Jeżeli jeszcze kiedykolwiek pomyślę o przyjęciu alkoholu do ust przypomnę sobie ten poranek, a później mocno uderzę się w twarz. Głowa cholernie mnie bolała. I nie był to ból migrenowy czy taki, kiedy czaszka samoistnie opada ci na każdą możliwą stronę w czasie przeziębienia czy zmęczenia. Czułam jakby miniaturowy robotnik z młotem pneumatycznym siedział na samym środku mojego mózgu. Ból właśnie stamtąd się wydobywał i nieprzyjemnie kierował się w stronę skroni. Do tego doszły opuchnięte z braku mocy powieki, ogólne zmęczenie i suchość w ustach, która tylko potęgowała tępy ból głowy. Tak, właśnie przeżywałam pierwszego w życiu kaca na malutkim, jednoosobowym łóżku siostry Liama, pod różową pościelą w kwiatki i z pokojem bez pieprzonych rolet, które w takiej sytuacji były mi tak potrzebne... Sapnęłam w poduszkę.
Wiedziałam, że musiałam jak najszybciej się stąd zwlec, bo byłoby podejrzanym, gdybym razem z Leilą wróciła z "piżama-party u Zoe" dopiero późnym popołudniem albo całkiem wieczorem. Pewnie by się połapali i dziewczyna miałaby przeze mnie kłopoty, a ja pierwsze spięcie z ciotką Davnee, która zapewne poskarżyłaby się mamie przy najbliższej możliwej okazji. Poza tym Sahara w moich ustach i idiotyczne uczucie drapania w gardle pomogły mi podjąć szybką decyzję. Wygrzebałam się spod ciepłej kołdry odziana jedynie w za dużą koszulkę Payne'a i jego bieliznę. Doszłam do lustra zawieszonego na ścianie szafy i stwierdziłam, że wyglądam jak jedno wielkie nieszczęście. Miałam worki pod oczami i poplątane włosy, a moja skóra była jeszcze bledsza niż zazwyczaj. Świetnie.
Podeszłam niechętnie do mojej torebki i wyjęłam małą kosmetyczkę, doprowadzając swoją twarz do stanu względnej normalności i spięłam włosy w kucyk. Odetchnęłam ciężko, przyglądając się swojej postaci po raz ostatni i wynurzyłam się z pokoju. Jedyne o czym myślałam to chłodna woda, która ukoi to obce uczucie w moim organizmie. Kiedy przeszłam kilka kroków dodatkowo poczułam dziwne bulgotanie w brzuchu. Nie bolał mnie ani nie kuł, dlatego tak trudno było mi to zdefiniować. Mogłabym to porównać do jednej wielkiej kupy w samym środku mojego żołądka, którą miałam ochotę wyjąć stamtąd choćby ręką. Od razu przyłożyłam do niego dłoń jakby cokolwiek miało mi to pomóc.
Kiedy dotarłam do progu kuchni stanęłam jak wryta, otwierając ze zdziwienia usta na całą szerokość i czując jak moje oczy robią się większe, a opuchlizna z powiek schodzi niemal natychmiast po zobaczeniu tego widoku. Autentycznie stałam z rozdziawioną buzią, więc prędko schowałam się za winkiel nadal obserwując całą sytuację w tym pomieszczeniu. Moja własna kuzynka, Leila, ta tancereczka z długimi blond włosami siedziała właśnie na kuchennym blacie z rozchylonymi kolanami, między którymi stał Liam Payne, który wtulał całą jej postać w swoją klatkę piersiową, a ich usta... Cóż były zajęte sobą.
Z początku nie mogłam ogarnąć co w ogóle się działo, to było dla mnie niepojęte szczególnie o tak porannych godzinach, gdzie dopiero stosunkowo niedawno alkohol wyparował z mojej krwi, a ja jeszcze nie powróciłam do stanu przedimprezowego. Chłopak zerwał z Danielle? Kiedy, skoro jeszcze w piątek na wfie dziewczyna wyglądała zupełnie normalnie, a Li nadal był równie zabawny na geografii jak zwykle. Dlaczego więc oni teraz... W tej kuchni... Przecież Leila i Dani...?
- Nieładnie tak podglądać. - usłyszałam męski, niski głos tuż przy moim uchu i aż podskoczyłam z zaskoczenia, kładąc dłoń na klatce piersiowej.
Harry marszczył brwi i patrzył na mnie niezrozumiałym spojrzeniem. Miał delikatnie przymknięte powieki, co świadczyło o jego niewyspaniu, włosy rozmierzwione jeszcze bardziej niż zazwyczaj i nawet chodził w zabawny, nieprzytomny sposób. Wróć. Harry nie był zabawny, a szczególnie nie wczorajszej nocy, kiedy my... Boże, jak ja w ogóle mogłam do tego dopuścić?! Dlaczego pozwoliłam zgarnąć się na te jego pieprzone kolana, pozwolić się przytulić, pocałować, a nawet oglądać zupełnie nago. Collins, obiecuję ci, że więcej alkoholu nie dostaniesz.
Wyminął mnie i wszedł do "pomieszczenia zbrodni", gdzie główną rolę odgrywała moja kuzynka i jej niewierny przyjaciel. Zawstydziłam się, kiedy ruszyłam za nim i to bynajmniej nie z powodu zakazanego pocałunku, który widziałam przed sekundą. Powodem moich rumieńców był Harry.
- Moglibyście chociaż zachować jakieś pozory... - marudził, podchodząc do lodówki i prędko ją otwierając. - Okej, Peazer nie ma, ale to nie znaczy, że możecie wymieniać się tymi swoimi płynami ustrojowymi w mojej obecności. - wyjął karton mleka i upił z niego kilka łyków. - Jestem plotkarą. - wzruszył ramionami, ponownie przysysając się do napoju.
Stałam w kącie jak mysz.
Leila od razu zeskoczyła z blatu, poprawiając na sobie ułożenie koszulki przyjaciela i poprawiła włosy posyłając mi nerwowy uśmiech. Liam przeszedł na przeciwną stronę kuchni, przygotowując kawę.
- Widziałeś to? - spytał, a ja zauważyłam jak przygryza wargę. Harry zaśmiał się w odpowiedzi.
- Widziałem was ze trzy tygodnie temu miziających się w krzakach na ognisku Mike'a. Słabo u was z dyskrecją, gołąbki. Gdzie będzie następny raz? Na biurku Dan? - zagadnął unosząc brew i kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Koniec tematu, Styles. - zarządziła Leila, zabierając tosta z talerza i siadając na hokerze przy wyspie kuchennej. - Cloudy, niedługo będziemy musiały się zbierać. - poinformowała nawet na mnie nie spoglądając, a ja wciąż nie mogłam uwierzyć, że ona i chłopak jej bliskiej koleżanki...
Do tego On... Zgłupiałam. Dlaczego zachowywał się jakby do niczego wczoraj nie doszło? W porządku, ja też nie byłam zadowolona z obrotu sprawy, ale nie spodziewałam się, że on tak to zleje. Może... Zrobiło mi się słabo na samą myśl o tym... Może... Co jeśli on teraz uważa mnie za jakąś pierwszą lepszą dziewczynę do "tych spraw"? Czułam jak kolana mi miękną, więc szybko zajęłam miejsce obok kuzynki. No bo która dziewczyna po jednej wspólnej imprezie siada na chłopaku w dwuznacznej sytuacji i pozwala badać swoje całkiem nagie ciało? Na moją twarz prędko wszedł rumieniec, a ja przegryzłam dolną wargę, starając się nie spoglądać nawet w stronę chłopaka z burzą loków na głowie.
Spojrzałam na chwilę na Leilę, ale ona wyglądała na całkowicie rozluźnioną. Właśnie przykładała kubek do ust i pociągnęła kilka łyków kawy, nie odrywając wzroku od jakiegoś czasopisma, które leżało tuż przed nią. Liam był wyraźnie speszony faktem, że zostali przyłapani, zrobiło mi się momentalnie głupio, że byłam świadkiem zdrady. Wciąż nie rozumiałam jak moja kuzynka mogła to zrobić. Fakt, nie znałam jej jakoś szczególnie dobrze, ale nie spodziewałam się czegoś takiego...
- Payne? - z zamyślenia wyrwał mnie niski, męski głos. Liam podniósł wzrok na Harry'ego, który uśmiechał się do niego z wyższością. - Masz wolny przyszły weekend? Potrzebujemy czwartego.
Chłopak zagryzł wargę i jakby się zastanawiał dokładnie nad tym, co właśnie powiedział mu przyjaciel.
- Co z Zaynem? - dopytał zrezygnowanym tonem.
- Daję ci szansę na zarobienie trochę hajsu, a ty jeszcze marudzisz? - zaśmiał się. - David odpada, po ostatnim razie miał pewne... problemy. - dopowiedział zagadkowo. - Musi trochę odczekać. Tak się dzieje, jak gra się na dwa fronty. - wzruszył ramionami, po czym przeczesał leniwie palcami swoje włosy. - To jak?
Liam spojrzał na Leilę, a ona zacisnęła na chwilę usta i bez mrugnięcia okiem również się w niego wpatrywała, zupełnie jakby wiedziała o co chodzi. Czy tylko ja byłam zacofana w tej kwestii?
- Jasne. Daj mi jeszcze znać. - oblizał niepewnie usta i zajął miejsce obok mnie, na co Harry pokiwał jedynie głową.
***
Całą niedzielę byłam tak zabiegana, że nawet nie miałam czasu pomyśleć o sobotniej imprezie, a raczej o tym co stało się tuż po niej w pokoju siostry Liama. Nie spotkałam Harry'ego więc nie miałam okazji do wspominek i pochłonęła mnie nauka na poniedziałkowy test z chemii. To właśnie "kochałam" w amerykańskim liceum - sprawdziany nawet w drugim tygodniu roku szkolnego. Genialnie.
Musiałam szczerze przyznać, że ja i chemia mamy ze sobą tyle wspólnego co anorektyczka z hamburgerami. Chyba zawsze będę mieć problem z rozpisywaniem reakcji chemicznych, a co dopiero z doświadczeniami, które mieliśmy niedługo zacząć. Trudno było mi ogarnąć co z czym połączyć, żeby powstało coś tam z wodą i czymś tam jeszcze. Byłam typową humanistką, ale dobrze zdawałam sobie sprawę, że nie ma po tym pracy dlatego tak strasznie męczyłam się z tym przedmiotem. Z biologią takiego problemu nie miałam, a matematykę uwielbiałam, choć nie rozumiałam. Gdzie tu logika?
Tak więc kiedy weszłam do klasy już na początku półgodzinnej przerwy od razu usiadłam do swojej ławki i wsadziłam nos w książkę, co kilka sekund wyjmując z małego pojemniczka kawałki gruszki, które przygotowałam sobie rano. Kułam wszystko o procesie powstawania mydeł i zastanawiałam się jakim cudem tak mało kojarzyłam z lekcji, choć nie opuściłam jeszcze żadnej.
- I tak jesteśmy w czarnej dupie. - usłyszałam cichy śmiech obok swojego ucha i od razu obejrzałam się za siebie. Niall zajmował właśnie miejsce tuż obok mnie. Uśmiechnęłam się do niego na powitanie i zmierzyłam wzrokiem. Dziś miał na sobie zwykłe, ciemne dżinsy i luźną koszulkę Nike.
- Mów za siebie! - udałam oburzoną i przesunęłam swój pojemnik z drugim śniadaniem na środek stołu. - Ja siedziałam z tym prawie do pierwszej w nocy.
- Miałaś siłę? - uśmiechnął się szeroko i przyjrzał mi się dokładniej. - O której zwinęłaś się od Tomlinsona? - wspomniał, a ja jakoś machinalnie się spięłam.
- Nie wiem... Koło pierwszej chyba. - wzruszyłam ramionami i chciałam jak najszybciej zażegnać ten temat. - Czy to u was normalne, że idzie się na imprezę do kogoś z kim nie zamienia się na niej nawet słowa? - przegryzłam dolną wargę, tłumiąc uśmiech i szybko włożyłam do ust kolejny kawałek gruszki.
- Zazwyczaj albo gospodarz już dawno leży pod stołem albo robi wszystko, żeby się tam znaleźć. W sumie nie wiem, do której grupy mogę zaliczyć Louisa... - zaczął się zastanawiać. - Wiesz... On jest tak pomiędzy "dolej mi wódki", a "na chuj drążysz temat?!". - spróbował naśladować przyjaciela i nawet przekleństwo w jego ustach mnie tak nie zraziło. Lubiłam Nialla. Lubiłam to, że był taki przyjacielski i potrafił jedną rozmową sprawić, że nagle nabierałaś do niego całkowitego zaufania. Niall musiał być dobrym przyjacielem. - Jak w nowej drużynie? Dają ci popalić?
- Wiesz... - zaczęłam ostrożnie, przypominając sobie infantylne zachowanie Perrie w sobotę i uśmiechnęłam się do siebie. - To już chyba tradycja, że nowi nie mają najłatwiej z kapitanem. - zamknęłam książkę od chemii i skupiłam całą uwagę na nim.
- Jak kapitan jest ostatnim kutasem to tak, masz rację. - uniósł na chwilę brwi i porwał kawałek owocu z mojego pojemnika. - Pezz jest nieszkodliwa, ona tylko głośno szczeka, przekonasz się. - obiecał.
- Czemu wyczuwam jakiś ukryty podtekst w tej wzmiance o kutasach? - zmarszczyłam czoło i wbiłam w niego spojrzenie. Aż za dobrze wiedziałam kto był kapitanem w jego drużynie.
- W kutasach zazwyczaj nie ma podtekstów. - przeżuł szybko gruszkę zanim dokończył. - Są bezpośrednie, proste. Nieskomplikowane, ograniczone i...
- Nie rozmawiamy o układzie płciowym, nie? - przerwałam mu, coraz bardziej zaciekawiona całą tą sytuacją. Niall to jednak skarbnica wiedzy...
- Wnikliwa obserwacja. - zironizował. - Poważnie chcesz gadać teraz o Harry'm? Wydaje mi się, że mogłabyś sama pociągnąć go za język. Czy za cokolwiek on lubi być pociągany... - dokończył szeptem.
- Udam, że tego nie słyszałam.
- Udam, że nie widziałem cię z nim w sobotę. - warknął. - I udam, że nie widziałam jak wsiadacie do tego samego samochodu.
SŁUCHAM?! Co Niallowi do tego?! I w tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że moja reakcja na imię tego chłopaka jest przesadnie... ekspresyjna. Spanikowałam. Horan był zły, był zawiedziony, a ja poczułam jak uderzają we mnie jakieś resztki poczucia winy i sumienie, które i tak nie dawało mi spokoju. Ameryka jest popierdolona i robi mi papkę z mózgu.
- Nie mogłyśmy wrócić z Leilą do domu w środku nocy. Załatwiłyśmy sobie podwózkę, a Harry po prostu skorzystał z okazji darmowego transportu. - skłamałam prędko i od razu poczułam jak na moją twarz wkrada się rumieniec, a blondyn wbija we mnie zaciekawione spojrzenie. - Po prostu siedział obok mnie w aucie. - wzruszyłam ramionami. Tak, cholera jasna. A dwadzieścia minut później pod tobą. Krzyczałam na siebie w myślach. - Rozmawiałam z nim jakieś trzy razy. - mruknęłam na końcu, stwierdzając, że to prawda. Najpierw ta nieszczęsna piwnica i zalany, pobity i wykrwawiający się na zimne kafelki Zayn, później niezręczna podróż jego samochodem, aż w końcu impreza Tomlinsona. Starałam się uspokajać oddech, bo czułam jak sztywnieję pod bacznym spojrzeniem blondyna, które paradoksalnie, trochę dodawało mi otuchy. - Jest przyjacielem mojej kuzynki, chciałabym wiedzieć o nim trochę. Zwłaszcza, że masz z nim jakiś... problem. - dodałam. - Powinnam uważać, tak? - spytałam niewinnie.
Niall jakby trochę się uspokoił po moim wywodzie. Przesunął językiem po dolnej wardze ze spojrzeniem wciąż utkwionym w moją osobę i jakby sprawdzał mnie czy nie próbowałam go oszukać, a mi zrobiło się słabo. I to nie ze względu na to, że mógłby zorientować się, że trochę zmyślałam. Ruch jego ust delikatnie mówiąc... trochę mnie rozpraszał.
- Przyjaźniliśmy się. - wyznał, a ja otworzyłam szerzej oczy, przypominając sobie ich ostatnią wymianę zdań. Zdecydowanie TAK się przyjaciele nie zachowują. - Cholernie długo. Ja, Styles i Tomlinson byliśmy sąsiadami. Oni płot w płot, ja po drugiej stronie, siedem domów dalej. Później matka Hazzy znalazła sobie faceta i się przenieśli, ale to nie o to teraz chodzi. Poznaliśmy się jak typowe dzieciaki, grałem z bratem w piłkę i wleciała do ogrodu Louisa, gdzie akurat przesiadywali. Wiesz... ta gówniarska adrenalina jak granie przed domem, a nie na trawce. - zaśmiał się, spuszczając wzrok na zeszyt od chemii. Bawił się długopisem, kreśląc końcówką niewidzialne wzory po okładce i oddał temu całą uwagę. Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu, kiedy jego chichot dotarł do moich uszu. Był naprawdę szczery, widać było, że darzy te wspomnienia czymś wyjątkowym, więc słuchałam w ciszy. - Nieważne, że jakikolwiek samochód przejeżdżał tam raz na miesiąc i to w środku nocy jak jakaś pijana banda świeżych szesnastek z prawkiem zabłądziła w drodze do domu. Pamiętałem ich ze szkoły, ale byliśmy w osobnych klasach. W każdym razie Tommo nagle wyszedł przed dom i rzucił mi piłkę, pytając cicho czy mogą się dołączyć. Więc od razu z Gregiem zaprosiliśmy ich do gry i tak się właściwie zaczęło. Jestem od nich rok młodszy, ale fakt, że nie siedzieliśmy razem w szkolnej ławce wcale nam nie przeszkadzał. Całe dnie potrafiliśmy spędzać we trójkę. I to ciągnęło się przez kilka lat aż w końcu chłopcy poszli do liceum. Tak, Lewston zmienia ludzi. - zaśmiał się, ale słychać było w tym samą gorycz. - Właściwie ja i Lou wciąż mamy bardzo dobre stosunki, ale Harry się odsunął. Znalazł nowych znajomych, a Tommo poleciał za nim jak zakochana panienka, bo bał się, że zostanie sam. To wszystko szło bardzo naturalnie, a ja wmawiałem sobie, że jeszcze ich odzyskam jak tylko trafię do High School. Może nawet przez chwilę tak było, sam nie wiem... - odetchnął ciężko i znów się smutno uśmiechnął. - Ale potem z tygodnia na tydzień Hazza robił się większym skurwielem, a potem... - zawahał się. - Potem powiedzmy trochę przesadził w pewnej sprawie. - dokończył tajemniczo. - Jego ego urosło jak tylko osiągnął swój cel, a ja już nie chciałem mu tego odpuszczać. This is the end, my love.* Nasze drogi się rozeszły, bo każdy z nas w końcu zmądrzał. No... prawie każdy. - puścił mi oczko, a ja siedziałam ja wryta. - Trochę śmiesznie się złożyło, bo teraz gramy w jednej drużynie i jakoś musimy się chociaż tolerować.
Wow! Takiego natłoku informacji to się nie spodziewałam! Nie wiem ile siedziałam na tym niewygodnym krześle i wgapiałam się w Horana jakby właśnie zdradził mi koniec fabuły "Mody na sukces". Nie ukrywałam przed sobą, że nadal nie wiedziałam O CO tak naprawdę im poszło, ale zaciekawiłam się ich przeszłością jeszcze bardziej. Zauważyłam, ze Harry jest... specyficzny. Odbiega od normy, jest zdystansowany i do wszystkiego podchodzi z lekkością, Niall to typowy nastolatek, dużo się śmieje, ma zdrowy stosunek do... Zaraz. Skąd ja właściwie miałam o tym pojęcie? Pierwsze wrażenie czyni cuda...
Nie miałam pojęcia co na to odpowiedzieć, ale uratował mnie dźwięk dzwonka na lekcję. Życzyliśmy sobie szybko powodzenia na teście i zakończyliśmy temat.
Godzinę i trzy kartki A4 później dzwonek znów rozbrzmiał, a ja trochę podłamana podałam Horanowi swój sprawdzian, pokręcając delikatnie głową na nie. Poszło mi tragicznie. Oczywiście byłam pewna, że zaliczyłam, ale nie chciałam z pierwszego sprawdzianu dostać jakiś marnych 50%. To mnie przytłoczyło. Asystent nauczyciela zebrał kartki i mogliśmy wyjść. Wsunęłam prędko swój piórnik do plecaka i pożegnałam się z chłopakiem krótkim, przyjacielskim uściskiem. Strasznie mnie to zdziwiło, ale uśmiechnęłam się grzecznie, bo w końcu nasza znajomość prawdopodobnie wskoczyła na etap wczesnego stadium przyjaźni, bo Niall powiedział mi o czymś... zupełnie prywatnym. Dobrze się z tym czułam. I z taką myślą poleciałam na wuef jak na skrzydłach, zupełnie nie przejmując się obecnością Edwards do momentu, w którym nie przemknęła mi przed oczami. Miała dziś na sobie przesadnie obcisłe, długie spodnie i szarą bokserkę. Włosy spięła w wysoki kucyk i posłała mi najbardziej pogardliwe spojrzenie na jakie chyba było ją stać i zniknęła za drzwiami, prowadzącymi do szatni.
- Chodź ze mną. - ktoś szarpnął mnie gwałtownie za dłoń, a ja zdziwiona od razu dałam pociągnąć się w przeciwną stronę.
Zmarszczyłam brwi i zmierzyłam wzrokiem całą postać wysokiego chłopaka, którego plecy właśnie miałam okazję oglądać. Burza brązowych loków na głowie, szerokie ramiona i silny uścisk dłoni sprawiał, że po moich ramionach przebiegł dreszcz. Od razu go rozpoznałam, nawet nie musiałam się zastanawiać kim był. Nawet mimo tego, że widziałam go tylko kilka razy. Spięłam się i poczułam, jak mój oddech niekontrolowanie przyspiesza. Nie bardzo uśmiechała mi się rozmowa z Harry'm...
- Gdzie?! - spytałam, kiedy wyprowadził mnie na szkolny parking. Poczułam jak plecak zsuwa mi się po przedramieniu i ląduje w zgięciu łokcia. Prawie się potknęłam przez ten bieg. Zatrzymaliśmy się dopiero na samym środku parkingu przy jego samochodzie, którym już miałam okazję jechać. Otworzył zamki pilotem.
- Wsiadaj. - rzucił.
- Muszę być na treningu. - powiedziałam chłodno.
- Ja też. Wsiadaj. - zniknął we wnętrzu Peugeota i pochylił się otwierając od środka drzwi ze strony pasażera. A ja miałam pięć sekund na podjęcie decyzji.
___________________
* To już koniec, moja ukochana - uwielbiam ten zwrot. :) Jest całkowicie przyjacielski, często się tego używa nawet w rozmowach ze zwykłym kumplem.
+ jest sens dalej to publikować..?
Tak tak tak!!!! To jest mega, dziewczyno! Sprobuj rozglosic swojego bloga, jest duzo stron do tego przeznqczonych.. Sory za bledy, ale pisze z komurki
ReplyDeleteDziewczyno, masz ogromny talent. Dopiero zaczęłam czytać tego bloga a juz mi się spodobał, masz bardzo ciekawy styl pisania. Fabuła ogółem jest bardzo fajna. Nie rezygnuj z pisania, bo naprawdę znam malo osob o takim talencie. Nie nie patrz na to, że nikt nie komentuje. Większosc czyta ale nie chce im się dodac komentarza.. Rób to dla siebie, a nie dla innych. Jeżeli sprawia Ci to przyjemnosc, to rob to dalej. Jeżeli nie, to trudno. Ale jest to najlepszy blog jakikolwiek przeczytałam.
ReplyDeleteA ja na swoim blogu jeszcze polece ;-) jednak nie moge teraz, bo znow siedze na komurce xD
ReplyDeleteWitaj kochana! Poleciłam już na swoim blogu ( harry-styles-opowiadanie-by-kinss.blogspot.com) możesz wejść i sprawdzić, także powinno ci przybyć czytelników. A jak nie przybędzie to zrobie strajk. Że tak spytam, przeczytałaś wg, moje komentarze? odpowiedz xD
ReplyDeleteOczywiście, że tak! Czytam wszystkie i bardzo, bardzo ci dziękuję! :* Nie spodziewałam się tego, naprawdę :).
Delete+ Przez twoje komentarze naprawde zachcialo mi sie pisac i juz skonczylam rozdzial 8 haha
Jejejejeje! to dodawaj XD nie musisz mi dziękować, naprawdę!
DeleteŚwietny blog, rozdział itd. Masz talent :) fabuła jest ciekawa, rozdziały długie, a akcja rozwija się w idealnyn tempie. Nic tylko pogratulować ;)
ReplyDelete