Wednesday, January 29, 2014

Tag: 20 faktów o mnie + JA w Bitstrips.





Awrrrr... Chciałyście zdjęcie - jest Bitstrips ;)
kompromis musi być.

Fakty:

1. Zdaję w tym roku maturę :)
2. Planuję stałe mieszkanie za granicą, najlepiej jeśli będzie to Paryż lub Berlin.
3. Zawsze planowałam swoją przyszłość z wojskiem.
4. Panicznie boję się latać samolotem. Jestem wariatką, zawsze muszę wziąć tabletki na uspokojenie zanim wsiądę na pokład. :(
5. Uwielbiam filmy katastroficzne (tak, oglądaj więcej, bój się mechanicznych ptaków)
6. O istnieniu One Direction wiem od roku, jaram się jakieś pół.
7. Claudia z początku miała mieć na imię Abbygail.
8. W tamtym roku po raz pierwszy pojechałam TYLKO ze znajomymi na wakacje (Tydzień w Mielnie to najbardziej imprezowy czas w moim życiu. Rozbierający się, wynajęci faceci w dyskotece, wódka na plaży, kąpiel w morzu o 3 nad ranem i inne... ;d)
9. Moją idealną pracą wakacyjną byłaby robota w Cedar-Point w Ohio.
10. Mówię biegle po niemiecku.
11. Na wakacjach poznałam dziewiętnastoletniego kucharza - Chadara, który był arabskim muzułmaninem. Pokazał mi jak przygotowują typowe, marokańskie żarcie. Nie chcecie wiedzieć...
12. Jeśli chodzi o nietypowe umiejętności to potrafię powiedzieć po arabsku "dzień dobry!", "dziękuję!", a po grecku "pięćdziesiąt pięć".
13. Kiedyś uczyłam się grać na trąbce i gitarze, obecnie został mi tylko fortepian :)
14. Wersja chłopaków najbardziej mi się podoba w teledyskach:
- Zayn "Kiss you"/"Little things"
- Louis, Liam i Niall "Story of my life"
- Harry "Little things"
15. Jaram się Mattem Bomerem jako Christian Grey *.*
16. Spotkałam Tomasza Karolaka w X-Demonie w Zielonej Górze i rozmawiałam z nim o szatni? (lol, nigdy nie wiesz kogo spotkasz po alkoholu) :p
17. Uwielbiam wytatuowanych facetów, najlepiej jeśli mają zwykły rękaw czy tatuaże na klacie ;)
18. Grałam z chłopakami w kosza na studniówce o 1 w nocy.
19. Nie mogę ogarnąć tumblra.
20. Mogę oglądać "Happy Tree Friends" w nieskończoność i nigdy nie znudzi mi się żaden odcinek, hahaha.






I oto proszę bardzo - Melie w Bitstrips!(przykra prawda)


Monday, January 27, 2014

21. Blood on your face.


        - Musisz natychmiast odwieźć mnie do domu. - warknęłam stanowczo, ścierając z policzka jedyną łzę, kiedy Harry powrócił do pokoju. Stanął w progu jak wryty w ziemię i przyglądał mi się ze skupieniem. Jego włosy były potargane jeszcze bardziej niż zazwyczaj, oczy podkrążone i przymrużone. Wargi nienaturalnie napuchnięte i trochę czerwieńsze niż zwykle. Wyglądał jakby zastygł w miejscu, a kiedy nie doszukał się w mojej postawie żadnej niepewności po prostu wybuchnął śmiechem. Jego chichot rozniósł się echem po całym pokoju, a ja zmarszczyłam brwi. Sięgnął po klucz od pokoju i przekręcił w nim zamek.

       - Nie zamierzam. - odpowiedział rozbawiony, podchodząc do biurka i opierając się o nie tyłkiem. Splótł ręce na brzuchu i nie spuszczał ze mnie wzroku z rozciągniętymi w uśmiechu, poranionymi ustami.

       - Harry to nie jest...

       - Daj spokój! - przerwał mi. - Nie będę prowadził po nocy bez potrzeby. - odbił płynnie ciało od mebla i obrócił się do mnie tyłem. Jego palce złapały materiał koszulki tuż przy kołnierzu i podniosły ją do góry. Naprawdę, ostatnim, na co miałam ochotę patrzeć to jego ciało.

        Rzucił materiał gdzieś na podłogę obok obrotowego krzesła i wyjmując telefon z kieszeni obcisłych dżinsów, rzucił go na blat, zabierając się za odpinanie skórzanego paska.

        - Co ty robisz?! - warknęłam.

        - Idę spać. - wzruszył ramionami, spoglądając na mnie kątem oka.

        - Chyba sobie żartujesz. - stwierdziłam z niedowierzaniem, wypuszczając z płuc nadmiar powietrza. - Chcę wrócić do domu! - zażądałam, podchodząc do niego tych kilka kroków i uderzając go w bark. - Co z tobą?! Najpierw przychodzisz do Nialla, robisz...

        - Zamknij się. - przerwał, chwytając moje ramiona i odsuwając mnie od siebie na długość wyciągniętych ramion. - Uspokój się i przestań się szarpać, do cholery! - upomniał mnie, kiedy próbowałam wyswobodzić się z jego uścisku. Byłam tak zdenerwowana, że nie potrafiłam w sobie tego dłużej trzymać.

        - Jesteś nienormalny! - wrzasnęłam, zupełnie już nie przejmując się tym, że Gemma mogłaby nas usłyszeć. W tamtej chwili ważne było tylko to, żebym wyrzuciła z siebie wszystkie zbędne emocje i oczyściła umysł. Tak, pieprzony Katharsis i pieprzeni tybetańscy mnisi. - Ty masz jakieś rozdwojenie jaźni! Jeszcze miesiąc temu burczałeś na mnie w mojej własnej piwnicy, kiedy Zayn umierał na posadzce, później spędziłeś ze mną trochę czasu u Liama, zabrałeś na wagary gdzieś na koniec świata tylko po to, żeby później traktować mnie jak ostatnią szmatę na campie czy zaraz po naszym powrocie z Vegas. Boże, tak strasznie żałuję, że pozwoliłam ci... Na wszystko. - dokończyłam z wyrzutem i czułam jak cała czerwienieję ze złości. Harry nie poruszył się ani odrobinę przez cały czas, jedynie bardziej zmrużył oczy i zacisnął groźnie wargi w cienką linię. - Jestem taka naiwna!

        - Jesteś. - warknął, siląc się na względnie spokojny ton głosu. Zrobił kilkusekundową przerwę, w której starał się uspokoić swój oddech. Przeczesał dłonią poskręcane kosmyki włosów, tworząc wśród loków jeszcze większy nieład niż w ogóle było to możliwe. - Jesteś naiwna, skoro mi na to pozwoliłaś, ale równie głupia kiedy puszczasz się z Horanem!

        Zacisnęłam szczęki i momentalnie poczułam odwagę, jaka we mnie zebrała. Nie miał pierdolonego prawa, żeby mnie oceniać, żeby mnie osądzać, a już na pewno, żeby wtrącać się jakkolwiek w moje życie. Dałam mu czas, a on jak się zachował po naszej wspólnej nocy, która była jednym wielkim niewypałem?!
Moja otwarta dłoń powędrowała na jego policzek, boleśnie się na nim odbijając. Harry odruchowo prędko uniósł swoje palce i przyłożył do czerwonego policzka, sekundę później mocno ściskając moje nadgarstki.

         - Chcesz tego żałować?! - zagroził, mocno wciskając kciuk w moją skórę, na co aż jęknęłam, starając się wyrwać z tego żelaznego chwytu. Styles złapał mnie w talii przytrzymując moje drżące ciało, które marzyło w tamtym momencie tylko o tym, aby opaść na moje łóżko i zatopić mokrą od łez twarz w miękkiej, puszystej poduszce w moim ciepłym łóżku.

         - Nie masz prawa, żeby interesować się tym co jest między mną, a Niallem! - krzyknęłam, mimo bólu, który rozchodził się po moich przedramionach. - To, że ty masz ze sobą problem nie znaczy...

         - Zamknij się, Claudia. - warknął, odrzucając moją postać gdzieś w tył. - Po prostu się zamknij zanim całkiem wybuchnę!
       
         - Więc odwieź mnie do domu, jak cię, kurwa, proszę! - kontrastowo znów podniosłam głos jeszcze wyżej niż wcześniej, wywołując w Harry'm falę frustracji i zdenerwowania, które ogarnęło całe jego ciało. Spiął mięśnie i starał się uspokoić szalejące w nim emocje, a ja wcale mu nie pomagałam.

          - Prosisz?! - wysyczał przez zaciśnięte zęby, rozśmiewając się przy tym teatralnie. - Drzesz się jak dziwka, a nie prosisz. - stwierdził z goryczą, którą czułam nawet na czubkach swoich palców u stóp. - Powinnaś się cieszyć, że powstrzymałem cię przed całkowitą kompromitacją. A teraz powtarzam ostatni raz, żebyś się zamknęła, nie jesteśmy w domu sami. - przypomniał z wyrzutem.

           Utkwiłam w nim zdesperowane spojrzenie. Nie mogłam na niego patrzeć, tak bardzo mnie w tamtej chwili odrzucała ta jego wroga postawa. Po cholerę zgarnął mnie z tamtej imprezy, skoro chciał zamknąć mnie w swoim pokoju i krzyczeć do białego rana, krytykując przy tym wszystko co robię? Nie byliśmy razem, ba! Nigdy nawet nie padł tak absurdalny pomysł, a on traktował mnie już jak swoją własność, miałam tego dość.

            Dokładnie w tym samym momencie, w którym połowa mojego ciała powtarzała "wygarnij wszystko, co leży ci na sercu" druga awanturowała się o to, że lepiej po prostu zachować spokój i przetrwać do rana. Nie ukrywałam, że Harry w tamtym momencie najzwyczajniej w świecie mnie przerażał. Był zły, jego powieki opadły, a policzki nabrały rumieńców wściekłości.

            - Chcę po prostu wrócić do domu. - wyszeptałam cicho, zaciskając usta w cienką linię, żeby powstrzymać łzy, które cisnęły mi się do oczu. Z każdym kolejnym zdaniem Styles ranił mnie coraz bardziej i nawet nie miałam pewności, czy nie zdawał sobie z tego sprawy. Wyglądało, jakby robił to specjalnie.

            - Nie teraz. - odpowiedział szybko, podchodząc do dużego łóżka i odgarniając pościel gdzieś w nogi położył się na plecach, splątując dłonie na karku. Silił się na miarowy oddech, co poznałam po nierównych wdechach, a jego naga klatka piersiowa unosiła się niespokojnie w górę i w dół. Nachylił się w stronę lampki i szybko ją zgasił, zabraniając mi w ten sposób patrzenia na jego wściekłą postać. Pokój oświetlało teraz nikłe światło latarni ulicznych, które wdzierało się przez dwa niezasłonięte okna.

            - Kładziesz się? - warknął, kiedy stałam przez dłuższą chwilę w miejscu, a jedyną oznaką mojej egzystencji był głośny oddech.

            - W tym łóżku? - spytałam cichutko już nie kontrolując swojego głosy, który złamał się pod koniec zdania.

            - Widzisz tu jakieś inne? - nie widziałam jego twarzy, ale mogłam przysiąc, że w tamtym momencie przewrócił oczami. - Niech żyją inteligentne kobiety.

            Puściłam tę uwagę mimo uszu. Przepraszam bardzo, czy on choruje na schizofrenię, że nie ma pojęcia co robił pięć sekund temu? Doktor Jekyll i Pan Hyde? Czy ja trafiłam do jakiejś idiotycznej, taniej powieści, gdzie bohater posiada dwa oblicza?
Bez słowa odwróciłam się tyłem w jego stronę i usiadłam niepewnie na fotelu. Miałam jedynie nadzieję, że nie zamarznę na nim do rana. Cichy zgrzyt starych sprężyn zawtórował mi, kiedy już całym ciężarem usiadłam na niewygodne siedzisko. Tym razem nie wygrasz, Styles, a rano całkowicie o tobie zapomnę. Za dużo to wszystko mnie kosztuje.










           - Claudia... - cichy głos jakby zza drzwi powtarzał pytająco moje imię.

           Cisza.

           - Claudia. - powtórzył nieco głośniej z mocniejszym akcentem na drugą sylabę, co zabrzmiało okropnie dziwnie.

           Znów nic.

            - Claudia! - wzdrygnęłam się na miejscu, kiedy głos był zdecydowanie kilka centymetrów ode mnie, a ja spięłam się z nerwów. Od razu uderzyło we mnie chłodne powietrze nie wiadomo skąd i skuliłam się na swoim miejscu, szeroko otwierając oczy i starając się wychwycić kto mnie właśnie obudził. Przez całą długość moich pleców przeszedł dreszcz, który rozwidlił się w okolicach lędźwi, a skórę pokryła gęsia skórka, na której dęba stanęły wszystkie włoski.

           - Harry?! - spytałam z odrobiną ulgi, ale zdecydowanie większą częścią zażenowania. Pochylał się delikatnie nad moim skulonym na jego fotelu ciałem, a jego dłoń leżała na moim lewym ramieniu, ściskając je już dużo bardziej delikatnie niż zaledwie kilka godzin temu. Na zewnątrz wciąż nawet nie świtało, a ja starałam się uspokoić szaleńcze tempo mojego serca. Przeczesałam dłonią włosy, a kilka kosmyków zdążyło przyczepić się do mojego czoła i karku.

           - Co ci się śniło? - spytał jakby z odrobiną... zainteresowania? Albo wciąż spałam albo Harry aktywował swój pięćdziesiąty odcień osobowości chorego na głowę człowieka.

           - N-Nie pamiętam. - odpowiedziałam szczerze, kładąc rozłożoną dłoń na wysokości swojego serca. Czułam na skórze dłoni jak moje tętno szaleje, a ja potrzebowałam w tej chwili czegoś, co by mnie uspokoiło. Najlepiej gorącego kakao, ale przecież go o nie nie poproszę.

           - Mówiłaś przez sen. - poinformował całkowicie poważnie. Zaraz... Żadnego wyśmiania mnie?

           - Co mówiłam? - spytałam ostrożnie, głośno przełykając ślinę.

Ręka Harry'ego zsunęła się z mojego barku po całej długości lewego ramienia aż dotarł swoją dłonią do mojej i chwycił ostrożnie moje palce. Zmarszczyłam czoło, czując przy sobie ciepło jego skóry i nie rozumiałam dlaczego to robił, skoro zaledwie dwie godziny temu wylewał na mnie swoje wąty. Wciąż milczał, usilniej ciągnąc mnie w swoją stronę, kiedy nie puszczając mojej dłoni wyprostował plecy. Posłusznie wstałam z miejsca, ciągle będąc w szoku co do tej... sytuacji.

            - Harry, nie powi... - zaczęłam, ale szybko wszedł mi w słowo.


            - Nie denerwuj mnie. - warknął. - Wciąż jestem na ciebie wściekły. - ostrzegł, kładąc nagle dłoń w dole moich pleców i pchając delikatnie  stronę łóżka. - Kładź się od ściany. - poinstruował, na co zmarszczyłam czoło z niezrozumieniem wręcz wymalowanym na opalonej twarzy. - No, dalej. - pogonił, więc posłusznie wsunęłam się pod miękką kołdrę.

            Miękka faktura pościeli przyjemnie dotykała mojej spiętej skóry, ale wciąż nie mogłam się rozluźnić. Moja głowa była przeraźliwie ciężka i nie wiedziałam jak powinnam położyć się w łóżku, żeby nie wyszło głupio. Powinnam obrócić się do niego tyłem czy może przodem? Na jaką odległość? Ile kołdry powinnam mu zostawić? 
Kiedy położył się tuż obok, a materac delikatnie się ugiął nagle zrobiło się cieplej. Harry jeszcze przez kilka chwil kombinował jaką najkorzystniejszą pozycję przybrać podczas snu, a ja niekontrolowanie położyłam się na lewym bokiem, mając idealny widok na całą jego postać. 
To nie wróżyło nic dobrego, ale było silniejsze ode mnie. Chciałam z jednej strony zabić go, zrzucić z tego łóżka i połamać mu każdą kończynę, ale z drugiej tak bardzo pragnęłam czyjejś bliskości, że podświadomie pragnęłam tak po prostu bez słowa wtulić się w jego ciało i przetrwać tak do rana.

            - Dlaczego tak patrzysz? - spytał odrobinę zmieszany, kiedy podsunęłam jedną dłoń pod policzek.

Wzruszyłam ramionami, na co on też położył się na boku, twarzą do mojej i po prostu patrzyliśmy przez jakiś czas na swoje ledwo widoczne twarze. Zerknęłam na zegar naścienny tuż za jego głową, który wskazywał wpół do czwartej na ranem. Leila mnie zabije.

            - Boli mnie, Harry. - mruknęłam, czując, że jest noc, więc moje myśli zerwały się ze smyczy i pragnęły wydostać się na świat przez niewinne usta. Ściągnął w dół brwi. - Boli mnie, kiedy tak do mnie mówisz. - pociągnęłam cicho i raczej średnio seksownie nosem i naciągnęłam na siebie bardziej kołdrę, tak, że teraz prócz twarzy nic nie znajdowało się na powierzchni.

            Nie odpowiadał.

           Wysunęłam ostrożnie prawą, wolną dłoń w jego stronę i dotknęłam opuszkiem palca jego rany na dolnej wardze. Czułam, jak zaciska wargi, pewnie wciąż trochę go piekło, ale nie zabrałam ręki. Podejrzewałam, że musiał ją niechcący przegryźć, kiedy dostawał od Nialla i momentalnie zrobiło mi się słabo, że to ja byłam powodem tej kłótni. Przesunęłam palce wyżej, w stronę jego policzka, zatrzymując je gdzieś w jego włosach. Harry przymknął leniwie powieki, kiedy szarpnęłam delikatnie za jeden ze skręconych w lok kosmyków. Przesunęłam się całym ciałem jeszcze trochę bardziej w jego stronę, a jego policzek odbił się od materaca, tak, że teraz jego głowa całym tyłem dotykała miękkiej poduszki, a ja lekko nad nim zawisłam, czując jak jego ramię wbija się w moją klatkę piersiową, ale zupełnie to zignorowałam. Nie wiedziałam, co mnie do niego ciągnęło to było nieodpowiedzialne i zdecydowanie zbyt niebezpieczne dla mojego kruchego serca.

            Zniżyłam się trochę, lądując ustami na jego dolnej wardze. Poczułam odrobinę metaliczny posmak krwi, która nadal nieustannie sączyła się z małej ranki. Odbiłam w tym miejscu usta jeszcze dwa razy, zanim poczułam jak palce Harry'ego wspinając się w górę wzdłuż linii mojego kręgosłupa. To wszystko było takie powolne i tak niespodziewanie romantyczne, czego zupełnie nie spodziewałam się po Stylesie. Złapał ustami moje własne, kiedy już chciałam się odsunąć i szukał dłonią zamka mojej sukienki, w której wybrałam się do Nialla. Niewiele myśląc sama złapałam za zamek błyskawiczny tuż pod moim ramieniem i wysunęłam prędko jedno ramię. Musiałam położyć dłoń na jego klatce piersiowej, żeby pozwolił mi się odsunąć od niego. Przerwałam pocałunek charakterystycznym głośnym mlaśnięciem i zaczęłam wyjmować z rękawa drugą rękę, a Harry szybko załapał mój problem i chwycił dół ubrania, powoli zdejmując mi go przez głowę. Oboje szybko przeszliśmy do siadu, a ja splotłam swoje dłonie za karkiem chłopaka, żeby nie stracić równowagi. Siedziałam na zgiętych stopach, opierając tyłek o pięty i ciągnąc w swoją stronę Lokatego. Napierał na mnie swoim ciałem, ale nie pozwoliłam mu się położyć. Jeszcze nie. Ułożył ciepłą dłoń wysoko na moim udzie, zaledwie trzy centymetry od linii majtek, lekko zaciskając to miejsce i pogłębił pocałunek, przesuwając językiem po moich ustach. Poczułam jak adrenalina przebiega przez moje ciało i nagle wszystko, co zostało na mnie zaczęło mnie niemiłosiernie uwierać i drażnić. Poczułam przypływ tajemniczej odwagi i ułożyłam otwartą dłoń na brzuchu Harry'ego, dotykając powoli skóry. Kiedy poczułam jak spina tam mięśnie, moja dłoń zjechała odrobinę niżej przez linię męskich bokserek, a na końcu przesunęłam palcem po widocznej linii jego wybrzuszenia. Plus dwadzieścia do samooceny.

             To go pobudziło. Opuścił głowę i składając dwa przelotnie pocałunki gdzieś na mojej szyi, przyssał się do dekoltu, przesuwając nosem po jego linii. Złapałam jego twarz w sobie dłonie i z sennym uśmiechem pokręciłam przecząco głową. Szybko zmieniłam pozycję siadając tyłem prosto na jego kolana. Z początku nie rozumiał, dlaczego musi oglądać moje plecy, ale kiedy tylko złapałam jego nadgarstki i poprowadziłam dłonie na swoje piersi momentalnie zrozumiał co miałam namyśli. W chwili, kiedy mocniej je ścisnął poczułam gorący oddech tuż nad haftkami czarnego stanika, który prędko odpiął zębami. Przysunął mnie do siebie jeszcze bliżej, tak, że teraz całym tyłem czułam jego ciało i powoli, nastrojowo zsuwał dłonie w dół aż jedna z nich nie znalazła się pod materiałem cienkich damskich fig. Znałam już to uczucie, ale wcześniej nie było tak intensywne jak teraz. Jęknęłam cicho, kiedy wsunął we mnie całą długość środkowego palca, po chwili dokładając jeszcze jednego. Zacisnęłam mocno dłonie na jego udach i czułam jak jego zęby znaczą drogę na moim karku. Cholera. Czy w tym pokoju wcześniej było równie gorąco?!

            Odchyliłam głowę do tyłu, kiedy przyjemność zaczęła stawać się coraz wyraźniejsza z każdym kolejnym ruchem. Nie miałam pojęcia, gdzie podziałam swoją naturalną pruderyjność, ale to naprawdę nie było w tamtej chwili istotne. Liczyło się tylko to, że było mi naprawdę dobrze. I tego postanowiłam się trzymać.

             Wyrwałam się z jego uścisku mniej więcej w połowie, na co warknął gniewnie, ale puścił mnie. Uśmiechnęłam się ośmielona tą reakcją i postawiłam na szybkie teraz albo nigdy. Ułożyłam dłoń na jego kroczu, po chwili zaciskając go lekko w dłoni, na co wypuścił głośno z ust powietrze i przymknął zamglone powieki. Widziałam, że myślał o tym już wcześniej, kiedy zluzowałam uścisk, a on desperacko wypchnął biodra w moją stronę. Przegryzłam dolną wargę i jeszcze raz ponowiłam ten ruch.
Nie wiedziałam za bardzo z jaką intensywnością mogłam to robić, więc po prostu próbowałam z każdym kolejnym ruchem wkładając w to odrobinę więcej siły dopóki nie wydusił z siebie cichego, desperackiego "nie tak mocno". Jego powieki wciąż były zaciśnięte, co postanowiłam wykorzystać, szybko wsuwając dłoń pod jego bieliznę. Wydał z siebie odgłos przepełniony jakiegoś rodzaju ulgą, a ja złapałam go stanowczo. O dziwo, wcale mnie to nie krępowało, więc pochyliłam się nad nim, skradając z jego rozkojarzonych ust kilka pocałunków, w tym samym czasie sunąc dłonią w górę i w dół.

O konsekwencjach miałam pomyśleć dopiero rano.






***






Leila.
          Odwiozłam Cloudy do Nialla już o dziewiętnastej, czyli miałam godzinę do zamknięcia kliniki*. Dzwoniłam do nich kilka dni wcześniej razem z Liamem i umówiłam się, że przyjdę w przyszłym tygodniu. Przyszły tydzień mijał dzisiaj.


           Nie dzwoniłam do Liama, bo po prostu nie miałam ochoty o czymkolwiek z nim rozmawiać. Nie wiedziałam, co w ostatnim czasie się między nami działo, ale czułam, że po prostu nie powinnam go o tym informować. W końcu dopiero była to wstępna wizyta, a nie... termin.

            Czekałam właśnie w poczekalni i byłam następna w kolejce. Pielęgniarka, która akurat miała zmianę już dwa razy proponowała mi kawę, widząc w jakim jestem stanie. Byłam roztrzęsiona i potrzebowałam alkoholu, żeby to przetrwać. Najlepiej olimpijskiej ilości.

           - Leila Dash? - zza drzwi wysunęła się głowa mężczyzny, z którym byłam na dzisiaj umówiona.
Wstałam leniwie z miejsca, jakbym chciała przedłużyć ten moment w nieskończoność. Może faktycznie tak było, sama już nie wiedziałam, ale jedyne czego byłam w tamtej chwili pewna to niezmierzona wielkość strachu.

            - Proszę usiąść. - wskazał na fotel, który wyglądał na niezwykle wygodny, ale wybrałam taboret w rogu pomieszczenia. Był to najzwyklejszy gabinet lekarski jakich wielu, ale zdawałam sobie sprawę, co działo się za tą kotarą...

             Doktor Rusell miał około czterdziestu pięciu lat i miły uśmiech. Jego oczy były lekko zmrużone, a wokół nich pojawiły się kurze łapki. Jego czarne włosy już zaczynała przypruszać siwizna, a brzuch wychodził znad paska. 

            - Który tydzień? - spytał od razu, wymownie spoglądając na mój brzuch. Przełknęłam głośno ślinę.

            - Dziewiąty... - szepnęłam. 

            - Badania w porządku, prawda? - spytał, zaglądając w jakieś dokumenty, a ja potwierdziłam szybko głową. Odetchnął ciężko i spojrzał na mnie ze zrezygnowanym spojrzeniem. - Jeśli jest więc pani zdecydowana zapraszam we wtorek. Zabieg potrwa najwyżej godzinę.


         


_________________
habahabahabdhedhbfa. nie jestem zadowolona, to znaczy trochę jestem. Tak trochę :)
Chcę wam zrobić niespodziankę na ferie (zaczynam w przyszłym tygodniu), ale nie zdradzę wam co to jest. huehue.
Chcecie coś specjalnego na 20tys wejść? Jestem skłonna pójść na wszystko! Może być to jakiś prompt, one-shot związany z tym opowiadaniem, może jakaś seria ciekawostek np. 20 faktów o Zaynie albo coś takiego. Może to być cokolwiek, co chcecie, bo to przecież dzięki wam zaszłam aż tutaj :). Wybiorę propozycję (z założenia jedną, choć mogę przyjąć więcej, jeśli pomysły będą ciekawe) która będzie najlepiej opisana albo taką, która będzie najlepiej uargumentowana (trza sie postarac, a co! :p w życiu nie ma nic za darmo, haha)

Co do studniówki to powiem wam tyle, że AUĆ MOJE PIEPRZONE NOGI! :((((((((

+Kocham was i uwielbiam :***

Saturday, January 25, 2014

Zapowiedź rozdziału 21. Blood on your face.


Nie jestem w stanie skupić się w tym tygodniu na niczym innym jak na moim egzaminie (zdałam wczoraj wewnętrzny na prawko!) i na mojej studniówce, więc błagam was, zrozumcie mnie, a ten rozdział musi mieć tą koncepcję, którą sobie wymyśliłam, a dobry humor do niej się zdecydowanie nie wpisuje.
Mam już trochę tego rozdziału i chciałabym go dodać do końca tygodnia.

        - Zamknij się. - przerwał, chwytając moje ramiona i odsuwając mnie od siebie na długość wyciągniętych ramion. - Uspokój się i przestań się szarpać, do cholery! - upomniał mnie, kiedy próbowałam wyswobodzić się z jego uścisku. Byłam tak zdenerwowana, że nie potrafiłam w sobie tego dłużej trzymać.


        - Jesteś nienormalny! - wrzasnęłam, zupełnie już nie przejmując się tym, że Gemma mogłaby nas usłyszeć. W tamtej chwili ważne było tylko to, żebym wyrzuciła z siebie wszystkie zbędne emocje i oczyściła umysł. Tak, pieprzony Katharsis i pieprzeni tybetańscy mnisi. - Ty masz jakieś rozdwojenie jaźni! Jeszcze miesiąc temu burczałeś na mnie w mojej własnej piwnicy, kiedy Zayn umierał na posadzce, później spędziłeś ze mną trochę czasu u Liama, zabrałeś na wagary gdzieś na koniec świata tylko po to, żeby później traktować mnie jak ostatnią szmatę na campie czy zaraz po naszym powrocie z Vegas. Boże, tak strasznie żałuję, że pozwoliłam ci... Na wszystko. - dokończyłam z wyrzutem i czułam jak cała czerwienieję ze złości. Harry nie poruszył się ani odrobinę przez cały czas, jedynie bardziej zmrużył oczy i zacisnął groźnie wargi w cienką linię. - Jestem taka naiwna!

        - Jesteś. - warknął, siląc się na względnie spokojny ton głosu. Zrobił kilkusekundową przerwę, w której starał się uspokoić swój oddech. Przeczesał dłonią poskręcane kosmyki włosów, tworząc wśród loków jeszcze większy nieład niż w ogóle było to możliwe. - Jesteś naiwna, skoro mi na to pozwoliłaś, ale równie głupia kiedy puszczasz się z Horanem! 

        Zacisnęłam szczęki i momentalnie poczułam odwagę, jaka we mnie zebrała. Nie miał pierdolonego prawa, żeby mnie oceniać, żeby mnie osądzać, a już na pewno, żeby wtrącać się jakkolwiek w moje życie. Dałam mu czas, a on jak się zachował po naszej wspólnej nocy, która była jednym wielkim niewypałem?!
Moja otwarta dłoń powędrowała na jego policzek, boleśnie się na nim odbijając. Harry odruchowo prędko uniósł swoje palce i przyłożył do czerwonego policzka, sekundę później mocno ściskając moje nadgarstki.

         - Chcesz tego żałować?! - zagroził, mocno wciskając kciuk w moją skórę, na co aż jęknęłam, starając się wyrwać z tego żelaznego chwytu. Styles złapał mnie w talii przytrzymując moje drżące ciało, które marzyło w tamtym momencie tylko o tym, aby opaść na moje łóżko i zatopić mokrą od łez twarz w miękkiej, puszystej poduszce w moim ciepłym łóżku.

Wednesday, January 22, 2014

Informacje

        Wiem, że zaledwie godzinę temu napisałam, że rozdział będzie dzisiaj, ale przepraszam najmocniej, jednak nie. Przypomniało mi się, że mam na jutro 2 rozprawki na niemiecki, jedną z angielskiego i egzamin na prawko (juhu?), a w sobotę mam studniówkę, na którą wciąż nie mam butów ani torebki ani nawet 0,5l. Także najmocniej was przepraszam, rozdział dodam albo jutro albo w piątkowy (późny) wieczór. Codziennie mam próby poloneza po lekcjach, które trwają prawie 2h, bo nikt nie może ogarnąć tego. (banda idiotów) Obiecujka, że jak tylko dobiegnie luty to alles kommt zu normal zuruck.
          + Nie ma mnie w domu miesiąc, a mój ojciec już pozwolił naszemu psu zapłodnić sukę sąsiadów i jesteśmy skazani na alimenty za jakieś 3 miesiące, jej? Płacić alimenty na dziecko własnego psa, moja sąsiadka oficjalnie nie posiada mózgu.

Saturday, January 18, 2014

20. Livin' on a prayer.


         - Kocie? - spytał Niall, nie odrywając się ode mnie ani na centymetr. Spoglądał raz na mnie, raz na Harry'ego jakby czekał na wyjaśnienia, ale żadne z nas się nie odezwało. Zagryzłam dolną wargę i położyłam otwartą dłoń na ramieniu blondyna, odpychając go delikatnie od siebie. Harry uśmiechnął się wyniośle i zmrużył oczy.

          - Dobra, nie chcę psuć sobie wieczoru, więc grzecznie cię proszę, żebyś wyszedł z mojego domu. - powiedział zmęczonym tonem Horan, a ja niepewnie uniosłam wzrok. Odsunął się już ode mnie niemal całkiem. Stał teraz bokiem, nie spuszczając wzroku ze Stylesa, który ze zrozumieniem pokiwał głową.

          - Oczywiście. - uśmiechnął się sztucznie i zrobił dwa kroki w naszą stronę, wyciągając do mnie dłoń. - Idziemy. - zarządził. Zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu. No tak, Harry taki bezkonfliktowy...?

          - Ty wychodzisz. - odparł stanowczo Niall, stając pomiędzy nami, a ja poczułam jak moje ciało zaczyna sztywnieć ze zdenerwowania. Widziałam jedynie połowę twarzy Harry'ego i tył blondyna, ale nie wyglądało to najlepiej. Hazza ściągnął brwi i zacisnął na chwilę wargi, a ja jak sparaliżowana nie mogłam się ruszyć.

          - Nie zgrywaj bohatera, błagam... - zaśmiał się głośno, ale widziałam, że był przesiąknięty złością. - Odsuń się, nie chcę mi się znowu kłócić. - warknął. - I tak z góry wiadomo kto wygra.

          - Mówię poważnie, Harry. - zastrzegł. - Wynocha. - pokazał dłonią na wyjście, na co lokaty tylko prychnął głośno pod nosem.

          - Wychodzę z nią.

          - Cóż, wydaje mi się, że i w tym przypadku Zayn może dać ci po ryju jak ostatnio. - zripostował natychmiast.

          - Ty nie masz na to jaj? - podjudzał, a ja miałam ochotę przerwać to zanim tak naprawdę się zaczęło, ale byłam zbyt zestresowana i przestraszona samą obecnością Stylesa w takich nerwach.

          Trójka chłopaków, których poznałam z drużyny rugby stanęła w przejściu i w ciszy obserwowała rozwój sytuacji. Zrobiłam dwa kroki w tył, ukrywając się trochę za plecami Horana i prosiłam w myślach, żeby skończyli, żeby Harry wyszedł, a po mnie przyjechała Leila, zupełnie tak jak obiecała przed moim wyjściem...

          - Nie zamierzam zniżać się do twojego poziomu. - mruknął blondyn z satysfakcją aż namacalną w głosie. - Skoro nie potrafisz rozmawiać jak człowiek tylko zachowujesz się jak zdziczała małpa, naskakując na wszystkich po kolei to nie jest mój problem. - wzruszył ramionami. - Mam nadzieję, że pamiętasz gdzie są drzwi.

            Harry ze złości się gotował. Widziałam to. Jego twarz przybrała ciemniejszego koloru, a oczy zrobiły się jeszcze mniejsze. Jedna z dłoni zacisnęła się niebezpiecznie w pięść. Cholera...

           - Nie będę dwa razy powtarzał. - warknął, wychylając się zza Nialla i lądując spojrzeniem na mnie. - Zbieraj się. - dodał, a kiedy blondyn dotknął jego ramienia, odpychając go w tył wszystko działo się bardzo szybko.

           - Dotknij mnie jeszcze raz, Niall, a zrobię coś, czego możesz pożałować. - odgrażał się Styles.

           - Oh, chyba zacznę się bać. - zironizował młodszy, jeszcze raz pchając Harry'ego w stronę wyjścia. - Spierdalaj.

            Potem wszystko działo się przeraźliwie szybko. Styles odepchnął Nialla zdecydowanie mocniej niż blondyn mógł się tego spodziewać, tak że ten niemal na mnie wleciał, w ostatniej chwili łapiąc równowagę. Jego pięść wystrzeliła w górę i uderzyła lokatego prosto w policzek. Horan upadł na ziemię, uderzając dodatkowo tyłem głowy w szafkę kuchenną, a trójka chłopaków, która się temu przyglądała podbiegła do nich i zaczęła od siebie odciągać. Wśród nich pojawił się Louis z ręką rozłożoną na klatce piersiowej Harry'ego delikatnie odpychając go od całego zdarzenia. Jeden z chłopaków klepał lekko Nialla w policzek, żeby ten zaczął ogarniać co się wokół niego dzieje, bo siła z jaką uderzył wywołała tak głośny huk w kuchni, że ja sama odleciałam ze strachu na drugi koniec pomieszczenia. Wszyscy ludzie zebrali się przed wejściem do kuchni, uważnie obserwując co się w niej dzieje. Z ust Harry'ego ciekła ciemnoczerwona krew - albo z któregoś zęba albo z rozciętej wargi. Nie mogłam dokładnie jej się przyjrzeć.

              - Idź stąd, Harry. - nakazał Louis, wysyłając mu kilka wymownych spojrzeń, po czym odwrócił się w moją stronę. - Ty też. - warknął do mnie, a ja wciągnęłam głośno powietrze.

            Jeden z chłopaków mówił coś do Nialla, a ja zaczęłam się o wszystko obwiniać. Bo przecież, gdybym...

               - Claudia. - przypomniał stanowczo Tomlinson, a ja skierowałam się ku wyjściu.

             Wyminęłam Harry'ego bez słowa i zabrałam swoją torebkę z blatu, wybiegając niemal z tej kuchni. Pociągnęłam żałośnie nosem i jedyne, o czym myślałam to telefon do Leili. Jak tylko znalazłam się na podwórku blondyna zaczęłam nerwowo przeszukiwać torebkę, za wszelką cenę chcąc powstrzymać cisnące mi się do oczu łzy. Jak na złość telefon gdzieś się zawieruszył, a ja byłam bliska krzyku, żeby uwolnić wszystkie targające mną emocje i te pieprzone poczucie winy...

               - Idziemy. - warknął głos gdzieś za mną, w którym od razu rozpoznałam Harry'ego. Jeśli wcześniej myślałam, że moje nerwy osiągnęły apogeum to teraz przekraczał wszelkie granice.

                Nie odezwałam się, kiedy mnie wymijał tylko jeszcze szybciej zaczęłam przeszukiwać swoją torbę. Nie mogłam teraz wyjść z Harry'm, nie po tym, co miało przed chwilą miejsce.

                - Do kurwy nędzy, czy ty jesteś głucha?! Mówię coś do ciebie! - krzyknął stając krok przede mną i wyszarpując mi torebkę z rąk.

                - Przestań się na mnie drzeć! - w przypływie odwagi nie odczuwałam już żadnych hamulców jeśli chodziło o niego. - Oddawaj. - złapałam za ucho torebki i pociągnęłam ją w swoją stronę, ale jej nie puszczał. Wziął kilka głębszych oddechów i mocno przyciągnął ją do siebie tak, że już nie miałam szans, żeby mu ją odebrać. - Co jest?!

                 - Powiedziałem, że idziemy, więc rusz dupę! - krzyknął ponownie, mocno łapiąc mnie za ramię i boleśnie wbijając swoje palce w moją skórę. Próbowałam się wyswobodzić, ale był nieugięty. Prowadził mnie w stronę zachodniej części ulicy.

                  Jego warga nie przestawała krwawić, brudząc już teraz całą jego brodę i biały t-shirt, który na sobie miał. Wyglądało groźnie. Mówił jakoś dziwnie, trochę jakby seplenił, a ja wiedziałam, że to od ciosu Nialla, ale aż wzdrygałam się na ten widok, który odtwarzał się w mojej głowie ciągle i ciągle od nowa. Jego czoło ciągle pozostawało zmarszczone z nerwów. Podniósł do góry rękę i przedramieniem próbował zetrzeć krew z twarzy, ale warknął siarczyste "kurwa" i syknął groźnie z bólu. Nie byłam w stanie oddychać...

                   Po jakiś trzech minutach tego "spaceru" rozpoznałam dom Harry'ego. Czerwona cegła, duże drzewo przy podjeździe... Zaraz, co?!

                   Mocniej chwycił moje ramię, a ja zacisnęłam zęby z bólu i pozwoliłam mu się wprowadzić do środka. Cholera, przecież jego...

                - Hazz? - usłyszałam wysoki, kobiecy głos zaraz po tym, jak przeszliśmy przez próg.

                   Cóż... Nie w takich okolicznościach chciałabym po raz pierwszy go odwiedzić. Znajdowaliśmy się w ogromnym salonie, a z lewej dochodził ten głos. Sekundę później usłyszałam stukot naczyń, więc domyśliłam się, że ta osoba musiała znajdować się w kuchni. Jego mama...? Jezu.

                 - Ha... - kobieta pojawiła się nagle w progu, w rękach trzymając kuchenny ręcznik. - Jezu, co się stało? - spytała, szerzej otwierając oczy ze zdziwienia. Najpierw jej wzrok padł na Harry'ego, później na mnie, a sekundę po tym znów na chłopaka.


                  - Nie teraz, Gemma. - urwał. A więc musiała być to jedna z jego sióstr... - Idź tam. - odezwał się do mnie, siląc się na spokój. Pokazywał palcem pokój na końcu korytarza. - I czekaj na mnie, zaraz przyjdę.

                   Nie wiedząc, co lepszego mogłabym zrobić po prostu tam ruszyłam. Chciałam zabrać swoją torebkę z rąk Harry'ego, ale odszedł z nią już do kuchni. Ruszyłam niepewnie w stronę drzwi i szarpnęłam za odpowiednią klamkę.

                    No tak... Harry domyślił się, że będę próbowała skontaktować się z Leilą przez komórkę, dlatego mi ją zabrał. Weszłam do pokoju, jak wcześniej podejrzewałam - do pokoju Harry'ego i zapaliłam światło. Pomieszczenie nie było duże, ale bardzo zagracone. Granatowe. Pod ścianą stało duże łóżko, pod oknem biurko, przy ścianie szafa i regał na książki. Było też kilka półek, włochaty dywan pośrodku i duża stojąca lampa. I to było na tyle z mebli... Bezpośrednio na podłodze stała jeszcze duża wieża stereo, ogromny stojak na płyty, gitara i kilka rzuconych w kącie bliżej nieokreślonych rzeczy. Przez jego krzesło obrotowe przerzucona była bluza, a poduszki na łóżku nie były poukładane tylko byle jak rzucone na kapę, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Dotarło do mnie, że pokój Harry'ego wyglądał bardzo nastoletnio.

                     Rozejrzałam się jeszcze raz i postanowiłam sobie "teraz albo nigdy". Kto wiedział, co może się stać, kiedy Harry w końcu do mnie przyjdzie, a ja nie chciałam ryzykować. Był zdenerwowany, a już raz miałam okazję widzieć go w takim stanie i na pewno nie skończyło się to dobrze... 

                     Uchyliłam cichutko drzwi, upewniając się, że nikogo nie ma. Pusto. 


Nie miałam telefonu, ale znałam numer linii autobusowej, którą dojechałam kiedyś z Leilą na imprezę do Tomlinsona, a przecież byli sąsiadami. Nocne autobusy też przecież kursują, więc mogłam wymknąć się szybko na przystanek, opowiedziałabym wszystko kuzynce, a ona odzyskałaby moje rzeczy. Tak. To był dobry plan.

                      Wymknęłam się z jego pokoju na palcach i gratulowałam sobie w myślach, że byłabym dobrym szpiegiem. Kiedy już dotarłam do zakrętu, stanęłam jak sparaliżowana, kiedy usłyszałam głosy, które nadal wydobywały się z kuchni. Podeszłam bliżej drzwi i zaglądnęłam do środka.

                       Harry siedział na krześle, a Gemma stała przed nim, dotykając kolanami jego własnych. Próbowała otworzyć jakieś pudełko i siłowała się z nim przez kilka chwil, zanim nie wyjęła z niego waty. Zmoczyła ją jakimś płynem w tubce, prawdopodobnie wodą utlenioną i przyłożyła do ust brata.

                      - Cholera, Gem! - syknął, wzdrygając się na swoim miejscu. Złapał ją za przegub i starał się odtrącić jej rękę, ale była nieugięta. Uderzyła go szybko drugą ręką w tył głowy, na co wydał z siebie pomruk niezadowolenia.

                       - Nie zachowuj się jak dzieciak! - warknęła, widząc, że Harry zasłania dłonią twarz. - Ile ty masz lat? - prycha pod nosem, łapiąc go za palec i próbując odciągnąć od twarzy. - Harry, nie będę się z tobą siłować. - oznajmiła.

                       - To boli! - bronił się.

                       - Na pewno nie bardziej niż dostawanie po pysku. - skarciła go. - Znowu! - wypomniała, ale Harry nie zmienił swojej pozycji. Wciąż bronił się przed dotykiem siostry, a ona widocznie zaczęła tracić już cierpliwość. Odchyliła głowę do tyłu, a jej długie, blond włosy spłynęły niemal po całej powierzchni szczupłych pleców. To było dziwne widzieć Harry'ego tak młodego, jak w tamtym momencie. Kojarzył się z dzieckiem, które bało się oczyszczenia otarć po tym, jak zleciało z roweru. - Postaram się szybko to zrobić, okej? - obiecała, wytrzymując jego długie spojrzenie, jakby chciał sprawdzić czy może jej zaufać.

                        Pokiwał głową twierdząco i zabrał dłoń od twarzy, sycząc przez zaciśnięte zęby, kiedy znów wilgotny wacik dotknął rozcięcia. Stałam jak zahipnotyzowana i przyglądałam się temu obrazkowi. 

                       - Zdajesz sobie sprawę, że ta rana kwalifikuje się do szycia, nie? - spytała, prychając cicho pod nosem. - Jesteś takim gówniarzem, Harry... Będzie ci się to goić wieki. Powinni ci to porządnie odkazić, a nie...

                       - Dobra, pani doktor. - warknął, wstając z miejsca. - Jak masz zamiar mnie umoralniać to odsuń się i... Co jest?! - podniósł głos, kiedy poczuł jak siostra kładzie dłoń na jego ramieniu i popycha z powrotem na krzesło. 

                       - Zamknij się na chwilę! - wybuchła. - Jak mam ci to wyczyścić skoro ciągle gadasz?!

                       Nie dała mu szansy odpowiedzieć tylko jeszcze raz przyłożyła wacik do skóry. Pogrzebała przy niej jeszcze trochę, a kiedy już zbierałam się, żeby wyjść i skorzystać z ich chwilowej nieuwagi usłyszałam coś, co bardzo mnie zainteresowało.

                        - Co to w ogóle za dziewczyna? - spytała spokojnie, a on podniósł na nią zmęczony wzrok. Wkładała wszystko z powrotem do apteczki. Spięłam się, a przez moje ciało przeszły deszcze. Czekałam na odpowiedź Harry'ego z takim stresem w środku, że aż wstrzymałam oddech. 

                         - Kuzynka Leili. - wzruszył ramionami, dzielnie znosząc jej spojrzenie.

Co? Tyle?

                        - Nie obchodzi mnie kim jest dla Leili. - zaśmiała się trochę kpiąco, ale Harry to podchwycił. - Zgarnąłeś ją od Nialla? - spytała, na co wysłał jej zdziwione spojrzenie. - Dillon odwiózł mnie do domu pół godziny temu, a jestem pewna, że połowa dzielnicy już wie, co dzieje się u Horanów. - Harry wzruszył ramionami. - Wiem, że robisz to specjalnie. - zapewniła. - Tylko uważaj, dobra? Taki wasz śmieszny wyścig nie prowadzi do niczego dobrego.

                         - Nie wiem o czym mówisz. - powiedział luźno, zbierając się z krzesła.

                         - Nie udawaj idioty, tylko przemyśl to, co próbuję ci powiedzieć. - nakazała. - Po co palisz za sobą mosty, co? Nie możesz po prostu olać Horana i zająć się sobą? Nie musisz mu na każdym kroku udowadniać, że jesteś lepszy.

                         - Wystarczy, Gems. - przerwał jej. - Pogadamy jutro, dobranoc. 

                         Szybko odsunęłam się od ściany i cichym biegiem wróciłam do pokoju Harry'ego. Już nie obchodziło mnie to, że właśnie prawdopodobnie straciłam jedyną szansę ucieczki. Harry zajmował się mną tylko dlatego, że i Niallowi się podobałam. To wynikało z jego rozmowy z siostrą, a ja nie wiedziałam jak przetrwam z nim tę dzisiejszą noc, skoro już po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.

                         Co ja najlepszego zrobiłam...

Tuesday, January 14, 2014

19: Leila's life.

Tydzień później...




Leila.
          Białe ściany przykrywały całe pole widzenia jej wykończonych i załzawionych oczu. Jej twarz pokryta kroplami potu nabrała ciemnoczerwonego koloru. Jej włosy jakby wypłowiały, niegdyś promienny, słoneczny blond zastąpiła teraz szarość i ciemność. Kolor jej oczu z błękitu przerodził się w ciemnoniebieski, smutny i pełen niepewności. Jej paznokcie wbijały się w materiał białego prześcieradła, które zaplamione w tych miejscach niewielkimi plamkami krwi groźnie spoglądały na chłopaka, który stał tuż obok i całkowicie biernie się temu przyglądał. Nie była w stanie wykrzyczeć jego imienia, nawet wyszeptać. Nie potrafiła wziąć głębszego oddechu, ból roznosił się po całym jej ciele, paraliżując je i usztywniając. Nie czuła swoich nóg, jedyne na czym mogła się skupić to ostry ból podbrzusza i niemiarowy, płytki oddech, który dawały jej płuca.



        - Jest tego coraz więcej. - mruknął niski, męski głos z jej prawej strony. Od razu obróciła głowę w tamtą stronę, rozpoznając w mężczyźnie kogoś bardzo jej bliskiego. Nie miała siły zareagować, więc po prostu utkwiła w nim zmęczony wzrok.



       Liam podszedł niepewnie do niej, a kiedy uniosła dłoń, żeby mógł za nią złapać nawet nie zwrócił na to swojej uwagi. Zamiast tego chwycił między palce materiał prześcieradła, na którym pozostała jej krew z poranionych dłoni i przyjrzał się temu z zainteresowaniem.

        - Nie dasz rady, Leila. - odezwał się ponownie. - Tego jest za dużo.

        Pragnęła zrozumieć, co stara się jej przekazać, o czym mówi, czego miało być za dużo. Nie potrafiła się tym teraz zająć, ból jeszcze bardziej rozdzierał jej ciało, a strach sparaliżował wszystkie mięśnie. 

         Przegryzła dolną wargę, czując w ustach metaliczny posmak krwi. Wygięła ciało w łuk, starając się jak najbardziej zmniejszyć to, co w tamtej chwili czuła. 

        - Leila... - usłyszała jakby zza mgły, jakby ktoś stanął za ścianą i cicho mruczał jej imię.

        - Leila... - powtórzył już odrobinę głośniej, a ona szarpnęła się na swoim miejscu i mocniej zacisnęła małe dłonie w pięści.

        - Leila! 

         

         Wyszarpałam się z objęć snu tak szybko, jak tylko zdołałam. Przed oczami wciąż widziałam ciemność, mój oddech oszalał, nie potrafiłam się uspokoić. Moje dłonie w przerażającym amoku, starały się jakkolwiek sprawdzić, czy to co teraz działo się wokół mnie było już realną rzeczywistością, a nie wytworem udręczonego umysłu.

         - Leila, w porządku? - zapytał cichy, zachrypnięty odrobinę głos. Od razu go rozpoznałam.

         - Harry? - mruknęłam z na wpół przymkniętymi powiekami i niepewnie odgarnęłam grzywkę do tyłu, żeby móc lepiej mu się przyjrzeć.

         Uśmiechnął się, unosząc w górę prawy kącik ust i przysunął trochę bliżej. Leżałam na boku, więc przysunęłam tyłek bliżej oparcia, żeby zrobić mu miejsce. Oparł się plecami o boje biodro, a ja przeczesałam palcami potargane włosy. Wciąż nie mogłam otrząsnąć się z koszmaru...

          - Trochę jęczałaś. - wypomniał. - Śniłem ci się? - zaśmiał się, a ja puknęłam się w czoło, pokazując mu, co w tamtej chwili o nim myślałam. Postanowiłam zająć się rozmyślaniem nad moim mózgiem, kiedy Styles wyjdzie z mojego salonu.

          - Cloudy nie ma. - warknęłam, wciąż nie podnosząc głowy z poduszek. Odetchnęłam ciężko i poprawiłam się na swoim miejscu, przez przypadek kopiąc chłopaka w nogę, ale tego nie skomentował.

          - Nie przyszedłem do niej. - prychnął, jakby urażony moim pytaniem na co zmarszczyłam czoło.

          - Słuchaj, Harry. - mruknęłam zmęczona. - Nie wiem, co się wydarzyło między wami w Vegas, ale nie mam zamiaru w tym uczestniczyć, okej? Cloudy chodzi przybita, nie rozmawia ze mną. Nie chcę wchodzić w tę sprawę, bo sama jeszcze nie poukładałam swoich i raczej marny ze mnie pożytek. - stwierdziłam, gapiąc się głupio w sufit. - Dlatego, spadaj stąd, bo nie masz czego tu szukać. - warknęłam trochę zbyt ostro, ale wiedziałam, że Harry nie weźmie tego do siebie.

          Oparł się wygodniej o moje uda, ramię przekładając przez kanapę i wbił we mnie rozbawione spojrzenie. Uniosłam dłoń w górę i wystawiłam w jego kierunku środkowy palec.

           - Nie wiem kiedy ty się zrobiłaś taka wulgarna... - skomentował oschle.


           - Oh, może wtedy, kiedy przestałam cię lubić? - przewróciłam oczami, opierając dłonie na kanapie i dźwignęłam się na nich, przechodząc płynnie do pozycji siedzącej. Poprawiłam koc na moich nogach i opadłam ramieniem na oparcie kanapy kilkadziesiąt centymetrów od łokcia Stylesa.

           - Chyba mi to umknęło. - wyszczerzył się, na co prychnęłam cicho.

           - Zauważyłam. - wymamrotałam trochę już zmęczona tą bezsensowną wymianą zdań.

           Nie byłam pewna, czy miałam jeszcze o czym z nim rozmawiać. Nasza znajomość ograniczała się teraz do krótkich pogawędek o niczym. Trochę faktycznie było mi przykro z tego powodu, ale na pewno tego nie żałowałam. Harry wcześniej był zupełnie innym człowiekiem, za którym momentami naprawdę tęsknię. Chciałabym móc zadzwonić do niego w środku nocy i wyciągnąć na spacer, żeby się powyżalać, ale te czasy bezpowrotnie minęły od jego pamiętnej kłótni z Niallem. To właściwie ostatecznie zadecydowało o rozpadzie niektórych z przyjaźni. Część opowiedziała się za Horanem, a druga za Loczkiem. Ja też miałam swoje zdanie w tej sprawie. Niestety.

           - Chciałeś coś konkretnego czy wpadłeś na herbatę i ploty? - zironizowałam, ale odetchnęłam ciężko ze zrezygnowaniem, dając mu w ten sposób do zrozumienia, że już nie będę próbowała go wyrzucić. To i tak nie miało sensu, prościej było po prostu mu ulec. 

            - Przyszedłem na wspominki. - uniósł brwi, a z jego twarzy nie schodził uśmiech, który znałam aż za dobrze. Doskonale wiedział, co chciał osiągnąć tą wizytą.

            - Nie będę gadać o wakacjach. - urwałam temat. - Ani dzisiaj, ani jutro, ani nigdy. Mieliśmy o tym zapomnieć, prawda? - spanikowałam. - No więc właśnie. Zapomnij. - przeczesałam nerwowo dłonią włosy. - Chcesz tą herbatę? 

            - Nie wyganiasz mnie? - spytał, otwierając szeroko usta w komicznym geście i położył dłoń na sercu. -Naprawdę?

             - I tak nie wyjdziesz.

             - No. - urwał i nagle, jakby dostał kopa w tyłek poruszył się gwałtownie na swoim miejscu, opadając plecami na oparcie kanapy i moje kolano, na co cicho jęknęłam. - A teraz poważnie, chcę to wyjaśnić.

             - Przestań, proszę cię. - potarłam dłonią czoło, domyślając się, że nie będzie tak łatwo zakończyć tą rozmowę. - Po prostu odpuść, okej? Minęły dwa lata. Dwa pieprzone lata, a ty teraz chcesz nagle o wszystkim rozmawiać?! Ogarnij się!



             - Ten... - dźgnął mnie palcem delikatnie w brzuch. - ... Obcy mnie zainspirował. - odchyliłam głowę do tyłu załamana, że nie da się go przekonać. Zignorowałam uwagę o moim... obecnym stanie. Nie mogłam znów dać ponieść się emocjom. Jeszcze tego brakowało, żeby Styles widział jak płaczę... - Myślę, że Niall...

             - Nialla w to nie mieszaj! - przerwałam mu, czując jak po moich plecach przechodzą dreszcze nerwów.

             - No więc Niall - zaczął perfidnie. - mógłby troszeczkę bardziej się...

             - Dość. - podniosłam głos, machając dłonią tuż przed jego twarzą.

             - Wiesz, wydaje mi się, że on mógł to ugrać. Rozumiesz, jakoś tak sprytnie rozegrać, a że...

             - Kurwa, Styles, ty się słyszysz?! - wybuchnęłam, zginając nogi w kolanach i podkulając je pod tyłek. Usiadłam wyżej, żeby jego twarz znajdowała się na wysokości mojej. Za nic nie chciałam teraz o tym myśleć. - Tobie już całkiem ten mózg wyparował?! Jak w ogóle śmiesz twierdzić, że jest to jego wina?! On jest najmniej winną osobą w całym tym gównie! On po prostu stał z boku podczas kiedy my... Robiliśmy to, co robiliśmy. Przesadzaliśmy, Harry, to był miesiąc moich najlepszych wakacji w życiu, ale zastanów się ile szkód tym wyrządziliśmy! Co ta biedna dziewczyna musiała przez ciebie...

             - Przeze mnie?! - krzyknął, a ja zacisnęłam usta w cienką linię. Nie byłam pewna czy Justine jest w domu i czy aby na pewno nie słyszy naszej "wymiany zdań", dyskusji czy jakkolwiek nazwać tę kłótnię. 

             - Mówiłam, żeby do tego nie wracać. - przypomniałam, siląc się na spokój.

             - Dlaczego, kurwa, wciąż stoisz po jego stronie?! Macie się w dupie odkąd wróciliśmy do domu, a ty dalej murem za nim! 

             - Dziwisz mi się? - spytałam retorycznie. - To, że ze sobą nie rozmawiamy nie oznacza, że mam wieszać na nim wszystkie psy w okolicy i gadać po kątach jak w pieprzonym gimnazjum*! Moje zdanie jest niezmienne od dwóch lat i wiem, że gdzieś głęboko sam się o to obwiniasz i dlatego szukasz idiotycznych wytłumaczeń i kolejnych osób, którymi możesz się usprawiedliwić. Masz Zayna i Louisa po swojej stronie, sądzę, że Liama też nie musiałbyś długo przekonywać do swoich racji, ale cholera jasna, ja byłam tego świadkiem! Byłam z tobą wtedy i doskonale oboje wiemy, co się wydarzyło! Wiemy, co spotkało Jasona i wiemy... - przerwał mi prędko.

              - Gówno wiemy! - krzyknął, a ja wzięłam głęboki, uspakajający oddech, posyłając chłopakowi nienawistne spojrzenie. - To, że ta... - zawahał się i powstrzymał od wulgaryzmu. - Dziewczyna...

              - Poroniła, idioto! Poroniła przez gwałt, czy do ciebie to nie może dotrzeć?! - wyrzuciłam z siebie, widząc jak z sekundy na sekundę twarz Harry'ego się zmienia. Ze złości przechodzi w przerażenie tylko po to, żeby za chwilę znów ogarnęła go wściekłość. Był teraz podany jak na dłoni, wypuścił na zewnątrz wszystkie swoje emocje, a ja właśnie dostrzegłam w nim pierwszy raz od ponad dwóch lat chłopaka, z którym się zaprzyjaźniłam i z którym spędziłam tak wiele czasu... - Widzieliśmy to, Harry. - szepnęłam, czując jak do moich oczu napływały łzy. - Boże, czasem dalej śni mi się to po nocach... 

              - To nie jest nasza wina. - warknął ostro. - Właśnie dlatego przyszedłem tu dzisiaj, jasne? Żeby uświadomić ci, że to nie jest nasza pierdolona wina! - wstał prędko ze swojego miejsca i nerwowo przeszedł się wzdłuż kanapy, wsuwając dłonie w swoje włosy i zaciskając je w pięści. Odchylił głowę do tyłu, biorąc głębszy oddech. - Stało się, nic na to nie poradzimy, a Jason...

               - Dosyć, Harry. - urwałam, będąc bliska płaczu. - Jason to zamknięta sprawa, do której nie chcę wracać, okej? Ja... Ja prawie nic z tego nie pamiętam. - starłam szybko wierzchem dłoni jedyną łzę, jaka spłynęła z mojego oka. - Ty też. Byliśmy na haju, właściwie przez cały czas, a to co działo się wokół nas... Cholera, Harry, ja nie wiem jak mogliśmy do tego dopuścić. Ta dziewczyna, On, Sam... To chyba najmroczniejszy okres mojego życia...

               Wypuścił ze świstem powietrze z ust i zagryzł dolną wargę tak mocno, że aż zrobiła się biała, a jego zęby zatopiły się w cienkiej skórce. 

                - I nie chcę, żebyś wspominał o tym Claudii. Liamowi zresztą też. - szepnęłam. - Niech to pozostanie między nami, w porządku? Chcę o tym zapomnieć.

                Z wyczekiwaniem wpatrywałam się w jego postać. Nie odpowiadał. Boże, nie odpowiadał.

                - Ona u niego jest? - zmienił szybko temat na moją kuzynkę, a ja milczałam. - Leila! - upomniał. - Czy Claudia jest z Horanem?!

                Potwierdziłam, a pół minuty później już go nie było.











***





Claudia.
                Trzy razy się zastanowię następnym razem przed wzięciem czegokolwiek do ust. A przede wszystkim jeśli w grę wchodził alkohol. Niall widział, że od pewnego czasu byłam jakaś przybita i zaprosił mnie do siebie. Okazało się, że jego drużyna gra w przyszły weekend ważny mecz i chłopcy chcieli się gdzieś wyluzować, więc urządzili sporą imprezę. Byli naturalnie wszyscy, oprócz Harry'ego, ale on przecież już nawet nie grał. Trochę mnie ciekawiło czy miałby szansę wrócić do składu, bo trochę się obwiniałam. W końcu gdybyśmy nie dali przyłapać się Barlettowi. STOP! Koniec myśli o Harrym.

                 Harry nie odezwał się od weekendu, a raczej od naszej kłótni w naszym wspólnym pokoju hotelowym. Widywałam go kilka razy w szkole, zawsze jednak z daleka i nigdy nie przechodziłam bezpośrednie obok niego na korytarzu, za co dziękowałam Bogu. Przepłakałam dwa wieczory, że pozwoliłam mu się do siebie zbliżyć znaczne bardziej niż zakładałam. Za kogo on mnie musiał mieć...

                 Nie, koniec. Czułam, że zaraz się rozpłaczę, a alkohol szalejący w moich żyłach zdecydowanie by to ułatwił. Byłam sama w dużej, przestronnej kuchni państwa Horan i od razu podeszłam do zamrażarki. Miałam ochotę na coś chłodnego, w domu było chyba z pięćdziesiąt ludzi i było przeraźliwie gorąco. Z salonu dobiegały głośne dźwięki muzyki, którą kontrolował nieustannie Zayn. Perrie się nie pojawiła. Co za pech...

                - Okradasz mnie? - usłyszałam nagle, kiedy moja głowa praktycznie znajdowała się wewnątrz zamrażalnika. Tak się przestraszyłam, że aż podskoczyłam, uderzając się głową o ścianę i wydając z siebie żałosny jęk. Położyłam w tamtym miejscu rozłożoną dłoń i przymknęłam oczy z bólu, jaki ogarnął moją głowę. Zaśmiałam się idiotycznie - zapamiętaj, Cloudy. Ani grama piwa więcej.

                - Szukam lodów, czy coś... - odezwałam się speszona i otworzyłam szerzej drzwiczki, kiedy Niall podszedł bliżej stając bok mnie. Zdecydowanie zbyt blisko. Kiedy się nachylił, jego koszulka opadła na kark, przez co odsłonił kawałek skóry na dole pleców. Stop! Wzrok w górę!

                 Przeszukiwał szuflady po kolei aż w końcu wyjął z jednej...

                - Dlaczego wyjmujesz szpinak? - spytałam, unosząc jedną brew.

                - Bingo! - krzyknął wyraźnie czymś ucieszony, a ja schyliłam się, żeby móc podglądnąć co tam robił. Moja twarz znajdowała się bardzo blisko jego lewego policzka. Wyjął ze środka szybkim szarpnięciem okropnie zimne, plastikowe pudełko i wcisnął mi je w dłonie.

                 - Ukryłeś lody pod szpinakiem? - jeszcze raz uniosłam jedną brew, ale tym razem mógł to zauważyć. Zaśmiał się cicho pod nosem i wsadził warzywo z powrotem.
 
                 - Błagam cię, kto będzie grzebał w szufladzie z tym zielskiem... 

                 - Ja lubię szpinak. - wzruszyłam ramionami. - Jest zdrowy i ma dużo witamin. Ma też białko, które...

                 - Zatkaj się tym. - zaśmiał się, podając mi dużą łyżkę. Sam zgarnął drugą i zamknął biodrem szufladę.

                 Otworzyłam pudełko i zobaczyłam dużą kostkę lodów z trzema paskami smaków. Rzuciłam się na karmelowe i wysunęłam rękę w stronę Nialla, który zaczął zajmować się tym truskawkowym. Po prostu staliśmy w jego kuchni z tyłkami opartymi o kuchenny blat, nasze ramiona się dotykały i jedliśmy lody z jednego pudełka, ale dwoma osobnymi łyżkami. Nie powinnam się tym aż tak przejmować.

                 - Mogę spróbować? - spytał w tak niewinny sposób, że aż nie mogłam uwierzyć, że potrafi tak bardzo zmieniać swój sposób bycia zależnie od sytuacji. Uśmiechnęłam się nieśmiało i nabrałam na łyżkę trochę lodów i uniosłam powoli dłoń w górę. Speszyło mnie to, ale z drugiej strony bardzo mi się spodobało. To było takie subtelne, delikatne i słodkie, kiedy wsunęłam łyżkę między jego rozchylone wargi. Zupełnie inne niż sposoby Harry'ego na zbliżenie... 

                  Zaśmiałam się pod nosem, kiedy blondyn zrobił to samo. Poczułam na języku przyjemny smak truskawki i nabrałam ochoty na więcej, ale wolałam nie mówić tego głośno. Procenty w mojej krwi zdecydowanie mnie jednak do tego namawiały...

                   Dalej jedliśmy w ciszy, uśmiechając się do siebie tylko co kilka chwil. Zauważył chyba moją nieśmiałość, więc nie naciskał. Kolejna konfrontacja z wiecznie złośliwym Stylesem...

                   Kiedy napchaliśmy się lodami, a nasze brzuchy wydęło od samego patrzenia na tą słodycz, Niall znów schował je pod szpinakiem. Chowa je przed mamą, czy co?

                   Jak już wstawał dostrzegłam na jego białej koszulce małą, różową plamkę, która była jeszcze mokra od roztapiającego się na niej lodu. Uniosłam dłoń do ust i nie mogłam pohamować śmiechu "słodkiej idiotki", który właśnie mnie napadł. Po prostu oparłam się z powrotem o blat i nie mogłam uwierzyć w jego niezdarność.

                   - Śmiejesz się ze mnie? - zapytał, marszcząc brwi w niezrozumieniu. Przytaknęłam szybko głową, tłumiąc go w sobie jeszcze bardziej. Horan groźnie zmrużył oczy i w sekundę pojawił się tuż przede mną. Oparł dłonie po obu moich stronach tak blisko, że czułam jego przedramiona na swoich biodrach. Jego twarz znajdowała się teraz niebezpiecznie blisko, a ja nie mogłam, po prostu nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Chwyciła więc dwoma palcami materiał jego t-shirtu i uniosłam trochę do góry, pokazując w ten sposób, co tak bardzo mnie bawiło.

                   - Cholera. - mruknął, a na jego usta także wpełzł szeroki uśmiech. Nie odsunął jednak swojej twarzy ani na centymetr, dzięki czemu moje czoło właściwie stykało się w jego nosem. - Ty też wyglądasz niesamowicie seksownie z karmelową plamką na brodzie. - zaśmiał się cicho, na co otworzyłam szeroko oczy. Odruchowo chciałam unieść dłoń i szybko ją zetrzeć, zanim ktokolwiek inny ją zauważy i strzeli mi fotkę swoim amerykańskim iphone'em i wstawi... gdziekolwiek amerykanie wstawiają takie zdjęcia.

                   Niall jednak chwycił mnie stanowczo za nadgarstek mniej więcej na połowie wysokości. Posłał mi spokojne spojrzenie i zniżył delikatnie głowę, na co automatycznie wstrzymałam oddech. Nie, nie, nie... Nie tak miało być. Nie mogłam czuć jego chłodnego od lodów oddechu na swoich ustach, nie...
Poczułam jego miękkie usta w dole brody. Delikatnie mnie nimi dotknął, sunąc językiem po skórze przez jakąś ćwierć sekundy. Ćwierć sekundy do zawału...

                   Powoli się odsunął, przyjmując na twarz szeroki, zadowolony uśmiech. Dopiero teraz spojrzałam w jego oczy, które aż emanuowały czymś intrygującym. Ich błękit był tak głęboki... Rzęsy ślicznie okalały jego powieki, a...

                   Znów śmiech ogarnął mój umysł zanim nawet zdałam sobie sprawę, co tak naprawdę mnie śmieszyło. Kiedy zatrzymałam spojrzenie na jego ustach zobaczyłam wokół dolnej wargi słodką, truskawkową obramówkę z lodów. Chłopak jeszcze bardziej zmarszczył brwi w niezrozumieniu, a ja uniosłam dłonie, kładąc je ostrożnie na jego policzkach.

                    Nie chciałam robić tego jego sposobem, nie miałam zamiaru go całować. Nie wyleczyłam się jeszcze z jednego chłopaka. Myśli o Harry'm wciąż bolały.

                    Przesunęłam oba kciuki na jego kolną wargę i delikatnie ją potarłam.

                - Masz siedemnaście lat i nie potrafisz jeść tak, żeby się nie ubrudzić? - zaśmiałam się cicho, próbując zetrzeć maź z jego twarzy, na co uśmiechnął się jeszcze głębiej. Niespodziewanie uchylił usta tak, że opuszek mojego palca wśliznął się prosto na jego język. Od razu, odruchowo go cofnęłam, zanim zdałam sobie sprawę, że było to całkiem przyjemne uczucie. Usłyszałam cichy śmiech Nialla, a chwilę później swój, więc ostrożnie dotknęłam palcem jeszcze raz jego warg, które i tym razem delikatnie rozchylił, a ja już się nie cofałam. Może z zewnątrz wyglądało to nieco dziwnie, ale było bardzo seksowne. Przesunęłam palcem po koniuszku jego języka, starając się jednocześnie zetrzeć ostatnie ślady lodów z jego twarzy, które zlizywał z mojej skóry. 

                 - Dobrze się bawisz, Kocie?

Harry.



______________
*W Ameryce nie ma typowego gimnazjum. Chodzi mi o wiek takiej jakby piątej klasy podstawówki :).
Okeeeej. Time for explain. Nie było mnie, ale musicie zrozumieć, że mam nagonkę. Kiedy jestem w domu tak to niestety wygląda, że nie mam nawet czasu zrobić siku. Nadrabiam to, co mnie ominęło w szkole przez tych kilka tygodni, przygotowuję się do egzaminów wszelkiego rodzaju i robię zadania do przodu, żebym nie miała problemów, kiedy znów wyjadę. Na szczęście mam ferie od 3 lutego, więc powinno wszystko wrócić do normy w lutym właśnie. Tzn w domu będę do końca ferii, ale to 2 tygodnie BEZ SZKOŁY, więc nie powinno być problemu ze wstawianiem nowości :). Jak tylko wyjadę wszystko będzie tak jak wcześniej, spoko ;p.

+ Chciałybyście drugi tom? Przypominam, że minęliśmy już połowę rozdziałów :).

++Jak się podobało? Ktoś ma jakiś pomysł co to za linia frontu Leila-Harry-Niall? Macie pomysł, o co im poszło? Było sporo w tym rozdziale podpowiedzi! :)
Kocham Was i do następnego, xoxo.

ASK

Sunday, January 12, 2014

Thursday, January 9, 2014

Dodatek: Letter to L.

*Nawiązanie do rozdziału 19, który pojawi się wkrótce.



Hello Sunshine,
          Nie za bardzo wiem o co chodzi z tą ideą pisania bezsensownych listów, jakbym nie mógł powiedzieć ci tego w twarz. Jednak ty zawsze byłaś inna, więc spodziewam się po tobie wszystkiego. Gdyby nie nasze wspólne wakacje podejrzewałbym cię nawet o posiadanie penisa, ale zdążyłem to sprawdzić. Mam nadzieję, że nie zapomniałaś tego czasu (choć po ilości środków odurzających jakie w siebie wkładaliśmy może okazać się to trudniejsze niż myślałem). Cholernie dużo się zmieniło, nie? Teraz nie jestem pewien czy kiedykolwiek jeszcze zdarzy się taka okazja, że będę gapił się na ciebie jak w nocy wskakujesz nago do morza i nie pozwalasz się z niego wyciągnąć albo jak będziesz udawała, że potrafisz gotować czy dobrze trzymać miotłę (jeśli wiesz co mam na myśli). 
         Nie wiem co się z nami stało. To trochę pojebane i dołujące, że rozstaliśmy się właściwie bez żadnego konkretnego powodu. Przyjaźniliśmy się, Mała i nie mam pojęcia gdzie to zatraciliśmy. Nie jestem pewien czy to kwestia tego, że oboje trochę dorośliśmy i zmieniliśmy kierunek w jakim chcemy podążać, czy po prostu nagle ogłupiałaś, bo przecież kobiety tak mają, nie? Nigdy o tym nie rozmawialiśmy i muszę ci się przyznać, że zaczynasz mi działać na nerwy z dnia na dzień coraz bardziej, bo, cholera, czuję się jakbym mijał codziennie na korytarzu zupełnie inną osobę. Kiedyś jak spotkaliśmy się na angielskim potrafiłaś drzeć się przez całą klasę i cieszyć, że w końcu mnie widzisz, a później wskakiwać mi na plecy i narażać na wózek inwalidzki. Pamiętasz jak próbowaliśmy z Horanem nauczyć cię prowadzić samochód? Niech Bóg potwierdzi, że byłaś najgorszą uczennicą na świecie i nie mogłaś ogarnąć nawet tego jak dobrze złapać kierownicę czy zaciągnąć ręczny. Nie wiem jaki problem widziałaś w złapaniu tej wajchy, w końcu nabawiłaś się niezłego doświadczenia już trochę wcześniej, prawda? Przyznaj się!
          Potem pojawił się Payne i cała twoja uwaga skupiła się na nim. Nie przeszkadzało mi to, nic do tego nie miałem. Liam to porządny gość i fajnie, że na niego trafiłaś (poza faktem, że postanowił cię zalać, ale co było to było). Ten związek miał chyba spory wpływ na naszą relację, bo już wtedy zaczęliśmy się od siebie oddalać. Zacząłem poznawać tę masę ludzi bez ciebie i nawiązałem nowe kontakty, z którymi nie miałaś nic wspólnego. Tyle, że to nie było to samo...
Pewnie chodzi o to, że tak naprawdę tylko Ty, Tommo i Horan znaliście mnie z każdej możliwej strony. Widzieliście jak rzygam na imprezach, jak rano umieram na kacu i jak próbuję ogarnąć ten poetycki bełkot w Romeo i Julia. Dżizas Krajst Superstar do tej pory nie wiem co romantycznego było w nastoletnich rozmowach przez balkon. 


           Zawsze kiedy imprezujemy u Karen, wiesz co siedzi mi w głowie? Ty, zalana w trupa, leżąca w łóżku jej rodziców i powtarzająca niezrozumiałe "Przeleć mnie, Harry!". Nie wiem, co siedziało w twoim mózgu, skoro nigdy nawet się nie całowaliśmy. Chodzi mi jednak o to, że to było przed całym tym gównem. Przed tym wszystkim, w co oboje wdepnęliśmy i ugrzęźliśmy jak w jakichś pierdolonych bagnach. Osobno. 
           Dolałaś oliwy do ognia, kiedy nie stanęłaś po mojej stronie. Kiedy stanęłaś po przeciwnej stronie barykady, kiedy żegnałem się z Niallem i jego popierdolonym spojrzeniem na świat. Jezu, przysięgam, że ten dzieciak jeszcze pożałuje swojej nieprzemyślanej decyzji, kiedy dotrą do niego konsekwencje tego, że pozwolił się omamić jakiejś głupiej dupie. Naraziłaś naszą przyjaźń tylko dlatego, żeby mi dopiec, a ja tego nie zapominam. To było przegięcie i właśnie wtedy postanowiłem działać po mojemu. Zawiązywanie jakichkolwiek głębszych więzi jest idiotyzmem i mam nadzieję, że wkrótce sama do tego dojdziesz i zrozumiesz pewne rzeczy. Może nawet to dobrze, że mamy taką przerwę, bo sama wiesz jak trudno z tobą wytrzymać na dłuższą metę.
           W każdym razie chcę ci tylko o sobie przypomnieć. Chcę, żebyś była świadoma faktu, że byłaś blisko z niejakim Harrym Stylesem - najprzystojniejszym chłopakiem jakiego spotkałaś i na którego widok doznawałaś wodospadu w majtkach. Był to koleś, który potrafił się bawić i pokazał ci trochę więcej niż spodziewałaś się zobaczyć, że oboje wprowadziliście w swoje życie coś świeżego i spontanicznego, że potrafiliście przemierzyć cały stan, zarabiając na ulicy, gdzie ja grałem na gitarze, a ty tańczyłaś. Tommo skakał wtedy wokół tego mini-tłumu, żebrając drobne, a nasz uroczy blondasek był po prostu sobą - czyli niedorobioną wersją krasnala ogrodowego w idiotycznej czapce Lakersów. 
            Chcę swoją starą Leilę Dash, która nie dała sobie w kaszę dmuchać i która nieporadnie kręciła tyłkiem, kiedy chodziła. 


            Chcę tylko wspomnieć tamte wakacje, w które tak wiele się zmieniło. 
            Chcę tylko zrozumieć cały ten syf.


         
xoxo, H.

Monday, January 6, 2014

18. 'Cause I'm bad.

 


        - Harry, otwieraj te pieprzone drzwi! - warknął znów Liam z korytarza.

          Podniosłam się w sekundę na swoim miejscu, siadając sztywno na materacu i przytulając do siebie hotelową kołdrę. Moje ciało zaczęło drżeć i nie miałam pojęcia, czy to przez zimno czy przez strach, który nagle mnie ogarnął. Nie patrzyłam na Harry'ego, nie mogłam. Czułam się zażenowana całą tą sytuacją, która miała miejsce zaledwie chwilę temu. Co ja najlepszego zrobiłam...

         - Poczekaj, wyrzucę go. - odezwał się w końcu spokojnie, a ja podciągnęłam kolana do klatki piersiowej i oparłam o nie brodę. Objęłam łydki ramionami i szczelniej zasłoniłam się kołdrą.

          Harry wygrzebał się z łóżka i zakładał właśnie spodnie w akompaniamencie wrzasków Liama zza ściany. Poruszyłam się niespokojnie na swoim miejscu, wytężyłam słuch i utkwiłam wzrok w plecach chłopaka, który właśnie szarpał za drzwi wejściowe. Liam wie...

         - Woah! - zdążył wydać z siebie jedynie lokaty. Zmarszczyłam brwi i usłyszałam salwę śmiechu dobiegających stamtąd. Widziałam jedynie tył Stylesa, który właśnie pochylił się niezrozumiale do przodu, wypinając tyłek i stając w większym rozkroku. Jego ramiona oplatały ciało... Payne'a?!

         - Boże, Harry, żałuj, że cię nie było! - wymamrotał trzeci, obcy głos, który szybko połączyłam z Zaynem. Z ewidentnie pijanym Zaynem.

Chwila... Z ZAYNEM?!

          Co oni wszyscy robili w naszym pokoju?! Na moje policzki wkradły się rumieńce. No tak, chłopcy, idealne wyczucie czasu. Właśnie leżę naga w łóżku, a wy postanowiliście wpaść na alko-pogawędkę.

          - Byliśmy w Night Fantasy i muszę ci powiedzieć, że Liam... - tutaj usłyszałam wybuch śmiechu i mocniej wtuliłam się w pościel. - Nie wierzę, że się tak spił, nie. - zakpił mulat, a ja dopiero teraz dojrzałam całą scenkę, kiedy chłopcy stanęli w bardziej oświetlonym miejscu. Harry właśnie starał się położyć Payne'a na podłodze, ale ten tak się go uczepił, że nie było mowy, żeby jakkolwiek ich od siebie oddzielić. Policzek Liama przyczepiony był do klatki piersiowej Harry'ego, a jego ramiona ciasno oplecione wokół jego talii. Sam pijany nie potrafił opanować swojego śmiechu.

          - Dobry byłem, nie? - bełkotał. - No wiecie. Z tym "Harry, otwieraj, policja!". - zaśmiał się, na co pozostała dwójka mu zawtórowała.

          - No, genialny, ale teraz... - zaczął stanowczo Styles, ale nagle rozległ się kolejny głuchy huk. Wychyliłam się trochę i ujrzałam Malika, który leżał pod komodą, trzymając się za głowę.

Zajebiście...

           Na szczęście żaden z nich mnie nie zauważył. Jednak zdawałam sobie sprawę, że to jedynie kwestia czasu, bo w końcu ktoś będzie musiał ich odholować. Nawet jeśli Harry najpierw odprowadzi do pokoju jednego z nich to drugi będzie tu czekał i na pewno wtedy...

          - Kocie, musisz się ubrać. - usłyszałam gdzieś z przodu, co zwróciło uwagę wszystkich zgromadzonych w tym pokoju. Harry podszedł błyskawicznie do mojej torby i wyjął z niej moją piżamę, rzucając mi ją na łóżko.

          - Przeszkodziliśmy? - spytał głupio roześmiany Zayn, kopiąc Liama w udo.

          - Wiecie... - podchwycił chłopak mojej kuzynki. - Zwinęlibyśmy się do pokoju Malika, gdyby ten kretyn nie zgubił w barze kluczy od pokoju. - wymamrotał, wygodniej układając się pod ścianą i splótł dłonie na brzuchu. Szybko skorzystałam z tego, że częściowo zakrywał mnie Hazza, a chłopcy byli zajęci rozmową między sobą. Wsunęłam szybko szorty pod kołdrą, później podkoszulek i wygramoliłam się z pościeli, stając szybko naprzeciw nich. - Więc nie mogliśmy tam iść. - kontynuował na co kątem oka spostrzegłam jak Styles przewraca oczami, i splatając ręce na brzuchu czekał aż ten skończy swój wywód. - No, a nie mogę iść do łóżka Leili, bo to źle wpływa na dziecko. - zaśmiał się z siebie pod nosem, na co Zayn mu zawtórował, a my z Harry'm otworzyliśmy z szoku usta.

          - Dziecko?! - pisnęłam z niedowierzaniem. - Jakie dziecko?! Co ty chrzanisz?! - niemal krzyknęłam ostatnie pytanie.

Boże, to mi się układało w logiczną całość... Wahania nastrojów Leili, jej zamknięcie w sobie, kryzys, który teraz przechodziła, płacz...


           - Oops. - zaśmiał się głośniej, co tylko bardziej mnie podbuzowało. - Chyba zdradziłem wam tajemnicę. - przyłożył wskazujący palec do ust. - Mam to w dupie, w końcu i tak niedługo byście się zorientowali. - jego dłoń opadła luźno na brzuch, a po chwili ruszył nią do przodu. - Jej brzuch zacznie rosnąć, o taaak. - pokazał o co mu chodzi. - Harry, ty masz małą siostrę, nie? Będziesz musiał nauczyć mnie zmieniać te obsikane pieluchy. Zayn! - krzyknął nagle, a ja aż podskoczyłam. - To nie jest śmieszne! - warknął, chociaż sam wciąż uśmiechał się pod nosem. - Nie mamy kasy.

            - Na pieluchy? - włączył się Harry, a z jego głosu aż kapało niedowierzanie.

            - Na skrobankę, idioto! Nie dziwie się, że wyjebali cię z drużyny, skoro tak ciężko kapujesz. - stwierdził, opierając tył głowy o ścianę. 

            Gęsia skórka pokryła moje ramiona. Nie potrafiłam ułożyć sobie w głowie tego natłoku informacji. Leila była w ciąży! A na dodatek poważnie rozmyślała nad aborcją, a ja o niczym nie wiedziałam... Czułam się tak cholernie winna, gdybym nie poświęciła całej swojej uwagi Harry'emu to z pewnością wyciągnęłabym z niej tę informację. A tak? Dowiedzieliśmy się od zalanego w trupa Liama, który już przysypiał w przejściu. Jezu, co ta dziewczyna musiała przeżywać...

            - Idę do niej. - mruknęłam w stronę Stylesa, który nawet na mnie nie spojrzał, jedynie pokiwał twierdząco głową. Podeszłam do swojej torby i wyjęłam z niej szary sweter, zarzucając go na siebie. Kiedy go mijałam, obróciłam się jeszcze na chwilę, ale nie zwrócił już na mnie swojej uwagi. Zrobiłam większy krok ponad nogami chłopaków i wyszłam na zimny hol.

             Dobrze wiedziałam, gdzie śpi Leila, ale nie wiedziałam jak się tam dostanę. Liczyłam na to, że drzwi będą otwarte, bo właściwie jak inaczej Liam dotarłby do swojego pokoju? Stanęłam przed tymi z numerem 14H i szarpnęłam pewnie za klamkę. Otwarte.

              Uchyliłam je najpierw delikatnie i wsunęłam głowę do środka. Usłyszałam cichy szloch i biorąc głębszy oddech wpadłam do pokoju, cicho zatrzaskując za sobą. Leila siedziała na łóżku, przykryta kołdrą prawie pod samą brodę. Jej włosy były upięte w wysoki kucyk, a twarzy nie zdobił ani gram makijażu. Podniosła na mnie niepewny wzrok i jeszcze bardziej się rozpłakała, chowając twarz w dłoniach. Na ten widok chyba pękło mi serce, wyglądała tak żałośnie i tak strasznie zrobiło mi się jej żal... Nawet nie potrafiłam wyobrazić sobie, co może czuć w takiej sytuacji, kiedy wszystko zwaliło jej się na głowę. 
Podeszłam nieśmiało do niej i usiadłam na brzegu łóżka. Uniosłam dłoń i położyłam ją na jej kolanie, jeszcze trochę się przysuwając.

             Bez słowa uklęknęła tuż obok mnie i wtuliła się we mnie mocno zaciskając pięści na mojej koszulce. Gładziłam ją dłońmi po plecach i szeptałam ciche słowa, które miały ją uspokoić. Nie niecierpliwiłam się, wiedziałam, że potrzebowała kogoś z kim mogłaby chwilę pomilczeć. To ją przerastało.

           - Wiesz, prawda? - spytała wciąż z nosem utkwionym przy mojej szyi, próbując opanować szloch.

           - Wiem. - mruknęłam, mocniej ją do siebie przyciągając i spokojnie gładząc jej ramię. - I tak bardzo chcę cię przeprosić... - mruknęłam, samej nie będąc pewną, czy za chwilę się nie rozpłaczę z poczucia winy. - Gdybym nie była tak zapatrzona w tą całą sprawę z Harrym... 



            - Nie. - przerwała mi, w końcu odsuwając się na taką odległość, że mogłam widzieć jej zapuchniętą od łez twarz. - Nie obwiniaj się. - wytarła mokry policzek wierzchem dłoni. - To znaczy... Byłam z początku na ciebie zła, że nic nie zauważyłaś, ale później zdałam sobie sprawę, że masz własne życie, Cloudy. - wyszeptała, robiąc mi trochę miejsca obok siebie. Od razu wskoczyłam pod kołdrę, chwytając jej dłoń i ściskając ją delikatnie w swojej. - Ja po prostu... - wzięła głębszy oddech, który i tak się załamał. - Nie wiem co mam robić.

           - Nie powiedziałaś rodzicom, prawda? - spytałam cicho, nie opuszczając wzroku z jej zmarnowanej postaci. 

           - Rozmawiałam z Li-Liamem... - mruknęła, znów niemal zanosząc się płaczem. - I uważamy, że najlepiej będzie jeśli usunę... - przegryzła dolną wargę i w końcu spojrzała mi w oczy. Ich błękit był dużo bardziej intensywny, błyszczący, ciemniejszy. 

           - Będziesz tego żałować. - szepnęłam, a ona wykrzywiła usta w grymasie i znów zaczęła płakać. - Leila, uwierz mi, że to będzie twój największy błąd. - tłumaczyłam, obejmując ją znów ramieniem. - Rozumiem, co tobą kieruje - szkoła, studia, przyszłość, rodzice... Ale musisz zdać sobie sprawę, że to nie jest takie proste, słyszysz? Zabijanie tego dziecka uleczy cię tylko fizycznie, nie wiesz, co będzie działo się w twojej głowie, kiedy zdasz sobie sprawę, że skazałaś niewinną istotę na taki los. 

           - N-Nie wiem, Cloudy. - dotknęła zaciśniętymi pięściami swoich skroni i starała się uspokoić oddech. - Nie wiem, co mam robić.




***




             Poranek wyglądał tak, jakby w nocy nic się nie działo. Leila wciąż była struta, nie chciała ze mną rozmawiać, a ja postanowiłam nie naciskać. Wczoraj długo musiałam ją uspokajać, żeby w końcu zasnęła, a dzisiaj wyglądała do tego wszystkiego jak siedem nieszczęść. Na dodatek wciąż tkwiłam w piżamie u niej w pokoju, kiedy ona brała prysznic i wciąż czekała mnie konfrontacja z Harrym.

             Nie wiedziałam, czy żałowałam tego, co wydarzyło się wczoraj między nami. Naprawdę nie potrafiłam tego ocenić. Było mi strasznie głupio spojrzeć mu po tym wszystkim w twarz, więc odwlekałam ten moment najdalej jak tylko się dało. Zdawałam sobie sprawę, że to i tak prędzej czy później nastąpi, ale lubiłam się tak oszukiwać.

             Dopiero chwilę przed dwunastą w południe postanowiłam wziąć się w garść i zabrać chociaż swoje rzeczy. Nie chciałam prosić o to kuzynki, bo w końcu nie było pewności, czy Liam dalej tam tkwi, a nie mogłam jej na to narażać. To byłby cios poniżej pasa.

              Więc za cztery dwunasta wyszłam niepewnie z pokoju Dash i stanęłam przed swoim. Wzięłam głębszy oddech i szarpnęłam delikatnie za klamkę. Może Harry jeszcze spał i będę mogła niepostrzeżenie zgarnąć swoje rzeczy i wyjść zanim się zorientuje?


              No... Nadzieja matką głupich.

          - Uciekasz? - usłyszałam rozbawiony głos gdzieś za sobą. Zasunęłam zamek swojej torby i przewiesiłam ją przez ramię zanim odwróciłam się na pięcie.

               Harry stał przede mną i głupkowato się uśmiechał. Wstydziłam się go teraz... Wciąż nie wiedziałam co mam myśleć o naszym nocnym "momencie" i bardzo źle się z tym czułam. Do tego czułam się niesamowicie zmęczona całym tym wyjazdem. Zdecydowanie za dużo się działo.

          - Gdzie chłopcy? - spytałam o wczorajszych imprezowiczach w naszym pokoju, żeby jakoś zająć się rozmową.

          - U Zayna. - wzruszył ramionami i zrobił krok w moją stronę. - Ten frajer wcale nie zgubił kluczy, po prostu wsadził je do innej kieszeni. - prychnął, przeczesując dłonią włosy. - Tyle masz mi do powiedzenia? - spytał, unosząc jedną brew i splatając ręce na brzuchu.

           - Nie rozumiem. - odparłam szybko, wydychając głośno powietrze ze świstem.

           - Oh, doskonale rozumiesz. - uśmiechnął się szeroko, ale było w nim coś... złego. Jakby kpiącego.

           - Harry, nie mam ochoty wdawać się w tę dyskusję. - mruknęłam, chcąc ukryć swoje zażenowanie. - Nie wiem jak mam się czuć w tej sytuacji. Porozmawiamy później, dobrze? Całą noc rozmawiałam z Leilą, jestem przytłoczona całą tą sytuacją, po prostu...

            - Ty? - spytał szerzej otwierając oczy ze zdziwienia i niemal wybuchając śmiechem.

SŁUCHAM?! 
             Dlaczego on uważał za dziwne, to, że przejmuję się losem swojej kuzynki? O co mu, do cholery, chodziło?! Nie wiem skąd we mnie nagła złość, ale czułam jak coś się we mnie gotuje, a moje zmęczenie ustąpiło miejsca niedowierzaniu i... zdenerwowania. Czystych nerwów.



             - To cię dziwi? - spytałam poważnie, a on już nie szczędził śmiechu. Po prostu prychnął pod nosem i pozwolił sobie na drwiny z całej tej sytuacji. - Co ciebie to tak zajebiście śmieszy?! - wybuchłam.

             - Czy wy podczas tej swojej wspólnej nocki podzieliłyście się tym dzieciakiem na pół? - zaśmiał się głośno, kręcąc głową z niedowierzaniem, a ja aż uchyliłam usta z szoku, jaki właśnie przeżywałam.

             - Słucham?!

             - Kocie, nie możesz czuć się tym przytłoczona. - wytłumaczył, nie szczędząc sobie rozbawienia w głosie. - To nie ty jesteś w ciąży. W ogóle powinnaś nie wchodzić w tę sprawę, ona cię nie dotyczy. 

               - Ciebie nie obchodzi, że dwójka twoich przyjaciół za kilka miesięcy zostanie pieprzonymi rodzicami?! - wybuchłam, robiąc pewny krok w jego stronę i oddychając ciężko. Boże, nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam! To chyba jakieś żarty!

               - To nie moje dziecko.

               - Nie mogę uwierzyć. - prychnęłam, przykładając dłoń do czoła i rozglądając się ostentacyjnie po pomieszczeniu. - Po prostu tego nie pojmuję!

               Harry oparł się ramieniem o ścianę, wciąż na mnie spoglądając i wyczekując mojej reakcji. Jak można być takim egoistą? Czy naprawdę cała ta sprawa po nim spłynęła? Liam - jego najlepszy przyjaciel zostanie ojcem, a on tak zwyczajnie o tym mówi, zupełnie pozbawiony jakichkolwiek emocji?! Co do diabła?!

                - Rozumiem, że nie wiem... Odczuwasz potrzebę, żeby jej pomóc, czy coś, ale nie przeżyjesz tego za nią. - tłumaczył, kolejny raz wzruszając ramionami. - To jest jej sprawa, jej dziecko i jej problem. Skoro była tak nieodpowiedzialna, że na to pozwoliła to nam nie pozostaje nic innego jak tylko współczuć i ewentualnie kupić śliniak. Nie mówię, że w ogóle powinniśmy to olać, ale nie włazić w to aż tak bardzo.

                 - Nie chcę tego słuchać! - przerwałam mu natychmiast i uniosłam w górę ręce w geście kapitulacji. - Jak możesz być takim ignorantem?! Moja kuzynka zostanie nastoletnią matką, właśnie może się pożegnać z normalną przyszłością, a ty masz to w dupie?! Co z tobą?! - warknęłam, wymijając go szybko w przejściu.

              Tego było za wiele.



_______________
RZYGAM TRYGNOMETRIĄ. PISAŁAM TO Z GŁOWĄ W COSINUSACH, WIĘC WYBACZCIE JEŚLI SPIEPRZYŁAM.
fuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuck high school!