Sunday, February 23, 2014

26. Are we having fun yet? część 1





  
               Zayn stał jak wryty w podłogę, kiedy dotarło do niego, co właśnie się działo. Jego oddech zaczął się natychmiast uspokajać, a uścisk Liama na jego ramionach poluźniać, kiedy ten wyczuł, że jest nerwy opadają. Nie mógł oderwać spojrzenia od żałośnie kaszlącego Harry'ego, który nadal nie podnosił się z podłogi. Chłopak leżał w połowie na boku, pochylając twarz nad niedużą kałużą krwi tuż przed jego nosem. Oparł czoło o płasko leżącą na podłożu rękę i zaciskał mocno powieki. Zayn nie potrafił ocenić z jak wielką siłą i z jakim zaangażowaniem zaatakował przyjaciela, ale widok, który właśnie się przed nim roztaczał zdecydowanie naprowadzał go na odpowiedni tok myślenia. Przesadził.

               Dopiero kiedy Styles wypluł kolejną porcję ciemnoczerwonej krwi, która zbierała się w jego ustach wszystko się ruszyło.

              - Harry... - szepnęła Leila, ściągając na siebie uwagę wszystkich za wyjątkiem chłopaka z kręconymi włosami, który nadal znajdował się jakby w innym świecie. Nie spuszczała z niego spojrzenia, dopiero po sekundzie decydując się jednak podejść trochę bliżej. Wszyscy byli zbyt zszokowani tym, w jaką furię wpadł Malik, kopiąc i uderzając chłopaka z niekontrolowaną siłą.

              Dziewczyna uklęknęła obok zmarnowanej postaci Harry'ego i szybko, nerwowo odgarnęła kosmyk blond włosów za ucho. Jedną dłoń położyła na ramieniu chłopaka, delikatnie je głaszcząc i chwytając materiał koszulki w pięść. Drugą ręką dotknęła jego policzka, pomagając mu unieść twarz.

              Zaparło mi dech w piersiach, kiedy dotarł do mnie ten widok. Krew z opuchniętego nosa chłopaka mieszała się z tą, która wypływała z jego uchylonych ust. Oddychał ciężko, a jego powieki nieprzytomnie opadały w dół. Wyglądał strasznie. Połowa jego twarzy pokryta była czerwoną mazią, która niebezpiecznie intensywnie skapywała z jego brody na dłoń Leili i drewnianą podłogę. Przyłożyłam dłoń do ust i poczułam jak moje ciało doznaje jakiegoś paraliżu, bo nic prócz nierównego oddechu nie mogłam zmienić. Dziewczyna przysunęła się do niego jeszcze odrobinę, rozmazując krew na swoich spodniach, ale nikogo to w tamtym momencie nie obchodziło. Szepnęła coś do chłopaka, a on zamiast odpowiedzi znów pochylił się nad podłogą kaszląc i z cichym warkotem zacisnął dłonie w pięści.

              Ktoś otworzył drzwi, a do moich uszu dobiegł cichy, kobiecy chichot. Wszyscy jak na komendę odwróciliśmy się w tamtą stronę, widząc roześmianą Justine i... Nialla?

              Ich miny zrzedły w tym samym momencie, w którym odezwał się Louis.

              - Niall, przyjechałeś samochodem? - spytał szybko, podchodząc do Harry'ego i szarpiąc delikatnie, ale stanowczo jego ramię. Dłużące się wciąż milisekundy rozpalały w moich żyłach ogień. Byłam zdenerwowana, przerażona i nie potrafiłam zrozumieć, co właśnie działo się wokół mnie. 
Blondyn pokiwał energicznie głową.

              - Co mu się stało?! - prawie krzyknął, wymijając Justine i szybko kucając między Leilą, a Louisem, którzy próbowali pomóc Harry'emu podnieść się z podłogi.

              - Później, musimy go stąd zabrać. - poinstruował Tomlinson, który chyba jako jedyny okazywał resztki zdrowego rozsądku. Niall potwierdził szybkim ruchem głowy, okrążając Leilę i łapiąc za lewe ramię Stylesa, przekładając je sobie przez kark i objął go w talii. Chłopak warknął pod nosem na ten niespodziewany, zdecydowanie niedelikatny dotyk, ale pozwolił powoli zaciągnąć się w stronę drzwi, które w odpowiedniej chwili otworzyła im Justine. Chyba nie do końca odzyskał świadomość po tym jak jego głowa z hukiem odbiła się od ściany, pozostawiając na niej biały odprysk. To właśnie wtedy, kiedy Zayn złapał go mocno za barki, odsunął od ściany na kilkanaście centymetrów i z całą siłą popchnął na nią z powrotem lokaty padł na ziemię niemal bezwładnie.

             - Jadę z nimi. - rzuciła Leila, kiedy tylko chłopcy przekroczyli próg mieszkania. Zgarnęła szybko z wieszaka ciemnozieloną bluzę i klucze do domu. Liam znalazł się przy niej w błyskawicznym tempie i mocno chwycił za nadgarstek. Dziewczyna spojrzała na niego z dołu z niezrozumieniem wymalowanym na zmartwionej twarzy i ściągnęła w dół brwi. - Co ty...

             - To nie jest dobry pomysł. - syknął chłopak przez zaciśnięte zęby tak cicho, że gdybym nie stała tak blisko to pewnie nic, a nic nie mogłabym usłyszeć. Miałam wrażenie, jakby wszystko działo się obok mnie, a ja byłam jakimś pieprzonym obserwatorem, widzem, który ogląda akcję, rozgrywającą się gdzieś w innym świecie.
             - Słucham?! - spytała z niedowierzaniem, a na czole Liama pojawiła się pojedyncza zmarszczka.

             - Leila, nie chcę się kłócić. Nie możesz... - zaczął tłumaczyć, ale szybko weszła mu z słowo.

             - To Harry! - wrzasnęła, na co aż się wzdrygnęłam. - W tej sprawie nie masz prawa mówić mi co mam robić! - krzyknęła, mocno wyrywając się z jego uścisku.

             - Jeśli teraz wyjdziesz... - zaczął, ale powstrzymał się przed dokończeniem zdania, widząc jej zdeterminowane spojrzenie i bojową postawę.

             - Wyjdę. - poinformowała, wytrzymując jego spojrzenie przez krótką chwilę. - I nie obchodzi mnie jakie masz o tym zdanie. - warknęła, odwracając się gwałtownie na pięcie i wybiegła, zatrzaskując za sobą drzwi i zostawiając nas w osłupieniu i całkowitej dezorientacji.

              Co się właśnie wydarzyło?







                Rozcięta warga i pęknięte żebro. Poza tym jest nieźle obity i nie chcą go wypuścić. Przeczytałam na głos smsa od Leili i spojrzałam na Zayna, który nie odezwał się ani słowem odkąd chłopcy wynieśli Harry'ego. Siedział na kanapie tuż obok mnie i oparłszy łokcie o kolana schował głowę w dłoniach. Przegryzłam dolną wargę i niepewnie, ostrożnie wsunęłam dłoń na jego udo. Widziałam, że się obwiniał i widziałam też w jakim był stanie, kiedy rzucił się z pięściami na Stylesa. Nigdy nie widziałam chyba nikogo w takim ataku gniewu, a Harry do tego był zaskoczony, więc nawet nie myślał o obronie. Wszystko trwało cholernie krótko, zasługą takiego obrotu sprawy jest celność i siła Malika, którą się popisał. Przeraziło mnie to wszystko, to jak lokaty desperacko łapał wdechy i jak krew bulgotała w jego ustach, kiedy wydychał powietrze. Liam sprzątnął wszystkie ślady bójki i oprócz odprysku na ścianie nie pozostało z niej już nic oprócz przesiąkniętego krwią ręcznika papierowego w koszu na śmieci.

                Zayn od razu opuścił jedną dłoń i łapiąc nią mojee palce ścisnął delikatnie na znak, że docenia to, że byłam obok. Zmarszczyłam czoło, bo przecież nigdy nawet porządnie ze sobą nie rozmawialiśmy.

               - Powiedz Liamowi, że czekam na zewnątrz. - mruknął, jeszcze raz ściskając moją rękę po czym szybko wstał z kanapy i skierował się w stronę drzwi. Spojrzałam z niezrozumieniem na Justine, która tylko siedziała cicho w fotelu i także nie odezwała się ani słowem. Zdziwiło mnie to, że pojawiła się tu z Niallem, ale nie miałam teraz głowy do tego, żeby to wyjaśniać.

               Wstałam z miejsca, odprowadzając Mulata do drzwi i rzucając mu pokrzepiający uśmiech, na który nie odpowiedział. Zamknęłam za sobą delikatnie drzwi, jakby wypruta z jakichkolwiek emocji po tym wyczerpującym wieczorze. Skierowałam się więc od razu do kuchni, w której siedział samotnie Liam, ale nikt nie miał odwagi, żeby wcześniej sprawdzić co u niego.

               Siedział na szerokim parapecie, który zazwyczaj zajmowała jego dziewczyna, kiedy gotowałyśmy razem albo po prostu siedziałyśmy tu z herbatą przed szkołą i gadałyśmy o czymś, co w ogóle nie miało sensu. Odsunął fioletową poduszkę na drugi brzeg. Spojrzał na mnie smutno i szybko uciekł wzrokiem gdzieś w prawo.

             - Zayn czeka na zewnątrz. - powiedziałam cichutko, spodziewając się jakiejkolwiek reakcji, ale nic prócz ciszy mi nie odpowiedziało. Przemierzyłam więc tych kilka kroków i wcisnęłam się na miejsce tuż obok niego. - Liam?

             - Mam dość. - mruknął, wypuszczając głośno powietrze z płuc. Odchylił się trochę do tyłu, opierając plecy o chłodną szybę. - To tak jakbym musiał się nią dzielić. - wyznał, a jego głos nabrał na gniewie. - Zawsze. Zawsze, kurwa, on jest gdzieś obok. - warknął, przeczesując dłonią krótkie włosy, jakby starając się uspokoić. - Nieważne co bym robił to ona wciąż będzie za nim i zawsze wybierze jego. - prychnął, zagryzając mocno dolną wargę, a ja po prostu słuchałam. - Nie wierzę, że kiedyś mi się to podobało... Ta chora relacja. To było fajne, że wszyscy tak się ze sobą trzymaliśmy, wiesz... Mój najlepszy kumpel dogadywał się z moją dziewczyną, ale teraz wydaje mi się jakbym to ja był tym trzecim. Zgadnij kto pierwszy dowiedział się o jej ciąży? Kto wiedział o jej planach? Zresztą sama widziałaś kto przyprowadził ją dzisiaj do domu. - spojrzał na mnie z uniesioną ciekawsko brwią, a ja spuściłam wzrok na swoje kolana. - No właśnie. Harry pierdolony Styles zawsze gdzieś się kręci. - pokręcił z niedowierzaniem głową po czym odchylił ją jeszcze bardziej do tyłu, a na jego uśmiech wpełzł uśmiech, który sekundę po tym przerodził się w szczery, głośny śmiech. Zmarszczyłam czoło, zastanawiając się, czy z jego głową wszystko okej, ale szybko zaczął znów mówić. - I wiesz co? Jestem zadowolony, że Zayn właśnie tak go potraktował. Cholera, idę teraz do niego i podziękuję. Sam mogłem zrobić to już dużo wcześniej, bo to jak teraz zachowuje się Styles jest po prostu śmieszne. Koniec ze skakaniem wokół niego jak posłuszny piesek, pierdolę to. - warknął na końcu i zerwał się z miejsca nawet nie odwracając się w moją stronę.

               I to był początek końca.






***





Leila
             - Nie musisz mnie odprowadzać, mam do przejścia dziesięć kroków. - prychnął Harry, kiedy wyszłam za nim z samochodu Louisa.

              Puściłam tę uwagę mimo uszu i wzdrygałam się za każdym razem, kiedy chłopak zrobił jakiś niefortunny krok i odruchowo dotykał miejsca, gdzie jego żebro było pęknięte. Marszczył wtedy brwi i zaciskał usta, a ja naprawdę nie mogłam patrzeć jak dzieje mu się coś złego. Dodatkowo w tym momencie byłabym skłonna przejąć trochę jego cierpienia na siebie. Było mi strasznie żal patrzeć na niego w takim stanie, gdzie oboje nawet nie wiedzieliśmy o co chodziło.

              Odwrócił się przodem do mnie, kiedy stanęliśmy przed drzwiami jego domu.

             - Wracaj do Payne'a. - warknął, a ja wypuściłam głośno z płuc powietrze.


             - Nie bądź taki. - szepnęłam cicho, spoglądając w jego zmęczone i przymknięte oczy.

             - Jaki?! - niecierpliwił się.

             - Przestań robić wszystko, żebym czuła się winna. - poprosiłam, przegryzając nerwowo dolną wargę.

Harry cicho się zaśmiał, a w tamtym momencie moje serce stanęło.

              - Błagam cię... - zironizował. - Wolisz Liama, dotarło. Możesz już iść, poważnie. Nie chce mi się prowadzić tej śmiesznej rozmowy. 

              - Harry, Liam był... - zaczęłam, czując jak do moich oczu napływają łzy. - Przecież dobrze wiesz, że gdyby nie...

              - Gdyby nie co?! - warknął, przerywając mi wpół słowa. - Gdybyś się nie zakochała to byłabyś ze mną? To chcesz powiedzieć?! Przestań zmyślać, Leila. Zachowaj tą resztkę godności i przestań wciskać mi jakieś kocopoły. Wracaj do swojego chłopaka i daj mi w końcu spokój. Nie zwodź mnie tak, do kurwy nędzy! - podniósł głos, a kiedy zauważył jak przymykam powieki i wsuwam zaciśnięte dłonie we włosy trochę odpuścił. - Idź już, okej? - odetchnął ciężko, kiedy mimo wszystko stałam przed nim uspakajając szalejące we mnie emocje. - Odrzuciłaś mnie, więc się tego trzymaj, dobra? Powiedziałaś mi "nie". Więcej niż raz. - wypomniał, a ja zacisnęłam usta w cienką linię, w ogóle nie spodziewając się, że mógłby tak na mnie działać. - Nie dałaś mi nawet pieprzonej szansy.

             - Harry... - jęknęłam cichutko.

             - Idź do niego. - mruknął pod nosem, kładąc już dłoń na klamce drzwi wejściowych. - Nie chcę, żebyś teraz się przede mną płaszczyła i przepraszała. Mam to gdzieś.


             - Nie mów tak. - poprosiłam, robiąc pół kroku w jego stronę. - Nie możesz... - pociągnęłam żałośnie nosem, a po moim policzku spłynęła łza. - Nie możesz zachowywać się tak, jakby wciąż ci zależało. Skrzywdziłam cię, wiem o tym i naprawdę żałuję, że to wszystko potoczyło się właśnie tak, ale nie możesz mi tego wiecznie wypominać. To i tak już nie ma znaczenia. 
         

             - Oczywiście, że nie ma znaczenia... - prychnął z niedowierzaniem. - Bo moje zdanie w tej sprawie nigdy nie miało znaczenia! Zdecydowałaś za nas oboje.

             - Jestem w ciąży! - krzyknęłam, płacząc już teraz na dobre. Łzy lały się strumieniami z moich oczu, mój oddech stawał się coraz bardziej niespokojny. Harry mocno chwycił mnie za ramiona i delikatnie potrząsnął. Zacisnęłam mocno powieki.

             - To nic nie zmienia, jasne?! - mówił już dużo ciszej, ale równie niespokojnie i chaotycznie, jedynie jego ton odrobinę złagodniał. - Chcę tego tak samo jak wcześniej. Nieważne, że teraz jesteśmy od siebie tak zajebiście daleko! We mnie nic się nie zmieniło, rozumiesz? Chciałbym znowu kiedyś obudzić się obok ciebie i czekać aż zaczniesz się do mnie przytulać i pozwolisz, żeby było już tak po prostu. Wiem, że kochasz Liama, wiem to, kurwa, ale ja nie umiem o tym zapomnieć. Było wiele dziewczyn po tobie, ale z żadną nie mogło mnie łączyć coś więcej, bo żadna nie jest tobą! Żadna nie będzie taka jak ty, a ty nawet nigdy nie pozwoliłaś mi się pocałować... - ostatnie zdanie już prawie wyszeptał, na co powoli otworzyłam oczy i spojrzałam w te jego, tak bardzo zielone i tak bardzo szczere w tamtym momencie, że moje serce zakuło.

              Wyrwałam się z jego uścisku i niewiele myśląc po prostu to zrobiłam. Potrzebowałam tego w tamtej chwili tak, jak potrzebuje się powietrza. Stanęłam na palcach i łapiąc jego twarz w dłonie dotknęłam ustami jego rozchylonych ze zdziwienia warg. Powiedział wszystko, co w tamtej chwili musiałam usłyszeć, a ja nie wiedziałam jak powinnam się zachować. Harry dopiero po chwili oddał pocałunek z całą swoją zaborczością. Wsunął dłonie w moje włosy i złapał mocno, chcąc zatrzymać mnie przy sobie, a ja poczułam jak moje serce spada gdzieś na dno. Poczułam gorący język na swojej dolnej wardze, więc od razu ją rozchyliłam. Nigdy nie myślałam o tym jak całuje Harry, nigdy nie widziałam nas w takiej sytuacji. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, że jego usta mogą być tak miękkie i tak ciepłe, i że z taką pasją będzie mnie całował. Wiedziałam, że nie powinnam, że było to tak cholernie złe, ale musiałam.

              - Leila... - chciał coś powiedzieć, kiedy wreszcie się od siebie odsunęliśmy, żeby móc zaczerpnąć powietrza. Pokiwałam szybko przecząco głową i przerwałam mu krótkim, przelotnym pocałunkiem zanim całkiem się odsunęłam, stając na całych stopach. Pogłaskałam go jeszcze po prawym policzku, zanim starłam wszystkie łzy ze swoich policzków. Nie mogłam zdobyć się na podniesienie wzroku, to było ponad mnie. Odwróciłam się szybko, zanim mogłabym jeszcze zmienić zdanie i wrócić do niego. Przyspieszyłam kroku, zatrzymując się dopiero przy drzwiach pasażera samochodu Louisa, który miał idealny widok na całą sytuację ze swojego miejsca. Wczołgałam się na fotel i zamknęłam drzwi, chowając twarz w dłoni i za wszelką cenę próbując się nie rozpłakać.

              - Po prostu jedź, Lou. 


              Więc Louis się nie odezwał.








______________
Wiem, że miał być w czwartek, ale w czwartek się nie wyrobiłam. Wiem, że miał być w piątek, ale w piątek nie dałam rady go dokończyć i wiem, że miał być w weekend, ale odrobinę przesadziłam i dzisiaj naprawdę nie byłam w stanie skończyć go o normalnej porze.
(za kilkadziesiąt minut będzie poniedziałek, czyli załapałam się jeszcze na weekend, prawda? :) )
Podzielony na części, bo napisanie kolejnych scen by mnie przerosło na ten moment, a nie chciałam, żebyście dłużej czekały.
Nie zabijajcie Leili, proszę! :D
+Wszelkie pytanie do mnie/do postaci na asku :)
 xxxx

Sunday, February 16, 2014

25. It's not like you to say sorry.





             - Jak to się stało, że zacząłeś przyjaźnić się z Leilą? - spytałam, kiedy w końcu dotarliśmy do głównej części parku. Na samym jego środku było wzgórze, tuż nad wąską rzeczką, porośnięte trawą i kilkoma pojedynczymi dopiero co zasadzonymi krzewami hibiskusa. Było chwilę po dziewiętnastej, kiedy postanowiliśmy usiąść na trawie, która właściwie nie powinna z natury tutaj rosnąć. Harry podał mi swoją bluzę, żeby na moich jasnych szortach nie pozostały zielone plamy, których za nic nie mogłabym później sprać. Podziękowałam delikatnym uśmiechem i ułożyłam ją sobie pod tyłkiem. Chłopak położył się tuż obok, a ja wysunęłam ramiona w tył, cały ciężar ciała przerzucając na dłonie gdzieś za sobą. Nie patrzyłam na niego. Przymknął powieki i splótł dłonie za głową, pozwalając by zachodzące słońce rzucało pomarańczowy cień na jego opaloną skórę. Jego ciało wydawało mi się nienaturalnie długie, smukłe i wyglądało na naprawdę silne, pomimo tego, że Harry nie porażał budową typowego mięśniaka-osiłka. Był po prostu szczupły, ale nie chudy i wysportowany. 

             Zaśmiał się pod nosem, wciąż uparcie na mnie nie spoglądając. Nawet byłam za to trochę wdzięczna. Chciałam pociągnąć go za język, skoro się przede mną otworzył, bo w końcu nie wiedziałam czy szybko dane mi będzie skorzystać z takiej okazji. Leila nie lubiła rozmów o Harry'm sama nie wiedziałam dlaczego, ale wolałam nie naciskać. Nie byłam pewna, czy chciałabym usłyszeć powód właśnie z jej ust.
Podciągnęłam nogi tak, że siedziałam po turecku, naciągając skarpetkę, która ledwo wychodziła z mojego białego trampka tylko po to, żeby za chwilę ją puścić i skubać na nowo.

              - Nie wykorzystuj mojego dnia dobroci. - powiedział przez uśmiech, zginając jedną nogę w kolanie i zaczął nią delikatnie kołysać.

              - Jestem po prostu ciekawa. - wzruszyłam ramionami, nawet nie zastanawiając się nad tym, że przecież tego nie zauważy.

              Nastąpiła chwila ciszy, która wysyłała na moje plecy dreszcze niezręczności, ale nie miałam pojęcia co powinnam powiedzieć, żeby ją przerwać. Skupiałam się jedynie na tym, że Harry leżał tak blisko mnie, a ja nawet nie potrafiłam zdefiniować naszej relacji. Będąc przy nim zapomniałam o tym wszystkim, co złego mi wyrządził i przypominałam sobie dopiero, kiedy kładłam się spać albo brałam długi prysznic. Wtedy, kiedy był daleko mogłam spojrzeć na to obiektywnie. Ale to było chwilowe. 



              - Podobała mi się. - odpowiedział nagle, przecinając odgłosy przechodniów gdzieś wkoło nas, którym się przysłuchiwałam. Kątem oka spoglądnęłam na niego, ale nie poruszył się ani o centymetr. - Jest ładna. I dobrze się dogadujemy. - mówił to tak naturalnie i obojętnie jakby było to oczywiste. No tak, dla niego było. - Ma wszystkie te cechy, których chyba szukałem u dziewczyny czy coś. No wiesz, jest zadziorna, ale potrafi przyznać się do błędu i przeprosić. Jest szczera, a kiedy jej się coś nie podoba nie będzie owijać w bawełnę i nie boi mi się sprzeciwić. Fajne jest to, że kiedy pokłócimy się już tak na poważnie i dojdzie do ostrych wyzwisk czy wyciągania jakiś brudów z przeszłości to i tak prędzej czy później do siebie wrócimy. Przede wszystkim zna chyba każdą stronę mnie, widziała mnie w tak wielu sytuacjach i pamięta tak wiele rzeczy, o których ja najchętniej nigdy więcej bym nie wspominał, że musimy być blisko. Nie mamy wyjścia. - dodał, a na jego twarz znów wpełzł uśmiech, szybko jednak zastąpiło go skonsternowanie, a później sztuczna obojętność. Wypuścił z płuc powietrze ze świstem, a ja bezmyślnie rzuciłam:

              - Dalej ci się podoba? - bardziej szepnęłam do siebie niż do niego, za co od razu zrobiło mi się wstyd. Żeby nie dać nic po sobie poznać szybko spojrzałam na niego, wymuszając na twarz wyraz pewności siebie. Harry otworzył jedno oko i patrzył na mnie przez chwilę jakby wypatrując moich intencji związanych z tym pytaniem, ale zmuszałam się do przybrania wyrazu twarzy typowego pokerzysty.

              - Co to za dochodzenie? - spytał, cicho się śmiejąc i kręcąc głową z niedowierzaniem. Znów zamknął oczy, ale odpowiedział. - Tak myślę. 

             - Ale ona i Liam... - zaczęłam niepewnie, znów powracając do grzebania przy swoim bucie, teraz sunąc palcem po sznurówce.

             Przerwał mi śmiech Harry'ego.

             - Nie może podobać mi się ktoś zajęty? - spytał rozbawionym tonem, a ja wzruszyłam ramionami trochę zawstydzona tą rozmową, bo dowiedziałam się znacznie więcej niż bym chciała. - Podoba mi się wielu ludzi. Dziewczyn. Na przykład ty. - czy powinnam ukrywać to dziwne uczucie gdzieś w dole brzucha, kiedy to powiedział? - Z Leilą jest trochę inaczej. Nasza znajomość jest na trochę innym poziomie niż cała reszta. Przyjaźnimy się i tyle. 

              Moje ciało był rozdarte pomiędzy "Harry to powiedział!", a "właśnie porównał mnie do całej reszty dziewczyn, z którymi był". W dodatku odczuwałam podejrzane uczucie gorąca na myśl o tym, że żywił jakieś głębsze uczucie do mojej kuzynki. Do mojej zajętej-ciężarnej kuzynki. Dlatego byłam całkowicie zdezorientowana i nie miałam pojęcia jak najodpowiedniej powinnam się zachować. Nie potrafiłam słuchać zdrowego rozsądku, nawet nie potrafiłam odróżnić, co właśnie do mnie mówił, ale też brałam poprawkę na to, że odczuwałam nikłe zadowolenie z faktu, że Harry patrzył na mnie w ten sposób. Moja żywa reakcja na pewno spowodowana była tym, że przez siedemnaście lat byłam sama, nie miałam nikogo przy swoim boku oprócz dwójki najlepszych przyjaciół, rzecz jasna. Nigdy nie miałam chłopaka, a burza szalejących hormonów odczuwalnie się tego domagała. Byłam niedowartościowana i skryta, a przy nim potrafiłam zacząć powoli doceniać to, co mogło do mnie przyciągać.

             - Co tak zamilkłaś?

             - Myślę. - odparłam pospiesznie, co wyglądało, jakby zaczęła się tłumaczyć. - Po prostu Leila mi nie mówiła, że coś was łączyło.

             - Bo nie łączyło. - przyznał, a ja znów odwróciłam twarz w jego stronę. - Nigdy nie było między nami żadnej romantycznej sytuacji. To znaczy zdarzało się, że po jakiejś imprezie obudziliśmy się w jednym łóżku, trochę się przytulaliśmy i tyle. Nigdy nawet jej nie pocałowałem. 

             - Dlaczego? - wymsknęło mi się, a Harry uśmiechnął się lekko, spoglądając nam spod przymkniętych powiek. Słońce wciąż drażniło jego oczy, za co byłam wdzięczna, bo pewnie nie mógł dostrzec mojego zmieszanego wyrazu twarzy. Za dużo informacji...

             - Tu już się zaczyna inna historia, z której nie zamierzam ci się spowiadać. - odparł, wyciągając ramię w moją stronę. Oparł łokieć o chłodną ziemię, a chwilę później poczułam jego palce, sunące delikatnie po całej powierzchni moich pleców. Odwrócił trochę twarz tak, że mógł bez żadnego problemu wodzić wzrokiem za dłonią, która intensywnie badała fakturę mojej bluzki. - Tu masz to znamię, prawda? - spytał, zatrzymując dwa palce pośrodku kręgosłupa. Zmarszczyłam czoło w niezrozumieniu. - Te dwa pieprzyki obok siebie. - zauważył, a ja spojrzałam na swoje stopy, chcąc zakryć rumieńce, jakie wpełzły na moje policzki. To możliwe, żeby zwrócił uwagę na takie rzeczy..?

             - Gdzieś tam. - mruknęłam, czerwieniąc się jeszcze bardziej, o ile to w ogóle było możliwe. Chłopak zaczął głaskać tamten obszar skóry.

             - Podobają mi się. - stwierdził po chwili ciszy. - Są takie charakterystyczne. - wyjaśnił, a ja czułam jak gorąco dopływa nawet do końcówek moich uszu. 

             - Jesteś mistrzem zmiany tematu. - mruknęłam, kiedy zaczynałam czuć zbyt dużą presję. Rozluźniłam atmosferę, a Harry cicho prychnął. 

             Podniósł się powoli do siadu, pocierając o siebie dłonie, jakby chcąc pozbyć się z nich drobinek ziemi, które przyczepiły się do jego skóry. Szturchnął niechcący kolanem moje udo, a ja poczułam jak dziwny dreszcz przechodzi po tamtym obszarze. Żałosne, nie? 

             Przysunął się trochę bliżej, kładąc luźno dłoń na mojej łydce, a ja poczułam ciepło, które roznosiło się po moim ciele. Nie poruszał nią, ale wcale nie musiał tego robić, żeby w mojej głowie szalała burza. Wiedziałam, że najlepszym rozwiązaniem byłoby odrzucenie go, ale nie potrafiłam tego nawet rozpatrywać, kiedy czułam go tuż przy sobie, a jego zapach uderzał w moje nozdrza. To przez brak bliskości. Człowiek potrzebuje tego uczucia ciała przy ciele, rozchodzącego się ciepła i fal, które nawzajem sobie przesyłają. 

            Zaczął mi przeszkadzać każdy włosek na moim karku, kiedy poczułam nagle jego gorący oddech w tamtych okolicach. Miał pewność, co do tego jak na mnie działa i nie wahał się tego wykorzystywać. Jego nos delikatnie uderzył w moją szyję, na co odruchowo drgnęłam, ale nie zaprzestał. Dokładnie czułam jak jego rzęsy trzepoczą o linię mojej szczęki tuż przy uchu i... to byłoby na tyle z ostatków mojej zimnej krwi.



             Przełknęłam szybko ślinę, po chwili czując tam jego miękkie usta.

            - Harry. - upomniałam go, odsuwając się o jakieś trzy milimetry. Tylko na tyle, żeby nie czuć tych ciepłych warg...

            - Hm? - mruknął, grzecznie nie przysuwając się bliżej tylko czekając na mój kolejny ruch.

            - Wiesz, że teraz jest ten moment, w którym mówię "nie"... - szepnęłam, a mój wzrok uciekł gdzieś na jego dłoń, która wciąż uparcie dotykała mojej opalonej łydki.



            - Więc słucham. 

            Zebrałam w sobie resztki odpowiedzialności i uniosłam powoli dłoń, opuszki palców zatrzymując na jego ustach. Poczułam jak się uśmiecha, odsuwając kilka centymetrów z moją ręką wciąż przyczepioną do jego twarzy. Kiedy stwierdziłam, że odległość między nami jest wystarczająca, opuściłam ją i objęłam swoje ramiona.

             - Za dużo od ciebie usłyszałam. - wyjaśniłam, czując, że za chwilę złamie mi się głos. - Wtedy, po imprezie Nialla. 

             - Nie zamierzam za to przepraszać. - odparł szybko, zanim mogłam cokolwiek dodać.

            Wypuściłam powoli całe powietrze z ust i pokręciłam głową. Harry wciąż znajdował się bardzo blisko, a moje wyobcowanie nie zrobiło na nim wrażenia.

             - Ty nigdy nie przepraszasz, prawda? - spytałam retorycznie, spoglądając niepewnie na niego. - To nie w twoim stylu. - stwierdziłam, bardziej kierując to do siebie, a niżeli w jego kierunku. - Robisz wszystko, żebym to ja poczuła się winna... - dodałam cicho, śmiejąc się z siebie, jaką jestem idiotką. 

             - Nie zmuszałem cię do niczego.

             - Właśnie o tym mówię... - uśmiechnęłam się z niedowierzaniem. - Sprawiasz, że czuję się źle z tym, że przyjaźnię się z Niallem, że...

             - Przyjaźń z Niallem nie wyjdzie ci na dobre. - przerwał mi pospiesznie.

             - A kontakt z tobą tak? - prychnęłam, a on wzruszył ramionami.

             - Będziesz musiała wybrać.





***




Niall.
             - Josh, jestem trochę... - odchrząknąłem znacząco. - zajęty. Dlatego zabieraj swój tyłek z mojego...

             - Daj mi piętnaście minut! - wszedł mi w pół słowa i wyminął mnie w przejściu, nie znosząc sprzeciwu.

             Wypuściłem głośno powietrze z płuc i przeczesałem dłonią włosy. Znałem Josha dopiero rok, bo od tego czasu gra razem ze mną w drużynie i przyzwyczaiłem się do myśli, że temu chłopakowi się nie odmawia, bo i tak będzie chodził za tobą krok w krok i wchodził w dupę, dopóki nie załatwi tego, na czym akurat mu zależało. Josh miał dobrą siłę przebicia, choć wciąż był takim gówniarzem.

              Szesnastolatek dobijał się do moich drzwi jakieś kilka minut. Zszedłem na dół z żądzą mordu w oczach, żeby zabić kogokolwiek, kto stał po drugiej stronie i przerywał mi w... No właśnie.
Josh był w drugiej klasie. Kojarzyłem go wcześniej ze starej szkoły, ale nigdy nie rozmawialiśmy ani nie spotkaliśmy się gdzieś poza szkołą, choć mogłem w sumie zacząć tego żałować, bo od jakiegoś czasu całkiem nieźle się dogadywaliśmy. Poszedłem za nim do salonu, gdzie rzucił mi na ławę jakąś czarną teczkę. Zmierzyłem go uważnie wzrokiem - od potarganych, prostych brązowych włosów, przez ciemnobrązowe oczy aż do dresu, w którym do mnie przybiegł. Uniosłem brew w pytaniu, co robi w moim domu o ósmej wieczorem i to w takim stanie, jakby ktoś właśnie wyjął go z pralki.

             - Chodzi o nasz skład.

Przewróciłem oczami.

              - Mam w dupie Stylesa i nie będę o tym gadać. - rzuciłem ostro, tonem, który nie pozostawiał cienia wątpliwości i wzrokiem wskazałem mu drzwi. - To wszystko? Super, bo naprawdę mam ciekawsze i przyjemniejsze rzeczy do roboty niż pogawędki o byle czym.

              - Okej, dobra. - uniósł ręce w geście poddania. - Olej Stylesa, ale słuchaj co teraz ci powiem, bo nie chce mi się powtarzać tego dwudziesty raz tępemu kretynowi, który jest pieprzonym ignorantem i jest zbyt arogancki, żeby...

              - Mówiłem, że nie chcę gadać o Harry'm. - wtrąciłem, choć dobrze wiedziałem, że Josh mówił teraz o mnie.

              Chłopak przewrócił jedynie oczami, drapiąc się nerwowo za uchem jak jakiś pies.

               - Tu nie chodzi o niego. - wyznał, na co zmarszczyłem czoło i uniosłem brwi. - Dobra, może trochę. - przyznał, na co splotłem ramiona na brzuchu i zwilżyłem usta językiem, czekając na resztę jego przemowy. Im szybciej to załatwi tym szybciej będę mógł wrócić na górę. - W tym roku oprócz niego szkołę kończy też Tomlinson i White. I musisz przyznać, że bez Harry'ego w składzie gramy dużo gorzej i jesteśmy niezorganizowani, bo Louis nie potrafi ogarnąć roli kapitana, do kurwy nędzy! - wrzasnął, na co posłałem mu karcące spojrzenie. - A jak dalej będziemy tak grać, to możemy pomachać na pożegnanie mistrzostwom i swoim szansom na jakieś sensowne stypendia. Wszyscy uważamy, że powinieneś wsadzić swój honor w buty i podpisać to - wskazał na teczkę. - i ratować skórę pozostałym. To petycja o przywrócenie Stylesa. - wyjaśnił, jakbym się tego wcześniej nie domyślił.

              - I co? - spytałem z ironią. - Lubicie sposób w jaki potrafi was zjebać z góry na dół? Jak nosi dupę wyżej niż głowę i uważa się za jakąś śmieszną gwiazdę? - prychnąłem, nie mogąc uwierzyć, że tak łatwo dadzą się temu niememu podjudzaniu. - Chcecie skakać wokół niego jak stado posłusznych piesków tylko po to, żeby móc jeszcze głębiej włazić mu w tyłek?

               Twarz Josha nagle poczerwieniała.

              - Nie obchodzi mnie ten wasz dziwny konflikt, jasne?! - krzyknął, nerwowo przesuwając palcami przez gęste włosy. - Ale nikt nie powinien płacić za to przedszkole, które odstawiacie! - warknął. - Za kilka miesięcy jego już tutaj nie będzie, a ty w końcu będziesz mógł odpuścić, ale do cholery, Louis to twój kumpel, tak?! - zmarszczył brwi, zagryzając nerwowo dolną wargę.

              Wytrzymałem jego karcące spojrzenie i odetchnąłem ciężko.

              Kurwa.

              Miał rację. Miał pieprzoną rację i miałem świadomość tego, że jeśli teraz się sprzeciwię nie będę różnił się niczym od tego...


              Chwyciłem szybko długopis, który przewieszony był przez cienką tekturę teczki i podpisałem odpowiedni dokument z prędkością światła, nawet uprzednio go nie czytając. Chwyciłem papier i wcisnąłem go chłopakowi, gniotąc odrobinę jego róg.

               - Wynoś się, zanim zmienię zdanie. - warknąłem, wskazując mu brodą stronę wyjścia. Josh uśmiechnął się do siebie, a kiedy mnie mijał, klepnął przyjacielsko moje ramię. 

               Powinienem przyzwyczaić się do tego, że Styles zawsze, kurwa, wygrywa i wszystko uchodzi mu płazem. Miałem tego dość, dlatego za wszelką cenę chciałem pokazać mu teraz, jak wiele ma do stracenia.

               - Niall? - cichy, kobiecy głosik zabrzmiał gdzieś za mną.

               Obróciłem się szybko, widząc przed sobie niezwykle speszoną Justine. Musiała słyszeć, skoro teraz stała już ze swetrem założonym na ramionach i z torebką w prawej ręce, której pasek sunął po drewnianej podłodze mojego salonu.

                - Ja chyba powinnam... - zaczęła, ale pokonałem szybko odległość, jaka nas dzieliła i już nie siliłem się na stworzenie romantycznego nastroju, w którym przeszkodził mi Josh. Po prostu podszedłem szybko do jej niedużego ciała i chwytając w dłoń sprzączkę jej paska, przyciągnąłem siłą do siebie i przerwałem jej pocałunkiem wpół zdania.

                Cóż. Powinienem przyspieszyć swoje zagranie.






***


               Leila zadzwoniła do mnie zaraz po mojej rozmowie z Harry'm. Była bardzo zdenerwowana i kazała nam natychmiast pojawić się w domu. Niemal więc biegliśmy, żeby zobaczyć, co działo się u nas i dlaczego dziewczyna tak bardzo się zdenerwowała. Wujek dowiedział się o...?

               Kiedy pchnęliśmy drzwi, stając w progu stanęliśmy jak wryci. Przed nami stali Leila, Zayn, Liam i Louis. Wszyscy byli przeraźliwie bladzi z wyjątkiem Zayna. Podbiegł szybko do Harry'ego zaraz po tym jak zatrzasnęliśmy za sobą drzwi wejściowe. Oparł dłonie na jego ramionach i popchnął z całej siły na ścianę, co wywołało cichy pisk Leili i stanowczy głos Liama, który starał się go uspokoić. Zdezorientowany Harry nie miał pojęcia co się dzieje i pozwolił Zaynowi przygwoździć się do ściany z grymasem bólu wymalowanym na twarzy. Zmarszczył brwi w niezrozumieniu, na co Zayn wydał z siebie dzikie, niskie warknięcie, zanim wymierzył mu policzek. Twarz Stylesa odbiła się od chłodnej ściany, wprawiając nas w osłupienie i szok, który ogarnął każdego po kolei. Chłopcy szybko do nich podbiegli, starając się odciągnąć Malika, który wpadł w jakąś furię. Wszystko działo się bardzo szybko aż do momentu, w którym nie zobaczyłam przeraźliwie bordowej plamy krwi na drewnianej podłodze i niemal bezwładne ciało Harry'ego, który pochylał się kilka centymetrów nad nią ciężko oddychając, kaszląc i starając się utrzymać równowagę, opierając cały ciężar na dłoniach. Wziął jeszcze jeden, desperacki wdech zanim nie opadł całym ciałem na panele, a jego nos uderzył w twardą fakturę podłogi.

           
               



__________________
Jestem oficjalnie zakochana w tym kawałku (ale tylko w tej wersji!)


Co do rozdziału - huhuhu, ale jestem ciekawa waszej opinii :).
+ Jak minęły wam piątkowe Walentynki albo sobotni dzień Singla? Powiem szczerze, że moje były genialne, choć spędzone z kimś, kogo się w ogóle nie spodziewałam. W każdym razie stwierdziłam, że Walentynki mogą być naprawdę świetne nawet jeśli nie masz drugiej połówki :D
Także nie ma co się załamywać, trzeba szukać pozytywów!
Pozdrawiam xoxoxoxoxoxoxo


             
             

Monday, February 10, 2014

24. Misused and mistakes.





* Wiem, że w tytule pasowało by inne słowo określające "nadużycia",
 ale zaczerpnęłam je z piosenki i nie mam serca tego zmienić :)




Leila.
          Nie byłam w stanie zasnąć, choć było to coś, o czym marzyłam odkąd tylko znów znalazłam się w samochodzie Harry'ego. Byłam wykończona tym dniem i chciałam, żeby skończył się jak najszybciej. Począwszy od stresu, który towarzyszył mi od kilku dni na samą myśl o czekającym mnie zabiegu, przez stanięcie twarzą w twarz z moją decyzją w związku z moim obecnym stanem aż po kłótnię ze Stylesem, podczas której oboje krzyczeliśmy głośniej niż mogłyby znieść to nasze gardła. 

           Krzyczał na mnie i mówił, że popełniam duży błąd. Kazał brać mi odpowiedzialność za swoje zachowanie i powtarzał w nieskończoność o niewinności dziecka, które w sobie nosiłam. Oczywiście, że było niewinnym, delikatnym maluszkiem, które potrzebowało opieki i poczucia bezpieczeństwa już za kilka miesięcy, ale z drugiej strony ono nieświadomie niszczyło mi życie. A tego Harry już nie był w stanie pojąć.

            Ważne było w tej chwili jednak to, że czułam męskie ramiona owijające się ciasno wokół mojej talii i wreszcie mogłam się uspokoić. Ucieszyłam się, kiedy po przekroczeniu progu mojego domu zamiast mamy, ojca, Justine czy nawet Claudii zobaczyłam Liama. Odetchnęłam z ulgą, kiedy przytulił mnie mocno do siebie i pozwolił uciszyć płacz i wyrównać oddech z policzkiem przyczepionym do jego szyi. Nieważne, że zabrudziłam tuszem jego ulubioną koszulkę, a moje biodro zdecydowanie zbyt mocno wbijało się w jego skórę - on się tym nie przejmował. Po prostu cierpliwie czekał, aż do siebie dojdę i nie zadawał zbędnych pytań, kiedy wyraźnie dałam mu znać, że nie mam ochoty na rozmowę właśnie wtedy. Uwielbiam takiego Liama.

             Ułożyłam się wygodniej między jego nogami, obniżając się trochę, żeby móc oprzeć tył głowy o jego ramię. Od razu starał się dopasować do mojej pozycji, odsuwając się trochę do tyłu i mocniej mnie obejmując. Wypuściłam z płuc powietrze i odchyliłam na chwilę twarz, tylko po to, żeby znaleźć ustami linię jego szczęki i delikatnie ją pocałować.

        - Musimy porozmawiać. - odezwał się cicho, opierając policzek o czubek mojej głowy, a kciukiem kreśląc kółka na moim boku. Nagle łóżko, na którym w połowie leżeliśmy stało się niewiarygodnie niewygodne, a miękka pościel parzyła mnie nawet przez materiał moich ubrań. Wiedziałam, ale tak bardzo nie chciałam, żeby kiedykolwiek do tego doszło.

             Odpowiedziała mu cisza, więc zastanawiał się przez kilka chwil jak powinien zabrać się do przekazania mi tego, co zamierzał.

        - Dlaczego poprosiłaś o pomoc Stylesa? - spytał, a jego głos stał się odrobinę niewyraźny przez to, że twarz nadal opierał o mnie, a moje włosy łaskotały jego szyję. - Dlaczego jemu ufasz bardziej niż mnie? - wyszeptał, a ja zacisnęłam powieki.

        - To nie kwestia zaufania, Li. - wymamrotałam, szybko odnajdując swoją dłonią jego i głaszcząc jej zewnętrzną stronę. Musiałam skupić się na czymś, żeby nie doprowadzić się znów do płaczu i niepotrzebnych nerwów, choć to co działo się wtedy w mojej głowie było dalekim od spokoju. - Harry po prostu... - zaczęłam, ale szybko urwałam, zdając sobie sprawę, że nawet nie mam porządnego argumentu. To był odruch, pierwszą osobą, o której pomyślałam był właśnie on. - Mimo, że znam jego zdanie na ten temat to byłam pewna, że mi pomoże. - wyznałam. - Nawet jeśli nie zgadza się z moją... decyzją.

        - Właśnie od tego masz mnie. - wypomniał stanowczo, a ja na chwilę wstrzymałam oddech, czekając na burzę, która jednak uparcie nie nadchodziła. - To do mnie powinnaś z tym przyjść. Wiem, że się przyjaźnicie, ale nie powinnaś stawiać go ponad mnie.

        - Nie stawiam. - zapewniłam pospiesznie, bojąc się, że rozmowa zmierzała w złym kierunku. - Chciałam kogoś, kto nie miałby na mnie wpływu.

        - A ja go mam? - spytał trochę z rezerwą, jakby z odrobiną ironii, ale tego nie skomentowałam.

           Pokiwałam twierdząco głową, co na pewno wyczuł, bo poderwał policzek z moich włosów i nagle poczułam jego wargi tuż przy mojej skroni. Drżałam pod jego gorącym oddechem, który uderzył we mnie tak nagle, a ja byłam tak bardzo przerażona... Nie chciałam, żeby z moich słów wynikło coś, co tak naprawdę nie istniało. Liam zawsze był odrobinę zazdrosny o moją relację z Harry'm, ale nigdy nie robił z tym problemów, bo mi ufał. Nie wiedziałam, co teraz się zmieniło.

         - To dlatego się ode mnie odcięłaś? - wyszeptał tuż przy mojej skórze, a ja przełknęłam szybko ślinę. - Dlatego nie odbierałaś kiedy dzwoniłem i dlatego nic mi nie powiedziałaś? - spytał trochę oskarżycielskim tonem, który starał się nieporadnie ukryć. Cóż, znałam go zbyt dobrze, żeby tego nie dostrzec. - Dlatego podjęłaś decyzję sama?

         - Liam... - poprosiłam cicho, ale całkowicie to zignorował.

         - Bałaś się, że odwiodę cię od tego pomysłu?

          - Liam.

          - Odpowiedz. - zażądał, wciąż jednak siląc się na to, aby nie podnieść głosu.

          - Ty tego nie rozumiesz. - wyrzuciłam z siebie razem z nadmiarem powietrza, który gromadziłam w ustach, żeby zachować względny spokój, choć w środku aż gotowałam się, żeby zakończyć tę rozmowę na dzisiaj, ale był nieugięty. Nic bym nie wskórała. - Nie wiesz jak ja się z tym czuję... - do moich oczu napłynęły łzy, ale siliłam się, żeby nie spłynęły na gładki policzek. - Co ze szkołą, z collage'em, z przyszłością? Liam, mamy po osiemnaście lat, nawet nie skończyliśmy pieprzonego liceum, a mamy brać się za wychowywanie dziecka, które w ogóle nie powinno się pojawić? - spytałam retorycznie, zagryzając dolną wargę zdecydowanie zbyt mocno. - I tak. - dodałam. - Bałam się, że będziesz chciał zmienić moją decyzję.


           - I miałaś rację. - przyznał, ściszając już odrobinę ton głosu. - Nie zdajesz sobie sprawy ile cię to będzie kosztować. - zawiesił głowę tuż nad moim ramieniem, dłonią badając fakturę skóry mojej własnej. - Teraz wydaje ci się to najlepszym wyjściem, ale nie pomyślałaś o tym jak to na ciebie wpłynie. Pomyśl, czy byłabyś w stanie powrócić do normalnego życia ze świadomością, że pozwoliłaś na odebranie życia temu dziecku, które nie miało nawet szansy zaprzeczyć. Jest wiele innych rozwiązań. - zauważył, a ja poczułam jak moje policzki zaczynają parzyć, a gula w gardle rosła z każdym jego słowem. - Chociażby adopcja. Leila, nie musisz poddawać się aborcji, żeby...

           - Wystarczy. - przerwałam mu stanowczo, uparcie wpatrując się w swoje kolana. - Boje się, rozumiesz? Boję się, że mój brzuch zacznie rosnąć, że to wszystko nie okaże się jakimś chorym snem. - zacisnęłam mocno powieki, bo mój głos przy dwóch ostatnich słowach zaczął się już łamać. - Boje się, co będzie wtedy kiedy wyląduje już w szpitalu, a to dziecko pojawi się na świecie. To mnie przerasta. - załkałam, ale musiałam wyrzucić z siebie wszystko. - Nie jestem jeszcze na tyle dojrzała, żeby myśleć o tym spokojnie, nawet jeśli nie będziemy go wychowywać. Nie mogę sobie wyobrazić, że mogłabym czuć jego ruchy pod skórą, że będzie mnie kopać, kiedy już na tyle się rozwinie, że będę tylko czekać aż przyjdzie na świat. To nie jest normalne dla osiemnastolatki, Liam, a nikt tego za mnie nie przeżyje. Nawet ty. - szybko dodałam, zanim cokolwiek mógłby powiedzieć.

           - Zrobisz, co będziesz chciała. - odezwał się cicho, mocniej mnie obejmując. - A ja zawsze będę po twojej stronie. Tylko proszę cię, przemyśl to wszystko dokładnie zanim czegokolwiek się podejmiesz, dobrze? I rozmawiaj ze mną.

            Przytaknęłam niepewnie, unosząc na chwilę brodę i spoglądając na jego strapioną twarz. Był tak samo zagubiony jak ja, ale nie potrafił postawić się w mojej sytuacji, nie potrafił wyobrazić sobie, co właśnie przechodziłam. On zawsze będzie patrzył na to z dystansem. 

            Jego brązowe oczy szybko odnalazły moje i patrzył na mnie przez kilka krótkich chwil tylko po to, by za moment pochylić się i złożyć na moich ustach delikatny, powolny pocałunek. Nie był zły, starał się po prostu zrozumieć, tyle że... Nie potrafił.

            Zdziwiłam się jak bardzo teraz tego potrzebowałam. Położyłam dłoń na jego karku, przyciągając go trochę bliżej. Jego ręka powoli, ze skupieniem odnajdywała dolny szew mojej bluzki, wsuwając się pod nią i rozkładając na prawie całej powierzchni mojego brzucha. Zmarszczyłam czoło, ale nie pozwoliłam mu się odsunąć. Pogłębił pocałunek, popychając mnie delikatnie tak, że musiałam położyć się na wygodnym materacu. Zawisł nade mną, całą uwagę skupiając na moich wargach i delikatnemu podciąganiu mojej bluzki. Po kilku sekundach oderwał się ode mnie, składając jeszcze jeden czuły pocałunek, po czym zsunął się w dół, palcami dokładnie sunąc po wciąż płaskim brzuchu, a ja zacisnęłam mocno wargi tylko po to, żeby się nie rozpłakać. Kiedy dwa razy odbił usta od skóry i przyłożył do niej rozgrzany policzek już nie potrafiłam powstrzymać łez.

             Cokolwiek zrobię, popełnię błąd. Muszę wybrać po prostu mniejsze zło.





***



Cloudy.
            - Jesteś dobrym przyjacielem. - stwierdziłam, kiedy już usłyszałam całą historię, która miała miejsce zaledwie kilka godzin temu. Dokładnie w tym samym czasie, w którym razem z Liamem odchodziliśmy od zmysłów, gdzie mogła podziać się Leila.

            - Dobrym. - prychnął Harry, przeczesując dłonią włosy. - Powiedz to tej wariatce. - brodą wskazał w stronę schodów.

            Podciągnęłam jedną nogę, kładąc stopę na skraju kanapy i obejmując kolano ramionami. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć, czy Leila będzie nadal próbowała zrobić coś takiego, a co najważniejsze czy Liam będzie starał się wybić jej to z głowy tak jak Harry, czy stanie po jej stronie. Sama nie wiedziałam, co byłoby w tej sytuacji najodpowiedniejsze. Moja osiemnastoletnia kuzynka była w ciąży, a ja czułam się zobowiązana do wspierania jej bez względu na decyzję jaką podejmie. Bo właśnie tego teraz potrzebowała - bezinteresownego wsparcia, a nie moralizatorstwa. Mogłam więc jedynie jej współczuć i pozwalać wypłakiwać się na własnym ramieniu. I to było najodpowiedniejsze.

            - I najlepiej porządnie jej przypilnuj, żeby znowu nie wpakowała się w jakieś gówno. - ostrzegł. - Liam raczej średnio spełnia się w tej roli.

            - Postaram się. - obiecałam, nie całkiem świadoma tego, że rozmowa właściwie dobiegła końca.

            Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że Harry'emu naprawdę zależało na mojej kuzynce. Jeśli miałabym być szczera to było to trochę wbrew temu, co widziało się w Stylesie. Był oschłym ignorantem, który tak naprawdę liczył się tylko z własnym zdaniem i obchodził go czubek własnego nosa. Był egoistą, który robił wszystko, żeby zebrać wokół siebie stado posłusznych piesków, które będą tańczyć tak jak im zagra. A ja zdecydowanie należałam do tej grupy. Niestety.

            Wstał z kanapy powoli, jakby tylko czekając aż go powstrzymam. Poprawił spodnie, które zdążyły zmarszczyć mu się na udach i rzucając mi ostatnie spojrzenie skierował się do wyjścia. Wstałam więc i podeszłam bliżej, żeby odprowadzić go do drzwi, nie do końca będąc pewną dlaczego właściwie to robiłam. W końcu miał do przejścia jakieś sześć metrów.

             - Niech się do mnie odezwie, jak przestanie się obrażać. - poprosił jeszcze, kładąc już dłoń na klamce. Przytaknęłam ruchem głowy.

             Przedłużał tę rozmowę tylko po to, żeby przekonać się, czy go zatrzymam, żeby zobaczyć we mnie jakąś nić przywiązania do niego czy czegokolwiek. Byłam tego pewna. Normalnie, Harry po prostu trzasnąłby drzwiami, wsiadł do auta i miał mnie w dupie przez najbliższych kilka dni. Do momentu kiedy znów będę bliżej z Niallem czy kimkolwiek innym, kto mu się nie spodoba. Zdawałam sobie z tego sprawę i podejrzewałam, że głównie dlatego wciąż jeszcze ze mną przebywa, ale było to dla mnie w tamtym momencie naprawdę nieistotne. Nie potrafiłam zapomnieć o wszystkim, co złego mi wyrządził w tak rekordowo krótkim czasie, ale to traciło na wartości, kiedy spoglądał na mnie sennymi oczami i z takim nieładem na głowie, który czasami potrafił mnie rozbawić samym swoim wyglądem.

            - Przejdziemy się? - spytał, wyrywając mnie z zamyślenia. Podniosłam na niego zdezorientowane spojrzenie i przegryzłam dolną wargę. Znajdował się zdecydowanie zbyt blisko. Czułam jego oddech na policzku, kiedy zadawał to pytanie, a jego brzuch znajdował się w naprawdę niewielkiej odległości od mojego ciała. Bez słowa wyminęłam go, sięgnęłam po sweter, który odwiesiłam jak tylko wróciłam ze szkoły i pozwoliłam przepuścić się w progu.

             Włożyłam ramiona w rękawy swetra i splotłam ręce na brzuchu. Patrzyłam prosto przed siebie, idąc ramię w ramię z Harry'm. Żadne z nas nie odezwało się aż nie doszliśmy do skrzyżowania mojej ulicy z tą dużo mniejszą, która prowadziła na małą łąkę. Słońce za chwilę pewnie zajdzie, bo już było nisko na horyzoncie i przybrało charakterystyczną, pomarańczową barwę, przyglądając się nam zza kilku jasnych chmur, choć niebo widocznie się przejaśniało. Mieszkałam tutaj miesiąc i pomyśleć, że w miesiąc zdążyło się już tyle wydarzyć, a ja przyzwyczaiłam się do klimatu gorącej Arizony.

             - Opowiem ci trochę o Niallu, dobrze? - spytał takim tonem, jakby jednak nie oczekiwał ode mnie żadnej odpowiedzi. Kątem oka zauważyłam, że mi się przygląda, ale nie mogłam sobie pozwolić zatonąć w jego spojrzeniu.

             - O Niallu? Dlaczego? - nie mogłam ukryć, że to chyba ostatnia rzecz jakiej spodziewałam się po tym spacerze.

             - Bo widzę jak na ciebie patrzy i jak bardzo cię do niego ciągnie. - odparł bez zastanowienia, a ja przełknęłam głośno ślinę.

             - To nie tak... - starałam się wybronić, ale mi przerwał.

             - Nieważne, teraz ja mówię. - postanowił. - Kiedy skończę ty będziesz mogła zacząć się tłumaczyć. - zarządził, a ja posłusznie siedziałam już cicho. - Byliśmy kiedyś blisko. Ja, Horan i Tomlinson. Znaliśmy się kupę lat i byliśmy czymś w rodzaju najlepszych przyjaciółek czy innego gówna. - zironizował. - W sumie spędzaliśmy ze sobą chyba każdy dzień. Czasami siedziałem z nim kilka godzin i tłumaczyłem jakieś zadania z trygonometrii, bo nigdy jej nie ogarniał, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Dzieli nas tylko rok, więc było to właściwie nie odczuwalne, po prostu nie chodził na nasze zajęcia. Zaczęło się pieprzyć, kiedy poszliśmy z Louisem do liceum, a Niall został w starej szkole. Poznaliśmy nowych ludzi, dostaliśmy się do drużyny, a Horan zaczął dostawać na głowę. Czepiał się mnie. Zawsze mieliśmy jakieś spięcie i do tej pory nie wiem o co mu chodziło. Wydaje mi się, że był zazdrosny o naszych nowych znajomych, z którymi nie miał tak naprawdę nic wspólnego, a większość z nich była starsza nawet ode mnie. Głównie byli to kolesie z drużyny. No więc Louis namówił mnie na to, żebyśmy zabrali Leilę i Horana na wakacje. Pojechaliśmy stopem do Californi jako czwórka najlepszych przyjaciół, a wróciliśmy właściwie jako całkiem obcy ludzie.

               Byliśmy tam miesiąc. Nie za wiele pamiętam, jeśli mam być szczery. Po prostu dobrze się bawiliśmy, wiesz... Spaliśmy na plaży, całymi dniami siedzieliśmy na piasku, a każdego wieczoru imprezowaliśmy. Była tam taka ekipa... - wspomniał, po czym zmarszczył czoło jakby zastanawiał się nad doborem słów. - Jason, Mia, Dan i Hannah. Chyba z Ohio, o ile dobrze pamiętam. Nieważne, chodzi o to, że trzymaliśmy się razem. Potrafiliśmy rozpalić ognisko na środku plaży i po prostu przy nim siedzieć do rana z tanim piwem i trawką. Był taki wieczór, z którego naprawdę nie pamiętam prawie nic. Byłem naćpany, pijany, sam do końca nie wiem. Spotkaliśmy kolesia, od którego Jason zazwyczaj kupował dragi. Nie było to nic strasznego, sama marihuana i jakieś tabletki, ale facet zaczął sobie wymyślać, że ma u niego spory dług i zażądał pieniędzy. Stanęliśmy za Jasonem murem i zaczęła się mała wojna. Kiedy ja nadstawiałem dla niego karku Horan po prostu stał z boku. Nic nie zrobił, kiedy leżałem ledwo przytomny na plaży, a moja krew mieszała się z piaskiem. Niall był po prostu zainteresowany Mią, która też dostała po dupie. Puszczała go bokiem, sypiając chyba z każdym po kolei, ale oczywiście o wszystko obwiniał mnie. Mia była w ciąży, ale nie pytaj mnie z kim, bo tego chyba nawet Pan Bóg nie wie. Poroniła, a nasz blondasek zrobił ze mnie potwora, wpierając mi na siłę, że to na pewno moja sprawka. Następnego dnia cała tamta czwórka zwinęła się i wróciła do domu, a my zostaliśmy i próbowaliśmy jeszcze jakoś to odkręcić, ale nic nie miało sensu, skoro byliśmy już dla siebie nikim. - wzruszył ramionami, a ja otworzyłam szerzej oczy słuchając tej historii. - W zasadzie został mi wtedy tylko Louis, bo Leila i Horan się odwrócili. Dash jednak w końcu zmądrzała, ale ta sprawa nie jest między nami zakończona. Po prostu o tym nie rozmawiamy. - zakończył, nawet na mnie nie spoglądając. Opuścił trochę głowę i przyglądał się swoim butom. Kiedy nastała nagle krępująca cisza, a ja wciąż próbowałam sobie wszystko poukładać w głowie Harry odezwał się znowu. - Później Niall starał się na siłę udowadniać mi, że jest lepszy. Dostał się do mojej drużyny i zaczął owijać sobie starego kapitana wokół palca, żeby przejąć moją pozycję na boisku. Cóż, szkoda, że jednak nie do końca mu to wyszło i w następnym semestrze to ja byłem kapitanem. I wiesz co? Twój kochany Niall poleciał do trenera wtedy, podczas campu i napuścił go, żeby przyłapał nas w moim pokoju. Przez niego wyjebał mnie z drużyny, a raczej zawiesił na czas nieokreślony, ale oboje wiemy jak to się skończy. Horan doskonale to wszystko przemyślał, ten chłopak ma łeb na karku, chociaż wygląda jak marna imitacja krasnala ogrodowego. Nie chcę cię zapewniać, że to co teraz powiem to całkowita prawda, bo w końcu masz swój mózg i potrafisz łączyć fakty. - zaznaczył, w końcu wbijając we mnie swoje porażające spojrzenie, a ja nie mogłam wydukać ani słowa, bo w moim umyśle szalała burza. - Ale jestem prawie w stu procentach pewien, że jego zainteresowanie tobą jest spowodowane tylko tym, że to ja zwróciłem na ciebie uwagę. Rozumiesz, co mam na myśli, nie? On po prostu próbuje się do ciebie zbliżyć, żeby po raz kolejny pokazać mi, że jest lepszy. I mam szczerą nadzieję, że jesteś na tyle mądra, że na to nie pozwolisz. 




             

***



Leila.


           Stałam w kuchni, kiedy rozległo się nerwowe pukanie do drzwi. Spodziewałam się, że to Liam, który wyszedł zaledwie dziesięć minut temu i pewnie jak zwykle zapomniał swojego portfela albo komórki. Zawsze był trochę nierozgarnięty i zazwyczaj gubił swoje rzeczy w najmniej spodziewanych momentach. Był taką uroczą ciamajdą pod tym względem, ale zawsze poprawiało mi to humor i sprawiało, że uśmiech nie schodził mi z twarzy przez resztę dnia. Zwłaszcza kiedy przybierał na twarz tę przerażoną minę, kiedy zorientował się, że kolejny raz zgubił dowód czy klucze od samochodu.

            Nawet nie spojrzałam przez wizjer, spodziewając się widoku szatyna, ale zamiast tego stał przede mną listonosz. Uśmiechnął się znudzony i pstryknął długopisem, pisząc coś w swojej czarnej teczce.

            - Dzień dobry, Leila Dash i Claudia Collins to tutaj? - spytał oficjalnie, a ja zmarszczyłam brwi.

            - Tak... - odparłam niepewnie, a on wcisnął mi w ręce jakiś dokument.

            - Proszę podpisać w tych miejscach. - pokazał mi dwie puste rubryczki przy naszych nazwiskach. Szybko złożyłam dwa razy swój czytelny podpis i podniosłam na niego niezrozumiałe spojrzenie.

             Pożegnał się uprzejmie, a ja odbierając dwa listy, przegryzłam dolną wargę z nerwów. Sprawdziłam nadawców i obie dostałyśmy listy z tego samego miejsca. Boże...

             W rekordowo szybkim tempie rozerwałam swój i wyjęłam trzęsącymi rękami zgiętą na pół niewielką kartkę, szybko lustrując, co się w niej znajduje.






              Wzywa się Panią do osobistego stawiennictwa w dniu 10/3/2013* o godzinie 12:00 w Sądzie Federalnym Phoenix przy Avermont Street. Sala numer 142 w charakterze świadka z powództwa Morgana Daniels, właściciela kasyna "Trevermount" w Las Vegas przeciwko Zaynowi Malik.

        Wezwana powinna posiadać przy sobie dowód osobisty lub inny ważny dokument potwierdzający jej tożsamość. 


st. sekr. sąd. Veronika Black.
           



* W Stanach funkcjonuje zapisywanie daty miesiąc-dzień-rok :)
________________________
Nie planowałam dzisiaj rozdziału, ale to sobie usiadłam i napisałam? No i jest.
Tyle dobrego było, że musiałam coś spierniczyć pod koniec notki.
xxx

Friday, February 7, 2014

23. I will ask on my knees.



             Przez chwilę w kuchni panowała tak śmiertelna cisza, a atmosferę można było kroić nożem, że tylko czekałam na jakiś wybuch. Leila rozpłakała się na dobre, ciotka wciąż nie otworzyła oczu i starała się uspokoić nierówny oddech. Mój wzrok skakał z kobiety na moją kuzynkę i odwrotnie, czekając na jakąkolwiek reakcję czy nawet oznakę życia. Nic.

              Przegryzłam dolną wargę z nerwów. Już nic nie dało się zrobić, już nie było żadnego wyjścia i Leila po prostu musiała wyznać matce całą prawdę. Żałowałam, że nie było tutaj Liama, bo tak naprawdę dziewczyna nie miała żadnego wsparcia. Co jej po mnie, skoro nie siedzę w jej sytuacji i jestem tylko bacznym obserwatorem, który zawsze stoi gdzieś z tyłu i po prostu... patrzy.

               Teraz wszystko będzie musiało się zmienić. Bez znaczenia jaką Leila podejmie decyzję - wszystko się zmieni. Zmieni się ona, jej podejście do większości spraw, jej relacje z rodzicami, z Liamem i ze mną. Zmieni całe jej życie.

              - Liam wie? - cichy głos kobiety rozdarł tę próżnię między nami. Jej słowa drżąco wydostały się ze ściśniętego z emocji gardła. Spięłam się na miejscu i poczułam jak moja kuzynka robi to samo. Pociągnęła szybko nosem i starła łzy z obu policzków. Podniosła powoli głowę i pokiwała twierdząco głową, starając się za wszelką cenę uspokoić płacz.

               Ciotka nie odpowiedziała. Rozejrzała się nerwowo po pomieszczeniu i zacisnęła usta w cienką linię. Jej zmarszczka na czole pogłębiła się jeszcze bardziej niż sądziłam, że to możliwe. Wsunęła dłonie w farbowane na brąz włosy i odgarnęła do tyłu wszystkie kosmyki.

               - I co dalej? - spytała z odrobiną ironii w głosie, co całkowicie mnie zaskoczyło. - Co chcecie z tym zrobić, hm? - po każdym słowie Leila mocniej zaciskała powieki i wykręcała nerwowo palce. - Cholera jasna, macie osiemnaście lat! - krzyknęła, potęgując w sobie zdenerwowanie. Wstała gwałtownie z krzesła i przeszła się kilka razy po całej długości kuchni. Położyłam szybko dłoń na przegubie dziewczyny, starając się jej pokazać, że jestem tutaj dla niej. - Jak to sobie wyobrażacie?! Myślicie, że kupimy wam z ojcem słodki domek gdzieś niedaleko i będziemy udawać, że to wspaniała wiadomość?! - dziewczyna znów zaniosła się płaczem, ale ciotka całkowicie to zignorowała. - Nie skończyłaś szkoły, więc o collage'u możesz zapomnieć! Wydaje ci się, że Liam będzie wiernie stał całe życie przy twoim boku?! - wygarnęła, a już nawet ja poczułam, że powiedziała stanowczo za wiele. - To młody chłopak, przed nim całe życie i naprawdę myślisz, że zrezygnuje z dalszej nauki, z szansy na lepszą przyszłość tylko dla ciebie?!

                - Mamo, przestań. - poprosiła żałośnie, chowając twarz w dłoniach. - Proszę...

              Kobieta westchnęła ciężko, bo chyba w końcu dotarło do niej, że jej słowa wcale nie pomagają. Uważałam, że co się stało to się nie odstanie, a jedyne, co możemy zrobić to pomóc jej odnaleźć się w nowej sytuacji. Pogłaskałam ją delikatnie po plecach, na co jeszcze głośniej zaczęła szlochać. Moje serce się krajało, kiedy byłam świadkiem tej sytuacji i nic nie zwiastowało żadnej poprawy w najbliższym czasie.

                - Chcę z wami porozmawiać. - zażądała. - Znajdźcie wolny wieczór i przyjdźcie do mnie.







***




           Był wtorek, grubo po godzinie osiemnastej, kiedy zadzwoniłam do Liama z paniką, że Leila nie wróciła jeszcze do domu. Ktoś mi wspominał, że nie widział mojej kuzynki na dwóch ostatnich lekcjach, ale puściłam to mimo uszu, myśląc o tym, że przecież ostatnio raczej średnio integrowała się ze znajomymi i pewnie siedziała gdzieś w kącie tak, że nikt jej pewnie nawet nie zauważył. Zaczęłam podejrzewać, że coś jest nie tak, kiedy musiałam wracać samochodem jedynie z Justine, bo jej siostra gdzieś zaginęła. 

           Justine raczej średnio była przejęta tym zniknięciem. Nie rozmawiałyśmy prawie wcale, a po powrocie do domu zamknęła się na górze. To dziwne. Kiedy przyjeżdżałam do nich jako dzieciak to właśnie z J miałam lepszy kontakt, a teraz wszystko uległo zmianie i nie miałam pojęcia czym było to spowodowane.



           Liam przyjechał dziesięć minut po moim telefonie, bo akurat siedział z Louisem, który mieszka dość niedaleko. Siedzieliśmy więc w salonie, z drżącymi kolanami i myślami pełnymi czarnych scenariuszy. Payne nie miał pojęcia co działo się z jego dziewczyną, a ja dziękowałam Bogu, że w domu znów nie było wujostwa. Co do tego to będę musiała zapamiętać, żeby nie prowadzić firmy małżeńskiej właśnie z tego względu - ciągłej nieobecności...

           O dziewiętnastej Liam wstał z miejsca i zaczął nerwowo przechadzać się po salonie.

         - Spróbuj jeszcze raz zadzwonić. - poprosił, a ja od razu wykonałam jego prośbę. 

           Leila nadal nie włączyła telefonu, a ja poczułam jak strużka potu spływa w dół po linii mojego kręgosłupa. Raczej nie myślałam, że była to reakcja na niedzielę, kiedy ciotka o wszystkim się dowiedziała, bo przecież minęły całe dwa dni.

            Przegryzłam dolną wargę i przeczesałam dłonią włosy.

          - Co teraz zrobicie? - spytałam cichutko, na co Liam stanął w miejscu i zmarszczył czoło w niezrozumieniu. - No wiesz... Moja ciotka wie. - dodałam, kuląc się na swoim miejscu.

          - Ta. - prychnął z pogardą w głosie. - Właśnie słyszałem jak zajebiste ma o mnie zdanie. - zironizował. - Nie wiem, Cloudy... - przyznał, a jego głos stał się nagle zmęczony i niepewny. - Nie umiem się odnaleźć w tej... sytuacji. Cholera, a Leila wcale mi nie pomaga! - wybuchnął, zaciskając usta w cienką linię, aż pobielał cały róż. - Nie rozmawia ze mną, odsuwa się, teraz jeszcze to zniknięcie... Kurwa, rozumiem ją doskonale, ale nie potrafię znieść myśli, że ona uważa, że jest w tym gównie sama! - ostatnie zdanie już niemal wykrzyczał, a moje ramiona spięły się automatycznie na jego podniesiony głos. - Zachowuje się jakby to był wyłącznie jej problem i jej spieprzone życie. Mam wrażenie, że ona myśli identycznie jak jej matka tylko jeszcze sobie tego nie uświadomiła. Ona myśli, że ja ją z tym zostawię... - wyrzucił z siebie z niedowierzaniem, jakby nie będąc pewnym czy jego słowa mają sens. Miały. I wiedziałam o tym aż za dobrze.

           - Ona potrzebuje tylko więcej czasu... - mruknęłam.

           - Ile, co?! Aż całkiem zwariuje?! Tylko spójrz, Claudia! To ją wykańcza!

            Miał rację. Ta cisza wokół niej była dla niej chyba największą torturą, bo nie potrafiła przyjąć do wiadomości, że ma wokół siebie ludzi, którzy gotowi są jej pomóc. Że ma Liama, który troszczy się o nią i stara się pokazać jak ważną osobą dla niego jest. Nie wiedziałam, co...

            - Wróciła?! - spytałam podniesionym głosem, kiedy tylko usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. Poderwałam się z miejsca i stanęłam obok Liama, czekając aż w progu pojawi się blondynka, której tak oczekiwaliśmy.

             Wróciła, tyle że nie sama.

             Cholera.

              Twarz miała czerwoną od płaczu, włosy nieudolnie spięte w wysokiego koczka, makijaż zniknął z niej niemal całkowicie, a w jednej dłoni gniotła materiał swojej bluzki. Mój wzrok od razu podążył w stronę męskiego ramienia, które ciasno oplatało jej ramię. Harry.

               Wprowadził ją do salonu, zamykając za sobą drzwi. Opuścił rękę z biodra dziewczyny tak, żeby ta mogła podejść do Liama i mocno wtulić się w jego klatkę piersiową, wybuchając nagle żałosnym płaczem. Otworzyłam szeroko oczy, patrząc najpierw na nią, później na Liama, który cicho szeptał jej coś do ucha i mocno przytulał, aż w końcu odważyłam się spojrzeć na Harry'ego, który nadal stał w progu. Dłonie wsunął w kieszenie spodni, a kiedy spostrzegł, że go obserwowałam zawiesił swoje spojrzenie na mnie. I nie przestawał mi się przyglądać.

                Coś we mnie zaczęło się tworzyć. Jakieś dziwne uczucie w związku z Harry'm stojącym zaledwie trzy metry ode mnie i wpatrującym się we mnie bez mrugnięcia okiem. Zignorowałam szybko chęć podejścia do niego i poczucia jego dłoni tuż przy mojej. Nie, Cloudy. Nie teraz.

               - Leila, przyniosę twoje rzeczy. - odezwał się nagle Styles, ponownie zwracając na siebie moją uwagę. W sekundę wyszedł z naszego domu, a ja zostałam z przedziwnym wrażeniem odrzucenia. Boże, co się ze mną działo...

               Liam chyba musiał upomnieć się o wyjaśnienia, bo nagle ciszę przedarł słaby głosik dziewczyny.

               - Później, dobrze? - wyszlochała. - Później wszystko ci wytłumaczę. - obiecała. - Teraz muszę się położyć... Zostaniesz? - spytała, podnosząc na niego załzawione spojrzenie, na co on jeszcze raz mocno ją objął i ruszyli w stronę schodów.

               Coś było na rzeczy. Coś się dzisiaj wydarzyło, a ja nie miałam pojęcia co to mogło być i nawet, cholera, nie byłam w stanie nic wymyślić. 

                - Gdzie mam to położyć? - ochrypły, niski głos znów rozbrzmiał w mojej głowie, wyrywając mnie z zamyślenia, na co od razu odwróciłam głowę w stronę jego źródła. Harry stał obok kanapy, na którą kilka chwil wcześniej opadłam, a w dłoni trzymał torbę Leili. 

                - Gdziekolwiek, później jej to zaniosę. - odezwałam się, wzrok znów kierując na swoje kolana. Słyszałam jak chłopak opuszcza torbę i jak kieruje się w stronę wyjścia. Coś we mnie pękło. - Harry? - zatrzymałam go, starając się utrzymać wszystkie moje emocje na wodzy.

                - Hm? - spojrzał na mnie przez ramię, stojąc bokiem, jakby zastanawiając się czy powinien do mnie podejść, czy lepiej będzie jeśli wyjdzie.

                Jego wzrok był jakiś inny. Nie potrafiłam zdefiniować tej różnicy, ale w jego spojrzeniu już nie mogłam dojrzeć tego złośliwego błysku, który był jego nieodzowną częścią. Miał delikatne worki pod oczami, jakby z niewyspania czy przemęczenia, a jego czoło nadal pozostawało lekko zmarszczone.

                 - Co się stało? - cicho spytałam, na co jedynie westchnął ciężko, dopiero po minucie dezydując się na odpowiedź.

                 - Wiesz, że nie powinienem ci tego mówić, skoro Leila sama nie chciała wyjaśnić? - upewnił się, podchodząc jednak bliżej. Przesunęłam się trochę, robiąc mu sporo miejsca po swojej lewej stronie, a on usiadł tak daleko ode mnie, że pewnie podłokietnik wbijał mu się w plecy.

                Pokiwałam twierdząco głową.

                 - Poprosiła, żebym ją gdzieś zawiózł. - wzruszył ramionami. - Ona i Justine mają jeden samochód, więc nie mogła go sobie tak o, zabrać z podjazdu. - tłumaczył.

                - Gdzie? - podchwyciłam.

                - Do szpitala. - jego głos stał się nagle cichszy, a ja spojrzałam szybko w stronę schodów, upewniając się, czy byliśmy sami. - A raczej do jakiejś podejrzanej kliniki. - wyznał, a moje serce stanęło. - Miała umówioną wizytę i pieniądze w kopercie. Wszedłem z nią do tego gabinetu, choć się upierała, że mam zaczekać w korytarzu. - położył dłoń na swoim udzie sunąc nią w górę i w dół, jakby z nerwów. Jego głos nagle stał się bardziej intensywny i głośniejszy. - Ten lekarz... Ja pierdole, musiałabyś to widzieć, żeby wiedzieć o czym teraz mówię. - wziął głębszy oddech, powstrzymując się od nerwów. - Miał zwykłe, metalowe łóżko ze starym prześcieradłem, brudny nóż i składany stół. 

               Otworzyłam szeroko oczy, jakby mówił mi właśnie, że spotkał zgraję kosmitów na naszym podwórku. Leila chciała... Jezu, to mi się nie mieściło w głowie!



                - Usunęła... dziecko?! - spytałam z niedowierzaniem, słuchając tego z szeroko otwartymi ustami. 

CO?!

                - Żartujesz?! - podniósł głos. - W życiu nie pozwoliłbym jej na to w takim miejscu. Była taka przerażona... - pokręcił głową z dezaprobatą. - Cała się trzęsła. A jak usłyszałem jak lekarz mówi do niej coś w rodzaju proszę się rozluźnić, nawet nie zaboli z tym pierdolonym uśmieszkiem to nie wytrzymałem! - przeczesał szybko dłonią włosy w nerwowym geście. - Wyprowadziłem ją stamtąd.. Nie wierzę, że była skłonna położyć się na tym gównianym łóżku i rozłożyć nogi przed tym konowałem...

                 Dlaczego odniosłam wrażenie, że właśnie Harry Styles to osobisty Anioł Stróż mojej kuzynki? Co ich łączyło..?







***

                  


Niall
                  Granie na gitarze zawsze mnie odprężało. To było coś, co pomagało mi oderwać się od tej szarej, brudnej rzeczywistości i choć na chwilę dać pogrążyć się w marzeniach. Kiedyś mieliśmy jakieś plany, żeby swoją przyszłość związać z muzyką, ale wszystko skończyło się razem z naszą wieloletnią przyjaźnią...
                  Siedziałem na stoliku na dziedzińcu szkoły. Było już kilkadziesiąt minut po zajęciach, a po korytarzach już prawie nikt się nie kręcił. Tę porę uważałem za najlepszą. Zawsze czułem się tu najlepiej i tutaj najczęściej śpiewałem. 

                 - Psychic spies from China try to steal your mind's elation. (psychiczni szpiedzy z Chin próbują skraść radość twojego umysłu) Little girls from Sweden dream of silver screen quotations. (Małe dziewczynki ze Szwecji marzą o sławie na srebrnym ekranie) And if you want these kind of dreams... (A jeśli pragniesz takich marzeń...)



                 - Kiedis? - usłyszałem gdzieś po swojej lewej niski, kobiecy głos. 

Przestałem na chwilę grać, a kiedy zobaczyłem kto właśnie do mnie podszedł postanowiłem już dużo głośniej i z większym zaangażowaniem zaśpiewać jeszcze jeden wers.

                 - Dream of Californication! - prawie wykrzyczałem, na co ona zaśmiała się pod nosem, że udało jej się zgadnąć czym się teraz zajmowałem. Przesunąłem tyłek po drewnianym blacie, dając jej możliwość, żeby się dosiadła.

                 - Co tu robisz? - spytałem przyjaźnie, stawiając gitarę na trawie, ale wciąż mocno trzymałem jedną ręką gryf, żeby się nie wyśliznęła. - Szpiegujesz mnie?

                 Justine uśmiechnęła się tylko, spuszczając wzrok w dół.

                 - Cholera, dałam się przyłapać. - mruknęła pod nosem, na co nie potrafiłem się nie roześmiać. - Podobało mi się jak grałeś. - przyznała, wzruszając ramionami. - Przyszłam po więcej. - znów uśmiechnęła się tym razem już dużo pewniej.

                  - I chcesz słuchać tego tutaj? - uniosłem brew. - W szkole? 

Zmarszczyła brwi w niezrozumieniu, a ja postanowiłem działać dalej.

                  - Co robisz wieczorem? 

               







______
NIE, U MNIE NIE MA INNEGO KALENDARZA XD
Ok, wiem, że mam obsuwy ostatnio, ale zważając na fakt, że powinnam się uczyć, a nie pisać chyba zwalnia mnie odrobinę z waszego gniewu, co? :D
JESTEM TAAAKA NAPALONA NA 2 TOM, MÓWIĘ WAM, BEDZIE SIĘ DZIAŁO JEŚLI ZE MNĄ ZOSTANIECIE!
+ Jeśli któraś z was ma ochotę mnie trochę zdemoralizować i odciągnąć od nauki do matury, która już za 88 dni (fuck) to zapraszam i podaje swoje gg - 34821246 :)
++Dzisiaj coś się stało z moim mózgiem. Od rana słucham Spice Girls, myślę, że to dlatego...