Friday, December 5, 2014

Prompt: Ciąża.



      Nogi prawie uginały się pod ciężarem jaki w sobie nosiłam. Wiedziałam, że to nieuniknione, że w końcu będzie musiał się dowiedzieć, ale tak bardzo się tego bałam... Nie wiedziałam jak to ubrać słowa, w którym momencie się przyznać, co zrobić, czego po nim oczekiwać. Od wczorajszego wieczora mam okropny mętlik w głowie, w nocy spałam jedynie dwie godziny, bo za każdym razem kiedy zamykałam oczy słyszałam w sobie jego krzyk, jego wyrzuty i słowa, których zawsze najbardziej się obawiałam. Jesteśmy młodzi, o wiele za młodzi na taką odpowiedzialność, dlatego to wszystko tak bardzo mnie przerażało. Miałam plany na najbliższe miesiące, miałam ćwiczyć do przesłuchań do collage'u artystycznego, wszystko miało być takie dobrze i takie bezpieczne, a teraz..?

     - Wszystko okej? - słyszę za sobą.


    Nie.


     - Pewnie. - uśmiecham się słabo, oglądając się przez ramię i włączyłam ekspres do kawy.


     Zaprosiłam Liama specjalnie w takich godzinach, kiedy Claudia jest na treningu, a rodzice wciąż w pracy. Justine siedzi zamknięta w swoim pokoju, jak zwykle i odcięła się całkowicie, więc nie miałam czym się przejmować. W kuchni roznosił się ostry zapach mocnej, czarnej kawy, którą zawsze u mnie pijał, a mnie jeszcze bardziej zachciało się płakać na myśl o tym, że może po raz ostatni czuję ten zapach.


     Chłopak siedzi przy kuchennej wyspie, przyglądając mi się spod uniesionych lekko brwi. Trochę marszczy czoło, a to pogłębia się, kiedy staram się uspokoić drżący oddech, który na pewno zauważył. Kołnierz jego koszuli jest wygięty tuż przy szyi i mam ochotę podejść bliżej i ją poprawić tylko po to, żeby móc poczuć pod palcami jego delikatną skórę.

Liam jest odpowiedzialny. Twardo stąpa po ziemi i potrafi przyjąć konsekwencje tego, co zdążyło wydarzyć się z jego powodu. Jest spokojny, kiedy trzeba, a w stresowych sytuacjach zawsze radził sobie lepiej ode mnie. Nawet wtedy, kiedy jeszcze nie byliśmy razem, a w zasadzie od momentu, kiedy to wszystko się zaczęło. To było jakiś miesiąc przed jego zerwaniem z Danielle, siedziałam wtedy smutna w swoim pokoju w domku letniskowym ojczyma Harry'ego, Liam sprawdzał co u mnie i... tak jakoś wyszło. Spodziewałam się, że będzie udawał, że przecież do niczego nie doszło, że to była chwila słabości, a Dani od miesiąca wylegiwała się na Florydzie, ale... Było zupełnie inaczej.

     Wsypuję łyżeczkę cukru do filiżanki, wlewam odrobinę mleka i przyklejając sztuczny uśmiech na twarz, kładę ją tuż pod jego nosem. Wciąż nie spuszcza ze mnie swojego zaintrygowanego spojrzenia, na co biorę głęboki oddech i okrążam wyspę, sekundę później stając kilkanaście centymetrów od niego. Obraca się powoli na wysokim, czarnym hokerze, mierząc mnie wzrokiem z góry na dół. Uśmiecham się smutno po raz kolejny i niepewnie wyciągam dłoń w jego stronę, chwytając materiał niebieskiej koszuli.


     Bez słowa poprawiam kołnierz, a mój wzrok wodzi za palcami. Boję się spojrzeć mu w oczy, boję się, że wszystkiego wtedy się dowie, a ja tak bardzo się przecież tego boję. Chciałabym, żeby wszystko wróciło do normy, żeby było zupełnie tak jak ten idealny miesiąc temu...


     Jego spojrzenie wydaje się być zmartwione i troskliwe, a ja po prostu nie wytrzymuję.


    Kładę dłonie na jego ramionach i chwilę później mocno wtulam się w jego ciało, stając między jego rozchylonymi kolanami. Jest wyraźnie zaskoczony, kiedy przyciskam usta do jego szyi i oddycham ciężko przez nos, ale obejmuje mnie z równą siłą i przyciąga jeszcze bardziej do siebie. Pociera delikatnie dół moich pleców i szepcze moje imię prosto do ucha, a wtedy nie wytrzymuję. Zaczynam płakać, moja klatka piersiowa drży i zaciskam pięści. Pociągam żałośnie nosem.


    - Co się dzieje? - mówi cicho, ale ja myślę jedynie o tym, żeby to nie był ostatni raz, kiedy czuję przy sobie jego ciepło.



    - Nie mogę cię stracić. - mamroczę w jego skórę, na co jego uścisk staje się jeszcze mocniejszy. - Nie teraz, kiedy wszystko jest takie idealne...

    - O czym ty mówisz? - niemal wchodzi mi w słowo, pospiesznie starając się wszystko ze mnie wyciągnąć. Chcę płakać jeszcze bardziej, więc po prostu sobie na to pozwalam.

    Czuję jak jego mięśnie się spinają, a on sam niecierpliwi, ale ja nie jestem jeszcze gotowa, to nie jest wciąż ten moment...

    Jedyne na co się zdobywam to energiczne zaprzeczenie.

    Chwyta mnie stanowczo w talii i odsuwa od siebie na niewielką odległość. Patrzę w podłogę i zaciskam dłonie w pięści, opierając je o męskie uda. Liam wyciera łzy z moich policzków, a ja wciąż boję się podnieść wzrok.

    Łapie moją brodę i unosi ją miękko w górę, dopóki nie spotykamy się wzrokiem.

    Jego oczy są pełne troski i to sprawia, że jest mi jeszcze gorzej.

    - Powiedz mi, dobrze? - pyta cicho. - Nie mogę patrzeć, kiedy się tak zadręczasz.

    Może jednak powinnam...

    - Jestem w ciąży. - wyrywa mi się zanim zdążam to w ogóle przemyśleć.

    I wtedy się zaczyna. Urywa oddech, zastygając w miejscu, a jego oczy powiększają się z niedowierzania. Nie spuszcza ze mnie wzroku, doszukując się jakichś oznak, czy przypadkiem nie żartuję, ale kiedy zdaje sobie sprawę, że w tym momencie jestem śmiertelnie poważna zamiera jeszcze bardziej.

    Znów zaczynam płakać, tym bardziej jeszcze rzewniej. Liam już nic z tym nie robi, po prostu patrzy na moje łzy, dopiero po chwili spuszczając głowę. To, że milczy sprawia, że czuję się jeszcze gorzej i zaczynam żałować, że w ogóle...

    - Jak długo wiesz? - pyta poważnie. Biorę głęboki oddech i wycieram dłonią jeden policzek.

    - Od dwóch dni. - pociągam nosem. - Zrobiłam test.
   
    Liam wypuszcza z płuc długi oddech tylko po to, żeby zacisnąć mocno usta i uciec wzrokiem gdzieś w bok. Staram się przestać tak żałośnie czkać, ale to wszystko co dzieje się wokół mnie przeraża mnie i przerasta, a ja nie wiem co powinnam teraz powiedzieć, więc wciąż milczę.

   Ale kiedy czuję nagle stanowcze ramię naciskające na moje plecy i ciepłe usta całujące moje czoło zdaję sobie sprawę, że to dopiero początek.


   I cholernie boję się swojej przyszłości.



______

Sesja za 6 tyg ;)