- Musisz natychmiast odwieźć mnie do domu. - warknęłam stanowczo, ścierając z policzka jedyną łzę, kiedy Harry powrócił do pokoju. Stanął w progu jak wryty w ziemię i przyglądał mi się ze skupieniem. Jego włosy były potargane jeszcze bardziej niż zazwyczaj, oczy podkrążone i przymrużone. Wargi nienaturalnie napuchnięte i trochę czerwieńsze niż zwykle. Wyglądał jakby zastygł w miejscu, a kiedy nie doszukał się w mojej postawie żadnej niepewności po prostu wybuchnął śmiechem. Jego chichot rozniósł się echem po całym pokoju, a ja zmarszczyłam brwi. Sięgnął po klucz od pokoju i przekręcił w nim zamek.
- Nie zamierzam. - odpowiedział rozbawiony, podchodząc do biurka i opierając się o nie tyłkiem. Splótł ręce na brzuchu i nie spuszczał ze mnie wzroku z rozciągniętymi w uśmiechu, poranionymi ustami.
- Harry to nie jest...
- Daj spokój! - przerwał mi. - Nie będę prowadził po nocy bez potrzeby. - odbił płynnie ciało od mebla i obrócił się do mnie tyłem. Jego palce złapały materiał koszulki tuż przy kołnierzu i podniosły ją do góry. Naprawdę, ostatnim, na co miałam ochotę patrzeć to jego ciało.
Rzucił materiał gdzieś na podłogę obok obrotowego krzesła i wyjmując telefon z kieszeni obcisłych dżinsów, rzucił go na blat, zabierając się za odpinanie skórzanego paska.
- Co ty robisz?! - warknęłam.
- Idę spać. - wzruszył ramionami, spoglądając na mnie kątem oka.
- Chyba sobie żartujesz. - stwierdziłam z niedowierzaniem, wypuszczając z płuc nadmiar powietrza. - Chcę wrócić do domu! - zażądałam, podchodząc do niego tych kilka kroków i uderzając go w bark. - Co z tobą?! Najpierw przychodzisz do Nialla, robisz...
- Zamknij się. - przerwał, chwytając moje ramiona i odsuwając mnie od siebie na długość wyciągniętych ramion. - Uspokój się i przestań się szarpać, do cholery! - upomniał mnie, kiedy próbowałam wyswobodzić się z jego uścisku. Byłam tak zdenerwowana, że nie potrafiłam w sobie tego dłużej trzymać.
- Jesteś nienormalny! - wrzasnęłam, zupełnie już nie przejmując się tym, że Gemma mogłaby nas usłyszeć. W tamtej chwili ważne było tylko to, żebym wyrzuciła z siebie wszystkie zbędne emocje i oczyściła umysł. Tak, pieprzony Katharsis i pieprzeni tybetańscy mnisi. - Ty masz jakieś rozdwojenie jaźni! Jeszcze miesiąc temu burczałeś na mnie w mojej własnej piwnicy, kiedy Zayn umierał na posadzce, później spędziłeś ze mną trochę czasu u Liama, zabrałeś na wagary gdzieś na koniec świata tylko po to, żeby później traktować mnie jak ostatnią szmatę na campie czy zaraz po naszym powrocie z Vegas. Boże, tak strasznie żałuję, że pozwoliłam ci... Na wszystko. - dokończyłam z wyrzutem i czułam jak cała czerwienieję ze złości. Harry nie poruszył się ani odrobinę przez cały czas, jedynie bardziej zmrużył oczy i zacisnął groźnie wargi w cienką linię. - Jestem taka naiwna!
- Jesteś. - warknął, siląc się na względnie spokojny ton głosu. Zrobił kilkusekundową przerwę, w której starał się uspokoić swój oddech. Przeczesał dłonią poskręcane kosmyki włosów, tworząc wśród loków jeszcze większy nieład niż w ogóle było to możliwe. - Jesteś naiwna, skoro mi na to pozwoliłaś, ale równie głupia kiedy puszczasz się z Horanem!
Zacisnęłam szczęki i momentalnie poczułam odwagę, jaka we mnie zebrała. Nie miał pierdolonego prawa, żeby mnie oceniać, żeby mnie osądzać, a już na pewno, żeby wtrącać się jakkolwiek w moje życie. Dałam mu czas, a on jak się zachował po naszej wspólnej nocy, która była jednym wielkim niewypałem?!
Moja otwarta dłoń powędrowała na jego policzek, boleśnie się na nim odbijając. Harry odruchowo prędko uniósł swoje palce i przyłożył do czerwonego policzka, sekundę później mocno ściskając moje nadgarstki.
- Chcesz tego żałować?! - zagroził, mocno wciskając kciuk w moją skórę, na co aż jęknęłam, starając się wyrwać z tego żelaznego chwytu. Styles złapał mnie w talii przytrzymując moje drżące ciało, które marzyło w tamtym momencie tylko o tym, aby opaść na moje łóżko i zatopić mokrą od łez twarz w miękkiej, puszystej poduszce w moim ciepłym łóżku.
- Nie masz prawa, żeby interesować się tym co jest między mną, a Niallem! - krzyknęłam, mimo bólu, który rozchodził się po moich przedramionach. - To, że ty masz ze sobą problem nie znaczy...
- Zamknij się, Claudia. - warknął, odrzucając moją postać gdzieś w tył. - Po prostu się zamknij zanim całkiem wybuchnę!
- Więc odwieź mnie do domu, jak cię, kurwa, proszę! - kontrastowo znów podniosłam głos jeszcze wyżej niż wcześniej, wywołując w Harry'm falę frustracji i zdenerwowania, które ogarnęło całe jego ciało. Spiął mięśnie i starał się uspokoić szalejące w nim emocje, a ja wcale mu nie pomagałam.
- Prosisz?! - wysyczał przez zaciśnięte zęby, rozśmiewając się przy tym teatralnie. - Drzesz się jak dziwka, a nie prosisz. - stwierdził z goryczą, którą czułam nawet na czubkach swoich palców u stóp. - Powinnaś się cieszyć, że powstrzymałem cię przed całkowitą kompromitacją. A teraz powtarzam ostatni raz, żebyś się zamknęła, nie jesteśmy w domu sami. - przypomniał z wyrzutem.
Utkwiłam w nim zdesperowane spojrzenie. Nie mogłam na niego patrzeć, tak bardzo mnie w tamtej chwili odrzucała ta jego wroga postawa. Po cholerę zgarnął mnie z tamtej imprezy, skoro chciał zamknąć mnie w swoim pokoju i krzyczeć do białego rana, krytykując przy tym wszystko co robię? Nie byliśmy razem, ba! Nigdy nawet nie padł tak absurdalny pomysł, a on traktował mnie już jak swoją własność, miałam tego dość.
Dokładnie w tym samym momencie, w którym połowa mojego ciała powtarzała "wygarnij wszystko, co leży ci na sercu" druga awanturowała się o to, że lepiej po prostu zachować spokój i przetrwać do rana. Nie ukrywałam, że Harry w tamtym momencie najzwyczajniej w świecie mnie przerażał. Był zły, jego powieki opadły, a policzki nabrały rumieńców wściekłości.
- Chcę po prostu wrócić do domu. - wyszeptałam cicho, zaciskając usta w cienką linię, żeby powstrzymać łzy, które cisnęły mi się do oczu. Z każdym kolejnym zdaniem Styles ranił mnie coraz bardziej i nawet nie miałam pewności, czy nie zdawał sobie z tego sprawy. Wyglądało, jakby robił to specjalnie.
- Nie teraz. - odpowiedział szybko, podchodząc do dużego łóżka i odgarniając pościel gdzieś w nogi położył się na plecach, splątując dłonie na karku. Silił się na miarowy oddech, co poznałam po nierównych wdechach, a jego naga klatka piersiowa unosiła się niespokojnie w górę i w dół. Nachylił się w stronę lampki i szybko ją zgasił, zabraniając mi w ten sposób patrzenia na jego wściekłą postać. Pokój oświetlało teraz nikłe światło latarni ulicznych, które wdzierało się przez dwa niezasłonięte okna.
- Kładziesz się? - warknął, kiedy stałam przez dłuższą chwilę w miejscu, a jedyną oznaką mojej egzystencji był głośny oddech.
- W tym łóżku? - spytałam cichutko już nie kontrolując swojego głosy, który złamał się pod koniec zdania.
- Widzisz tu jakieś inne? - nie widziałam jego twarzy, ale mogłam przysiąc, że w tamtym momencie przewrócił oczami. - Niech żyją inteligentne kobiety.
Puściłam tę uwagę mimo uszu. Przepraszam bardzo, czy on choruje na schizofrenię, że nie ma pojęcia co robił pięć sekund temu? Doktor Jekyll i Pan Hyde? Czy ja trafiłam do jakiejś idiotycznej, taniej powieści, gdzie bohater posiada dwa oblicza?
Bez słowa odwróciłam się tyłem w jego stronę i usiadłam niepewnie na fotelu. Miałam jedynie nadzieję, że nie zamarznę na nim do rana. Cichy zgrzyt starych sprężyn zawtórował mi, kiedy już całym ciężarem usiadłam na niewygodne siedzisko. Tym razem nie wygrasz, Styles, a rano całkowicie o tobie zapomnę. Za dużo to wszystko mnie kosztuje.
- Claudia... - cichy głos jakby zza drzwi powtarzał pytająco moje imię.
Cisza.
- Claudia. - powtórzył nieco głośniej z mocniejszym akcentem na drugą sylabę, co zabrzmiało okropnie dziwnie.
Znów nic.
- Claudia! - wzdrygnęłam się na miejscu, kiedy głos był zdecydowanie kilka centymetrów ode mnie, a ja spięłam się z nerwów. Od razu uderzyło we mnie chłodne powietrze nie wiadomo skąd i skuliłam się na swoim miejscu, szeroko otwierając oczy i starając się wychwycić kto mnie właśnie obudził. Przez całą długość moich pleców przeszedł dreszcz, który rozwidlił się w okolicach lędźwi, a skórę pokryła gęsia skórka, na której dęba stanęły wszystkie włoski.
- Harry?! - spytałam z odrobiną ulgi, ale zdecydowanie większą częścią zażenowania. Pochylał się delikatnie nad moim skulonym na jego fotelu ciałem, a jego dłoń leżała na moim lewym ramieniu, ściskając je już dużo bardziej delikatnie niż zaledwie kilka godzin temu. Na zewnątrz wciąż nawet nie świtało, a ja starałam się uspokoić szaleńcze tempo mojego serca. Przeczesałam dłonią włosy, a kilka kosmyków zdążyło przyczepić się do mojego czoła i karku.
- Co ci się śniło? - spytał jakby z odrobiną... zainteresowania? Albo wciąż spałam albo Harry aktywował swój pięćdziesiąty odcień osobowości chorego na głowę człowieka.
- N-Nie pamiętam. - odpowiedziałam szczerze, kładąc rozłożoną dłoń na wysokości swojego serca. Czułam na skórze dłoni jak moje tętno szaleje, a ja potrzebowałam w tej chwili czegoś, co by mnie uspokoiło. Najlepiej gorącego kakao, ale przecież go o nie nie poproszę.
- Mówiłaś przez sen. - poinformował całkowicie poważnie. Zaraz... Żadnego wyśmiania mnie?
- Co mówiłam? - spytałam ostrożnie, głośno przełykając ślinę.
Ręka Harry'ego zsunęła się z mojego barku po całej długości lewego ramienia aż dotarł swoją dłonią do mojej i chwycił ostrożnie moje palce. Zmarszczyłam czoło, czując przy sobie ciepło jego skóry i nie rozumiałam dlaczego to robił, skoro zaledwie dwie godziny temu wylewał na mnie swoje wąty. Wciąż milczał, usilniej ciągnąc mnie w swoją stronę, kiedy nie puszczając mojej dłoni wyprostował plecy. Posłusznie wstałam z miejsca, ciągle będąc w szoku co do tej... sytuacji.
- Harry, nie powi... - zaczęłam, ale szybko wszedł mi w słowo.
- Nie denerwuj mnie. - warknął. - Wciąż jestem na ciebie wściekły. - ostrzegł, kładąc nagle dłoń w dole moich pleców i pchając delikatnie stronę łóżka. - Kładź się od ściany. - poinstruował, na co zmarszczyłam czoło z niezrozumieniem wręcz wymalowanym na opalonej twarzy. - No, dalej. - pogonił, więc posłusznie wsunęłam się pod miękką kołdrę.
Miękka faktura pościeli przyjemnie dotykała mojej spiętej skóry, ale wciąż nie mogłam się rozluźnić. Moja głowa była przeraźliwie ciężka i nie wiedziałam jak powinnam położyć się w łóżku, żeby nie wyszło głupio. Powinnam obrócić się do niego tyłem czy może przodem? Na jaką odległość? Ile kołdry powinnam mu zostawić?
Kiedy położył się tuż obok, a materac delikatnie się ugiął nagle zrobiło się cieplej. Harry jeszcze przez kilka chwil kombinował jaką najkorzystniejszą pozycję przybrać podczas snu, a ja niekontrolowanie położyłam się na lewym bokiem, mając idealny widok na całą jego postać.
To nie wróżyło nic dobrego, ale było silniejsze ode mnie. Chciałam z jednej strony zabić go, zrzucić z tego łóżka i połamać mu każdą kończynę, ale z drugiej tak bardzo pragnęłam czyjejś bliskości, że podświadomie pragnęłam tak po prostu bez słowa wtulić się w jego ciało i przetrwać tak do rana.
- Dlaczego tak patrzysz? - spytał odrobinę zmieszany, kiedy podsunęłam jedną dłoń pod policzek.
Wzruszyłam ramionami, na co on też położył się na boku, twarzą do mojej i po prostu patrzyliśmy przez jakiś czas na swoje ledwo widoczne twarze. Zerknęłam na zegar naścienny tuż za jego głową, który wskazywał wpół do czwartej na ranem. Leila mnie zabije.
- Boli mnie, Harry. - mruknęłam, czując, że jest noc, więc moje myśli zerwały się ze smyczy i pragnęły wydostać się na świat przez niewinne usta. Ściągnął w dół brwi. - Boli mnie, kiedy tak do mnie mówisz. - pociągnęłam cicho i raczej średnio seksownie nosem i naciągnęłam na siebie bardziej kołdrę, tak, że teraz prócz twarzy nic nie znajdowało się na powierzchni.
Nie odpowiadał.
Wysunęłam ostrożnie prawą, wolną dłoń w jego stronę i dotknęłam opuszkiem palca jego rany na dolnej wardze. Czułam, jak zaciska wargi, pewnie wciąż trochę go piekło, ale nie zabrałam ręki. Podejrzewałam, że musiał ją niechcący przegryźć, kiedy dostawał od Nialla i momentalnie zrobiło mi się słabo, że to ja byłam powodem tej kłótni. Przesunęłam palce wyżej, w stronę jego policzka, zatrzymując je gdzieś w jego włosach. Harry przymknął leniwie powieki, kiedy szarpnęłam delikatnie za jeden ze skręconych w lok kosmyków. Przesunęłam się całym ciałem jeszcze trochę bardziej w jego stronę, a jego policzek odbił się od materaca, tak, że teraz jego głowa całym tyłem dotykała miękkiej poduszki, a ja lekko nad nim zawisłam, czując jak jego ramię wbija się w moją klatkę piersiową, ale zupełnie to zignorowałam. Nie wiedziałam, co mnie do niego ciągnęło to było nieodpowiedzialne i zdecydowanie zbyt niebezpieczne dla mojego kruchego serca.
Zniżyłam się trochę, lądując ustami na jego dolnej wardze. Poczułam odrobinę metaliczny posmak krwi, która nadal nieustannie sączyła się z małej ranki. Odbiłam w tym miejscu usta jeszcze dwa razy, zanim poczułam jak palce Harry'ego wspinając się w górę wzdłuż linii mojego kręgosłupa. To wszystko było takie powolne i tak niespodziewanie romantyczne, czego zupełnie nie spodziewałam się po Stylesie. Złapał ustami moje własne, kiedy już chciałam się odsunąć i szukał dłonią zamka mojej sukienki, w której wybrałam się do Nialla. Niewiele myśląc sama złapałam za zamek błyskawiczny tuż pod moim ramieniem i wysunęłam prędko jedno ramię. Musiałam położyć dłoń na jego klatce piersiowej, żeby pozwolił mi się odsunąć od niego. Przerwałam pocałunek charakterystycznym głośnym mlaśnięciem i zaczęłam wyjmować z rękawa drugą rękę, a Harry szybko załapał mój problem i chwycił dół ubrania, powoli zdejmując mi go przez głowę. Oboje szybko przeszliśmy do siadu, a ja splotłam swoje dłonie za karkiem chłopaka, żeby nie stracić równowagi. Siedziałam na zgiętych stopach, opierając tyłek o pięty i ciągnąc w swoją stronę Lokatego. Napierał na mnie swoim ciałem, ale nie pozwoliłam mu się położyć. Jeszcze nie. Ułożył ciepłą dłoń wysoko na moim udzie, zaledwie trzy centymetry od linii majtek, lekko zaciskając to miejsce i pogłębił pocałunek, przesuwając językiem po moich ustach. Poczułam jak adrenalina przebiega przez moje ciało i nagle wszystko, co zostało na mnie zaczęło mnie niemiłosiernie uwierać i drażnić. Poczułam przypływ tajemniczej odwagi i ułożyłam otwartą dłoń na brzuchu Harry'ego, dotykając powoli skóry. Kiedy poczułam jak spina tam mięśnie, moja dłoń zjechała odrobinę niżej przez linię męskich bokserek, a na końcu przesunęłam palcem po widocznej linii jego wybrzuszenia. Plus dwadzieścia do samooceny.
To go pobudziło. Opuścił głowę i składając dwa przelotnie pocałunki gdzieś na mojej szyi, przyssał się do dekoltu, przesuwając nosem po jego linii. Złapałam jego twarz w sobie dłonie i z sennym uśmiechem pokręciłam przecząco głową. Szybko zmieniłam pozycję siadając tyłem prosto na jego kolana. Z początku nie rozumiał, dlaczego musi oglądać moje plecy, ale kiedy tylko złapałam jego nadgarstki i poprowadziłam dłonie na swoje piersi momentalnie zrozumiał co miałam namyśli. W chwili, kiedy mocniej je ścisnął poczułam gorący oddech tuż nad haftkami czarnego stanika, który prędko odpiął zębami. Przysunął mnie do siebie jeszcze bliżej, tak, że teraz całym tyłem czułam jego ciało i powoli, nastrojowo zsuwał dłonie w dół aż jedna z nich nie znalazła się pod materiałem cienkich damskich fig. Znałam już to uczucie, ale wcześniej nie było tak intensywne jak teraz. Jęknęłam cicho, kiedy wsunął we mnie całą długość środkowego palca, po chwili dokładając jeszcze jednego. Zacisnęłam mocno dłonie na jego udach i czułam jak jego zęby znaczą drogę na moim karku. Cholera. Czy w tym pokoju wcześniej było równie gorąco?!
Odchyliłam głowę do tyłu, kiedy przyjemność zaczęła stawać się coraz wyraźniejsza z każdym kolejnym ruchem. Nie miałam pojęcia, gdzie podziałam swoją naturalną pruderyjność, ale to naprawdę nie było w tamtej chwili istotne. Liczyło się tylko to, że było mi naprawdę dobrze. I tego postanowiłam się trzymać.
Wyrwałam się z jego uścisku mniej więcej w połowie, na co warknął gniewnie, ale puścił mnie. Uśmiechnęłam się ośmielona tą reakcją i postawiłam na szybkie teraz albo nigdy. Ułożyłam dłoń na jego kroczu, po chwili zaciskając go lekko w dłoni, na co wypuścił głośno z ust powietrze i przymknął zamglone powieki. Widziałam, że myślał o tym już wcześniej, kiedy zluzowałam uścisk, a on desperacko wypchnął biodra w moją stronę. Przegryzłam dolną wargę i jeszcze raz ponowiłam ten ruch.
Nie wiedziałam za bardzo z jaką intensywnością mogłam to robić, więc po prostu próbowałam z każdym kolejnym ruchem wkładając w to odrobinę więcej siły dopóki nie wydusił z siebie cichego, desperackiego "nie tak mocno". Jego powieki wciąż były zaciśnięte, co postanowiłam wykorzystać, szybko wsuwając dłoń pod jego bieliznę. Wydał z siebie odgłos przepełniony jakiegoś rodzaju ulgą, a ja złapałam go stanowczo. O dziwo, wcale mnie to nie krępowało, więc pochyliłam się nad nim, skradając z jego rozkojarzonych ust kilka pocałunków, w tym samym czasie sunąc dłonią w górę i w dół.
O konsekwencjach miałam pomyśleć dopiero rano.
***
Leila.
Odwiozłam Cloudy do Nialla już o dziewiętnastej, czyli miałam godzinę do zamknięcia kliniki*. Dzwoniłam do nich kilka dni wcześniej razem z Liamem i umówiłam się, że przyjdę w przyszłym tygodniu. Przyszły tydzień mijał dzisiaj.
Nie dzwoniłam do Liama, bo po prostu nie miałam ochoty o czymkolwiek z nim rozmawiać. Nie wiedziałam, co w ostatnim czasie się między nami działo, ale czułam, że po prostu nie powinnam go o tym informować. W końcu dopiero była to wstępna wizyta, a nie... termin.
Czekałam właśnie w poczekalni i byłam następna w kolejce. Pielęgniarka, która akurat miała zmianę już dwa razy proponowała mi kawę, widząc w jakim jestem stanie. Byłam roztrzęsiona i potrzebowałam alkoholu, żeby to przetrwać. Najlepiej olimpijskiej ilości.
- Leila Dash? - zza drzwi wysunęła się głowa mężczyzny, z którym byłam na dzisiaj umówiona.
Wstałam leniwie z miejsca, jakbym chciała przedłużyć ten moment w nieskończoność. Może faktycznie tak było, sama już nie wiedziałam, ale jedyne czego byłam w tamtej chwili pewna to niezmierzona wielkość strachu.
- Proszę usiąść. - wskazał na fotel, który wyglądał na niezwykle wygodny, ale wybrałam taboret w rogu pomieszczenia. Był to najzwyklejszy gabinet lekarski jakich wielu, ale zdawałam sobie sprawę, co działo się za tą kotarą...
Doktor Rusell miał około czterdziestu pięciu lat i miły uśmiech. Jego oczy były lekko zmrużone, a wokół nich pojawiły się kurze łapki. Jego czarne włosy już zaczynała przypruszać siwizna, a brzuch wychodził znad paska.
- Który tydzień? - spytał od razu, wymownie spoglądając na mój brzuch. Przełknęłam głośno ślinę.
- Dziewiąty... - szepnęłam.
- Badania w porządku, prawda? - spytał, zaglądając w jakieś dokumenty, a ja potwierdziłam szybko głową. Odetchnął ciężko i spojrzał na mnie ze zrezygnowanym spojrzeniem. - Jeśli jest więc pani zdecydowana zapraszam we wtorek. Zabieg potrwa najwyżej godzinę.
_________________
habahabahabdhedhbfa. nie jestem zadowolona, to znaczy trochę jestem. Tak trochę :)
Chcę wam zrobić niespodziankę na ferie (zaczynam w przyszłym tygodniu), ale nie zdradzę wam co to jest. huehue.
Chcecie coś specjalnego na 20tys wejść? Jestem skłonna pójść na wszystko! Może być to jakiś prompt, one-shot związany z tym opowiadaniem, może jakaś seria ciekawostek np. 20 faktów o Zaynie albo coś takiego. Może to być cokolwiek, co chcecie, bo to przecież dzięki wam zaszłam aż tutaj :). Wybiorę propozycję (z założenia jedną, choć mogę przyjąć więcej, jeśli pomysły będą ciekawe) która będzie najlepiej opisana albo taką, która będzie najlepiej uargumentowana (trza sie postarac, a co! :p w życiu nie ma nic za darmo, haha)
Co do studniówki to powiem wam tyle, że AUĆ MOJE PIEPRZONE NOGI! :((((((((
+Kocham was i uwielbiam :***