Pensjonat, w którym mieszkaliśmy był przeznaczony głównie dla wypoczywających rodzin na wakacjach. Stąd właśnie ogromne boiska, przystosowanie do wycieczek szkolnych i masa atrakcji. Właśnie skończyliśmy przerabiać pokój zabaw dla dzieci na mini salę kinową. Zorganizowaliśmy sobie popcorn, właścicielka wypożyczyła nam kino domowe i telewizor, a zasłonięte rolety dodawały klimatu. Było ciemno, głośno od porozstawianych naokoło głośników i klimatycznie. Siedzieliśmy na podłodze, pod tyłkami lub za plecami układaliśmy stosy poduszek i różnych zabawek. Ukradłam ogromnego misia, który był niedźwiadkiem i zrobiłam sobie z niego poduszkę. Przyszłam trochę spóźniona, bo wszystko było pozajmowane, a ja musiałam siedzieć na brzuszku tego grizzly. Obok mnie leżała Jeni, opierając głowę o nogi Cami, która leżała po jej przeciwnej stronie. Zayn włożył płytę do odtwarzacza i usiadł, przyciągając do siebie zadowoloną Perrie. Później Louis zgasił światło.
Naprawdę czułam się jak w kinie. Nic oprócz telewizora nie widziałam, jedynie kontury osób, które przede mną siedziały. Stwierdziłam, że misiek jest mi całkowicie niepotrzebny, bo tylko destabilizuje pozycję mojego tyłka, więc zamiast zgniatać go swoim ciałem, usadziłam go sobie między nogami. Oglądaliśmy "Obecność", a po plecach przeszły mi ciarki na samą myśl, że ten film był podobno oparty na faktach. Ostatnie czego potrzebowałam to nawiedzające mnie duchy. Ogólnie nie bałam się horrorów, potrafiłam rozróżnić to, co w moim mózgu stwarza film od rzeczywistości realnej, która mnie otaczała. Jednakże to była ciekawa odskocznia, lubiłam czuć dreszczyk emocji, przebiegający po plecach.
Pierwsze sceny doskonale wprowadzały w nastrój. Nawiedzona lalka i przerażone siostry-właścicielki. Musiałam przyznać, że przełknęłam głośniej ślinę, kiedy laleczka dobijała się do ich drzwi, kilka godzin po tym, jak wyrzuciły ją do śmieci. Przytuliłam misia do siebie.
Wstrzymałam oddech i podskoczyłam z miejsca w momencie, kiedy poczułam cudze dłonie na swojej talii. Boże, myślałam, że dostanę zawału! Na szczęście nie wydałam z siebie żadnego dźwięku, jedynie szybko odwróciłam się do tyłu z przerażonym spojrzeniem i niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. To wcale nie minęło, kiedy zobaczyłam KTO siedzi tuż za mną.
- Cześć. - usłyszałam tuż przy moim uchu.
Chyba sobie żartujesz.
- Zostaw mnie, Harry. - warknęłam cicho, żeby nie wzbudzać niczyjej uwagi na nas. Wciąż pamiętałam, że musiałam zachowywać się jakby nic się nie stało. Szarpnęłam się delikatnie, kiedy przyciągnął mnie całkiem do siebie tak, że odbiłam się plecami od jego brzucha, a jego nogi dotknęły zewnętrznych stron moich ud.
- Pogadamy? - szepnął, chcąc także nikogo nie prowokować.
- Zabierz ręce. - zażądałam przez zaciśnięte ze złości wargi.
O dziwo - spełnił moją prośbę. Zginął nogi, kładąc dłonie teraz na swoich kolanach, jednak wciąż głową pochylając się ponad moje ramię, żeby móc cicho mówić. Nie podobało mi się to, miałam ochotę krzyknąć, żeby ktoś go stąd zabrał, ale nie mogłam. Po pierwsze dlatego, że mogłoby się wszystko wydać, po drugie dlatego, że nie chciałam zostać obiektem numer jeden na tym wyjeździe, a po trzecie było ciemno i nikt nie wiedział, że Harry w ogóle się dosiadł.
- Musimy porozmawiać. - jego oddech omiótł moją szyję, a ja się spięłam. Nie chciałam mieć już z nim nic wspólnego.
- Nie mamy o czym. - warknęłam.
Parsknął zirytowany prosto do mojego ucha, a ja odruchowo mocniej zacisnęłam ramiona wokół szyi pluszaka. Próbowałam całą swoją uwagę maksymalnie skierować na fabułę filmu, ale po prostu nie potrafiłam myśleć o niczym innym jak o Harry'm tuż obok mnie, który chciał mnie przytulić, dotknąć... Aż się wzdrygnęłam na ten widok, który klarował się w mojej głowie.
Czy on nie rozumiał powagi sytuacji? Nie rozumiał, że był o krok od wyrządzenia mi prawdziwej krzywdy? Okej, zgadzałam się, że Harry z reguły zbyt wiele nie myślał o innych, ale cholera jasna to było niemalże przeciw naturze! Jak można tak bardzo zachłysnąć się swoimi nerwami, że jest się w stanie stanąć oko w oko ze swoim mroczniejszym JA? Mimowolnie nasunęło mi się porównanie Harry'ego Stylesa z doktorem Jekyll i panem Hyde.
- Tylko tyle masz mi od powiedzenia? "Nie mamy o czym", poważnie? - jego głos jakby nabrał na smutku i miałam pewność, że nawet opuścił głowę, bo czułam jego loki na odkrytym obojczyku. Nie mogłam dać się tak zwieść.
- Powinnam wstać i krzyknąć, żeby ktoś cię stąd zabrał. - warknęłam przez zaciśnięte zęby, starając się nie krzyczeć, bo mogłabym przeszkodzić reszcie w oglądaniu filmu. - Jak najdalej ode mnie.
- Claudia... - mruknął, nosem delikatnie dotykając mojego zagłębienia między obojczykami. Od razu spięłam się na ten niespodziewany dotyk. Mocniej wbiłam palce w futerko niedźwiedzia, którego przytulałam do swojej piersi. Jego gorący oddech uderzył w moją skórę tak intensywnie, że musiałam wstrzymać oddech. Cholera jasna, miałam nadzieję, że nie poczuł jak bardzo wciąż na mnie działa. - Zacznijmy od początku, dobrze?
- Harry, nie mogę tak po prostu o tym zapomnieć. - odpowiedziałam spokojnie. - Wydaje ci się, że twój dotyk będzie sprawiał mi... przyjemność? - zawahałam się. - Nie chcę się tak czuć.
Jego cichy śmiech wyrwał mnie z pantałyku.
- Nie próbuję namówić cię na nic takiego! - odpowiedział, a ja zmarszczyłam czoło, czego na szczęście nie był w stanie zauważyć. - Nie chcę, żebyś wyszła teraz ze mną i pozwoliła na to, co wczorajszego wieczoru w moim pokoju. - przypomniał, zbliżając usta do mojego ucha tak, że czułam jego wargi, muskające jego płatek. Nienawidziłam go, że o tym wspomniał. Zacisnęłam usta. - Nawet cię nie pocałuję, jeśli nie będziesz chciała. - obiecał. - Tylko spotkaj się ze mną, kiedy wrócimy, dobrze?
Jeśli powiedziałabym, że mnie nie zatkało i nie zrobiły na mnie wrażenia jego słowa stałabym się kłamcą. Wiedział gdzie uderzyć. Wiedział, że działał na mnie bardziej niż ktokolwiek inny i potrafił tę wiedzę wykorzystać w praktyce. Jeśli nie zgodziłabym się na to, byłam pewna, że żałowałabym tego, ale z drugiej strony, kiedy powiedziałabym "tak" bałam się, że i wtedy...
Poczułam jak pluszak wyślizguje mi się z rąk. Odruchowo odsunęłam dłonie od pluszaka i ściągnęłam brwi w niezrozumieniu. Przedramiona Harry'ego dotknęły moich żeber z obu stron, na co wstrzymałam oddech, jednak zupełnie niepotrzebnie. On tylko oparł brodę o moje ramię i chwycił niedźwiedzia, unosząc jego pyszczek na wysokość mojej twarzy. Szarpnął za jego szyję tak, że teraz patrzył na mnie z dołu z prosząco przymkniętymi powiekami. Cicho parsknęłam śmiechem, kiedy chłopak pociągnął nosem.
- Proszę... - szepnął, zmieniając głos na przesadnie smutny i komiczny, podstawiając dubbing pod pluszaka. Uniósł jego łapkę i starł niewidoczną łzę z jego misiowego oka. Uśmiechnęłam się, przykładając dłoń do ust i wpatrując się w niedźwiadka-adwokata Stylesa. - Harry jest głupi, ale mu przykro. - zapewnił. - Chciałby cię przeprosić, był zdenerwowany, chciał tylko sprowokować trenera, a nie cię skrzywdzić. Przecież go znasz, prawda? - pluszak zbliżył się do mnie tak, że dzieliły nas tylko centymetry. - Jestem taki słodki, nie możesz mi odmówić... - mruknął zwierzak, a ja wydałam z siebie cichy chichot. - Hmmm? - zamruczał tuż obok mojego ucha.
- Gdybym miała wyjść z tobą już dawno bym się zgodziła, misiu. - droczyłam się. Harry pokierował głową pluszaka powoli najpierw w prawą stronę, później w lewą, jakby się rozglądał na co mój uśmiech się poszerzył.
- Mogę się schować do torby. - szepnął konspiracyjnie na co też cicho się zaśmiałam. - To jak?
W mojej głowie panował chaos, nie wiedziałam, której z myśli słuchać, dlatego zrobiłam to, co podpowiadała mi intuicja.
- Jedno spotkanie. - zastrzegłam, unosząc wyprostowany palec wskazujący, żeby potwierdzić swoje słowa.
Niedźwiadek szybko uniósł obie łapki w górę w geście zwycięstwa, po czym się ukłonił.
- Teraz chcę buziaka. - zażądał jeszcze pluszak, wymownie przybliżając puchaty policzek jeszcze bliżej mojej twarzy. Pokręciłam głową niby z niedowierzaniem i pochyliłam się delikatnie, całując pluszaka. Ten mruknął z zadowoleniem, a Harry posadził go z powrotem na podłodze między moimi nogami.
Zayn
Po co mu, do cholery, ten pieprzony telefon, skoro nawet nie może go, do kurwy nędzy odebrać! Dawno nie byłem tak wściekły jak teraz, kiedy nie mogłem dodzwonić się do Davida, bo pewnie poczuł przedwczesny weekend i leży zapijaczony w rowie, a każdy kto przechodzi sika na jego beznadziejne włosy. Tomlinson powinien lepiej ogarniać swojego brata nawet jeśli jest młodszy. Okej, zgodzę się, że David w wieku dwudziestu dwóch lat raczej nie potrzebuje zgody otoczenia, żeby cokolwiek ze swoim życiem robić w czwartkowy wieczór, ale skoro mówiłem "odezwę się w czwartek" zaledwie dwa dni temu powinien wyjąć komórkę i nacisnąć tę pieprzoną zieloną słuchawkę, kiedy widzi na wyświetlaczu moje imię!
Czasami odnoszę wrażenie, że to ja jestem tym najodpowiedzialniejszym i najbardziej ogarniętym. Wszystko ostatnio spada na moją głowę, a przecież wszystkim zajmować miał się Tommo senior i Styles. Boże, co do Harry'ego to po wczorajszej akcji po prostu... Nie no, poważnie, co zamierzał zrobić? Nie chciało mi się wierzyć, że miał coś do tej dziewczyny, no tej... Za nic nie mogłem przypomnieć sobie jej imienia, ale chodziło mi o tę kuzynkę Leili. Pezz była panikarą i lubiła dramatyzować, dlatego nie za bardzo kupowałem jej wersję o niedoszłym gwałcie na nieletniej. Harry jest popieprzony na każdy możliwy sposób, ale bez przesady... O to nigdy bym go nie posądził, bo jakby się tak zastanowić to z góry widać było, że na niego leci, więc po co miałby szukać sobie na siłę problemów?
Zadzwoniłem pod numer Davida jeszcze raz, czekając aż łaskawie panienka raczy go odebrać, a w myślach już szykowałem sobie mowę, jaką zacznę mu przedstawiać jak tylko się odezwie.
- Czy ty nie rozumiesz, że skoro nie odbieram to znaczy, że nie mam ochoty z tobą gadać, Zaynie*? - mruknął rozbawiony do telefonu. - Mam masę ciekawszych zajęć od pogawędek z tobą.
- Chcę zapytać o weekend. - rzuciłem od razu prosto z mostu. - Plany się zmieniły, potrzebuję tego wyjazdu teraz. Ja, Payne i Styles.
David przez kilka chwil jakby się nad czymś zastanawiał, bo słyszałem w słuchawce tylko jego nierówny oddech i jakieś szumy w tle. Cierpliwie czekałem na jakieś jego słowa, bo bałem się, że coś mogło nie wypalić, a ja byłem naprawdę zdesperowany jeśli chodzi o ten wyjazd. Musiałem zrobić to teraz. Potrzebowałem tych pieniędzy.
- Sobota. - mruknął zrezygnowanym tonem. - Przyjedźcie w sobotę. Sami, jestem w pracy. - rzucił i szybko zakończył połączenie zanim cokolwiek mogłem jeszcze dodać.
Było dobrze.
Liam
Boże błogosław pracę państwa Dash. Rodzice Leili harowali od rana do wieczora, przez co dziewczyny właściwie każdy dzień spędzały we trójkę. Cloudy była na tym śmiesznym campie, który trener załatwiał chyba od zawsze. Wcześniej też grałem, byłem prawym skrzydłowym w asyście Zayna, ale moja kontuzja blokowała mi dalsze rozwijanie się w tym kierunku. Długo tego żałowałem, ale kiedy zaproponowano mi stypendium naukowe ze względu na genialne wyniki z fizyki jakoś przestałem już ubolewać.
Justine siedziała w swoim pokoju chyba całymi dniami. Naprawdę, ta dziewczyna miała tak proste życie... Szkoła-dom, szkoła-dom. W tamtym momencie trochę jej tego zazdrościłem, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Jakąś cenę musiałem zapłacić...
Siedziałem w salonie Dashów już jakieś dwadzieścia minut, a Leila nadal do mnie nie zeszła. To wszystko ją przerastało, zmieniła się, zamknęła w sobie... Chciałem za wszelką cenę jej pomóc, i, cholera, naprawdę próbowałem, ale od niej nie można było już dotrzeć. Nie po tym, co się stało.
Taka wiadomość zmieniła jej życie. Zmieniła też moje życie i prawdopodobnie życie każdego z osobna. To wszystko zmieniało, nasz pogląd na świat, dostrzeżenie tego, że nie zawsze jest tak beztrosko i zawsze są jakieś konsekwencje. Świat nie był sprawiedliwy, ale musieliśmy się z tym pogodzić. Ona musiała.
Ciche kroki na schodach, które poznałbym chyba wszędzie rozeszły się dźwiękiem po całym salonie. Odwróciłem się z wymuszonym, delikatnym uśmiechem na ustach, żeby się przywitać, ale ona jedynie cmoknęła przelotnie mój policzek i usiadła na kanapie obok tej, którą zajmowałem ja. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego się ode mnie odsuwała, próbowałem jej pomóc, zostałem, a ona tak obcesowo mnie traktowała. To był jej sposób na pogodzenie się z przyszłością? Poważnie?
Jasne włosy spięła w niedbałego koka na czubku głowy, który teraz przypominał raczej zwykłe siano, choć nigdy nie powiem jej tego na głos. Miała na sobie stary, pomięty dres. Dres, rozumiecie? Ktokolwiek znał Leilę Dash to wiedział, że dres był ostatnią rzeczą, którą byłaby w stanie założyć. Chyba że by jej zapłacono.
Długo nie spała. Miała podkrążone oczy, a jej oliwkowa skóra trochę zbladła. Nie pomalowała się, nie zasłoniła worków pod powiekami i nie starała się nawet wyglądać jak Leila, którą zna Phoenix.
- Jak się czujesz? - spytałem cicho, pochylając się lekko i opierając łokcie na kolanach.
Prychnęła.
- Wszystko okej?
Milczenie.
- Leila. - upomniałem.
Znów cisza. Nie wytrzymałem.
- Cholera jasna, rozmawiaj ze mną! - warknąłem, na co w końcu się poruszyła. Otworzyła szeroko oczy i wpatrywała się we mnie z niedowierzaniem. W porządku, ja ogólnie nie krzyczę, ale tym razem po prostu nie potrafiłem się uspokoić. - Myślisz, że mi jest zajebiście komfortowo w tej sytuacji?! Że mnie to nie rusza?!
- Uspokój się! - nakazała przez zaciśnięte zęby, a ja zacisnąłem usta w cienką linię, starając się uspokoić targające mną emocje. - Justine jest na górze, kretynie.
- Więc odpowiadaj, kiedy do ciebie mówię. Przestań zgrywać... - zacząłem, ale szybko weszła mi wpół słowa.
- Zgrywać?! - warknęła. - Serio, Liam?! Ty chyba, kurwa, nie doceniasz powagi sytuacji!
- Oh, no wspaniale, że ty robisz to za nas dwoje!
- Ktoś musi! - krzyknęła, już nawet nie zważając na to, że jej siostra mogłaby nas usłyszeć. - Boże, nie wierzę, że jesteś takim gówniarzem. - skomentowała, unosząc dłoń do czoła i delikatnie pocierając je palcami.
- Nagle zaczęło ci to przeszkadzać, hm?! - podchwyciłem temat "gówniarza" i mimowolnie z nerwów zacisnąłem pięści. - Teraz masz z tym problem?! Trzeba było, kurwa, myśleć wcześniej! - krzyknąłem, wstając prędko z miejsca. - Najlepiej zanim pozwoliłem Danielle przyłapać nas w twojej pieprzonej kuchni! - wygarnąłem.
W momencie, kiedy zobaczyłem jak przymyka powieki i opuszcza głowę, wiedziałem już, że powiedziałem zdecydowanie za dużo. Wziąłem kilka głębszych wdechów, nie spuszczając wzroku z jej zmarnowanej, wychudzonej postaci i przeczesałem dłonią włosy, żeby jakoś się uspokoić. Stałem tak w ciszy przez kilka minut, dopóki nie poczułem jak bardzo to we mnie uderzyło. Cholera.
- Leila, nie to chciałem... - zacząłem, podchodząc do niej i kucając przed nią. Oparłem kolana o kanapę i chciałem chwycić jej dłoń, którą szybko wyrwała, podnosząc się w ułamku sekundy z miejsca.
- Obiecałam Claudii, że odezwę się wieczorem. - mruknęła cichutko, wymijając mnie i nawet nie zatrzymując na mnie swojego wzroku.
Nie o to mi przecież chodziło.
__________
* czytaj Zejni.
To gniot, tak, wiem... Ale to przejściówka. Nie mogłam od razu przejść do tego, co będzie działo się w następnym rozdziale, a po prostu MUSIAŁAM wstawić rozdział przed Wigilią, bo wam obiecałam i obiecałam też samej sobie.
A w ogóle podoba wam się, że rozdziały są także z perspektywy innych bohaterów, a nie samej Cloudy? Czy wolicie tak jak było wcześniej? Proszę, odpowiedzcie.
+Dziękuję za masę miłych komentarzy pod poprzednimi postami. Nawet nie wiecie jaka mnie ogarnia radość jak wchodzę i widzę długie komentarze, gdzie rozpisujecie się na temat tego, co działo się w rozdziale, na temat bohaterów i podajecie mi swoje przypuszczenia. Uwielbiam to! Uwialbiam was! :*
Parsknął zirytowany prosto do mojego ucha, a ja odruchowo mocniej zacisnęłam ramiona wokół szyi pluszaka. Próbowałam całą swoją uwagę maksymalnie skierować na fabułę filmu, ale po prostu nie potrafiłam myśleć o niczym innym jak o Harry'm tuż obok mnie, który chciał mnie przytulić, dotknąć... Aż się wzdrygnęłam na ten widok, który klarował się w mojej głowie.
Czy on nie rozumiał powagi sytuacji? Nie rozumiał, że był o krok od wyrządzenia mi prawdziwej krzywdy? Okej, zgadzałam się, że Harry z reguły zbyt wiele nie myślał o innych, ale cholera jasna to było niemalże przeciw naturze! Jak można tak bardzo zachłysnąć się swoimi nerwami, że jest się w stanie stanąć oko w oko ze swoim mroczniejszym JA? Mimowolnie nasunęło mi się porównanie Harry'ego Stylesa z doktorem Jekyll i panem Hyde.
- Tylko tyle masz mi od powiedzenia? "Nie mamy o czym", poważnie? - jego głos jakby nabrał na smutku i miałam pewność, że nawet opuścił głowę, bo czułam jego loki na odkrytym obojczyku. Nie mogłam dać się tak zwieść.
- Powinnam wstać i krzyknąć, żeby ktoś cię stąd zabrał. - warknęłam przez zaciśnięte zęby, starając się nie krzyczeć, bo mogłabym przeszkodzić reszcie w oglądaniu filmu. - Jak najdalej ode mnie.
- Claudia... - mruknął, nosem delikatnie dotykając mojego zagłębienia między obojczykami. Od razu spięłam się na ten niespodziewany dotyk. Mocniej wbiłam palce w futerko niedźwiedzia, którego przytulałam do swojej piersi. Jego gorący oddech uderzył w moją skórę tak intensywnie, że musiałam wstrzymać oddech. Cholera jasna, miałam nadzieję, że nie poczuł jak bardzo wciąż na mnie działa. - Zacznijmy od początku, dobrze?
- Harry, nie mogę tak po prostu o tym zapomnieć. - odpowiedziałam spokojnie. - Wydaje ci się, że twój dotyk będzie sprawiał mi... przyjemność? - zawahałam się. - Nie chcę się tak czuć.
Jego cichy śmiech wyrwał mnie z pantałyku.
- Nie próbuję namówić cię na nic takiego! - odpowiedział, a ja zmarszczyłam czoło, czego na szczęście nie był w stanie zauważyć. - Nie chcę, żebyś wyszła teraz ze mną i pozwoliła na to, co wczorajszego wieczoru w moim pokoju. - przypomniał, zbliżając usta do mojego ucha tak, że czułam jego wargi, muskające jego płatek. Nienawidziłam go, że o tym wspomniał. Zacisnęłam usta. - Nawet cię nie pocałuję, jeśli nie będziesz chciała. - obiecał. - Tylko spotkaj się ze mną, kiedy wrócimy, dobrze?
Jeśli powiedziałabym, że mnie nie zatkało i nie zrobiły na mnie wrażenia jego słowa stałabym się kłamcą. Wiedział gdzie uderzyć. Wiedział, że działał na mnie bardziej niż ktokolwiek inny i potrafił tę wiedzę wykorzystać w praktyce. Jeśli nie zgodziłabym się na to, byłam pewna, że żałowałabym tego, ale z drugiej strony, kiedy powiedziałabym "tak" bałam się, że i wtedy...
Poczułam jak pluszak wyślizguje mi się z rąk. Odruchowo odsunęłam dłonie od pluszaka i ściągnęłam brwi w niezrozumieniu. Przedramiona Harry'ego dotknęły moich żeber z obu stron, na co wstrzymałam oddech, jednak zupełnie niepotrzebnie. On tylko oparł brodę o moje ramię i chwycił niedźwiedzia, unosząc jego pyszczek na wysokość mojej twarzy. Szarpnął za jego szyję tak, że teraz patrzył na mnie z dołu z prosząco przymkniętymi powiekami. Cicho parsknęłam śmiechem, kiedy chłopak pociągnął nosem.
- Proszę... - szepnął, zmieniając głos na przesadnie smutny i komiczny, podstawiając dubbing pod pluszaka. Uniósł jego łapkę i starł niewidoczną łzę z jego misiowego oka. Uśmiechnęłam się, przykładając dłoń do ust i wpatrując się w niedźwiadka-adwokata Stylesa. - Harry jest głupi, ale mu przykro. - zapewnił. - Chciałby cię przeprosić, był zdenerwowany, chciał tylko sprowokować trenera, a nie cię skrzywdzić. Przecież go znasz, prawda? - pluszak zbliżył się do mnie tak, że dzieliły nas tylko centymetry. - Jestem taki słodki, nie możesz mi odmówić... - mruknął zwierzak, a ja wydałam z siebie cichy chichot. - Hmmm? - zamruczał tuż obok mojego ucha.
- Gdybym miała wyjść z tobą już dawno bym się zgodziła, misiu. - droczyłam się. Harry pokierował głową pluszaka powoli najpierw w prawą stronę, później w lewą, jakby się rozglądał na co mój uśmiech się poszerzył.
- Mogę się schować do torby. - szepnął konspiracyjnie na co też cicho się zaśmiałam. - To jak?
W mojej głowie panował chaos, nie wiedziałam, której z myśli słuchać, dlatego zrobiłam to, co podpowiadała mi intuicja.
- Jedno spotkanie. - zastrzegłam, unosząc wyprostowany palec wskazujący, żeby potwierdzić swoje słowa.
Niedźwiadek szybko uniósł obie łapki w górę w geście zwycięstwa, po czym się ukłonił.
- Teraz chcę buziaka. - zażądał jeszcze pluszak, wymownie przybliżając puchaty policzek jeszcze bliżej mojej twarzy. Pokręciłam głową niby z niedowierzaniem i pochyliłam się delikatnie, całując pluszaka. Ten mruknął z zadowoleniem, a Harry posadził go z powrotem na podłodze między moimi nogami.
***
Zayn
Po co mu, do cholery, ten pieprzony telefon, skoro nawet nie może go, do kurwy nędzy odebrać! Dawno nie byłem tak wściekły jak teraz, kiedy nie mogłem dodzwonić się do Davida, bo pewnie poczuł przedwczesny weekend i leży zapijaczony w rowie, a każdy kto przechodzi sika na jego beznadziejne włosy. Tomlinson powinien lepiej ogarniać swojego brata nawet jeśli jest młodszy. Okej, zgodzę się, że David w wieku dwudziestu dwóch lat raczej nie potrzebuje zgody otoczenia, żeby cokolwiek ze swoim życiem robić w czwartkowy wieczór, ale skoro mówiłem "odezwę się w czwartek" zaledwie dwa dni temu powinien wyjąć komórkę i nacisnąć tę pieprzoną zieloną słuchawkę, kiedy widzi na wyświetlaczu moje imię!
Czasami odnoszę wrażenie, że to ja jestem tym najodpowiedzialniejszym i najbardziej ogarniętym. Wszystko ostatnio spada na moją głowę, a przecież wszystkim zajmować miał się Tommo senior i Styles. Boże, co do Harry'ego to po wczorajszej akcji po prostu... Nie no, poważnie, co zamierzał zrobić? Nie chciało mi się wierzyć, że miał coś do tej dziewczyny, no tej... Za nic nie mogłem przypomnieć sobie jej imienia, ale chodziło mi o tę kuzynkę Leili. Pezz była panikarą i lubiła dramatyzować, dlatego nie za bardzo kupowałem jej wersję o niedoszłym gwałcie na nieletniej. Harry jest popieprzony na każdy możliwy sposób, ale bez przesady... O to nigdy bym go nie posądził, bo jakby się tak zastanowić to z góry widać było, że na niego leci, więc po co miałby szukać sobie na siłę problemów?
Zadzwoniłem pod numer Davida jeszcze raz, czekając aż łaskawie panienka raczy go odebrać, a w myślach już szykowałem sobie mowę, jaką zacznę mu przedstawiać jak tylko się odezwie.
- Czy ty nie rozumiesz, że skoro nie odbieram to znaczy, że nie mam ochoty z tobą gadać, Zaynie*? - mruknął rozbawiony do telefonu. - Mam masę ciekawszych zajęć od pogawędek z tobą.
- Chcę zapytać o weekend. - rzuciłem od razu prosto z mostu. - Plany się zmieniły, potrzebuję tego wyjazdu teraz. Ja, Payne i Styles.
David przez kilka chwil jakby się nad czymś zastanawiał, bo słyszałem w słuchawce tylko jego nierówny oddech i jakieś szumy w tle. Cierpliwie czekałem na jakieś jego słowa, bo bałem się, że coś mogło nie wypalić, a ja byłem naprawdę zdesperowany jeśli chodzi o ten wyjazd. Musiałem zrobić to teraz. Potrzebowałem tych pieniędzy.
- Sobota. - mruknął zrezygnowanym tonem. - Przyjedźcie w sobotę. Sami, jestem w pracy. - rzucił i szybko zakończył połączenie zanim cokolwiek mogłem jeszcze dodać.
Było dobrze.
***
Liam
Boże błogosław pracę państwa Dash. Rodzice Leili harowali od rana do wieczora, przez co dziewczyny właściwie każdy dzień spędzały we trójkę. Cloudy była na tym śmiesznym campie, który trener załatwiał chyba od zawsze. Wcześniej też grałem, byłem prawym skrzydłowym w asyście Zayna, ale moja kontuzja blokowała mi dalsze rozwijanie się w tym kierunku. Długo tego żałowałem, ale kiedy zaproponowano mi stypendium naukowe ze względu na genialne wyniki z fizyki jakoś przestałem już ubolewać.
Justine siedziała w swoim pokoju chyba całymi dniami. Naprawdę, ta dziewczyna miała tak proste życie... Szkoła-dom, szkoła-dom. W tamtym momencie trochę jej tego zazdrościłem, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Jakąś cenę musiałem zapłacić...
Siedziałem w salonie Dashów już jakieś dwadzieścia minut, a Leila nadal do mnie nie zeszła. To wszystko ją przerastało, zmieniła się, zamknęła w sobie... Chciałem za wszelką cenę jej pomóc, i, cholera, naprawdę próbowałem, ale od niej nie można było już dotrzeć. Nie po tym, co się stało.
Taka wiadomość zmieniła jej życie. Zmieniła też moje życie i prawdopodobnie życie każdego z osobna. To wszystko zmieniało, nasz pogląd na świat, dostrzeżenie tego, że nie zawsze jest tak beztrosko i zawsze są jakieś konsekwencje. Świat nie był sprawiedliwy, ale musieliśmy się z tym pogodzić. Ona musiała.
Ciche kroki na schodach, które poznałbym chyba wszędzie rozeszły się dźwiękiem po całym salonie. Odwróciłem się z wymuszonym, delikatnym uśmiechem na ustach, żeby się przywitać, ale ona jedynie cmoknęła przelotnie mój policzek i usiadła na kanapie obok tej, którą zajmowałem ja. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego się ode mnie odsuwała, próbowałem jej pomóc, zostałem, a ona tak obcesowo mnie traktowała. To był jej sposób na pogodzenie się z przyszłością? Poważnie?
Jasne włosy spięła w niedbałego koka na czubku głowy, który teraz przypominał raczej zwykłe siano, choć nigdy nie powiem jej tego na głos. Miała na sobie stary, pomięty dres. Dres, rozumiecie? Ktokolwiek znał Leilę Dash to wiedział, że dres był ostatnią rzeczą, którą byłaby w stanie założyć. Chyba że by jej zapłacono.
Długo nie spała. Miała podkrążone oczy, a jej oliwkowa skóra trochę zbladła. Nie pomalowała się, nie zasłoniła worków pod powiekami i nie starała się nawet wyglądać jak Leila, którą zna Phoenix.
- Jak się czujesz? - spytałem cicho, pochylając się lekko i opierając łokcie na kolanach.
Prychnęła.
- Wszystko okej?
Milczenie.
- Leila. - upomniałem.
Znów cisza. Nie wytrzymałem.
- Cholera jasna, rozmawiaj ze mną! - warknąłem, na co w końcu się poruszyła. Otworzyła szeroko oczy i wpatrywała się we mnie z niedowierzaniem. W porządku, ja ogólnie nie krzyczę, ale tym razem po prostu nie potrafiłem się uspokoić. - Myślisz, że mi jest zajebiście komfortowo w tej sytuacji?! Że mnie to nie rusza?!
- Uspokój się! - nakazała przez zaciśnięte zęby, a ja zacisnąłem usta w cienką linię, starając się uspokoić targające mną emocje. - Justine jest na górze, kretynie.
- Więc odpowiadaj, kiedy do ciebie mówię. Przestań zgrywać... - zacząłem, ale szybko weszła mi wpół słowa.
- Zgrywać?! - warknęła. - Serio, Liam?! Ty chyba, kurwa, nie doceniasz powagi sytuacji!
- Oh, no wspaniale, że ty robisz to za nas dwoje!
- Ktoś musi! - krzyknęła, już nawet nie zważając na to, że jej siostra mogłaby nas usłyszeć. - Boże, nie wierzę, że jesteś takim gówniarzem. - skomentowała, unosząc dłoń do czoła i delikatnie pocierając je palcami.
- Nagle zaczęło ci to przeszkadzać, hm?! - podchwyciłem temat "gówniarza" i mimowolnie z nerwów zacisnąłem pięści. - Teraz masz z tym problem?! Trzeba było, kurwa, myśleć wcześniej! - krzyknąłem, wstając prędko z miejsca. - Najlepiej zanim pozwoliłem Danielle przyłapać nas w twojej pieprzonej kuchni! - wygarnąłem.
W momencie, kiedy zobaczyłem jak przymyka powieki i opuszcza głowę, wiedziałem już, że powiedziałem zdecydowanie za dużo. Wziąłem kilka głębszych wdechów, nie spuszczając wzroku z jej zmarnowanej, wychudzonej postaci i przeczesałem dłonią włosy, żeby jakoś się uspokoić. Stałem tak w ciszy przez kilka minut, dopóki nie poczułem jak bardzo to we mnie uderzyło. Cholera.
- Leila, nie to chciałem... - zacząłem, podchodząc do niej i kucając przed nią. Oparłem kolana o kanapę i chciałem chwycić jej dłoń, którą szybko wyrwała, podnosząc się w ułamku sekundy z miejsca.
- Obiecałam Claudii, że odezwę się wieczorem. - mruknęła cichutko, wymijając mnie i nawet nie zatrzymując na mnie swojego wzroku.
Nie o to mi przecież chodziło.
__________
* czytaj Zejni.
To gniot, tak, wiem... Ale to przejściówka. Nie mogłam od razu przejść do tego, co będzie działo się w następnym rozdziale, a po prostu MUSIAŁAM wstawić rozdział przed Wigilią, bo wam obiecałam i obiecałam też samej sobie.
A w ogóle podoba wam się, że rozdziały są także z perspektywy innych bohaterów, a nie samej Cloudy? Czy wolicie tak jak było wcześniej? Proszę, odpowiedzcie.
+Dziękuję za masę miłych komentarzy pod poprzednimi postami. Nawet nie wiecie jaka mnie ogarnia radość jak wchodzę i widzę długie komentarze, gdzie rozpisujecie się na temat tego, co działo się w rozdziale, na temat bohaterów i podajecie mi swoje przypuszczenia. Uwielbiam to! Uwialbiam was! :*
Z okazji nadchodzących Świąt życzę wam wszystkiego, wszystkiego, wszystkiego najlepszego. Zdrowia, szczęścia, miłości, żeby wszystko układało się po waszej myśli, żebyście spełniały swoje marzenia i nigdy w siebie nie wątpiły. Idealnie zakończonej szkoły, wielu prawdziwych przyjaciół, masę dobrej energii i ogólnie wszystkiego czego sobie zapragniecie. :)
To nie jest żaden gniot! Nawet nie wiesz jaką radość mi sprawiłaś wstawiając ten rozdział :) Co do niego to OMG! Mam rozumieć, że Harry i Claudia się pogodzili? Szczerze to po cichu im kibicuje C: Może Harry szczerze żałuje tego co zrobił i przyznam, że ta scena z misiem była słodka i zabawna :) Jednym słowem cudny rozdział i nie mogę się doczekać więcej <3 Życzę ci duuuużo weny na nowy rok <3 Wesołych Świąt skarbie <33
ReplyDeleteOjej.... Dziękuję! *.*
DeleteNo wygląda na to, że się pogodzili, o ile można to tak nazwać :)
(pss... Też mam nadzieję, że Harry się zmienił, ale to w końcu Harry i... czy to w ogóle jest możliwe :)?)
Może to tylko jakaś gra z jego strony? :o
DeleteMoże jednak naprawdę mu na niej zależy? :o
Mnóstwo pytań w mojej głowie przez ciebie <3
Jeszcze raz świetny rozdział :*
A ja tam myślę, że to ma coś wspólnego z rozmową Harry'ego i Nialla rozdział wcześniej, ale ja nic nie mówię, ciii ;)
DeleteA może faktycznie mu na niej zależy? Kto tam wie, co kryje się pod tą kudłatą czupryną :*
Dziękuję jeszcze raz <3
Po prostu świetny, jak zwykle Wesołych Świąt ;)
ReplyDeleteThank you, hun :*
DeleteJest świetny!! Boże ona jest w ciąży prawda?! To jest takie oczywiste ale jednak jeszcze nie wyjaśnione. Taki dreszczyk emocji no! :D Mi jest obojętne czy jest tylko z jej perspektywy czy innych, ważne żeby tylko był kolejny rozdział, na który chyba wszyscy czekamy z upragnieniem!! :D :*
ReplyDeleteA co do Świąt i życzeń : Więc chciałabym Ci również życzyć Wesołych Świąt, szczęśliwego nowego roku, udanej imprezy sylwestrowej, żeby rok 2014 był dla Ciebie jeszcze lepszy niż ten(jeśli nie był fajny), dużo zdrowia,szczęścia, pieniędzy, fajnego chłopaka, udanych świąt, żebyś spędziła te chwile jak najlepiej ze swoją rodziną, żebyś dostała się na wymarzone studia a później do wymarzonej pracy, weny na następne rozdziały, żeby spełniły się Twoje marzenia(jak najszybciej), dużo sexu xD!! Nie wiem czego jeszcze mogę Ci życzyć. :) :*
No to jeszcze raz Wesołych Świąt i do następnego rozdziału !! :D
Kasia <33
Nie mogę powiedzieć w czym jest Leila! Haha :D
DeleteBardzo dziękuję za życzenia i mam nadzieję, że wszystkie się spełnią ;p
Kurcze, myślałam, że może jednak coś mi zdradzisz haha ;D
DeleteA na kiedy przewidujesz kolejny rozdział ? :)
Na pewno w tym tygodniu :) Może w czwartek?
DeleteJak tylko nadrobię czas z rodziną :)
Ciekawe czy ktoś widział tą scenę z harrym i claudią
ReplyDeleteNo właśnie! Ciekawe, nie? :D
DeleteCudowny !!! Niemogę się doczekać randki Claudii i Harrego :)
ReplyDeleteCzekam nn ;*
Xoxo @JustynaJanik3
Ps. Wesołych !!!
Dzięki, dzięki! :**
Delete<3
ReplyDelete