Sunday, December 8, 2013

13. Could be worse?

(Ostrzegam - jestem słaba w scenach dla dorosłych)


            - Czasami życie układa się w sposób, w jaki nikt by nie podejrzewał. Czasami w życiu musimy kierować się czymś silniejszym od logiki i rozsądku. Wiesz... Kiedy jesteś w miejscu takim jak to, kiedy jesteś w samym sercu rozgorzałej walki i niebezpieczeństwa zdajesz sobie sprawę, że jesteś tylko maleńką cząstką tego wszystkiego. Twoje problemy nie znaczą nic, kiedy widzisz przed sobą taką skalę konfliktu. Musisz zdać sobie sprawę, Kochanie, że wszystkie problemy jakie miałaś w Anglii - zostawiasz w Anglii, a tutaj przyjeżdżasz z czystym kontem i nową osobowością. Tutaj bycie sobą nie ma prawa bytu, tutaj musisz wpasować się w tłum. Musisz być silnym człowiekiem, pewnym siebie i swoich możliwości, musisz wywyższać się ponad obywateli, nie możesz się ugiąć. Musisz wypracować taką maskę, którą wkładasz, kiedy wychodzisz na zmianę. Nawet nie wiesz jakie to cholernie trudne, kiedy podchodzi do ciebie zagubione, głodne dziecko, które prosi cię o kawałek bułki czy kilka łyków wody. Twoje serce pęka, masz ochotę się rozpłakać i dać temu dziecku wszystko, co jesteś w stanie. Nie możesz patrzeć na jego przekrwione oczy, w których wzbiera się tabun łez. Nie możesz, ale musisz. To twój obowiązek. Najgorzej jest, kiedy się złamiesz, to dziecko ci zaufa i powierzy samego siebie. Będzie codziennie przychodzić i błagać o pomoc. Będzie prosić, żebyś pomogła jego rodzinie, będzie oczekiwał, że się nim zajmiesz, że zastąpisz mu wszelkie zło, które doznał w całym życiu. One się wczepiają. Małe dzieci szukają tam miłości i akceptacji. A przede wszystkim spokoju. Małe dzieci potrzebują spokoju.

               Nie potrafię im odmawiać. Czuję wtedy wyrzuty sumienia. Czuję, że cię zaniedbywałem, że praca była dla mnie najważniejsza. Czuję, że cię tracę. Z każdym cholernym dniem, kiedy nie ma mnie w domu i nie ma przy tobie. Dorastałaś beze mnie, uczyłaś się chodzić i mówić. Pierwszy raz poszłaś do szkoły, a ja nie mogłem zaprowadzić cię do twojej pierwszej ławki. Nie byłem na pierwszym meczu, nie poznałem twojego pierwszego przyjaciela i nie kupiłem ci pierwszego roweru. Tak wiele mnie ominęło... I jestem pewien, że i teraz przechodzisz coś pierwszego, a ja jestem na drugim końcu świata. To mnie zabija, dopiero niedawno zdałem sobie sprawę jak bardzo.

                Wiem, że już jest za późno. Wiem, że już nie odbudujemy prawdziwej relacji córki z ojcem i wiem, że nie mam prawa się łudzić. Wiesz jak bolało mnie serce, kiedy przyjeżdżałem, a ty jako cztero- czy pięciolatka nie wiedziałaś kim jestem? Musiałaś uczyć się na nowo kim jest twój ojciec i dlaczego tak długo go nie ma. Wieczorem, kiedy kładłem się spać zaczynałem płakać z tej bezsilności. Mam jedno, jedyne dziecko, a skazałem je na niepełną rodzinę - całkowicie świadomie. Oboje dobrze wiemy, że twoja mama jest najcudowniejszą kobietą na świecie, ale nawet ona nie jest w stanie zastąpić ci ojca. Brakowało ci tego uczucia, prawda? Tak samo jak i mnie brakowało twojej obecności.

                 Pamiętam jeden poranek. To była niedziela. Leżeliśmy z mamą w łóżku i zastanawialiśmy się co dzisiaj będziemy robić, kiedy nagle zza drzwi usłyszeliśmy dreptanie twoich nóżek. Miałaś wtedy sześć lat, a ja zjechałem do kraju po ponad półrocznej nieobecności. Zakradłaś się i delikatnie pociągnęłaś za klamkę. Byłaś taka speszona... Jakby nawet odrobinę przestraszona, ale wdrapałaś się na materac między nas i pozwoliłaś mi się przytulić. Pierwszy raz od mojego przyjazdu.

                Myślałem, że to był moment przełomowy, że od tamtej chwili już nie będziesz miała z tym takiego problemu, że wszystko zacznie układać się po naszej myśli. Nie musisz odpowiadać mi na to pytanie, ale daj odpowiedź samej sobie, czy była to prawda.

               Moja kariera się kończy. Właściwie zostały niecałe trzy miesiące. Nie wiem, co będzie później, na tę chwilę jeszcze nie wyobrażam sobie opuszczenia jednostki. To jest ogromna część mnie i czuję, jakbym opuszczał coś bardzo mi cennego. Służę państwu od dziewiętnastu lat. Kupa czasu, prawda? Nie wiem, jak mogę wymazać ten czas z pamięci...

               Kilka miesięcy temu podczas ataku coś się wydarzyło. Sam nie jestem w stanie ci tego dokładnie przybliżyć, bo trudno mi to odnaleźć w pamięci. Było tłoczno, panował chaos, cywile mieszali się z nami, bali się, starali ukryć. Przeciwnicy zaczęli wyrywać kostki z chodnika i rzucać nimi w żołnierzy. Jeden trafił we mnie, a później... Nic już nie pamiętam.

Tydzień temu zrobiono mi badania. Kilka razy zemdlałem i twoja mama spanikowała, zabierając mnie do siebie. Z tomografii głowy wyszedł... Tętniak, niecałe pięć centymetrów. Mieliśmy nadzieję, że to nie wyrok, ale Kochanie... Usunięcie go nie jest możliwe.








              Zasnęłam dopiero nad ranem. Płakałam w poduszkę, nie mogąc pogodzić się z tą wiadomością. Do drugiej w nocy czytałam o tej przypadłości i z każdą kolejną stroną internetową moja psychika słabła. Pisano, że można żyć z tętniakiem nawet dziesięć lat, ale to, co dzieje się później paraliżowało mnie całkowicie. Utrata pamięci, zaburzenia psychiczne i ruchowe, halucynacje, bóle głowy... To wszystko było jeszcze przed nim...

               Ciotka wiedziała, wujek wiedział. Leila i Justine także. Wszyscy wiedzieli. I wszyscy starali się pokazać mi, że wszystko będzie w porządku. Jak mogłam myśleć, że tak? Jak mogłam im wierzyć, kiedy wszystko zdawało się być przesądzone? Jak mogli wmawiać mi te rzeczy, kiedy strach rozdzierał moją duszę na pół? Jak mogłam wierzyć, kiedy traciłam ojca?





~*~







             - Okej, dziewczyny! - po autobusie rozległ się głos Couge'a, który wstał ze swojego miejsca i stanął na środku przejścia, wzrokiem szukając każdej z nas po kolei. Szturchnęłam łokciem Jeni, która siedziała ze mną, żeby wyjęła z uszu słuchawki. Moją twarz od wczoraj zdobił smutek, ale nie potrafiłam nic na to poradzić. - Mam nadzieję, że bez problemu przyjmiecie zasady. W tym roku naszej drużynie towarzyszą też chłopcy, więc mam nadzieję, że jesteście mądre i nie będziecie sprawiać kłopotów. Wasze pokoje są na pierwszym piętrze, chłopców na drugim. Przypominam - uniósł ostrzegawczo w górę palec wskazujący i utkwił wzrok w Perrie, która siedziała na tyłach. - że jesteśmy tu po to, aby zintegrować drużynę i zacieśnić więzi. To nie są wakacje od szkoły tylko ciężka praca, jasne? Cóż... Jazda trochę nam się przedłużyła, więc nie ma sensu ciągnąć was na trening, skoro za godzinę powinniśmy go kończyć. O dziewiętnastej widzę was w stołówce grzecznie rozpakowane i gotowe na jutrzejszy wycisk. Teraz przeczytam wam podział pokoi.

             - Słucham? - odezwała się Sandra. - Jak to PODZIAŁ? Co roku przecież...

             - Co było w ubiegłych latach już minęło, panno Scott. - upomniał trener, wchodząc dziewczynie w pół słowa. - Nie chciałem słuchać problemów, jakie co roku pojawiały się właśnie w walczeniu o pokoje więc postanowiliśmy z trenerem Barlett, że obie drużyny podzielimy alfabetycznie. Tak będzie sprawiedliwie. Anderson i Amorth pokój dwieście dwa, Banhoff i Carrie dwieście cztery, Collins i Edwards dwieście sześć.

             - CO?! - krzyknęła Perrie, a ja w duchu podziękowałam jej, że to ona załatwi tę sprawę. Bądź co bądź, mimo swojej aury suki potrafi całkiem sporo zdziałać. - Pan chyba żartuje. Każdy! Każdy byle nie...

             - Nic nie zmieniam, panno Edwards! - warknął na nią trener, a ja aż skuliłam się na swoim miejscu. Nie spodziewałam się, że krzyknie. - To tylko trzy dni. Wytrzymacie obie. Franklin i...

             Kurwamaćjapierdole. JA I PERRIE W JEDNYM POKOJU?! Przepraszam bardzo, jakim cudem miałabym zasnąć dwa metry od niej i obudzić się bezpiecznie następnego poranka? O ile w ogóle byłabym w stanie się obudzić.
         
              Nie no... To nie mogła być prawda. Chciałam krzyczeć ze złości, rwać włosy i zabić trenera za ten idiotycznie idiotyczny pomysł. To tak jakby wsadzić do jednej klatki owcę i wilka, i czekać ile biedaczka wytrzyma zanim skończy w paszczy.

              Na chwilę moją uwagę od tego odciągnął Niall, który wpatrywał się we mnie, kiedy wychodziłam z autobusu. Przez chwilę nie miałam pojęcia jak powinnam się zachować, ale posłałam mu delikatny uśmiech i pomachałam z daleka. Blondyn jeszcze przez kilka sekund tępo na mnie patrzył po czym bez żadnej reakcji zajął się swoim bagażem i wraz z jakimś chłopakiem odeszli od grupy. Instynktownie - choć sama nie miałam pojęcia dlaczego - szukałam wzrokiem Harry'ego. Na marne. Może to i lepiej?


              Ja i Perrie nie zamieniłyśmy zdania odkąd wyszłyśmy z autobusu aż do momentu, w którym już przebrane wyszłyśmy z własnego pokoju. Był malutki, ledwo mieściły się dwa łóżka, dwie szafki nocne i jedna komoda. Jedynym plusem była łazienka zamykana na pokrętło, czyli miałam pewność, że nie wtargnie z aparatem, kiedy będę brała prysznic. Głupia suka.









              Zorganizowano ognisko. Płonął wielki ogień na środku polany, a wszyscy razem zebrali się wokół niego i rozmawiali, wygłupiali się i śmiali. Było mi trochę głupio tam podejść samej, bo rozmawiałam z Leilą przez telefon przez ostatnie piętnaście minut. Rozejrzałam się po twarzach ludzi i zwolniłam, żeby dopasować prędkość do wyboru koło kogo mogłabym usiąść. Było jedno wolne obok Tomlinsona, ale od razu odrzuciłam tę opcję z racji tego, że Harry może być gdzieś obok, więc nawet nie patrzyłam w tamtą stronę. Później zauważyłam wolne miejsce obok Jeni i to naprawdę dobra propozycja, bo dogadywałyśmy się całkiem nieźle. Dalej miejsce obok Cindy, ale odpadło, bo dwa miejsca dalej zajmowała Perrie. Już miałam zmieniać kąt pod którym stawiałam kolejne kroki kiedy zobaczyłam...

              Niall siedział obok jakiejś dziewczyny, ale nawet z nią nie rozmawiał. Oparł na kolanach swoją gitarę, którą prawdopodobnie nastrajał i pochylał się nad strunami, oddając się temu bez reszty. A więc Niall potrafił grać... Nasza relacja była dziwna. Wydawało mi się, że się przyjaźnimy, że jest coś między nami z dobrych znajomych, ale on po prostu się odciął, kiedy zobaczył mnie z Harry'm. Przecież to nie była moja wina, a poza tym miałam prawo spotykać się z kim tylko chciałam. To, że Horan miał z nim problem nie znaczy, że i ja musiałam odczuwać to samo. Jednak brakowało mi blondyna z ławki na chemii...

         - Cześć. - mruknęłam niepewnie, a on uniósł głowę i wbił we mnie swoje spojrzenie. Miał tak bardzo niebieskie oczy, które tak dobrze współgrały z jasnymi włosami, że aż mnie zatkało. Szczególnie w takim świetle wyglądał bardzo korzystnie, kiedy wokół roztaczała się ciemność, a jego twarz oświetlały ciepłe promienie ognia. 

              Rozejrzał się ostentacyjnie, a ja przewróciłam oczami na ten gest.



          - Stylesa zgubiłaś? - spytał ironicznie, ale przesunął się w stronę dziewczyny obok niego, żeby zrobić mi miejsce na ławce. Ugryzłam się w język zanim byłam w stanie powiedzieć coś niemiłego.

           - Dlaczego zawsze poruszasz jego temat, hm? - zagadałam, udając głupią. - Przyszłam porozmawiać z tobą.

           - Oh, naprawdę? - położył dłoń na klatce piersiowej i udał zaskoczenie pomieszane z niedowierzaniem. - Boże, błogosław Amerykę! - wzniósł oczy ku niebu, a ja szturchnęłam go w ramię.

           - Przestań być taki cyniczny. - poprosiłam. - Przyszłam załagodzić nasze stosunki. - wyjaśniłam, wzruszając ramionami. - Tęskniłam za twoim ej, co do czego z tym, żeby wyszło to całe h2o z tym mydłem? - nieudolnie i przesadnie naśladowałam jego głos. Parsknął cicho na tę uwagę, a ja już poczułam, że będzie tylko lepiej. Odwzajemniłam to delikatnie.

           - Ja nie mam takiego głosu... - skomentował.

           - Właśnie, że masz! - zaśmiałam się. - Zawsze tak mówisz! I potem jeszcze dodajesz ja pierdole, koniec... Nie zdam albo po cholerę mi jakaś hydroliza, ja nawet nie wiem co to znaczy. 


           - Zrobiłaś ze mnie debila. - oznajmił opuszczając gitarę na swoje stopy. Chwycił dłońmi gryf i uwiesił się na nim, patrząc na mnie zdecydowanie zbyt blisko...


           - Nie ja tylko hydroliza. - wyszczerzyłam się, nerwowo poprawiając ułożenie włosów na ramionach. - I mydła.

           - Niall! - usłyszałam gdzieś zza pleców chłopaka i oboje szybko obróciliśmy się w tamtą stronę. Wysoka, rudowłosa Meg właśnie stała za nim, uśmiechając się zalotnie, co niezdarnie odwzajemnił i obeszła naszą ławkę dookoła, stając tuż naprzeciw niego. - Możesz już coś zagrać? Pośpiewałabym. 

           - Jasne. - posłał jej jeszcze jeden, tym razem szerszy uśmiech i zmarszczył brwi w zamyśleniu.

           - Blue Suede Shoes! 


           - Californication!



           - Time of my life!

           - O! - podchwyciłam, chwytając jego przegub, gdzie już dociskał palce do strun, żeby wyczuć odpowiedni akord. - Time of my life! Mogę oglądać w nieskończoność tańczącego Patricka Swayze!

            Sekundę później pochylał się trochę w moją stronę i szepnął:

           - A co z tego będę mieć? - zaśmiał się cicho, a ja nie mogłam tego nie odwzajemnić.

           Pochyliłam się nad jego ramieniem i równie cicho odpowiedziałam.

           - Pokażę ci w końcu o co chodzi z tym mydłem. - obiecałam, a on prychnął na tę odpowiedź i zaczął grać. Kołysałam się trochę na swoim miejscu, ale tylko do momentu, w którym Niall zaczął śpiewać. Otworzyłam szerzej oczy i przyglądałam mu się przez kilka chwil. Nie mogłam uwierzyć, że potrafił śpiewać... I to w dodatku jak! Skupił całą swoją uwagę na instrumencie i własnym głosie, a ja podziwiałam jak bardzo się w to angażuje.

           - Now I've had the time of my life,

             no I never felt like this before. 

             Yes, I swear it's true, 

             and I owe it all to you.
             'Cause I've had the time of my life,
             And I owe it all to you. - podniósł na chwilę wzrok znad gitary i wbił go we mnie z lekkim uśmiechem przyklejonym do ust, a ja znieruchomiałam. Nie... zdecydowanie to szło w złym kierunku. - 
          - I've been waiting for so long
            Now I've finally found someone

            To stand by me. - tutaj kątem oka zauważyłam jak kilkoro ludzi wstaje z miejsc i zaczyna tańczyć.- 
          - We saw the writing on the wall

             As we felt this magical
             Fantasy.


            Niall urwał trochę ostatnie słowo, ale słyszałam w jego głosie, że zaśmiał się przy tym radośnie, a ja poczułam obce dłonie, które wsuwały się w moje własne i szybko uniosłam głowę do góry, chcąc dowiedzieć się kto miał zamiar właśnie podnieść mnie z ławki.
             


           - No chodź. - ponaglił mnie męski głos, a ja będąc w szoku od razu wstałam.

             Louis była naprawdę jedną z ostatnich osób po której bym się tego spodziewała. Rozmawiałam z nim tylko kilka razy, a na dodatek przyjaźnił się z Harry'm, więc myślałam, że skoro my mamy ciche dni to on solidarnie...

             Przestałam myśleć, kiedy Tomlinson zmusił mnie do obrotu. Wpadłam niezdarnie w jego ramiona, ale szybko pomógł mi ustać na własnych nogach i przyłączył się z klaskaniem do ludzi, który podkreślali w ten sposób rytm muzyki, bujając się przy tym jak banda tybetańskich mnichów. Też zaczęłam.

            Now with passion in our eyes


            There's no way we could disguise it

            Secretly
            So we take each other's hand
            'Cause we seem to understand
            The urgency
            Just remember



              Louis obrócił mnie jeszcze dwa razy, zanim znów zaczęliśmy klaskać w rytm i obchodząc siebie samych dookoła. Chłopak ciągle się uśmiechał, a ja dziwiłam się, że dopiero teraz to zauważyłam.


            You're the one thing

            I can't get enough of
            So I'll tell you something
            This could be love because


          - To jest nasz moment! - zaśmiał się Tommo, dołączając ze śpiewem do Nialla i łapiąc mnie w talii. Zaczęliśmy deptać sobie po nogach, bo żadne z nas nie znało kroków, ale śmialiśmy się przy tym tak głośno, że nie było mowy o złości. Lou niezdarnie prowadził, a ja niezdarnie mu się poddawałam. Nic tylko nas nagrać...


             I've had the time od my life

             No, I never felt this way before

             Yes, I swear it's the truth

             And I owe it all to you


           Przy ostatnim wersie poczułam jak ktoś łapie mnie z tyłu i siłą przyciąga do siebie, okręcając mną wokół własnej osi. Silne ramiona przyciągnęły mnie do siebie i odbiłam się od czyjejś klatki piersiowej.

           - Hey, Baby. - usłyszałam tuż obok mojego ucha dalsze słowa piosenki, a gorący oddech na swojej szyi. - With my body and my soul, I want you more than you'll ever know. - duża, stanowcza dłoń zjechała na dolną część moich pleców i siłą nakazała mi przywrzeć do obcego brzucha. Wszystko działo się tak szybko, że z trudem to rejestrowałam. 


            Byłam tak blisko ciała Harry'ego, że czułam jego pasek od spodni, który wbijał mi się w pępek. Położyłam dłoń na jego karku, żeby przypadkiem się nie wyśliznąć i nie upaść tuż pod jego nogi.

            - So we'll just let it go, don't be afraid to lose control, no. - nucił i dopiero teraz... zaraz! On też potrafił śpiewać?! - Trafiłem w idealny moment tekstu. - zaśmiał się, mocniej wbijając palce w moją skórę. Przesunął dłoń wyżej, kiedy nie odpowiedziałam i wbiłam wzrok w dół. - Co to za fochy?

            - Harry, nie mam ochoty się droczyć. - odpowiedziałam słabo. - Chcę usiąść. - mruknęłam, robiąc już pół kroku do wyjścia, ale chłopak mocno jeszcze raz mnie do siebie przyciągnął. Odetchnęłam ciężko, kiedy przez przypadek nadepnęłam na jego nogę. - Nie mam humoru.

            - Sekundę temu wywijałaś z Tomlinsonem i wszystko było w porządku. - zaśmiał się szyderczo. - Z czym masz problem, Kocie? - spytał jeszcze raz, a ja zacisnęłam usta w cienką linię. - No, dalej. - ponaglił, a ja zebrałam w sobie całą odwagę.


            - Zwodzisz mnie, Harry. - mruknęłam, opuszczając głowę lekko w dół. - Boże, ta rozmowa jest niedorzeczna. 

            - Co?

            - Widziałam cię wczoraj na parkingu. - rzuciłam, licząc na to, że domyśli się o co mi chodzi. 

            - Wiesz... - zaczął rozbawionym tonem, a mnie ciśnienie skoczyło, że nie rozumie powagi sytuacji. - Zazwyczaj tam ludzie zostawiają samochody. Nie to, żebym...

            - Widziałam cię z inną, jasne? - wybuchnęłam w końcu i wyrzuciłam to z siebie. - Nie rób ze mnie idiotki, nie wymyśliłam sobie tego i nie chcę być żadną drugą czy dziesiątą. - powiedziałam słabo, chcąc trochę się od niego odsunąć. 

            Czy ja właśnie zrywałam z Harry'm? O ile w ogóle można nazwać to zerwaniem, bo nawet nie byliśmy parą. Wstrzymałam oddech, czekając na jego odpowiedź. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię i zapomnieć o całej tej sytuacji. Naprawdę we mnie uderzyło, kiedy zobaczyłam go z inną dziewczyną, jeszcze właściwie przed moim nosem... Harry sobie pogrywał, a ja nie miałam na to nerwów ani nie byłam do tego przyzwyczajona. To mnie męczyło.
 


            Cichy śmiech prosto do mojego ucha wyrwał mnie z zamyślenia i ściągnęłam brwi w niezrozumieniu.

            - Chodź. - szepnął, chwytając moją dłoń i ciągnąc mnie gdzieś w bok.

           Nie mogłam teraz zaprzeczyć. Po prostu nie. Wiedziałam, że każde słowo, które wypowiedziałabym w tamtej chwili zdradziłoby to, że jest mi z tym źle. Byłam pewna, że mój głos by się załamał, a oczy zalały łzami. To śmieszne, że tak się do niego przyzwyczaiłam. To śmieszne, że nadal tak mi zależało, chociaż nie rozmawialiśmy ze sobą od kilku dni, a wczoraj nieświadomie sprawił, że coś kuło mnie w klatce piersiowej na samą myśl o nim. Jestem staroświecka, dla mnie całowanie oznacza coś więcej niż zwykłe zabicie czasu z pierwszą lepszą osobą. Harry to pierwszy chłopak, z którym byłam tak blisko. No... Nie licząc Brada, ale z nim nie odczuwałam nic więcej niż przyjaźń. Harry sprawiał, że czułam się dobrze. Jakoś tak przy nim wydawało mi się, że jestem szczęśliwsza i bardziej doceniana. 

            Harry pchnął drzwi wejściowe do budynku, rozglądając się przy tym czy przypadkiem nikt nie przechodzi. Korytarz był pusty, więc od razu kierowaliśmy się w stronę schodów na drugie piętro. Zaraz, co?! Drugie piętro?!

            Przeszukiwał nerwowo kieszenie, aż w końcu znalazł odpowiedni klucz i szybko otworzył zamek. Uśmiechnął się i wskazał mi ręką na drzwi, przepuszczając mnie w progu. Zacisnęłam wargi w cienką linię i weszłam. Pokój wyglądał prawie tak samo jak mój i Perrie. Były dwa łóżka, dywan po środku, biurko, dwie szafki nocne, tyle że zamiast komody była mała szafa, a kolor ścian nie był beżowy tylko ciemnoniebieski. No i łazienkę mieli po przeciwnej stronie, a ja przez chwilę zastanawiałam się z kim on mieszka.

             - Czyje to... - mruknęłam, ale urwałam w pół zdania, kiedy poczułam jak chłopak układa dłonie na moich biodrach, przysuwając twarz tak szybko, że nawet nie zauważyłam, kiedy stałam oparta tyłkiem o biurko, którego kant wbijał mi się w pośladki. I byłam zła na siebie, kiedy delikatnie dotknął wargami moich ust, a ja bez zastanowienie oddałam pocałunek. 

             Był krótki i słodki, jakby trochę stęskniony. To pewnie moja zasługa, bo teraz wyszło ze mnie wszystko, kiedy objęłam jego kark, nie pozwalając mu się odsunąć. Brakowało mi tego, to było straszne, co Harry potrafił ze mną zrobić poprzez krótką chwilę rozłąki. Złapałam między palce jeden z jego loków i zaczęłam delikatnie za niego ciągnąć. Chłopak trącił nosem mój policzek, a ja odsunęłam się trochę bardziej, kiedy znów naparł na mnie swoim ciałem. Wsunął jedną z dłoni pod moją bluzkę na plecy, a ja wzdrygnęłam się pod tym uczuciem. Jego palce delikatnie głaskały moją skórę, a oddech parzył mój policzek. Było mi zdecydowanie za gorąco...

            Znów mnie pocałował, tyle że nie już tak niewinnie jak na początku. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze, którą od razu uchyliłam, pozwalając mu wtargnąć do środka. Byłam zbyt skupiona na tym, co robi z moimi ustami i odrobinę za późno zorientowałam się, że kurczowo zaciska w dłoniach dolny szew mojej bluzki, którą zdążył unieść już na wysokość mojego brzucha. Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej, chcąc go odsunąć, ale poczułam jak przegryza moją wargę, co sprawiło, że przestałam myśleć. Harry zdjął mi bluzkę przez głowę, a ja instynktownie przysunęłam się jeszcze bliżej, przez co zaśmiał się między kolejnymi pocałunkami. Wsunęłam palce w jego włosy i pozwoliłam mu unieść się na chwilę i posadzić na blacie biurka. Rozchylił dłonią moje kolana, wdzierając się między nie i drapiąc wewnętrzną część uda. 

            Ten dotyk, połączony z pocałunkami i nierównym oddechem wywoływał u mnie niepożądaną reakcję... Czułam jak jest mi zdecydowanie za gorąco, jak na moje policzki wstępują rumieńce i robi się zdecydowanie zbyt wilgotno... tam. Dlatego też, kiedy chłopak postanowił się odsunąć na kilka centymetrów to ruszyłam zaraz za nim domagając się więcej. 

             - Co mam robić? - szepnął tuż przy moim uchu, dotykając go wargami, kiedy mówił.

            Położył dłoń na moim udzie, sunąc nią w górę, przez odkryty brzuch, aż dotarł do zagłębienia między piersiami, przesuwając po nim palcem. Próbowałam przyciągnąć go do siebie, ale nie dał się, wciąż nosem trącając linię mojej szczęki, jakby poganiając mnie do odpowiedzi. Mój oddech nie mógł się ustabilizować, Harry był zdecydowanie na to za blisko, a ja poczułam się zbyt pobudzona, żeby teraz silić się na spokój.

             - Pocałuj mnie. - poprosiłam żałośnie i czułam jak jego usta, przyciśnięte do mojej szyi rozciągają się w uśmiechu.

             - Mhm... - mruknął. - Gdzie?

            Przegryzłam wargę i uniosłam dłoń, żeby dotknąć palcem wystającej kości obojczyka.

            - Tutaj. - puknęłam palcem w to miejsce i okropnie wstydziłam się za swoją prośbę, ale tylko do momentu, w którym poczułam dokładnie tam jego wargi. Spodobało mi się to. - I tu. - dodałam, przesuwając wskazujący palec na zagłębienie tuż pod szyją, a Harry spełnił moją prośbę. Bez słowa sunęłam opuszkiem jeszcze niżej, a chłopak znaczył tę drogę leniwymi, mokrymi pocałunkami, zatrzymując się w rowku między piersiami. Dotknął tego miejsca gorącym językiem, a ja czułam jak oblewa mnie fala ciepła i drgnęłam pod jego dotykiem. Jedyne o czym byłam w stanie myśleć to jego ciała bardzo blisko mojego i nie mogłam wyobrazić sobie, że mogłoby być w tej chwili inaczej. Mocniej nacisnął ustami na to miejsce, zmuszając mnie do odchylenia się jeszcze bardziej. Położył dłonie na moim brzuchu, pchając mnie delikatnie w tył, aż w końcu położyłam się na biurku. Zniżył trochę głowę, dotykając palcami rozporka moich dżinsów, a kiedy już miałam protestować zamknął mi usta swoimi, szybko odpinając guzik i wsuwając dłoń do środka. 

            To było zupełnie niespodziewane, kiedy czułam jego dłoń przesuwającą się po mojej kobiecości. Jęknęłam, kiedy przycisnął swój kciuk, a środkowy palec szybko wsunął... we mnie. Poruszył nim kilka razy, a ja zacisnęłam powieki, czując przenikający mnie ból, ale i... przyjemność. Wciąż nie przestawał mnie całować, a ja nie mogłam skupić się na niczym innym jak oddawanie tego uczucia. Moje oddechy stały się głębsze, dużo bardziej desperackie kiedy odsuwaliśmy się od siebie na ułamek sekundy. Czułam jak Harry się uśmiecha, kiedy zaciskałam zęby na jego ustach w tych momentach, kiedy przyspieszał ruchy swoich palców. Delikatne skurcze zaciskały mnie wokół niego i było to tak niespodziewanie przyjemne, że aż poruszyłam biodrami, poganiając go w ten sposób. Dołożył drugi, a ja wygięłam plecy w delikatny łyk, uderzając brzuchem o jego klatkę piersiową. Kiedy spomiędzy moich warg wyszedł kolejny głośny jęk, coś huknęło na korytarzu.

          - STYLES?! - niski, męski głos, przedarł ciszę na korytarzu.

         Trener Barlett?!



__________________
Witam! :D
Długo czekałam na ten moment, bo jest przełomowy, a mi nie wyszedł. Wszystko wokół mnie denerwuje, wszystko przerywało mi w pisaniu tego rozdziału, mówię wam! Ciągle ktoś do mnie dzwonił, albo przychodził i gadał nad uchem, a ja nie mogłam się na niczym skupić! No złośliwość świata!
Cały proces pisania opierał się na: JA PIERDOLE, SKOŃCZYCIE W KOŃCU?!
A to mój brat przeszedł sobie poplotkować o wszystkich dookoła, a to mama dzwoni i jęczy, że nie może znaleźć w sklepie kanapy, trzymajcie mnie....
Nie wiem kiedy następny - w przeciągu tygodnia na pewno.

10 comments:

  1. Wyszedł! Wszystko jest idealnie, nawet ta scenka :D Matko, nadal nienawidzę Harrego. Prolog namieszał mi w głowie, i czuje, że po tej scence będzie jeszcze gorzej. Powinna być z Niallem, on jest słodki ALLEEEEEEEEEEE Ja wiem ! wiem! Wiem że coś ukrywa, ale mimo wszystko jest.. słodki! xD Dlaczego ona tak szybko ulega Hazzie... no kuwa! Hhaha. jeszcze brakowało trenera.. I o matko! Biedny ojciec :((
    Masz naprawdę wielki talent, nic tylko zazdrościć! Twój styl pisania jest nietypowy, a opowiadanie nie banalne. Po prostu czuję, że to wszystko jest dopiero wstępem. Że dopiero zacznie się komplikować, i wyjaśniać :P No to nic, mogę tylko powiedzieć, że z niecierpliwością czekam na następny.
    I KURWAA NIE PRZERYWA SIĘ W TAKIM MOMENCIE!!
    Jak jeszcze raz tak zrobisz, to cie zatłuke!











































    Albo nie, nic ci nie zrobię. Bo kto będzie to pisać? xDD

    ReplyDelete
  2. Fnhdbxhbsgvcghsbcgdsvsajbcgksdbkcbgvbcgdhs !! Co za rozdział !! *O* aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa no super, przecudowny. Wyszedł Ci jak najbardziej !!! Boże nie wiem co mam i mogę jeszcze napisać ?! No po prostu nie wiem! Nie myślę po tym rozdziale ;o Co ty z nami robisz ? I jeszcze kończysz w takim momencie ?!?! ;o Jak możesz ? Normalnie Cię chyba ukatrupię ale nie mogę gdyż ponieważ nie wiem gdzie mieszkasz i kto będzie mi wtedy rozdziały pisał ?? xD
    Pozdrawiam i życzę weny na kolejne rozdziały !!!!!! :*
    Kasia <333

    ReplyDelete
  3. Boooski !!!! Czekam nn ;*
    Xoxo @JustynaJanik3

    ReplyDelete
  4. AAAA super rozdział wyszedł ci czekam na następny. Jestem ciekawa co dalej się wydarzy jezu z tego wszystkiego nie wiem co mam napisać

    ReplyDelete
  5. Super jest ten rozdział . :)) A jaki długi wyszedł. (bez skojarzeń proszę xd).

    ReplyDelete
  6. To jest wspanile . Masz talent dziewczyno ! Pisz szybko nexta

    ReplyDelete
  7. Jeju cudo *.* !! Kiedy next ? :)

    ReplyDelete