Sunday, November 17, 2013

9. Chasing the clouds.

              Wtorek minął mi leniwie, środa też. Dopiero w czwartek trochę się rozchmurzyło, kiedy to chemiczka oddała testy i wcale nie poszło mi tak źle jak myślałam. Niall miał trochę większy problem i zaczął poważnie się martwić, że dyrektor może mieć problem z jego ocenami i bał się, że zagrozi zawieszeniem członkostwa w drużynie. W piątek nawet spędziłam z nim całą przerwę na lunch, starając się wytłumaczyć mu choć trochę to, co sama ogarniałam i chyba nawet załapał i obiecał przysiąść nad tym jeszcze w weekend. Poprawa była zapowiedziana na poniedziałek, a ja naprawdę trzymałam usilnie kciuki za niego i jego C, które miał dostać. Ja sama załapałam się na B-, do tej pory nie wiedziałam jakim cudem...
             
              Resztę piątku spędziłam z Justine przed telewizorem. Leila gdzieś zniknęła, nawet nie mówiąc nam dokąd się wybiera. Zabrała samochód i najzwyczajniej się zwinęła.

              Nie rozmawiałam z Harrym od naszych felernych wagarów. A raczej od treningu, gdzie wypowiedział do mnie tylko jedno zdanie. Byłam strasznie zirytowana, kiedy mijał mnie na korytarzach i nie obrzucił nawet krótkim spojrzeniem. Rozmawiał z Leilą, śmiali się z Louisem i ciągle gdzieś ukradkiem widywałam go z Zaynem i Perrie, ale do mnie nie odezwał się nawet słowem. Chciałam nawet wziąć sprawy w swoje ręce, ale później docierało do mnie, że nie wiedziałabym przecież nawet co mu powiedzieć...

              Harry był dziwny. Taki... nieszablonowy. Momentami miałam wrażenie, że on unika mnie celowo, że chce coś mi tym udowodnić, zirytować mnie, zmusić do rozmyślania o nim. To taka hipokryzja... Najpierw mówi mi, że za dużo myślę i zdecydowanie za bardzo się przejmuje, a później robi wszystko, żebym jednak nadal się nie zmieniała. Trudno mi było patrzeć na jego roześmianą twarz podczas rozmowy ze znajomymi, trudno było mi zaglądać w jego szmaragdowe oczy, żeby wyłapać z nich jakąkolwiek chęć kontaktu ze mną. Trudno było mi nie myśleć o Harry'm...

             Dlatego tak wielkim zdziwieniem dla mnie był sobotni poranek. Leila wpadła jak burza do mojego pokoju i oznajmiła, że natychmiast mam zejść na dół. Zwlokłam się ze swojego łóżka, które rano wydawało się być dwadzieścia razy wygodniejsze niż wieczorem, a siła jego przyciągania przebijała Newtona. Leniwie wsunęłam na stopy kapcie-żyrafy i zaglądając przelotnie w lustro z przyzwyczajenia wyszłam z pokoju na dół. Miałam na sobie jedynie fioletową piżamę z Hello Kitty, a raczej krótkie szorty, które nawet przy niewielkim pochyleniu odkrywały więcej niż powinny (uroki gorącej Arizony) i podkoszulek w identycznym kolorze. Machinalnie weszłam do kuchni i otworzyłam drzwi lodówki, wyjmując z niej duży baniak soku pomarańczowego i sięgnęłam po szklankę.

           - Nie przywitasz się nawet? - usłyszałam znajomy głos tuż za sobą i prawie ugryzłam się w język. Podskoczyłam w miejscu i opadłam tyłem na blat kuchenny, uderzając się przy tym dość mocno w dół pleców. Od razu położyłam tam rękę i starając się nie skrzywiać twarzy w bólu, zaczęłam delikatnie rozmasowywać to miejsce.

          Harry zaśmiał się z mojej reakcji i wbił mały widelczyk w sernik, który upiekła wczoraj ciotka. Uniósł nabity na niego kawałek ciasta i powoli wsunął między wargi. Przepraszam bardzo, Styles... Kto kogo powinien tutaj uwodzić...? Siedział przy kuchennej wyspie i kręcił się na boki na czarnym, obrotowym hokerze.

           - Co tu robisz?! - warknęłam, nie ukrywając zdziwienia i przeczesałam dłonią potargane włosy. Zagryzłam dolną wargę i w głowie krzyczałam na siebie za to jak wyglądam. W piżamie, bez stanika, z burzą potarganych, pokołtunionych włosów i bez makijażu. Miss World, Collins...

          - Zabieram cię gdzieś. - wzruszył ramionami. Dopiero teraz zmierzyłam wzrokiem całą jego postać. Jego włosy wyglądały jak zawsze - czyli nie wyglądały. Były jednym, wielkim, brązowym nieładem. Miał na sobie szarą, luźną bluzkę, która wyglądała jakby w niej spał i ciemnogranatowe rurki. Kiedy wróciłam spojrzeniem na jego twarz jego usta przybrały tak szeroki uśmiech, że zaczynałam się zastanawiać czy go to nie boli...

          - Skończyłaś już? - spytał, a ja poczułam jak na moje policzki wkradają się rumieńce.

          - Skończyła co? - nagle obok nas zmaterializowała się Leila, a ja przyłożyłam dłoń do czoła i modliłam się, żeby Harry nie zechciał jej odpowiedzieć. Ja głupia...

          - Ogarniać mój OOTD*. - zaśmiał się, przenosząc wzrok ze mnie na moją kuzynkę. - To jak? Pół godziny ci wystarczy? - uniósł brew, a ja spojrzałam na niego spod swoich.

          - Dopiero wstałam. - zauważyłam i spłonęłam rumieńcem z bliżej nieokreślonych powodów, więc szybko przyłożyłam szklankę z sokiem do ust.

          - Dałem ci pół godziny, nie?









              Oczywiście, że Cloudy poleciała na górę i robiła wszystko, żeby uwinąć się w czasie, który proponował Harry. Znacie to uczucie, kiedy robicie coś mimo własnej woli? Ja właśnie coś takiego przeżywałam. Obiecywałam sobie, że nie dam się tak łatwo, kiedy Syles po raz kolejny pojawi się na mojej drodze. Miałam się złościć, pokazać klasę, olać go ciepłym moczem, póki miałam okazję, ale... nie potrafiłam. Nie potrafiłam powiedzieć "nie", kiedy zjawił się w moim domu i kiedy namawiał mnie na dzisiejsze wyjście. Włożyłam KLIK, zamieniając jedynie sandały na zwykłe białe baleriny. Związałam włosy w wysokiego koczka i przeciągnęłam rzęsy kilka razy czarną maskarą. Zakryłam też sine cienie pod oczami. Choć było około dwunastej w południe ja czułam się okropnie niewyspana. Dopiero co wdrażam się w rytm szkoły i jestem cholernie zmęczona, kiedy wstaję o siódmej rano, przychodzę do domu chwilę przed siedemnastą, a kładę się grubo po północy, bo ślęczę nad książkami i doganiam zaległości jeszcze z Anglii. Kto by pomyślał? Fakt, w Ameryce jest ogólnie lżej z nauką niż w krajach europejskich, bo uczeń ma tylko kilka, wybranych przez siebie przedmiotów, a nie tak jak w Europie, że musiał uczyć się wszystkiego. Tyle że tutaj, nauczyciele skupiają się w stu procentach na swoim przedmiocie i wyciskają z niego wszystko, żeby dobrze przygotować podopiecznych do egzaminu.

            - Wychodzisz z nim? - zaczepiła mnie Justine, kiedy wychodziłam już z łazienki. Długie, brązowe włosy upięła w kłosa, była niepomalowana i miała na sobie szorty i bluzkę, w których chodziła po domu. Złapała mnie za nadgarstek, kiedy chciałam ją wyminąć i przyciągnęła mnie mocniej do siebie. Wyraz jej twarzy zdradzał jedno - najprawdziwszą złość.

           - Coś nie tak, J? - spytałam, udając, że wcale nie zauważyłam jej zmiany nastroju i nastawienia do mnie. Nie mogłam się z nią dogadać, już lepiej było mi z Leilą. Fakt, spędzałyśmy razem popołudnia, śmiałyśmy się razem i plotkowałyśmy, jednak nie mogło z tego wyjść nic prócz kuzynostwa. My nawet nie mogłybyśmy się zaprzyjaźnić. Zbyt różne charaktery. Poprawiłam torebkę na swoim ramieniu i wbiłam w nią wyczekujące spojrzenie.

           - Powinnaś uważać. - poinformowała, spuszczając na chwilę spojrzenie swoich intensywnie niebieskich tęczówek. Ten sam odcień, co Leili i ten sam sposób wymuszania odpowiedzi... Boże, chyba każdy poznałby, że to siostry! - Nie znam go zbyt dobrze, właściwie to mało kto zna go dobrze. Dziwie się, że Leila ci na to pozwala. - odpowiedziała prędko, ściszając odrobinę głos. - To naprawdę nie jest...

           - Claudia! - przerwał jej wysoki, kobiecy głos, a nasze głowy mimowolnie odwróciły się na sekundę w stronę schodów, skąd dobiegał dźwięk. Ciotka Davnee?! Co ona robi na dole z... nim?!

           - Muszę iść. - uśmiechnęłam się nieśmiało. - Do później? - spytałam, obracając się przez ramię i idąc powoli w stronę salonu.

            Nie odpowiedziała. Kątem oka zauważyłam jak zamyka się w swoim pokoju. Wzięłam głębszy oddech i zbiegłam po stopniach w dół, trzymając się jedynie jedną ręką barierki. Cholera, cholera, cholera. Nie byłam gotowa na konfrontację Collins-mother Dash-Styles. Co ona tam robiła? Dlaczego, do jasnej, nie była w pracy jak wujek?!

            Kiedy już znalazłam się na parterze moje spojrzenie od razu powlokło się w stronę trójki osób, która siedziała na dużej kanapie w salonie. Leila zajmowała miejsce pośrodku, tłumiąc śmiech, a ciotka o czymś zażyle opowiadała tamtej dwójce. Harry siedział do mnie tyłem, widziałam jedynie jak jego włosy poruszają się kiedy przeczesuje je palcami. Dziewczyna podciągnęła nogi pod brodę i wydawała się taka malutka przy nich... Byłam wyższa odrobinę od ciotki, a ona od Leili, która osiągnęła w tej rodzinie miano krasnala. Ja miałam metr siedemdziesiąt siedem, ciotka siedemdziesiąt trzy, Justine coś też koło tego, a osiemnastolatka nawet nie dobiła do granicy stu siedemdziesięciu centymetrów. To było naprawdę dziwne. Mimo wszystko musiałam przyznać, że wyglądała rewelacyjnie. Miała delikatne rysy twarzy, naturalne blond włosy i była bardzo szczupła, co zmniejszało ją optycznie jeszcze bardziej. Trochę jej zazdrościłam...

         - O! - szybko zakomunikowała jak tylko mnie zauważyła, a ja przykleiłam do twarzy nieśmiały, sztuczny uśmiech. Pozostali też utkwili we mnie wzrok, a Harry uśmiechnął się triumfalnie. - Jest Cloudy! - wstała szybko z miejsca, odbijając tyłek od materaca i zakładając ręce na brzuchu. - Chodź, mamo. - ponagliła, a ja zarumieniłam się bardziej. Boże...

         - Cóż, fajnie, że znów do nas wpadłeś, Harry. - uśmiechnęła się do niego i oboje wstali z miejsca. Znów? - Już, już, znikam! - uniosła ręce w geście poddania, kiedy Leila wysyłała jej znaczące spojrzenia. - Bawcie się dobrze. - życzyła na odchodnym, a kiedy już zniknęła za ścianą, machając do mnie w przelocie szybko dodała. - I grzecznie!

         Leila potarła palcami czoło, a ja podeszłam do nich szybko.

        - Kolejny raz przez ciebie muszę okłamywać własną matkę! - szepnęła groźnie, uderzając Harry'ego w ramię. - Jesteś beznadziejny!

        - Ktoś ci kazał? - uśmiechnął się, kiedy zaczęła się denerwować.

        - Oczywiście, że nie! - rozłożyła ręce w ostentacyjnym geście. - Może wrócę tam do niej i powiem "oh, mamo, wiesz co? Ten Harry to jednak inny Harry, mimo że wyglądają tak samo. Ten jest wrednym chujem z niebezpiecznymi ciągotami i właśnie zabiera Bóg wie gdzie twoją jedyną bratanicę!" Tak, wtedy na pewno dalej nie będzie mieć nic przeciwko! - odetchnęła ciężko i przymrużyła oczy. - Wynoście mi się stąd! - warknęła. - I odwieź ją o jakiejś przyzwoitej porze. - dodała, obracając się na pięcie.

        - Oczywiście, miss Dash**.










             - Słaba ta twoja klimatyzacja. - mruknęłam dumnie, uchylając trochę okno pasażera jego Peugeota. Przybrałam chytry uśmiech na twarz i gratulowałam sobie perfekcyjnie stylesowego rozpoczęcia rozmowy. - Jest gorąco! - przypomniałam.

             - To przeze mnie. - powiedział szybko ze wzrokiem wbitym w przednią szybę. Uniosłam brwi w górę, a on nawet tego nie widząc zaśmiał się pod nosem. - Boże, nie wierzę, że to powiedziałem... - przegryzł rozbawiony dolną wargę, po czym zsunął prawą dłoń z kierownicy, zmieniając bieg i odrobinę przyspieszając, niby zupełnie przypadkiem, muskając przy tym moje udo. Oparłam łokieć o szybę i zasłoniłam dyskretnie dłonią usta.

             - Dlaczego po mnie przyjechałeś? - spytałam cicho, trochę zawstydzona, ale mimo wszystko byłam zadowolona, że kierowałam rozmowę na tory, którymi chciałam podążać. Z twarzy Harry'ego nie schodził cwany uśmieszek, do którego już powoli zaczynałam się przyzwyczajać. Starałam się nie spoglądać na niego, żeby się nie rozproszyć, więc także utkwiłam wzrok w krajobrazie, który roztaczał się przed maską.

             - A dlaczego nie? - spytał jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Przez chwilę milczał, jakby czekał czy się odezwę, a ja nawet nie wiedziałam co mogłabym w tej chwili powiedzieć. - Miałaś inne plany?

              - Nie. - urwałam, przygryzając z nerwów dolną wargę. - Mieszkam tu dwa tygodnie. - przypomniałam. - Raczej trudno w takim czasie o napięty grafik. - prychnęłam. - Jestem nowa, siedzę w domu.
           
              - Tak właśnie myślałem. - skomentował pod nosem, znów chichocząc. - Więc nie zadawaj głupich pytań tylko ciesz się, że ktokolwiek się tobą zainteresował. - spojrzałam na niego z niedowierzaniem, a on mrugnął do mnie jednym okiem. Całkowicie niejednoznacznie.

               Dostrzegłam, że Harry ma dwie strony. Albo nawet trzy. Zwyczajną, typową dla dzieciaków, towarzyską i całkiem miłą, drugą przedstawiały zmarszczki na czole, ochrypły głos i wściekłość w oczach, a trzecia to całkowicie bierna postawa obserwatora. I wszystkie zdążyłam doskonale przeanalizować w zaciszu własnego łóżka, gdzieś między kolejnymi przebudzeniami. Zawsze miałam niespokojny sen.

              - Będziemy musieli się przesiąść. - informuje, zatrzymując się nagle i odpinając pas bezpieczeństwa. Zmarszczyłam czoło i rozejrzałam się wkoło. Staliśmy gdzieś między nowo wybudowanymi garażami. Wszystko byłoby w porządku i wydawało mi się normalne, gdyby nie fakt, że w pobliżu nie było nawet żadnego osiedla czy domów mieszkalnych. Jedynie jakaś ogromna fabryka, z kotłami na zewnątrz i wybetonowanym podjazdem. Wywlekłam się z samochodu, ale nic nie mówiłam. Harry wyjął z kieszeni dżinsów pęk kluczy i pochylił się nad zamkiem przy drzwiach numer 6 - na samym środku rzędu. Szarpnął za małą klamkę i otworzył bramę, która schowała się pod sufitem, a moja twarz przybrała wyraz jeszcze bardziej zagubionej. Chłopak uśmiechnął się zagadkowo, na chwilę poruszając w górę brwiami i zniknął wewnątrz. Stałam jak wryta w ziemię i czekałam na jakikolwiek jego ruch. Splotłam dłonie na brzuchu i potarłam dłonią odsłonięty kark. O co tu...

                Pomruk silnika, światła wydobywające się z wewnątrz, a sekundę później mój wzrok ogarniał ciemnozieloną, szmaragdową wręcz karoserię. Przyłapałam się nawet, że porównywałam jej odcień z kolorem oczu Stylesa. Uchyliłam usta ze zdziwienia, kiedy zauważyłam cały ten samochód... Miał składany dach, kanciaste wykończenia i w ogóle wyglądał jak z lat sześćdziesiątych. Brakowało tylko Harry'ego w skórze, z papierosem i kowbojkach...

               Nie mogłam opędzić wzroku od tego samochodu. Harry zdążył schować Peugeota zanim obeszłam dookoła odnowiony pojazd, dokładnie mu się przyglądając. Wyglądał naprawdę rewelacyjnie jak na stary projekt. Tylko dlaczego trzymał go tutaj..?


               - To Ford Mustang z sześćdziesiątego siódmego. - rozbrzmiał męski głos, gdzieś za mną. Nie zdążyłam nawet obrócić się w jego stronę, bo już czułam obce czubki butów na swoich piętach i momentalnie mój oddech się zdestabilizował. - Mój PRAWDZIWY samochód. - dobitnie zaznaczył, a jedna z jego dłoni powędrowała przez moje biodro, aż ułożył ją w dole mojego brzucha, mniej więcej na wysokości guzika przy rozporku. Wstrzymałam oddech, czując jego brodę na swoim ramieniu i starałam się zachowywać całkowicie normalnie, co mi absolutnie nie wychodziło. Poczułam gorący oddech tuż obok mojego ucha i jego nos, który musnął jego płatek. Kiedy już szykowałam się na coś więcej nagle poczuła chłód, który objął całe moje ciało. Zmarszczyłam brwi i zorientowałam się, że Harry już nie mnie przytulał. Odsunął się krok w tył z rozbawieniem przyglądając się mojej zaskoczonej twarzy.

             - Prowadziłaś kiedyś? - spytał, unosząc jedną brew w górę.

             - Co? - spytałam nie rozumiejąc, ale kiedy dostałam od niego ponaglające spojrzenie szybko się ogarnęłam. - Jestem nieletnia.

             - W Europie nie można prowadzić szybciej? - zdziwił się, podchodząc do drzwi od strony kierowcy i delikatnie pociągając za klamkę. - Nadrobimy to. - mrugnął do mnie, a na jego usta wdarł się szeroki uśmiech.

             - Słucham?! 

             - Wsiadaj, Kocie. - wskazał brodą siedzenie. - Nie mamy całego dnia. No już. - poganiał.

             - Chyba sobie żartujesz... - parsknęłam, ale niepewnie podeszłam w jego stronę. Kiedy stałam z nim już twarzą w twarz moja pewność siebie nabrała wartości minus tysiąc. - Harry, ja nigdy wcześniej... - urwałam, kiedy popchnął mnie delikatnie na siedzenie, zatrzaskując drzwi i zajmując miejsce pasażera.

             - Od lewej sprzęgło, hamulec, gaz. - poinstruował.

             - Harry! - chciałam mu przerwać, ale był nieugięty. Zignorował mój sprzeciw i kontynuował. 

             - Przed każdą zmianą biegu musisz docisnąć sprzęgło, jasne? W tym ci pomogę. - obiecał.

             - Harry... - tu już spanikowałam. Nie zwracał uwagi na moje protesty, a ja naprawdę nie miałam najmniejszej ochoty ruszać z tego podjazdu o własnych siłach...

              - Wciśnij sprzęgło, Kocie. - nakazał, a ja nie wiedząc co będzie odpowiedniejsze zrobiłam co kazał. Złapał za moją prawą dłoń, układając ją na gałce do zmiany biegów i przykrył ją swoją. Wzdrygnęłam się na ten niespodziewany dotyk i wzięłam głębszy oddech, wiedząc, że i tak znów dopiął swego. Drugą rękę trzymałam sztywno na kierownicy. Harry zrobił szybki, zdecydowany ruch w przód, a ja przegryzłam dolną wargę. - Jedynka. - skomentował, podnosząc po chwili na mnie rozbawiony wzrok. - Nie denerwuj się tak! - zaśmiał się. - Widziałaś w pobliżu jakikolwiek samochód w ciągu ostatnich dziesięciu minut?

               Rozejrzałam się. Faktycznie, droga była długa, prosta i całkowicie pusta, ale to wcale mi nie pomogło. Dołożyłam prawą dłoń do lewej i pewnie złapałam kierownicę. Jezdnia wyglądała na jakąś wyłączoną z ruchu, jednak to wcale nie ujmowało mojemu strachowi.

               - Odpuszczaj delikatnie sprzęgło, dodając troszkę gazu. Nie, Kocie. - zaśmiał się. - To jest hamulec, gaz jest obok. - wytłumaczył, a ja spłonęłam rumieńcem. - Gotowa?

               Przegryzłam dolną wargę i starałam się delikatnie odpuszczać lewy pedał, kiedy nagle samochód... Zgasł. Ze zdziwieniem ściągnęłam brwi i obrzuciłam chłopaka zdezorientowanym spojrzeniem. 

               - Jeszcze raz. - nakazał, a ja posłuchałam.



               Drugi raz to samo, trzeci też. Za czwartym nie wytrzymałam i uderzyłam dłonią w kierownicę, a za piątym opadłam z impetem na oparcie fotela. Byłam wściekła. Harry śmiał się ze mnie bezczelnie, mimo że ja wcale nie miałam ochoty na tę przejażdżkę. Kiedy oznajmiłam mu to po raz dziewięćdziesiąty w końcu zlitował się nade mną i wysiadł z auta, a ja natychmiast z ulgą zrobiłam to samo. Kiedy chciałam wrócić na jego miejsce, złapał mnie mocno i pewnie za nadgarstek, przysuwając do siebie tak, że ramieniem odbiłam się od jego klatki piersiowej. Objął mnie ręką w talii i kazał stanąć w miejscu. Otworzył drzwi i zajął miejsce kierowcy, chwytając za moją dłoń i ciągnąc mnie w dół. Opadłam niezdarnie na jego kolana, a on zatrzasnął za sobą. Zrozumiałam...

               - Spróbujemy razem. - szepnął prosto do mojego ucha, muskając wargami jego płatek, a mi zrobiło się gorąco. Pomógł mi wygodniej ułożyć się między jego nogami na zdecydowanie zbyt małym na to fotelu. Dotknął delikatnie moich dłoni i ułożył je z powrotem na kierownicy, a ja już nie protestowałam. Paradoksalnie tak czułam się bezpieczniej z myślą, że mógłby jakkolwiek zareagować na mój głupi błąd. Odsunęłam plecy od jego klatki piersiowej i skupiłam się na tym, co cicho mi mówił. Kiedy on wcisnął sprzęgło, a ja delikatnie dociskałam hamulec... ruszyliśmy. Nie mogłam powstrzymać nikłego uśmiechu. 

               - Tą drogą już dalej nikt nie jeździ. - odezwał się, kiedy pomógł mi wykręcić i sunęliśmy powoli po niezbyt równej powierzchni jezdni. - Nie masz się czym denerwować. Zacznij przyspieszać. - powiedział, a ja dołożyłam w to trochę siły. Prędkościomierz płynnie sunął w górę, pokazując coraz wyższą szybkość. To było niesamowite. Chyba nigdy nie zapomnę tego uczucia, kiedy auto tak doskonale mnie słucha. Delikatnie operowałam kierownicą omijając większe dziury, kiedy Styles mi podpowiadał i czułam się z tym naprawdę świetnie. Nawet jego obecność przestała mi przeszkadzać, kiedy nasz dotyk ograniczał się jedynie do tego, że czułam po zewnętrznych stronach ud jego własne nogi. Kiedy dotarło do osiemdziesięciu kilometrów na godzinę, a Harry zmienił bieg na najwyższy postanowiłam to przerwać. 

               - Wystarczy. - rzuciłam, na co w odpowiedzi usłyszałam cichy śmiech obok jego ucha. Wiatr wdzierał się między moje włosy, nawet kiedy były związane. Wspaniałe uczucie... - Harry, nie chcę już.

               - Jedź. - postanowił. - Nie zwalniaj, dopóki ci nie powiem. - warknął. Sekundę później poczułam jak pochyla się w moją stronę, a jego tors styka się ze skórą moich pleców. Wzdrygnęłam się czy też nie... Nie miałam pojęcia. Starałam się nie zwracać uwagi na jego zachowanie, a skupić się na prowadzeniu, ale wiedziałam, że przegrywam. W momencie, kiedy obie jego dłonie znalazły się na moich udach, pnąc się w górę, musiałam wziąć głębszy oddech i cichutko go upomnieć. Nic. Poczułam jak przesuwa ustami po moim odkrytym karku, jedną dłoń położył pod bluzką na moim brzuchu, a drugą ułożył w miejscu, gdzie powinien znajdować się rozporek. Nie wytrzymałam, kiedy w tej samej sekundzie chwycił zębami skórę mojej szyi i przesunął palcem po moim kroczu. Przełożyłam prawą nogę z gazu i docisnęłam hamulec, a Harry instynktownie wcisnął też pedał sprzęgła. Kiedy stanęliśmy w miejscu, a ona zabierał się do gadania, obróciłam się bokiem od razu, instynktownie uderzając swoimi wargami o jego zaskoczone usta.

               Z początku był tak zdezorientowany, że nic nie zrobił, dopiero po kilku długich sekundach, ponownie dotykał moich pleców. Obróciłam się całkowicie w jego stronę, siedząc przodem na jego kolanach palce wsuwając w jego włosy. Pomruk zadowolenia wypełnił wnętrze auta, a ja wtuliłam się w niego jeszcze bardziej, czując jego brzuch na swoim. Harry pogłębił pocałunek z pasją, której jeszcze nie miałam okazji poznać. Całowaliśmy się tak zachłannie, że nawet nie pozwoliliśmy sobie wziąć głębszych oddechów. Kiedy zsunęłam dłoń na jego klatkę piersiową, w pięści gniotąc materiał jego koszulki za nami rozległ się męski, dojrzały głos.

              - No proszę... Harry Styles? - oboje odwróciliśmy się w stronę tego dźwięku jak na zawołanie, a ja aż otworzyłam szerzej oczy.


                To nie wróżyło nic dobrego.




___________
*OOTD - outfit of the day. ;)
** - panno



Trochę nudy w tym rozdziale, ale już wiem co chcę zawrzeć w następnych, więc oby było lepiej. Skupiłam się na relacji Claudia-Harry i obiecuję w następnych więcej akcji! :D
Podobało się?

7 comments:

  1. oh oh oh,, wiesz, powiem ci, że z rozdziału na rozdział jest coeaz lepiej!

    ReplyDelete
  2. świetne , super <3 dajesz dalej :D bo nie mogę się doczekać .

    ReplyDelete
  3. Świetny !! :D
    Jeju chcę kolejny rozdział !! Nie wiem jak wytrzymam ;o
    A kiedy możemy spodziewać się następnego rozdziału? :)
    Życzę weny !!
    Kasia <3

    ReplyDelete
    Replies
    1. Właśnie zaczęłam go pisać i myślę, że w przeciągu dwóch dni coś powinno się tutaj pojawić. :)

      Delete
    2. Bardzo się cieszę! :D Nie mogę się już doczekać :D Świetnie piszesz ! :) Jestem twoją fanką :] <3
      Kasia :)

      Delete