. 

     - Jesteś! - Alex podskakuje w miejscu, kiedy słyszy głos tuż przy swoim uchu.

       Odwraca się błyskawicznie, widząc przed sobą zamgloną twarz Liama, który uśmiecha się do niej uprzejmie. Dziewczyna ostentacyjnie wypuszcza z płuc powietrze, kładąc rozłożoną dłoń na klatce piersiowej i przewraca oczami. Staje na palcach, żeby dorównać mu wzrostem i zbliża twarz nad jego ramię, ponieważ muzyka jest bardzo głośna i boi się, że mógłby jej nie usłyszeć.

     - Nie strasz mnie tak więcej! - prosi. - Wszystkiego najlepszego! 

       Odsuwa się, podając mu mały pakunek, a on w podziękowaniu całuje krótko jej policzek. Wita się z Derekiem i Blancą, których zresztą dopiero poznaje a później prowadzi ich w stronę stolika, który został zarezerwowany dla nich. Dziewczyna marszczy brwi, kiedy zauważa, że zmieściłoby się przy nim spokojnie z dziesięć osób. Już chce o to zapytać, ale on ją uprzedza. 

     - Usiądziecie z chłopakami, okej? - prawie krzyczy, pokazując dłonią na stół. - Nie wiem gdzie ich wciągnęło, no dobra, trudno. To impreza zamknięta, więc nie musisz się martwić, Alex, hm? - mruga jednym okiem, zwracając tym samym na siebie całą jej uwagę. - Ręczę za wszystkich, żadnych zdjęć z ukrycia, żadnych nagrań, żadnych przekrętów. Obiecuję.

      Oby.








      Pięć minut po tym jak Liam powiedział, że przyjdzie niedługo na dłuższą pogawędkę pojawia się Niall z jakąś blondyną, przedstawiając ją jako Agness. Wymieniają krótkie uprzejmości i siadają naprzeciwko siebie zaczynając jakąś mało ambitną rozmowę i sącząc swoje drinki. Alex powoli wciąga swój o nazwie Tequila Sunrise i stara się nie mruczeć. Jest chyba jedną z niewielu kobiet, które lubią taki alkohol.

       Blanca i Derek nadal ze sobą nie rozmawiają a dziewczyna ostentacyjnie mruga ciągle do kelnera, który ich obsługuje. Jej narzeczony posyła tylko Alex zmęczone spojrzenia, ale jej odpowiedzią jest tylko wzruszenie ramion. To nie jej sprawa. 

       Agness okazuje się całkiem sympatyczna. Jest makijażystką, która dołączyła do ich ekipy pod koniec ostatniej trasy koncertowej i tak się poznali. Nie są w związku, Niall powiedział, że są dobrymi przyjaciółmi, ale spojrzenia jakie wymieniali i małe, intymne uśmiechy mówiły zupełnie coś innego.

       Później dołącza Harry, który wpadł tutaj sam. Siada tuż obok Alex i gawędzą o ostatnim koncercie Hansa Zimmera, na którym jednak się nie spotkali, ponieważ jego siostra źle się poczuła i wrócili do domu trochę szybciej. Aktorka udaje, że jest jej przykro. Lubi Harry'ego, ale bardzo wtedy nie chciała spotkać po drodze znajomej duszy.

       Kiedy rozgląda się po klubie obstawia w myślach, że jest tu około siedemdziesięciu osób. Nikt nie zwraca na siebie uwagi, kilka osób kojarzy ze świata show-biznesu, ale jednak większość wydaje się być normalnymi ludźmi. Podoba jej się, że wszyscy chyba mają gdzieś to, że tu jest i chciałaby im za to podziękować. 

        To byłoby dziwne.

       Louis dołącza najpóźniej. Kompletnie narąbany.

       Prawdopodobnie wszystkim czym tylko można.

       To znaczy tak, Alex zauważyła, że każdy z kim rozmawiała był podejrzanie energetyczny, miał charakterystycznie przymknięte oczy i szeroki uśmiech, ale u Louisa widziała to jakoś bardziej. Może dlatego, że zawsze wydawał jej się jakiś inny...

        Ma na sobie zwykłe dżinsy i czarną koszulkę. Wygląda zwyczajnie podczas gdy ona ma na sobie krótką czerwoną sukienkę, wysokie buty i pełny makijaż. Kiedy ona spędziła w łazience ponad godzinę przed wyjściem on prawdopodobnie włożył na siebie pierwsze rzeczy, które wyjął z szafy. Jego włosy są ledwo ułożone, grzywka ładnie opada mu na czoło w czasie gdy te z tyłu są w całkowitym nieładzie. Wygląda jakby właśnie... No cóż, to całkiem możliwe.

       Kiedy spotyka ją wzrokiem uśmiecha się szeroko i chwieje trochę na piętach. 

       A była dopiero dwudziesta trzecia.

      - Nie sądziłem, że się pojawisz. - mówi, kiedy przepycha się przez Harry'ego i siada na jego miejscu, kradnąc też jego drinka. Styles jednak albo tego nie zauważył albo jest przyzwyczajony, bo spogląda tylko krzywo na przyjaciela i zajmuje się rozmową z Agness i Niallem. 

       Alex już otwiera usta, żeby odpowiedzieć, ale uprzedza ją dodając jeszcze kilka słów.

      - Nie musisz się denerwować. - nachylił się trochę w jej stronę, by dokładnie słyszała każde słowo nawet mimo piekielnie głośnej muzyki wokół. - Twoje drinki przygotowuje tylko jeden barman.

      Och to... wow. 

       To była uprzejmość czy raczej marna próba żartu?

     - Za nowy początek? - pyta Louis, unosząc kradzionego drinka w górę i przechylając go lekko w jej stronę, dając znak, żeby zrobiła dokładnie to samo. Alex więc unosi swoją szklankę i stukają się nimi krótko.

     - Za nowy początek.















     - It's Saturday and I won't be long.


     - TILL I HIT THE DANCEFLOOR!

     - HIT THE DANCEFLOOR! - krzyczy Alex przez śmiech, który wtóruje jej Blanca.

       Tańczą na środku parkietu do swojej ulubionej piosenki kilku ostatnich dni i od godziny zajmując się tylko sobą. Wokół nich ludzie zmieniają się z po każdym utworze a one tkwią tutaj dając z siebie wszystko i spędzając razem pierwszą prawdziwą imprezę. To dziwne, że nigdy wcześniej nie pojawiły się w takim miejscu, choć dogadują się tak idealnie. Zaczynają wygłupiać się coraz bardziej i nawet całują się kilka razy. Są bardziej niż pijane, kiedy pierwszy raz Alex przysuwa usta do tych swojej przyjaciółki, ale Blanca tylko śmieje się w jej wargi i oddaje każdy pocałunek. 

      I ani myślą o tym jak to wszystko może wyglądać z boku.

      Kobiece pocałunki bardzo różnią się o tych, które dotąd dzieliła z mężczyznami. Jej policzków nie drapie twarda broda, drugie usta są gładkie i słodkie od klejącego błyszczyku, i wszystko wydaje się być dużo delikatniejsze. Nie czuje zachłanności w tym, by po pijaku zdarzyło się coś więcej, a wręcz przeciwnie – każdy ruch wydaje się być czysty i dość niewinny, ponieważ Blanca ma narzeczonego a ona dwuosobową listę byłych chłopaków. 

       I jednego aktualnie udawanego.

     Alex nie była w związku od ponad dwóch lat. Jej ostatni chłopak – Sam – zostawił ją w czasie przygotowań do jednej z większych sztuk zaliczeniowych jeszcze w czasie studiów. Wtedy wydawało jej się to całkiem zrozumiałe, ponieważ próby pochłaniały większość jej dnia, a wieczorami była tak zmęczona, że wykrzesywała z siebie jedynie trochę siły na rozmowę przez telefon. Z perspektywy czasu jednak wydaje jej się to dobrą drogą, ponieważ właśnie dzięki temu, że wówczas była sama mogła pozwolić sobie na dodatkowe warsztaty w Waszyngtonie a później podpisanie kontaktu z produkcją „Venom”, które zmieniło jej życie. W ostatecznym rozrachunku jest jej dobrze, gdy musi martwić się tylko o siebie a jej decyzje są kierowane tylko własnym dobrem a nie względem na to jak może to wpłynąć na drugą osobę. Tak jest trochę łatwiej.

       Nie mówi tu o tym jak źle jest zasypiać samej w wielkim, chłodnym łóżku i jak źle jest budzić się z poczuciem, że kolejny raz będzie wracać do pustego domu. Kiedy jest jej smutno a ona może płakać tylko w swoją poduszkę, bo i tak nikt nie przyjdzie by ją pocieszyć. Nikt nie ugotuje jej ulubionego dania, nikt nie przyniesie kawy do łóżka i nie złapie za kolano pod stołem na rodzinnej kolacji. Nie będzie jej rozśmieszał tylko po to, by dostać śliczny uśmiech zarezerwowany tylko dla jednej osoby i nikt nie będzie kupował jej kwiatów bez okazji czy całował w czoło, by poczuła się bezpiecznie.

        Nikt.

       I jest jej z tym dobrze, tak na co dzień, kiedy dużo pracuje i szybko zasypia. I nie pije.

       Bo w chwilach takich jak ta, kiedy ledwo pamięta okazje z jakiej się tu znalazła zaczyna to czuć. Smutek, samotność, zazdrość, kiedy patrzy na szczęśliwych, zakochanych w sobie najlepszych przyjaciół. Życzy im jak najlepiej, ale sama chciałaby mieć coś podobnego.

       Tyle że musiała wybrać i postawiła na spełnienie swojego największego marzenia. Przecież miłość mogła zaczekać, prawda?

        Czekała na nią dwa lata, kolejnych kilka nie zrobi jej większej różnicy. 

     - Alex? - odzywa się nagle Blanca, mocno chwytając jej ramię. - Wszystko gra?

      Nie.

    - Tak. Idziemy się napić?

      Blanca przytakuje, więc wymieniają krótkie, porozumiewawcze uśmiechy i podchodzą do baru. Liam przedstawił Alex barmana, który odpowiadał za jej drinki i poprosi go o tequile w czasie gdy kelnerka przygotowuje Blance Caiphirinie. Rozmawiają chwilę o tym, że impreza całkiem im się podoba i nawet dobrze się bawią, a później plotkują o najbardziej pijanym facecie na imprezie, który już bawi się sam ze sobą.

      Wracają do swojego stolika trzymając się za dłonie. Siedzi tam Derek (wiadomo), który nie wydaje się być już tak obrażony jak na początku, Louis pijący kolejnego drinka razem z Harry'm i Agness, robiąca sobie zdjęcia z koleżanką Liama ze szkoły, którą poznała w toalecie. 

     - Ale było tam gorąąąąąco... - śmieje się Harry, wskazując ręką na parkiet, z którego właśnie zeszły. Dziewczyny wymieniają się tylko krótkimi uśmiechami. Blanca obejmuje ramieniem przyjaciółkę. - Nie mogliśmy się napatrzeć.

     - Podobało ci się, kochanie? - Blanca podchwytuje temat, spoglądając na swojego narzeczonego, który dyskutuje właśnie z Louisem. Oboje palą i w jednym momencie poświęcają całą uwagę blondynce.

       Louis tylko się uśmiecha a Derek ostentacyjnie zaciąga się jeszcze raz zanim odpowiada.

     - Ustaliliśmy ostatnio listę osób, z którymi jakby co to się nie liczy. - odpowiada nieprzejęty na co kilka osób się śmieje.

     - Chodźcie, zróbmy sobie pamiątkowe zdjęcie, póki wszyscy jakoś jeszcze wyglądamy. - proponuje Agness, machając ręką i zapraszając w ten sposób wszystkich do siebie. Alex podbiega jako pierwsza z racji tego, że jest dziewczyną i uwielbia takie zdjęcia. Ustawia się koło blondynki, czekając na resztę, która dopasuje się w kadr. Ktoś kto akurat przechodzi proponuje zwykłą fotkę zamiast selfie co każdy przyjmuje z dużą aprobatą. Alex z boku obserwuje swoich przyjaciół, którzy chyba już się pogodzili, bo właśnie się przytulają a później Louisa, który niechętnie wstaje z kanapy. Robi kilka ostrożnych kroków i staje tuż obok niej. Po chwili Alex czuje jak jego ramię owija się wokół jej brzucha i pozują do zdjęcia, które robi im któryś z kolegów Liama. 

       Dobry ruch, kolejne potwierdzenie ich rzekomego związku.

      Więc Alex zgadza się, kiedy Agness pyta czy może to opublikować. Louis też.

      I to tyle z ich kontaktu przez następną godzinę.









        Drinka później do aktorki podchodzi mężczyzna, który robił im to grupowe zdjęcie. Nachyla się nad jej ramieniem, kiedy ona siedzi i sączy swój alkohol w milczeniu i pyta o jeden taniec. Alex jest trochę zdezorientowana, ponieważ nigdy nawet z nim nie rozmawiała, ale jest na tyle pijana, że zgadza się chętnie i wstaje, poprawiając sukienkę. Macha wszystkim przy stoliku i pokazuje Blance, że idzie na parkiet na co ta wystawia w jej stronę uniesiony kciuk, nadal siedząc na kolanach swojego chłopaka. Alex jedynie puszcza jej oczko i pozwala poprowadzić się w stronę tańczących ludzi. 

        Kiedy podchodzą bliżej chłopak łapie za jej dłoń i próbuje wprowadzić w środek parkietu, między ciasno ściśniętych gości Liama i wtedy to się dzieje.

       Alex naprawdę z trudem orientuje się co właśnie ma miejsce, ponieważ jest dość (bardzo) pijana a w jej głowie huczy muzyka i procenty, i to jest jedynym na czym skupia swoją uwagę tego wieczoru. Mija więc dłuższa chwila zanim do jej mózgu dociera ból, rozchodzący się po jej prawym pośladku na całą pupę i odwraca się do tyłu.

       Tyle że... nie widzi nikogo. Prócz Louisa, który krzyczy coś w stronę chłopaka, który wygląda bardziej na przerażonego nastolatka niż dorosłego mężczyznę. Alex wyrywa swoją dłoń z uścisku swojego niedoszłego partnera i skupia się na awanturze, która zdążyła się rozwinąć. Jest tak zdziwiona, że nie może z początku załapać o co w ogóle chodzi aż do chwili, kiedy Louis przechodzi do rękoczynów.

        - Oszalałeś?! - krzyczy w stronę chłopaka i popycha go w tył, uderzając w klatkę piersiową gdzieś na wysokości mostka. - Co do kurwy?!

      - Odwal się ode mnie. - pyskuje młodszy, ale unosi ramiona w górę w geście kapitulacji. - Nie chcę wchodzić ci w drogę.

    - To przestań klepać tyłek mojej pieprzonej dziewczyny! - warczy, popychając chłopaka jeszcze raz tym razem nieco bardziej agresywnie.

      Alex jest w szoku i nie ma pojęcia jak reagować. Kilka par wokół nich przerywa taniec i tworzy mały półokrąg wokół całej sytuacji. Kiedy Louis krzyczy jeszcze parę wyzwisk w końcu dziewczyna jakby trzeźwieje.

     - Louis, przestań. - prosi cicho, ale dostaje jego uwagę. Mężczyzna posyła jej ostre spojrzenie, ale puszcza pięści zaciśnięte dotąd na koszulce nastolatka.

     - Tommo..? - nagle między ludźmi przepycha się Liam, błyskawicznie stając między nimi. Alex nie widziała go praktycznie wcale w czasie imprezy, dlatego dziwi ją, że tak szybko się tu pojawił. Payne przygląda się najpierw Louisowi a później temu drugiemu, oceniając sytuację. - Co jest?

     - Ten gówniarz...

     - Hej, uważaj na słowa, co? - odzywa się nastolatek i Alex aż otwiera szerzej oczy na jego nagły przypływ odwagi. Jeszcze przed chwilą prawie przepraszał a teraz nakręca kłótnię jeszcze bardziej. Louis momentalnie podnosi rękawicę i robi krok w jego stronę tak, że gdyby nie odciągające go ramię Liama pewnie rzuciłby się na niego bez wahania.

     - Uspokój się, Tomlinson. - syczy Liam, odpychając go lekko na bezpieczną odległość. Alex zauważa, że Derek i Blanca wstają, żeby przyjrzeć się sytuacji tak samo jak i kilka innych osób. To jeszcze bardziej rozwściecza piosenkarza, bo zaciska mocno wargi i robi się czerwony z nerwów zaciskając pięści wzdłuż boków. - Co się dzieje? - pyta, przeskakując spojrzeniem z jednego na drugiego. Żaden się nie odzywa, a jedynie patrzą na siebie w taki sposób, że Alex boi się, że któryś nagle wyskoczy z pięściami. Już chce się odezwać, ale wtedy Liam znów otwiera usta. - Lepiej, żebyś już wyszedł, Louis.

     - Co kurwa? - pyta Louis patrząc z niedowierzaniem na kumpla, który tylko wydycha głośno powietrze. - Żartujesz?

     - Nie chcę kolejnej awantury, okej? Myślę, że to już czas na ciebie.

     - Liam. - próbuje Alex, ale zostaje całkowicie zignorowana. 

     - A ja myślę, że twój pieprzony kumpel powinien nauczyć się odrobiny szacunku. 

     - Nie będę z tobą o tym dyskutował, Tommo. Nie chcę tu żadnych spin. 

     - Czy to są, kurwa, żarty?! - śmieje się Louis, rozglądając się wokół. - Masz problem do mnie?!

     - Chodź, odprowadzę cię. - Liam idzie w zaparte i łapie delikatnie za rękaw kumpla, ale ten błyskawicznie się wyrywa. Komentuje coś jeszcze podniesionym, niedowierzającym tonem, ale kolejny raz szarpie się, kiedy ktoś próbuje go wyprowadzić.

      - Pierdol się, Payne. - pluje wrogo i odwraca się na pięcie prawie biegnąc w stronę wyjścia.

     Alex nie ma pojęcia co właśnie ma miejsce, ale posyła jedynie krótkie spojrzenie Blance i wychodzi za Louisem.
    
       Próbuje za nim nadążyć w międzyczasie starając się przetworzyć wszystkie informacje. Chwilę zastanawia się jakim cudem tak szybko znalazł się tuż obok niej, kiedy dokładnie widziała, że był zajęty rozmową z Harry'm i nie zauważyła, żeby w ogóle zwrócił uwagę, że wychodzi. W dodatku nazwał ją swoją dziewczyną w miejscu, w którym wszystko co się wydarzyło miało pozostać między nimi. Liam ręczył za swoich gości i obiecywał dyskrecję, przecież gdyby było inaczej pewnie nie zaprosiłby Alex, by jego przyjaciel nie musiał czuć się przytłoczony i żeby wszyscy mogli uniknąć niezręczności. 

        No właśnie.



       Udaje jej się złapać go na zewnątrz z drugiej strony klubu. Nie powinno jej dziwić to, że wyszedł tyłem, nie chciał ryzykować, że ktoś mógłby go rozpoznać z głównej drogi. Tutaj obok wielkiego kontenera na śmieci i rzeki niedopałków jest bezpieczny. Wokół nie ma żywej duszy, nie jedzie żaden samochód a jedynym dźwiękiem jest zgłuszona muzyka wydobywająca się z wewnątrz. Louis stoi oparty o brudną, starą ścianę przyległej kamienicy i odpala papierosa. Alex dopiero teraz czuje jak chwieje się na nogach, zbyt przejęta wcześniej adrenaliną buzującą w jej żyłach, kiedy za wszelką cenę chciała go zatrzymać i przeprosić, że musiał ingerować. Już chce podejść bliżej, ale on wyjmuje telefon.

     - Przyjedź po mnie. Teraz. - warczy przez zaciśnięte zęby i nawet nie czeka na odpowiedź rozmówcy tylko rozłącza się, chowając telefon do tylnej kieszeni. 

       Dziewczyna robi kilka kroków w jego stronę, starając się stąpać wysokimi obcasami jak najciszej, choć sama nie ma pojęcia dlaczego.

     - Przyszłaś mnie niańczyć? - warczy wrogo, lecz nadal na nią nie spogląda. Zaciąga się mocniej i powoli wypuszcza dym z ust, kiedy wlepia wzrok na małą, osiedlową drogę przed nim. Opiera się wygodniej o budynek i ugina nogę w kolanie.

       Co?

      Alex pozwala sobie zmierzyć go wzrokiem i widzi w nim wiele sprzeczności. Ma wrażenie, że wytrzeźwiał w tych kilka minut, ale z drugiej strony ciągle kiwał się na boki i odpalał swojego papierosa znacznie dłużej niż powinno to zajmować. Marznie, ponieważ nawet z tej odległości może dostrzec gęsią skórę na jego ramionach i w tamtym momencie dociera do niej, że sama trzęsie się od chłodnego wiatru, który uderza w jej rozgrzane ciało. Jego koszulka jest wygnieciona a spodnie luźno wiszą mu w pasie, wygląda dość niechlujnie. Kiedy patrzy na jego twarz (a raczej sam profil, ponieważ nadal nie obraca się w jej stronę) widzi przymknięte, zmęczone oczy, zmarszczone czoło i kilkudniowy zarost, który zdobił jego policzki i brodę. W takim wydaniu – w brudnym ubraniu, spalanym papierosie i potarganych włosach dostrzega, że podoba jej się nawet bardziej niż dotychczas. Nie może temu zaprzeczyć, Louis jest przystojnym mężczyzną choć z urodą dosyć popularną, ostry zarys kości szczytowych i trochę zapadnięte policzki, dlatego nie ma bladego pojęcia co w tej chwili sprawia, że czuje się właśnie... tak.

      Może to przez to jak starał się obronić ją przed poniżającym ją nastolatkiem z klubu albo przez nadmiar alkoholu w jej krwiobiegu. 

       Albo może z obu powodów, ale Alex nie chce się nad tym zastanawiać i zamiast tego podchodzi jeszcze bliżej, stając tuż naprzeciw. 

       Wreszcie unosi wzrok wyżej, patrząc na nią z mieszanką zmęczenia i konsternacji. Jego niebieskie oczy szybko odnajdują jej własne piwne i przez pół sekundy po prostu wpatrują się w siebie bez słowa, a w głowie Alex szaleją emocje. 

    - Przykro mi, że pokłóciłeś się z Liamem. - mówi cicho, prawie szepcząc, czym zdobywa całkowicie jego uwagę. 

       Powinna przeprosić? Powiedzieć, że wcale nie musiał tego robić? Nie chce.

     - Przejdzie mu. 

    - Mimo wszystko. - robi jeszcze jeden krok na tyle blisko, by dzielił ich jakiś metr. Louis nadal nie zmienił swojej pozycji i wciąż opiera się o chłodną ścianę, poprawiając trochę na swoim miejscu i poruszając rozluźniająco ramionami. Pali, ale nie wygląda jakby zamierzał jej odpowiedzieć. - Dziękuję.

       Po tym cichutkim wyznaniu uśmiecha się może tylko trochę prowokacyjnie (ponieważ Bóg wie, że jest pijana i robi to na wpół świadomie) i przymyka uroczo oczy (przynajmniej ma nadzieję, że to tak wygląda). Wie, że prawdopodobnie właśnie wychodzi na odrobinę zadziorną, ale nie przeszkadza jej to, ponieważ on wygląda tak dobrze a ona nie miała nikogo od dwóch lat. Dodatkowo zdaje sobie sprawę z tego, że jutro będzie uderzać się w czoło za swoje zachowanie, ale to będzie dopiero jutro.

       A jeszcze jest dzisiaj, choć jutro po północy. O ile ma to jakikolwiek sens.

       Louis odwzajemnia krótki, mały uśmiech i upuszcza papierosa, przydeptując go butem w boleśnie wolnym tempie. Dokładnie naciska stopą na niedopałek, odbija się od ściany i wędruje spojrzeniem w górę od swojego buta przez całe ciało dziewczyny na końcu znów patrząc w jej twarz z odrobinę większym uśmiechem. Alex zupełnie to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, czeka na kolejny krok, który nie nadchodzi. 

      Stoją teraz bardzo blisko siebie, może poczuć ciepło, które od niego bije choć nawet się nie dotykają. Wiatr, który dotąd uderzał w nią swoim chłodem nagle gdzieś znika a świat kończy się na ich dwójce. Dziewczyna czuje się znacznie bardziej pijana niż przed minutą, choć nie ma to żadnego racjonalnego wytłumaczenia. 

     - No dalej, Alex. - zachęca z kpiącym uśmiechem na ustach i lewą brwią uniesioną lekko w górę. 

       Alex go nienawidzi i ma ochotę zdjąć mu ten uśmieszek z twarzy.

      Więc robi to.

     Wspina się na palce i nie myśli wiele, kiedy dotyka swoimi ustami tych jego. Pocałunek jest krótki, pełen zaskoczenia i nieodwzajemniony. Jego broda drapie jej delikatną skórę, ale to nakręca ją jeszcze bardziej. Louis szybko odnajduje się w tej sytuacji i pogłębia pieszczotę. Jego usta są wąskie, ale przyjemnie twarde i Alex czuje na nich niedawno spalonego papierosa. Odrywają się od siebie zdecydowanie zbyt szybko i dziewczyna chce tupnąć nogą ze złości.

      Dopiero po czasie orientuje się dlaczego przerwał. Po tym jak cierpliwie znosi jego trochę wyśmiewczy wyraz twarzy (zapewne po minie jaką przybrała) i pokazuje głową w kierunku jezdni, gdzie czeka już samochód.

      Louis ściąga na siebie jej uwagę jednym krótkim pytaniem.

     - Wsiadasz?











____________
* Ameryka, pełnoletność po 21 roku życia.

9 comments:

  1. Wow, wow, wow. Super długość, a piszesz to naprawdę ciekawie ^^ Po prostu: wow xd Nic dodać, nic ująć ������
    ~ W.S.M.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nawet nie wiesz, jak bardzo doceniam to, że odpowiadasz na moje komentarze (i że wgl je czytasz). Kilka znaków, a sprawiają, że mam banana na twarzy xd Twoja aktywność jest onieśmielająca, niesamowita i godna podziwu. Mogłabym wypisać więcej przymiotników, ale jest ich zdecydowanie za dużo dla tego zjawiska :) Myślę, że zdajesz sobie sprawę z tego, jak dobra jesteś w pisaniu :** To jak się udzielasz... Brak słów ;› xx

      Delete
    2. Kurwa xd *W.S.M. xd

      Delete
    3. A ja? Jak widzę, że osoba, która od tak dawna czyta mojego bloga nadal tu jest <3 <3 <3 <3 <3 po prsotu... nie wiem co powiedzieć :) To naprawdę świetne!
      I awwww... dziekuje za tyle milych slow!:) nawet pomimo tego, z emnie tu praktycznie nie ma, choć tak naprawdę wchodzę codziennie, ale dorosłe życie mnie czasami przerasta :D

      A co u ciebie?!

      Delete
    4. Dylematy życiowe: filologia rosyjska vs fizjoterapia vs ratownictwo medyczne :') Mam jeszcze sporo czasu, ale cholernie chcę mieć jakiś plan. Do tego znienawidzona pora roku, wolontariat dot. ŚDM i uczenie się niemieckiego (��) przez calutkie wakacje. Lepszych być nie mogło :P Dzięki takim osobom jak Ty (!) staram się od tego oderwać czytając wasze świetne prace ;› Pozdrawiam, W.S.M. ;***

      Delete
    5. Powiem ci szczerze, że nie polecam samej filologii. Powinnaś zastanowić się co chcesz robić po tym języku (chyba że być tłumaczem) i zrobić coś obok tego, żeby się wyspecjalizować w danej branży/dziedzinie. Teraz dogadanie się samo w sobie nie jest problematyczne właściwie na całym świecie. Nie chcę cię dołować (ponieważ ja też to przechodziłam), ale zobacz jak wielu ludzi kończy takie studia każdego roku a np w jednej firmie ilu takich tłumaczy potrzebują? 1? 2? Gdzie rocznie kierunek kończy załóżmy setka czy nawet pięćdziesiątka. Dlatego pomyśl co chciałabyś robić dodatkowo. A jeżeli chodzi o ratownictwo medyczne to polecam Norwegię, ponieważ tam zarabia się najwięcej w zawodach medycznych XDD

      Delete
    6. Ta, dzięki za zajebistą opinię. Zostań doradcą zawodowym. A tak serio dziękuję za szczerość, ale myślę, iż polemizowanie w komentarzach nie jest najlepszym pomysłem xdddd
      ~ W.S.M. ^^

      Delete
    7. Luzik, po prostu też zastanawiałam się nad filologią i doszłam do takich wniosków. Jeśli masz na siebie taki a nie inny pomysł to mi nic do tego :)

      Delete